tutaj - Praktyka Teoretyczna

Transcription

tutaj - Praktyka Teoretyczna
BIO
polityka
Joanna Bednarek
Bülent Diken
Mateusz Falkowski
Michael Hardt
Piotr Juskowiak
Maurizio Lazzarato
Thomas Lemke
Wiktor Marzec
Antonio Negri
Mikolaj Ratajczak
⁄
Nikolas Rose
Marcello Tarì
Szymon Wróbel
Agata Zysiak
Arkadiusz Z. ychlin' ski
praktyka
}
anzcyteroet
2‑3/2011
ISSN 2081-8130
praktyka
}
anzcyteroet
biopolityka
nr 2‑3/2011
Zespół redakcyjny
Krystian Szadkowski (redaktor naczelny), Piotr Juskowiak, Agnieszka Kowalczyk,
Wiktor Marzec, Mikołaj Ratajczak, Maciej Szlinder, Anna Wojczyńska
Rada naukowa
Jerzy Brzeziński (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza), Michał Głowiński (Instytut Badań
Literackich PAN), Maria Janion (Instytut Badań Literackich PAN), Jaromir Jeszke
(Uniwersytet im. Adama Mickiewicza), Roman Murawski (Uniwersytet im. Adama
Mickiewicza), Kazimierz Przyszczypkowski (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza),
Gigi Roggero (Universita di Bologna), Rüdiger Schmidt-Grépály (Kolleg Friedrich
Nietzsche, Weimar), Tadeusz Sławek (Uniwersytet Śląski), Jan Strzałko (Uniwersytet
im. Adama Mickiewicza), Antoni Szczuciński (Uniwersytet im. Adama Mickiewicza)
Recenzenci
Marcin Adamczak, Bogdan Banasiak, Zuzanna Dziuban, Michał Herer, Leszek Kleszcz,
Leszek Koczanowicz, Marta Kosińska, Małgorzata Kowalska, Marek Krajewski,
Krzysztof Matuszewski, Krzysztof Nawratek, Andrzej Piotrowski, Maria Solarska,
Agata Skórzyńska, Anna Zeidler-Janiszewska
Korekta
Anna Wojczyńska
Skład
Ela Dajksler
Projekt okładki
Tomasz Gęstwicki, Ela Dajksler
Wydawca
Międzywydziałowa „Pracownia Pytań Granicznych” UAM
Collegium Maius
Ul. Fredry 10
60-701 Poznań
Tel. (061) 8294504
E-mail: ppguam@amu.edu.pl
Adres redakcji
„Praktyka Teoretyczna”
Międzywydziałowa „Pracownia Pytań Granicznych” UAM
Collegium Maius
Ul. Fredry 10
60-701 Poznań
E-mail: praktyka.teoretyczna@gmail.com
Issn
2081-8130
Poznań 2011
s pis t re śc i :
Wstęp - Zespół Praktyki Teoretycznej
6
W p rowa d z e n i e /P o d s taw y
THOMAS LEMKE
MAURIZIO LAZZARATO
Analityka biopolityki. Rozważania o przeszłości
i teraźniejszości spornego pojęcia 11
Nowa definicja pojęcia „biopolityki”
Władza
SZYMON WRÓBEL
MAURIZIO LAZZARATO
WIKTOR MARZEC
AGATA ZYSIAK
MATEUSZ FALKOWSKI
n a d ż yc i e m
Biopolityka indywidualna a biopolityka państwowa
PIOTR JUSKOWIAK
BÜLENT DIKEN
MARCELLO TARÌ
Młyn biopolityki. Topografie władzy peryferyjnego
kapitalizmu na łódzkim osiedlu robotniczym 65
O życiu, umysłach i materii – dokąd sięga biopolityka?
Metropolia
JOANNA BEDNAREK
MIKOŁAJ RATAJCZAK
NIKOLAS ROSE
87
czy biopolis?
97
Kto ma prawo do biopolis? Agamben, Negri
i spór o metropolię 107
Od obozów dla uchodźców do osiedli grodzonych.
Biopolityka i koniec miasta 126
20 tez o obaleniu metropolii
P e r s pe k t y w y
ARKADIUSZ ŻYCHLIŃSKI
39
Bezpieczeństwo a wydarzenie. Wywiad z Maurizio Lazzarato
przeprowadzony przez Collectivo Situaciones 51
M e t ro p o l i a
MICHAEL HARDT
ANTONIO NEGRI
27
141
biopolityk
i
Wychowanie do niedojrzałości albo
od biopolityki do psychowładzy 151
Życie jako moc deterytorializacji (Pragnienie-produkcja
i żywa praca I – Deleuze i Guattari) 161
Poza paradygmat immunizacji: biopolityka w projekcie
filozoficznym Roberta Esposito 173
Polityka życia samego
187
anzpraktyka
cyteroet
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Wstęp: Perspektywy biopolityki
Gdy w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku
Michel Foucault wprowadził do swojego dyskursu termin „biopolityka”, przeszłość i przyszłość tego pojęcia
były jeszcze niejasne. U francuskiego filozofa funkcjonowało ono jako użyteczne narzędzie, za pomocą którego możliwa była genealogiczna rekonstrukcja transformacji pola społecznego i zawiązywania się nowych
relacji władzy, sukcesywnie obejmujących całe życie
jednostki, wraz z jej wymiarem cielesnym, seksualnym
czy biologicznym. Foucault nie podjął się jednak nigdy
prześledzenia genealogii samego pojęcia, którego losy
pokrywają się w dużej mierze z burzliwą historią dwudziestego wieku.
Do interesującego nas terminu odwoływali się nazistowscy projektanci czystości rasy, ekolodzy czy technocentryczni teoretycy polityki. Za pierwszego teoretyka
biopolityki należałoby uznać jednak Karola Marksa. To
on zdiagnozował i systematycznie wyłożył logikę mechanizmu, który rewolucjonizując środki produkcji i ich
organizację, podporządkowuje z wolna całe społeczeństwo jednej zasadzie – zasadzie kapitału. Foucault
w Historii seksualności przyznaje otwarcie, że biowładza
była jedną z niezbędnych części składowych rozwoju
kapitalizmu. Ceną, jaką ten system gospodarczy musiał
zapłacić za swoje przetrwanie, było włączenie ciał
w kapitalistyczny aparat produkcji oraz sprzęgnięcie
rozwoju populacji z procesami ekonomicznymi. Pierwszy z członów tego procesu Marks uchwycił precyzyjnie
w tzw. Fragmencie o maszynach. Drugi został opracowany
przez Foucaulta podczas wykładów w Collège de France.
Warto jednak dodać, że w czasach, gdy śledził on związki
między biopolityką i liberalizmem, procesy ekonomiczne
oraz innowacje technologiczne, które określają naszą
współczesność, nie znajdowały się jeszcze w swoim szczytowym stadium.
We wspomnianym powyżej Fragmencie o maszynach
Marks przeczuwał już moment, w którym na skutek
rozwoju kapitału trwałego wiedza, ale również całość
realnego procesu życia, staną się podstawowymi i niezbędnymi siłami wytwórczymi. Hegemoniczne sektory
współczesnej gospodarki (z uwagi na zarysowywaną
tendencję, nie wskaźniki ilościowe) oparte są w prze-
6
ważającym stopniu na usługach, przetwarzaniu wiedzy,
kreatywności podmiotów i ich wzajemnej komunikacji.
Ten stan kojarzyć się może z młodomarksowską wizją
komunizmu, w której po pozytywnym zniesieniu własności prywatnej następuje stan „produkcji człowieka
przez człowieka”. W jej ramach, za sprawą pewnego
rodzaju działalności wytwórczej (np. w sektorze usług,
komunikacji itp.), przekształceniu ulega podział na
przedmiot i podmiot produkcji – człowiek/podmiot
wytwarza i człowiek/podmiot jest wytwarzany. Autorzy
tacy, jak Michael Hardt i Antonio Negri nawiązują do
tej wizji, rozpoznając w owej gospodarczej transformacji miejsce wyłaniania się nowych postaci antagonizmów
społecznych. Proponują odróżnienie oddolnej, produktywnej biopolityki od opresyjnej biowładzy. Różnica ta
miałaby wskazywać, z jednej strony, na rosnącą autonomię żywej pracy, z drugiej, na nasilenie się procesów
podporządkowywania tej autonomii zewnętrznym
mechanizmom kapitalistycznej kontroli.
Jak przekonują autorzy prezentowanego numeru
(tacy jak Hardt i Negri, Marcello Tarì czy Bülent Diken),
dwoistość biopolityki, o której mowa powyżej, znajduje
swoją najlepszą materializację na gruncie targanej
wewnętrznymi sprzecznościami metropolii. Choć podjęcie tematyki miejskiej to w tym wypadku raczej
ponowna próba wypełnienia białej plamy na mapie
filozofii marksowskiej (z godnym uwagi wyjątkiem w
postaci Położenia klasy robotniczej w Anglii Engelsa)
aniżeli spadek po „miejskich” pracach samego autora
Kapitału, nie sposób forsować tezy o biopolityzacji
metropolii w oderwaniu od klasycznych analiz Marksa
(poświęconych zagadnieniu renty czy nowoczesnemu
grodzeniu terenów komunalnych). Współczesna metropolia to odpowiednik nowoczesnej fabryki, zasięg jej
stale przesuwających się granic pokrywa się z konturami
przestrzeni ludzkiej (i nie-ludzkiej) produktywności.
Stanowi zarazem ogromny obóz pracy (jak przekonywałby kładący nacisk na opresyjność odgórnej biopolityki Giorgio Agamben), obszar nieskrępowanego wyzysku i prywatyzacji dobra wspólnego, jak i przestrzeń
demokratycznego oporu wymierzonego w metropolitalną metonimię kapitału znajdującego się w fazie imperialnej (zgodnie z afirmatywną wizją biopolityki oddolnej prezentowanej w Multitude czy Commonwealth
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Hardta i Negriego). Poza wszystkim, miasto biopolityczne to pełen optymizmu dowód na pierwotność tego
ostatniego (zgodnie z Foucaultowsko-Deleuzjańską
aksjomatyką pierwszeństwa oporu, ale i z uporem rewitalizowaną zasadą średniowiecznych miast niemieckich
– „Stadtluft macht frei”) i warunek konieczny ostatecznego zwycięstwa „żywej polityki miasta” – za sprawą
wyłączania urządzeń władzy, demokratycznej organizacji „firmowego” znaku metropolii, spontanicznych,
nieoczekiwanych spotkań, i ich przekraczania w ramach
ponadlokalnych walk.
Życia i żywej pracy nie można już jednak rozumieć
jako żywiołu, elementu niezależnego od technologii czy
od innych postaci biologicznego istnienia. Począwszy
od lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych biotechnologiczne innowacje zdecydowanie zaburzyły nasze
postrzeganie świata i nas samych. Możliwości ingerencji w strukturę żywych organizmów, poznanie składu
genomu ludzkiego oraz wykorzystanie na przemysłową
skalę zmodyfikowanych genetycznie postaci życia to
nowe wyzwania biopolityczne (o czym w niniejszym
numerze pisze Nikolas Rose). Biopolityka nie może
dotyczyć już tylko ludzkiego życia – pole jej analiz
zaczyna obejmować życie jako takie: pracujące, produkujące wartość, współokreślane w każdym swoim aspekcie przez technologię.
Dlatego też biopolityka musi podjąć dziś zagadnienia, które kształtowały przez wieki dyskurs teorii polityki
(być może biopolityka jest dzisiaj nową nazwą filozofii
politycznej jako takiej?). Jednym z nich jest pytanie o
postać kolektywnego życia, o nową wizję wspólnoty.
Forma, jaką powinna przybrać wspólnotowa egzystencja, zależy od zmieniających się pojedynczych form życia
i tego, w jaki sposób artykułują one oraz komunikują
swoje potrzeby i pragnienia. Globalne sieci przepływu
towarów i informacji wytworzyły środowisko, które
umożliwia rozwinięcie się nowych postaci społecznego
współ-życia, opartego na zmieniającej się logice dostępu
do wiedzy i innych dóbr niematerialnych.
Biopolityka jest pojęciem, które zmienia się tak samo
dynamicznie, jak jego przedmiot, który ostatecznie zrównany być może z całym polem społecznym. Nie przesądza ona jednak z góry, czym są elementy składające się
na kolektywną egzystencję, ani w jaki sposób zawiązują
się między nimi relacje. Wszelkie analizy korzystające
z tego pojęcia stanowią jednocześnie moment teoretycznego oporu – określają bowiem kontury tego, czym jest
życie społeczne, polityczne i gospodarcze. Odwołują się
do historii, ustaleń nauk przyrodniczych, teorii ekonomicznych, filozoficznych analiz pojęciowych itd. – ponieważ wszystkie te elementy współkonstytuują formę
naszego życia-razem.
Drugi numer naszego pisma powstał jako rezultat
kolektywnego wysiłku w ramach seminarium Biopolityka – wprowadzenie systematyczne, przeprowadzonego
w 2010 roku w Pracowni Pytań Granicznych UAM,
oraz konferencji Perspektywy biopolityki, która odbyła
się w dniach 25-27 marca 2010 roku w Poznaniu. Stanowi przykład praktyki teoretycznego oporu, którego
celem jest radykalne zapytywanie o wizję współczesnego
życia wspólnotowego. W epoce, w której społeczeństwo,
a w zasadzie życie jako całość, podporządkowane jest
mechanizmom produkcji, wyzysku i kontroli, w wieku
gwałtownie postępującej denaturalizacji potrzebna jest
polityka, która będzie polityką życia samego. Jesteśmy
przekonane i przekonani, że przedkładane Wam teksty
stanowić mogą skromny przyczynek do owego przedsięwzięcia.
Praktyka Teoretyczna
7
wprowadzenie/podstawy
}
Thomas Lemke
Analityka
biopolityki
Rozwaz·ania o przeszlości
/
i teraźniejszości spornego pojȩcia1
Tekst jest szczegółową analizą genealogii pojęcia biopolityki
od jej wczesnego stosowania przez teoretyków rasy
i państwa-organizmu, przez koncepcje ekologiczne oraz
technocentryczne po myśl Michela Foucaulta oraz
współczesne projekty odwołujące się do prac francuskiego
filozofa. Autor nie skupia się jedynie na zarysowaniu
historycznego kontekstu sięgania po termin „biopolityka”,
lecz interesuje go również, w jaki sposób omawiane przez
niego teorie ujmują relację między życiem i polityką,
prawdą naukową a normą itd. W ostatnim rozdziale
nakreślone zostają także kontury analityki biopolityki oraz
ukazane znaczenie omawianego pojęcia dla współczesnych
problemów z zakresu socjologii i filozofii polityki.
Słowa kluczowe: biopolityka – życie – analiza biopolityki – organistyczne
teorie państwa – rasizm – narodowy socjalizm
11
}
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Pojęcie biopolityki ma za sobą ciekawą, godną uwagi
historię3. Do niedawna było ono znane tylko wąskiej
grupie specjalistów, dziś natomiast znajduje coraz większy oddźwięk. Szerokie spektrum jego wykorzystania
sięga od polityki azylowej czy prewencji AIDS aż po
pytania związane z przyrostem ludności. Pojęciem tym
określa się wspieranie produkcji rolniczej, podobnie jak
regulację badań medycznych, prawno-karne rozstrzygnięcia dotyczące aborcji oraz deklaracji DNAR u umierających4. Nie tylko obszary przedmiotowe i tematyczne,
lecz również wartościowanie cechuje się dużym zróżnicowaniem. Pod pojęciem „biopolityki” jedni rozumieją
racjonalne i demokratyczne kształtowanie warunków
życiowych, inni zaś kojarzą je raczej z wykluczeniem,
eliminacją chorych, eugeniką i rasizmem. Pojęcie to pojawia się zarówno u przedstawicieli starej prawicy, jak
i w nowszych lewicowo-radykalnych tekstach. Używają
go zarówno krytycy postępu biotechnologicznego, jak
i jego zwolennicy, zadeklarowani rasiści, jak i marksiści.
Najwyraźniej gdy mowa o biopolityce, każdy ma na
myśli co innego. A przecież znaczenie tego pojęcia
wydaje się pozornie jasne. Dosłownie rzecz biorąc, biopolityka jest polityką, która zajmuje się życiem (grec.
bios). Już jednak na tym etapie zaczynają się kłopoty,
ponieważ to, co dla jednych brzmi jak banał („Czy polityka nie zajmuje się zawsze życiem?”), dla innych jest
kryterium wykluczającym: polityka zaczyna się – zgodnie z przyjmowanym przez nich stanowiskiem – dopiero
tam, gdzie kończy się życie biologiczne. Ma ona być
wspólnym działaniem i decydowaniem, czyli właśnie
tym, co wychodzi poza to, co „czysto” fizyczne, „stworzone” i cielesne5. Nie ma również zgody co do proponowanych ram czasowych. Czy biopolityka sięga aż po
starożytność, czy może do czasów powstania rolnictwa,
czy też jest rezultatem dokonującego się od niedawna
rozwoju biotechnologicznego, bądź nawet – jak twierdzi pewien komentator – jest „progiem nowego wieku”6?
Poniżej chciałbym przeprowadzić próbę systematyzacji, która ma pomóc wprowadzić trochę jasności do
chaosu pojęciowego. Punktem wyjścia dla zaproponowanej siatki analitycznej jest podstawowa konstelacja o
biegunowym charakterze, w której pojęcie biopolityki
tworzone jest z połączenia życia i polityki7. Poszczególne
obecne tu koncepcje różnią się w zależności od tego, na
który z elementów pojęcia kładzie się nacisk. Stosownie
do tego da się odgraniczyć koncepcje naturalistyczne,
które traktują życie jako przedpolityczną podstawę polityki, od politycystycznych, które traktują procesy
życiowe jako pozapolityczny przedmiot polityki. Oba
sposoby interpretacji zostaną omówione w pierwszych
dwóch częściach artykułu. Moja zasadnicza teza mówi,
że oba te podejścia nie są w stanie ująć kluczowych
elementów procesów biopolitycznych.
Jako alternatywa dla interpretacji naturalistycznej
i politycystycznej zaproponowane zostanie w części trzeciej relacyjne pojęcie biopolityki, które jako pierwszy
rozwinął francuski filozof i historyk Michel Foucault.
Formułowane w obrębie recepcji Foucaultowskiego pojęcia biopolityki propozycje korekcyjne oraz teoretyczne
rozwinięcia pozwalają się poddać syntezie w analityce
biopolityki, którą przedstawię w czwartej części mojego
artykułu i którą dookreślę w konfrontacji z formami
refleksji oraz analizy charakterystycznymi dla bioetyki.
Życie jako podstawa polityki: koncepcje
organicystyczne, rasistwowskie i biologistyczne
Domniemana naturalna podstawa polityki stoi w centrum refleksji zróżnicowanego zbioru teorii, obejmującego zarówno organicystyczne koncepcje państwa
z początku dwudziestego wieku, rasistowskie schematy
argumentacyjne narodowego socjalizmu oraz starej
i nowej prawicy, jak i biologistyczne podejścia we współczesnej politologii. W tym miejscu wyjaśnię tylko pewną
ważną część tych teorii.
Szwedzki politolog Rudolf Kjellén był zapewne jednym z pierwszych, którzy używali pojęcia biopolityki8..
Kjellén, aż do swojej śmierci w 1922 roku profesor na
uniwersytecie w Uppsali9, był przedstawicielem organicystycznej koncepcji państwa. Rozumiał on państwo jako
kolektywny podmiot, który posiada swoje własne ciało
i ducha, a w polityce, gospodarce i kulturze widział praktycznie jedynie różne przejawy tych samych organicznych
mocy, które konstytuują państwo i decydują o jego swoistości. Państwo narodowe było dla niego naturalną formą
państwa, będącą wyrazem jego „etnicznej indywidualności”10. „Państwo jako forma życia” jest w głównej mierze
12
Thomas Lemke
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
określone przez walki społeczne, interesy i idee, jako że
ich nosicielami są klasy i grupy.
W obliczu tej charakteryzującej życie jako takie presji […] pojawiła się u mnie skłonność, by nazwać tę
dyscyplinę po specyficznej nauce życia, czyli biologii,
biopolityką […]. W wojnie domowej grup społecznych rozpoznaje się aż nazbyt wyraźnie bezwzględność
życiowej walki o byt oraz rozmnożenie się, jednocześnie zaś wewnątrz tych grup zauważalna jest silna
współpraca nacelowana na przetrwanie.
Kjellén nie był jedynym zwolennikiem idei, że państwo
jest „żywotnym organizmem” lub „istotą żywą”. Wielu
ówczesnych politologów i prawników, jak też biologów
i lekarzy rozumiało państwo jako pierwotną formę życia,
która wyprzedza indywidua i kolektywy oraz określa
przestrzeń ich działania11. Wszystkie społeczne i polityczno-prawne związki bazują – wedle podstawowego
założenia – na wyrosłej całości, która jest ucieleśnieniem
tego, co prawdziwe i wieczne, zdrowe i wartościowe.
Odniesienie do życia funkcjonuje tu jednocześnie jako
mityczny punkt wyjścia oraz jako normatywna wytyczna;
wymyka się jakiemukolwiek racjonalnemu uzasadnieniu
czy też demokratycznemu sterowaniu.
Antydemokratyczno-konserwatywny kierunek
refleksji, będący częścią organistycznej koncepcji państwa, szybko zyskał w czasie rządów narodowosocjalistycznych rasistowskie zabarwienie. Szeroko rozpowszechniona metafora „ciała ludu” zaczęła określać
autorytarnie prowadzoną, hierarchicznie ustrukturowaną
i rasowo homogeniczną wspólnotę. Centralnym elementem narodowosocjalistycznej koncepcji państwa
i społeczeństwa była idea, że to nie indywidua, grupy
czy klasy, lecz zamknięte w sobie wspólnoty genetyczne
(których członkowie mają wspólne pochodzenie) stanowią podmioty historii. Idea ta uzupełniona została
założeniem o naturalnej hierarchii ludów i ras zgodnie
z ich „prabiologiczną jakością”. Tak więc wydawało się
nie tylko uzasadnione, lecz wręcz konieczne, by jednostki i kolektywy traktować nierówno. Poza tym ideologia narodowosocjalistyczna opierała się na wierze,
że społeczne warunki i problemy polityczne dadzą się
sprowadzić ostatecznie do przyczyn biologicznych12.
Podstawowe zasady narodowosocjalistycznej nauki
o społeczeństwie wyjaśnił prezydent Urzędu Zdrowia
Rzeszy Hans Reiter w wykładzie zatytułowanym Unsere
Biopolitik und das Auslandsdeutschtum [Nasza biopolityka
i ludność niemiecka obcego pochodzenia] z roku 1934.
Przekonanie, że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość
każdego narodu jest zdeterminowana przez „prabiologiczne” dane, tworzy podstawę „nowatorskiego świata
myśli”, który – według Reitera – przekraczając zwykłą
ideę polityczną, rozwinął się do postaci nowego światopoglądu13. Konsekwencją tego wglądu jest nowe,
biologicznie podbudowane pojęcie ludu i państwa: „ten
ciąg myśli nieuchronnie zmierza ku uznaniu biologicznego myślenia jako podstawy, kierunku i podbudowy
każdej prawdziwej polityki”. Cel tej polityki polegał na
tym, by powiększyć „sprawność życiową” i wydajność
narodu niemieckiego. Konkretnie rzecz biorąc, chodziło
o ilościowe powiększenie liczby ludności oraz jakościową
poprawę „dziedzictwa” tego narodu. By osiągnąć to
ostatnie, Reiter zaproponował zastosowanie eugeniki
pozytywnej oraz negatywnej. Z jednej strony należy
unikać „niskowartościowego potomstwa”, a z drugiej
wspierać wszystkich, którzy są „biologicznie wartościowi”.
Biopolityka narodowosocjalistyczna była jednak
czymś więcej niż „doborem” i „eliminacją”. Ustawy,
rozporządzenia i podjęte środki polityki rasowej miały
na celu nie tylko reglamentację i dyscyplinację zachowań
rozrodczych: zawierały one również odpowiedzi na
wyimaginowane zagrożenia „wymieszania rasowego”.
Rozwój i pielęgnacja dziedziczonego materiału genetycznego były w tej perspektywie możliwe tylko dzięki
ochronie przed „przeniknięciem obcej krwi” oraz zachowaniu „rasowej odrębności” narodu niemieckiego.
Obawa o czystość własnej rasy zbiegała się z walką przeciwko wewnętrznemu i zewnętrznemu wrogowi. W tym
miejscu idee biopolityczne łączyły się z refleksjami
geopolitycznymi. Kombinacja programu polityki rasowej z doktryną „Lebensraum” tworzyła podstawę ideologiczną imperialistycznej ekspansji Trzeciej Rzeszy14.
Również po końcu panowania narodowosocjalistycznego i okropnościach II wojny światowej rasistowska koncepcja posiadała znaczącą siłę przyciągania.
Przedstawiciele starej, jak i nowej prawicy wykorzystują
13
Analiza biopolityki
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Poważny deficyt podejścia „biopolitics” związany jest z faktem,
że przedstawiciele tego kierunku badawczego za mało zwracają
uwagę na symboliczne procesy przyswajania oraz kulturowe
wzorce hermeneutyczne i ich znaczenia dla badań nad
społecznymi i politycznymi procesami oraz strukturami
po dziś dzień pojęcie biopolityki, by ubolewać nad
ignorancją „ducha czasu” wobec kwestii rasowej i podkreślają wciąż utrzymującą się wagę kategorii rasy dla
współczesności. Podobnie jak u narodowosocjalistycznych ideologów, także i tu diagnoza kryzysu koncentruje
się na walce pomiędzy różnymi rasami oraz zagrożeniu
„wymieszania ras” i „degeneracji”. Przykładem może
być książka Jacques’a Mahieu’a, byłego członka Waffen-SS, który po wojnie uciekł do Argentyny i tam wykładał jako politolog na różnych uniwersytetach. Zamiarem
autora jest wprowadzenie do „podstaw biopolityki”
i uznanie ich „ważnej roli” we współczesności, polegającej na stanowieniu przyczyn dla rzekomo zwiększających się „walk rasowych” i „etnicznych zderzeń”15. Biopolityczny trójdźwięk „lud-naród-rasa” w tytule książki
wykracza poza samą analizę problemu, będąc jednocześnie rozwiązaniem i wyjściem z kryzysu. „Sensem biopoliyki” jest „całościowa analiza procesów dziedziczenia
jako czynników mających wpływ na życie ludzkich
wspólnot”16.
Obok koncepcji organicystycznych i rasistowskich
kolejny wariant podejścia naturalistycznego narodził się
wśród politologów w połowie lat sześćdziesiątych. Do
tego czasu powstało nowe podejście teoretyczne, które
środowisku międzynarodowemu stało się znane pod nazwą
„biopolitics”. „Biopolitolodzy”17 wykorzystywali biologiczne koncepcje i metody badawcze, by poznać przyczyny
i formy zachowania politycznego. W obrębie tego zróżnicowanego pola badawczego wyróżnić można z grubsza
cztery obszary, do których da się zakwalifikować większość
prac. Pierwsza część związana jest z recepcją neodarwinistycznej teorii ewolucyjnej. W jej centrum stoi historyczno-antropologiczne pytanie o pochodzenie człowieka
oraz początki państwa i społeczeństwa. Druga grupa badań
przechwytuje etologiczne i socjobiologiczne koncepcje
i wyniki badań, by uczynić je stosowalnymi do analiz
zachowania politycznego. Do trzeciej kategorii należą
prace, które interesują się czynnikami fizjologicznymi i ich
możliwym wkładem w wyjaśnienie politycznie istotnych form
działania. W przypadku czwartej
grupy punkt ciężkości został
położony na praktyczno-polityczne problemy („biopolicies”) wynikające z ingerencji człowieka w jego własną
naturę i ze zmian środowiskowych18.
Wspólna wszystkim przedstawicielom „biopolitics”
jest krytyka niewłaściwej, z ich punktu widzenia, teoretycznej i metodycznej orientacji nauk społecznych.
Zgodnie z ich stanowiskiem, rozumowanie owych nauk
ugruntowane jest na błędnym wyobrażeniu człowieka
jako istoty z zasady wolnej. Przyznaje się przez to zbyt
dużą rolę procesom socjalizacyjnym i edukacyjnym
i nie dostrzega się, że ludzkie (polityczne) zachowanie
jest w istotnej części (współ-)uwarunkowane biologicznie. „Biopolitolodzy” na ogół nie wychodzą od linearnych uwarunkowań determinujących, lecz wskazują na
biologiczne „źródła” i „czynniki”, które współoddziaływają w sposób decydujący na motywy i obszary możliwych działań aktorów politycznych. Jako teoretyczna
podpora często służy im neodarwinistyczna teoria ewolucji. Ta ostatnia wychodzi z założenia, że w toku historii ludzkiego rozwoju wykształcił się cały szereg dyspozycji zachowawczych, które co prawda nie określają
ludzkiego postępowania całkowicie i ostatecznie, ale
wpływają na nie w wielu obszarach w sposób decydujący.
Prace z obszaru „biopolitics” omawiają przede wszystkim
zjawiska konkurencji i kooperacji, zawiązywania związków i agresji, zachowań dominujących i procesów tworzenia się hierarchii. Zgodnie z taką perspektywą, fenomeny te są pochodnymi historyczno-ewolucyjnych
mechanizmów i prowadzą do wykształcenia się emocji,
które prowadzą jednostki ku zachowaniom korzystnym
z biologicznego punktu widzenia19.
Przeciwko tej perspektywie badawczej sformułowano serię krytycznych uwag i zarzutów20, z których
omówię tutaj tylko jeden. Poważny deficyt podejścia
„biopolitics” związany jest z faktem, że przedstawiciele
tego kierunku badawczego za mało zwracają uwagę na
symboliczne procesy przyswajania oraz kulturowe
14
Thomas Lemke
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
wzorce hermeneutyczne i ich znaczenia dla badań nad
społecznymi i politycznymi procesami oraz strukturami. W taki sposób możliwe jest ujęcie tylko bardzo
ograniczonego wycinka rzeczywistości, ponieważ analizuje się fenomeny społeczne jedynie z punktu widzenia ich dopasowania do naturalnych uwarunkowań.
Natomiast nie zauważa się, w jaki sposób socjopolityczna ewolucja wpływa w drugą stronę na czynniki
biologiczne i zmienia je. Biopolitolodzy uważają, że
człowiek jest jedynie produktem biokulturalnych procesów rozwojowych, a nie również ich producentem.
Ta jednostronna perspektywa przesłania kluczowy
wymiar współczesnej dyskusji wokół relacji między
naturą i społeczeństwem, biologią i polityką: pytanie
o instytucjonalno-polityczne ukształtowanie oraz społeczne odpowiedzi na „problematykę natury”, która
stanowi punkt wyjścia dla drugiej linii interpretacji
„biopolityki”.
Życie jako przedmiot polityki: koncepcje
ekologiczne i technocentryczne
We wczesnych latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych
dwudziestego wieku pojawiło się nowe rozumienie biopolityki, które w mniejszym stopniu skupione było na
biologicznych podstawach polityki. Podejście to odkryło
jednak procesy życiowe jako nowy przedmiot politycznego myślenia i działania. W cieniu kryzysu ekologicznego, który stopniowo wkraczał do świadomości aktorów politycznych oraz ruchów społecznych, pojęcie
biopolityki opisywało owe dążenia ku kontroli oraz
regulacji, które związane były z rozwiązaniem globalnych
problemów środowiskowych. Ważnym impulsem dla
tych tendencji był raport Klubu Rzymskiego21, który
na podstawie wyjaśnień modelowych oraz symulacji
komputerowych ukazywał ekologiczne i demograficzne
granice wzrostu ekonomicznego oraz nawoływał do
interwencji politycznych, by zatrzymać proces niszczenia naturalnych podstaw życia na ziemi.
W tej konstelacji pojęcie biopolityki zyskało oryginalny profil. Stało się wyrazem nowego pola działania
polityki, która zmierza ku utrzymaniu naturalnych
podstaw życiowych człowieka22. Widoczne jest to wyraź-
nie w sześciotomowej serii książek Politik zwischen
Macht und Recht [Polityka między władzą a prawem]
autorstwa politologa Dietricha Gunsta, w której, obok
polityki niemieckiej, polityki konstytucyjnej i polityki
zagranicznej, cały osobny tom poświęcono biopolityce.
Wedle autora obejmuje ona „wszystkie obszary, które
zajmują się polityką zdrowotną, ludnościową, ochroną
środowiska oraz pytaniami dotyczącymi przyszłości
ludzkości. W swej obszernej formie jest to stosunkowo
nowy obszar polityki i uwzględnia on fakt, ze znaczenie
pytań o życie i przeżycie stale rośnie”23. Poszczególne
rozdziały wydanej w 1978 roku książki opisują problemy
polityczne i społeczne, które są rezultatem wzrastającej
liczby ludzi na świecie, krytycznej sytuacji żywnościowej
i głodu w wielu krajach, zanieczyszczenia powietrza oraz
wody, niedoborów surowców oraz braków w zaopatrzeniu w energię.
Koncepcja biopolityki jako zabezpieczenia i ochrony
naturalnych podstaw życia na planecie Ziemia w krótkim
czasie została wpierw uzupełniona drugim komponentem
znaczeniowym, a potem właściwie nim zastąpiona. Lata
siedemdziesiąte były nie tylko dziesięcioleciem wzmożonej aktywności ruchu ekologicznego i wzrastającego
uwrażliwienia na kwestie środowiska naturalnego. Dekada
ta wyróżniła się także kilkoma spektakularnymi innowacjami biotechnologicznymi. W 1973 roku udało się
pierwszy raz przeprowadzić inżynieryjno-genetyczne
przeniesienie DNA poza granice jednego gatunku. Dzięki
temu stało się możliwe wyizolowywanie i mieszanie ze
sobą dziedzicznych cech różnych organizmów. W okresie tym rozwinięto również badania z zakresu diagnostyki
prenatalnej związanej z profilaktyką ciąży oraz nowe
techniki reprodukcji, jak choćby sztuczne zapłodnienie.
Rosnące znaczenie technologii genetycznych i reprodukcyjnych rodziło pytania o regulacje oraz kierowanie
postępem naukowym. Jako że wyniki badań oraz technologiczne zastosowanie ukazywały, jak przygodna
i krucha jest granica między naturą a kulturą, potrzebne
okazały się wzmocnione wysiłki, by ją na nowo ustalić.
Należało uregulować, które metody postępowania technologicznego i pod jakimi warunkami są dozwolone.
Kwestia wymagająca wyjaśnienia dotyczyła również tego,
które kierunki badawcze miały być finansowane
z publicznych środków, a których należało zabronić.
15
Analiza biopolityki
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Pytania tego rodzaju doprowadziły w końcu do drugiego
– technocentrycznego – zespołu znaczeń pojęcia biopolityki. Sytuuje się on obok bioetycznych rozważań
i refleksji, określa kolektywną deliberację i porozumienie
co do tego, czy to, co możliwe technologicznie, powinno
zostać również społecznie zaakceptowane. Pojęcie to
Można zatem zauważyć, że „życie” od lat
siedemdziesiątych w dwóch aspektach staje się
punktem odniesienia dla myślenia i działania
politycznego
określa w tym kontekście „odbywającą się od dobrych
dwóch dziesięcioleci społeczną tematyzację oraz regulację zastosowania nowoczesnych nauk przyrodoznawczych
i techniki wobec człowieka”24.
To znaczenie biopolityki przyjęło się ostatnimi laty
w tekstach dziennikarskich, jak i w oświadczeniach
i mowach politycznych. Co najmniej od czasu przełomu
wieków pojęcie to jest wyrazem administracyjnych i prawnych procesów regulacyjnych, które określają podstawy
i granice interwencji biotechnologicznych. Założone
w 2002 roku i w międzyczasie rozwiązane czasopismo
„Zeitschrift für Biopolitik” [„Czasopismo Biopolityczne”]
zawiera liczne przykłady ilustrujące ten kierunek interpretacyjny. Można zatem zauważyć, że „życie” od lat
siedemdziesiątych staje się w dwóch aspektach punktem
odniesienia dla myślenia i działania politycznego. Z jednej strony szerzy się pogląd, że „środowisko” ludzkiego
społeczeństwa zagrożone jest przez ustanowiony porządek
społeczny i gospodarczy, oraz że polityka musi reagować
na owe wyzwania, by znaleźć właściwe odpowiedzi na
kwestię ekologiczną i zabezpieczyć „warunki przeżycia
człowieka”. Z drugiej jednak strony odkrycia bionaukowe
oraz innowacje technologiczne jednocześnie komplikują
w znacznym stopniu kwestie „naturalnych podstaw życiowych” oraz ich różnic w stosunku do „sztucznych” lub
„zmanipulowanych” form życia.
Można zatem zauważyć, że „życie” od lat siedemdziesiątych w dwóch aspektach staje się punktem odniesienia dla myślenia i działania politycznego: jako bio-
polityka ekologiczna, która podąża za konserwatywnymi
oraz defensywnymi celami i zobowiązuje politykę do
zabezpieczenia i utrzymania naturalnych podstaw życiowych; druga zaś interpretacja odnosi się do techniki,
a jej przedstawiciele zainteresowani są raczej dynamicznym rozkwitem oraz produktywistycznym rozszerzeniem
procesów życiowych.
Szerokie pojęcie biopolityki, które łączy oba zespoły
znaczeń, proponuje filozof z Berlina Volker Gerhardt.
Biopolityka charakteryzuje się w jego ujęciu trzema
głównymi zadaniami. Obok „ekologicznego zabezpieczenia możliwości życia” oraz „biologicznego zwiększania wydajności życiowej” pojawiła się u niego medyczna
ochrona rozwoju życia25. Ten komponent współczesnej
biopolityki mocno zmienił i rozszerzył jej pole zadaniowe. Zawiera ono „owe pytania, w których człowiek
czyni siebie obiektem swych życiowo-naukowych aktów
poznawczych”26. Gerhardt ubolewa nad szerokim frontem defensywy wznoszonym przez sceptyków ostrzegających przed przeróżnymi zagrożeniami, którego spektrum sięga od przedstawicieli Kościoła aż po marksistów
„traktujących biopolitykę z zasadniczym podejrzeniem”27
oraz rozpowszechniających irracjonalny lęk przed
nowymi technologiami. Gerhardt żąda natomiast racjonalnej debaty na temat szans i zagrożeń, upatrując
w tym obowiązku dla polityki. Konieczna jest polityczna konstytucja/kultura, która szanuje prawa i wolności jednostek oraz troszczy się o to, „by nie otworzyć
drogi do autoinstrumentalizacji”.
Jako że biopolityka dotyka w szczególnym stopniu
naszego samorozumienia samych siebie jako ludzi,
zdecydowaliśmy się utrzymać w mocy jej związek
z podstawowymi prawami człowieka. Z tego samego
powodu stawia nas ona również przed wyzwaniem
dotykającym naszego własnego sposobu życia. Kto
nie chce, by biotechnologia mieszała się w obszary
pytań, które stoją pod dyskretną ochroną miłości,
musi wpierw sam za siebie zdecydować28.
Zaproponowane przez Gerhardta pojęcie biopolityki
z różnych powodów nie jest wystarczające. Również
w tym miejscu mogę się odnieść bardziej szczegółowo
tylko do jednego zarzutu29. Decydującym pytaniem, na
16
Thomas Lemke
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
które nie ma odpowiedzi zarówno u Gerhardta, jak
i u innych przedstawicieli nurtu politycystycznego, jest
pytanie o „my”, które regularnie funkcjonuje jako adresat tekstu. Kto decyduje o postaci biopolityki i samodzielnie kształtuje swój sposób życia? Wersja biopolityki jako części obszaru skonsolidowanej polityki
jest niewystarczająca, bowiem eliminuje z substancji
sfery politycznej jakąkolwiek styczność z technologicznymi możliwościami sterowania procesami życiowymi. W rzeczywistości wygląda to jednak inaczej.
Kontrowersyjność kwestii biopolitycznych wynika
bowiem właśnie z tego, że są nie tylko przedmiotem
politycznego kształtowania decyzji, lecz określają podmiot polityczny sam w sobie. Niezależnie od tego, czy
embrionalne komórki macierzyste zostaną uznane za
podmioty prawa czy za biomasę, oraz czy badania neurobiologiczne ukażą granice ludzkiej wolnej woli lub
nie – we wszystkich tych przypadkach nie chodzi tylko
i wyłącznie o polityczną ocenę technologii lub wynegocjowanie politycznego kompromisu w polu rozbieżnych interesów i wyznawanych wartości. Sporną jest
raczej kwestia, kto będzie brał udział w takowych procesach decyzyjnych i wartościujących oraz w jaki sposób
normatywne koncepcje indywidualnej wolności i odpowiedzialności współdziałają z czynnikami biologicznymi.
Michela Foucaulta relacyjne pojęcie
biopolityki
Obecnie zamierzam poddać pod dyskusję tezę, że obie
powyższe linie interpretacyjne nie ujmują decydujących
wymiarów procesów biopolitycznych. Przy wszystkich
dostrzegalnych różnicach, pozycje politycystyczną i naturalistyczną łączą istotne założenia podstawowe. Obie
interpretacje postulują stabilną hierarchię oraz zewnętrzność życia w stosunku do polityki. O ile przedstawiciele
naturalizmu umiejscawiają życie „poniżej” polityki,
czyniąc życie źródłem wytycznych dla politycznego
myślenia i działania, to strona przeciwna umieszcza politykę „powyżej” życia, gdzie funkcjonuje ona jako coś
więcej aniżeli „tylko” biologia, wykraczając poza egzystencjalne konieczności biologicznej egzystencji. Oba
sposoby ujmowania biopolityki zakładają jeden stabilny
biegun pola znaczeniowego po to, by na tej podstawie
tłumaczyć zmienności w drugim polu. W ten sposób
nie są jednak w stanie dostrzec niestabilnej natury granicy
pomiędzy „życiem” i „polityką”, która zyskuje wirulentny
charakter na tle koniunktury pojęcia biopolityki. Niezrozumiała pozostaje dla nich również relacyjność i wzajemna zależność pozornie odizolowanych od siebie biegunów. Pojęcie biopolityki sygnalizuje pewnego rodzaju
podwójną negację30: inaczej niż to się zakłada w perspektywie naturalistycznej, życie nie stanowi stabilnego ontologicznego i normatywnego punktu odniesienia. Jeśli
nie wcześniej, to na pewno po innowacjach biotechnologicznych stało się jasne, że procesy życiowe dają się
kształtować w tak wysokim stopniu, iż każde wyobrażenie natury nietkniętej przez ludzkie działanie wydaje się
przestarzałe. Pod tym względem naturę można pojmować
jeszcze jedynie jako integralny element uwarunkowań
naturalno-społecznych. Z drugiej strony coraz wyraźniej
widać, że biopolityka niesie ze sobą daleko znaczące
zmiany w obszarze polityczności. Życie jest nie tylko
przedmiotem politycznego działania i wchodzi z nim
w zewnętrzne relacje, lecz oddziałuje na sam rdzeń polityczności. Biopolityka jest w mniejszym stopniu wyrazem
woli suwerena, działa raczej na rzecz pomyślności wszystkich, ma jednak do czynienia bardziej z żywymi istotami
aniżeli z podmiotami prawa. Lub też, dokładniej rzecz
biorąc: z podmiotami prawa, które są jednocześnie istotami żywymi.
Przeciwko interpretacjom naturalistycznym i politycystycznym zostanie w tym miejscu zaproponowane
relacyjne pojęcie biopolityki, które w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku rozwinął Michel Foucault.
U Foucaulta „biopolityka” określa explicite zerwanie
z próbą sprowadzenia procesów i struktur politycznych
do determinantów biologicznych. Zamiast wychodzić
z założenia istnienia pierwotnych i ponadczasowych
prawidłowości polityki, Foucault diagnozuje cezurę historyczną, to jest zerwanie w obszarze politycznej praktyki.
Pod tym względem biopolityka opisuje pewną specyficzną
nowoczesną formę praktykowania władzy.
Foucaultowskie pojęcie biopolityki nie jest jednak
skierowane jedynie przeciwko traktowaniu procesów
życiowych jako przedpolitycznej podstawy polityki;
krytyczny dystans utrzymuje również Foucault wobec
17
Analiza biopolityki
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
teoretycznych propozycji, które ujmują procesy życiowe
jako pozapolityczny przedmiot działania politycznego.
Zdaniem Foucaulta biopolityka nie jest uzupełnieniem
tradycyjnych politycznych kompetencji i wzorów strukturalnych, dodającym do nich nowe obszary przedmiotowe oraz kwestie merytoryczne. Nie stanowi ona rozszerzenia polityki, lecz zmienia jej rdzeń poprzez
sformułowanie na nowo koncepcji politycznej suwerenności i podporządkowuje ją nowym formom politycznej wiedzy. Biopolityka jest wyrazem pewnej konstelacji, w której nowoczesne nauki humanistyczne
i przyrodoznawcze oraz wynikające z nich koncepcje
normalności strukturyzują działanie polityczne i decydują o jego celach. Z tego powodu dla Foucaulta biopolityka nie jest związana ani z kryzysem ekologicznym
lub zmieniającą się świadomością środowiskową, tak
samo jak nie da się jej zredukować do procesu powstania nowych technologii; stanowi raczej fundamentalną
zmianę w porządku polityczności, wprowadzającą „życie
i jego mechanizmy w dziedzinę trzeźwych kalkulacji”31:
Po raz pierwszy zapewne w historii pierwiastek biologiczny znajduje odzwierciedlenie w polityce [...].
Wszelako »próg biologicznej nowoczesności« danego
społeczeństwa pojawia się w momencie, gdy gatunek
zaczyna być stawką we własnych strategiach politycznych. Przez tysiąclecia człowiek pozostawał tym, czym
był dla Arystotelesa: wyposażonym w życie zwierzęciem, zdolnym ponadto do egzystencji politycznej;
człowiek nowoczesny jest zwierzęciem w polityce,
w której postawiona zostaje kwestia jego życia jako
żyjącego bytu32.
Pojęcie biopolityki Foucaulta ukazuje, że pozornie stabilna granica pomiędzy naturą a polityką, którą zakładają zarówno naturalistyczne, jak i politycystyczne
podejścia, jest w mniejszej mierze punktem wyjścia niż
efektem działania politycznego. Jeżeli życie samo w sobie
staje się przedmiotem polityki, ma to konsekwencje dla
podstaw, instrumentów i celów działania politycznego.
Biopolityka u Foucaulta jest przede wszystkim deskrypcją ekonomii politycznej życia, której celem jest nie tyle
pobieranie dóbr, produktów i usług, co raczej tworzenie
wartości oraz zarządzanie, zabezpieczanie i zagospodarowanie życia. „Narodziny biopolityki” – tytuł wykładu
Foucaulta z 1979 roku – są blisko związane z pojawieniem się liberalnych form rządów. Foucault rozumie
liberalizm nie jako teorię ekonomiczną lub ideologię
polityczną, lecz jako specyficzną sztukę prowadzenia
człowieka, która nakierowana jest na populację jako
nową figurę polityczną. Liberalizm wprowadza racjonalność rządzenia, której nie znały zarówno średniowieczne koncepcje panowania, jak i wczesnonowożytna
myśl państwowa: wyobrażenie neutralności społeczeństwa, które tworzy zarówno podstawę, jak i granicę
aktów rządzenia. Ta koncepcja natury nie jest pozostałością jakiejś tradycji bądź przednowoczesnym reliktem,
lecz oznacza bardzo istotne cięcie w historii myślenia
politycznego33.
Liberalny powrót do metaforyki naturalnej służy,
na pozór paradoksalnie, przede wszystkim temu, by
przechować naturę, lub dokładniej pewne wyobrażenie
natury, które uznaje ją za wieczną i niezmienną lub
świętą. Dla liberałów natura nie jest autonomicznym
obszarem, w który z zasady nie wolno ingerować, lecz
bytem, który uzależniony jest od samych aktów rządzenia. Natura to nie jakiś materialny substrat, do którego
można zastosować praktyki rządzenia, lecz ich ciągły
korelat. Co prawda słuszne jest, że interwencjom państwowym stawia się granicę o tyle, że muszą liczyć się
z naturalnością zjawisk społecznych. A jednak granica
ta nie jest negatywna, naturalność populacji zdecydowanie otwiera raczej szereg nieznanych dotychczas możliwości interwencyjnych, które niekoniecznie przybierają
formę bezpośrednich zakazów i nakazów: „pobudzanie”,
„napędzanie” i „laisser-faire” stają się ważniejsze od
reglamentacji, rozporządzania i panowania34.
Pojęcie biopolityki w pismach Foucaulta odnosi się
do rozwoju pewnej nowej, specyficznej wiedzy politycznej i nowych dyscyplin, takich jak statystyka, demografia, epidemiologia i biologia, które analizują procesy
życiowe na poziomie populacji, by „rządzić”35 jednostkami i kolektywami poprzez środki korygujące, wykluczające, normalizujące, dyscyplinujące, terapeutyczne
lub optymalizujące. Ważną rolę odgrywa tu specyficzny
status podmiotu-przedmiotu politycznej figury „populacji”. O ile z jednej strony reprezentuje ona rzeczywistość kolektywną, która jest zasadniczo niezależna od
politycznych interwencji i odznacza się specyficzną dla
18
Thomas Lemke
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
niej dynamiką oraz kompetencjami samokontroli, o tyle
wewnętrznym rdzeniem. Z tego punktu widzenia bioz drugiej strony autonomia ta nie jest absolutną granicą
polityka obejmuje wykluczone inne polityki. Jednak
interwencji politycznych, tylko wręcz przeciwnie, jej
zarówno polityka, jak i życie nie są tym, czym były przed
uprzywilejowanym punktem odniesienia. Odkrycie
pojawieniem się biopolityki. Życie przestaje być zawsze
„natury” populacji (np. statystyki urodzin i śmierci,
zakładanym, lecz rzadko wypowiedzianym explicite
statystyki chorobowe itd.) jest warunkiem możliwości
korelatem polityki; zostaje ono uwolnione z poszczecelowego sterowania i wpływania na nią.
gólnych kształtów konkretnych egzystencji, stając się
Pojawienie się populacji jako nowej figury polityczabstraktem, przedmiotem naukowej wiedzy, admininej w siedemnastym wieku nie da się oddzielić od
stracyjnej troski i technicznej optymalizacji. A polityka? Pod
powstania nowoczesnej biologii. Liberalne koncepcje
znakiem biopolitycznych racjonalności i technologii zmienia się
autonomii i wolności są blisko sprzężone z biologiczrównież i ona. Staje się uzależniona od procesów życiowych, których
nymi pojęciami samozachowania i samoregulacji, które
sama nie potrafi uregulować i których zdolność do samowyparły ówcześnie obowiązujący w badaniach nad ciasterowania musi respektować. Jednak dopiero dzięki temu
łem paradygmat fizykalno-mechanistyczny. Biologia, która jako nauka
o życiu powstaje około 1800 roku,
Koncepcja natury jako bytu o własnym przeznaczeniu,
zakłada podstawowy mechanizm orgawolnym od możliwości interwencji jest odwrotną
nizacyjny, poprzez który widoczne fenostroną coraz intensywniejszego penetrowania jej przez
meny życia powstają raczej przypadkowo
i bez nakreślonego przedtem planu. W
nauki i technikę
miejsce zewnętrznego porządku, który
odpowiadał planom wyższej instancji
zewnętrznej wobec życia, pojawia się wewnętrzna orgazyskuje znacząco na możliwościach interwencji i kształnizacja, przy czym „życie” funkcjonuje tutaj jako abstowania, które stara się zwielokrotnić, dysponując, obok
trakcyjny i dynamiczny mechanizm, który przynależy
bezpośrednich form sterowania autorytarnego, wieloma
równomiernie wszystkim organizmom36.
pośrednimi mechanizmami pobudzania i wytyczania,
W ten sposób pojawia się możliwość, by oddzielić
zabezpieczania i przewidywania, moralizowania i nor„życie” od jego substancjalnych nosicieli. Zatem to nie
malizowania. Może ona nakazywać i zabraniać, jak
pojedyncza egzystencja ludzi, lecz jej biologiczne włai sugerować i pobudzać. Może reglamentować i dyscyściwości, które są zbierane na podstawie danych o popuplinować – bądź też aktywizować i autonomizować37.
lacji, są przedmiotem biopolityki. Dopiero poprzez
Foucaultowskie spojrzenie na problem biopolityki
takową abstrakcję możliwe jest zdefiniowanie norm,
pozwala ukazać podstawowe stanowiska naturalistyczne
określenie standardów oraz ustalenie średnich wartości.
i politycystyczne jako konstytutywne części składowe
„Życie” staje się samodzielną, dającą się zobiektywizować
wspólnej problematyki biopolitycznej. Koncepcja natury
i zbadać wielkością oraz kolektywną rzeczywistością,
jako bytu o własnym przeznaczeniu, wolnym od możktórą da się oddzielić od konkretnych istot żywych oraz
liwości interwencji jest odwrotną stroną coraz intenpartykularności indywidualnych doświadczeń życiowych.
sywniejszego penetrowania jej przez nauki i technikę38.
Podsumowując można stwierdzić, że pojęcie biopoObie perspektywy redukują w równym stopniu znaczelityki u Foucaulta określa fuzję pozornie niemożliwych
nie polityki, która jawi się jako reaktywna, pochodna
do połączenia elementów. Jeżeli polityka w sensie klai suplementarna. W wersji naturalistycznej ogranicza
sycznym jest tym, co zaczyna się poza niezbędnymi do
się ona do reprodukcji porządku natury; wyraża ona to,
egzystencji potrzebami, „biopolityka” posiada wymiar
co jest uprzednio wyznaczane przez biologiczne procesy
refleksyjny. Ten ostatni prowadzi do tego, że dotychewolucyjne. W wersji politycystycznej jawi się jedynie
czasowa zewnętrzna granica staje się najbardziej
jako czysty refleks procesów naukowo-technologicznych,
19
Analiza biopolityki
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
który ma regulować i kształtować przystosowanie tych
ostatnich do warunków społecznych. Przeciwko obu
podstawowym pozycjom, które są jednocześnie przeciwstawne i komplementarne, nakreślę poniżej zarys
analityki biopolityki, która poważnie traktuje znaczenie
polityczności.
Kontury analityki biopolityki
Analityka biopolityki różni się od naturalistycznych
i politycystycznych koncepcji, ponieważ nie skupia się
ani na przyczynach, ani na efektach polityki życia, tylko
opisuje jej sposób funkcjonowania. Nie „dlaczego?” lub
„po co?”, tylko „jak?” jest tu centralnym pytaniem. Głównym problemem nie jest ani biologizacja polityki, ani
polityzacja biologii, ponieważ „życie” i „politykę” pojmuje
się nie jako zewnętrzne i niezależne od siebie elementy,
lecz jako części dynamicznej sieci powiązanych ze sobą
struktur.
Punktem wyjścia tego podejścia badawczego jest
otwarta przez Michela Foucaulta perspektywa teoretyczna, jednak „żyje” ono z licznych korektur i rozwinięć.
Z grubsza rzecz biorąc, wyróżnić można dwie linie recepcji. Pierwsza zadomowiona jest w filozofii i teorii społecznej, jak i w socjologii ogólnej i teorii politycznej,
i koncentruje się na pytaniu o modus polityczności: jak
funkcjonuje biopolityka i jakie mobilizuje ona kontrsiły?
Jak analitycznie i historycznie odróżnia się od innych
epok i form politycznych? Dwie skrajne pozycje tej dyskusji stanowią jednocześnie jej najbardziej prominentne
głosy: chodzi o pisma Giorgia Agambena z jednej i prace
Michaela Hardta i Antonia Negriego z drugiej strony39.
Drugi kierunek recepcji korzysta z rezultatów badawczych oraz z ustaleń socjologii nauki i techniki, historii
nauki, socjologii medycyny, antropologii kultury, jak
również teorii feministycznej i badań genderowych40.
Pojawia się tu zainteresowanie substancją życia. Skoro
w konsekwencji innowacji bionaukowych żywe ciało
jest dziś w mniejszej mierze rozumiane jako organiczny
substrat, a zamiast tego pojmuje się je coraz bardziej
jako molekularny software, który może być czytany
i modyfikowany, to pojawia się pytanie o biopolitykę
w zmodyfikowanym kształcie: jakie jest znaczenie życia
wewnątrz owej nowej polityczno-epistemologicznej
konstelacji?
Ogólnie rzecz biorąc różne nurty recepcji rozwijały
i konkretyzowały pod wieloma względami Foucaultowskie pojęcie biopolityki. Ukazują one, że aktualne praktyki biopolityczne bazują na zmienionej i rozszerzonej
wiedzy o ciele i procesach biologicznych, przy czym
ciało rozumiane jest tu w mniejszej mierze jako substrat
fizyczny lub maszyna anatomiczna, a raczej jako sieć
informacyjna. Ponadto okazało się niezbędne uzupełnienie analizy mechanizmów biopolitycznych o badania
nad formami upodmiotowienia, by określić, jak regulacja procesów życiowych wpływa na aktorów indywidualnych, kolektywnych, oraz przyczynia się do
wykształcenia się nowych tożsamości. W skrócie: po
Foucaulcie pojęcie biopolityki zostało rozszerzone
o reżimy wiedzy i formy upodmiotowienia. „Analityka
biopolityki” powinna umożliwić ujrzenie sieci powiązanych ze sobą struktur, na które składałyby się procesy
władzy, praktyki wiedzy oraz formy upodmiotowienia.
Odpowiednio można wyróżnić trzy wymiary tego podejścia badawczego41.
Po pierwsze, biopolityka wymaga systematycznej
wiedzy o „życiu” i „istotach żywych”. Systemy wiedzy
oferują mapy kognitywne oraz normatywne, które wpierw
otwierają przestrzenie biopolityczne i specyfikują podmioty i przedmioty interwencji. Czynią one rzeczywistość
życia zrozumiałą i obliczalną w taki sposób, że może ona
być kształtowana i zmieniana. Na początku należy zatem
uwzględnić i uchwycić reżim prawdy (oraz jego selektywność), który tworzy tło praktyk biopolitycznych: jaka
wiedza o ciele i procesach życiowych uchodzi za szczególnie relewantną i znaczącą (i które alternatywne interpretacje rzeczywistości zostają zdewaluowane lub zmarginalizowane)? Którzy eksperci i które dyscypliny mogą
legitymizować się autorytetem wypowiadania prawdy
o życiu, zdrowiu, populacji i tak dalej? W jakim słownictwie, pojęciach i dyskursach procesy życiowe są opisywane, mierzone, krytykowane i oceniane? Jakie kognitywne i intelektualne instrumenty oraz technologiczne
sposoby postępowania dostępne są dla produkcji prawdy?
Które definicje problemowe, jakie określenia celów związanych z procesami życiowymi spotykają się ze społecznym uznaniem?
20
Thomas Lemke
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
W perspektywie historycznej analityka biopolityki
pokazuje, jak w minionych stuleciach nie tylko wzrosło
znaczenie „życia” dla polityki, lecz również jak zmieniła
się sama definicja polityczności
Problemu reżimu prawdy nie da się
oddzielić od władzy. Po drugie pojawia się
zatem pytanie, jak strategie władzy mobilizują wiedzę o życiu (a procesy władzy
wytwarzają i przetwarzają formy wiedzy).
W ten sposób ukazane mogą zostać struktury nierówności, hierarchie wartości i asymetrie (re)produkowane
przez praktyki biopolityczne: które formy życia widziane
są jako wartościowe społecznie, a które jako „niewarte
życia”? Które stany zagrożenia egzystencji, które postacie fizycznego i psychicznego cierpienia uzyskują polityczną, medyczną, naukową i społeczną uwagę, a które
uważane będą za nie do zaakceptowania; które będą
istotne dla badań i wymagające terapii, a które zostaną
pominięte bądź zignorowane? Jak formy panowania
i mechanizmy wykluczenia, doświadczenia rasizmu
i seksizmu wpisują się w ciała i zmieniają je (w kontekście stanu zdrowotnego, długości życia, wyglądu
zewnętrznego etc.)? W centrum uwagi stoi również
„ekonomia” polityki życia: kto i w jakiej formie czerpie
korzyści z regulacji i optymalizacji procesów życiowych
(zysk finansowy, wpływ polityczny, reputacja naukowa,
prestiż społeczny etc.), kto ponosi koszty i cierpi z tego
powodu (bieda, choroba, przedwczesna śmierć etc.)?
Jakie można zaobserwować formy wyzysku i wykorzystania ludzkiego i nie-ludzkiego życia?
Po trzecie, analityka biopolityki musi badać metody
upodmiotowienia, sposoby, w jakie podmioty zgodnie
z zaleceniami autorytetów naukowych, medycznych,
moralnych, religijnych i innych oraz na podstawie
oddziałujących na jednostki i społeczeństwo porządków
cielesnych i płciowych, koncepcji zdrowotnych i chorobowych, czynią z własnych egzystencji przedmioty
praktycznych operacji. Ponownie jest to zestaw pytań,
który z kolei obejmuje tylko wycinek istotnych tematów: w jaki sposób ludzie są wzywani do tego, by
w imieniu (indywidualnego lub kolektywnego) życia
i zdrowia (własnego lub zdrowia rodziny, narodu, rasy
etc.), w kontekście konkretnie zdefiniowanych celów
(poprawa zdrowia, przedłużenie życia, poprawa jakości
życia, poprawa puli genowej, wzrost ludności etc.),
zachowywać się w określony sposób (a w przypadkach
ekstremalnych, nawet umierać dla osiągnięcia tych
celów)? W jaki sposób wpływa się na nich tak, że
doświadczają własnego życia jako wartego bądź niewartego przeżycia? W jaki sposób zwraca się do nich
jako do członków „wyższej” lub „niższej” rasy, „silnej”
lub „słabej” płci, „rozwijającego się” lub „zdegenerowanego” narodu? Jak podmioty włączają schematy
naukowe objaśniające „życie” w obręb własnego sposobu
życia i modyfikują je oraz jak pojmują samych siebie
jako sterowane przez geny organizmy, jako maszyny
neurobiologiczne, jako złożone ciała, których organiczne części składowe są zasadniczo wymienialne?
W jaki sposób można zrozumieć ten proces właśnie
jako samowolno-aktywne przywłaszczenie zamiast
receptywno-pasywnego przyjęcia?
Co wnosi takie podejście do rozumienia współczesnych społeczeństw, na czym polega jego teoretyczna
„wartość dodatkowa”42? W perspektywie historycznej
analityka biopolityki pokazuje, jak w minionych stuleciach nie tylko wzrosło znaczenie „życia” dla polityki,
lecz również jak zmieniła się sama definicja polityczności. Od reprodukcyjnego klonowania, przez ptasią grypę
aż po politykę w sprawach uchodźców, od świadczeń
usług zdrowotnych przez politykę rentową aż po spadek
ludności: indywidualne i kolektywne życie, jego poprawa
i przedłużenie, jego obrona przed wszystkimi rodzajami
zagrożeń i zabezpieczenie przed różnymi postaciami
ryzyka zajmują coraz większą przestrzeń w debacie politycznej. O ile państwo dobrobytu do niedawna mogło
koncentrować się na problemach zabezpieczenia egzystencji, to współcześnie pozostawia się w jego gestii
również regulację początku i końca życia. W taki sposób
pytanie o to, kto jest w danym momencie członkiem
wspólnoty prawa, bądź kto nim jeszcze lub już nie jest,
staje się dojmujące (pytanie o status prawny zarodków,
śmierć kliniczna itd.).
Na poziomie empirycznym analityka biopolityki
umożliwia powiązanie ze sobą obszarów, które na ogół
są rozdzielone przez granice administracyjne, dyscyplinarne i kognitywne. Kategorialne rozróżnienia
pomiędzy naukami przyrodoznawczymi i społecznymi,
21
Analiza biopolityki
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
ciałem i duchem, naturą i kulturą, nie są przydatne
w rozważaniach nad kwestiami biopolitycznymi. Interakcje życia i polityki nie mogą zostać opracowane jedynie za pomocą metod i podejść badawczych nauk społecznych. Zbadanie ich wymaga dialogu ponaddyscyplinarnego różnych kultur wiedzy, sposobów analizy
produktywną i przekształcającą jakość. Nie bazuje ona
na uniwersalnym roszczeniu do obowiązywania wiedzy
naukowej, by zaproponować ostatecznie wiążącą definicję rzeczywistości, lecz rzuca krytyczne światło na
samo to roszczenie, ukazując jego fragmentaryczność
i selektywność. Zamiast na naukowo-autorytatywnej
wiedzy, analityka biopolityki zbudowana jest na postawie etycznoW centrum bioetyki stoi pytanie: co mamy zrobić? Redukuje
-politycznej: na „etosie” lub „ontologii nas samych”43. Ten krytyczny
ona problemy do dających się opracować i rozstrzygnąć
etos pozwala naszkicować drogę
alternatyw, by dać odpowiedzi na „pytania-po” [Nach-Fragen],
wychodzącą poza bezpłodną alternatywą trywializacji i dramatyzacji
natomiast analityka biopolityki generuje problemy i interesuje
fenomenów biopolitycznych. Nie
się „pytaniami-przed” [Vor-Fragen]
jest przekonujący pogląd, zgodnie
z którym biopolityka nie stanowi
i kompetencji eksplikacyjnych. Widać również, że nie
odrębnego problemu i jest jedynie ciągłą kontynuacją
wystarcza traktować medyczne, polityczne, społeczne
i rozszerzeniem praktykowanych od tysiącleci rolnii naukowe aspekty problemów biopolitycznych jako
czych metod produkcji i hodowli, jak twierdzi Volker
odizolowane od siebie; wyzwanie analityki biopolityki
Gerhardt44. Nie ma też sensu, by w drugą stronę przepolega na tym, by ukazać je jako część większego konjaskrawiać problem, opisując obozy zagłady jako kultekstu – kontekstu zawierającego liczne odgraniczenia
minacyjny punkt biopolityki, co pobrzmiewa w tekjako empiryczne stany rzeczy, które mogą zostać wyjastach Giorgia Agambena45. W przypadku obu pozycji
śnione historycznie i które można przekroczyć bądź
ogólne normatywne preferencje zajmują miejsce
przynajmniej przemieścić dzięki innej perspektywie.
potrzebnego wpierw empirycznego opisu.
W końcu analityka biopolityki spełnia również
Krytyczny etos analityki biopolityki mógłby również
ważną funkcję krytyczną. Pokazuje ona, że fenomeny
podminować obecną instytucjonalną i dyskursywną
biopolityczne nie są rezultatem antropologicznie zakodominację bioetyki. Ta ostatnia przyczyniła się znacząco
rzenionych popędów, ewolucyjno-biologicznych praw
do ograniczenia publicznych dyskusji nad związkiem
lub uniwersalnych politycznych nacisków, lecz można
życia i polityki, ponieważ była prowadzona głównie
je uzasadnić tylko odwołując się do społecznego dziaw pojęciach etycznych, jako dyskusja o wartościach46.
łania i politycznych procesów decyzyjnych. Procesami
O ile analityka biopolityki uwidacznia złożoność sieci
tymi nie steruje żadna konieczna logika, lecz podlegają
powiązanych ze sobą struktur, o tyle dyskurs bioetyczny
one specyficznej racjonalności, uosabiając instytucjoukrywa historyczną genezę i kontekst społeczny bionalne preferencje i normatywne postawy aksjologiczne.
technologicznych i biomedycznych innowacji, skupiając
Zadaniem analityki biopolityki jest wpisane w nie
się na ukazaniu różnic między konkretnymi decyzjami.
restrykcje i przygodności, pretensje i przymusy uczynić
Nieuwzględnione pozostają epistemologiczne i technowidocznymi i wyraźnymi.
logiczne podstawy procesów życiowych, jak i włączenie
Krytyczny ruch nie polega tu na odrzuceniu tego,
ich w strategie władzy oraz połączenie ze sposobami
co dane, lecz na rozwinięciu form analizy, które
upodmiotowienia. Akcent bioetyki położony jest na
pozwolą dostrzec nowe horyzonty możliwości i perabstrakcyjnych możliwościach powzięcia decyzji, bez
spektywy celów, lub też na stare spojrzeć pod innym
sprawdzenia, kto dysponuje jak wielkimi zasobami środkątem. W związku z tym krytyka ta posiada w mniejków materialnych i intelektualnych, by faktycznie móc
szym stopniu negatywną lub destruktywną aniżeli
korzystać z technologiczno-medycznych ofert i jakim
22
Thomas Lemke
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
przymusom społecznym oraz instytucjonalnym oczekiwaniom podlega każdy z osobna w swym postrzeganiu
różnych opcji.
W centrum bioetyki stoi pytanie: co mamy zrobić?
Redukuje ona problemy do dających się opracować
i rozstrzygnąć alternatyw, by dać odpowiedzi na „pytania-po” [Nach-Fragen], natomiast analityka biopolityki
generuje problemy i interesuje się „pytaniami-przed”
[Vor-Fragen]. Zwiększa ona ostrość pola widzenia wszystkich historycznych i systematycznych powiązań, które
pozostają stale poza ramami bioetycznymi i alternaty-
wami za-lub-przeciw, otwiera nowe horyzonty pytań
i możliwości myślenia oraz przekracza ustalone granice,
tak między dyscyplinami, jak i w polityce. Analityka
biopolityki jest twórczą działalnością, która stawia
istotne problemy, łącząc diagnostykę współczesności
i nakierowanie na przyszłość, kwestionując rzekomo
naturalne i oczywiste schematy myślenia i działania,
i zaprasza tym samym do innego życia. W tym sensie
analityka biopolityki posiada wymiar spekulatywny
i eksperymentalny: nie jest afirmacją tego, co jest, lecz
antycypacją tego, co mogłoby być inne.
Tłum. Patryk Szostak
1 Tekst wygłoszony w ramach konferencji naukowej
„Perspektywy biopolityki” w Poznaniu 25 marca 2010 r.
3 Artykuł ten oparty jest na argumentacji, której systematyczne rozwinięcie znajduje się w mojej książce Biopolityka.
[Wyd. polskie: T. Lemke, Biopolityka, tłum. D. Tobiasz, Warszawa 2010 – przyp. red.]
4 Zob. artykuły w niedawno opublikowanym Leksykonie biopolityki [Lessico di biopolitica, red. R. Brandimarte
[i in.], Roma 2006]. DNAR – ang. Do Not Attempt Resuscitation – deklaracja podpisywana przez pacjenta, stwierdzająca, że nie można go poddać resuscytacji w momencie zatrzymania akcji serca i/lub oddechu – przyp. red.
5 Zob. F.Fehér, A. Heller, Biopolitik, Frankfurt/M.-New
York 1995; A. Heller, Has Biopolitics Changed the Concept of
the Political?: Some Further Thoughts About Biopolitics, [w:]
Biopolitics: the Politics of the Body, Race and Nature, red.
A. Heller, S. P. Riekmann, Avebury1996, s. 3-15.
6 A. Mietzsch, Die Zeitschrift für Biopolitik – ein interdisziplinäres Medien-Projekt, „Zeitschrift für Biopolitik“ 2002,
No. 1, s. 4.
7 ���������������������������������������������������
Propozycje systematyzacji dokonane z innej perspektywy można znaleźć w: V. Heins, M. Flitner, Biologische Ressourcen und »Life Politics«, [w:] Konfliktfeld Natur: biologische
Ressourcen und globale Politik, red. M. Fletner, Ch. Görg,
V. Heins, Opladen 1998, s. 13-38; H. Buchstein, K. Beier,
Biopolitik, [w:] Politische Theorie: 22 umkämpfte Begriffe zur
Einführung, red. G. Göhler, M. Iser, I. Kerner, Wiesbaden
2004, s. 29-46.
8 Krótki szkic historii omawianego pojęcia znajduje się
w: R.Esposito, Bios:biopolitica e filosofia, Torino 2004, s. 6-16.
Połączenie słowne „życia” i „polityki” jest jednak jeszcze starsze,
prawdopodobnie sięga drugiej połowy dziewiętnastego wieku.
9 Warto zauważyć, że na tym samym uniwersytecie pracował w latach pięćdziesiątych Michel Foucault [przyp. red.].
23
Analiza biopolityki
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
10 R. Kjellén, Der Staat als Lebensform, Berlin 1924,
s. 103.
11 Zob. J.von Uexküll, Staatsbiologie (Anatomie – Physiologie – Pathologie des Staates), Berlin 1920; O. Hertwig,
Der Staat als Organismus: Gedanken zur Entwicklung der
Menschheit, Jena 1922; R. Hettlage, Das Tier im Menschen
– die verspätete Suche nach biologischen Ursachen, [w:] Die
Rationalität politischer Institutionen: interdisziplinäre Perspektiven, red. G. Göhler, K. Lenk, R. Schmalz-Bruns, BadenBaden 1990, s. 59-84.
12 Do sformułowania i wypracowania swojej koncepcji społeczeństwa i państwa ruch narodowosocjalistyczny
wykorzystywał liczne źródła i czerpał zarówno ze społecznego
darwinizmu, jak i ideologii pangermańskich oraz volksistowskich. Sięgał po antropologiczne, biologiczne i medyczne
koncepcje oraz idee i oddziaływał zwrotnie na tworzenie się
teorii i przebieg pracy empirycznej w tych dyscyplinach. Ze
względu na to, że w tekstach narodowych socjalistów znajdują
się bezpośrednio obok siebie heterogeniczne teorematy,
ciężko jest mówić o jednej całościowej koncepcji biopolitycznej. Zob. P.Weingart, J. Kroll, K.Bayertz, Rasse, Blut und
Gene: Geschichte der Eugenik und Rassenhygiene in Deutschland, Frankfurt/M. 1992.
13 H.Reiter, Unsere Biopolitik und das Auslandsdeutschtum, [w:] tegoż, Das Reichsgesundheitsamt 1933-1939: sechs
Jahre nationalsozialistische Führung, Berlin 1939, s. 38.
14 L. von Kohl, Biopolitik und Geopolitik als Grundlagen einer Naturwissenschaft vom Staate, „Zeitschrift für Geopolitik“ 1933, No. 10, s. 305-310.
15 J. de Mahieu, Volk – Nation – Rasse: Grundlagen der
Biopolitik, Riesa 2003, s. 13.
16 Tamże, s. 12; zob. Nation Europa, Beiheft: Biopolitik,
Coburg 1965. Analizę biopolitycznych koncepcji Nowej Prawicy
można znaleźć w: M. Feit, Die »Neue Rechte« in der Bundesrepublik: Organisation – Ideologie – Strategie, Frankfurt/M.-New
York 1987, s. 93-120; S. Reinfeld, R. Schwarz, Biopolitische
Konzepte der Neuen Rechten, [w:] Bio-Macht, red. S. Reinfeldt,
Duisburg 1992, s. 6-26.
17 A. Somit, S. A. Peterson, Introduction: Main Currents
in Biopolitics, “International Political Science Review” 1987,
No. 2, s. 108.
18 H. Flohr, W. Tönnesmann, Die Bedeutung der Life
Sciences für die Politikwissenschaft: Selbstverständnis und
Grundlagen von Biopolitics, [w:] Politik und Biologie: Beiträge
zur Life-Sciences-Orientierung der Sozialwissenschaften, red.
H. Flohr, Berlin-Hamburg 1983, s. 18-27; A. Somit,
S. A. Peterson, Introduction..., s. 108; tychże, Review Article: Biopolitics After Three Decades – a Balance Sheet, “British Journal of Political Science” 1998, Vol. 28, s. 561-569.
19 H. Flohr, Vom Wert der biologischen Verhaltensforschung für die Politische Soziologie, [w:] Politik und Verwaltung
nach der Jahrtausendwende – Plädoyer für eine rationale Politik, red. N. Konegen, Opladen 1998, s. 23-39.
20 Th. Saretzki, Biopolitics – ein erklärungskräftiger
Ansatz für die Theorie politischer Institutionen?, [w:] Die
Rationalität..., s. 85-114; R. Hettlage, Das Tier im Menschen
– die verspätete Suche nach biologischen Ursachen, [w:] Die
Rationalität..., s. 59-84; Ch. Strube, Zwei Kulturen der Rede
von »Biopolitik«, [w:] Die List der Gene: Strategeme eines
neuen Menschen, red. B. Kleeberg, S. Metzger, W. Rapp,
W. Tilmann, Tübingen 2001, s. 205-234; W. Euchner, Politische Tiere – tierische Politik: Tradition und Wiederkehr der
Zoologisierung des Politischen als biopolitics, „Leviathan“ 2001,
Vol. 29, s. 371-410.
21 L. Meadows [i in.], Die Grenzen des Wachstums –
Bericht des Club of Rome zur Lage der Menschheit,
Stuttgart 1972.
22 H. Bruns, Vorwort des Herausgebers, [w:] Für Wahrheit und Redlichkeit im Lebensschutz und in der Biopolitik,
red. H. Gründler, Wiesbaden 1977, s. 3-4.
23 D. Gunst, Biopolitik zwischen Macht und Recht,
Mainz 1978, s. 9.
24 W. van den Daele, Soziologische Aufklärung zur
Biopolitik, [w:] Biopolitik, red. W. van den Daele, Wiesbaden 2005, s. 8; zob. również Biopolitik: die Positionen, red.
Ch. Geyer, Frankfurt/M. 2001.
25 V. Gerhardt, Was Biopolitik ist und was gegen sie
spricht, „Zeitschrift für Biopolitik“ 2002, No. 1, s. 45.
26 Tamże, s. 44.
27 Tamże, s. 45.
28 Tamże, s. 47.
29 Obszerniejsza krytyka znajduje się w: D. Thomä,
Anmerkungen zur Biopolitik: zwischen Gentechnologie und
»Kampf der Kulturen«, [w:] Genpool: Biopolitik und Körperutopien, red. T. Steiner, Wien 2002, s. 96-106.
30 Zob. J.-L. Nancy, Note sur le terme »biopolitique«,
[w:] tegoż, La création du monde ou la mondialisation,
Paris 2002, s. 137-143.
31 M. Foucault, Wola wiedzy, tłum. B. Banasiak,
K. Matuszewski, [w:] tegoż, Historia seksualności, Gdańsk
2010, s. 98.
32 Tamże.
33 M. Foucault, Geschichte der Gouvernementalität II:
die Geburt der Biopolitik, Frankfurt/M. 2004.
34 Zdaniem Foucaulta problemy biopolityki nie dadzą
się oddzielić od „ram politycznej racjonalności, w obrębie
których wystąpiły i doświadczyły swego rozkwitu. Szczególnie
nie od liberalizmu, bowiem poprzez związek z nim nabrały
24
Thomas Lemke
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
one kształtu wyzwania. Jak może ten fenomen »populacji«
z jego specyficznymi oddziaływaniami i problemami zostać
uwzględniony w systemie, który w zamyśle ma respektować
podmiot prawa oraz wolność decyzji? W czyim imieniu
wedle jakich reguł można ją prowadzić?” – tamże, s. 435.
35 Foucault używa pojęcia rządu w „bardzo szerokim
sensie”, zob. M. Foucault, Schriften. Band 4: 1980-1988,
Frankfurt/M. 2005. Odwołuje się przy tym do wielości znaczeń,
jakie pojęcie to posiadało jeszcze do osiemnastego wieku. Podczas gdy „rząd” opisuje dziś przede wszystkim formy politycznego kierowania lub prawno-administracyjną strukturę państwowych instancji, to samo pojęcie odnosiło się kiedyś do
różnych form „zarządzania ludźmi” i obejmowało zarządzanie
innymi, jak i techniki „rządzenia-samym-sobą”; zob. też
T.Lemke, Eine Kritik der politischen Vernunft: Foucaults Analyse der modernen Gouvernementalität, Hamburg-Berlin 1997.
36 M. Foucault, Słowa i rzeczy: archeologia nauk humanistycznych, tłum. T. Komendant, Gdańsk 2006.
37 Foucault jednak zainspirował raczej niż systematycznie rozwinął tę perspektywę analizy. Nie doszedł do etapu
skonkretyzowania swoich wywodów na temat związku pomiędzy biopolityką i liberalizmem, co właściwie było centralną
kwestię jego wykładu z 1979 roku (zob. M. Foucault, Die
Geburt..., s. 41-44, 116). Pozostał niestety „przy zamiarze”
– jak sam samokrytycznie przyznaje w trakcie wykładów
(tamże, s. 260).
38 B. Latour, Nigdy nie byliśmy nowocześni: studium
z antropologii symetrycznej, tłum. M. Gdula, Warszawa 2011.
39 Zob. G. Agamben, Homo sacer: suwerenna władza
i nagie życie, tłum. M. Salwa, Warszawa 2008; tegoż, Stan
wyjątkowy, tłum. M. Surma-Gawłowska, Kraków 2008;
M. Hardt, A. Negri, Imperium, tłum. A. Kołbaniuk,
S. Ślusarczyk, Warszawa 2005; tychże, Multitude: Krieg und
Demokratie im Empire, Frankfurt/M.-New York 2004.
40 D. Haraway, Die Neuerfindung der Natur: Primaten,
Cyborgs und Frauen, Frankfurt/M.-NewYork 1995; D. Fassin,
Biopolitique, [w:] Dictionnaire de la pensée medicale, red.
D. Lecourt, Paris 2004, s. 176-179; zob. też w bieżącym
numerze »Praktyki Teoretycznej«: N. Rose, Polityka życia
samego, tłum. A. Kowalczyk, M. Szlinder.
41 Zob. P. Rabinow, N. Rose, Biopower Today, “Biosocieties” 2006, No. 2, s. 195-217.
42 D. Fassin, Biopolitique..., s. 178.
43 M. Foucault, Schriften..., s. 706.
44 Zob. V. Gerhardt, Was Biopolitik ist...
45 Zob. G. Agamben, Homo sacer...
46 P. Gehring, Was ist Biomacht?: vom zweifelhaften
Mehrwert des Lebens, Frankfurt/M.-New York 2006, s. 8.
Thomas Lemke – wykładowca w Goethe
Universität we Frankfurcie nad Menem,
zajmuje się biopolityką, teorią krytyczną
społecznymi i politycznymi aspektami
technologii genetycznych oraz socjologią
wiedzy i ciała. Wybitny znawca myśli
Michela Foucaulta. Autor m.in. Eine Kritik
der politischen Vernunft – Foucaults Analyse
der modernen Gouvernementalität (1997),
Die Polizei der Gene (2006),
Biopolityka (2010).
}
25
Analiza biopolityki
}
definicja pojecia
}Nowa
„biopolityki”
Maurizio Lazzarato
1
Przemiany pracy i przejście do postfordyzmu jako
paradygmatu jej organizacji niesie też zmianę
w konceptualizacji pojęcia życia. Do życia organicznego
należy dołączyć nie tylko to, co nieorganiczne,
ale i a-organiczne. Umożliwia to przeformułowanie analizy
ekonomii opartej już nie na czasie pracy, ale na czasie życia.
Z kolei kluczem do zbadania nowych mechanizmów
dyscypliny i funkcjonalizacji życia jest pojęcie publiczności.
Ekonomia informacji przedefiniowuje relacje między
produkcją a konsumpcją, wytwarzaniem wartości
i percepcji, produkcją materialna i semiotyczną. W nowych
realiach tym co jest akumulowane przez różnorodne
maszyny i nowe technologie staje się właśnie czas życia.
Słowa kluczowe: biopolityka – czas życia – dyscyplina – postfordyzm –
praca – publiczność – Foucault – Tarde
27
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
„Życie zawiera jedynie potencjalność”
Gilles Deleuze
1. W jednym z wcześniejszych artykułów1 powiedzieliśmy, że ekonomia informacji już nie konfiskuje nam
i nie zaprzęga do roboty „czasu pracy”, ale „czas życia”.
Pójdźmy teraz jeszcze o krok dalej: spróbujmy zdefiniować samo pojęcie życia2. Foucault mawiał, że kapitalizm charakteryzuje się tym, że wprowadza techniki
władzy, które podzielił on na „dyscyplinarne” i „biopolityczne”. Przedmiotem działania tych pierwszych
był „człowiek jako ciało”, podczas gdy drugie zajmowały
się „człowiekiem jako gatunkiem”. I jedne,
i drugie przeznaczone były dla „wielości ludzi”; jednak
o ile techniki dyscyplinarne miały za zadanie przekształcić wielość w ciała, techniki biopolityczne odnoszą się „do wielości ludzi nie jako do wielości rozkładającej się na wiele ciał, lecz, przeciwnie, o tyle, o ile
tworzy ona globalną masę, której dotyczą ogólne procesy właściwe życiu, takie jak narodziny, śmierć, produkcja, choroba itd.”3. Biopolityczna technika instaluje
ciała wewnątrz całościowych procesów biologicznych.
Co nowego wprowadza do rozumienia Foucaultowskiego pojęcia życia ów charakterystyczny dla
postfordyzmu czas życia? Można na to, jak sądzę,
odpowiedzieć, że wprowadza nie tylko to, co nieorganiczne, ale także – i przede wszystkim – życie „a-organiczne”. Życie „a-organiczne” rozumiemy tu zasadniczo jako „czas i jego potencjalności”. Nie chodzi więc
o czas abstrakcyjny, czas jako miarę, ale o czas-moc,
czas jako „źródło nieustającego tworzenia nieprzewidywalnych nowości”, „to, co sprawia, że wszystko się
dzieje” – by zapożyczyć garść sformułowań Bergsona.
Pojęcie bio-polityki musi uwzględniać nie tylko
biologiczne procesy gatunku, lecz również to właśnie
życie „a-organiczne”, które wszak należy do jego podstaw, tak samo jak tkwi u podstaw tego, co żywe, czy
świata. Postmodernistyczny kapitalizm wymaga takiego
ujęcia, gdyż „potencjalność” (w rozumieniu Bergsonowskim, a nie jako cybernetyczna „wirtualność”) staje
się w nim napędową siłą kreatywności. Stajemy
w obliczu witalizmu „temporalnego”, wykraczającego
poza witalizm „organiczny” i wiążącego się z potencjalnością, a nie tylko z procesami natury biologicznej.
2. Pierwsze socjologiczne ujęcie problematyki życia
a-organicznego, czasu i jego konstytutywnej mocy,
pojawiło się wraz z koncepcją „publiczności”, jaką
posługiwało się już społeczeństwo dyscyplinarne.
Wedle Foucaulta przedmiotem działań biopolityki
jest „populacja”. Można postawić hipotezę, że ów
przedmiot biopolityki powinien obejmować obok
„populacji” także i „publiczność”. Publiczność rozumieć będziemy bardzo prosto: jako publiczność prasy,
telewizji czy sieci informatycznych4. Będziemy się
trzymać pojęcia publiczności takiego, jakim posługiwał się socjolog Gabriel Tarde („publiczność jest to
rozproszony tłum, w którym wpływ jednych umysłów
na inne odbywa się w pewnej odległości”5). Gdzieś
pod koniec dziewiętnastego i na początku dwudziestego wieku, w dobie reakcyjnej ofensywy przeciwko
„tłumom” (pojęcie tłumu wyrażało strach, jaki wśród
burżuazji budził rodzący się ruch robotniczy) pisał
on: „nie mogę zgodzić się z tak pełnym wyrazu pisarzem jak Le Bon, że czasy nasze są »epoką tłumów«.
Jest to raczej epoka publiczności, jednej lub wielu,
a to zupełnie co innego”6. Genealogia tego pojęcia
wiąże się więc bezpośrednio z koniecznością kontrolowania praktyk subwersywnych (anarchistycznych
i związkowych), które we Francji końca dziewiętnastego wieku były na porządku dziennym7.
Publiczność konstytuuje się dzięki swojej obecności w czasie – a nie w przestrzeni. Podporządkowanie przestrzeni czasowi przełożyło się na wyznaczenie bloku czasoprzestrzeni, która znajdowała swą
postać w technologiach szybkości, transmisji, skażeniach czy emisji na długie dystanse. Tak więc, o ile
struktura technik dyscyplinarnych ma charakter
przede wszystkim przestrzenny, to techniki kontroli
i konstytuowania publiczności na pierwszy plan wysuwają kwestię czasu i jego potencjalności.
3. Wyraźnie widać więc, że Foucaultowskie pojęcie
biopolityki wprowadza problem czasu jako trwania.
Rozpatrywane same w sobie zjawiska charakteryzujące
populację w istocie są
przypadkowe i nieprzewidywalne, ale na poziomie
zbiorowym ukazują stałe prawidłowości, które łatwo,
28
Maurizio Lazzarato
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
w każdym razie które można ustalić. Wreszcie są to
zjawiska, które z istoty rozwijają się w czasie, które
trzeba ujmować w pewnych, węższych lub szerszych,
ramach czasowych; są to zjawiska seryjne. W sumie
biopolityka będzie się zwracać do przypadkowych
zdarzeń, które zachodzą w populacji ujmowanej jako
trwająca w czasie8.
W koncepcji „populacji” Foucault podkreśla przede
wszystkim cechy biologiczne i aspekty wiążące się
z władzą, jednak pojęcia tego nie da się ani ustalić, ani
rozpatrywać w oderwaniu od pewnych serii o charakterze czasowym. Jedynie pojęcie „publiczności” wydaje
się w pełni nadawać znaczenie wymiarowi czasowemu,
jaki wprowadził do definicji relacji społecznych Foucault
– nawiązanie do biologicznych procesów właściwych
dla gatunku nie miałoby w tym kontekście sensu.
Wprowadzone przez biopolitykę mechanizmy „regulacji” radykalnie różnią się od mechanizmów dyscyplinarnych, za to zaskakująco przypominają mechanizmy
regulacji i produkcji publiczności.
[…] biopolityka wprowadzi mechanizmy, których
niektóre funkcje będą się bardzo różnić od funkcji
pełnionych przez mechanizmy dyscyplinarne.
W mechanizmach wprowadzonych przez biopolitykę
chodzić będzie oczywiście przede wszystkim o przewidywania, o szacunki statystyczne, o globalne
pomiary; chodzić będzie również nie tyle o zmodyfikowanie jakiegoś szczególnego elementu, nie tyle
jednostki jako jednostki, ale zasadniczo o interwencję
na poziomie ogólnych determinacji zjawisk, na poziomie tego, co w zjawiskach globalne […]. I chodzić
będzie przede wszystkim o to, by ustalić mechanizmy
regulujące, które w tej globalnej populacji z jej przypadkowym polem będą mogły ustanowić równowagę,
utrzymać średnią, wprowadzić rodzaj homeostazy,
zapewnić kompensację […]9.
Z jednej strony mamy technologie tresury, które ujednostkowiają i wyróżniają ciała jako organizmy; z drugiej
strony, technologię bezpieczeństwa umieszczającą ciała
na powrót w procesach rządzących całością. Foucault
definiował owe całościowe procesy wyłącznie w katego-
riach biologicznych. A przecież „mechanizmy biopolityczne” w takiej samej mierze przekładają się na konstytucję publiczności – także wszak wykazującej cechy
przypadkowości i nieprzewidywalności, których nie da
się ujmować ani tym bardziej regulować inaczej, niż jako
rozciągnięte w czasie serie.
Regulowanie populacji nie pozwala dłużej trzymać
się dyscyplinarnej pary „jednostka-masa”, a pojecie
publiczności umieszcza nas w jeszcze innym rejestrze.
„Indywidua stały się »dywidualne« [»dividuels«], a masy
– wzorami, danymi, rynkami albo »bankami«”10.
4. Cytat z Deleuze’a odsyła nas bezpośrednio do technik
statystycznych i sondażowych. Gabriel Tarde uważał, że
nasze społeczeństwa dążą do tego, by „wszystkie grupy
społeczne przeobrazić w publiczności”; z wielką chęcią
powołują się na statystykę, dzięki której starają się je
regulować. Zadaniem statystyki jest ujmować w postaci
serii czasowych nie tyle dane, co akty społeczne (umieranie, rodzenie się, kupowanie, sprzedaż itp.) oraz natężenia („pragnienia” i „przekonania”); w ten sposób jest
ona w stanie przedstawiać stosunki społeczne w kategoriach tendencji i zmiennych, gdyż tylko to umożliwia
uchwycenie charakteryzującej publiczność nieprzewidywalności. Wartości aktów i natężeń są nieskończenie małe,
molekularne; bywają świadome i nieświadome. Konstytuują się one w postaci „przepływów” („nurtów”, zgodnie
z literą definicji), które całkowicie wymykają się jakimkolwiek rozróżnieniom na jednostki i zbiorowości. Upowszechniają się przez naśladownictwo, skażenia
i emisję, nie mając wiele wspólnego z kontaktami fizycznymi, do jakich dochodzi w tłumie. Ze względu na swoją
naturę i ilość, akty te i natężenia nie dają się „objąć dyscypliną”. Jakąkolwiek regulację można osiągnąć tylko
w trybie probabilistycznym. Dodajmy wreszcie, że akty
te zyskują określenie w czasie i poprzez czas.
Zdaniem Tarde’a do nas należy dzisiaj wykreślenie
nie tyle społecznej „kartografii”, co raczej „krzywografii” (neologizm ten pochodzi od graficznego obrazowania za pomocą „linii krzywych”). Kartografia oferuje
statyczny obraz tego, co się zdarza; tymczasem „krzywografia” przedstawia dynamikę w czasie, tendencje.
Statystyka ma za zadanie ujmować to, co społeczne,
jako wydarzenie. 5. Pojęcie publiczności, w jeszcze więk-
29
Nowa definicja pojecia „biopolityki”
anzpraktyka
cyteroet 2/2011
Ciało”, „populacja” i „publiczność” to różne tryby dyscypliny
i regulacji. Nie wykluczają się wzajemnie ani nie są wzajemnie
sprzeczne – mogą za to łączyć się i wchodzić w różne konfiguracje
szym stopniu niż „populacji”, podważa zasadność społecznych technologii regulacji mnogości skupionych na
przestrzeni. Wszystko wskazuje na to, że podstawowym
paradygmatem odniesienia dla kontroli „publiczności”
nie może już być zamknięcie. O ile ciało można zredukować do poziomu organizmu za pomocą zamknięcia
i dyscypliny, nie da się tego zrobić z „publicznością”.
„Publiczność” to nie statyczny fakt społeczny i nie można
jej porównywać z organizmem; jest to raczej zmienność,
tendencja, stawanie się. Nie można jej „dyscyplinować”
wewnątrz zamkniętej przestrzeni, jak to jest możliwe
w przypadku „niezbyt licznych” wielości (robotnicy,
chorzy, więźniowie).
Wielość po przyjęciu postaci „publiczności” staje się
zarazem molekularna i bezpośrednio kolektywna; rozwija
się jako przepływ, zmienność, szybkość. Społeczeństwo
uciekało się do wykorzystywania miejsc zamknięcia,
starając się wyizolować to, co wymykało się z kapitalistycznego porządku produkcji. Natomiast w przypadku
publiczności ruchy mają na tyle cząsteczkowy, molekularny i kolektywny charakter, że kontrola tego rodzaju
nie jest już możliwa. Publiczność da się regulować
i kontrolować jedynie w przestrzeni otwartej; trzeba
wziąć pod kontrolę przepływy jako takie, używając do
tego konstytutywnych dla nich elementów: czasu, szybkości, „działalności zdalnej”.
Mówiąc, że publiczność stanowi socjologiczny
wymiar przyszłości, Tarde miał przebłysk geniuszu – ten
typ społecznego zgrupowania nie daje się regulować
inaczej, aniżeli w polu czasoprzestrzeni zorganizowanej
jako serie czasowe.
„Ciało”, „populacja” i „publiczność” to różne tryby
dyscypliny i regulacji. Nie wykluczają się wzajemnie
ani nie są wzajemnie sprzeczne – mogą za to łączyć się
i wchodzić w różne konfiguracje. Dyscyplina ciał
i regulowanie populacji nie zniknęły wraz z chwilą,
kiedy szczególną pozycję uzyskały tryby kontroli czasowej. Wymiar potencjalności (wciąż w rozumieniu
Bergsonowskim) przełoży się na jakościową zmianę
biopolityki. Sądzę, że „publiczność” można określić
mianem modelu – najbardziej
dynamicznego i w największym
stopniu zdeterytorializowanego
– a więc modelu, który powinien zdominować i zorganizować wszystkie inne.
Publiczność to w istocie – wydarzenie.
6. Nie wiemy, czy po włączeniu do gry problemu czasu
rozróżnienie na „społeczeństwo dyscyplinarne”
i „społeczeństwo kontroli” wystarczy do zrozumienia
przemian kapitalizmu – biorąc pod uwagę, że czas nie
jest już tylko materią/miarą pracy i towarów, ale że przenika życie w jego totalności. Jednak wydaje się, że aspekt
ten może nie wystarczyć do pełnego i właściwego zrozumienia wymiaru „spektaklu”, stąd też zaproponowana
przez Tarde’a koncepcja „publiki opiniotwórczej”
[public-opinion], którą jednak opisał zaledwie w zarysie.
Przypomnijmy, że fordyzm zdołał połączyć dyscyplinę
i kontrolę bio-czasową, dokonując „instytucjonalnej”
integracji trójcy ciało-populacja-publiczność do postaci
triady fabryka-opieka społeczna-spektakl.
W fabryce dokonuje się, pod egidą tayloryzmu,
„naukowe” utożsamienie ciała i organizmu (zredukowanie
ciała do schematów motoryczno-sensorycznych). Opieka
społeczna dzieli i rozdrabnia „populację” wedle różnych
procesów reprodukcyjnych, wprowadzając coraz to kolejne
figury ujarzmienia [assujettisement] – kontrolę i instytucjonalizację rodziny, kobiet i dzieci, zdrowia, edukacji,
starości itp. Spektakl dzieli i rozmnaża publiczność, stale
zmniejszając dystans między komunikacją a konsumpcją
i zmieniając tym samym formułę tego, co „polityczne”.
W fordyzmie ciało, populacja i publiczność to techniki
regulacji i kontroli, mające ukonstytuować wielość jako
siłę roboczą. Fabryka, osłony społeczne i spektakl stanowią z kolei urządzenia [dispositifs] nakierowane na maksymalizację sił społecznych, aby zaprząc je do produkcji.
Z bardziej ogólnego punktu widzenia można
powiedzieć z kolei, że techniki dyscyplinarne, biopolityczne i spektakularne mają na celu kontrolowanie
„czasu” (subiektywnej formy bogactwa), instytucjonalizując podział na „czas pracy” i „czas życia”. To na
bazie tego właśnie rozróżnienia fabryka może przeciwstawiać własną produktywność nieproduktywności społeczeństwa. Mechanizmy biopolityczne,
30
Maurizio Lazzarato
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
dyscyplinarne i spektakularne przechwytują twórczą
siłę czasu – „wyzwoloną” od jakichkolwiek nawiązań
mistycznych, religijnych czy przyrodniczych – stawiając czas wytwarzający wartość (czas pracy) przeciwko
„czasowi życia” (który z punktu widzenia władzy powinien produkować kontrolę i ujarzmienie). Fabryka,
osłony społeczne i „spektakl” mają więc jako instytucje za zadanie organizację, kodyfikowanie i reprodukcję tego właśnie podziału czasu.
7. Fordyzm („epoka wielkiego przemysłu”) głęboko
przeobraził formy kontroli i regulacji dotyczące publiczności. Należy tu przypomnieć choćby analizy kina
i informacji przeprowadzone przez Waltera Benjamina,
które wykorzystać można jako coś w rodzaju pasażu
pozwalającego przejść od pojęcia „publiczności” według
Tarde’a do sytuacjonistycznej koncepcji „spektaklu”.
Kino oraz – szerzej – produkcja kulturowa w okresie fordyzmu zaczęły nabierać charakteru masowego,
wpływając na radykalną przemianę trybów kolektywnej
percepcji – zwłaszcza rozróżnienie na autora i publiczność zaczęło tracić swój powszechny charakter. „Dotychczasowe rozgraniczenie nabiera charakteru okazjonalnego. Czytelnik gotów w każdej chwili zostać
piszącym”11. Technika filmowa, podobnie jak techniki
sportu, zachęca publiczność do uczestnictwa na zasadzie
„znawcy”, eksperta. Masowa publiczność, ów nowy
„ekspert”, który chce dać się poznać niczym „autor”,
przeobraża się w podmiot adekwatny zarówno, jeśli
chodzi o recepcję, jak i produkcję dzieł (filmowych).
Benjamin niezwykle trafnie powiązał przeobrażenie
publiczności w „eksperta” z przemianami pracy i zanikiem podziału na pracę intelektualną i manualną, jak
to w paradygmatyczny sposób dowartościowuje właśnie
produkcja kinowa. Ukonstytuowanie robotnika kolektywnego oraz publiczności to dwa oblicza tego samego
procesu: robotnik musi stanąć twarzą w twarz z linią
produkcyjną, a publiczność w podobny sposób skonfrontowana zostaje z taśmami – łańcuchami – następujących po sobie obrazów. I praca, i percepcja zostają
zaprogramowane zgodnie z wymogami urządzeń (dyspozytywów) mechanicznych.
Warto podkreślić w tym miejscu, że, inaczej niż
u Tarde’a, publiczność i narzędzia jej regulowania wytwarzają
nie tylko kontrolę i zabezpieczenia, ale też dążą do tego, by
stać się bezpośrednio produktywne (wytwarzać wartość, ale
też inne kolektywne formy twórczości i innowacji).
8. Analizowane przez Tarde’a i Benjamina pojęcie
publiczności wydaje się zataczać coraz szersze kręgi, zajmując zarazem centralną pozycję w analizach postfor-
Fordyzm („epoka wielkiego przemysłu”)
głęboko przeobraził formy kontroli
i regulacji dotyczące publiczności
dyzmu. Bez względu na to, czy uznamy postfordyzm za
sposób produkcji wypracowany i sterowany przez ekonomię informacji, czy za uogólnioną formę „stosunków
usługowych”, w obu przypadkach najwyraźniej potwierdzają się wnioski Tarde’a, iż „wszystkie grupy społeczne
[dążą do tego, by] przeobrazić się w publiczności”.
Formy pracy, proces ujarzmienia za pośrednictwem
opieki społecznej oraz figura konsumenta zostały przedefiniowane w świetle stosunków i metod regulacji, które
wydają się wiązać z trybami zarządzania publicznością,
a nie z dyscypliną czy biopolityką. Praca, konsumpcja
i życie zyskują postać przepływów (jak to określał Tardeo
charakterze zarazem molekularnym i kolektywnym. Coraz
większą rolę w ich opisie odgrywa ich „aspekt przypadkowości” i „nieprzewidywalność”. Stają się „fenomenami
seryjnymi”, które należy „postrzegać jako wewnętrzny
element pewnej ciągłości czasowej” i które obejmują
„liczną wielość” – jak pisał Foucault o populacji.
Jednak wraz z chwilą, gdy zaczyna stanowić
powszechną formę stosunków społecznych, „publiczność”
wchodzi w okres kryzysu. Relacja zwrotna między „percepcją a pracą” (publicznością i autorem), jaką zapowiadał
Benjamin, w ekonomii informacji staje się rzeczywistością.
Wszystkie czynniki, jakie Benjamin wymieniał
w swojej definicji „produkcji kulturowej”: kolektywne
formy percepcji, kolektywne formy twórczości, odwrócenie stosunku między autorem a publicznością, aktywna
rola widza spektaklu – stają się rzeczywiste, tyle że
w warunkach nierozróżnialności-zwrotności między pracą
a percepcją.
31
Nowa definicja pojecia „biopolityki”
anzpraktyka
cyteroet 2/2011
Różnice – między pracą manualną i intelektualną,
między autorem i publicznością, między producentem
i konsumentem, między maszynami wytwarzającymi
wartość a tymi, które wytwarzają percepcję, między
produkcją materialną i semiotyczną – zostają zdefiniowane na nowo w kategoriach produktywności w ramach
ekonomii informacji, która w ten sposób staje się modelem paradygmatycznym i realną tendencją rozwojową.
semiotyk języku, pod imperialnym panowaniem znaczącego i symbolu, deterytorializacja wprowadziła pluralizm przepływów i pozaludzkich, nieuświadamianych
form nadawania znaczeń. Ruchy te przeciwstawiły nowe
formy komunikacji i twórczości „spektaklowi”, który
krępował potencjalność „publiczności jako eksperta”
i nie pozwalał jej „aktywnie” występować. Zasadniczo
możemy powiedzieć, że ruchy te odmawiają redukowania ciała do „mechanizmu” czy „organizmu”, utożsa9. Ekonomia informacji to nowa maszyna przechwymiania reprodukcji ciał z „biologicznymi” procesami
tywania „sił i znaków”, wytwór ruchów deterytorialireprodukcji gatunku. Pragnąc prawdziwego wyzwolenia
od tych fordystowskich form
ujarzmienia, wypracowały
Tak więc kiedy mówimy, że „praca” miesza się z życiem, musimy
dyspozycje upodmiotowienia,
mimo wszystko starać się unikać produktywistycznych czy
które skupiają się na ciałach
i czasie (życia). Ale chodzi tu
witalistycznych nieporozumień: nie chodzi o podporządkowanie
o ciało rozciągające się od
jednej kategorii innej, ale o zmianę paradygmatu przekładającą
poziomu molekularnego do
wymiaru kosmicznego i o czas,
się na konieczność przedefiniowania pracy i życia
który nie ma nic wspólnego
z chronologią.
zacji (w sensie zjawisk historycznych dotyczących zbioPostfordyzm wyartykułował i rozwinął zmiany pararowości), które, wymykając się kodom i procesom
dygmatu ledwie zapowiedziane w pojęciu „spektaklu”.
ujarzmiania charakterystycznym dla fabryki, opieki
Nierozróżnialność obrazu i przedmiotu, tego, co rzeczyspołecznej i spektaklu, rozmontowywały stare warstwowiste, i tego, co wyobrażone, istoty i fenomenu, nie stawania (organizmu, języka, życia) i wyznaczały nowe
nowi już oznaki „zanikania świata” czy „końca historii”,
kolektywne dyspozycje wytwarzania podmiotowości.
ale przekłada się na koncepcję rzeczywistości, która staje
Kolektywne ruchy na rzecz deterytorializacji zaprzeczały,
się coraz bardziej sztuczna, procesualna, wirtualna. Przeniszczyły i zniekształcały historyczne formy pracy, które
pływów rozbijających strukturę pracy, życia, spektaklu
ustalały hierarchię wewnątrz społecznej całości pracy
nie da się opisać wyłącznie z punktu widzenia posiadanej
i kierowały nią, a także określały, co jest produktywne
przez nie siły deterytorializacji – przede wszystkim należy
(praca robotnika), a co nie (praca kobiet, dzieci, artyje definiować w kategorii natężeń. Deterytorializacja przestów, starców itd.). Ruchy kobiece i studenckie proteprowadzona pod koniec lat sześćdziesiątych przez owe
stowały przeciwko charakterystycznym dla państwa
ruchy (jako kolektywne zjawiska historyczne) rozmonopiekuńczego urządzeniom ujarzmiania– nastawionym
towała, niejako przy okazji, rozróżnienie na „czas pracy”
na reprodukcję siły roboczej – i przeciwstawiały im
i „czas życia”, wyzwalając czas od jego fordystowskich
roszczenia zogniskowane wokół specyfiki każdego z tych
„krystalizacji”. Wyeliminowała czas jako miarę, powołunurtów. Zwłaszcza ruch kobiecy wszedł w konflikt
jąc zarazem do życia czas jako twórczość, czas-moc, któz władzą właśnie na bazie owego „zwrotu ku sobie” i za
rego potencjalności nie miały już podlegać regulacji ani
pośrednictwem autonomicznych i niezależnych proceograniczeniom narzucanym przez podział na „czas pracy”
sów upodmiotowienia, zrywając zarazem więź podpoi „czas życia”. Kapitalizm musiał podporządkować sobie
rządkowania wytworzoną przez biopolitykę (podpoów nowy plan czasowej immanencji i przedefiniować swój
rządkowującą „reprodukcję” ekonomicznej reprodukcji
system wartościowania i wyzysku zgodnie z nową funkpracownika). W hierarchizującym i sterującym wielością
cją czasu jako mocy.
32
Maurizio Lazzarato
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Tak więc kiedy mówimy, że „praca” miesza się
z życiem, musimy mimo wszystko starać się unikać
produktywistycznych czy witalistycznych nieporozumień: nie chodzi o podporządkowanie jednej kategorii
innej, ale o zmianę paradygmatu przekładającą się na
konieczność przedefiniowania pracy i życia. Praca rozciąga się na życie i się z nim pokrywa; proces ten nie
mógłby dojść do skutku, gdyby nie głębokie przemiany
samej natury tych kategorii. „Bios” nie może już zamykać się w samych tylko „całościowych procesach biologicznych” i w taki sam sposób pracy nie da się definiować względem rozróżnienia na fabrykę i społeczeństwo,
pracę rąk i pracę intelektualną. Praca wymyka się
podejmowanym co i raz próbom określenia jej jako
mechanizmu motoryczno-sensorycznego, podobnie jak
życie wymyka się redukcjom do wymiaru biologicznego.
I nie tylko: praca i życie dążą do ustabilizowania się
w relacji zwrotnej, tyle że w zdefiniowanej na nowo
postaci uwzględniającej „potencjalności”, to znaczy
otwarcie i twórczość.
Krytyka „pracy” powinna stać się zatem również krytyką pojęcia „życia”. Odmowa sprowadzania życia do
„procesów biologicznych i reprodukcji gatunku” ma jako
zjawisko niesłychaną wagę. Genialne analizy Foucaulta
pokazały, jak ukonstytuowanie się biowładzy pozwoliło
„wpisać rasizm w sam środek mechanizmów państwowych”. Czyli – w jaki sposób nowoczesna władza oparta
na normalizacji może egzekwować prawo przodków do
życia i śmierci, skoro zarazem przyjmuje na siebie funkcje rozwoju, kontroli i reprodukowania życia.
Rozumiecie, co za tym idzie, znaczenie – chciałem
powiedzieć: witalne znaczenie rasizmu w sprawowaniu takiej władzy: jest to warunek pozwalający
korzystać z prawa do zabijania [...]. Oczywiście przez
zabijanie rozumiem nie tylko bezpośredni mord,
ale też wszystko, co może być zabójstwem pośrednim: fakt narażania na śmierć, zwiększanie ryzyka
śmierci dla niektórych albo po prostu śmierć polityczną, wykluczanie, odrzucanie itp.12
Rasizm pozwala umieścić „moje życie i śmierć innego”
w jednej relacji, która jednakże nie ma charakteru militarnego czy wojennego, a biologiczny. Nie stanowi zatem
popłuczyny po dalekiej przeszłości, tylko wytwór mechanizmów państwowych opartych na najnowocześniejszych
i postępowych metodach zarządzania życiem. Nazizm,
urzeczywistniając w sposób totalny „biologiczną ekstrapolację kwestii wroga politycznego”, nie wypływał
z ciemnego zła, które nagle zaatakowało, zarażając naród
niemiecki, ale stanowił absolutne rozwinięcie biowładzy
zbudowanej na uogólnieniu suwerennego prawa do zabijania (absolutnego zabójstwa i absolutnego samobójstwa).
Kiedy więc w okresie powojennym biopolityczność
ściśle podporządkowano reprodukcji „pracującego społeczeństwa”, regulujące ją mechanizmy państwowe
musiały nadal wytwarzać i podsycać „rasizm”. Wytwarzanie rasizmu blokują jedynie konflikty klasowe,
w ramach których, często na przekór lewicowym partiom politycznym13, podważa się biopolitykę i przeciwstawia jej procesy samorozwoju [auto-valorisation].
Jednak (wciąż w nurcie analiz Foucaultowskich) należy
podkreślić, że „socjalizm” (w rozumieniu marksistowskim – socjalizmu pracy) z konieczności wytwarza
i reprodukuje rasizm. Szczególnie prawdziwe okazuje
się to w okresach, gdy instytucje ruchu robotniczego,
instytucje państwowe i opieka społeczna współpracują
ze sobą najściślej. Mówimy tu o przypadkach tak zwanych państw „komunistycznych”, gdzie po upadku muru
berlińskiego nastąpiła eksplozja konfliktów rasowych
i etnicznych, co można interpretować w kategoriach
niczym niezmąconego wytworu biopolityki „robotniczej” pozbawionej walki klas. To samo jednak dotyczy
państw, w których do władzy doszła lewica (miedzy
innymi Francji), odtwarzająca warunki ścisłej koordynacji między pracą, życiem i państwem. Le Pen i politycy
imigracyjni nie wzięli się bowiem z „głębokiej Francji”,
ale stanowią wytwór republikańskich mechanizmów
zarządzania życiem. Jest to również przypadek Europy,
w której, kładąc akcent na reprodukcję „społeczeństwa
zatrudnienia”, wytworzono sytuację oblężenia –
z zewnątrz i od środka – przez imigrantów (spoza niej).
Demokratyczna ideologia „pracy dla wszystkich” nadaje
nową aktualność „biologicznej ekstrapolacji kwestii
wroga politycznego”.
Jest więc sprawą niezwykłej wagi, by biopolityki nie
utożsamiać z „reprodukcją gatunku” ani reprodukowaniem społeczeństwa „powszechnego zatrudnienia”.
33
Nowa definicja pojecia „biopolityki”
2‑3/2011
anzpraktyka
cyteroet 2/2011
Trzeba przedefiniować pojęcie życia, uwzględniając
w nim funkcję czasu jako mocy, to znaczy, biorąc pod
uwagę zdolność przeorientowania mechanizmów opieki
społecznej przeciwko państwu i przeciwko pracy. Kiedy
natężenia i syntez czasowych. Siły i ich wpływy „zasadniczo potwierdzają się w czasie”, w taki sam sposób, jak
zjawiska społeczne (co pokazał nam chociażby Foucaultowski koncept „populacji”). Siły i ich wpływy same
stanowią „krystalizacje czasu”,
„czasowe syntezy” wielości
wibracji, natężeń i „postrzeżeń
Maszyny elektroniczne i cyfrowe funkcjonują jak silniki, ale tym,
minimalnych”.
co akumulują i wytwarzają, nie jest już energia mechaniczna czy
Zgodnie z najgłębszymi
termodynamiczna, ale „energia” jako taka, a-organiczna
intuicjami marksizmu, czas
stanowi osnowę bytu. Chodzi
jednak o zupełnie co innego,
mówimy o życiu a-organicznym, które powinno zastąniż dokonywane przechwytywanie czasu przez ekonomię
pić koncepcję życia utożsamianego z „całościowymi
(„czas pracy”), biologię („czas życia”) czy spektakl („pusty
procesami biologicznymi”, mamy na myśli konieczność
czas nieskończonego odniesienia do aktualności i potenwynalezienia nowych dyspozycji upodmiotowienia,
cjalności”).
odpowiadających rozumieniu czasu jako mocy.
13. Ekonomia informacji i jej elektroniczne oraz
12. Praca i życie powinny być określane nie przez ekocyfrowe dyspozytywy mogą przydać się nam do empinomię i biopolitykę, ale przez nowy wymiar aktywnorycznego wyrażenia owych wewnętrznych i zewnętrzści, ujmujący w nowy sposób, wychodzący od koncepnych charakterystyk „czasu” (życia). Jeśli chodzi
cji czasu-mocy, „produkcję” i „reprodukowanie
o wewnętrzność czy raczej „wsobność”, technologie
gatunku”. Ruchy społeczne w miejsce ujarzmienia typu
elektroniczne i cyfrowe nadają spójność (reprodukując
fordystowskiego (formy pracy, opieki społecznej i spekją) nowej płaszczyźnie immanencji, na którą składają
taklu) wprowadzają „zwyczajne” dyspozycje podmiotosię natężenia, ruchy, pozaznaczeniowe przepływy i czawości, definiujące się przez pryzmat zdolności do „wpłysowości. Percepcja, pamięć i pojmowanie zaczynają
wania i ulegania wpływom” [à affecter et à être affecté].
odnosić się do tej nowej płaszczyzny immanencji wyznaDeterytorializacja pozwala rozmontować formy pracy,
czanej przez przepływy elektroniczne i cyfrowe; wszystżycia i języka, które zamykały siły społeczne w okowach
kie trzy uzyskują rzeczywisty wymiar (są reprodukoimperatywów wartościowania, promując raczej działalwane) dzięki technologiom elektronicznym i cyfrowym,
ność odwołującą się wyłącznie do „sił i znaków, ruchów
i przeobrażają się w ten sposób w różnorodne poruszei mocy, która je konstytuuje”.
nia, „stosunki między przepływami” i „syntezy czasowe”.
A zatem pojęcie „bios” należy gruntownie przedefiZ zewnętrznego punktu widzenia sieci tych samych
niować nie tylko w obszarze relacji zewnętrznych (nie
maszyn obejmują w tej chwili społeczeństwo i życie
może już być ono przeciwstawione pracy ani „spektaw ich totalności.
klowi”), ale i od wewnątrz, uwzględniając nową, chaTechnologie cyfrowe i elektroniczne organizują pod
rakterystyczną dla postfordyzmu płaszczyznę immanenwzględem materialnym relację zwrotną między jednostcji. Pracę i życie określa się za pomocą wpływów
kowym ciałem a praktykami społecznymi. Zbiorowość
(afektów) – ze względu na ich zdolność do „wpływania
w nas i zbiorowość na zewnątrz znajdują łączność dzięki
i ulegania wpływom” – biorąc pod uwagę ich moc
przenikającym je maszynom, które zarazem konstytuują
i natężenie oraz, w konsekwencji, czas. Jeżeli percepcja,
oba typy zbiorowości.
pamięć, intelekt i wola przeobrażają się, zgodnie z BergMaszyny elektroniczne i cyfrowe funkcjonują jak
sonowską intuicją, w różne „typy ruchów”, to wpływy
silniki, ale tym, co akumulują i wytwarzają, nie jest
– afekty – okazują się złożone z przepływów, zróżnicowań
już energia mechaniczna czy termodynamiczna, ale
34
Maurizio Lazzarato
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
„energia” jako taka, a-organiczna. Maszyny te krystalizują, akumulują, reprodukują i przechwytują czas
życia, a nie, jak niegdyś, sam tylko czas pracy. Zdolność
ujmowania (syntezy) tego, co molekularne i tego, co
kolektywne (cech charakteryzujących przyrodę w takim
samym stopniu, jak to, co społeczne) należy dziś do
obszaru cyfrowego, a nie, jak utrzymywał Tarde, do
statystyki14.
Cyfrowość pozwala zapisywać i reprodukować „niewielkie wibracje” i ich dynamikę w czasie, której natężenia konstytuują się jako życie, równie dobrze, jak
„akty społeczne” (mówiąc słowami Tarde’a) definiowane
już nie jako „fakty”, ale jako tendencje i zmienności –
życie konstytuuje się także w ich przedłużeniu.
14. Pojęcie życia zawarte w wyrażeniu „czas życia” nawiązuje więc przede wszystkim do zdolności wpływania
i poddawania się wpływom, którą z kolei określają czas
i potencjalność. Ekonomia informacji przechwytuje,
zabiega, reguluje i stara się negocjować ów nowy stosunek między „siłami i znakami” z jednej strony, a urządzeniami zbiorowości, organizowanymi z wykorzystaniem napędów o charakterze czasowym – z drugiej. To
w tym właśnie sensie możemy mówić o ekonomii informacji jako o „produkcji podmiotowości”.
Takie formy, jak sieć czy przepływ, uwidoczniają
zdolność rzeczonych urządzeń – dyspozytywów – do
wychwytywania i opisu nie tylko różnych rodzajów
współpracy i wytwarzania podmiotowości charakterystycznych dla nowego typu zdolności „działania”, ale
także i tych, które wykształcił fordyzm, a nawet okres
przedfordystowski – wszystkich form współpracy
i wytwarzania podmiotowości, które reprodukują się
wewnątrz danej gospodarki-świata. Podobnie jak pieniądz, wyznaczają nowe sposoby sterowania.
Ekonomia informacji umożliwia krytykę pojęcia
pracy, ponieważ obecnie siłą napędową różnych form
współpracy jest już nie czas pracy, a czas życia. Nie
chodzi już tylko o fakt, iż w pracy spotykają się funkcje kontroli mocy związanej z techniką, nauka i zasadnicze siły społeczne, ale o przemianę samej jej istoty.
U podstaw nowych form współpracy leży rozwinięta
zdolność wpływania i reagowania na wpływy. Podstawowe siły „człowiecze” (percepcja, pamięć, inteligencja, wyobraźnia, język) i ich wpływy zostały odczłowieczone – dzięki elektroniczno-cyfrowej maszynerii
podłączone bezpośrednio do kosmiczno-molekularnych przepływów i urządzeń zbiorowości. Maszyny
określiły płaszczyznę immanencji, gdzie podział na
„percepcję” i „pracę”, ciało i ducha, obiektywność
i subiektywność, traci swój wszechobowiązujący charakter, wytwarzając warunki pod nową władzę przeobrażania i twórczości.
15. Czas życia w postfordyzmie odnosi się przede
wszystkim nie do procesów biologicznych15, o których
pisał i mówił Foucault, ale do „maszyny czasu”. Czas
życia to synonim kompleksu złożonego z semiotyk, sił
i wpływów, uczestniczących w wytwarzaniu podmiotowości i świata. Odpowiada wielości „aktów społecznych” określanych mianem tendencji i zmienności.
Czas życia to także „stawanie się mniejszością”, któremu
poddana zostaje „jakakolwiek podmiotowość” definiowana nie w kategoriach totalności, ale przez pryzmat
siły swojej pojedynczości oraz zdolności metamorfozy.
I wreszcie, czas życia to definicja polityczności – już
nie nawiązującej do „biologii”, lecz do polityki „potencjalności”. W tej nowej definicji życia niebłahą rolę
odgrywają praca i wyzysk, ale także „samorozwój”
i „rewolucja”.
Tłum. Agata Czarnacka
35
Nowa definicja pojecia „biopolityki”
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
1 Oryg. M. Lazzarato, Pour une redéfinition du concept
de „Biopolitique”. Tekst dostępny na stronie: http://multitudes.
samizdat.net/Pour-une-redefinition-du-concept
2 M. Lazzarato, Le cycle de la production immatérielle,
“Futur Antérieur” 1993, No. 16, s. 111-120.
3 Kolejne punkty traktować należy jako notatki z wciąż
trwającej pracy.
4 M. Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa: wykłady
w Collège de France, 1976, tłum. M. Kowalska, Warszawa 1998,
s. 240.
5 W rzeczywistości media te – jak zobaczymy – stawiają
pod znakiem zapytania pojęcie publiczności.
6 G.Tarde, L’opinion de la foule, Paris 1901, s. VI. �����
(Tłumaczenie polskie: G.Tarde, Opinia i tłum, tłum. K. Skrzyńska,
Warszawa 1904. Wszystkie cytaty w moim własnym przekładzie [przyp. tłumacza].)
7 Tamże, s. 11.
8����������������������������������������������������
���������������������������������������������������
Istnieje jednak oczywista różnica między taką definicją „publiczności” a definicją Habermasowską, zogniskowaną wokół koncepcji „mieszczańskiej sfery publicznej”.
9 M. Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa..., s. 243.
10 Tamże.
11 G. Deleuze, Negocjacje: 1972-1990, tłum. M. Herer,
Wrocław 2007, s. 186.
12 W. Benjamin, Dzieło sztuki w dobie technicznej reprodukcji, tłum. J. Sikorski, [w:] tegoż, Twórca jako wytwórca,
red. H. Orłowski, Poznań 1975, s. 83.
13 M. Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa..., s. 253.
14 Wielki ekonomista Michał Kalecki wykazał, w jaki
sposób nazizm eksperymentował z wczesną polityką państwa
opiekuńczego i „keynesowskim” zarządzaniem długiem
publicznym.
15 Podstawowe rozeznanie w tej tematyce zdobyłem
dzięki tomowi Videofilosofia: la percezione del tempo nel post-fordismo, Roma 1997.
Maurizio Lazzarato – filozof i socjolog,
współzałożyciel czasopisma Multitudes,
znawca Gabriela Tarda, badacz kapitalizmu
kognitywnego, pracy niematerialnej,
biopolityki oraz współczesnych form życia.
Wywodzi się z włoskiego ruchu marksizmu
autonomistycznego. Wykłada m.in.
w Collège international de philosophie
w Paryżu. Autor m.in. Lavoro immateriale.
Forme di vita e produzione di soggettività
(1997), La politica dell’evento (2004), Le
gouvernement des inégalités: critique de
l’insécurité néolibérale (2008).
}
36
Maurizio Lazzarato
wladza nad z. yciem
⁄
}
} Biopolityka indywidualna
Szymon Wróbel
a biopolityka państwowa
Jeśli odrzucimy ideę chronologicznego następstwa systemów
liberalno-demokratycznych i totalitarnych na rzecz wizji
genealogicznej, szybko zauważymy, że prawdziwa cezura,
strukturalny podział, nie przebiega pionowo między
totalitaryzmem a demokracją liberalną, lecz poziomo
między demokracją i komunizmem (jako paroksyzmem
demokratycznego egalitaryzmu) z jednej strony a, z drugiej,
biopolityką, na którą składają się dwie antytetyczne, lecz
powiązane z sobą formy: nazizm i liberalizm, biopolityka
państwowa i biopolityka indywidualna. Jeśli dla nazizmu
człowiek jest własnym ciałem, dla liberalizmu, począwszy od
Locke’a, człowiek posiada własne ciało, a zatem może go
używać, zmieniać je, a nawet wymieniać na inne dobra.
W tym sensie nazizm w swoich podstawowych kategoriach
odwraca perspektywę liberalną, przyznając posiadanie ciała
nie jednostce, lecz państwu, pozostając jednak w granicach
tego samego biopolitycznego leksykonu. Twierdzę, że
biopolityczny charakter liberalizmu odróżnia go właśnie od
demokracji i komunizmu. Esej podejmuje analizę powyższej
opozycji tak w wymiarze wertykalnym – liberalizm/nazizm,
demokracja/komunizm, jak i horyzontalnym – liberalizm/
demokracja, komunizm/nazizm, w celu uzyskania lepszego
wglądu w korzenie systemów totalitarnych oraz
zdiagnozowania liberalnych źródeł współczesnych reżymów
biopolitycznych.
Słowa kluczowe: biopolityka – liberalizm – neoliberalizm – totalitaryzm
– demokracja – państwo
39
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
I
Wydaje się, że choć teorie totalitaryzmu były już szeroko
obecne przed wybuchem II wojny światowej, najszerzej
dyskutowano je w początkach lat pięćdziesiątych. Ton
i język dyskusji nadały trzy fundamentalne książki
poświęcone tej problematyce. Chodzi oczywiście o trylogię Hannah Arendt Korzenie totalitaryzmu napisaną
w roku 19491, dzieło niemieckiego konstytucjonalisty
Carla J. Friedricha z 1954 roku zatytułowane The Unique Character of Totalitarian Society2 oraz książkę Jacoba
L. Talmona z 1952 roku The Origins of Totalitarian
Democracy3. Skonstruowane w ich dziełach pojęcie totalitaryzmu zyskało niemały oddźwięk. Powstały mnogie
teksty poświęcone tej problematyce. Wszelako od mniej
więcej trzydziestu lat kategoria „totalitaryzmu” jest coraz
mocniej krytykowana i coraz rzadziej stosowana. Z pewnością początkowo opis i krytyka totalitaryzmu dawały
wsparcie moralne ideom demokratyczno-liberalnym,
legitymizującym zachodnie systemy polityczne oraz
ruchy antytotalitarne. Demokracja liberalna z jej instytucjami, praktyką, kulturą polityczną oraz wizją państwa
prawa były traktowane jako podstawowe i w istocie
jedyne antidotum na zło epoki, na całościowe ideologie,
prześladowania i masowy terror4.
Myśl powojenna istniała zatem przez odniesienie do
zła radykalnego, które reprezentowały reżymy Stalina
i Hitlera, Mao i Pol Pota. Wszelkie odejście od wiary
liberalnej, kokietowanie ustrojów despotycznych czy
pewien autorytaryzm władzy były zatem postrzegane
jako wstęp i zaproszenie do władzy nieludzkiej. W ten
sposób krytyków zachodnich ustrojów, postawy w teorii
i w praktyce negujące czy kwestionujące święte zasady
kultury zachodniej (kompromis, tolerancję, negatywny
stosunek do nacjonalizmu, etc.), niezależnie od intencji,
zaliczano do krypto-faszystów czy kryptokomunistów.
Chcę przez to powiedzieć, że kategoria totalitaryzmu
ma wymiar polityczny i była podstawą tak zwanej zimnowojennej ideologii. Bardziej służyła mobilizacji politycznej, budowaniu ostrych podziałów niż opisowi
rzeczywistości. Uszlachetniała sprzeciw i bunt przeciw
reżymom komunistycznym i nazistowskim, a zarazem
dodatkowo, bo moralnie, a nie tylko politycznie, uprawomocniała ustroje nie-totalitarne.
Krytycy teorii totalitarnych (jak choćby Herbert
Marcuse) podawali właśnie w wątpliwość jakość demokracji zachodniej, wskazując na te jej właściwości, które
upodobniały ją do systemów zniewolonych. Krytyka
miała sugerować, że demokracje zachodnie w pośredni
sposób kontrolują swoich obywateli ograniczając radykalnie ich możliwości wyboru i czyniąc proces wyborczy
fikcją, reklamową grą, maską realnej dominacji. Tego
rodzaju krytyczne opinie miały skłonić czytelników
i opinię publiczną, a przede wszystkim badaczy, po
pierwsze, do krytycznego przeanalizowania fundamentalnych kategorii politycznych, choćby wizji społeczeństwa otwartego i zamkniętego (wedle definicji Poppera),
demokracji liberalnej versus demokracji totalitarnej itd.,
a po drugie, do uważnego i demaskacyjnego odczytania
praktyki politycznej demokracji zachodnich.
Mimo tych krytyk, demokracja liberalna uzyskała
właściwości swoistego rodzaju wszechustroju, który
wydawał się być jedyną możliwą i jedyną uzasadnioną
kulturową odpowiedzią na roszczenia i pokusy totalitarne. Mniej już zastanawiano się nad tym, co myśl
klasyczna czyniła swoim pilnym przedmiotem analiz,
jak demokracje ulegają zepsuciu i w sposób niemal
płynny przeistaczają się w nic innego, jak tylko tyranie5.
Kult demokracji zrodzony w cieniu totalizmu sprawiał,
że w filozofii politycznej zapanował swoistego rodzaju
monizm w pluralistycznym przebraniu oraz całkowita
niezdolność do diagnozy nowych wcieleń reżymów
autorytarnych.
II
Dziś jednak, tj. w czasach gdy zimnowojenne klimaty
rozproszyły się, w twierdzeniu, że demokracje liberalne
wykazują pokrewieństwo do systemów totalitarnych, nie
ma już nic bluźnierczego. Tym bardziej nie razi już twierdzenie, że liberalne demokracje obracają się
w totalitaryzm lub stanowią dla niego atrakcyjną glebę,
z której mógłby wyrastać. Myśl Fryderyka Nietzschego,
Michela Foucaulta, Giorgio Agambena, czy Roberta
Esposita nastroiła nas już wystarczająco mocno, aby odrzucić ideę chronologicznego następstwa systemów liberalno-demokratycznych i totalitarnych na rzecz wizji genealo-
40
Szymon Wróbel
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
narodziny liberalizmu rozumianego jako pewnego
gicznej. W obrębie tej drugiej prawdziwa cezura nie
rodzaju ideologiczne zaplecze kapitalistycznego systemu
przebiega między totalitaryzmem a demokracją liberalną,
dystrybucji dóbr. Punkt wyjścia oraz punkt dojścia tej
lecz poziomo między demokracją i komunizmem z jednej
serii wykładów stanowi dla Foucaulta zarys klasycznej
strony a, z drugiej, biopolityką, na którą składają się dwie
liberalnej sztuki rządzenia dyskutowanej w dziełach
antytetyczne, lecz powiązane z sobą formy: nazizm i liberalizm, lub biopolityka państwowa
i biopolityka indywidualna. Roberto
Esposito powiada przecież explicite,
Ordoliberałowie twierdzą, że państwo oraz rynek ekonomiczny
że jeśli dla nazizmu człowiek jest
nie tyle wzajemnie sobie przeszkadzają lub ze sobą rywalizują,
własnym ciałem, to dla liberalizmu,
lecz raczej wzajemnie się warunkują i siebie wymagają
począwszy od Locke’a, człowiek
posiada własne ciało, a zatem może
go używać, zmieniać je, a nawet
Adama Smitha, Davida Hume’a oraz Adama Ferguwymieniać na inne dobra. W tym sensie nazizm w swosona. W kluczowych wykładach Foucault kieruje jedich podstawowych kategoriach odwraca perspektywę
nak ostrze swych analiz na zrozumienie zasad rządoliberalną, przyznając posiadanie ciała nie jednostce, lecz
myślności 10 w dwóch szkołach neoliberalnych:
państwu, pozostając jednak w granicach tego samego
6
powojennym niemieckim liberalizmie oraz liberalizmie
biopolitycznego leksykonu .
Szkoły Chicagowskiej. Ta pierwsza szkoła to tzw. Szkoła
W tej lekkości łączenia liberalizmu z nazizmem
Fryburska powiązana z czasopismem „Ordo”. Wśród
i komunizmu z demokracją jest tyle samo intelektualnajbardziej prominentnych przedstawicieli tej szkoły
nej lekkomyślności, co i myślowej dwuznaczności.
znaleźli się między innymi Wilhelm Röpke, Walter
Niegdysiejszy opór wobec kontaminacji liberalizmu
Eucken, Franz Böhm, Alexander Rüstow. Wymienieni
i totalitaryzmu (w dowolnej postaci) jakoś dziwnie
ordoliberałowie odgrywali istotną rolę w kształtowaniu
kontrastuje ze współczesnym przyzwoleniem na diagnozę
społecznego rynku ekonomicznego oraz w wyznaczatego rodzaju pokrewieństwa. Z pewnością nie możemy
niu zasad polityki ekonomicznej powojennych Niemiec
już dziś powiedzieć, tak jak niegdyś powiedział Claude
Zachodnich. Alfred Müller-Armack stworzył hasło:
Lefort, że dwudziestowieczna myśl polityczna dokonuje
7
„wolna, czyli społeczna gospodarka rynkowa” [freie
się pod szyldem odmowy przemyślenia totalitaryzmu ,
oder soziale Marktwirtschaft], przy czym słowo „spoale w mocy pozostaje pytanie: czy zrównanie systemów
łeczna” mówiło o tym, że sam wolny rynek uwzględnia
totalitarnych ze współczesnymi reżymami biopolityczlosy słabszych partnerów, bo „im bardziej wolna jest
nymi pozwala nam rzeczywiście lepiej rozumieć biologospodarka, tym bardziej jest społeczna, jako że daje
giczne stawki zaprogramowane przez myślicieli liberaltym większy i sprawiedliwiej dzielony efekt ekononych oraz polityczne równania uprawiane przez
miczny i socjalny”11.
polityków nazistowskich? Być może by sensownie
Teoretycznym zapleczem ordoliberałów jest ich przeodpowiedzieć na to pytanie, należałoby wykonać ruch
konanie
o antynaturalistycznej naturze rynku oraz zasapodobny do tego, który wykonał Michel Foucault
dzie
rywalizacji.
W przedstawionym przez nich schemaw serii wykładów poświęconych narodzinom biopoli8
cie
teoretycznym
rynek nie wytwarza automatycznie
tyki . Poświęćmy tym wykładom chwilę naszego zain9
naturalnej
ekonomicznej
rzeczywistości z wewnętrznymi
teresowania i uwagi .
prawidłowościami,
z
którymi
każdy rząd musi się liczyć,
Tytuł wykładów, a obecnie książki Foucaulta, jest
i
których
realność
musi
uszanować.
Zdaniem ordolibemocno mylący. Rzecz bowiem nie dotyczy tego, co
rałów
rynek
jest
tworzony
i
utrzymywany
przy życiu
było podstawą rozważań Foucaulta w Woli wiedzy, tzn.
przez
serię
politycznych
interwencji.
Podobnie
rywalioszacowania populacyjnych warunków nowych techzacja
rynkowa
nie
jest
traktowana
przez
ordoliberałów
nologii władzy; właściwym tematem dociekań są tutaj
41
Biopolityka indywidualna a biopolityka pa ństwowa
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
kańscy ekonomiści krytykowali wszelkie formy interwencjonizmu państwowego, niekontrolowany rozrost
biurokracji i jej aparatu oraz wszelkich instytucji, które
mogłyby zagrażać w jakikolwiek sposób wolności,
decyzyjności i racjonalności indywidualnej. Dla ordoliberałów punktem wyjścia była idea społecznego
rynku ekonomicznego, a zatem rynku, który nieustannie był wzmacniany i wspierany regulacjami polityczno-prawnymi oraz działaniami społecznymi mającymi w zamierzeniu rozwinąć instytucje opiekuńcze,
np. opiekę społeczną dla bezdomnych i bezrobotnych
oraz powszechną służbę zdrowia. Zatem dla ordoliberałów miarą pozwalającą ocenić rynek było społeczeństwo
i jego dobrostan. Państwo
Dla ordoliberałów punktem wyjścia była idea społecznego
monitorowało całe pole gry
rynku ekonomicznego, a zatem rynku, który nieustannie był
tego, co zostało nazwane Wirtwzmacniany i wspierany regulacjami polityczno-prawnymi oraz
schaftsordnung. Ekonomia
w tym ujęciu to ekonomia
działaniami społecznymi mającymi w zamierzeniu rozwinąć
zarządzania biologicznymi
instytucje opiekuńcze
i technicznymi aspektami
zbiorowego życia, jest to
zatem biopolityka państwowa. W myśleniu przedstaprawno-ekonomiczno-instytucjonalnych uregulowań.
wicieli szkoły z Chicago te relacje między społeczeńKapitalizm z tej perspektywy, jest formacją historyczną,
stwem a rynkiem odwracają się. Ale w jaki sposób?
w której procesy ekonomiczne oraz instytucjonalne ramy
Otóż mówiąc najzwięźlej, kategorie ekonomiczne,
jego funkcjonowania są ze sobą ściśle powiązane i uwaw szczególności schematy ekonomiczne na temat podejrunkowane. (3) Dla ordoliberałów nie ma czegoś takiego
mowania decyzji, stają się schematami myślowymi, które
jak „czysty kapitalizm”, ponieważ nie ma czegoś takiego,
pozwalają oceniać w zasadzie wszelkiego rodzaju decyzje
jak logika kapitału. To, co nazywamy kapitalizmem, nie
i wszelkiego rodzaju działania. Podczas gdy ordoliberajest produktem ekonomicznego procesu i nie może być
łowie w Niemczech posłużyli się pojęciem zarządzania
wyprowadzane z samej logiki kapitału. Ordoliberałowie
społeczeństwem w imię regulacji ekonomii, neoliberałozastępują pojęcie ekonomii jako domeny autonomicznych
wie z Ameryki zmierzali do przedefiniowania sfery spopraw przez pojęcie porządku ekonomicznego [Wirtschałecznej jako czegoś, co podlega ocenie gry ekonomicznej.
ftsordnung], rozumianego jako obiekt społecznych interInnymi słowy, model racjonalno-celowych działań ekowencji i politycznych regulacji.
nomicznych posłużył tu jako zasada dla uzasadnienia
Skonfrontujmy teraz, za Foucaultem, wizję
i limitowania działań rządu, które zostały przez neolibeporządku liberalnego sformułowaną przez ordoliberałów z Chicago potraktowane jako rodzaj przedsięwzięrałów z wizją neoliberalną powołaną do życia przez
cia ekonomicznego zmierzającego do optymalizacji
teoretyków Szkoły Chicagowskiej. Głównymi jej
i uniwersalizacji rywalizacji ekonomicznej między jedprzedstawicielami byli tacy prominentni ekonomiści
nostkami, grupami i instytucjami. Z tego punktu widzedwudziestego wieku jak Milton Friedman, George
nia ekonomia nie stanowi już osobnej domeny, obok
Stigler, Harry Markowitz, Merton Miller czy Robert
innych, ze swoją własną racjonalnością, prawami i instruLucas. Już przy pierwszej lekturze widoczna jest przementami. Przeciwnie, dziedzina podległa ekonomii
paść pomiędzy tymi dwoma liberalizmami. Ameryjako fakt naturalny, będący częścią autonomicznej
domeny ekonomicznej, przeciwnie, wymaga on serii
regulacji prawnych. W rezultacie ordoliberałowie twierdzą, że państwo oraz rynek ekonomiczny nie tyle wzajemnie sobie przeszkadzają lub ze sobą rywalizują, lecz
raczej wzajemnie się warunkują i siebie wymagają.
Foucault podkreśla trzy istotne funkcje strategiczne
takiej antynaturalistycznej postawy teoretycznej. (1) Antynaturalizm ordoliberałów oznacza nade wszystko, że
oddzielenie od siebie bazy ekonomicznej i polityczno-prawnej nadbudowy jest nieuprawnione. (2) Z perspektywy ordoliberałów historia kapitalizmu jest historią jego
42
Szymon Wróbel
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
obejmuje całokształt ludzkich działań, o tyle przynajmniej,
o ile dadzą się one scharakteryzować w oparciu o alokację
ograniczonych zasobów niezbędnych dla realizacji zamierzonych, możliwych celów.
Punktem wyjścia neoliberałów było zatem pytanie,
jakie powody decydują o tym, że jednostka swoje ograniczone zasoby materiałowe poświęca na realizację tych,
a nie innych celów? Celem badań nie było zatem wydobycie i rekonstrukcja logiki i mechanizmów działania
instytucji, ile raczej analiza form ludzkiego działania
zarządzana przez specyficzną, ale jednak wszechobecną,
tj. ekonomiczną racjonalność. Podczas gdy klasycy liberalizmu chcieli zawęzić obowiązki państwa do limitowania procesów rynkowych, w neoliberalnej wizji teoretyków z Chicago rynek nie stanowi już sfery, która
wymaga stałego monitorowania, ale stanowi zasadę
oceny działania rządu, rodzaj – jak powiada Foucault
– „permanentnego ekonomicznego trybunału” weryfikującego racjonalność samego rządu i zasad rządzenia.
Foucault w celu udokumentowania swojej tezy odwołuje
się do dwóch prostych egzemplifikacji – teorii ludzkiego
kapitału (ludzkich zasobów) oraz analizy przestępczości.
Teoria zasobów ludzkich swój początek znajduje
w krytyce sposobu traktowania problemu pracy
w ramach tradycyjnych teorii ekonomicznych. Klasyczna
ekonomia polityczna twierdzi, że produkcja dóbr uzależniona jest od trzech czynników: realnego stanu posiadania, kapitału oraz pracy. Jednak w liberalnych teoriach
tylko rzeczywista własność oraz kapitał były dyskutowane jako realne zmienne podczas, gdy praca była traktowana jako pasywny warunek produkcji, który nie
wymaga rozbudowanej refleksji. Szkoła z Chicago zmienia ten sposób myślenia. Mówiąc nieco przewrotnie,
neoliberałowie z Chicago podzielają w tym miejscu
Marksowską krytykę ekonomi politycznej i próbę wydobycia pracy z zapomnienia, bez, co oczywiste, wskazywania na Marksa jako wartościowy punkt odniesienia.
Podczas gdy Marks zauważył, że podział na pracę abstrakcyjną i konkretną jest wynikiem historycznego
procesu rozwoju społeczeństwa kapitalistycznego, dla
neoliberałów ten podział jest raczej ubocznym produktem samej teorii ekonomicznej.
Klasyczna ekonomia polityczna była niezdolna do
wprowadzenia w obręb swoich analiz specyficznych
aspektów oraz jakościowych cech pracy, albowiem
uznała, że proces ekonomiczny winien być ograniczony
do analizy produkcji, wymiany i konsumpcji w terminach, które wyjaśniają strukturę społeczną. Zdaniem
neoliberałów dominacja pracy abstrakcyjnej nie jest
konsekwencją kapitalistycznego sposobu produkcji, ale
efektem ubocznym niezdolności ekonomii klasycznej
do dostarczenia konkretnego wyjaśnienia samego procesu pracy. Takiej konkretnej analizy procesu pracy ma
właśnie dostarczyć teoria ludzkich zasobów. Punktem
wyjścia tej teorii jest pytanie: w jaki sposób ludzie wykonują pracę używając zasobów, które mają do dyspozycji?
Przy czym kluczowe jest tu wyrażenie „zasoby”, albowiem rozumiane jest ono bardzo szeroko. Ludzki kapitał (zasoby ludzkie) składa się zasadniczo z dwóch komponentów: (1) wrodzonych genetycznych predyspozycji
determinujących cechy fizyczne i psychiczne organizmu;
(2) całości umiejętności, które są rezultatem długoterminowego inwestowania i kształtowania ciała, a zatem
jego odżywiania, edukowania, dyscyplinowania, a także
oswajania z afektami. Ekonomia w tym ujęciu to ekonomia zarządzania biologicznymi i technicznymi aspektami własnego jednostkowego życia, jest to zatem biopolityka indywidualna. W tej indywidualistycznej
perspektywie biopolitycznej pracownicy nie są już
traktowani jako ofiary kapitalistycznego wyzysku, ale
autonomiczne byty obdarzone pełną odpowiedzialnością
za swoje decyzje inwestycyjne i proces rozwoju.
Uznanie kategorii ekonomicznych za pojęcia prymarne jest także widoczne w sposobie traktowania przez
teoretyków Szkoły Chicagowskiej przestępczości kryminalnej oraz funkcji systemu penalnego. Neoliberalna
wizja racjonalności nakazuje nade wszystko zerwać
z ideą homo criminalis charakterystyczną dla dziewiętnastego stulecia. W ocenie neoliberałów przestępca nie
jest osobą psychicznie lub biologicznie ułomną. Przestępca jest osobą racjonalną. Zadaniem systemu penalnego jest zatem wytwarzanie sytuacji prawnej, w której
pewne działania staną się mniej opłacalne od innych.
Nie ma natomiast sensu rehabilitacja przestępców, traktowanie ich jako chorych i skazywanie ich na izolację
oraz terapię behawioralną.
Foucault wyprowadza stąd wniosek, że neoliberalny
program społeczny nie zmierza wcale do wygenerowania
43
Biopolityka indywidualna a biopolityka pa ństwowa
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
społeczeństwa dyscyplinującego lub normalizującego,
ale w zamian promuje ideę społeczeństwa, które optymalizuje konformistyczne i nonkonformistyczne dyspozycje behawioralne. Nie ma potrzeby wymuszania na
ludziach bezwzględnego konformizmu i uległości, czymś
ekonomicznie korzystniejszym jest zachęcanie ludzi do
życia, w którym element nonkonformizmu (przestępczości) jest stale obecny.
Porównując klasyczny liberalizm z neoliberalizmem
amerykańskim, Foucault zwraca uwagę na dwie sprawy.
Po pierwsze, redefinicji uległa relacja pomiędzy państwem i sferą ekonomii. Państwo nie jest już wzorcem
i gwarantem racjonalności, tak jak to było w myśli (niemieckich) klasyków. Podlega ono tutaj regulacji i ocenie
ze względu na spełnianie lub niespełnianie ekonomicznych zasad racjonalności. To raczej państwo jest kontrolowane przez rynek i podlega ocenie zgodnie z jego
regułami, niż samo ten rynek kontroluje. Po drugie,
neoliberalna postawa lansuje ideę ludzkich działań, które
nie są już ekspresją naszej wewnętrznej ludzkiej natury,
ale wzorcem wszelkich decyzji rynkowych, wzorcem
racjonalności, w ramach której mechanizmy rynkowe
stosuje się w każdej domenie życia, niezależnie, czy jest
to decyzja matrymonialna, prokreacyjna, konsumencka,
czy jest to gospodarowanie zasobami rodzinnymi,
wychowanie dzieci, czy wreszcie – życie zawodowe
i edukacja.
W wersji klasycznej wolność jednostki była technicznym warunkiem racjonalności rządu, a rząd nie
mógł ograniczać tej wolności, jeśli nie chciał doprowadzić do swojej własnej inflacji. Dla neoliberałów punktem odniesienia nie jest już jakaś uniwersalna natura
ludzka, która domaga się nieskrępowanego środowiska
działania, ale sztucznie i okazjonalnie generowane formy
zachowania. Neoliberałowie nie tyle operują pojęciem
naturalnej wolności ludzkiej, którą wszyscy mają obowiązek uszanować, ale raczej operują pojęciem wolności wyboru, która może być większa lub mniejsza
w różnych sytuacjach decyzyjnych.
Podsumowując dwie wizje polityki neoliberalnej –
szkoły ordoliberałów z Fryburga oraz szkoły neoliberałów z Chicago, powiedziałbym, że w jednej i drugiej
szkole mamy do czynienia z pewnego rodzaju totalizującym projektowaniem. W szkole z Fryburga państwo
prawa niczym Hobbesowski Lewiatan staje się oprogramowaniem całej maszynerii gospodarczej i jedynym
miernikiem jej skuteczności; w szkole z Chicago natomiast racjonalne używanie zasobów ludzkich, począwszy od zasobów genetycznych, skończywszy na zasobach
kulturowych i technicznych, jest traktowane jako rodzaj
inwestycji ocenianej zgodnie z zasadami racjonalności
wyboru w sytuacji ryzyka. Niezależnie jednak od tego,
czy to państwo formatuje jednostkę (tak jak w Szkole
z Fryburga), czy też jednostka formatuje państwo (tak
jak u teoretyków z Chicago), niezależnie zatem czy
mamy do czynienia z polityką indywidualną czy państwową, w jednym i drugim wariancie tak samo zostaje
ustanowiona stawka gier politycznych. Jest nią kreacja
życia społecznego, obejmująca wszystkie istotne dla
przetrwania zbiorowości porządki życia – ekonomiczny,
kulturowy i polityczny.
III
Jaki wniosek chciałbym wyprowadzić z dotychczasowych
rozważań dla potrzeby lepszego zrozumienia pojęcia
biopolityki? Jaki morał winniśmy wyprowadzić z tych
wykładów Foucaulta na temat narodzin biopolityki,
które de facto są wykładami na temat dwóch dopełniających się sposobów myślenia o neoliberalizmie? Wreszcie, na ile rozważania te pozwalają nam lepiej poczuć
relacje/podziały między tym, co nazwałem biopolityką
indywidualną i biopolityką państwową? I czy relacje te
mówią nam coś ważnego na temat wyjściowej dychotomii, która niepokoi nasze myślenie i nasze sumienie
– dychotomii liberalizm-totalitaryzm?
Aby sformułować zarys odpowiedzi na to pytanie,
odwołajmy się tym razem do logiki konkretu. Michael
Hardt i Antonio Negri, analizując obecność życia na
rynku, przywołują kilka interesujących przykładów,
które mogłyby być pomocne i niezwykle instruktywne
dla naszych celów14. Omówmy tylko dwa z nich. Pierwszy to przypadek pacjenta hospitalizowanego z powodu
białaczki przez szpital Uniwersytetu Kalifornijskiego.
W wyniku intensywnych badań rozpoznano, że krew
pacjenta obdarzona jest specjalnymi własnościami leczniczymi. W rezultacie dalszych ekspertyz szpital zgłosił
44
Szymon Wróbel
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Wchodzimy w epokę, w której biopolityka indywidualna
i biopolityka państwowa nie tylko nie konkurują ze sobą na
rynku idei politycznych, ale zwyczajnie w świecie twórczo się
uzupełniają i ze sobą współpracują
odkrycie tzw. T-komórek odzyskanych z krwi pacjenta. Potencjalna
wartość rynkowa tego produktu
została oszacowana na 3 biliardy dolarów. Pacjent zorientowawszy się, że
jest posiadaczem fortuny lub de facto jest fortuną, chciał
uzyskać prawo własności do tych komórek. Sąd jednak
odmówił, motywując decyzję dobrem ogólnoludzkim,
do którego nie ma wyłączności ów pacjent rozumiany
jako pojedyncza osoba. Przypomnijmy jedynie, że to
dobro ogólnoludzkie to nic innego jak jego ciało, a ściślej komórki jego krwi.
A teraz odwołajmy się do innego przykładu. Laboratorium Uniwersytetu Harvarda wyprodukowało mysz
poprzez przeszczepienie genu produkującego raka do
zwykłej myszy, w rezultacie czego powstało stworzenie
o nazwie OncoMouse15. Ta zmodyfikowana mysz okazała
się niezwykle przydatna do badań nad nowotworem we
wszystkich klinikach onkologicznych na całym świecie.
Laboratorium sprzedawało kolejne egzemplarze tej
myszy innym laboratoriom, ale przez długi czas nie
miało wyłączności na gatunek OncoMouse. Dopiero
w 1980 roku Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych
podjął spektakularną decyzję, przyznając laboratorium
patent nie tylko na produkcję myszy i jej sprzedaż, ale
i na sam gatunek. Do jakiego wniosku uprawniają nas
tego typu przykłady?
No cóż, to Hanna Arendt na długo przed Hardtem
i Negrim zauważyła, że nowożytne pojęcie własności
związane zostało z człowiekiem i jego ciałem. Tylko ten,
kto posiada ciało i jest bezspornie właścicielem siły tego
ciała, może stać się źródłem własności16. W największym
skrócie: dla Johna Locke’a praca jest źródłem wszelkiej
własności; dla Adama Smitha praca przeistacza się
w źródło bogactwa; dla Karola Marksa praca staje się
źródłem wszelkiej produktywności i wyrazem prawdziwego człowieczeństwa; dla ordoliberałów praca jest już
uwikłana w reguły prawne przenikające całą społeczną
działalność w przestrzeni porządku ekonomicznego
[Wirtschaftsordnung]; wreszcie dla neoliberałów z Chicago praca jest racjonalną inwestycją w obrębie ludzkich
zasobów fizycznych i intelektualnych, praca jest zatem
abstrakcyjną działalnością intelektualną służącą maksymalizacji zysków w oparciu o posiadany kapitał. Czy
może więc dziwić, że biopolityka indywidualna pozwala
nam być ciałem, którego podstawowy obowiązek sprowadza się do konieczności zagospodarowania dla bardziej
wydajnego życia swoich zasobów genetycznych, energetycznych i intelektualnych; a biopolityka państwowa
pozwala nam wpisać to ciało w projekt państwa i uznać
państwo za właściwego zarządcę tego ciała i jego dóbr?
To również Arendt w swoich analizach totalitaryzmu niebezpiecznie zbliżyła jego charakterystykę do
imperializmu. Myśląc o totalitaryzmie w kategoriach
organizacji masowej samotności i myśląc o władzy
opartej na neutralnych politycznie masach, autorka
Korzeni totalitaryzmu zawiesiła różnicę między totalitaryzmem a systemem monopartyjnym. Z jedną zaledwie dostrzeżoną przez nią różnicą: system monopartyjny zmierza do zespolenia państwa i partii, a zatem
do stworzenia rządów osobistych wskazanego przywódcy, podczas gdy system totalitarny używa jedynie
państwa dla polityki zewnętrznej, przemieniając rzeczywistą władzę w tajną policję oraz życie ruchu.
Roberto Esposito powie lapidarnie, że w liberalizmie
człowiek ma ciało, a w nazizmie jest ciałem posiadanym
przez państwo17. W świetle tego, co zostało powiedziane, dystynkcja ta staje się problematyczna. Pacjent
szpitala Uniwersytetu Kalifornijskiego, mimo że miał
ciało wyposażone w niespotykane zasoby, przez Sąd
Najwyższy został rozpoznany jako zaledwie ciało, a nie
właściciel tego ciała. Gatunek OncoMouse nie został
natomiast rozpoznany jako niepodzielna część natury,
ale jako obiekt mający jasnego właściciela – Laboratorium Uniwersytetu Harvarda.
Stoimy w obliczu świata, w którym gatunek może
okazać się własnością prywatną, a ciało, czyli najbardziej
własne narzędzie pracy – rzeczą publiczną. Wchodzimy
zatem w epokę, w której biopolityka indywidualna
i biopolityka państwowa nie tylko nie konkurują ze
sobą na rynku idei politycznych, ale zwyczajnie w świecie twórczo się uzupełniają i ze sobą współpracują. Czy
ordoliberałowie z Fryburga nie uznaliby konieczności
45
Biopolityka indywidualna a biopolityka pa ństwowa
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
regulacji rynku organów cielesnych, jak i całego oprzyrządowania ciała ludzkiego, za konieczny element
„wolnej, czyli społecznej gospodarki rynkowej”? Czyż
w tym kierunku nie podążają mozolnie wszystkie
ustawy bioetyczne regulujące rynek życia, nie wyłączając projektu ustawy posła Jarosława Gowina? I czy
teoretycy ekonomii z Chicago nie pochwaliliby aspiracji Szpitala Uniwersytetu Harwardzkiego za racjonalne gospodarowanie ludzkimi, jaki i pozaludzkimi
zasobami? Czyż szpital ów nie tylko dokonał racjonalnej inwestycji służącej maksymalizacji zysku, ale także
nie wspomógł badań służących eliminacji śmiertelnej
choroby poprzez handel zarażonym śmiertelną chorobą
żywym gatunkiem?
Pytam zatem raz jeszcze: czy owo skolonizowanie
ciała ludzkiego przez instytucje państwowe oraz ta
napaść urządzeń i aparatów medycznych na cechy
gatunkowe życia jest wystarczającą poszlaką, która
pozwala nam ujrzeć i uzasadnić podobieństwo w technikach liberalnych i technikach nazistowskich? I czy
wreszcie pojęcie totalitaryzmu pozwoliłoby nam spiąć
w jedną całość reżymy liberalne i reżymy nazistowskie,
z tą jedyną różnicą, że w tych pierwszych ciało uzyskuje
status obiektu publicznych badań za zgodą pacjenta
penetrowanego przez korpus medyczny w imię poszukiwania leku eliminującego przekleństwo choroby
i śmierci; w tych drugich natomiast ciało jest inwigilowane, zarażane, zatruwane, a następnie „ratowane”
przez sztab medyczny poszukujący granic naszego
człowieczeństwa, bez woli współpracy delegowanego
do badań?
IV
Wymagało to sporo czasu, abyśmy zrozumieli, że teorie
totalitaryzmu wskazują jedynie na dość ogólne cechy
wspólne systemów nazistowskiego oraz komunistycznych. Zarówno treści oficjalnych ideologii, organizacja
państwa i partii, miejsce dla instytucji (np. kościołów),
cele obu ruchów, systemy gospodarcze, sposób wypełniania swoich ról przez wodzów, dziedzictwo historyczne
poszczególnych narodów są na tyle odmienne, że wskazane i niezbędne jest stosowane odmiennych kategorii
pojęciowych. W rezultacie wartość heurystyczna pojęcia totalitaryzm wydaje się, szczególnie historykom
piszącym o faszyzmie mniej więcej od końca lat siedemdziesiątych, bardzo ograniczona18. Być może w ogóle
takie ogólne pojęcia są w badaniach historycznych
niepotrzebne, kierując uwagę na w sumie powierzchowne podobieństwa systemowe.
Z pewnością obraz totalizmu, jaki tworzą zarówno
Arendt, jak i Friedrich, choć już niekoniecznie Talmon,
mają w sobie coś statycznego i radykalnego zarazem.
W teoriach totalitaryzmu Arendt i Friedrich skłonni
byli przelicytowywać się wzajemnie w próbach skoncentrowania naszej uwagi na najbardziej radykalnych
charakterystykach tej władzy, co doprowadziło do tego,
że pojęcie to stało się niemożliwe do zastosowania wobec
nazizmu i komunizmu, za wyjątkiem najbardziej radykalnych przejawów, związanych z terrorem i morderstwem. Licytacja ta spowodowała, że większość politologów w ogóle zrezygnowała z używania tego pojęcia
lub osłabiła jego znaczenie, do tego stopnia, że stało się
ono niezrozumiałe i bezużyteczne.
Z drugiej strony trudno jest o jakąkolwiek poważną
refleksję nad sensem pojęć totalitaryzm, nazizm, liberalizm, komunizm tam, gdzie niemal cały obszar dyskursu publicznego na ten temat został przejęty przez
historyków i ewentualnie, choć w mniejszym stopniu,
politologów, dysponujących właściwymi swojej dyscyplinie metodami. Pojęcie wyrosłe i stosowane w filozofii politycznej, po przeniesieniu do nauk politycznych
stawało się coraz mniej jasne i z czasem mało potrzebne.
Wedle empirycznie zorientowanych badaczy nie sposób
mówić o czymś takim, jak natura ludzka, samotność
i osamotnienie, co stanowi wyjątkowo ważny element
rozważań Arendt. Tak więc nie sposób, zdaniem historyków, orzec, czy celem ustroju totalitarnego jest stworzenie de facto nowej rasy ludzkiej, bo to zakładałoby
posiadanie nieodstępnej wiedzy o przyszłości oraz ukrytych intencjach wodza i jego drużyny. Niewiele empirycznie zorientowanych badaczy obchodzi także to, czy
i do jakiego stopnia totalitarny model panowania mieści się lub nie w klasycznych (Platon, Arystoteles, Monteskiusz) typologiach władzy. Choć, dodać warto, bez
tych dawnych kategorii, bez typologii Platona i Arystotelesa, bez teorii Monteskiusza, które przetrwały
46
Szymon Wróbel
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
w europejskiej myśli, nie sposób opisać wyjątkowości
i przerażającej charakterystyki nowego ustroju.
Pytanie, które musimy zatem zadać w trybie już tylko
retorycznym na koniec, jest takie: czy zastępując pojęcie
totalitaryzmu pojęciem reżymu biopolitycznego i tworząc
za pomocą tego pojęcia pomost pomiędzy liberalizmem
a nazizmem, nie wpadamy w taką samą zasadzkę, w jaką
wpadli Arendt i Friedrich, stosując kategorię reżymów
totalitarnych? Sama Arendt pisała przecież we wstępie
do trzeciego tomu Korzeni: „Mamy więc wszelkie
powody, aby używać słowa »totalitarny« oszczędnie
i z rozwagą”19. Być może brak oszczędności i brak rozwagi
spowodował jednak, że dziś wahamy się, czy używać
tego słowa w odniesieniu do nazizmu i komunizmu,
mamy jednak odwagę, by używać go w stosunku do
liberalizmu we wszystkich niemal jego wcieleniach. Być
może uchylenie się przed użyciem słowa „totalitaryzm”
jest tak samo niebezpieczne, jak jego nadużycie, i skutkuje zagrożeniem sygnalizowanym już przez Leo Straussa,
a mianowicie niebezpieczeństwem, że kiedy staniemy
już twarzą twarz z tyranią – z tym typem tyranii przerastającej najśmielsze wyobrażenia najpotężniejszych
myślicieli klasycznych – naszym naukom politycznym
nie uda się ponownie jej rozpoznać.
1 H. Arendt, Korzenie totalitaryzmu, tłum. D. Grinberg,
M. Szawiel, t. 1-2, Warszawa 1989. Arendt wymienia trzy
cechy systemów totalitarnych, które upodabniają je do totalnych ideologii: (1) pretensja do totalnego wyjaśnienia nie
tylko tego, co jest, lecz także tego, co się staje, rodzi i przemija;
(2) odporność na doświadczenie, które nie może go skorygować i wzbogacić; (3) podporządkowanie logiki doświadczenia
terrorowi schematu pojęciowego. Wydaje się jednak, że istota
myślenia Arendt na temat totalitaryzmu sprowadza się do
sugestii, że system totalitarny to taki, który stoi nieustannie
wobec pewnej antynomii, tj. musi z jednej strony przekształcić zmyślony świat w rzeczywistość (temu służy polityka izolacji informacyjnej i ideologizacja całego życia), z drugiej
jednak strony musi zapobiec stabilizacji już skolonizowanego
świata (systemy totalitarne nie widzą różnicy pomiędzy własnym a cudzym terytorium). Rozwiązaniu tej antynomii służą
w zasadzie trzy instytucje: (1) administracja, która programuje
działanie ruchu; (2) tajna policja, która kontroluje oddolne
życie społeczne i uniemożliwia powstanie społeczeństwa obywatelskiego; (3) obozy koncentracyjne, które są laboratoriami
dla przyszłego totalnego panowania nad światem.
2 Friedrich wyrożnia pięć zasadniczych cech ustroju
totalitarnego: (1) ideologia, w którą wszyscy mają wierzyć,
skoncentrowana na obrazie ostatniego i doskonałego stanu
ludzkości; (2) rządy monopartii kierowanej przez jednego
człowieka; partia albo kontroluje maszynę państwową, albo
tworzy drugie państwo; (3) pełna kontrola obywateli za
pomocą biurokracji państwowej oraz partyjnych struktur; (4)
niemal doskonała kontrola nad środkami i kanałami komunikacji; (5) system fizycznej i psychologicznej terrorystycznej
kontroli policyjnej. Po roku 1956 (już w czasie współpracy
ze Zbigniewem Brzezińskim) doszło nowe kryterium: centralna
kontrola i kierowanie całej ekonomii. C. J. Friedrich, The
Unique Character of Totalitarian Society, [w:] Totalitarianism:
47
Biopolityka indywidualna a biopolityka pa ństwowa
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Proceedings of a Conference Held at the American Academy of
Art and Sciences, March 1953 oraz ����������������������������
C. J. ����������������������
Friedrich, J. Brzezinski, Totalitarian Dictatorship and Autocracy, New York 1966.
3 J. L. Talmon, Korzenie demokracji totalitarnej, tłum.
W. Buchner, „Przegląd Polityczny” 2005, nr 69, s. 33-37.
Talmon zwrócił uwagę na Rousseau, jako nie tylko projektodawcę demokracji nowożytnej, ale również jako ważnego
prekursora Marksa, zarówno z powodu uznania instytucji
własności prywatnej za źródło wszelkiego zła, jak i przyznania ludowi (woli powszechnej) pełni władzy, również
w znaczeniu decydowania o tym, co dobre, a co złe, co prawdziwe, a co fałszywe. Tę postać demokracji – zapoczątkowaną
w oświeceniu francuskim, po raz pierwszy wypróbowaną
podczas rewolucji francuskiej, a kulminującą w marksizmie
i systemie komunistycznym – Talmon nazywa demokracją
totalitarną, które to określenie musiałoby zostać uznane za
bezsensowny oksymoron, gdyby demokracja wykluczała
totalitaryzm i vice versa; tymczasem, zdaniem Talmona, totalitarna demokracja wyrasta ze wspólnego pnia osiemnastowiecznych idei i nie jest bynajmniej zjawiskiem świeżej daty,
obcym tradycji Zachodu. Pojawiła się jako odrębny i możliwy
do zidentyfikowania nurt w czasach Rewolucji Francuskiej
i odtąd rozwijała się nieprzerwanie. Toteż jej początki sięgają
znacznie głębiej w przeszłość niż dziewiętnastowieczne systemy myślenia, takie jak marksizm – albowiem sam marksizm
był tylko jednym, choć, przyznać trzeba, najbardziej znaczącym spośród różnych wariantów ideału demokracji totalitarnej, które następowały po sobie w ciągu ostatnich stu
pięćdziesięciu lat.
4 Wiele zawdzięczam w tej sprawie lekturze następującego tekstu: P. Śpiewak, Jak możliwa jest myśl polityczna po
Szoa?. Tekst dostępny na stronie: http://www.math.uni.wroc.
pl/~kisiel/Salon/spiewak.pdf.
5 L. Strauss, O tyranii, tłum. P. Armada, A. Górnisiewicz,
Kraków 2009, s. 23. W swych komentarzach dotyczących
Hierona albo Tyranikosa Ksenofonta, Strauss ofiarowuje nam
ważną i celną sugestię dotyczącą Księcia Machiavellego, powiadając, że to znane dzieło dyplomaty florenckiego „charakteryzuje celowa obojętność wobec rozróżnienia między królem
i tyranem; Książę po cichu zakłada odrzucenie tego tradycyjnego rozróżnienia”. Zdaniem Straussa odrzucenie tradycyjnego
rozróżnienia – między dobrym i zacnym księciem a pozbawionym skrupułów tyranem, nie tylko przenosi nas ze świata,
w którym polityka jeszcze spełniała funkcje edukacyjne, do
świata, gdzie polityka spełnia już tylko funkcje administracyjne. Ta obojętność na rozróżnienie tyrania/monarchia skazuje nas także na ambiwalencję związaną z samym pojęciem
autonomii, jak i z pojęciem zależności. Tyranię bowiem przez
stulecia definiowano jako przeciwieństwo królewskości: królestwo to takie rządy, które są sprawowane nad chcącymi tego
poddanymi, w zgodzie z prawami miast. Tyrania natomiast
to takie rządy, które są sprawowane nad niechcącymi tego
poddanymi i odpowiadają nie prawu, ale woli władcy. Strauss
pisze lakonicznie: „Zasadniczo tyrania to rządy bezprawne
lub, ściślej, bezprawne rządy monarchiczne” (s. 64). W tym
rejestrze, w tym sposobie myślenia nieznane jest zatem pojęcie dobroczynnych tyranii lub tym bardziej – pojęcie tyrana
jako czułego lub „widzącego oka prawa”, które tym się różni
od prawa formalnego, że potrafi rozróżniać i nie reaguje na
krzywdę (niesprawiedliwość) mechanicznie, ale właśnie czule
i dystynktywnie. Prowadzi zatem, jakbyśmy dziś powiedzieli,
nie tyle formalną politykę uniwersalnej legalności i formalnego
prawa, ale politykę różnicy, politykę wrażliwości.
6 R. Esposito, Totalitaryzm czy biopolityka?, tłum.
J. Ugniewska, „Przegląd Polityczny” 2007, nr 82, s, 122-128.
7 C. Lefort, O odmowie przemyślenia totalitaryzmu, tłum.
W. Dłuski, „Przegląd Polityczny” 2006, nr 79/80, s. 157-164.
8 M. Foucault, Naissance de la biopolitique: cours au
collège de France (1978-1979), Paris 2004.
9 W podobnym kierunku podążą lektura tekstu
Foucaulta Thomasa Lemke. Zob. T. Lemke, “The Birth of BioPolitics” – Michel Foucault’s Lecture at the Collège de France on
Neo-Liberal Governmentality, “Economy & Society” 2001,
Vol 30, No. 2, s. 190-207.
10 Termin „rządomyślność” jest propozycją przekładu
francuskiego neologizmu ukutego przez Foucaulta „gouvernementalité”, którą zaproponowali D. Leszczyński oraz
L. Rasiński. Zob. M. Foucault, Rządomyślność, [w:] tegoż, Filozofia, historia, polityka: wybór pism, tłum. D. Leszczyński,
L. Rasiński, Warszawa-Wrocław 2000. W opublikowanych
niedawno wykładach Foucaulta z roku 1978 w tłumaczeniu
M. Herera ten sam termin został oddany jako „urządzanie”,
zob. M. Herer Od tłumacza, [w:] M. Foucault, Bezpieczeństwo,
terytorium, populacja, Warszawa 2010, s. 13-14 [przyp. redakcji].
11 A. Müller-Armack, Wirtschaftsordnung und Wirtschaftspolitik: 1. Auflage, Freiburg im Breisgau 1966, s. 24.
12 Foucault, w Woli wiedzy inaczej ustanawia narodziny
biopolityki, powiadając, że próg biopolityczności został przekroczony znacznie wcześniej, tj. gdy rządy uświadomiły sobie,
że nie mają do czynienia z poddanymi, ani nawet ludem, lecz
populacją ze swoistymi dla niej zjawiskami: przyrostem naturalnym, śmiertelnością, zdrowiem, zachorowalnością, odżywianiem, warunkami mieszkaniowymi, etc. Próg biologicznej
nowoczesności danego społeczeństwa pojawia się w momencie, w którym gatunek zaczyna być stawką we własnych stra-
48
Szymon Wróbel
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
tegiach politycznych. Wtedy właśnie człowiekowi zostaje
ofiarowana techniczna i polityczna możliwość już nie tylko
urządzenia życia, stwarzania życia, ale nieustannego kontrolowania życia we wszystkich jego aspektach. Owo nowe społeczeństwo to społeczeństwo normalizacyjne, gdzie anatomo-polityka zajmująca się wielością indywidualnych ciał oraz
dyspozytywów, które mają je nadzorować, jest uzupełniana
biopolityką zajmującą się wielością pojętą jako masa populacyjna. Foucault, podążając tym tropem, zasugeruje, że przez
tysiąclecia człowiek pozostawał tym, czym był dla Arystotelesa: wyposażonym w życie zwierzęciem, zdolnym ponadto
do egzystencji politycznej. Człowiek nowoczesny jest jednak
czymś więcej – „zwierzęciem w polityce, w której postawiona
zostaje kwestia jego życia jako żyjącego bytu”. M. Foucault,
Wola wiedzy, tłum. B. Banasiak, K. Matuszewski, [w:]
M. Foucault, Historia seksualności, Warszawa 1995, s. 122.
13 A. Rüstow, Wirtschaftsethische Probleme der sozialen
Marktwirtschaft, [w:] Der Christ und die soziale Marktwirtschaft, red. P. M. Boarman, Stuttgart-Köln 1955.
14 M. Hardt, A. Negri, Multitude: War and Democracy in
the Age of Empire, New York 2004.
15 Oczywiście sprawa OncoMouse była w literaturze
przedmiotu dyskutowana na długo przed Hardtem i Negrim.
Z pewnością pionierką wszelkich analiz biotechnologicznych
jest biolożka i filozofka, wykładowczyni na Wydziale Historii
Świadomości Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz
– Donna Haraway. Zob. D. Haraway, Modest_Witness @ Second_Millennium, New York 1997, s. 79-85.
16 H. Arendt, Kondycja ludzka, tłum. A. Łagodzka, Warszawa 2000.
17 R. Esposito, Totalitaryzm czy biopolityka?, s. 124.
18 Historia pojęcia totalitaryzmu i jego użyć od lat dwudziestych do załamania systemu komunistycznego przedstawiona jest w: A. Gleanson, Totalitarianism: the Inner History
of the Cold War, Oxford 1995. Zob. też: Totalitarian and
Authoritarian Regimes in Europe: Legacies and Lessons from the
Twentieth Century, red. J. Borejsza, K. Ziemer, Oxford 2006.
19 H. Arendt, Korzenie totalitaryzmu, s. 240.
49
Biopolityka indywidualna a biopolityka pa ństwowa
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Author: Szymon Wróbel
Title: Individual Biopolitics and Biopolitics of the State
Summary: If we reject the idea of chronological succession of liberal democracy and totalitarian systems
and acclaim the genealogical perspective instead, we
will notice another structural division or rift. Here it is
not at stake the vertical differentiation between totalitarianism and liberal democracy but the horizontal one:
democracy and communism (as a radicalisation of
egalitarianism) vs. biopolitics (consisting of two antithetical, but complementary forms: Nazism and liberalism, state and individual biopolitics). In Nazism
human being is its own body, for liberalism (from Locke
ahead), human owns his/her body, so is able to use it,
change it and even sell it. In this light Nazism in its
basic categories reverses the liberal perspective and grant
the possession of the body to the state instead of individual, not leaving behind the very conditions of biopolitical thinking.
I argue, that biopolitical character of liberalism differentiates it from democracy and communism mostly.
Essay attempts to analyse above mentioned opposition
in vertical, as well as horizontal dimension, in order to
have a more in-depth insight in the roots of totalitarian
systems and to put under scrutiny the liberal sources
of contemporary biopolitical regimes.
Keywords: biopolitics – liberalism – neoliberalism –
totalitarianism – democracy – modern state
Szymon Wróbel – prof. dr hab., pracownik
IFiS PAN w Warszawie, filozof i psycholog,
autor m.in. Odkrycie nieświadomości (1997),
Władza i rozum (2002), Granice polityczności
(wraz z P. Dyblem, 2008) oraz licznych
artykułów. Interesuje się współczesnymi
teoriami politycznymi, psychoanalizą,
kognitywistyką i filozofią języka.
}
50
Szymon Wróbel
Bezpieczeństwo
a
wydarzenie
}
Wywiad z Maurizio Lazzarato przeprowadzony
przez Colectivo Situaciones1
Colectivo Situaciones:
W Pańskiej książce widoczny jest swoisty rozwój pewnego pojęcia,
które znajduje się w centrum wielu współczesnych debat: pojęcia
biopolityki. W odniesieniu do społeczeństw kontroli czyni Pan rozróżnienie między biopolityką i noopolityką, nawiązując tym samym
do związku pomiędzy biopolityką i społeczeństwami kontroli, który
ustanowili w Imperium oraz Multitude Hardt i Negri. Wprowadza
Pan również pojęcie życia i łączy je nie z mechaniczną aktywnością
ciała, lecz z mózgiem, powracając do Bergsonowskich rozważań nad
życiem jako pamięcią. Czy mógłby Pan, mając za punkt wyjścia te
elementy, umieścić swoją teorię biopolityki w ramach współczesnych
dyskusji?
Maurizio Lazzarato:
U Foucaulta biopolityka, tak jak i inne dyscypliny, jest aktywnością ludzką.
Biopolityka nie jest ostatnim słowem w ewolucji jego myśli. Musi być
rozumiana w szerszych ramach niż te, które wyznaczają praktyki rządzenia
zachowaniami: jak kierować zachowaniami innych i jak sprawować rządy
nad samym sobą. Noopolityka jest częścią ludzkich technologii rządzenia
innymi.
Dwa ostatnie wykłady Foucaulta w Collège de France, opublikowane
w 2004, wydają się zmierzać w kierunku, który wskazuję w tej książce.
51
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Po pierwsze, według Foucaulta, nie trzeba rozpatrywać populacji jedynie
z „biologicznego” punktu widzenia (narodziny, choroba, śmierć itd.).
„Populacja jest wszystkim tym, co rozciąga się między biegunem istnienia biologicznego i podatną na ingerencje dziedziną publiczności”,
a publiczność to “populacja rozpatrywana pod kątem ludzkich opinii”2.
Istnieją techniki dla „zachowań duszy”, które dotyczą populacji-publiki
i których Foucault nie analizuje, a które dziś są strategiczne dla definicji
kapitalizmu. Pojęcie życia i tego, co żywe, zmienia się w zupełności, jeśli
wychodzi się od tej definicji populacji jako publiczności, jako opinii.
Mobilizuje, w rzeczywistości, mózg, pamięć, mowę i techniki, które
działają na te elementy.
Ograniczyłem się do przedstawienia niektórych tak rozumianych
elementów, używając teorii Tarde’a na temat opinii i tego, co publiczne.
Wydaje mi się, że teoria Giorgia Agambena odsuwa na bok definicję
biopolityki, ponieważ z jednej strony ogranicza ją do tego, co „biologiczne”,
a z drugiej, porzuca tradycję, z której wywodzi się Foucault (tradycję
władzy pasterskiej, „rządu dusz”), to znaczy tradycję Kościoła katolickiego,
nie mającą według tego, co mówi Foucault, nic wspólnego ani z tradycją
rzymską, ani z „homo sacer”.
Po drugie, techniki biopolityczne, które Foucault nazywa „technikami
bezpieczeństwa”, stoją w ścisłym związku z wydarzeniem. Życie rozumiane
jest jako wydarzenie i to nie tylko w wymiarze biologicznym:
Bezpieczeństwo urządza otoczenie pod kątem zdarzeń lub elementów
możliwych, serii, którym trzeba będzie nadać pewien kształt, uwzględniając złożone i zmienne warunki. Odsyła ono do wymiaru czasu i przypadkowości, które należy wpisać w daną przestrzeń. Jest to chyba właśnie
to, co nazywa się środowiskiem3.
W teorii Foucaulta widoczny jest szereg nowości, które zasługują na to,
by uznać je za oryginalne, a którym zagraża ryzyko stracenia ich z oczu
przy zbyt szybkiej i upraszczającej lekturze. Z różnicy pomiędzy społeczeństwami dyscyplinarnymi i społeczeństwami kontroli (Foucault woli
nazywać je społeczeństwami „bezpieczeństwa”) możemy wydobyć szereg
refleksji niezwykle przydatnych dla „ontologii teraźniejszości”. Inspirująca
jest, na przykład, różnica pomiędzy władzą, która działa bezpośrednio
i władzą, która działa na odległość. Techniki społeczeństwa kontroli nie
działają, jak karanie, bezpośrednio na jednostkę, ale na jej aktywność.
Władza, według ostatniej definicji Foucaulta, jest „sposobem działania,
który nie oddziałuje bezpośrednio i natychmiastowo na innych, tylko
który oddziałuje na swoje własne działanie”.
Nie działa się bezpośrednio na jednostkę i na jej ciało, jak to czynią
techniki dyscyplinarne i para legalizacja-kara, tylko na „środowisko”,
ponieważ jednostka nie funkcjonuje jako absolutne źródło działania.
Działanie nie jest redukowalne do jednostki i jej subiektywności, ale
52
Maurizio Lazzarato
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
znajduje swoje źródło także w jej „środowisku”. I to środowisku rozumianym jako przestrzeń możliwych wydarzeń, a nie jako „struktura”,
system. Według Foucaulta, techniki bezpieczeństwa (lub kontroli, jeśli
używa się definicji Deleuze’a) powinny działać raczej na „reguły gry”, niż
na samą grę.
Mechanizmy bezpieczeństwa, w przeciwieństwie do mechanizmów
dyscyplinarnych, określają dosyć „luźne” ramy (ponieważ chodzi o, uściślając, oddziaływanie na możliwe działania, na wydarzenia), w których
„zachodzić będzie interwencja nie typu wewnętrznego poddania jednostek,
lecz typu środowiskowego”4.
Tak więc trzeba działać na „środowisko”, na „ramy”, na „otoczenie”
(wszystkie definicje Foucaulta) jednostki. I jaki jest na to sposób? „Co to
takiego: środowisko? Jest ono konieczne do tego, by wyjaśnić wzajemne
oddziaływanie na siebie ciał na odległość, stanowi zatem podstawę i żywioł
cyrkulacji w odniesieniu do oddziaływania”5. Można by było powiedzieć,
że bezpieczeństwo działa poprzez pieniądz, komunikację, konsumpcję
itd., na „podstawę” i „element obiegu” działania, w miejsce wywierania
wpływu jedynie poprzez bezpośrednie ćwiczenie ciała (kary).
Wydaje mi się, że kierunki rozwoju myśli Foucaulta, które wyłaniają
się z tych wykładów, należy rozumieć w odniesieniu do powyższych zagadnień. Jest to w każdym razie także kierunek, w którym rozwija się moje
badanie. Działanie władzy jest więc „działaniem na odległość” jednostki
na inną jednostkę. Jest to dokładnie ta definicja, którą zapożyczyłem od
Tarde’a, żeby zdać sprawę z działania publiczności, opinii.
Cytowałem dużo Foucaulta, żeby pokazać, że jego myśl, której aktualność jest zdumiewająca, była często komentowana nieprecyzyjnie
i upraszczająco. Doradzam wszystkim lekturę i zajęcie się tymi ostatnimi
wykładami (Bezpieczeństwo, terytorium, populacja i Naissance de la biopolitique [Narodziny biopolityki]), które są bez wątpienia najważniejszymi
książkami z opublikowanych w ciągu ostatnich piętnastu lat.
Colectivo Situaciones:
Publiczność i opinia byłyby obiektami usytuowanymi w centrum
mechanizmów ochrony, które poprzez wpływ na „środowisko” próbowałyby redukować pole tego, co możliwe. Czy wiąże się to z tym,
co powiedział Pan w innym wywiadzie na temat sukcesu Busha: że
można go zrozumieć, aplikując teoretyczne narzędzia „filozofii różnicy
i wydarzenia”? Innymi słowy, jak działa ten aparat teoretyczny, jeśli
zastosuje się go do wyjaśnienia reakcjonistycznych ruchów we współczesnych społeczeństwach?
Maurizio Lazzarato:
Zacznijmy wychodząc dla przykładu od walki i od bardzo konkretnego
sposobu rządzenia zachowaniami: konfliktu pracowników tymczasowych
branży artystycznej we Francji. Przedmiot owego konfliktu stanowi sposób, w jaki działa „reforma” ustroju ubezpieczającego tych pracowników
53
Bezpieczeństwo a wydarzenie
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
od bezrobocia. Przebiega ona jednocześnie w oparciu o najstarsze techniki
dyscyplinarne i najnowsze techniki bezpieczeństwa. Równocześnie aktywacja tych technologii ludzkich, dyscyplinarnych lub bezpieczeństwa,
wymaga inflacji aktów prawnych i legalnych i zwielokrotnienia produkcji norm oraz regulaminów (mechanizmy prawno-legalne). Reforma
wywodzi się jednocześnie z logiki prawnej, dyscyplinarnej i ochrony.
Sugeruje redukcję tego „nadmiaru” pracowników, którzy mogą otrzymać
ubezpieczenie od bezrobocia. Jest zbyt wielu pracowników tymczasowych,
zbyt wiele kompanii, zbyt wiele sztuk teatralnych, zbyt wielu artystów.
Żeby zredukować liczbę pracowników tymczasowych, reforma korzysta
w zasadzie z prostego mechanizmu zaostrzenia warunków niezbędnych
do otrzymania praw do ubezpieczenia od bezrobocia. Następnie, za
namową Ministerstwa Kultury, dodaje się inne techniki selekcji: „podział
pomiędzy niezdatnych i niezdolnych” i „zdatnych i zdolnych”. Jest to
stara praktyka dyscyplinarna, używana w celu podziału „biednych”,
w tym przypadku kwalifikujących się do podziału pomiędzy zawodami
artystycznymi i zawodami nieartystycznymi. „Naznaczenie” jednostek
wchodzi w ten sam rejestr działań, co stare techniki podziału: na bezrobotnych, których przemienia się w „śmierdzących”, zarówno w celu
obwiniania ich, jak i ukazania ich przed innymi jako niechętnych do
podjęcia pracy.
Tę redukcję pracowników tymczasowych można przyrównać do „wykluczenia”, ale w tym przypadku wykluczeni są włączeni w pewną „populację”
(całość rynku pracy), którą rządzi się za pośrednictwem zróżnicowanego
zarządzania nierównościami. Dyscyplinarna technologia wykluczenia jest
zawarta w funkcjonowaniu technologii bezpieczeństwa, która działa poprzez
zarządzanie odmiennościami.
Działanie rządu w powiązaniu z bezpieczeństwem rozprzestrzenia się
w continuum, które wychodzi od tego, co przypisane jest każdemu przez
RMI6, od życia na minimum płaconym przez rząd, aż do pracowników
włączonych w kontrakty bezterminowe, beneficjentów oszczędności zarobkowych i „akcji pracowniczych”, przechodząc przez bezrobocie, biednego
pracownika, pracownika niestabilnego ekonomicznie, pracownika tymczasowego itd. To continuum rządzone jest przez dżunglę praw, norm,
regulaminów, które powodują redukcję mnożenia się typów kontraktów
pracy, sposobów dochodów, zmiany kwalifikacji, szkolenia, odszkodowania, minimalnego dostępu do praw socjalnych. To continuum, należy to
podkreślić, jest „socjalne”, a nie wyłącznie „zarobkowe”. W rzeczywistości
jest ono zespołem nieciągłości, progów, początków podziałów, segmentów,
którym technologie bezpieczeństwa pozwalają zarządzać niczym jedną
całością, tą samą populacją. Tym, co charakterystyczne dla rządzenia, nie
będzie więc zlokalizowanie „różnic” statusu, przychodów, wykształcenia,
gwarancji socjalnych itd., a efektywne sprawienie, że nierówności zaczną
grać jedna przeciwko drugiej.
54
Maurizio Lazzarato
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Działania w obrębie
polityki pracy
i polityki workfare są
formami polityki, które,
w różnych stopniach,
wprowadzają do życia
jednostek niestabilność
i niepewność ekonomiczną
W tym continuum żadna z pozycji relatywnej nierówności nie powinna
czuć się stabilna ani pewna siebie. Konstrukcja tego, co niestabilne, bezrobotnego, ubogiego, biednego pracownika, mnożenie „przypadków”
i „sytuacji” (młodzi, młodzi z miast, osoby w wieku przedemerytalnym,
itd.) jest wymierzone w osłabienie nie tylko jednostki, która w tej sytuacji
się znajduje, ale i, w oczywisty i zróżnicowany sposób, wszystkich pozycji
na rynku pracy.
Działania w obrębie polityki pracy i polityki workfare są formami
polityki, które, w różnych stopniach, wprowadzają do życia jednostek
niestabilność i niepewność ekonomiczną. Czynią niepewnym nie tylko
owo życie, ale i relację jednostek ze wszystkimi instytucjami, które aż do
teraz je chroniły. Niepewność bezrobotnego i pracownika niestabilnego
ekonomicznie nie jest ta sama, co pracownika międzynarodowej firmy,
który umie oszczędzać i uczestniczy w finansowych beneficjach, ale istnieje
bez wątpliwości zróżnicowanie obaw, które przebiega przez to continuum
od jednego punktu do drugiego. Jak wyjaśnić w inny sposób ogólne poczucie niepewności, i to nie tylko ekonomiczne, w społeczeństwie, które nigdy
nie było tak „chronione”?
Zróżnicowane zarządzanie nierównościami wytwarza zróżnicowane
obawy, które dosięgają bez różnicy wszystkich segmentów społeczeństwa
i które stanowią „afektywny” fundament tego rządzenia zachowaniami
poprzez nierówności. Te ostatnie są skuteczne do punktu, od którego
ustala się duże odchylenia. Początki i odchylenia są jednak zależne od
tego, co określone społeczeństwo może „tolerować” lub „znosić”.
Stąd dwa wnioski. Po pierwsze, wydaje mi się, że teoria różnicy jest
bardzo przydatna do zrozumienia funkcjonowania władzy. Polityki neoliberalne są politykami rządu nad zachowaniami, które przechodzą przez
zróżnicowane zarządzanie nierównościami, odstępstwami od sytuacji (od
dochodów, statusu, szkolenia itd.) zawsze za pośrednictwem „optymalizacji
systemów różnic”, jak mówi Foucault. Optymalizację różnic otrzymuje się
za pośrednictwem „modulacji”, (pojęcia ze słownika Deleuze’a i Foucaulta),
praw, norm, regulaminów oraz przez modulację sposobów pełnienia władzy
nad jednostkami (mechanizmy dyscyplinarne, ochrony, suwerenności),
które przystosowują się i sprzyjają „łagodnemu” podziałowi populacji.
Nowa logika wojny funkcjonująca jako „policja” (wewnętrzna
i zewnętrzna) związana jest bezpośrednio z tym zróżnicowanym zarządzaniem nierównościami, z tą optymalizacją kompetencji. Kompetencja oraz
nierówności funkcjonują jako rozdzielone i jedynie „bezpieczeństwo”
(wewnętrzne i zewnętrzne) może funkcjonować jako „klej” tej multiplikacji podziałów, hierarchii nierówności. Policja bezpieczeństwa jest dla
tego typu rządu czymś niezbędnym.
Po drugie, rządzenie zachowaniami oparte jest na różnych mechanizmach. Historia sztuki zarządzania nie polega na następstwie kolejnych
etapów, od ery legalnej do ery dyscypliny i potem do ery bezpieczeństwa
55
Bezpieczeństwo a wydarzenie
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
(i noopolityki). Mechanizmy bezpieczeństwa nie wkraczają na miejsce
mechanizmów dyscyplinarnych, które w odpowiednim miejscu zajęłyby
miejsce prawno-legalnych mechanizmów suwerenności.
W zasadzie mamy serię złożonych urządzeń, które prowadzą do „zmiany
na poziomie samych, wciąż udoskonalanych, a w każdym razie komplikujących się technik, jednak tym, co najistotniejsze, jest zmiana każdorazowej dominanty albo sposobu korelacji między mechanizmami prawnymi, dyscyplinarnymi i tymi związanymi z bezpieczeństwem”7.
Colectivo Situaciones:
Poza Foucaultem opiera się Pan w dużym stopniu na dziełach Deleuze’a i Guattariego, w szczególności korzysta Pan z „różnicy i powtórzenia”, pojęć większości i mniejszości oraz refleksji nad twórczymi
dynamikami, które przeciwstawiają system znaków i system ekspresji mechanicznym układom ciał. Mógłby Pan wyjaśnić, w jaki
sposób wpływy te służą zrozumieniu procesów walki w społeczeństwach bezpieczeństwa?
Maurizio Lazzarato:
Wciąż obowiązuje „ekonomicystyczna” koncepcja kapitalizmu, która
wywodzi się z marksizmu i z ekonomii politycznej. To samo można by
powiedzieć o tym, co się tyczy kategorii „pracy”. Moja krytyka pracy idzie
w tym kierunku. Metodologia filozofii różnicy jest mocno zróżnicowana
i może być niezwykle przydatna w pracy badawczej. Na przykład, żeby
zanalizować „produkcję bezrobotnego”.
W swojej pracy na temat Foucaulta Deleuze używa wypracowanych
przez Hjelmsleva lingwistycznych kategorii „treści” i „wyrażenia” [hiszp.
expresión], w celu zastosowania ich do analizy różnych instytucji, które
ustalają i integrują relacje władzy w zachodnich społeczeństwach. Treść
i wyrażenie mają, każde z nich z osobna, swoją „formę” i swoją „substancję”, w taki sposób, że nie możemy uchwycić tego, co się nam przydarza,
według opozycji pomiędzy strukturą i nadstrukturą, realnym i reprezentacją, znaczącym i znaczeniem, tak jak to robią marksizm, sytuacjonizm
i językoznawstwo.
Według Deleuze’a, „epoka nie istnieje przed wypowiadającymi ją,
tymi, którzy ją wyrażają, ani przed tym, co widoczne, co ją uzupełnia”,
to znaczy, że nie istnieje przed dystrybucją tego, co się mówi i co się robi.
Jeśli z naszej strony aplikujemy tę nową dystrybucję tego, co dyskursywne,
i tego, co niedyskursywne, tego, co widoczne i możliwe do wypowiedzenia do tworzących porządek instytucji zarządzania i kontroli bezrobociem,
i jeśli staramy się sklasyfikować ich funkcje w ten sam sposób, w jaki ruch
pracowników tymczasowych branży artystycznej wyciągnął je na światło
dzienne poprzez swoją akcję i swoją mobilizację, otrzymamy wówczas tę
dystrybucję.
Forma treści jest ustanowiona przez mechanizmy (ANPE i ASSEDIC
odpowiedzialne za przydział bezrobocia8), które zapisują, werbują,
56
Maurizio Lazzarato
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
kontrolują, zwołują, dystrybuują przydziały, decydują o naświetleniach
i sankcjach, organizują śledzenie postępów bezrobotnych (wywiad,
dossier, szkolenie) itd.
Substancja treści ustanowiona jest przez „bezrobotnych”, którymi
z kolei zarządza się według dwóch różnych logik: jako „podmiotami prawnymi” i jako „jednostkami żywymi”, jako „mieszkańcami” i jako „tymi,
nad którymi sprawuje się władzę”, to znaczy, jako jedną populacją.
Mechanizmy materialne używają „technologii ludzkich”, procedur
i dyspozycji do wykonywania swoich funkcji klasyfikacji, kontroli, represji
i namowy, prośby i poddania. Te „technologie ludzkie” przynależą jednocześnie do mechanizmów dyscyplinarnych, lub bezpieczeństwa, i również
są technologiami kierowania dusz i technologiami konstruowania siebie.
„Wyrażenie”, tak jak i treść, ma również swoją formę i swoją substancję. „Forma wyrażenia” jest ustanowiona przez zespół układów, wielorakich
mechanizmów i heterogenicznych wypowiedzi. Wypowiadający i ich
funkcje są z natury różne: prawa, które ustanawia parlament (w tym
przypadku prawo do pracy i do ubezpieczenia socjalnego), normy, które
dyktuje UNEDIC, regulaminy ANPE i ASSEDIC, kategorie i klasyfikacje naukowe uniwersytetów, opinie i nienaukowe definicje mass-mediów,
specyficzne opinie na temat dziedziny ekspertów. „Substancja wyrażenia”
jest ustanowiona przez mnożenie się dyskursów, twierdzeń, kategorii,
opinii, sądów. W naszym przypadku przedmiotami wypowiedzi są: „bezrobocie”, „zatrudnienie”, „praca”.
Powtarzam, że przydatność tej nowej dystrybucji nie polega na fakcie
rozpatrywania „wyrażenia” jako ideologii, reprezentacji nadstrukturalnej,
która oznacza „treść”. Wyrażenie dysponuje urządzeniami, organizacją
i podziałem pracy, jak uniwersytet, dziennik, kanał telewizyjny, firma
konsultacyjna itd.
Bezrobocie, zatrudnienie, praca, nie są faktami „naturalnymi”, o obiektywnej egzystencji, o egzystencji samej w sobie, uprzedniej wobec instytucji, które, jak się przyjmuje, te rzeczywistości regulują. Bezrobocie,
zatrudnienie i praca są rezultatem konstrukcji, która jest efektem skrzyżowania się mechanizmów wypowiadających prawo, normę i opinię,
z mechanizmami produkującymi kategorie „naukowe”, oraz z jeszcze
innymi, które zarządzają i kontrolują postępowanie i zachowanie jednostek.
W skrajnym przypadku praktyk dyskursywnych i praktyk niedyskursywnych, bezrobocie, zatrudnienie i pracę możemy rozumieć jako „efekty
globalne”, „efekty masowe” wielości procesów, które opierają się jedne na
drugich. W zasadzie „bezrobocie” nie jest kategorią ekonomiczną, lub,
mówiąc inaczej, z perspektywy ekonomii powinno być od początku rozumiane jako zespół uregulowanych czynności.
Uregulowanych przez kogo i dlaczego? Uregulowanych przez prawo,
ale również przez normy, przyzwyczajenia, wiedzę, zasady religijne, mediacyjne i kulturalne, przez wielość mechanizmów itd. Czynności ekonomiczne
57
Bezpieczeństwo a wydarzenie
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Kapitał nie posiada
własnej logiki,
autonomicznych
i niezależnych praw
[leyes], które powinny
być ograniczane
i kontrolowane
poprzez prawo
[derechos], opinię
i wiedzę.
są czynnościami regulowanymi przez różne techniki i procedury, przez
różne wiedze i sposoby wypowiadania, w ten sam sposób, który wcześniej
zdefiniowaliśmy w odniesieniu do naszej czteroczęściowej dystrybucji.
Innymi słowy, trzeba wystrzegać się myślenia, że istnieje, jak sugerują
nam Marks i ekonomiści, „właściwa i prosta rzeczywistość ekonomii
kapitalistycznej lub kapitału i akumulacji kapitału”, którą prawa, normy
i mechanizmy nieekonomiczne powinny następnie regulować. Kapitał
nie posiada własnej logiki, autonomicznych i niezależnych praw [leyes],
które powinny być ograniczane i kontrolowane poprzez prawo [derechos],
opinię i wiedzę. Kapitalizm nie ma egzystencji historycznej, jeśli nie jest
ona wpisana w ramy instytucjonalne i pozytywne normy (prawne i pozaprawne), które stanowią jego warunek możliwości.
Proces ekonomiczny i ramy instytucjonalne „odwołują się do siebie,
opierają się jedno na drugim, przekształcają się wzajemnie, ukształtowane
w bezustannej wzajemności”9. Wydaje mi się, że analizę akumulacji kapitału, globalizacji, robi się jeszcze z „ekonomicystycznego” punktu widzenia. To samo można by powiedzieć o podziałach i konfliktach.
Mogliśmy zobaczyć to także na przykładzie zarządzania rynkiem pracy.
Podziały, rozdzielenia, rozróżnienia są bardziej fraktalne niż dualistyczne.
Przecinają nawet dawne podziały klasowe, i w ten sposób czynią je nieskutecznymi z politycznego punktu widzenia. Mamy zwyczaj myślenia
w oparciu o dualizmy. Myślenie w kategoriach wielości [multiplicidad],
przede wszystkim w polityce, jest rzadko spotykane.
Inteligibilność dualizmu, podziału binarnego, jak na przykład „walka
klasowa”, prowadzi do tego, że łatwe odwołanie się do Foucaulta i Deleuze’a-Guattariego staje się wątpliwe, tak samo jak analizowanie tworzenia
się globalnych i masowych efektów wychodzące od sytuacji lokalnych,
specyficznych, osobliwych.
Żeby spróbować odpowiedzieć na to pytanie, trzeba wziąć za punkt
wyjścia wielość wyjątkowo różnych procesów i następnie pokazać, które
były zjawiskami „związku, oparcia, wzajemnego wysiłku, zwarcia w spójną
całość, integracji” tych heterogenicznych elementów.
Efekty globalne, efekty masowe (globalizacja, wielkie dualizmy klasowe,
Imperium) nie są źródłem lub przyczyną tego, co się dzieje, lecz ich rezultatem. Jeśli nie odrobimy naszej lekcji z filozofii wielości, grozi nam ryzyko
zignorowania całej serii pytań i problemów dotyczących „efektów władzy”
mechanizmów ekonomicznych i socjalnych (pensji10 i Państwa Dobrobytu),
efektów władzy praktyk dyskursywnych, restrykcji i wolności implikowanych
w relacjach władzy i wiedzy, mechanizmów podporządkowania, ale również
subiektywizacji, dynamiki strategicznej i zdarzenia konfliktu. I, przede
wszystkim, relacji pomiędzy tym, co mikro i tym, co makro, relacji pomiędzy wymiarem molekularnym i molarnym, która we współczesnej działalności politycznej nabiera szczególnej wagi i która pozostaje wciąż albo niezauważona, albo niedoceniona, mimo że Maj ‘68 wydarzył się właśnie tutaj.
58
Maurizio Lazzarato
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Colectivo Situaciones:
Cytuje Pan również przypadek innego językoznawcy, do którego
odwoływał się Deleuze, Michaiła Bachtina, aby wyjaśnić zakres pojęcia wydarzenia we współczesnej polityce. Mógłby Pan rozwinąć rozróżnienie, fundamentalne w Pańskiej argumentacji, pomiędzy „zwrotem wydarzenia”, do którego zaliczylibyśmy Bachtina i Deleuze’a,
a „zwrotem lingwistycznym”?
Maurizio Lazzarato:
Odwołajmy się ponownie do przykładu politycznego. Od połowy lat
dziewięćdziesiątych uczestniczymy w ważnym powrocie filozofii analitycznej (zwrot lingwistyczny) i językoznawstwa de Saussure’a tam, gdzie
się tego nie spodziewano – po teoretycznych krytykach filozofii różnicy
w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych oraz praktycznych krytykach
ruchów politycznych tamtej epoki. Żeby spróbować zdać sobie sprawę
z natury i z funkcji politycznej języka (jego „potencji działania”) w procesie subiektywizacji, teorie niektórych elementów ruchów feministycznych
i antyrasistowskich w Stanach Zjednoczonych, tak jak i teorie post-operaistyczne w Europie, odwołują się do filozofii analitycznej, a przede
wszystkim do kategorii performatywu.
W Stanach Zjednoczonych kategoria performatywu jest używana przez
członków organizacji walczących przeciwko pornografii i „rasistowskim
dyskursom nienawiści”. W ten sposób kategorie Austina wychodzą
z zakurzonej atmosfery akademii uniwersyteckiej, żeby wejść do sal sądowych. Według obrońców praw kobiet i mniejszości etnicznych, pornografia i zniewagi rasistowskie („dyskursy nienawiści”) są wypowiedziami
performatywnymi w tym sensie, że nie są jedynie wyrażeniami pewnego
punktu widzenia, pewnej opinii (jako takie byłyby chronione przez pierwszą poprawkę do Konstytucji amerykańskiej11), ani też nie ograniczają się
do opisania pewnej sytuacji. Wypowiedzi te działają na swoich słuchaczy,
przyczyniając się do społecznego kształtowania tych, do których się zwracają (kondycja kobiety lub mniejszości etnicznej). Nie odzwierciedlają po
prostu pewnej społecznej relacji dominacji, tylko uchwalają, ustanawiają
lub przywracają tę strukturę władzy poprzez czystą siłę słowa. W ten
sposób wypowiedź performatywną można przyrównać do pewnego zachowania, pewnego działania neutralizującego siłę działania osób, do których
jest skierowana, i, jako taka, może być zaprowadzona przed sąd.
Próba Judith Butler, by sprzeciwić się amerykańskim legalistycznym
ruchom obrony kobiet i mniejszości, którym grozi ryzyko oddania rządowi
władzy decydowania o tym, co jest legalne, a co nie, zostawienia sędziom
władzy ustanawiania tego, co można głosić, a czego nie można, wydaje
mi się bardzo słaba. Tak samo, jak i stanowiska, które chce krytykować,
uznaje ona, że możliwość działania oraz siła transformacji języka i znaków
są poprawnie opisane przez teorię „aktów mowy” rozwijaną na gruncie
filozofię analitycznej. Jej program lingwistyczno-polityczny jest następujący: „Performatyw musi być ponownie przemyślany”.
59
Bezpieczeństwo a wydarzenie
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
W rezultacie „ja
mówię” nie może być
performatywem,
ponieważ skutkiem tej
wypowiedzi jest prosta
informacja, która nie
pociąga za sobą
żadnego „obowiązku
społecznego”. Jeśli
realizuje to, co
wypowiada, nie jest
jeszcze performatywem.
„Ja mówię” jest
wypowiedzią, która coś
komunikuje, ale która
nie działa
Powrót do performatywów we włoskiej teorii postoperaistycznej (Virno,
Negri-Hardt, Marazzi) jest jeszcze bardziej zaskakujący, ponieważ wydaje
mi się, że jest skonstruowany na bazie nieporozumienia, które wpływa na
samą definicję performatywu. Również tutaj wydaje mi się, że problem
nauki o politycznej możliwości działania języka w procesie subiektywizacji jest źle przedstawiony. Teoria ta chce zradykalizować teorię performatywów, wprowadzając kategorię „performatywu absolutnego” (Virno).
Odwołuje się jednak jedynie do jednej części definicji Austina: wypowiedź
nie opisuje pewnego działania, tylko je realizuje (powiedziawszy „uznaję
to posiedzenie za otwarte”, „jest Pan skazany”, „obiecuję”, nie opisuję
danej sytuacji, tylko realizuję, to, co wypowiadam).
Zgodnie z teorią Austina, siła twierdzenia performatywnego wynika
z faktu, że implikuje pewne „zobowiązanie społeczne” (w przypadku
obietnicy, zobowiązuje do jej wypełnienia tego, kto ją wypowiada, pod
karą „utraty twarzy”, lub w przypadku pytania, zobowiązuje do odpowiedzi tego, do którego kieruje się pytanie, pod karą przerwania rozmowy).
Ten ostatni i fundamentalny warunek performatywu jest niewytłumaczalnie porzucony w postoperaistycznej teorii języka, tak że wypowiedź „ja
mówię”, która nie jest performatywna, zostaje przekształcona w „performatyw absolutny”, ustną formę, która, według Virna, charakteryzowałaby
„całkowicie obecne społeczeństwo komunikacyjne”. W rezultacie „ja mówię”
nie może być performatywem, ponieważ skutkiem tej wypowiedzi jest
prosta informacja, która nie pociąga za sobą żadnego „obowiązku społecznego”. Jeśli realizuje to, co wypowiada, nie jest jeszcze performatywem. „Ja
mówię” jest wypowiedzią, która coś komunikuje, ale która nie działa. Nie
stwarza dla rozmówcy nowej sytuacji, w której byłby zobligowany do
wzięcia pod uwagę faktu, że się skierowało do niego pewną wypowiedź
(odpowiedzieć, posłuchać, nie posłuchać, dotrzymać obietnicy itd.).
Tak Virno, jak i Butler, chociaż na różne sposoby, zamykają wypowiedź
na temat języka, jak gdyby mógł on sam się utrzymywać: wydzielać, poprzez
swoje struktury syntaktyczne, fonetyczne lub gramatyczne, znaczenia;
rodzić możliwość działania na innych i wyjaśniać siłę transformacji języka
i znaków. Tej rekuperacji performatywu u Virna i Butler towarzyszy
w pewnym sensie krytyczne odniesienie do teorii Hannah Arendt. Ten
powrót do „arystotelesowskiej” definicji bytu politycznego jako bytu
językowego wydaje się być spójny, ponieważ filozofia polityczna Hannah
Arendt, w ten sam sposób jak językoznawstwo i filozofia języka, operuje
pewnego rodzaju oczyszczeniem słowa i działania, a tym samym tego, co
polityczne.
„Zwrot wydarzenia” rozwija radykalnie odmienny punkt widzenia.
W teorii Bachtina (pragmatyka) nie ma miejsca na pojęcie performatywu,
bo „każdy akt mowy”, a nie tylko performatywy, „jest aktem społecznym”.
Każda wypowiedź, a nie tylko performatyw, jest aktem illokucyjnym,
który pociąga do pewnego „obowiązku społecznego”.
60
Maurizio Lazzarato
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Pomimo korespondencji terminów da się zauważyć różnice pomiędzy
teorią aktu illokucyjnego Austina i Bachtina. Na początek, istnieje różnica
natury pomiędzy językiem i wypowiedzią. Żeby słowa, zdania, reguły
gramatyczne stały się pełną wypowiedzią, aktem językowym, potrzebny
jest „element suplementarny”, który „pozostaje niedostępny wszelkim
kategoryzacjom lub determinacjom lingwistycznym, nieważne jakie by
nie były”.
Słowo, forma gramatyczna, zdania oddzielone od wypowiedzi (od
„aktu mowy”) są „znakami technicznymi” w służbie znaczenia, które jest
dane tylko potencjalne. Indywiduacja, zróżnicowanie, aktualizacja tej
potencjalności języka operowanego przez wypowiedź (kulminacja), umożliwia nam wejście do innej sfery bytu, do sfery „dialogicznej”. Tym, co
pozwala transformować słowa i zdania języka w pełną wypowiedź,
w „całość”, są „afektywne siły pre-indywidualne oraz siły społeczne
i etyczno-polityczne, które są zewnętrzne w stosunku do języka, ale
wewnętrzne w stosunku do wypowiedzi”.
Żeby być jak najbardziej zwięzłym, zastosuję Bachtina pojęcie „zwrotu
wydarzenia” do rzeczywistej sytuacji: buntu przedmieść Paryża w 2005
roku, rozpętanego przez „dyskurs”. Możemy na tym przykładzie ujrzeć
w działaniu relację między językiem a tymi zewnętrznymi wobec języka,
lecz wewnętrznymi wobec wypowiedzi siłami.
Jakie były efekty „dyskursu nienawiści” wprowadzanego przez ministra
Republiki Francuskiej („Mają dosyć tej hołoty [racaille]12? Dobrze, ja ich
od niej uwolnię.”) przed kamerami telewizji? Słowo „hołota”, bardzo
krzywdzące i pogardliwe, które padło z ust ministra Republiki, nie zneutralizowało możliwości działania mieszkańców biednych dzielnic francuskich przedmieść, lecz przeciwnie, uaktywniło je, i to w proporcjach
niewyobrażalnych przed tą wypowiedzią. Zamiast opanowania młodych
mieszkańców tych dzielnic, wypowiedź ta uczyniła ich zbuntowanymi,
krnąbrnymi, dokładnie przez odrzucenie przydziału, określającego ich
jako „hołotę”. Ta krzywdząca wypowiedź przyczyniła się do przekształcenia ich w „podmiot polityczny”.
Wypowiedź ministra nie ustanawia w żadnym wypadku performatywu,
tylko jest pewnym „strategicznym”, dialogicznym użyciem wypowiedzi.
Wolimy przejąć pojęcie dyskursu nienawiści takim, jak definiują je Amerykanie: nie jako pewną siłę, która realizuje to, co wypowiada (performatyw), lecz jako „działanie na możliwe działania”, otwarte na to, co nieprzewidywalne, na niezdeterminowanie odpowiedzi – reakcję innego
(innych)”.
Wypowiedź „jesteście hołotą” ma na celu interwencję w sytuację społeczno-polityczną, aby ją zmienić, nazywając „przyjaciół” i wskazując
„wrogów”, grożąc tym ostatnim oraz uspokajając i konsolidując obóz tych
pierwszych. Szuka sprzymierzeńców i, żeby utworzyć nowe związki, przywołuje swojego wroga: imigranta. Chce na nowo skonfigurować przestrzeń
61
Bezpieczeństwo a wydarzenie
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
polityczną, wzywając innych jako „sędziów i świadków”, „obligując ich”
do zajęcia stanowiska, wyrażenia punktu widzenia, oceny, która jest zawsze
jednocześnie afektywna i etyczno-polityczna.
Przestrzeń, którą otworzyło słowo „hołota”, nie jest przestrzenią performatywu, tylko tego, co niezdeterminowane, nieprzewidywalne, przestrzenią wydarzania się dialogu. Efekty nie są wcześniej zdeterminowane,
jak w performatywach, gdzie słuchacz, wypowiadający i ten, do którego
wypowiedź jest skierowana, są już wskazani.
Tutaj wypowiadający i „publiczność”, do której ów wypowiadający
kieruje się za pośrednictwem telewizji (wypowiedź mechaniczna) są otwarte
na wydarzanie, ponieważ dialogiczne słowo zakłada aktywność i wolność
słuchaczy. Krzywdząca wypowiedź pozwoli doprowadzić do wygranej czy
przegranej Sarkozy’ego w wyborach prezydenckich? Czy w tej strategicznej grze dążącej do osłabienia innych kandydatów na ich własnym polu
i zdobycia głosów wyborców prawicy i skrajnej prawicy był to strzał
w dziesiątkę, czy raczej w stopę? Nawet on sam tego nie wie. W każdym
razie, „odpowiedź-reakcja” wystarczyła mu za przypomnienie o dialogicznej naturze każdego aktu języka. Każda wypowiedź implikuje zrozumienie, „zdolność do aktywnej odpowiedzi”, „zajęcie stanowiska”, „punkt
widzenia”, „ocenę odpowiedzi”. Niesie to wszystko dalej, niż sam autor
sobie życzył.
Możemy użyć koncepcji dialogizmu, żeby zdać sobie sprawę z rozwoju
przestrzeni publicznej, z powodu tego, co widzieliśmy i co słyszeliśmy
podczas tych nocy wybuchów i dni konfrontacji semiotyczno-lingwistycznych. Chodzi o strategiczną akcję, tak jak ją opisuje Bachtin: z jednej
strony wypowiedzi odnoszą się do innych wypowiedzi, polemizują z nimi,
sprzeciwiają się im lub wierzą, z drugiej strony, uzupełniają je, znajdują
w nich swoją podstawę.
Wypowiedź jest sama w sobie odpowiedzią na inne wypowiedzi,
wchodzi w przestrzeń publiczną, odsuwając się od innych wypowiedzi,
potwierdzając niektóre, wzywając do innych. Istnieje więc pewna niemożliwość zamknięcia wypowiedzi w języku, sprawiania, że wyłaniają
się znaczenia, możliwość transformacji i subiektywizacji w prostych
strukturach semantycznych, fonetycznych lub gramatycznych języka.
Istnieje również niemożliwość uczynienia wypowiedzi prostą konwencją, prostą instytucją, prostym potwierdzeniem już ustanowionych
relacji społecznych. Wydaje mi się w końcu, że istnieje pewna dostrzegalna różnica pomiędzy teorią gier językowych Wittgensteina i dyskursem jako relacją dialogiczną u Bachtina, pomiędzy „zwrotem lingwistycznym” i „zwrotem wydarzenia”.
Tłum. Irmina Majchrzak
Przekład zredagował Michał Weres
62
Maurizio Lazzarato
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
1 Tytuł pochodzi od redakcji [przyp. red.]. Wywiad ukazał się w hiszpańskim
wydaniu książki Lazzarato Les révolutions du capitalisme – M. Lazzarato, Por una
política menor, tłum. P. Rodríguez, Madrid 2006 [przyp. red.].
2 M. Foucault, Bezpieczeństwo, terytorium, populacja: wykłady w Collège de
France (1977-1978), tłum. M. Herer, Warszawa 2010, s. 96.
3 Tamże, s. 45.
4 M. Foucault, Naissance de la biopolitique: cours au Collège de France (1977-1978), red. M. Sennelart, París 2004.
5 Tegoż, Bezpieczeństwo..., s. 46.
6 RMI – (franc.) le revenu minimum d’insertion, minimalny dochód gwarantowany [przyp. red.].
7 M. Foucault, Bezpieczeństwo…, s. 31.
8 ANPE – Narodowa Agencja Zatrudnienia. ASSEDIC i UNEDIC (terminy,
które będą występować poniżej) są instytucjami zajmującymi się ubezpieczeniami
od bezrobocia. Przez rozszerzenie znaczenia, te same ubezpieczenia są nazywane
potocznie “Asedic” lub “Unedic”[przyp. tłumacza na hiszpański].
9 M. Foucault, Naissance..., s. 169.
10 Hiszp. salariado – pensje wszystkich pracowników danego państwa
[przyp. – IM].
11 Hiszp. norteamericana – północnoamerykańska [przyp. – IM].
12 Racaille jest terminem trudnym do przetłumaczenia za pomocą jednego
tylko słowa. Używa się go w sposób pejoratywny, w celu określenia młodych
z przedmieść, zwykle potomków imigrantów, którzy, jak się zakłada, wchodzą
w skład marginesu, ze swoim żargonem i własnym kodem zachowań. Autor
odnosi się do słów ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, Nicolasa Sarkozy’ego, w połowie kryzysu na peryferiach miast francuskich [przyp. tłumacza
na hiszpański].
Maurizio Lazzarato – filozof i socjolog, współzałożyciel czasopisma "Multitudes", znawca Gabriela
Tarde'a, badacz kapitalizmu kognitywnego, pracy
niematerialnej, biopolityki oraz współczesnych form
życia. Wywodzi się z włoskiego ruchu marksizmu
autonomistycznego. Wykłada m.in. w Collège
International de Philosophie w Paryżu. Autor m.in.
Lavoro immateriale. Forme di vita e produzione di
soggettività (1997), La politica dell’evento (2004),
Le gouvernement des inégalités: critique de l’insécurité
néolibérale (2008).
}
63
Bezpieczeństwo a wydarzenie
}
}Mlyn biopolityki
Wiktor Marzec, Agata Zysiak
/
Topografie wl/ adzy peryferyjnego kapitalizmu
na /lódzkim osiedlu robotniczym
Łódź stanowi wyjątkowy przykład miasta przemysłowego,
w którym skoncentrowały się różne rodzaje i mechanizmy
władzy typowe dla przemysłowego kapitalizmu
dziewiętnastego wieku. Dyscyplinarna władza precyzyjnie
parcelująca ciała, władza nad biologicznym życiem
zapewniająca populacyjną stabilność, paternalistyczne
spojrzenie właściciela i monarchiczna suwerenność caratu
spotkały się w łódzkiej fabryce Zakłady Włókiennicze
K. Scheiblera i L. Grohmana i towarzyszącym jej
kompleksie osiedla robotniczego Księży Młyn. Łódzki
peryferyjny kapitalizm pozwala nieco inaczej spojrzeć na
Foucaultowskie analizy władzy. Przede wszystkim wyłania
się tu nowy wzór wzajemnych relacji technik władzy, które
nie są już osadzone w stałej matrycy temporalno-zakresowej; władza jest raczej ciągłą transformacją
labilnych rozkładów sił i nie jest prostą funkcjonalną
odpowiedzią na wymogi kapitalistycznej produkcji.
Odpowiada temu paradygmat myślenia o władzy
opracowany przez Foucaulta w okresie, gdy nie zajmował
się już bezpośrednio problematyką, z którą mamy tu do
czynienia, a którą S. J. Collier nazwał analizą topologiczną.
Słowa kluczowe: Łódź – Księży Młyn – fabryka – miasto przemysłowe
– władza dyscyplinarna – biowładza – biopolityka – carat – Foucault –
Collier – topologia – peryferia.
65
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Przedsiębiorstwo „Zjednoczone Zakłady Włókiennicze
K. Scheiblera i L. Grohmana, SA w Łodzi” obejmowało
prawie całą strefę tzw. posiadeł wodno-fabrycznych,
ciągnąc się od ul. Piotrkowskiej po granicę Widzewa
(tj. ul. Konstytucyjną). Łączna powierzchnia tych terenów wynosiła ponad 500 ha, co stanowiło ok. 14%
ówczesnego terytorium miasta. Przedsiębiorstwo stanowiło fabryczne miasto-państwo, kontrolujące i troszczące się o całą egzystencję podmiotów wchodzących
w jego skład. Gdy przyjrzeć się bliżej imperium Scheiblera i jego organizacji, to oprócz niezwykłej architektury można dostrzec, że musiał być to dość niezwykły projekt społeczny, bliski utopii czy może dystopii.
W regularnej siatce ulic, budynków i relacji władzy,
w rozumowo nakreślonym perspektywizmie osiedla
poddanego władzy wzroku1, karcącemu spojrzeniu
niewidocznego suwerena, uwijały się podatne ciała
robotników i robotnic. Miał tam miejsce niezwykły
splot technik władzy, precyzyjnie rozmieszczający ciała
robotników, zapewniający ich biologiczną reprodukcję
i populacyjną stabilność; wydzielone marginesy ściśle
kontrolowanej wolności; nawarstwianie i przenikanie
skupisk władzy i oporu, peryferyjne zgęstnienie procesów modernizacyjnych. Wszystko to z wielokierunkowego rozproszenia zbiegło się w perspektywicznym
skrócie w łódzkiej fabryce i towarzyszącym jej kompleksie osiedla robotniczego. Witamy na Księżym
Młynie.
Oublier Foucault?
Już pobieżne rozważanie fabrycznych miast jako laboratoriów władzy każe sięgnąć po prace Michela Foucaulta.
Zaproponowana przez niego analityka władzy dostarcza
licznych impulsów teoretycznych i metodologicznych
w wielu dziedzinach. Często jednak jest traktowana dosyć
wybiórczo i fragmentarycznie, redukowana właściwie
do kolejnej przedmiotowej, pozytywnej teorii władzy,
która formuje wprawdzie ciekawe tezy, zwraca uwagę
na inne postacie i obszary oddziaływania władzy, ale
pozostaje co najwyżej pewną uwrażliwiającą alternatywą
czy uzupełnieniem dla innych perspektyw. Niedostatecznie uwypuklana jest jednak cała perspektywa
poznawcza, która za nią stoi; metodologia, specyficzna
relacyjna ontologia społeczna, zmiana podstawowego
przedmiotu analiz władzy2. W operacyjnych badaniach
społecznych propozycje Foucaulta są wykorzystywane
jako gotowe projekty teoretyczne, stosowane do pobieżnego komentowania badanej rzeczywistości, albo przyjmowane jako znaturalizowane „tak jest”, albo odrzucane
jako metodologicznie nieuprawnione. Zmiany tego stanu
nie ułatwia „uwspółcześnianie” wymowy jego tekstów
poprzez odniesienie ich raczej do teraźniejszych form
władzy w roli podejrzliwego narzędzia krytycznego. Jednak by poważnie traktować dorobek autora Woli wiedzy,
nie należy rozpatrywać go tylko z perspektywy genealogii odwołującej się do przeszłych konfiguracji sił, mającej na celu ujawnienie dynamiki i podłoża władzy współczesnej. Jeśli teoretyczne propozycje Foucaulta mają być
w jakimkolwiek względzie wiążące, nie tylko jako polityczny gest, ale i teoretyczna podstawa myślenia o władzy w ogóle, to należy się uważnie przyjrzeć „działaniu”
teorii skonfrontowanej z empiryczną rzeczywistością
czasu wzejścia teraźniejszych konstelacji władzy. Sam
Foucault nie dostarczył żadnej „kanonicznej” wersji
swojej analityki władzy, i mimo starań wielu komentatorów jego ouvre nie dostarcza w tym zakresie spójnych
wytycznych. Nie można jego propozycji traktować jako
gotowych, instruktywnych wskazówek. Można podjąć
grę z różnymi elementami i impulsami w jego analityce
władzy, popatrzeć, które z nich „działają”, gdzie kończy
się przygodna konfiguracja wielorakich sieci sił, a zaczyna
niekontyngentny układ ich stosunków. Do takiej konfrontacji nie najgorzej nadaje się łódzkie osiedle przyfabryczne Księży Młyn.
Nierzadko sprawdzianem teorii są sytuacje graniczne
dla jej aplikowalności. To tam ujawnić się mogą ciekawe
korekty i uzupełnienia, niewidoczne w błogiej oczywistości podstawowej konfiguracji sił i procesów społecznych. Limes odkrywa prawdę centrum. Tam, gdzie procesy, społeczne formacje, historyczne przemiany
nakładały się na siebie, były inkubowane sztucznie,
dopasowywane do nowych warunków czy konfrontowane z nieprzystającą do nich rzeczywistością, nowoczesność była po prostu peryferyjna. Tam właśnie należy
szukać jej prawdy, zarówno w wymiarze ogólnej diagnozy
mechanizmów nowoczesności, genealogii stosunków sił,
66
Wiktor Marzec, Agata Zysiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Łódzki peryferyjny kapitalizm pozwala nieco inaczej spojrzeć
na Foucaultowskie analizy władzy, rozpatrzyć konkretną,
historyczną i lokalną sytuację jako niedającą się w pełni
wpasować w „całościujące” interpretacje propozycji Foucaulta
jak i poszczególnych perspektyw
teoretycznych, które próbują sobie
z nią poradzić. Dlatego Królestwo
Polskie – laminat społecznych formacji, amalgamat postępu i zacofania. Dlatego Łódź – poligon carskiego kapitalizmu.
Dlatego Księży Młyn – soczewkowy punkt i kamień
probierczy wszystkich możliwych form władzy, wielowymiarowy skrzep stosunków sił, sieć relacji, interferencja dominacji i oporu, emancypacji i zniewolenia,
splątanie kapilarnych oddziaływań rodzących się nowych
form władzy i archaicznego carskiego knuta – ekspozytury monarchicznej suwerenności.
Łódzki peryferyjny kapitalizm pozwala nieco inaczej
spojrzeć na Foucaultowskie analizy władzy, rozpatrzyć
konkretną, historyczną i lokalną sytuację jako niedającą
się w pełni wpasować w „całościujące” interpretacje
propozycji Foucaulta. Postaramy się więc znaleźć klucz
do opisania dynamiki władzy na łódzkim osiedlu
fabrycznym, który umożliwi zdanie sprawy z jej specyficznej, niejednoznacznej i złożonej konfiguracji. Podjęliśmy próbę weryfikacji wielowątkowego dorobku
Foucaulta dotyczącego form nowoczesnej władzy
poprzez konfrontacje z empirycznym materiałem historycznym. Chodzi nam nie tylko o zapytanie, czy teoria
ta jest w tym aspekcie eksplanacyjnie i heurystycznie
użyteczna, ale i o próbę odpowiedzi na część pytań
dotyczących jej samej. Uzupełnienie, zakwestionowanie,
uwypuklenie jej wewnętrznej dynamiki i diachronicznego rozwoju.
Państwowa implementacja gwałtowności
Królestwo Polskie pozbawione było niemal całkowicie
ośrodków przemysłowych3. Proces formowania się kapitalizmu przebiegał w dosyć specyficzny sposób. Był to
kapitalizm koncesjonowany i stworzony przez władze
państwowe4. Siła i natężenie zmian społecznych były
też znacznie większe niż w państwach, gdzie procesy te
były bardziej rozciągnięte w czasie, a także gdzie rozwój
kapitalistycznej formy produkcji miał lepsze podstawy
– choćby w postaci bardziej rozwiniętego osadnictwa
miejskiego. W Królestwie Polskim akumulacja pier-
wotna z jednej, a proletaryzacja i wejście na rynek pracy
najemnej z drugiej strony, łączyły się z lawinowym
wzrostem liczebności miast i migracjami wewnętrznymi.
Proletariat miejski rekrutował się w dużej części ze wsi
(a nie ze spauperyzowanych rzemieślników i mieszczan,
jak miało to miejsce na zachodzie Europy)5. Dla uczestników tych przemian oznaczało to niezwykle głębokie
i gwałtowne przeorganizowanie biegu życia w ciągu
jednego pokolenia. Wejście w nowe środowisko miejskie,
zmiana statusu klasowego i upodmiotowienie w nowych
formach władzy były ze sobą nierozerwalnie sprzężone.
Władze centralne brały czynny udział w tym procesie,
nie tylko stopniowo rozluźniając feudalny rygor, ale
i wymuszając migracje do miast oraz proletaryzację, by
zapewnić rekrutację siły roboczej i zredukować koszty
pracy (od dekretu z grudnia 1807 roku ułatwiającego
wywłaszczenie chłopów z ziemi po zniesienie pańszczyzny po powstaniu styczniowym)6. Bezpośrednia polityka
administracyjna miała również swój udział w dyscyplinowaniu spauperyzowanego chłopstwa migrującego do
miast (kontrola ruchu w miastach przez policję i usuwanie tzw. włóczęgów, bez stałego miejsca pracy
i zamieszkania, z drugiej strony ograniczanie ruchu
wędrownych najemników)7. Pojawiły się też formy bezpośredniej funkcjonalizacji w systemie produkcji grup
ludności uznawanych za nieproduktywne i zagrażające
ładowi społecznemu8. W obliczu braku dostatecznej
podaży materiałów włókienniczych podjęto szereg działań administracyjnych na poziomie państwowym, ukierunkowanych na powstanie zakładów tej branży, jak
choćby zmiana polityki migracyjnej czy stworzenie
programu protekcyjnego dającego ramy do tworzenia
osad fabrycznych.
Dla Łodzi9, która była w tym czasie upadającą mieściną (jeszcze pod koniec osiemnastego wieku liczącą
190 mieszkańców, 44 domy; z zabudowań publicznych
były tu tylko areszt policyjny, 8 studni, młyn i dwa
szynki10) oznaczało to rewolucję, początek błyskawicznego i intensywnego rozwoju miasta. Rządowy program,
67
Mlyn biopolityki
/ anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
którym została objęta, zakładał szereg udogodnień dla
początkujących inwestorów, mających na celu zachęcenie do osiedlania się i inwestowanie na terenach Królestwa (m.in. pozyskanie obywatelstwa, dostęp do materiałów budowlanych, ulgi podatkowe). Działanie te
okazały się na tyle skuteczne, by wywołać następujące
po sobie fale imigracji – przez pierwsze dziewięć lat
funkcjonowania rządowego programu w Łodzi (od 1821
po 1830 rok) ludność wzrosła z 799 do 4343 osób.
Dalszy wzrost populacji następował niezwykle gwałtownie – skala zjawiska była unikatowa w całej Europie, w latach 1850-1900 liczba ludności w Łodzi
zwiększyła się o 2006% (sic!), podczas gdy w Londynie o 192%, a w Manchesterze, również centrum
przemysłowym, o 557%11. W przeciągu stulecia liczba
ludności zwiększyła się w Łodzi sześćsetkrotnie! Oczywiście spektakularność tych statystyk wynika z punktu
startowego porównywanych miast, z drugiej strony
gwałtowność zmian i intensywność ich odczuwania
jest przez to nawet bardziej doniosła. Ówczesna Łódź
jest prawdopodobnie jednym z nielicznych miejsc na
ziemiach polskich niepozostającym w tyle za światową
awangardą. Przemysł był jedyną gałęzią całościowo
zacofanego kraju, która podążała za najnowszymi tendencjami. Gwałtowność narodzin kapitalistycznych
stosunków produkcji nie miała sobie równych na
terenach Królestwa Polskiego. Charakter przemian
Dzień i noc robotników
Oświeceniowy ideał mieszkalnictwa zawiera w sobie dwa
wektory, nie do końca sobie przeciwstawne, a jednak
odrębne. W różnych okolicznościach relacja między
nimi przybiera inny kształt. Przechodzą w siebie jednak
łatwo, jakby każdy z nich zawierał już elementy drugiego.
Emancypacyjna nadzieja zapewnienia postępu i godności ludzkiej w miejscu zamieszkania spotyka się z pragnieniem stępienia indywidualności, normalizacji,
sfunkcjonalizowania człowieka do celów produkcji.
Postulaty socjalistów utopijnych ukierunkowane na
wyprowadzenie z nędzy rzesz miejskiej biedoty przechodzą płynnie w ideał dyscypliny miasta fabrycznego,
podporządkowującego wszystkie czynności imperatywowi zysku. I z powrotem: nowoczesna urbanistyka od
idei miasta ogrodu13 do Karty Ateńskiej14 zawiera niemal
te same elementy. Benthamowski panoptykon to punkt,
w którym zbiegają się te dwie tendencje. I tak projekty
Roberta Owena15 czy Fourierowska idea falansteru
powstawały równolegle z pierwszymi koncepcjami
budowy osiedli przemysłowo-mieszkalnych. Rozwój
przemysłu i idące za tym problemy społeczne zbiegły się
w czasie z gwałtownym przyrostem wiedzy medycznej,
skutkując powstaniem ruchu higienistów i postulatami
„przyzwoitych” warunków życia. W kolebce rewolucji
przemysłowej – Anglii, już w osiemnastym wieku „światli” przemysłowcy, pouczani
przez jeszcze światlejszych
higienistów, zbudowali trójPostulaty socjalistów utopijnych ukierunkowane na wyprowadzenie
kąt osiedli w Bradford, Haliz nędzy rzesz miejskiej biedoty przechodzą płynnie w ideał
fax i Leeds16. Z czasem pojawia się więcej podobnych
dyscypliny miasta fabrycznego, podporządkowującego wszystkie
inicjatyw17, tracą one zatem
czynności imperatywowi zysku
swój „postępowy” wymiar,
co kulminuje się w prywatnych miasteczkach narastających choćby wokół ośrodków
wyznaczał też fakt, że Łódź nie była rozwiniętym ośrodkiem miejskim, w którym dochodziło do zmian strukwydobycia surowców18. Swoje apogeum mieszkalnictwo
tury zatrudnienia czy własności – było to miasto powstarobotnicze przeżywa na przestrzeni dziewiętnastego
jące niemal od początku12. Wszystkie te czynniki
wieku19. Za moment przełomowy w uznaniu tego typu
stworzyły niezwykłą formę miasta fabrycznego sfunkbudownictwa można uznać rok 1853, kiedy to zostają
cjonalizowanego do wymogów produkcji, w chaosie
ustanowione coroczne konkursy architektoniczne na
grynderskiego kapitalizmu regulującego coraz to więcej
projekty robotniczych domów, w 1854 roku zostaje
obszarów życia.
nawet zwołany pierwszy poświęcony tej kwestii kongres.
68
Wiktor Marzec, Agata Zysiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Exposition Universelle de Paris z 1867 roku poświęciła
robotnikom cały dział, wzniesiono nawet przykładowy
,,wzorcowy dom”20. Higienistyczne postulaty właściwych
warunków sanitarnych, dostępu do bieżącej wody
i kanalizacji mieszają się z postulatami wydajności, produktywności, a także nadzoru21. Powstają liczne czasopisma lekarskie, gdzie publikowane są raporty na temat
warunków sanitarnych czy ostrzeżenia o grożących epidemiach. Oprócz niebezpieczeństwa strajków i niepokojów, zaczyna być brane pod uwagę niebezpieczeństwo
higieniczne. Nowoczesny „sen o czystości”22 ziszczał się
zresztą raczej wyspowo: osiedla robotnicze pozostały
wyjątkiem, getta robotnicze bez ścieków, elektryczności
czy gazu – regułą23.
I na terenie Królestwa Polskiego problemy mieszkaniowe stawały się coraz bardziej palącą kwestią. Rząd
poddał regulacji także kwestię zakwaterowania robotników. Instrukcja ministra Druckiego-Lubeckiego
z 1824 roku zalecała, „aby dla utrzymania i wygody
robotników przy każdym Oddziale produkcji potrzebne
pomieszczenia obmyślane i do tego zawsze wcześnie
Plany i Kosztorysy składane były”24. W Łodzi również
wyznaczono nowe tereny budowlane na południe od
starego centrum, gdzie wytyczono nowe granice miasta
– dzielnice, układ ulic i funkcji został zaplanowany
według trendów epoki. Urbanistyka miała zapewnić
rozwój miasta, plany rozpatrywano pod kątem odpowiedniej cyrkulacji: powietrza, towarów, ludzi25. Nowe
idee pojawiały się bez nadmiernego opóźnienia – najpierw dzięki inżynierom rządowym, później za pośrednictwem przybyłych z zagranicy imigrantów. Największe kompleksy domów robotniczych powstały przy
fabrykach Scheiblera, Poznańskiego, Heinzla, potem
także przy Widzewskiej manufakturze, a mniejsze przy
zakładach L. Grohmana, Allart, Rousseau i S-ka,
L. Meyer, L. Leonhardt26.
Prekursorem i twórcą największego, najnowocześniejszego i najbardziej kompleksowego osiedla był Karol
Scheibler. Przywiózł do Łodzi swoje doświadczenia
z pracy w Anglii, Francji, Holandii, Austrii oraz Prusach.
Był jednym z nielicznych wykształconych, otwartych na
nowinki technologiczne i świadomych zmian na zachodzie
Europy łódzkim inwestorem. Jako że swój zakład zaczął
stawiać w Łodzi stosunkowo późno, mając jednocześnie
obszerne plany zagospodarowania przestrzeni, nie otrzymał działki w centrum. Dlatego też wydzierżawił tereny
przy Wodnym Rynku, a potem także Księży Młyn i okolice27. Już w 1865 roku Scheibler wzniósł przy Wodnym
Rynku pierwsze murowane domy dla robotników o dwudziestu izbach (mieszkania były jednoizbowe, po 22 lub
37 m² 28), w 1868 roku – kolejne trzy – de facto było to
pierwsze łódzkie miniosiedle robotnicze obejmujące łącznie 156 mieszkań29. Wraz z rozwojem zakładu rozbudowy
wymagała także część mieszkaniowa. Od 1870 roku30
powstawała najsłynniejsza cześć osiedla robotniczego –
Księży Młyn. To szeregi jednopiętrowych domów wielorodzinnych, sprzęgniętych kompozycyjnie z fabryką31.
Jest to w pełni przemyślany koncepcyjnie układ urbanistyczny, jedna z najlepszych tego typu realizacji
w Europie32. Osiedle zapewnia skromne, ale higieniczne
warunki do życia – a przede wszystkim autonomię i samowystarczalność wobec miasta, będące też czynnikiem
izolacji i przecięcia więzów z resztą miejskiego proletariatu.
W sumie do 1912 roku wybudowano 80 budynków
z 1210 mieszkaniami, w których zamieszkała 1/3 załogi33.
Zbudowane naprzeciwko fabryki i pałacu fabrykanta
domy robotnicze34 przypominają założenia przestrzenne
poprzedniej epoki – układ jest analogiczny do umiejscawiania dworu i czworaków. Osiedle fabryczne to
domena również archaicznej władzy paternalistycznej
– właściciel zarządzał swoimi dobrami i dobroczynnie
rozwijał je również w kierunku dobrostanu poddanych35.
Paradygmatem przestrzennym osiedla robotniczego stał
się obóz wojskowy, z hierarchicznym nadzorem i szkatułkową zasadą organizacji36 – układ domów-namiotów
wieńczyła przestrzenna konkretyzacja zasady władzy –
pałac fabrykanta (pierwszy kompleks domów przy Wodnym Rynku) lub emblemat tego, po co kompleks powołano do życia – fabryka (Księży Młyn). Architektura nie
utraciła w pełni dawnej funkcji reprezentacji władzy
(zamek, kościół), ale zaczęła pełnić przede wszystkim
funkcje regulacyjne, spełniać zadania ekonomiczno-polityczne37. Osiedle Księży Młyn realizowało tę rolę
doskonale, w pełni dokonując też ideologicznej mimikry.
W podmiotowym przeżywaniu własnej pozycji strukturalnej przez robotników38, jak i w dyskursach zewnętrznych osiedle jawiło się jako oaza postępu, a nie narzędzie
władzy. Rzeczywiście, trudno pominąć faktyczny awans
69
Mlyn biopolityki
/ anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Pierwsza polskojęzyczna gazeta „Dziennik Łódzki”,
sponsorowana zresztą przez Scheiblera, wykorzystała
poprawę życia do wyciszenia ewentualnych innych
roszczeń pracowniczych: „[...] jeśli widujemy tysiące
robotników zdążających do fabryk i opuszczających
takowe codziennie z jasnym obliczem, nie możemy
użalać się nad ich nieszczęsnym losem”42. Poza szczytnymi względami społecznymi (jak higiena), podstawą
Zaznaczyć jeszcze wypada, że ludzie mający mieszbyły względy gospodarcze. Atrakcyjne lokum wiązało
kanie w domach familijnych czują się za takowe
robotnika z fabryką, przez co stabilizowano skład
zobowiązani do pewnego stopnia swoim pracodawzałogi43. Dyscyplina w zamykanym na noc osiedlu44
com. Robią więcej dla nich i chętniej, a będąc
realizowała się poprzez zróżnicowaną przestrzeń mieszdobrych, pogodnych myśli oraz jako zdrowi i silni
kalną i sfunkcjonalizowane jej elementy; czynności
– mogą też wykonywać wszystko lepiej niż inni, któ39
i ludzie byli repartycjonowani w przestrzeni mieszkania
rzy źle mieszkają .
osiedla robotniczego. Rytm życia osiedla wyznaczał
widoczny z każdego punktu zegar na fabrycznej wieży,
Takie zresztą były od początku zamierzenia inwestora;
przypominający robotnikom w każdej minucie nietak pisał Scheibler w podaniu o przyznanie gruntu na
ustannego rytmu reprodukcji samego siebie o organikolejne domy: „najpotrzebniejsi robotnicy jako przy
zującej całość zasadzie wydajności. Podzielone mieszzakładach siłą pary 300 koni obsługiwanych muszą być
kania, fundament stadła rodziny przemysłowej,
lokowani zaraz pod ręką, a to dla bezpieczeństwa samego
zaprowadzają moralność,
stabilizują ruchy ludzkie
(migracje, wędrówki,
Przestrzenie wolności, czas, gdy rozsuwał się nieco gorset nieustannej
wolne związki)45. Umożpowtarzalności codziennej reprodukcji własnego biologicznego
liwiają prokreację, reproistnienia, również zostały zagospodarowane w produktywnym
dukcję siły roboczej.
Szkoła46 zamykająca kommieście-państwie Scheiblera
pleks z drugiej strony,
emblemat efektywnej
40
socjalizacji,
ustanawia
już
codzienny
rytm, dyscyplinę
zakładu jak również dla miasta” . Domy robotnicze
ciał,
parcelację
dnia,
umożliwia
płynne
przejście na
stanowiły bazę dla całego kompleksu – szkoły, szpitala,
drugą
stronę
–
w
najbardziej
namacalnej
przestrzeni
– do
sklepów i miejsc rozrywki. Nastąpiło skupienie wszyst47
fabryki
.
kich poczynań ludzkich wokół firmy, pełna kontrola
Przestrzenie wolności, czas, gdy rozsuwał się nieco
nad życiem w aspekcie indywidualnego zdyscyplinowagorset
nieustannej powtarzalności codziennej reproduknia i biologicznej reprodukcji. Ponownie „Goniec
cji
własnego
biologicznego istnienia48, również zostały
Łódzki”:
zagospodarowane w produktywnym mieście-państwie
Scheiblera. Nie zapomniano o rozrywce – lata osiemJest to dzielnica, która sama w sobie tworzy miadziesiąte to rozwój aktywności zakładu Scheiblera na
steczko. Jest też dzielnicą najzdrowszą, posiada wiele
polu kulturalnym – w 1885 roku otwarta zostaje robotzadrzewienia w sobie, lasy miejskie w pobliżu, pola
nicza biblioteka49, klub fabryczny z salą widowiskową
i sioła. Domy dla robotników na Księży Młynie, jak
dla wyższej kadry50, inauguruje działalność orkiestra
również gmachy fabryczne urządzone są wzorowo,
fabryczna. Od 1898 roku działał pierwszy na ziemiach
zarówno pod względem higienicznym, jak i prak41
polskich teatr ludowy; bilety sprzedawano w sklepie
tycznym .
cywilizacyjny i poprawę jakości życia, jakie przynosiło.
Jeszcze w latach międzywojnia Księży Młyn uważany
był za kwintesencję awansu społecznego i wzór nowoczesnej dzielnicy przemysłowej. W ówczesnym języku
uwadze nie umykał zresztą imperatyw produktywności.
Donosił więc „Goniec Łódzki”:
70
Wiktor Marzec, Agata Zysiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
spożywczym za 10-30 kopiejek51. W klubie miały miejsce potańcówki, odczyty popularne, pogadanki czy
pokazy wędrownych sztuk, działał amatorski zespół
teatralny52. Dostępne dla robotników rozrywki, każda
„wolna” aktywność po pracy jest już subwersją hierarchii,
wyrwaniem z rytmu pracy i odpoczynku, wynosi ponad
pracę fizyczną, co zarezerwowane było do niedawna dla
kogo innego. Ta reglamentowana przestrzeń wolności
pozostawała cały czas pod bacznym spojrzeniem dyrekcji fabrycznej z jednej i carskiej administracji z drugiej
strony. Mobilizacja narodowa czy klasowa nie mogła
mieć miejsca, instytucje kultury znakomicie pacyfikowały pracowników, zajmując wolny czas i dając
namiastkę lepszego życia. Domy Scheiblera to nie tylko
zwiastun nowego porządku budowania, ale także próba
neutralizowania ruchów robotniczych przez burżuazję53.
Nadzorować i produkować
Fabryka i towarzyszące jej osiedle robotnicze przywodzą
na myśl rodzaj władzy dyscyplinarnej, a ogólniej problematykę podejmowaną przez Foucaulta w połowie
lat siedemdziesiątych, przede wszystkim w Nadzorować
i karać54. Te formy organizacyjnej i przestrzennej dyscypliny są zresztą bezpośrednio przez niego wymieniane
jako instytucje realizujące, wraz ze szpitalem, koszarami
czy internatem, zgeneralizowaną karceralność, parcelarność i panoptyzm w najszerszej postaci. „Uniwersalizacja” układu panoptycznego i uogólniona dyscyplina
skutkowały odwróceniem swojego pierwotnego zastosowania. Techniki te, początkowo powołane, by separować zbuntowane czy niebezpieczne jednostki
w miejscach odosobnienia (jak więzienia czy zakłady
dla obłąkanych), z czasem stały się generalną zasadą
organizacji społeczeństwa, służąc przede wszystkim
efektywnej kontroli jednostek i zwiększaniu produktywności55.
Przede wszystkim nowym obiektem oddziaływania
władzy stało się ciało. Oczywiście w „blasku kaźni” kat
nie nękał niczego innego, ale nie było ono wówczas
poddawane stałemu treningowi i dyscyplinie, które
upowszechniły się dopiero u progu nowoczesności. Ciało
stało się więc miejscem obleganym przez władzę, ale
i miejscem inwestycji, której w ciele władza dokonuje.
Stało się punktem skupienia relacji sił pozbawionych
określonego centrum, który nie tyle podlega władzy, co
ją realizuje.
To polityczne blokowanie ciała wiąże się na zasadzie
skomplikowanych i wzajemnych zależności z jego
wykorzystaniem ekonomicznym: zasadniczo ciało jest
blokowane relacjami władzy i dominacji jako siła
produkcyjna, ale sprowadzanie go do siły roboczej
jest możliwe nie wcześniej, nim zostanie włączone
w system ujarzmienia (gdzie potrzeba jest również
politycznym instrumentem – starannie przygotowanym, skalkulowanym i wykorzystywanym); jego siła
staje się pożyteczna dopiero wówczas, kiedy będzie
ciałem produktywnym i ujarzmionym zarazem56.
Ciało robotnika staje się locus władzy, ale zarazem jest
pozytywnie wytwarzane, trenowane i przystosowywane
do nowej roli – staje się koniecznym ogniwem w łańcuchu kapitalistycznej produkcji. Co ważne, władzę
dyscyplinarną cechują w Nadzorować i karać wyraźne
znaczniki czasoprzestrzenne. Określone techniki władzy
i układy sił są przypisane do ogólniejszych konfiguracji
społecznych – to „doba klasycyzmu” ze swoimi dyskursami normalizacyjnymi i wschodzący kapitalizm z jego
wymogiem rosnącej produktywności i kontroli wyznaczają czas pojawienia się władzy dyscyplinarnej, która
realizuje zarówno moralne postulaty, jak i ekonomiczne
wymogi. Zastępuje ona władzę suwerenną w miejscach
swojego realnego działania57. „Można powiedzieć, że
jeśli wyzysk ekonomiczny oddziela pracę od produktu
pracy, przymus dyscyplinarny czyni ciało miejscem
koniecznego związku pomiędzy jego wzmożoną sprawnością a wzrastającą dominacją”58. Co jednak stoi za tą
dziejową zmianą? Czy formy władzy są epifenomenem
stosunków ekonomicznych?
Takie rozwiązanie kierowałoby nas raczej w stronę
relatywnie nieskomplikowanych analiz marksistowskich,
od których Foucault wyraźnie się dystansuje. Formy
władzy nie są też jednak wynikiem świadomych, zaplanowanych działań państwa czy innych instytucji – od
takiego odgórnego myślenia chce nas francuski autor
odwieść przede wszystkim59. Badając, jak operuje władza,
gdzie się skupia, w jaki sposób materializuje się jej
71
Mlyn biopolityki
/ anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Jak zatem owe „małe podstępy” wprowadzają w szaleńczym
tempie „mikrofizykę władzy” w jej „najdalszych odgałęzieniach”
na nowym obszarze oddziaływania? W dziejach łódzkiego
przemysłu można próbować precyzyjnie uchwycić ów moment
stawania się władzy dyscyplinarnej
oddziaływanie, jak koncentruje się wielowymiarowa
dynamika sił, nie powinniśmy porzucać pytania dlaczego
tak się dzieje i co jest czynnikiem sprawczym zmiany
(której istnienie wyraźnie widać, choć sama w sobie nie
jest ona precyzyjnie uchwycona – Nadzorować i karać
pozostawia nas raczej z dwoma szkicami: suwerennego
„przed” i dyscyplinarnego „po”). Jeśli konsekwentnie
rozpatrujemy „rodzaj mikrofizyki władzy, którą wprawiają w ruch organy i instytucje państwowe, ale jej pole
ważności rozpościera się niejako pomiędzy tymi wielkimi
maszyneriami a samymi ciałami z ich materialnością
i siłą”60, to w końcu po części grzęźniemy w martwym
punkcie i nie możemy dostatecznie uchwycić samej
zmiany. Nie ma tu teologicznego prowidencjonalizmu
ani jego heglowsko-marksowskiej wersji, nie ma też jednak indywidualnej sprawczości. Gdy przesycony intencjonalnością źródłowy podmiot antropologiczny, który
mógłby stanowić siłę sprawczą społeczeństwa, rozmył
się jak „oblicza z piasku na brzegu morza”61, pozostaje
nam pisać o dziwnej materializacji bezosobowych taktyk,
kierowanych czymś pośrednim między immanentną
dynamiką samej władzy (wytwarzającą podmioty na
sobie realizujące wszystkie jej poczynania) a utylistyczną
celowością62 ocierającą się o funkcjonalizm.
Małe podstępy obdarzone wielką mocą dyfuzji, niewinne z pozoru, ale głęboko podejrzane subtelne
zarządzenia, układy wynikające z utajonych motywów
i podległe drobnym naciskom bez rozgłosu [...].
[W] mizernych figurach przyjdzie się dopatrywać nie
tyle sensu, ile przezorności, umieszczać je trzeba będzie
zatem nie tylko w ramach solidarności funkcjonowania, ale także w spójności pewnej taktyki. To chytrość,
choć nie tyle owego Rozumu, który działa nawet we
śnie i nadaje sens rzeczom nieznaczącym, ile nieuchronna „zła wola”, wszędzie wytykająca swoje trzy
grosze63.
Idąc dalej szlakiem wytyczonym przez Foucaulta,
poszukamy odpowiedzi na pytanie, z którym i on usi-
łował się zmierzyć. W wygłoszonym niedługo po wydaniu Nadzorować i karać cyklu wykładów
w Collège de France64 bardziej
bezpośrednio wyłożył on katalog
reguł metodologicznych, które powinny przyświecać
analizom władzy. Adekwatne uchwycenie jej mechanizmów zapewnia przede wszystkim jej „oddolna”
analiza, a także radykalny nominalizm65 – to konkretne
materialne praktyki stanowią o jej obliczu. Badacz
powinien dążyć do tego, „by uchwycić władzę u jej
granic, w jej najdalszych odgałęzieniach, tam, gdzie
staje się włoskowata”66. W ten oto sposób, zaczynając
od materialności władzy w najbardziej podstawowych
instytucjach, ma możliwość odniesienia tych praktyk
do bardziej ogólnych układów sił, jak choćby do aparatów państwowych. A zatem należy
prowadzić wznoszącą analizę władzy, to znaczy wyjść
od najdrobniejszych mechanizmów, które mają swoją
własną historię, własny bieg, własną technikę i taktykę, a potem zobaczyć, w jaki sposób te mechanizmy
władzy, posiadające własną trwałość i niejako własną
technologię, były albo są nadal podbijane, kolonizowane, wykorzystywane, załamywane, przekształcane,
przemieszczane, rozciągane itd. przez coraz to ogólniejsze mechanizmy i formy dominacji globalnej67.
Nie może to jednak oznaczać zwrócenia się ku jakimkolwiek świadomym działaniom określonych instancji
władzy. W chęciach, planach, dyskursach możemy co
najwyżej znaleźć ślady działania bezosobowych operatorów sił, nie zaś drogowskazy dla ewentualnej zmiany
ich wektorów. A zatem „nie analizować władzy na
poziomie intencji lub decyzji, by nie usiłować na nią
patrzeć od strony wewnętrznej, by nie zadawać pytania
[...] kto ma władzę? I co taki ktoś ma w głowie? Do
czego zmierza?”68. Byłoby to bezcelowe, jako że wiedza
zawsze zawiera się już w planie immanencji, określona
warunkami możliwości stanowionymi przez zrost władzy-wiedzy. Gdy władza nie ma ośrodka, choć dominacja rozkłada się nierównomiernie, nie ma też zewnętrza, nie sposób jej stanowić, każdy jest na równi
ogniwem w jej łańcuchu, nie ma nieupodmiotowionego
72
Wiktor Marzec, Agata Zysiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
podmiotu. Jak zatem owe „małe podstępy” wprowadzają
w szaleńczym tempie „mikrofizykę władzy” w jej „najdalszych odgałęzieniach” na nowym obszarze oddziaływania? W dziejach łódzkiego przemysłu można próbować precyzyjnie uchwycić ów moment stawania się
władzy dyscyplinarnej.
Spirale władzy – dyscyplina i carat
[W] nocy dzisiejszej o godz. 11 kilkutysięczny
[sic! – przyp. WM, AZ] tłum wyrobników i czeladzi
fabrycznej uzbrojony w kamienie i pałki napadł na
zakład fabryczny p. Karola Scheibler i tam wyłamawszy drzwi i okna kompletnie poniszczył maszyny
i inne utensylia74.
Charakter podobnych buntów nie powinien być jednak
redukowany do wyrażania żądań ekonomicznych i obaw
przed utratą pracy. Możliwe, że niemniej istotnym czynnikiem, nawet jeśli nie wyrażonym wprost w przedstawianych postulatach, była obawa o utratę społecznej
pozycji w wymiarach innych niż materialny. Wraz z wprowadzeniem fabrycznych maszyn ciało robotnika traci na
znaczeniu – siła robocza w zmechanizowanym procesie
produkcji jest łatwo zastępowalna – czynności są łatwe
do przyuczenia, a u wrót fabryki czeka zawsze „rezerwowa
armia pracy”. Owa wymienność podatnego ciała jest tym
większa, im kwalifikacje profesjonalne wymagane do danej
pracy są niższe, a zarazem rośnie grupa ciał przystosowanych już do ogólnej fabrycznej formy produkcji. Robotnicy tracą niezależność i podstawę oporu dopiero gdy
umiejętności przejmuje maszyna, a ciało robotnika zaczyna
być dowolnie zastępowalne75.
Proces proletaryzacji przebiegał w Łodzi inaczej niż gdzie
indziej. Choć początkowo (do lat sześćdziesiątych dziewiętnastego wieku) większość robotników rekrutowała
się z ludności miejskiej69 – czy to spauperyzowanych
rzemieślników, czy imigrantów z innych miast, to z czasem wzrastał udział ludności wiejskiej70. Bardzo trudno
jest uchwycić na materiale empirycznym sam proces
wprowadzania władzy dyscyplinarnej, wyjść poza ogólniki
opisujące stan przed i po. Można jednak domniemywać,
że te dwie składowe procesu proletaryzacji pociągały za
sobą nieco odmienne mechanizmy wprowadzania władzy
dyscyplinarnej wobec każdej z tych grup ludności i różny
przebieg funkcjonalizacji ciała robotnika w procesie produkcji. W pierwszej fazie wielkoprzemysłowej industrializacji, gdy wraz z rozwojem kapitalizmu drobni tkacze zasilają
Reżim produkcji rozwijając się, musiał poddać każde kolejne
szeregi klasy robotniczej, nie ma
kłopotu z bezpośrednią dyscyciało wzrastającej w swym natężeniu dyscyplinie. Przynosiła
pliną ciała i etosem pracy. Sproona automatyzm i powtarzalność ruchów, redukcję ciała do
letaryzowani rzemieślnicy nawykli są do długotrwałej pracy przy
części maszyny; w przemyśle włókienniczym fordyzm nastał
warsztacie. Nie godzą się jednak
avant la lettre
na rosnące zagrożenie dla ich
kwalifikacji w postaci coraz to
Poprzez podobne walki – często ukierunkowane
nowych maszyn. W obliczu drastycznie spadającej ilości
nie tyle przeciw klasie panującej, ile samej technice
drobnych warsztatów (w 1860 roku – 867, a w 1882
władzy i procesom upodmiotowienia – możemy
roku – 43071; największe fale proletaryzacji drobnych
pośrednio rozpoznać władzę. Zadomawiała się ona
tkaczy nastąpiły w latach 1844-1847 oraz 1861-186572)
przecież nie bez problemu i nie od razu76. Długo
walczą o zachowanie swojego bytu. Ślą do rozmaitych
73
trwały swoiste targi z grupami robotników artykułuwładz petycje apelujące o zaprzestanie wprowadzania
jącymi sprzeciw wobec władzy majstra77, który stopmechanicznych warsztatów tkackich, a w desperacji
niowo stawał się nadzorcą, a nie reprezentantem
wychodzą na ulicę. Największe rozruchy o tym charakpracowników. Władza to nie anonimowa zwycięska
terze miały miejsce w 1861 roku. Tak przedstawiał to
siła, ale szereg strategii i taktyk, z których każda budzi
w raporcie do gubernatora cywilnego prezydent Łodzi:
73
Mlyn biopolityki
/ anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
przeciwuderzenie78. Umacnia się jednak i z czasem
robotnikom zostanie tylko margines oporu, który
Michel de Certeau, zresztą w pośredniej polemice
z Foucaultem, nazwał la perruque79; poboczne taktyki
„kłusownictwa”, subwersywnego wykorzystania ciała
i narzędzia w czasie pracy.
Nadaje to nowy kontekst choćby buntom luddystycznym i wszystkim rozpaczliwym próbom zachowania statusu przez wykwalifikowanych robotników,
których względna niezależność i profesjonalizm stają
się jedyną płaszczyzną oporu. Funkcjonalizacja ciał
w procesie produkcji nie była możliwa do zatrzymania
przez nawet najbardziej rozpaczliwe walki o uznanie
za względnie autonomicznego pracownika. Reżim
produkcji rozwijając się, musiał poddać każde kolejne
ciało wzrastającej w swym natężeniu dyscyplinie. Przynosiła ona automatyzm i powtarzalność ruchów, redukcję ciała do części maszyny; w przemyśle włókienniczym fordyzm nastał avant la lettre, nie tyle
w aspekcie produkcji taśmowej co właśnie nieustannej
replikacji prostych czynności, np. przy mechanicznym
krośnie80.
[N]ieprzerwany, nieustanny przymus, dotyczący raczej
przebiegu czynności niż jej wyników, stosuje się go zaś
zgodnie z kodyfikacją, ściśle parcelującą czas, przestrzeń
i gesty. Metody te, pozwalające na drobiazgową kontrolę czynności ciała, zapewniające ciągłe ujarzmienie
jego sił i narzucające mu relacje „podatność-przydatność”, można by nazwać dyscyplinami81.
Dyscypliny te, mające w przypadku dawnych drobnych
rzemieślników raczej aspekt poskromienia, odebrania
sprawczości, autonomii i marginesów wolności w dysponowaniu własnym ciałem, dla dopiero co uwolnionych
od pańszczyzny chłopów oznaczały przede wszystkim
mechaniczne wdrożenie w proces produkcji, dostosowanie ciał do pracy fabrycznej.
Po kryzysie w latach 1861-64 w Łodzi pracowało
1091 robotników, niemal wszyscy skupieni w dużych
przedsiębiorstwach (ponad stuosobowych). Od majstrów-rzemieślników odchodzili terminujący – szybszy
zarobek oferowały fabryki82. W latach sześćdziesiątych
dziewiętnastego wieku wykwalifikowanych i zawodowo
czynnych robotników było 3735, niewykwalifikowanych wyrobników 1722, co wraz z rodzinami stanowiło
17 820 osób. Wobec liczby wszystkich mieszkańców
wynoszącej 33,5 tysiąca, 53% stanowiła ludność robocza zatrudniona w przedsiębiorstwach tekstylnych83.
Było to jednak wciąż za mało. Łódź zaczęła przyciągać
masy ludności wiejskiej wypchniętej ze wsi po zniesieniu pańszczyzny. Już pod koniec lat siedemdziesiątych
spośród mieszkańców miasta tylko 10-15% urodziło
się w Łodzi, a ponad 65% na wsi84. Z okolicznych
regionów masowo przybywała biedna ludność nieprzywykła do miejskiego życia czy reżimu produkcji85. Takie
było też główne źródło rekrutacji pracowników fabryki
Scheiblera86. Ujarzmienie nowej siły roboczej było tym
łatwiejsze, że bardzo wcześnie nastąpiła feminizacja
załóg. Od lat siedemdziesiątych systematycznie rosło
zatrudnienie niepełnoletnich i kobiet – w sumie kobiety
i dzieci stanowiły 55-60% pracowników zakładów87.
Nie tylko byli to pracownicy znacznie gorzej opłacani,
ale łatwiej było ich poddać fabrycznej dyscyplinie.
Kobiety miały niższą pozycję społeczną, kulturowo były
bardziej nawykłe do podległości, a na rynek pracy wchodziły pozbawione wcześniejszych doświadczeń i niespełnionych rzemieślniczych ambicji – tym łatwiejsze
było w ich przypadku rozprzestrzenianie się nowych
technik władzy.
Niespotykany wzrost skali produkcji i coraz doskonalsze zarządzanie siłą roboczą stworzyły nowy typ
nadzoru i kontroli. Tylko między rokiem 1867 a 1869
liczba wrzecion przypadająca na robotnika zwiększyła
się o 33.9%88. Liczba pracowników zaś wzrosła w okresie przypadającym na lata 1856-1870 ponad sześciokrotnie89. Firma Scheiblera rozwijała się błyskawicznie
– na początku lat siedemdziesiątych powstała przędzalnia bawełny, tkalnia, niciarnia, a nawet gazownia
(pierwsza prywatna gazownia w Królestwie Polskim)
zapewniająca oświetlenie całemu kompleksowi. Po
wykupieniu spalonej fabryki Kruschego, królestwo
Scheiblera zajmowało 500 ha, czyli 1/7 terytorium
całego miasta90. W wielkich fabrykach powstał nowy
typ nadzoru. W miarę postępującej koncentracji sił
produkcyjnych należało osiągać maksimum zysku
i likwidować zjawiska niekorzystne, chronić materiały
i narzędzia91 oraz opanować siłę roboczą.
74
Wiktor Marzec, Agata Zysiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
[T]ym razem chodzi o kontrolę natężoną i stałą; trwa
ona przez cały czas pracy; nie dotyczy – albo nie tylko
dotyczy – produkcji [...], lecz bierze pod uwagę działalność ludzi, ich umiejętności podejście, szybkość
staranność, zachowanie92.
sprawy tedy robotników, lecz przeciwnie – interesy
kapitalistów znajdowały w inspektorach najlepszych
obrońców”99. Sploty władzy carskiej i fabrykanckiej
przybierały różne formy, szczególnie nawarstwienie to
uwidaczniało się w walce z ruchem robotniczym, dotyczyło jednak niemal wszystkich obszarów życia, również
w jego biologicznym czy biopolitycznym wymiarze100.
System dyscypliny i nadzoru, zmaterializowanych
w rozwiązaniach architektonicznych czy każące spojrzenie majstra i nadzorcy uzupełniane były narzędziami
finansowymi – przy niskich płacach ledwo starczających
Higiena normy
na bieżące podtrzymanie życia, praca na akord, a przede
wszystkim system kar sprawiały, że robotnik nie mógł
Z czasem Foucault przeformułował temporalną matrycę,
w sensie egzystencjalnym pozwolić sobie na niesuborna tle której widział przemiany form władzy. Związane
dynację. Dochodziło do tego, że niemal nikt w fabryce
było to z podjęciem nowego kierunku badań – analiz
nie otrzymywał stawki nominalnej, nieustannie potrąbiowładzy i kontroli nad biologiczną substancją popucano z niej jakieś kwoty93. W warunkach reżimu carlacji, która uzupełnia władzę dyscyplinarną w dziele
skiego do zapobiegania działalności skierowanej beznormalizacji społeczeństwa. „Ta nowa, niedyscyplinarna
pośrednio przeciw właścicielom fabryk
dochodził nadzór wymierzony w dziaWładza dyscyplinarna, materializująca się w wielorakich
łalność antypaństwową. Oczywiście
rodzący się ruch robotniczy podpadał
technikach kierunkujących działania robotniczych ciał,
pod oba te wymiary. Od początku też
splatała się więc z jak najbardziej określoną i egzekwowaną
fabrykanci ściśle współpracowali
w takich kwestiach z carskim reżimem.
przez określone instytucje władzą suwerenno-nadzorczą
Władza dyscyplinarna, materializująca
się w wielorakich technikach kierunkujących działania robotniczych ciał, splatała się więc
technika władzy odnosi się – w odróżnieniu od dyscyz jak najbardziej określoną i egzekwowaną przez okrepliny, która zwraca się do ciała – do ludzkiego życia
ślone instytucje władzą suwerenno-nadzorczą94. Gdy
[...], zwraca się nie do człowieka-ciała, lecz do człowieka
tylko sytuacja stawała się bardziej napięta, właściciele
żyjącego, do człowieka jako istoty żywej [...]”101. Obiekfabryk wzywali oczywiście carskie wojsko, które
tem oddziaływania władzy staje się nie tylko indywiw najbardziej namacalny sposób przypominało o opedualne ciało, ale substancja żywa, której przemiany
rowaniu jak najbardziej „tradycyjnych” form władzy
uchwytne są tylko w skali wielkich liczb opisywanych
i dominacji95. Ingerencja władzy policyjnej nie ograprzez rozwijającą się równolegle statystykę. „[O]dnosi
niczała się jednak do tych momentów. W 1878 roku
się do wielości ludzi nie jako wielości rozkładającej się
car zezwolił na swobodny wstęp funkcjonariuszy polina wiele ciał, lecz, przeciwnie, o tyle, o ile tworzy ona
cji i żandarmerii na teren fabryk i przeprowadzanie
globalną masę, której dotyczą ogólne procesy właściwe
rewizji pracowników96. Powszechne też było śledzenie
życiu [...]”102. Oba zasoby technik nie działają przeciw97
robotników w zakładach . Do dyscyplinowania ludzi
bieżnie, nie następują po sobie, nie dzielą się obszarami
nie tylko jako robotników, ale także jako poddanych,
oddziaływania, zrastają się w jedną konfigurację sił
służyły nawet zręby ustawodawstwa regulującego stoukierunkowaną na normalizację społeczeństwa. „[W]
sunki pracy i przepisy o bezpieczeństwie pracy. Wprowiększości przypadków dyscyplinarne mechanizmy
wadzały raczej kontrolę pracowników, a nie pracodawwładzy i regularyzacyjne mechanizmy władzy, mechaców, raczej nadzór, a nie prawa pracownicze98. „Nie
nizmy dyscyplinarne dotyczące ciała i mechanizmy
75
Mlyn biopolityki
/ anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
regulujące dotyczące populacji, nakładają się na siebie”103.
To zejście się różnorakich technik jest odpowiedzią
na funkcjonalny wymóg kapitalizmu104, wynikiem wielowymiarowych przemian społeczno-gospodarczych, które
odesłały suwerena do lamusa historii; „władza, której
modalnością, schematem organizacyjnym była suwerenność, okazała się nieskuteczna w zarządzaniu ekonomicznym i politycznym ciałem społeczeństwa, które weszło
na drogę jednocześnie eksplozji demograficznej i industrializacji”105. Stara konfiguracja nie była już w stanie
wystarczająco kontrolować zmieniających się dynamicznie instytucji o rosnącej wewnętrznej złożoności. Pierwsza, łatwiejsza akomodacja do nowych warunków to
narodziny władzy dyscyplinarnej opanowującej szczegół
– ludzkie indywiduum i jego ciało. Druga akomodacja
(również o określonych ramach czasowych – koniec osiemnastego wieku) to rozciągnięcie władzy na zjawiska
masowe, populacyjne, „gatunkową” biologiczność106. Ten
szlak rozumowania kontynuowany jest z niewielkimi
zmianami w pierwszym tomie Historii seksualności.
W Woli wiedzy władza dyscyplinarna ukierunkowana
na tresowanie indywidualnego ciała zbiega się w ogólniejszej, biopolitycznej władzy nad życiem z ukształtowaną nieco później kontrolą populacji. Są to niejako
dwie techniki obecne w biopolitycznej rekompozycji
stosunków władzy107. „Starodawną potęgę śmierci, symbol władzy suwerennej, starannie pokrywa teraz administracja ciał i zarządzanie życiem”108. Odpowiadające
wymogom kapitalistycznej nowoczesności rozprzestrzenienie się wielorakich instytucji dyscyplinarnych,
z czasem uzupełnionych różnymi technikami kontroli
zdrowia, przyrostu naturalnego czy migracji
oznacza eksplozję wielorakich technik służących ujarzmieniu ciał i kontroli populacji. Rozpoczyna się era
biowładzy [...]. Biowładza była, próżno w to wątpić,
niezbędnym elementem rozwoju kapitalizmu – mógł
przetrwać jedynie za cenę kontrolowanego wtłoczenia
ciał w aparat wytwórczy i dostosowania zjawisk populacyjnych do procesów ekonomicznych109.
W kolejnym cyklu wykładów w Collège de France110
Foucault wprowadził nowy sposób ujmowania władzy
rozpościeranej nad populacją, jej „przedmiotem i podmiotem”111 – bezpieczeństwo czy może zabezpieczenie
[sécurité]112, pojęcie oznaczające rozpoczęcie analiz władzy pod kątem gouvernementalité (w polskich przekładach oddawane na ogół jako „rządomyślność” lub
etymologicznie, być może trafniej, jako „urządzanie”113)
i zainteresowanie nie tyle już „mikrofizyką władzy”, ile
ogólniejszym poziomem zarządzania państwem, którego
głównym narzędziem jest ekonomia polityczna. Szereg
następujących po sobie, a czasem uzupełniających się
konstelacji sił przybiera więc formę serii suwerenność-dyscyplina-bezpieczeństwo, a nie przejścia od suwerenności do normalizacji czy dyscypliny.
Biopolityka prywatna
W obszarach szczególnie wyraźnego operowania władzy
dyscyplinarnej, takich jak fabryczne zakłady pracy, zaczął
pojawiać się też nowy rodzaj władzy. Nie było to wprawdzie zainteresowanie populacją, jakie zaczęły przejawiać
organizmy państwowe zabiegające o biologiczny dobrostan i zasobność swojego terytorium. Jednak i tu biologiczne życie stawało się powoli przedmiotem oddziaływania władzy – tym razem pod postacią populacji
jako zasobów siły roboczej, której substancja biologiczna,
higiena, zdrowotność, żywotność, siła miały bezpośrednie przełożenie na stabilność podaży pracy.
Carski wariant kapitalizmu wiązał się, mimo pozornie
silnej, monarchicznej władzy, z abdykacją państwa
z wypełniania wielu funkcji publicznych. W Łodzi stan
ten potęgowały zakazy nałożone na magistrat po powstaniu styczniowym, które uniemożliwiały aktywniejszą
politykę miejską. Dlatego pewne funkcje związane z przetrwaniem biologicznej substancji mieszkańców albo
podejmowane były w końcu przez inicjatywy dobroczynne
czy prywatne, albo nie podejmowano ich wcale114. Stan
sanitarny miasta i warunki życia były, mówiąc oględnie,
opłakane115.
W obliczu zagrożenia populacyjną destabilizacją część
tych zadań, w trosce o stałą podaż siły roboczej, jak i po
części zapewne z ludzkiej reakcji na niewyobrażalną
nędzę, podejmowana była przez właścicieli fabryk. I tak,
„imperium” Scheiblera, jako że czyniło przedmiotem
76
Wiktor Marzec, Agata Zysiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
dbałości i władzy całe życie pracownika, zapewniało też
elementarną pomoc lekarską. Scheibler od lat sześćdziesiątych zatrudniał na pełen etat lekarza oraz wprowadził
prosty system zasiłków, sam zasiadał także w zarządzie
szpitala miejskiego116. W 1884 roku został oddany do
użytku szpital przyfabryczny, a od 1888 roku zaczął działać system ubezpieczeń na wypadek kalectwa i śmierci,
wprowadzono również zasiłki chorobowe i połogowe117.
Jako że ta populacyjna biowładza „odnosi się do wielości ludzi nie jako wielości rozkładającej się na wiele ciał,
lecz, przeciwnie, o tyle, o ile tworzy ona globalną masę,
której dotyczą ogólne procesy właściwe życiu”118, przedmiotem zainteresowania fabrycznych agend i instytucji
stały się nie jednostki, a raczej policzalne, ale do pewnego
stopnia podzielne byty składające się na podaż siły roboczej (jak dzieje się poniekąd w każdym szpitalu czy kasie
ubezpieczeń). Ciało uległo kwantyfikacji i urzeczowieniu
– zaczęło być określane w kategoriach zdolności do pracy.
Podobnie inwalidztwo, ujmowane w stosunkach procentowych, na podstawie których wylicza się odszkodowania.
Proces ten uwidaczniał się choćby w takich zapisach:
„zdarzyły się dwa wypadki powodujące całościową i stałą
niezdolność do pracy (inwalidztwo większe niż 50% normalnej zdolności do pracy), podczas gdy 34 wypadki
zakończyły się inwalidztwem od 1 do 50 %”119.
Mieszkańcy osiedla fabrycznego ujmowani są statystycznie, chorych pensjonariuszy określa się mierzalnymi
wskaźnikami (procenty), ilościowe wskaźniki wzrostu
przelicza na fluktuacje kosztu, populacyjny dobrostan
analizowany jest wyłącznie w kategoriach bilansu księgowego. W podobny sposób analizuje się decyzje o działaniach medycznych. Zapobieganie epidemiom to nieoczekiwane koszty leczenia, ale też zapobieganie większemu
spadkowi wydajności pracy. Epidemie szkarlatyny i ospy
„wiążą się dla firmy z kosztami”, by zaś uniknąć kolejnych,
„pozostające do dyspozycji przestrzenie szpitalne” czyni
się „obszerniejszymi, wygodniejszymi i skutkiem tego
przede wszystkim higieniczniejszymi”120. Szpital fabryczny
podejmował też akcję szczepień, tak oto fakt ten relacjonując w wewnętrznym sprawozdaniu:
W ciągu mijającego roku sprawozdawczego mieliśmy
do czynienia z epidemią szkarlatyny oraz epidemią ospy.
Pierwsza z nich była w swych skutkach bardzo poważna
i wiązała się z kosztami dla firmy, [...] epidemia ospy
przebiegała natomiast w naszej części miasta stosunkowo
łagodnie, co w niemałej części przypisywane jest środkom zapobiegawczym administracji. W zakresie tychże,
robotnikom w fabrykach w obliczu zaostrzających się
nieprawidłowości w roku rozliczeniowym zaplanowano
2256 szczepionek ochronnych przeciw ospie, podczas
gdy w poprzednim roku tylko 663, i dzięki temu Pfafendorf [zgermanizowana nazwa zwyczajowa kompleksu
budynków Scheiblera na Księżym Młynie – przyp. WM,
AZ] i jego okolica tylko sporadycznie padały ofiarą
ataków wzmiankowanej choroby, podczas gdy w mieście
i okolicy według danych statystycznych przypisuje się
jej 10 do 12 % wszystkich przypadków śmiertelnych121.
Pracownicy fabryki są w ścisły sposób zliczani i ewidencjonowani w różnego rodzaju wykazach i spisach – przedmiotem zainteresowania staje się szczegółowa sytuacja
rodzinna i socjalna („stan familijny”)122. Podczas gdy
władza dyscyplinarna skupiała się na jednostkowym
ciele123, tym razem chodziło o, nawet jeśli nie gatunkowe
czy narodowe, to grupowe, biologiczne zaplecze siły
roboczej. Miejscem, gdzie te dwie dynamiki władzy spotykają się najwyraziściej, jest osiedle czy miasto robotnicze (przywołane zresztą w tym kontekście przez
Foucaulta)124. W Łodzi uwidacznia się dodatkowy poziom
interferencji różnych mechanizmów władzy, związany
z zastępowaniem roli władzy państwowej czy miejskiej
przez instytucje prywatne, zmuszone do interwencji
w obliczu zagrożenia dla stabilności własnego działania.
Ów peryferyjny, przemieszczony układ stosunków sił
daje asumpt do rozpatrzenia na nowo wzajemnych relacji mechanizmów władzy pochodzących z odmiennych
porządków, które tym razem okazują się powiązane
w sposób kontyngentny i lokalny, choć wynikający
z konkretnego, historycznego kontekstu ich wytworzenia.
Topografia topologii
Tu zasadniczo kończy się zakres propozycji Foucaulta,
które mogą być bezpośrednio przydatne do analiz władzy
w osiedlu robotniczym wschodzącego kapitalizmu, jako
źródło przedmiotowej teorii władzy. Słowem, w pewnym
momencie (w drugiej połowie lat siedemdziesiątych)
77
Mlyn biopolityki
/ anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
filozof przestał zajmować się stosunkami społecznymi,
które nas interesują. Być może jednak opracowana później strona formalna analiz władzy, bezpośrednie założenia co do jej dynamiki i źródeł czy społecznej ontologii,
nie przestają być inspirujące również i dla naszego obszaru
badań? Czy zatem Foucault w kolejnych wykładach
w Collège de France po prostu zmienił obszar aplikacji
swoich dociekań nad fenomenem władzy, zajął się inną
tematyką z pomocą ogólnej teoretyczno-metodologicznej
matrycy, którą zwykł był wcześniej stosować125? Większość komentatorów za swoisty corpus foucaultianum
uznawała raczej w pełni opracowane pozycje książkowe
z lat siedemdziesiątych, traktując je jako kompletną
i stałą propozycje ujęcia władzy. W nakreślony przez nie
horyzont wpisywano teksty późniejsze, jakoby operujące
podobnymi wytycznymi teoretyczno-metodologicznymi,
ale stosujące je do innych obszarów rzeczywistości126.
Stephen J. Collier127 zaproponował ostatnio nieco inne
ujęcie ogólnej teorii władzy wyłaniającej się z późnych
tekstów Foucaulta. Na pytanie o to, czy autor Bezpieczeństwa, terytorium, populacji zastosował do biopolityki
i poziomu makrofizyki polityki metody, za pomocą których badał władzę wcześniej - szczególnie jako władzę-wiedzę, odpowiada on zdecydowanie przecząco128.
Według niego drugi i trzeci cykl wykładów w Collège de
France przyniosły nowe podejście metodologiczne,
które nie jest już całościujące i nie domyka mechanizmów władzy w określonych, w miarę stabilnych
i wewnętrznie spójnych konfiguracjach czasoprzestrzennych. Ostatecznie zrywają one z matrycą wyznaczoną
jeszcze przez Nadzorować i karać. Nowe podejście
Collier proponuje nazwać analizą topologiczną. Zmiana
paradygmatu myślenia o władzy oznacza przede wszystkim przejście od stałej matrycy temporalno-zakresowej129 (władza dyscyplinarna etc. jako stała konfiguracja
o określonym czasoprzestrzennym obszarze działania)
ku pojęciu władzy jako ciągłego pasma przekształceń,
a także rezygnację z wyznaczania koniecznych czynników
funkcjonalnie determinujących układy władzy na rzecz
rozważania ogólnych zasad ich konfiguracji. Podczas
gdy wcześniejsze teksty130 zachowują wyraźne znaczniki
czasu (makrokonfiguracje władzy są zmienne historycznie według w miarę stałych i retrospektywnie przewidywalnych wzorów) oraz odniesienia do wyjaśniania
funkcjonalnego, w pracach z końca lat siedemdziesiątych różnorodne techniki władzy nie są już względnie
stabilnie związane z jej zmiennymi historycznie, ogólnymi układami.
W późniejszych wykładach sprawa przedstawia się
zupełnie inaczej. Elementy poddane obserwacji są wolne
od tej sztywnej architektury i rozumiane jako przybierające kształt w różnych konfiguracjach, które powstają
w relacji do zlokalizowanych historycznie problemów131.
Sam Foucault dystansuje się zresztą bezpośrednio od
wcześniejszych rozstrzygnięć i szerszego ujęcia władzy
jako następujących po sobie stabilnych „epok” zmiennej
dynamiki i technologii. „Faktycznie jednak przy takim
postawieniu sprawy: od epoki archaicznej, przez nowoczesność do współczesności, umyka nam to, co najistotniejsze”132. Owo kluczowe zagadnienie, które teraz
próbuje uchwycić to:
seria złożonych konstrukcji, w obrębie których zachodzą, oczywiście, zmiany na poziomie samych, wciąż
udoskonalanych, a w każdym razie komplikujących
się technik, jednak tym, co najistotniejsze, jest zmiana
każdorazowej dominanty albo sposobu korelacji między mechanizmami prawnymi, dyscyplinarnymi
i tymi związanymi z bezpieczeństwem133.
Nie ma już „serii następujących po sobie i wypierających
się kolejno elementów”134. Analiza topologiczna wzajemnych relacji powiązanych, ale heterogenicznych
elementów zajmuje miejsce imperatywów funkcjonalnych. Foucault próbuje też, przy okazji analizy narodzin
różnych form liberalizmu i zarządzania państwem,
precyzyjniej uchwycić moment zmiany, rekonfiguracji
czy przemieszczenia danego „systemu korelacji”.
Uwzględnia też udział myślenia czy konkretnych dyskursów problematyzujących określone kwestie w uruchomieniu zmiany uwzorowania sił władzy135.
Nie mamy już dłużej do czynienia z epokowymi
transformacjami, które kształtują się z bezosobową
nieuchronnością. Czasowość przyśpiesza; zmiany są
krótkoterminowe i sektoralne, a nie globalne. Nie
ma już globalnej logiki doby klasycyzmu czy biopolityki, w których ukryty nomos ma być poszukiwany
w tym czy tamtym doświadczeniu „granicznym”
(kolonializm, obozy)136.
78
Wiktor Marzec, Agata Zysiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Późne analizy nie traktują już biopolityki jako konkretnej zlokalizowanej technologii władzy odpowiadającej
na wymogi społeczeństwa nowoczesnego, ale jako
pewien temat, obszar zainteresowań władzy. Społeczeństwo normalizacyjne nie jest upowszechnioną dyscypliną
(jak sugerował Foucault w Nadzorować i karać), nie jest
też ogólną formacją wyznaczającą metody działania
władzy. Nie tyle jedynie wciela mechanizmy dyscyplinarne w taktyki biowładzy137, co stanowi do pewnego
stopnia przygodny i zlokalizowany skrzep relacji sił.
Dyscyplina i normalizacja nie są już ze sobą równoważne, a sama biowładza zasadniczo może się opierać
na zupełnie innym paradygmacie. Biopolityka „[j]est
raczej przestrzenią problemową poddawaną analizie
poprzez śledzenie procesów rekombinacyjnych, dzięki
którym techniki i technologie są przerabiane i przemieszczane”138.
Alternatywne sedymentacje sił
W tym miejscu ów głos z wewnątrz foucaultologicznej
dyskusji spotyka się z zasygnalizowaną kondycją peryferyjnej nowoczesności i opisanymi powyżej meandrami
władzy w carskim kapitalizmie. Analogicznie do wernakularnych, poszczególnych modernizmów, o których
mówi Tomasz Majewski139, należałoby mówić raczej o
pobocznych względem głównego nurtu przemysłowego
kapitalizmu, zlokalizowanych topologiach władzy. Tam
gdzie rozwarstwiają się szeregi przyczynowo-skutkowe
modernizacji, krzyżują się różne mechanizmy sprawowania władzy, kondensują się społeczne sprzeczności,
można najlepiej śledzić topologiczne zgęstnienia. Dlatego proponujemy spojrzeć na obszar rzeczywistości,
który pozornie mógłby leżeć w zakresie zainteresowań
tropicieli władzy dyscyplinarnej lub jej normalizacyjnego
zrostu z biowładzą niejako „retroaktywnie”, okiem topologicznej analizy rodem z późnych tekstów Foucaulta.
Można wtedy spostrzec nieciągłość, przygodność, dziwną
i za każdym razem inną, a jednak uwzorowaną, interferencję różnych instancji władzy. A zatem władzę amorficzną, nieregularną, krzepnącą w różnorakich układach
feudalnego absolutyzmu, gwałtownego kapitalizmu na
carskiej licencji, rodzącej się normalizacyjnej wiedzy
higienisty, dyscyplinującego wzmożenia produktywności i często nieświadomego oporu. Na przykładzie Łodzi
można spróbować uchwycić moment stawania się
i zastygania relacji sił dopiero co wyłonionych z gorączki
zmiany.
Reżim carski to osobliwe laboratorium dominacji;
archaiczna, suwerenna władza próbowała odgórnie
instalować nowoczesność. Rozpętała siły, których nie
była w stanie okiełznać. Wzrost demograficzny, wielkie
skupiska ludzkie i industrializacja – oto żywa konieczność przekształcenia paradygmatu władzy140. Jeśli nawet
władza dyscyplinarna jest „jednym z wielkich wynalazków społeczeństwa burżuazyjnego” i stała się „jednym
z podstawowych narzędzi ustanowienia przemysłowego
kapitalizmu i odpowiadającemu mu typu społeczeństwa”141, to w Królestwie Polskim widać wyraźne przemieszczenia, inne zachodzenie na siebie różnych konfiguracji – narodzinom kapitalizmu towarzyszy funkcja
dyscypliny, ale w innym układzie topologicznym.
Fabryczna dyscyplina ciał spotyka się ze wzrokiem stójkowego i kozacką szablą. Wszystko to zaś dzieje się pod
paternalistycznym okiem właściciela doglądającego
swych włości. Gdy nadzór wydzielonych przestrzeni
dbający o szczegóły już nie wystarcza, a carat nie może
sprostać „drugiej akomodacji”, część zadań biopolitycznych podejmują mniejsze jednostki, jak osiedla
fabryczne czy przyzakładowe szpitale. Próżnię państwowej troski o populację wypełnia prywatna biopolityka
przedsiębiorstwa.
Można opisać i zgeneralizować konkretne techniki
i taktyki władzy, ale ich zrosty i konfiguracje są raczej
kontyngentne ze względu na nie same. To raczej
zewnętrzne okoliczności, specyficzna sytuacja historyczna decydują o ich kształcie. Techniki władzy są
rekonfigurowane w rożnych topologiach i nie można
ich traktować jako stale zrośniętych z ogólniejszymi
formami władzy – są w określonych okolicznościach
rozmieszczane na nowe sposoby. Księży Młyn jest
takim rekonfigurowaniem technologii władzy, splotem
i nawarstwieniem figur siły – suwerennej, paternalistycznej, dyscyplinarnej i biopolitycznej, które nakładają się na siebie i wzmacniają. Taktyki władzy bywały
wynajdywane w kontekście lokalnych potrzeb kontroli,
ale również przez odgórną władzę zabezpieczającą swoje
79
Mlyn biopolityki
/ anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
władzę trzeba przede wszystkim pojmować jako wielość stosunków immanentnych dziedzinie, w której
się zawiązują i której organizację stanowią; grę, która
w drodze ustawicznych walk i starć przekształca je,
umacnia, odwraca; zespół punktów oparcia dla wzajemnych relacji między tymi stosunkami, wskutek
czego powstają łańcuchy lub systemy czy też, odwrotnie, przesunięcia i zwiastujące podział sprzeczności;
w końcu owocne strategie, których ogólna intencja
lub instytucjonalna krystalizacja dopełniają się
w postaci aparatów państwowych, formuł prawa,
społecznych hegemonii144.
W danym społeczeństwie porządek komunikacji, relacji władzy i działań celowych tworzy dynamiczne konfiguracje wzajemnego relacyjnego warunkowania, czasem
krzepnąc w określonych instytucjach (szkoła, fabryka)145.
Społeczeństwo nowoczesne szuka równowagi miedzy tymi
wymiarami, a historyczne equilibrium czasem się destabilizuje. W materialności władzy układu przemysłowego
i konstelacjach niewątpliwie niesymetrycznej dominacji
warto odsłonić też ich warstwę intencjonalną. Definicje
sytuacji, sieci znaczeń nakładane na rzeczywistość, interakcyjne interpretacje stanowią również tworzywo samego
układu; nie można pominąć realnej sprawczości jednostkowych sposobów upodmiotowienia, uznając je tylko za
instancje ujarzmienia (Foucault) czy ideologicznej mistyfikacji (Althusser). Subiektywne tłumaczenie własnej pozycji strukturalnej, a więc przyjmowana pozycja podmiotowa
nie jest obojętna w momentach historycznej zmiany, gdy
monolit władzy podlega jednak tektonicznym pęknięciom.
Polityczna mobilizacja może przywrócić historyczną sprawczość, a podmiot odzyskać podmiotowość.
1 Zob. M. Jay, Nowoczesne władze wzroku, tłum
M. Kwiek, [w:] Przestrzeń, filozofia i architektura, red.
E. Rewers, Poznań 1999, s. 92.
2 Fragmentaryczna obecność Foucaulta w dyscyplinarnej socjologii ma swoje uzasadnienie w fakcie, że konsekwentne przyjęcie jego propozycji kwestionuje poznawczą
pozycję socjologii jako nauki – „wczesny” Foucault problematyzuje status wiedzy socjologicznej, „późny” czyni ją
w zasadzie „pasożytem” urządzania. Ciekawe uwagi na ten
temat: zob. M. M. Kurowski, I cóż po Foucault?, http://
mmkurowski.republika.pl/foucault_mmk_1.pdf (data
dostępu: 30 września 2010).
3 Jedynymi pozostałymi w jego obrębie skupiskami
przemysłu są Staropolski Okręg Przemysłowy oraz Częstochowa, a na pozostałym terenie dominuje rolnictwo.
4 Oczywiście instalacja kapitalizmu przez interwencję
polityczną to nie carska aberracja, a raczej reguła, co pokazał
już dawno Karl Polanyi (zob. tegoż, Wielka transformacja:
polityczne i ekonomiczne źródła naszych czasów, tłum.
M. Zawadzka, Warszawa 2010). Polityczne korzenie liberalizmu ekonomicznego to problem omawiany również przez
Foucaulta w wykładach z lat 1977-1979. W Królestwie Polskim proces ten był jednak jeszcze bardziej nasilony i realizowany przez decyzje administracyjne.
5 Zob. R. Kołodziejczyk, Pochodzenie i źródła rekrutacji
klasy robotniczej, [w:] Polska klasa robotnicza: zarys dziejów,
t. 1, cz. 1, red. S. Kolabiński , Warszawa 1974.
6 Zob. N. Gąsiorowska, Przedmowa, [w:] Źródła do
historii klasy robotniczej okręgu łódzkiego, red. G. Missalowa,
Warszawa 1957.
7 W walce z wędrownymi najemnikami i czeladnikami
wprowadzono np. księgi ludności, tymczasowe paszporty
i księgi wędrowne, rozpoczęła się więc era masowej ewidencji ludności, zob. tamże, s. XVIII, XXII, XXIV.
interesy142. Władzę w instytucjach analizować trzeba,
wychodząc od relacji władzy, ale również od instytucji143.
Paternalistyczne spojrzenie fabrykanta, nadzorcza
władza majstra, wszechobecna carska administracja, prowokatorzy i szpicle nie dają się opisać w kategoriach bezosobowych stosunków sił. Podobnie jak wybuchy buntu
w latach 1861, 1892 i 1905. Zaprawdę:
80
Wiktor Marzec, Agata Zysiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
8 „Bezrolnych, bezrobotnych, bezdomnych włóczęgów
i żebraków władze ściągały do przytułków i domów pracy,
skąd wynajmowano ich do robót; zabierano w tym celu więźniów, chorych, starców i dzieci ze szpitali i domów podrzutków” – tamże, s. XXIII.
9 Po początkowych sporach Łódź włączono w końcu
do programu rządowego dzięki staraniom Rembielińskiego,
zob. W. Puś, S. Pytlas, Dzieje ŁZPB im. Obrońców Pokoju
„Uniontex” 1827-1977, Warszawa-Łódź 1979, s. 11.
10 R. Rosin, M. Bandurka, Łódź 1423-1823-1973: zarys
dziejów i wybór dokumentów, Łódź 1974, s. 18. Znakomitym
zapisem chwytającym „na gorąco” rozwój Łodzi jest kronika
Oskara Flatta, Opis miasta Łodzi pod względem historycznym,
statystycznym i przemysłowym wydana w 1853 roku, Łódź
2002 [reprint]. Można tam znaleźć interesujący autorefleksyjny dyskurs epoki.
11 Wyliczenia za: E. Podgórska, Szkolnictwo elementarne
w Łodzi w latach 1808-1914, Łódź 1966, s. 58.
12 Szybkość zmiany była wzmacniana przez fakt, że
w przemyśle włókienniczym najwcześniej i najszybciej rozwijały się stosunku kapitalistyczne, zob. G. Missalowa, Kształtowanie się klasy robotniczej przemysłu włókienniczego Łodzi
w latach 1815-1870, [w:] Włókniarze łódzcy: monografia, red.
E. Rosset [i in.], Łódź 1966, s. 21.
13 Zob. E. Howard, Miasta ogrody przyszłości [1902],
tłum. A. Czyżewski, Milanówek 2009.
14 Ciekawe mogłoby być odniesienie niektórych aspektów owych projektów do biopolitycznej urbanizacji w wydaniu
łódzkim. Biopolityczność założeń Howarda, Sant’Elii, Garniera,
Le Corbusiera mogłaby stanowić tu dodatkowy kontekst
porównawczy. Za uwagę dziękujemy Piotrowi Juskowiakowi,
niestety na jej pełne uwzględnienie w tym, i tak nazbyt obszernym studium, nie ma miejsca.
15 Projekt miasta Nowej Harmonii można uważać z prekursorski dla koncepcji osiedli robotniczych, mających w dziewiętnastym wieku stać się jednym z podstawowych elementów
nowoczesnej architektury.
16 Pomysł na osiedla przy miejscu pracy jest znacznie starszy – już w 1519 roku powstaje Fuggerei w Augsburgu, ogrodzone
osiedle dla ubogich rzemieślników, składające się z 53 murowanych domów, zob. I. Popławska, Budownictwo domów robotniczych
w Łodzi w drugiej połowie XIX wieku, Łódź [b. r. w.], s. 296.
17 W Brandenburgii i w okolicach Berlina powstały osiedla rzemieślnicze – domy skromne, prosty układ, zwarta bryła,
bez dekoracji, zob. tejże, Architektura mieszkaniowa Łodzi
w XIX wieku, Warszawa 1992, s 13.
18 Zob.The Company Town: Architecture and Society in
the Early Industrial Age, red. J. Garner, New York 1992.
19 Wtedy to powstają (znów w Anglii) młyny Tytusa Salta
w Bradford – w 1853 roku wzniesione zostają główne zabudowania, w tym 800 domów! W 1850 we Francji, inspirowane
badaniami Augusta Blanquiego na temat warunków życia
robotników, powstaje Cite Napoleon. Zob. M. Scholz, Public
Housing in France, http://www.ohio.edu/chastain/ip/pubhous.
htm (data dostępu: 30 września 2010).
20 I. Popławska, Budownictwo domów..., s. 309.
21 A. Szram, Inicjatywy budowlane I. K. Poznańskiego
jako wyraz mecenatu artystycznego łódzkiego przemysłowca, Łódź
1998, s. 62 i n.
22 Zob. Z. Bauman, Ponowoczesność jako źródło cierpień,
Warszawa 2000, s. 11-35.
23 Zob. M. Rudowska, Świadomość społeczna a architektoniczna koncepcja miasta w XIX wieku, „Przegląd Socjologiczny”
1971, t. XXIV.
24 I. Popławska, Budownictwo domów..., s. 296.
25 Zob. M. Foucault, Bezpieczeństwo, terytorium, populacja: wykłady w Collège de France 1977-1978, tłum. M. Herer,
Warszawa 2010, s. 37.
26 I. Popławska, Budownictwo domów...
27 Teren był już wcześniej zagospodarowany – najpierw
przez Krystiana Wendischa, który uruchomił w tym miejscu
przędzalnię, potem przez Karola Fryderyka Moesa, a z kolei
po jego śmierci (1863 rok) przez Teodora Kruchego. W 1870
roku pożar zniszczył jego zakład, a spaloną fabrykę i całą posiadłość Księżego Młyna i Wójtowskiego Młyna kupił Karol
Scheibler, powiększając w ten sposób swoją posiadłość przy
Wodnym Rynku.
28 I. Popławska, Budownictwo domów..., s. 300.
29 Zespół przy Wodnym Rynku budowali architekt
powiatu łęczyckiego: Jan Karol Mertsching i wspomniany już
architekt miasta – Jan Bojanowski.
30 A zatem Księży Młyn powstaje w tym samym czasie,
co Bedford Park pod Londynem (1875) czy Zakłady Kruppa
w Essen.
31 K. Stefański, Jak zbudowano przemysłową Łódź: architektura i urbanistyka miasta w latach 1821-1914, Łódź 2001,
s. 98. Kompleks był oddawany do użytku od 1873, na planie
miasta z 1877 roku widać już całość założenia urbanistycznego
osiedla, zamkniętego z jednej strony masywnym budynkiem
przędzalni, a z drugiej mniejszym budynkiem szkoły.
32 Tamże, s. 101.
33 G. Kobojek Księży Młyn, Łódź 1998, s. 35. Były to założenia typu koszarowego, z murowanymi domami wolnostojącymi, jednopiętrowymi, bez wystroju i o skromnej elewacji.
Solidnie budowane zapewniały dość wysoki standard mieszkaniowy lepiej uposażonym i wykwalifikowanym robotnikom.
81
Mlyn biopolityki
/ anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
W 1887 roku na Wystawie Higienicznej w Warszawie Scheibler
otrzymał nawet dyplom honorowy pierwszej klasy za domy dla
robotników. I. Popławska, Budownictwo domów..., s. 311.
34 Od lat siedemdziesiątych osiemnastego wieku w Europie wytworzył się typ budynku użytkowego czy wręcz funkcjonalnego. Za prekursora takiego typu budownictwa uważa
się Dawida Gilly’ego, założyciela Akademii Budownictwa
w Berlinie, której to wychowankami byli inżynierowie tworzący Służbę Budowlaną Królestwa Polskiego, np. Aleksander
Grofe. Zob. I. Popławska, Budownictwo domów..., s. 308.
35 Zob. J. Garner, Introduction, [w:] The Company Town:
Architecture and Society in the Early Industrial Age..., s. 4.
36 Zob. M. Foucault, Nadzorować i karać: narodziny
więzienia, tłum. T. Komendant, Warszawa 1998, s. 169; tegoż,
Bezpieczeństwo, terytorium, populacja..., s. 30-31.
37 Zob. uwagi Foucaulta na ten temat w: The Eye of
Power..., a także J. Kesan, R. Shah, How Architecture Regulates,
“Journal of Architectural and Planning Research” 2007, No. 4.
38 Zob. Althusserowską koncepcję interpelacji podmiotu:
L. Althusser, Ideologie i aparaty ideologiczne państwa, tłum.
A. Staroń, http://www.nowakrytyka.pl/spip.php?article279
(data dostępu: 30 września 2010).
39 „Goniec Łódzki” 1898, nr 240.
40 I. Popławska, Budownictwo domów..., s. 299.
41 „Goniec Łódzki” 1898, nr 114, s. 2.
42 „Dziennik Łódzki” 1885, cyt. za: Łódź – Księży Młyn:
historia ludzi, miejsca, kultury, praca zbiorowa, Łódź 2005,
s. 26.
43 Zazwyczaj umieszczano w domach robotników
wykwalifikowanych, których pozyskanie i przeszkolenie stanowiło dla firmy koszty.
44 Parki i ogrody Łodzi: ogrody Księżego Młyna, red.
R. Olczak, Łódź 2008, s. 68.
45 Zob. M. Foucault, Historia seksualności, tłum.
B. Banasiak, T. Komendant, K. Matuszewski, wstęp T. Komendant, Warszawa 1995, s. 108.
46 W skład osiedla od 1876 roku weszła także szkoła
(domykając układ przestrzenny z fabryką). Rozwój edukacji był swoistym połączeniem dążeń właścicieli przedsiębiorstw z polityką szkolną carskiej administracji, wspieranych
oczywiście naciskami postępowej opinii publicznej. Fabrykanci otwierający szkoły byli zwalniani z obowiązkowych
opłat na cele szkół miejskich. W rzeczywistości służyły one
także za tubę propagandową fabryki i jeszcze bardziej wiązały
z nią robotnika. Zob. W. Puś, S. Pytlas, Dzieje ŁZPB,
s. 166-170.
47 Szkoła cieszyła się dużą popularnością, także odrzucano
te dzieci, które miały już w niej rodzeństwo, by dać szanse
innym rodzinom. Zob. Archiwum Państwowe w Łodzi (dalej
APŁ), zespół „Zjednoczone Zakłady Włókiennicze Scheiblera
i Grohmana”, teczka 1005, s. 7. Wszystkie kolejne odnośniki
do zbiorów AMŁ dotyczą tego zespołu archiwalnego. AMŁ.
48 Zob. J. Rancière, The Nights of Labour: the Workers’
Dream in Nineteenth-century France, tłum. J.
�������������������
Drury, Philadelphia 1989, rozdz. 2.
49 Lepiej wyposażona niż miejskie i największa taka placówka dla pracowników w Królestwie Polskim liczyła prawie
6000 woluminów, zgodnych oczywiście z cenzorskimi listami
i zaleceniami carskimi. Zob. G. Kobojek, Księży Młyn, s. 77.
50 Tamże, s. 70 i n.
51 Teatr po jednym sezonie zamknięto, mimo dochodowości oraz znakomitej obsady i reżyserii; możliwe, iż powodem
było preferowanie sztuki polskiej, zob. tamże, s. 73-74.
52 Tamże, s. 72.
53 A. Szram, Inicjatywy budowlane..., s. 69-70.
54 M. Foucault, Nadzorować i karać...
55 Tamże, s. 204.
56 Tamże, s. 27.
57 Choć oczywiście nie w autorefleksyjnych dyskursach
epoki, które jeszcze długo będą operować matrycą suwerenności, żywą do dziś w filozofii prawa i, nierzadko, polityki.
58 Tamże, s. 134.
59 Nie bez znaczenia pozostaje tu ogólny status wiedzy, która w tym okresie rozpatrywana jest przez Foucaulta
raczej jako immanentna w kompleksie władzy-wiedzy,
który wyznacza jej warunki możliwości. W tym aspekcie
Foucault w Nadzorować i karać kontynuuje drogę wytyczoną w Słowach i rzeczach, tłum. T. Komendant, Gdańsk
2006 (zob. tegoż, Nadzorować i karać..., s. 29). Stan ten
potem ulegnie zmianie.
60 Tamże, s. 28.
61 M. Foucault, Słowa i rzeczy..., s. 347.
62 Na temat „utylistycznej celowości”, dzięki której kwiat
ma celowo barwne płatki – choć sam ich nie chciał, ani nikt
go nie stworzył, a jednak ma je po coś – zob. K. Ajdukiewicz,
Zagadnienia i kierunki filozofii, Warszawa 1983, s. 124.
63 M. Foucault, Nadzorować i karać..., s. 134-135.
64 M. Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa: wykłady
w Collège de France, 1976, tłum. M. Kowalska, Warszawa
1998.
65 M. Foucault, The Subject and Power, [w:] Power: essential Works 1954-1984, red. J. Faubion, New York 2000,
s. 340-341.
66 M. Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa..., s. 37.
67 Tamże, s. 40.
68 Tamże, s. 38.
82
Wiktor Marzec, Agata Zysiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
69 Wykwalifikowani pracownicy byli na ogół imigrantami.
Dwie główne fale imigracji do Łodzi miały miejsce w latach
1825-1830 (przyjeżdżali głównie sukiennicy, tkacze, w mniejszym stopniu prząśnicy lnu) oraz w latach 1834-1845 (tkacze
bawełny, farbiarze, drukarze tkanin – znana już wtedy była
specjalizacja Łodzi). Wśród włókniarzy dużą cześć stanowiło
drobnomieszczaństwo (z Czech, Saksonii), zob. tamże, s. 22.
Zagranicznych profesjonalistów zastąpili ubodzy chłopi,
masowo przybywający do Łodzi w poszukiwaniu lepszych
perspektyw w wyśnionej „ziemi obiecanej”.
70 Zob. A. Żarnowska, Klasa robotnicza Królestwa Polskiego 1870-1914, Warszawa 1974, s. 144-150.
71 Dane za G. Missalowa, Kształtowanie się klasy robotniczej..., s. 18.
72 Tamże, s. 21.
73 Np. petycja starszych Zgromadzenia Tkackiego
w Łodzi do Komisji Rządowej Spraw Wewnętrznych apeluje
o zahamowanie wprowadzania napędu parowego w fabryce
Geyera, by nie doprowadzić do „upadku fabrykantów szczegółowych”, zob. Materiały do historii miast, przemysłu i klasy
robotniczej w okręgu łódzkim: źródła do historii klasy robotniczej
okręgu łódzkiego, red. G. Missalowa, Warszawa 1957, s. 628.
74 Tamże, s. 645.
75 M. Foucault, The Eye of Power..., s. 163. Oczywiście
proces ten doskonale opisał Marks, choćby w Kapitale. Tu
jednak zdecydowaliśmy się nie wprowadzać jeszcze dodatkowego kontekstu.
76 Zob. tamże.
77 W Łodzi dodatkowo nakładał się na to aspekt narodowościowy – wyższy personel fabryk był przeważnie obcego
pochodzenia. Zatargi z majstrami i różnego rodzaju walki
o uznanie, w których możemy rozpoznać odbicie rzeczywistych
operatorów władzy, stanowiły bardzo ważny element wystąpień
robotniczych w 1905 roku. Zob. W. L. Karwacki, Łódź
w latach rewolucji 1905-1907, Łódź 1975.
78 Zob. M. Foucault, Body/Power, [w:] Power/Knowledge:
Selected Interviews and Other Writings 1972-1977, red.
C. Gordon, New York 1980.
79 M. de Certeau, Wynaleźć codzienność: sztuki działania,
tłum. K. Thiel-Jańczuk, Kraków 2008, s. 27.
80 Co ciekawe, gdy np. w USA pojawiły się rozpaczliwe
głosy wskazujące na postępująca dehumanizację człowieka w
procesie pracy, w kapitalizmie Królestwa Polskiego raczej nikt
nie zwracał na to uwagi. Na temat histerycznego dyskursu
antymodernizacyjnego zob. B. Singer, „Sensacyjność” i świat
wielkomiejskiej nowoczesności, tłum. zbiorowe, [w:] Rekonfiguracje modernizmu: nowoczesność i kultura popularna, red.
T. Majewski, Warszawa 2009.
81 M. Foucault, Nadzorować i karać..., s. 133.
82 Ciekawym świadectwem z epoki na temat odpływu
terminujących od majstrów do fabryk dla szybszego zarobku
są Listy i nowiny z Łodzi, „Gazeta Przemysłowo-Rzemieślnicza”
1892, nr 32. Zob. też A. Żarnowska, Klasa robotnicza..., s. 256.
83 G. Missalowa, Kształtowanie się klasy robotniczej...,
s. 23-24.
84 A. Żarnowska, Klasa robotnicza..., s. 144.
85 G. Missalowa, Kształtowanie się klasy robotniczej...,
s. 13; korespondent czasopisma „Głos” szacował wówczas,
że do Łodzi z okolicznych wsi mogło emigrować nawet
8 tysięcy ludzi rocznie. Według spisu z 1897 roku ludność
stanu chłopskiego to 38% mieszkańców miasta (A. Żarnowska, Klasa robotnicza..., s. 145). Na temat percepcyjnego szoku niesionego przez miejskie wrażenia zob.
W. Marzec, A. Zysiak, Miasto, morderstwo, maszyna: osobliwe przypadki we wczesnonowoczesnej Łodzi, [w:] Rekonfiguracje modernizmu...
86 Specjaliści z ziem zaboru pruskiego, Czech i Saksonii
stanowili nikły procent, zob. W. Puś, S. Pytlas, Dzieje ŁZPB...,
s. 48.
87 W Łodzi proletariat był wcześniej i znacznie bardziej
sfeminizowany niż w reszcie Królestwa (ponad 40% w Łodzi
przy 33% ogólnej liczby), zob. W. Puś, S. Pytlas, Dzieje
ŁZPB..., s. 124.
88 Tamże, s. 28.
89 Tamże, s. 45.
90 G. Kobojek, Księży Młyn, s. 21-22.
91 Stanowiło to problem, o czym zaświadczać mogą
uzasadnienia zwolnień z pracy, gdzie kradzieże są najczęstszym
z podawanych powodów. Trzeba też pamiętać o możliwości
nadużyć przy sporządzaniu takich spisów przez administrację
fabryki. Zob. AMŁ 1029-1030.
92 M. Foucault, Nadzorować i karać..., s. 171.
93 G. Missalowa, Powstanie okręgu przemysłowego łódzkiego..., s. 66.
94 Trudno jest jednoznacznie opisać taki zrost władzy
– nie jest to oczywiście władza porządku prawnego, zatrudnia
ona techniki różnego pochodzenia, rozpościerana jest jednak
przez jak najbardziej konkretne urzędy i instytucje będące
ekspozyturą carskiej suwerenności.
95 Działo się tak w okresie wszelkich większych niepokojów, tak w 1861 roku, podczas tzw. buntu łódzkiego w roku
1892 i przede wszystkim w okresie rewolucyjnego zrywu lat
1905-1907.
96 Materiały do historii miast, przemysłu i klasy robotniczej
w okręgu łódzkim... , s. 683; R. Kołodziejczyk, Położenie klasy
robotniczej, [w:] Polska klasa robotnicza..., s. 159-163.
83
Mlyn biopolityki
/ anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
97 Zob. np. Materiały do historii miast, przemysłu i klasy
robotniczej w okręgu łódzkim..., s. 714.
98 Taki charakter miały Przepisy o robotnikach z 1866
roku (zob. N. Gąsiorowska, Przedmowa, s. XXV) jak i działania powołanej w 1885 roku inspekcji fabrycznej (R. Kołodziejczyk, Położenie klasy robotniczej, s. 159-163).
99 Tak komentował sprawę piszący w międzywojniu
badacz życia robotniczego, katolicki ksiądz (sic!) Aleksander
Woycicki (Robotnik polski w życiu rodzinnem – monografja
społeczna, Warszawa 1922, s. 12). Spostrzeżenia jego zasługują
na dalsze przytoczenie: „Nawet inspekcja fabryczna, ta instytucja nowoczesna, mająca na celu bezpośrednią obronę robotnika przed wyzyskiem kapitalisty, stała się narzędziem ucisku
robotniczego. Aczkolwiek prawo nadawało dużą władzę inspektorom fabrycznym w zakresie życia przemysłowego, to w rzeczywistości jednak władza ich i działalność nie przekraczała
ciasnych granic, wytkniętych im przez cyrkularze ministerstwa
finansów [...] tudzież ministerjum spraw wewnętrznych. Istotnie, w oczach rządu carskiego inspektor fabryczny powinien
był być nie tylko pośrednikiem między pracownikiem a pracodawcą, lecz nadto wychowawcą uczuć lojalności w rzeszach
robotniczych, organem nadzoru i nieubłaganym pedagogiem”
(tamże, s. 10-11).
100 Jeden z wielu przykładów to choćby bezpośrednia
ingerencja w skład utworzonej z początkiem dwudziestego
wieku biblioteki przyzakładowej. Odpowiedni urząd określał
szczegółowy katalog dopuszczalnych książek w bibliotekach
ludowych. Nie były to nawet listy pozycji do wyboru, ale
wykaz książek, które muszą znaleźć się w bibliotece (168
polskich i 120 rosyjskich). Wzbudziło to nawet niepokój
personelu fabryki odpowiedzialnego za bibliotekę, który
donosił przełożonym, że „wiele z tych książek może być odpowiednia dla bibliotek wiejskich, lecz nie dla bibliotek robotniczych. Katalog w ogóle jest jeszcze bardzo ubogi”, AMŁ,
1005, s. 436.
101 M. Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa..., s. 240.
102 Tamże.
103 Tamże, s. 248; dyscyplina nie tworzy z jednostek
wielości, ale raczej tworzy same te jednostki.
104 Czy wraca tu ekonomiczna determinacja w „ostatniej instancji”? Na temat funkcjonalnych wymogów kapitalizmu i kształtowania oblicza władzy zob. też M. Foucault,
Body/Power..., s. 58; tegoż, The Eye of Power, s. 161.
105 Tegoż, Trzeba bronić społeczeństwa..., s. 246-247.
106 Tamże, s. 247.
107 Zob. tegoż, Historia seksualności, s. 122-123.
108 Tamże, s. 122.
109 Tamże, s. 122-123.
110 M. Foucault, Bezpieczeństwo, terytorium, populacja...
111 Tamże, s. 35.
112 Tamże, s. 18, 34.
113 Zob. M. Czyżewski, Między panoptyzmem i „rządomyślnością”: uwagi o kulturze naszych czasów, „Kultura Współczesna” 2009, nr 2.
114 By przywołać kilka tylko przykładów: ponad półmilionowe miasto skanalizowano dopiero w okresie II RP (zob.
W. Bieżanowski, Z dziejów kanalizacji i wodociągów łódzkich,
Łódź 2005), brakowało też bruku i oświetlenia na głównych
i reprezentacyjnych ulicach miasta – w 1929 roku ponad 1/3
ulic wciąż nie miała twardej nawierzchni (zob. M. Z. Wojalski,
100 lat łódzkich tramwajów, Łódź 2002, s. 7).
115 Więcej informacji na ten temat w: J. Fijałek, Wpływ
rozwoju Łodzi na jej stan sanitarny i zagadnienia zdrowotne
ludzie pracy w pierwszej połowie XIX wieku, nadbitka z: „Przegląd Nauk Historycznych i Społecznych” 1954, t. 5, Łódź
1995; tegoż, Instytucje pomocy materialno-zdrowotnej w Łodzi
i okręgu łódzkim (wiek XIX do roku 1870), Łódź 1962.
116 G. Kobojek, Księży Młyn, s. 45.
117 Tamże, s. 49.
118 M. Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa..., s. 240.
119 AMŁ 1299, s. 9.
120 AMŁ 1299, s. 2. W samym zaś szpitalu obowiązują
oczywiście właściwe mu formy dyscypliny, przykładem niech
będzie regulamin wyższej przełożonej, która jest instancją
nadzoru czystości i porządku, stanu materiałów, mebli, pościeli,
która pilnuje przestrzegania regulaminu. Zob. AMŁ 1309.
121 AMŁ 1299, s. 2-3.
122 AMŁ 1009.
123 M. Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa..., s. 239.
124 Tamże, s. 248.
125 Problem ten spędza sen z powiek niejednemu autorowi czy autorce dokładającym swoje kontrybucje do obfitych
debat „foucaultologów”. Kolejne wykłady Foucaulta dotyczące
biopolityki wydane zostały dosyć późno, a uwagę komentatorów przyciągnęły przede wszystkim analizy rządomyślności
(urządzania). W szerszej recepcji zwracano też uwagę na
przewartościowania w koncepcji podmiotu, ujawniające się
jakoby w dalszych częściach Historii seksualności. Nie będziemy
w tym miejscu rozwijać tego wątku, który sam w sobie doczekał się dosyć szerokiego opracowania, ani formułować jakichkolwiek sądów na temat tego, czy i jakie zaistniały zmiany.
126 Zob np. C. Gordon, Governmental Rationality: an
Introduction, [w:] The Foucault Effect: Studies in Governmentality, red. G. Burchell, C. Gordon, P. Miller, Chicago 1991;
M. Senellart, Umiejscowienie wykładów, [w:] M. Foucault,
Bezpieczeństwo, terytorium, populacja...
84
Wiktor Marzec, Agata Zysiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
127 S. J. Collier, Topologies of Power: Foucault’s Analysis of
Political Government beyond ‘Governmentality’, “Theory, Culture & Society” 2009, Vol. 26, No. 6.
128 Tamże, s. 82.
129 Tamże, s. 80.
130 Nadzorować i karać, Wola wiedzy, wykłady z cyklu
Trzeba bronić społeczeństwa...
131 S. J. Collier, Topologies of Power..., s. 93.
132 M. Foucault, Bezpieczeństwo, terytorium, populacja...,
s. 29. Dalej czytamy: „Nie ma czegoś takiego jak epoka prawa,
epoka dyscypliny i epoka bezpieczeństwa. Nie jest tak, że
mechanizmy bezpieczeństwa wkraczają na miejsce mechanizmów dyscyplinarnych, które wcześniej zastąpiły zespół
mechanizmów prawno-jurydycznych” (s. 31).
133 Tamże.
134 Tamże.
135 Myślenie nie jest już anonimowym procesem,
w znacznie większym stopniu staje się czynnikiem aktywnym
w formowaniu topologii władzy. Dokonuje się w pewnych
ramach, ale ma też charakter sprawczy. Zob. S. Collier, Topologies of Power..., s. 94-95. Dlatego Foucault podejmuje
w wykładach z lat 1978-1979 (M. Foucault, The Birth of
Biopolitics: Lectures at the Collège de France, 1978–79, tłum.
G. Burchell, New York 2008) poszukiwania fundatorów biopolityki i analizuje działania władzy realizowane w wyniku
i poprzez konkretne dyskursy fizjokratów i wczesnych ideologów laissez-faire. Rządomyślność jako forma możliwości
myślenia polityczności, tego, co jest obiektem rządzenia
i administrowania, zdaje się wprawdzie pewnym przedłużeniem matrycy władzy-wiedzy. Collier argumentuje jednak,
że nie jest to koniecznie główny koncept analityczny późnych
wykładów w Collège de France.
136 Tamże, s. 93.
137 Takie stanowisko wyłania się z Woli wiedzy i pierwszego cyklu wykładów w Collège de France.
138 Zob. S. Collier, Topologies of Power...,���������������
s. 93. Problematyka podejmowana w wykładach z cyklu Trzeba bronić
społeczeństwa w retrospektywnym oglądzie to raczej specyficzna konfiguracja topologiczna, a nie generalna matryca
biopolityczna. Mimo że ówczesne analizy w zamyśle miały
być ogólną formułą opisującą biopolitykę normalizacyjną,
z czasem okazało się, że w sposób nieuprawniony uogólniają
one opis lokalnej konfiguracji sieci sił władzy, przygodny
zrost różnych technik, technologii, taktyk i strategii,
popełniając błąd pars pro toto. Nie można więc dłużej
traktować pasaży z Woli wiedzy i pierwszego cyklu wykładów
z Collège de France jako klasycznego i ogólnie obowiązującego
ujęcia biopolityki jako takiej.
139 T. Majewski, Modernizmy i ich losy, [w:] Rekonfiguracje modernizmu...
140 Zob. S. Collier, Topologies of Power..., s. 8.
141 M. Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa..., s. 44-45.
142 Tegoż, Eye of power..., s. 159.
143 Tegoż, The Subject and Power, [w:] Power..., s. 343.
144 Tegoż, Historia seksualności..., s. 83-84.
145 Tegoż, The Subject and Power..., s. 337.
85
Mlyn biopolityki
/ anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Authors: Wiktor Marzec, Agata Zysiak
Title: Biopolitical mills. Topographies of Power in Early
Peripheral Capitalism
Summary: City of Lodz is an exceptional case of industrial
settlement, a focal point of different kinds and techniques
of power typical for nineteenth century industrial capitalism. Disciplinary power parceling bodies, biopower
providing with population stability, paternalistic gaze of
the factory owner and monarchic sovereignty of the tsarist rule once met in the Scheibler and Grohman’s industrial establishment and nearby workers’ housing estate.
This peripheral capitalism and relations accompanying
it let us verify Foucaultian analysis of power and have a
new look at it. Different and less stable pattern of correlation of power techniques emerges here; power is no
longer strictly related to the temporal matrix or a functional demands of capitalist production, and temporarily
ossifies in relocated and contingent configurations. It is
an implicit illustration of a new paradigm of power analysis, which Foucault presented when his interest was not
an industrial city any more, namely the „topological
analysis”, as S. J. Collier aptly called it.
Keywords: Lodz - Ksiezy Mlyn – factory – industrial
city – disciplinary power – biopower – biopolitics – tsarist
rule – Foucault – Collier – topology – peripheries.
Wiktor Marzec – (ur. 1985) – doktorant
w Instytucie Socjologii UŁ i in spe magister
filozofii, stypendysta MNiSW oraz Uniwersytetu w Tartu, Estonia (studia z zakresu
semiotyki i gender studies). Współtworzy
czasopismo Praktyka Teoretyczna (www.
praktykateoretyczna.pl). Interesuje się
kulturowymi aspektami metropolitalnej
nowoczesności, kulturą nieponowoczesnej
Łodzi, teorią społeczną, filozofią polityki
oraz socjologią seksualności.
Agata Zysiak (ur. 1985) - łodzianka,
doktorantka w Katedrze Kultury Instytutu
Socjologii UŁ, stypendystka MNiSW oraz
Uniwersytetu w Tartu (Estonia). Współzałożycielka i przewodnicząca Stowarzyszenia
Topografie (www.topografie.pl), członkini
Polskiego Towarzystwa Historii Mówionej,
zawodowo zajmuje się nowymi technologiami w kulturze i turystyce.
}
}
86
Wiktor Marzec, Agata Zysiak
}
Mateusz Falkowski
O z·yciu, umysl/ach i materii –
doka¸d siȩga biopolityka?
Wprowadzenie1
Pierwotne zadanie polegało na tym, by zbadać, dokąd
sięga biopolityka (zarówno w ścisłym sensie przestrzenno-materialnym, jak i historycznym). Rozważania dotyczą
jedynie warunków rozwiązania tytułowej kwestii.
Skupiają się na analizie pojęcia „biopolityki”. Już sam
sposób uprawiania i pisania przez Foucaulta historii
pozwala zrozumieć genezę i status biopolityki. Metoda
Foucaulta – rekonstruowana na podstawie wykładów z lat
siedemdziesiątych – polega na postępującym odsłanianiu
pozytywnych sił kryjących się w każdym zjawisku.
Każda rzecz, zdarzenie historyczne konstytuuje się na
gruncie pewnej konstelacji sił, będących dlań elementami
genetycznymi. Same te siły rodzą się już wcześniej, zwykle
osobno, w abstrakcji – potrzeba ich powiązania, aby mogły
się skonkretyzować. Zarazem jednak ta ich uprzednia
abstrakcyjność staje się widoczna jedynie z perspektywy
formy końcowej. W podobny sposób traktował dzieje
Marks: historiografia to zawsze poszukiwanie elementów
genetycznych, sił współtworzących dany fenomen. Foucault
uprawia i przedstawia historię konkretyzacji. Konkretyzacja
jest u niego zasadą transformacji. Stawanie się konkretu to
zarazem stawanie się biopolityki.
Słowa kluczowe: biopolityka – historia – konkretyzacja – siły
– abstrakcja – Marks – racja stanu – duszpasterstwo – państwo – życie
– rządzenie – policja
87
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Szanowni Państwo,
od razu muszę zaznaczyć, że nie będę mówił, nie zdołam
jeszcze dziś powiedzieć o tym, co zapowiada tytuł
mojego wystąpienia. Sam kierunek, który doprowadził
mnie do jego sformułowania, nadal obowiązuje. Niestety, nie dotrę do zamierzonego celu. Okazał się on
bowiem, mówiąc wprost, zbyt odległy, zbyt ambitny,
zbyt wiele problemów pojawiło się po drodze, na tyle
złożonych, ale też na tyle ważnych, że ich pominięcie
skończyć się mogło jedynie uproszczeniem, czyli właściwie błędem. Powiedzmy jednak, że spróbuję sformułować warunki rozwiązania tytułowej kwestii, zarysować
ogólne ramy, w jakie winna się wpisywać odpowiedź na
postawione pytanie, jak również źródła ewentualnych,
w tym przede wszystkim moich własnych kłopotów.
Pierwotny projekt był bardzo prosty: zbadać,
wychodząc od tekstów Michela Foucaulta, dokąd,
przede wszystkim u niego samego, sięga biopolityka.
Pytanie to siłą rzeczy zawierało w sobie dwa aspekty:
pojęciowy i historyczny, albo inaczej: przestrzenny
i czasowy. Po pierwsze, czego dotyczy tak naprawdę
biopolityka? (1) Jeżeli życia, to jak je rozumieć? (2) Jeżeli
wiedzy, pewnej sfery społecznych wyobrażeń, kategorii,
refleksji, to jakich konkretnie? (3) Ale być może biopolityka sama poniekąd wyznacza – nie mówię: produkuje, bo i biopolityka stanowi wytwór i efekt określonych procesów – a zatem być może biopolityka
posiada własną, odpowiadającą sobie materię, zupełnie
lub przynajmniej do pewnego stopnia nową, tzn. historycznie uwarunkowaną, a wówczas należałoby oczywiście spytać o sposoby jej powstania, a zarazem skorelowania z biopolityką. Wszystkie te trzy elementy –
w skrócie nazwane „życiem”, „umysłami” i „materią” –
zasługiwałyby poza tym na analizę łączną, równoległą,
tak, by dotrzeć w końcu do zasady i trybów ich powiązania. Słowo „sięga” miało – po drugie – sens czasowy.
Kiedy to się zaczyna, rodzi, wyłania – przy czym nie
chodziłoby chyba wyłącznie o wskazywanie epok, dat,
a raczej – na odwrót – o określanie kolejnych progów,
by posłużyć się pojęciem samego Foucaulta, opierając
się na transformacjach konkretnych technik, modeli
myślenia czy np. instytucji. Celem nie było stworzenie
jakiejś nowej opowieści o dziejach, nowa historia
powszechna, lecz uwolnienie się od obiegowych jej
podziałów na okresy itp.
Samo to przedsięwzięcie miało charakter jedynie
wstępny, wprowadzający – celem było ujęcie współczesnego oblicza biopolityki, a może zresztą czegoś zupełnie
innego. Wbrew pozorom bowiem nie jest wcale pewne,
czy nazwa „biopolityka”, gdyby przeprowadzić zarysowane właśnie badanie, nadal byłaby adekwatna. O tyle
właśnie taka wstępna analiza wydała mi się niezbędna.
Pamiętajmy, że Foucault zawsze był nominalistą2. Każdy
przedmiot teoretyczny musi zostać skonstruowany –
każda realność wyprowadzona jako złożony efekt, usytuowana w polu swych elementów genetycznych.
Zwłaszcza my, myślący „po” nim, nie powinniśmy od
razu zdawać się na pewną oczywistą pulę zagadnień,
kojarzących się obecnie z „biowładzą”, w szczególności
zaś z owym „bios”. Zawsze aktualne pozostaje pytanie:
z czego składa się dzisiejsza konstelacja?
W sumie więc – za co muszę Państwa przeprosić –
przedstawię teraz jedynie krótkie wprowadzenie do owej
zaplanowanej, wstępnej analizy pojęcia „biopolityki”,
małe rozpoznanie jego problematyczności.
Sądzę, że jest za nią odpowiedzialny sam sposób
prowadzenia przez Foucaulta badań i namysłu, ów
słynny chód kraba, co idzie do przodu, posuwając się
bokiem3. Nie wiem, mówiąc szczerze, czy istnieje już
jakieś opracowanie, w którym ktoś podjął się rekonstrukcji „historii powszechnej” według Foucaulta – oczywiście w wycinku przez niego samego opisanym; czy
ktoś zestawił te najróżniejsze fragmenty – pochodzące,
powiedzmy, z wykładów z lat siedemdziesiątych – dotyczące np. nowożytności, aby opisać ją wielostronnie,
aby obok siebie znaleźli się i Boulainvilliers, i Chemnitz,
dyskurs wojny i transformacja „urządzania”4, bohaterowie i pojęcia z różnych etapów tej długoletniej
wycieczki skorupiaka. W żadnym razie nie chodziłoby
o poszukiwanie sprzeczności – bynajmniej też nie
o stworzenie jakiejś kompletnej wizji z kolejnych „skrzynek z narzędziami”. Raczej właśnie o zestawienie,
o uwydatnienie dzięki temu stawek, w końcu też jednak
o możliwie bogate rozpisanie genealogii współczesności,
w tym także – biopolityki.
Zaryzykuję w tym miejscu stwierdzenie, że już sam
sposób uprawiania i pisania przez Foucaulta historii,
88
Mateusz Falkowski
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
sama syntaksa jego namysłu pozwala nam zrozumieć
genezę i status biopolityki, co więcej – życia, o jakie tu
chodzi. Rzecz nie w magicznej korespondencji bądź
formalnej odpowiedniości, lecz w głębokiej przynależności Foucaultowskiego myślenia do ambiwalencji
nowoczesnych potęg.
Chciałbym zacząć od drobnego przykładu – prostego
o tyle, że dotyczy dwóch krótkich fragmentów z wykładów wygłoszonych w odstępie jednego roku, fragmentów poświęconych Szekspirowi czy – szerzej – statusowi
wczesnonowożytnej tragedii, jej stosunkowi do ulegającej właśnie zasadniczym przemianom suwerenności.
W Trzeba bronić społeczeństwa5 – gdzie, jak Państwo
pamiętają, Foucault rekonstruuje narodziny dyskursywnego pola polityczno-historycznego z ducha wojny
jako analizatora stosunków władzy, jego walkę z jurydycznym dyskursem suwerenności – tragedia stanowi
miejsce przedstawienia i problematyzacji kłopotów
władzy suwerennej, jej zawsze możliwego rozpadu
i upragnionej reintegracji. Tragedia to, mówiąc
w uproszczeniu, przede wszystkim dramat „piątego
aktu”, odrodzenia i odtworzenia zaburzonego centrum.
Tak jest zwłaszcza w przypadku francuskich klasyków:
Racine’a i Corneille’a. Historia, jakkolwiek krwawa,
pełna zdrad, morderstw, odstępstw i bękartów, pozostaje
spektaklem prawa i suwerenności, ich naruszenia i odbudowy. O tyle też mamy tu do czynienia z kłopotami
odwiecznymi, odartymi być może z teologicznej aury,
zawsze jednak rozgrywającymi się w perspektywie instancji suwerennej, praworządności itd. Do pewnego stopnia – Foucault przywołuje zresztą tragedię antyczną – jest
to teatr staroświecki.
W Bezpieczeństwie, terytorium, populacji6 tragedia
(a padają te same nazwiska) mówi już o czymś innym.
Otóż tym, co dochodzi do głosu w dramatach, co zostaje
w nich i za ich pośrednictwem zainscenizowane, nie jest
po prostu pewien stosunek między chwiejnością a trwałością suwerennej władzy, stosunek ostatecznie oparty na
wyraźnym dualizmie, stosunek tyleż negatywny, co historycznie dobrze i od dawna ugruntowany – tym czymś
jest zupełnie nowy element, dopiero co zauważony czy
wręcz powstały (ta różnica zostanie przez Foucaulta
w ramach tego cyklu stematyzowana i dokładnie omówiona), mianowicie racja stanu, która nie potwierdza już
starej zasady suwerenności, lecz świadczy o obecności
i wpływie rozumu urządzającego. Co więcej, świadczy
o tym właśnie w tym swoim aspekcie, który wcześniej
jawił się jako czysto negatywny. Racja stanu bowiem swój
najpełniejszy wyraz znajduje w zamachu stanu – w bezprawiu zatem, które, jak powiada Foucault, stanowi
Już sam sposób uprawiania i pisania przez
Foucaulta historii, sama syntaksa jego namysłu
pozwala nam zrozumieć genezę i status
biopolityki, co więcej – życia, o jakie tu chodzi
automanifestację państwa, nie zaś moment zachwiania.
Przy czym nie jest to już, rzecz jasna, to samo państwo.
To instancja pozbawiona uzasadnień, ziemska, a racja
stanu to inna nazwa tej osobliwej arbitralności i autonomii. Zamach stanu – powiada cytowany przez Foucault
Naude, agent Richelieu – nie podlega zasadom żadnej
„naturalnej, uniwersalnej, szacownej, filozoficznej sprawiedliwości”, a jedynie sztucznemu i bezwzględnemu
prawu politycznej konieczności7. Przemoc nie przeciwstawia się rozumowi, lecz wprost go wyraża.
[Pozwolą Państwo, że zrobię w tym miejscu krótką
dygresję. Otóż sposób, w jaki Foucault charakteryzuje
zamach stanu, jego relację do prawa i państwa, jego
wyjątkowość, a zarazem istotowy charakter, przywodzi
na myśl wszystkich teoretyków stanu wyjątkowego, od
Schmitta aż po Agambena8. Co znamienne, jest taki
moment w wykładzie, gdy przed kolejnym cytatem
z Naudego, który za moment przytoczę, Foucault
powiada, iż ma on w sobie coś napoleońskiego, zarazem
też nieuchronnie kojarzy się z hitlerowskimi jatkami,
nocą długich noży. Fragment z Naudego brzmi następująco: „w czasie zamachu stanu grzmot wyprzedza
błyskawicę […], dzień wstaje jeszcze przed pierwszymi
dzwonami, a egzekucja poprzedza wyrok; wszystko
odbywa się jak u Żydów – ktoś, kto myślał, że zadaje
cios, sam od ciosu ginie, tego, kto już czuł się bezpieczny,
dosięga śmierć, ludzie niespodziewanie zostają wystawieni na cierpienie, a wszystko to odbywa się nocą,
89
O z·yciu, umyslach i materii
/ anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Chciałem unaocznić metodę Foucaulta, metodę, która polega na
postępującym odsłanianiu pozytywnych sił kryjących się w każdym
zjawisku, konstytuujących dany fenomen W tym wypadku ujawnione
napięcie, stanowiące wyraz kryzysu, być może schyłkustaje się oto
świadectwem działania nowej reguły, jak najbardziej aktualnego
„stawania się innym” .
pośród mgły i ciemności”9. Czyż w tę noc nie dokonuje
się zarazem rytuał – przepraszam za wyrażenie – „saceryzacji”? Czy te mgły i ciemności, skoro się rozwieją,
nie ukażą nam obozu?
Po co o tym wszystkim mówię? Jak Państwo wiedzą,
od samego niemal początku teoria Agambena, poza zainteresowaniem, jakie słusznie budzi, spotyka się również
z krytyką ze strony, nazwijmy ich, „foucaultystów”.
Powiada się, iż Agamben – w przeciwieństwie do drobiazgowego Foucaulta – nie potrafi dostatecznie zróżnicować swoich wywodów, ogranicza się do kilku pojęć,
nie potrafi tego z racji swego całkowitego uwikłania
w dyskurs prawno-suwerenny, w jurydyczną koncepcję
władzy, w której sztywne ramy stara się wcisnąć bogactwo
nowoczesnego życia, tak iż na „wyjściu” zostaje mu zawsze
życie „nagie”. Być może jednak uwzględnienie pojęcia
racji i zamachu stanu pozwoliłoby dostrzec w dyskursie
Agambena – którego oczywiście niepodobna sprowadzić
do tego jednego zagadnienia – coś znacznie, nie mówię
nowocześniejszego, ale bardziej swoistego. Chodzi mi,
innymi słowy, o dostrzeżenie specyfiki jego pozycji – ani
o krytykę, ani pochwałę. Jeśli pojęcie zamachu stanu,
rozumianego tak mniej więcej, jak to Państwu przedstawiłem, jest ściśle związane z ustanowieniem nowej zasady,
racji stanu, absolutnie kluczowej dla rozwoju biopolityki;
jeśli stanowi ono zarazem moment najbardziej abstrakcyjny, samą czystą formę automanifestacji państwa, jego
nowej i nowoczesnej racjonalności, jego ratio – w zamachu stanu racja stanu odnosi się do samej siebie, to
moment najwyższego samo potwierdzenia; jeżeli, krótko
mówiąc, racja stanu oznacza usytuowanie państwa na
ziemi, w nieokreślonej przestrzeni i nieokreślonym czasie,
a zamach stanu jest jedynie najbardziej fundamentalnym
dowodem owego nieokreślenia, owej właściwej nowoczesnemu państwu arbitralności; wówczas teza Agambena,
poniekąd wbrew słowom, jakich używa, tzn. wbrew słowu
„suwerenność”, teza wyrażająca jego rzeczywistą pozycję
(oczywiście „rzeczywistą” z perspektywy rozważań
Foucaulta) brzmiałaby
następująco: ów abstrakcyjny moment,
streszczony w regule
zamachu stanu, racja
stanu, jest absolutnie
niezbywalny, powraca za każdym razem, gdy w grę wchodzi relacja polityczna czy – szerzej – relacja władzy; nie
sposób wydobyć się z tej abstrakcji; zasadniczy proces,
z jakim mieliśmy do czynienia w czasach nowoczesnych,
nie polega na transformacjach w obrębie i w otoczeniu
tej zasady, lecz na rozszerzeniu pola jej oddziaływania,
na swoistej epidemii zamachu stanu, która konsekwentnie szerzy się w społeczeństwach zachodnich.
Nie jest moim celem wyciąganie z tego wszystkich
konsekwencji ani tym bardziej poszukiwanie teoretycznych powodów takiego postawienia sprawy. Warto tylko
jeszcze zaznaczyć, że pozycja, jaką w ten sposób zajmuje
Agamben, niewątpliwie związana z istotnym aspektem
nowoczesności, zarazem skazuje go na mnożenie analogii – kolejne wcielenia abstrakcyjnej zasady – oraz
jeden model oporu. Myślę, że stąd właśnie wynika wrażenie pesymizmu przy lekturze Agambena: wielość
realizacji reguły zamachu stanu naprzeciw jednego
skromnego korelatu. Ale na tym też, jak sądzę, polega
swoisty i niepowtarzalny radykalizm jego projektu.
Koniec dygresji.]
Mówiłem o Szekspirze i zmianie, jakiej uległ status
tragedii między dwoma cyklami wykładów. Od symptomu starych kłopotów do świadectwa nowej zasady. Czy
mamy tu do czynienia ze sprzecznością? Bynajmniej. Na
tym drobnym przykładzie chciałem Państwu unaocznić
metodę Foucaulta, metodę, która polega na postępującym
odsłanianiu pozytywnych sił kryjących się w każdym
zjawisku, konstytuujących dany fenomen. W tym
wypadku ujawnione napięcie, stanowiące wyraz kryzysu,
być może schyłku (na podobnej zasadzie można interpretować całą okołodworską politykę monarchów absolutnych, kult wizerunków itd. – jako próbę przeciwstawienia się stopniowej utracie wpływów na obszarze
własnego kraju), staje się oto świadectwem działania
nowej reguły, jak najbardziej aktualnego „stawania się
innym” (dwór i sakralizacja władcy jako teatralny wyraz
realnej potęgi państwa policyjnego). Tak oto w łonie
90
Mateusz Falkowski
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
suwerenności Foucault odsłania już aktywne moce rządzenia, sam rozum urządzający.
Zauważmy, że metoda badawcza – której przykłady
można by mnożyć (a nieprzypadkowo znalazłoby się
ich najwięcej właśnie w najbardziej zagadkowym
momencie narodzin nowoczesności) – implikuje bardzo
określoną wizję dziejów, stawania się historii i fenomenów historycznych. Co więcej, zaryzykowałbym tezę,
że nie jest to po prostu jakaś historia, lecz właśnie historia biopolityki.
Każda rzecz, zdarzenie historyczne konstytuuje się
na gruncie pewnej konstelacji sił, będących dlań elementami genetycznymi. Same te siły rodzą się już wcześniej,
zwykle osobno, w abstrakcji – potrzeba ich powiązania,
aby mogły się skonkretyzować. Zarazem jednak ich
uprzednia abstrakcyjność staje się widoczna jedynie
z perspektywy formy końcowej.
Tak, zapewne Państwo rozpoznają tę marną imitację
języka jednego z twórców tej koncepcji historii, historii
biegnącej poniekąd od abstraktu do konkretu. We Wprowadzeniu do krytyki ekonomii politycznej10 Marks na kilkunastu stronach wykłada swoją niezwykłą, trzeba przyznać, teorię, swoisty leibnizianizm w historiografii.
Pierwsza teza – czystość, abstrakcyjna określoność jakiejś
siły (Marks mówi o „kategoriach”) występuje właśnie tam
i wówczas, gdzie i kiedy nie jest jeszcze rozwinięta. Narody
handlowe w starożytności, czyli kapitał jako kapitał handlowy i pieniężny, jawi się czysty, odseparowany, jako że
„kapitał nie jest jeszcze dominującym elementem społeczeństw”. O tyle – druga teza – „prostsza kategoria może
wyrażać panujące stosunki mniej rozwiniętej całości albo
podrzędne stosunki całości bardziej rozwiniętej”, w którą
zostanie wintegrowana. Marks dodaje, że „bardziej rozwinięty konkret zachowuje tę samą kategorię jako stosunek podporządkowany” (jak np. pieniądz w ramach
rozwiniętego systemu kapitalistycznego). I wreszcie trzecia teza, dotycząca też badacza, kategorii jako jego instrumentów – „najogólniejsze abstrakcje powstają wyłącznie
przy najbogatszym konkretnym rozwoju”. Tak iż ostatecznie – czwarta teza – „tzw. rozwój historyczny polega
w ogóle na tym, że forma ostatnia traktuje wcześniejsze
jako stopnie wiodące do niej samej”.
Wyraźnie podkreślmy: nie oznacza to wcale teleologii
i tym podobnych rzeczy. Przeciwnie: to zawsze poszuki-
wanie elementów genetycznych, sił współtworzących
dany fenomen.
Sądzę, że na najogólniejszym poziomie Foucault
uprawia i przedstawia właśnie historię konkretyzacji11.
I to nie tylko czy nawet nie przede wszystkim w wersji
„powszechnej” – konkretyzacja jest u niego raczej zasadą
transformacji. Przy czym, co dla nas najważniejsze, stawanie się konkretu to zarazem stawanie się biopolityki.
Przypomnijmy. Abstrakcyjnej zasadzie racji stanu,
wyrażającej się w zamachu, towarzyszy system gwarancji złożony z aparatu dyplomatyczno-militarnego, który
utrzymuje państwo (będące, jak powiada Foucault, ideą
regulatywną nowej ratio12) w ramach konkurencji między państwami, oraz policja dbająca o szeroko pojęty
dobro-byt. W tym momencie warto spojrzeć w tył
i w przód. Jeśli idzie o przeszłość, tzn. genezę racji stanu,
czyli genezę progu nowoczesności, to prowadzi doń
całkiem konkretna technika, mianowicie rządzenie
ludźmi albo duszpasterstwo w obrębie zinstytucjonalizowanego chrześcijaństwa. Oznacza ono krystalizację,
narodziny albo preludium procesu urządzania. Co warte
podkreślenia, to owa technika mająca wartość taktyczną
stanowi wspomnianą abstrakcyjną siłę, której pozwoli
zadziałać dopiero wyjście z kościelnego kontekstu, jej
wpisanie w strategię, którą zresztą umożliwia. Już na
gruncie duszpasterstwa jako praktyki całkowitego posłuszeństwa funkcjonował dowód ze złamania prawa (zapowiadający zamach stanu). Trudno powiedzieć, w którym
momencie dochodzi do zetknięcia taktyki ze strategią
(w pewnym sensie dopóki się to nie dzieje, trudno
mówić o jakichś innych, wcześniejszych). Nie jest to
może aż tak istotne. Rzecz w tym, iż niegdysiejsza taktyka okazuje się siłą, abstrakcyjną zasadą – oczywiście
nie w tej samej postaci: rządzić nie oznacza paść dusze.
Przede wszystkim dlatego, że siła znajduje się teraz
w „refleksyjnym pryzmacie”13 państwa. (1) Państwo jako
element strategiczny, „idea regulatywna”, i (2) racja stanu
jako aktywna zasada – oto abstrakcyjny punkt wyjścia.
Obok tego (3) jak najbardziej materialne systemy dyplomacji i wojska oraz policji. Być może napisano już niejedną historię tych materialnych struktur – brakuje
natomiast dziejów sił-zasad, a zwłaszcza ich tworzenia
się jako lokalnych taktyk i wyłaniania się w postaci
aktywnych mocy.
91
O z·yciu, umyslach i materii
/ anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Teraz spójrzmy w przyszłość. Powstanie biopolityki
dokonuje się w ruchu konkretyzacji. Środki podjęte
dla zabezpieczenia państwa na arenie międzynarodowej
i wewnątrz, merkantylistyczna penetracja, doprowadzają
do ukonstytuowania się bądź odsłonięcia populacji.
Oto kluczowy moment, którego charakteru Foucault
nie rozstrzyga. Czytamy: „właśnie rozwój sztuki rządzenia umożliwił skupienie się ekonomii na poziomie
rzeczywistości określanym przez nas dzisiaj mianem
poziomu ekonomicznego; dzięki niemu też stało się
możliwe wyodrębnienie swoistego problemu populacji.
Równie dobrze można by jednak powiedzieć, że dopiero
dzięki dostrzeżeniu owego problemu i wyodrębnieniu
owego poziomu rzeczywistości zwanego poziomem
ekonomicznym kwestia rządzenia stała się możliwym
przedmiotem myśli, refleksji i kalkulacji niemieszczących się w ramach prawa czy suwerenności”14. Abstrakcyjna zasada – powstała na fundamencie herezji polityków (tak Foucault nazywa liczne analizy sztuki
rządzenia, jakie podjęto w szesnastym i siedemnastym
wieku15) – warunkuje bowiem i zarazem blokuje wypeł-
refleksyjnego pryzmatu państwa, ilościową konceptualizację jako warunek różnicowania, wreszcie realne
praktyki policyjne. Rządzenie – etatyzm – siła – policja: oto wyjściowe czynniki procesu konkretyzacji. Sam
proces oznaczał transformację poddanych w populację,
elastycznej materii w oporny bieg rzeczy, państwa
policyjnego w państwo liberalne, pewnego urbanocentryzmu w swego rodzaju agrocentryzm (z tego
punktu widzenia nic bardziej adekwatnego niż określenie „globalna wioska”).
Oto ogólny kontekst narodzin biopolityki. Wszystko
wskazuje na to, że nadal określa ona polityczny horyzont
naszych społeczeństw. Wiąże się z tym mnóstwo kłopotów, zwłaszcza w przypadku prób oporu bądź podważenia istniejącego porządku, tego, co na wzór
Foucaulta, można by określić kontr-bio-polityką.
W zupełnym skrócie, trochę niechlujnie, kilka takich
problematycznych kwestii.
W odniesieniu do rządzenia i rozumu urządzającego:
wprawdzie władza pastoralna jako taka umarła, ale nie
zniknęła zapewne zapoczątkowana przez nią zasada rządzenia, racjonalność urządzania. Czy potrafimy dziś
myśleć o władzy poza tą
W odniesieniu do rządzenia i rozumu urządzającego: wprawdzie
racjonalnością? Poza parawładza pastoralna jako taka umarła, ale nie zniknęłazapewne zapodygmatem rządzenia, zarzączątkowana przez nią zasada rządzenia, racjonalność urządzania
dzania, organizowania, dystrybucji, kontroli, krótko
mówiąc: prowadzenia ludzi?
nienie pola, nad którym sprawuje pieczę. Potrzeba było
Pytanie o tyle palące, że wszelkie ruchy na marginesie,
kolejnej herezji – tym razem ekonomistów – by dostrzec
całe mnóstwo trybów samoorganizacji ludzi w ramach
w tym polu nie obszar interwencji i narzędzie podtrzywspólnot, zrzeszeń, klubów itp. nierzadko opiera się na
mania państwa, lecz autonomiczną przestrzeń wymaposzukiwaniu innych form bycia rządzonym i zarządzagającą subtelności, uwzględnienia niezależnych od
nym – czy wciąż szukamy pasterzy? Nie wydaje się, aby
państwa reguł, krótko mówiąc: całej złożonej polityki
chodziło15 w pierwszym rzędzie o opozycję między wspólnie-ingerowania – raczej kontroli niż dyscypliny.
notą a jednostką.
Odkryto, innymi słowy, naturę czy raczej naturalność
Punkt drugi, państwo: kłopot naprawdę spory,
życia – państwo zostaje tym samym włączone w pewien
ponieważ w ramach procesu konkretyzacji, o którym
szerszy mechanizm autoregulacyjny, w ramach którego
Państwu mówiłem, państwo zaczyna pełnić funkcję
raczej moduluje niż modeluje. Co ciekawe, katalizatopodporządkowaną: niezwykle istotną, ale wyraźnie nierem stało się w tym wypadku pojęcie… siły (od jakienaczelną rolę. W pewnym sensie staje się sobą – coraz
goś czasu używane też w fizyce), pozwalające skwantybogatsze, zróżnicowane, przeniknięte mnóstwem oddziafikować odsłonięty obszar natury. Mamy zatem:
ływań, otwarte na lobbing i prywatyzację. Czy wystarabstrakcyjną zasadę racji stanu, strategię w postaci
czy w tym wypadku i na czym miałby polegać proces,
92
Mateusz Falkowski
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
który moglibyśmy nazwać „powrotem państwa”? Na ile
wola reetatyzacji, obecna w wielu środowiskach antyliberalnych, wykracza, może wykroczyć poza model racji
stanu, czyli – znów – rozumu urządzającego?
Punkt trzeci i czwarty zarazem, siła i model kwantyfikacji: wielkie przedsięwzięcie pomnażania, manipulowania, kontrolowania i podtrzymywania sił „państwa”
(to inna nazwa biopolityki w ogóle). Siła i policja. Tutaj
problem dotyczyłby możliwej dekwantyfikacji, być może
jakiegoś odrodzenia statusu? Przy czym wiemy, że konkretne, już współczesne interwencje mają charakter
wewnątrzspołeczny (coś na kształt „upolicyjnienia”
stosunków społecznych, samego „bios”), a co więcej –
przypomnijmy Baudrillarda czy Bourdieu – polegają
na niczym innym, jak na coraz szybszej, różnorodniej-
szej, bardziej przemożnej i niewidocznej dyferencjacji
pola: to kwantyfikacja za każdym razem krzepnąca
w kwalifikacji16. Tworzenie barier, separowanie zbiorowości ma jak najbardziej charakter statusowy. I w tym
wypadku opozycja jednostka-wspólnota więcej zaciemnia niż wyjaśnia.
Mamy zatem mniej więcej zarysowaną przestrzeń
problemów, rozpiętą na trzech osiach: między rządzeniem a różnymi, nierzadko duszpasterskimi typami
„samorządności”, między sfunkcjonalizowanym państwem liberalnym a wolą reetatyzacji, między policyjną
kwantyfikacją statusu a różnicowaniem pola w ramach
nowego separująco-upośledzającego uspołecznienia.
Teraz trzeba zacząć się zastanawiać, dokąd sięga
biopolityka.
1 Tekst wystąpienia na konferencji „Perspektywy Biopolityki”, Poznań, 25-27.03.2010.
2 Na temat kontrowersji z tym związanych zob. É. Balibar, Foucault i Marks: stawka nominalizmu, [w:] tegoż, Trwoga
mas: polityka i filozofia przed Marksem i po Marksie, tłum.
A. Staroń, Warszawa 2006.
3 M. Foucault, Naissance de la biopolitique: cours au
Collège de France, 1978–1979, red. M. Senellart, Paris 2004,
s. 80 (wykład z 31 stycznia 1979 roku).
4 Ta seria odwołań nawiązuje, rzecz jasna, do dwóch
tomów wykładów Foucaulta: Trzeba bronić społeczeństwa:
wykłady w Collège de France, tłum. M. Kowalska, Warszawa
1998 (dalej jako TBS), oraz Bezpieczeństwo, terytorium, populacja: wykłady w Collège de France, 1977–1978, tłum.
M. Herer, Warszawa 2010 (dalej jako BTP).
5 Zob. TBS, s. 176-179.
6 BTP, wykład z 15 marca 1978 roku.
7 Tamże.
8 Zob. C. Schmitt, Teologia polityczna, [w:] tegoż, Teologia polityczna i inne pisma, tłum. M. Cichocki, Kraków 2000;
G. Agamben, Homo sacer: suwerenna władza i nagie życie, tłum.
M. Salwa, Warszawa 2008.
9 BTP, wykład z 15 marca 1978 roku.
10 K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 13, tłum. A�����������
������������
. Bal,
���������
Warszawa 1966 (wszystkie cytaty z tego wydania – tekst dostępny
też na stronie: http://skfm.dyktatura.info/download/marks14.
pdf – data dostępu 15.09.2010).
11 Na temat pojęcia konkretyzacji – zarówno u Marksa,
jak i w rozważaniach nad techniką u Gilberta Simondona
– piszą w Anty-Edypie G. Deleuze i F. Guattari (rozdz. Dzicy,
barbarzyńcy, cywilizowani; wyd. niem.: Anti-Ödipus, tłum.
B. Schwibs, Frankfurt a/M 1997, s. 283-284).
12 BTP, wykład z 22 marca 1978 roku.
13 BTP, wykład z 15 marca 1978 roku.
14 BTP, wykład z 1 lutego 1978 roku.
15 BTP, wykład z 5 kwietnia 1978 roku.
16 Zob. J. Baudrillard, Społeczeństwo konsumpcyjne: jego
mity i struktury, tłum. S. Królak, Warszawa 2006 (zwłaszcza
cz. 2: Teoria konsumpcji); P. Bourdieu, Dystynkcja: społeczna
krytyka władzy sądzenia, tłum. P. Biłos, Warszawa 2005.
93
O z·yciu, umyslach i materii
/ anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Author: Mateusz Falkowski
Title: On Life, Bodies and Matter – The Limits of Biopolitics. Introduction
Summary: The primary aim of this paper is to analyse
the limits of biopolitics (both in the strict, spatialmaterial sense and from the historical point of view).
The discussion will focus only on the conditions of
giving an answear to the title question and on the
concept of biopolitics.
The way Foucault writes history is itself enough to
understand the genesis and status of biopolitics.
Foucault’s method – here reconstructed on the basis of
his lectures from the seventies – consists of a progressive
exposure of posisitive forces hidden behind every
phenomenon. Every object, every historical event is
constituted in a constellation of forces that function as
its genetic elements. These powers themselves are born
earlier, usually separately, in abstraction. If they are to
take shape, to be realised, they must become related.
At the same time, their prior abstractness becomes
visible only from the perspective of their final form.
A similar view on history one can find in Marx’s
writings: the historiography always consists of searching
for genetic elements, powers that constitute a given
phenomenon.
Foucault writes the history of realisation differently.
The realisation for him is a principle of transformation.
The becoming of a concrete is also the becoming of
biopolitics.
Keywords: biopolitics – realisation – powers –
abstraction – Marx – reason of the state – pastoral – state
– life – governance – police
Mateusz Falkowski – filozof, współtwórca
Orgii Myśli (www.orgiamysli.pl)
}
94
Mateusz Falkowski
metropolia czy biopolis?
}
} Metropolia
Michael Hardt, Antonio Negri
Niniejszy artykuł stanowi fragment czwartego rozdziału
ostatniej książki Michaela Hardta i Antonia Negriego
Commonwealth, w znacznie większej mierze niż ich
poprzednie prace zainteresowanej wątkami miejskimi.
Zawarta w nim propozycja to próba ujęcia współczesnego
miasta w kategoriach biopolitycznych, co odróżniałoby je
od wcześniejszych form organizacji przestrzennej,
np. miasta przemysłowego i pozwalało na przejście od
formy miejskiej do formy metropolitalnej. Główna teza
tekstu głosi, że z uwagi na zachodzące współcześnie zmiany
na gruncie produkcji i pracy, metropolia zajmuje miejsce
zarezerwowane wcześniej dla fabryki („metropolia jest tym
dla wielości, czym fabryka dla klasy robotników
przemysłowych”). Staje się zarazem nieograniczonym
ścianami obszarem produkcji tego, co wspólne,
jak i obiektem kontestacji ogniskującej się w obliczu władzy
imperialnej i kapitalistycznego wyzysku. Autorzy analizują
w tym miejscu również dwie kolejne jakości definiujące
metropolię: kwestie nieprzewidywalnych spotkań oraz
organizacji oporu (w formie miejskich rebelii zwanych
żakeriami). Gdy ująć te cechy wspólnie, przekonują Hardt
i Negri, należy zgodzić się z tezą, że metropolia jest
miejscem, w którym wielość znajduje swój dom.
Słowa kluczowe: metropolia – fabryka wielości – spotkanie – renta –
organizacja – miasto biopolityczne – żakeria
97
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Sprawię, że miasta zarzucą sobie ramiona na szyje
i staną się nierozłączne,
Dzięki miłości towarzyszy,
Dzięki męskiej miłości towarzyszy.
Walt Whitman
Metropolia może być rozumiana przede wszystkim jako
szkielet i rdzeń kręgowy wielości. Oznacza architektoniczne i społeczne środowisko, wspierające jej aktywność,
a także tworzące zbiór i afektywny zestaw umiejętności,
relacji społecznych, zwyczajów, pragnień, wiedzy i obiegów kulturowych. Metropolia nie tylko wpisuje się
w przeszłość wielości, ale również reaktywuje ją – minione
formy podporządkowania, cierpienia i walki; stwarza
także warunki, zarazem negatywne i pozytywne, dla jej
przyszłości. Organiczne metafory tego rodzaju mogą być
jednak mylące, zbyt często bowiem implikują funkcjonalistyczne i hierarchiczne relacje: przywództwo głowy,
posłuszeństwo rąk itp. Chcemy w zamian pojmować
metropolię jako ciało nieorganiczne, a zatem ciało
wielości bez organów. Jak pisał Marks we fragmencie,
który zainspirował Deleuze’a i Guattariego, „[p]rzyroda,
o ile sama nie jest ciałem ludzkim, jest nieorganicznym
ciałem człowieka”2. Jak wyjaśnia Marks, natura stanowi
bogactwo dobra wspólnego, będące bazą dla twórczej
działalności człowieka, z kolei przeszłe działania ludzi są
wpisane, niejako odnotowane przez naturę. W dobie
produkcji biopolitycznej rolę nieorganicznego ciała wielości spełnia w coraz większym stopniu metropolia.
W istocie, gdy skupić uwagę na produkcji, dochodzi
się do jeszcze precyzyjniejszej i bardziej sugestywnej analogii: metropolia jest dla wielości tym, czym fabryka dla
klasy robotników przemysłowych.W poprzedniej epoce
fabryka stanowiła główne miejsce i zapewniała warunki
dla trzech aktywności, centralnych z punktu widzenia
robotników przemysłowych: produkcji; wewnętrznych
spotkań i organizacji; ekspresji antagonizmów i rebelii.
Współcześnie produktywne działania wielości przekraczają
jednak mury fabryki i przenikają całą metropolię.
W procesie tym jakości i potencjał wspomnianych aktywności poddawane są fundamentalnej transformacji. Rozpoczynamy śledzenie tych zmian od rozważenia aktywności wielości na gruncie wspomnianych dziedzin:
produkcji, spotkań i antagonizmu.
Metropolia jest miejscem biopolitycznej produkcji,
ponieważ jest przestrzenią tego, co wspólne, miejscem
żyjących razem ludzi, dzielących zasoby, komunikujących,
wymieniających się dobrami i ideami. Współczesny język
włoski zachowuje znaczenie średniowiecznej łaciny,
w której dobro wspólne – włoskie il comune – było słowem
oznaczającym miasto. Dobro wspólne służące za podstawę
biopolitycznej produkcji, co odkryliśmy w części trzeciej
tej książki, jest nie tyle „naturalnym dobrem wspólnym”
osadzonym w materialnych zasobach ziemi, minerałach,
wodzie, gazie, co „sztucznym dobrem wspólnym” tkwiącym
w językach, obrazach, wiedzy, afektach, kodach, zwyczajach
i praktykach. „Sztuczne dobra wspólne” przenikają cały
obszar metropolitalny i ustanawiają samą metropolię. Jest
ona zatem całkowicie włączona w cykl biopolitycznej produkcji: dostęp do zawartych w niej rezerw dobra wspólnego
stanowi podstawę produkcji, a jej rezultaty są na nowo
wpisywane w metropolię, transformując ją i ponownie
konstytuując. Metropolia jest fabryką produkującą dobro
wspólne. W przeciwieństwie do produkcji wielkoprzemysłowej, cykl produkcji biopolitycznej jest w coraz większym
stopniu autonomiczny względem kapitału. Charakterystyczne dla wspomnianego cyklu schematy współpracy
generowane są w samym procesie produkcji, a każde narzucenie kontroli stanowi przeszkodę dla jego produktywności. Podczas gdy fabryka przemysłowa generuje zysk, jej
produktywność uzależniona jest bowiem od kapitalistycznych schematów kooperacji i kontroli, metropolia generuje
przede wszystkim rentę, stanowiącą jedyny sposób, dzięki
któremu kapitał zdolny jest przechwycić autonomicznie
wypracowane bogactwo. Wartość miejskich nieruchomości
jest zatem w dużej mierze wyrazem dobra wspólnego lub
tego, co ekonomiści nazywają „efektami zewnętrznymi”
osadzonymi w „otaczającym” je terenie metropolitalnym.
Owe aspekty biopolitycznej produkcji analizowaliśmy
w części trzeciej. Teraz możemy zrozumieć je lepiej w ich
usytuowaniu w metropolii.
Produkcja biopolityczna przekształca miasto, tworząc
nową formę metropolitalną. Jedna ze standardowych
periodyzacji miasta, bliska architektom i historykom,
zarysowuje jego zmiany równolegle do przekształceń na
gruncie pełnionych przez nie funkcji gospodarczych.
W społeczeństwach zdominowanych przez produkcję
rolną, jak i w społeczeństwach przedkapitalistycznych
98
Michael Hardt, Antonio Negri
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
w ogóle, miasta zapewniały miejsce wymiany. Miasto
handlowe jest oderwane od produkcji, trafiające do
niego dobra wytwarzane są w innych miejscach, wydobywane w kopalniach lub uprawiane na polach. Tworzenie się od osiemnastego wieku wielkich miast przemysłowych prowadzi do koncentracji robotników na
terytoriach miejskich oraz zbliża do siebie rozmaite
gałęzie przemysłu – fabryki koksu z hutami stali, te zaś,
w dalszej kolejności, z fabrykami samochodów. Miasto
przemysłowe jest jedną z głównych dźwigni umożliwiających wzrost produkcji kapitalistycznej. W miastach
zawsze oczywiście miały miejsce pewne formy wytwarzania, jak choćby praca rzemieślnicza czy manufaktury,
ale fabryka przeszczepiła na ich grunt hegemoniczny
z punktu widzenia gospodarki przykład produkcji. Chociaż przestrzeń fabryki mieści się w granicach miasta,
jednak wciąż pozostaje od niego odseparowana. Klasa
robotników przemysłowych produkuje w fabryce, a po
jej opuszczeniu oddaje się innym aktywnościom
w samym mieście. Dzisiaj wyłania się ostatecznie miasto
biopolityczne. Wraz z przejściem do hegemonii produkcji biopolitycznej, przestrzeń ekonomicznej produktywności oraz przestrzeń samego miasta zaczynają się
pokrywać. Nie istnieją już odpowiedzialne za ich rozdzielenie mury fabryki, a „efekty zewnętrzne” tracą swój
zewnętrzny charakter w odniesieniu do pomnażającego
je miejsca produkcji. Pracownicy produkują na obszarze
całej metropolii, nie wyłączając żadnego pęknięcia czy
szczeliny. W rzeczywistości produkcja dobra wspólnego
staje się niczym innym aniżeli życiem samego miasta3.
Obok zanurzenia w dobru wspólnym, produkowanym
przez i produktywnym w życie społeczne, istnieje również
odmienna jakość definiująca metropolię: nieprzewidywalne, przypadkowe, losowe spotkanie czy może raczej
spotkanie z innością. Wspaniałe reprezentacje metropolii będące udziałem europejskiej modernistycznej tradycji
literackiej, od Charles’a Baudelaire’a do Virginii Woolf,
od Jamesa Joyce’a po Roberta Musila i Fiodora Dostojewskiego, kładły nacisk na relację między tym, co
wspólne, a omawianym spotkaniem. Życie wiejskie portretowane jest z kolei jako monotonne powtarzanie tego
samego. Na wsi wszyscy są znajomymi, a przyjazd obcego
zdawać się może wstrząsającym wydarzeniem. Metropolia, w przeciwieństwie do wsi, jest miejscem nieprzewi-
dywalnych spotkań pomiędzy pojedynczościami [singularities], nie tylko uprzednio sobie nieznanymi, ale
i przychodzącymi skądinąd, z innych kultur, języków,
rodzajów wiedzy, mentalności. Dla przykładu, Baudelaire rozważał kwestię wkraczania do metropolii w kategoriach „kąpieli w wielości” [prendre un bain de multitude],
wywołującej upojenie „uniwersalnej komunii”, gdy ktoś
w pełni oddaje się spotkaniom, „nadchodzeniu tego, co
niespodziewane, przechodzącym obok nieznanym osobom” [à l’imprévu qui se montre, à I’inconnu qui passe]4.
Chociaż na pierwszy rzut oka dobro wspólne zdaje się
wchodzić w konflikt czy nawet sprzeczność z mnogością
i spotkaniami pojedynczości, w rzeczywistości, co widzieliśmy wcześniej w kontekście produkcji biopolitycznej,
jest z nimi całkowicie kompatybilne (inaczej niż identyczność). Jak w kontekście metropolii pokazywał Baudelaire, dobro wspólne oraz nieprzewidziane spotkania
są wzajemnie konieczne.
Gdy zdefiniujemy metropolię za pomocą tych jakości
– osadzenia w dobru wspólnym i otwartości na przypadkowe spotkania – uwyraźni się fakt, że życie metropolitalne staje się powszechną kondycją globalną. Pod względem ilościowym koresponduje to z faktem, że w naszych
dziejach przekroczyliśmy niedawno istotny próg: po raz
pierwszy większość zaludniającej glob populacji zamieszkuje obszary miejskie. Jednak ilościowe spojrzenie na
przestrzeń miejską i światową populację nie jest w stanie
w odpowiedni sposób uchwycić podkreślanej przez nas
transformacji. Obrany tutaj jakościowy punkt widzenia
Wraz z przejściem do hegemonii produkcji
biopolitycznej, przestrzeń ekonomicznej
produktywności oraz przestrzeń samego
miasta zaczynają się pokrywać
pozwala na inne ujęcie zniesienia i reorganizacji tradycyjnych podziałów: między miastem i wsią czy miejskością a wiejskością. Przykładowo, gdy Marks analizował polityczny krajobraz dziewiętnastowiecznej
Francji i rozróżniał polityczne zdolności miejskiego
proletariatu od tych charakterystycznych dla chłopstwa,
99
Metropolia
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
jego rozważania zwróciły się ku komunikacji i współpracy. Proletariat nie tylko miał dostęp do nowości
i informacji, ale i zdolność do komunikowania się
w swoim gronie, tworzenia obiegów wymiany i debat
pomiędzy proletariuszami. Pracując obok siebie, miejski
proletariat dysponował w fabryce gotowymi praktykami
współpracy. Dziewiętnastowieczne francuskie chłopstwo,
przynajmniej w opinii Marksa, było niekomunikatywne,
w znaczeniu odseparowania chłopów przez instytucję
rodziny czy małych jednostek wspólnotowych rozrzuconych na obszarach wiejskich, bez struktury wspólnych
relacji i społeczeństwa. Ujmując rzecz inaczej, Marks
postrzegał chłopów jako zakorzenionych w „naturalnym”,
proletariat zaś w „sztucznym” dobru wspólnym, według
niego niezbędnym do podejmowania działań politycznych.
Obiegi komunikacji i społecznej współpracy zostają obecnie jednak uogólnione na całą planetę. Życie wiejskie
przestaje być określane przez izolację i niekomunikowalność. Istnieją oczywiście różne natężenia występowania
dobra wspólnego, ale linie podziału w coraz mniejszym
stopniu tyczą się miejskich lub wiejskich środowisk5.
Odnotowując metropolizację świata, nie chcemy
sugerować, że wszystkie miejsca stają się takie same. Chodzi nam raczej o to, że powinny być rozróżniane przez
pryzmat różnych jakości dobra wspólnego oraz związanych
z nim spotkań. Jak zauważyliśmy wcześniej, w kontekście
gospodarczych „efektów zewnętrznych”, dobro wspólne
może być zarówno pozytywne, jak i negatywne. Pozytywnymi formami dobra wspólnego w metropolii są dynamiczne lokalne obiegi kulturowe, ich przeciwieństwo
stanowią zaś zanieczyszczenia, korki, konflikty społeczne
itp. W analogiczny sposób korzystne lub szkodliwe mogą
być same spotkania. Kiedy architekci i historycy architektury wznoszą lament w obliczu narodzin amerykańskiej
„megalopolis”, nieregulowanego, bezkształtnego rozlewania się miasta zastępującego klasyczne, koncentryczne
formy metropolitalne (typowe dla Berlina, Szanghaju
i Nowego Jorku lat trzydziestych dwudziestego wieku),
oprotestowują w istocie rozrzedzenie dobra wspólnego
i rosnące przeszkody dla spotkań między pojedynczościami. Tym, czego najwyraźniej brakuje megalopolii jest,
jak tłumaczą, gęste zróżnicowanie kultury6. Podobnie,
gdy Mike Davis używa kategorii „slums” dla określenia
coraz bardziej powszechnej, globalnej kondycji, czyni to
nie tyle, by podkreślić biedę mieszkających w nim ludzi,
ile by oznaczyć negatywne formy dobra wspólnego, które
ich otaczają oraz szkodliwych spotkań, którym podlegają.
Z naszej perspektywy wszystkie te formacje są metropoliami, zróżnicowanymi z uwagi na stopień intensywności
i jakości dobra wspólnego oraz związanych z nim spotkań7.
W serii ostatnich badań śledzono specyfikę afrykańskich form miejskich, afropolis, od Lagos i Kinszasy po
Johannesburg. Odpowiedzialni za przeprowadzenie tych
badań naukowcy obstają przy tym, że nie wystarczy określić ich mianem slumsów lub upadłych miast, choć wiele
z nich cechuje się skrajną nędzą i ubóstwem. Patrząc
z zewnątrz, oczywista zdaje się nieobecność lub nieefektywność planowania miejskiego w większości afrykańskich
metropolii. Badacze skupiają się jednak na fakcie, że
pomimo rozpadającej się infrastruktury i pozbawionych
środków do życia populacji, metropolie te faktycznie
działają – zwykle poprzez nieformalne sieci komunikacji,
mobilności, zatrudnienia, wymiany i kooperacji, w dużej
mierze niedostrzegalne dla osób z zewnątrz. Innymi słowy,
wielość biednych, poprzez ekspansywne cyrkulacje spotkań, wynajduje strategie przetrwania, znajdując schronienie, produkując formy życia społecznego, stale odkrywając i tworząc zasoby dobra wspólnego. Nie chodzi tu
oczywiście o stwierdzenie w rodzaju: Nie martwcie się
o biedotę, jej życie jest piękne! Wszystkie miasta powinny
tak wyglądać! Znaczeniem tych badań jest zademonstrowanie, do czego zdolni są biedni, nawet w warunkach
ekstremalnych przeciwności, w jaki sposób mogą wytwarzać dobro wspólne i organizować spotkania8.
Pojęcie spotkania, z którego korzystaliśmy do tej pory
dla określenia metropolii, pozostaje jednak bezwolne
i spontaniczne. Aby metropolia stała się dla wielości tym,
czym była fabryka dla klasy robotników przemysłowych,
musi być nie tylko przestrzenią , ale również organizacji
i polityki. Zdanie to mogłoby służyć za definicję greckiego
konceptu polis: miejsce, w którym spotkania między
pojedynczościami są organizowane politycznie. Wielkie
bogactwo metropolii objawia się w chwili, gdy radosne
spotkanie skutkuje nową produkcją dobra wspólnego,
jak choćby w przypadku, gdy ludzie komunikują wzajemnie różne tryby wiedzy, różne zdolności po to, by
stworzyć kolektywnie coś nowego. W rezultacie udane
spotkanie wytwarza nowe ciało społeczne, które jest
100
Michael Hardt, Antonio Negri
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
w stanie zdziałać więcej niż każde jednostkowe ciało
natychmiast w radosne interakcje, polityka metropolii
w pojedynkę. Nie każde spotkanie okazuje się, rzecz
wymaga odkrywania sposobów przekształcania możliwie
jasna, radosne. W metropolii większość spontanicznych
jak największej liczby konfliktowych spotkań w te radoz innymi to spotkania konfliktowe i destruktywne, prosne i produktywne10.
dukujące szkodliwe formy dobra wspólnego. Dla przyW tym momencie powinno być już jasne, że organikładu: niedający ci zasnąć, hałasujący sąsiedzi, przykry
zacja metropolitalnych spotkań nie jest jedynie sprawą
zapach ich śmieci lub, mówiąc ogólniej, natężenie ruchu
polityczną, lecz w równym stopniu także ekonomiczną.
samochodowego, zanieczyszczenie powietrza w metroRadosne spotkania są ekonomicznie znaczącymi działapolii, obniżające jakość życia wszystkich mieszkańców.
niami, pod wieloma względami stanowią w istocie wierzNie jest łatwo zawiązać z innymi nową relację, która prochołek biopolitycznej gospodarki. To na ich gruncie
pagowałaby komunikację i współpracę, kreowała nowe,
odkrywane i produkowane jest dobro wspólne. Stawia to
silniejsze ciało społeczne i generowała bardziej radosne wspólne
Polityka metropolii polega na organizowaniu spotkań.
życie. Natomiast nieudane, konfliktowe spotkania rozkładają ciała
Jej zadaniem jest promowanie radosnych kontaktów i stwarzanie
i wspólne życie wielości. W rzewarunków do ich powtarzania, przy jednoczesnej minimalizacji
czywistości, wobec tak wielu szkodliwych, przypadkowych, mieszich szkodliwej odmiany
kańcy metropolii często zamykają
się na innych w celu uniknięcia
tego typu interakcji. Do ulubionych strategii należą tu:
w nowym świetle zaproponowane przez nas wcześniej
spokojny, cichy spacer, unikanie kontaktu wzrokowego,
hasło: metropolia jest tym dla wielości, czym była fabryka
wznoszenie niewidzialnych murów we wspólnej przedla klasy robotników przemysłowych. Organizacja radostrzeni, umocnionych na wypadek kontaktu, tak jakby
snych spotkań wielości odpowiada produktywnemu rozich skóra stawała się niewrażliwa, odrętwiała, umartwiona.
mieszczeniu pracowników w przestrzeni fabryki: w ramach
Uprzywilejowani zamykają się przy tym w enklawach.
współpracujących zespołów, skupionych wokół konkretTym samym nawet żyjąc blisko radykalnie odmiennych
nych maszyn lub skoordynowanych z rytmem linii proludzi, udaje im się wchodzić w interakcje tylko z tożsadukcyjnej. Co istotne, biopolityczna produkcja bogactw
mymi względem siebie osobami. Dzieje się tak wtedy,
uchwycona być musi z innej strony, nie z perspektywy
gdy czynniki definiujące metropolię ulegają degeneracji,
kapitału, ale raczej samej wielości. Kapitał nie jest zdolny
gdy przestaje być ona przestrzenią wspólną i miejscem
do organizowania radosnych spotkań w metropolii, może
z innymi, obszarem komunikacji i współpracy9.
je jedynie wywłaszczyć lub przechwycić wyprodukowane
Polityka metropolii polega na organizowaniu spotkań.
w jej granicach wspólne bogactwo. Wielość musi orgaJej zadaniem jest promowanie radosnych kontaktów
nizować je autonomicznie oraz przeprowadzać rodzaj
i stwarzanie warunków do ich powtarzania, przy jednotreningu wymaganego w ramach metropolitalnej polityki.
czesnej minimalizacji ich szkodliwej odmiany. Wymaga
W połowie lat sześćdziesiątych w kontekście działalności
to, po pierwsze, otwartości na odmienność oraz umiejętBlack Power, gdy największe amerykańskie miasta stawały
ności tworzenia relacji z innymi, generowania radosnych
się w przeważającej mierze czarne, Grace i James Boggs
spotkań i kreowania społecznych ciał z jeszcze większymi
zaproponowali podobny, oparty na autonomicznej orgazdolnościami. Drugi, być może jeszcze ważniejszy, wymóg
nizacji projekt miejskiej polityki, pod hasłem: „Miasto
dotyczy uczenia się, jak wycofywać się z konfliktowych,
jest ziemią ludzi czarnych”11. Miejskie rewolty spod znaku
destrukcyjnych związków i w jaki sposób rozkładać szkoautonomii stanowiły w rzeczywistości siłę napędzającą
dliwe ciała społeczne będące ich wynikiem. Wreszcie,
kryzys w miastach przemysłowych, powiązany z nadchoskoro tak wiele spontanicznych spotkań nie przeradza się
dzącym kryzysem amerykańskiej hegemonii. Jednak
101
Metropolia
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Wszystkie współczesne metropolie są w pewnym sensie patologiczne
– obecne w nich hierarchie i podziały prowadzą do korupcji
dobra wspólnego oraz blokują korzystne spotkania poprzez
zinstytucjonalizowany rasizm, segregację bogatych i biednych oraz
pozostałe struktury wykluczenia i podporządkowania
dzisiejsze rewolty miejskie, choć wciąż silnie określone
przez rasę, nie są już kierowane przez figury industrialne.
Gdy metropolitalna produkcja osadzona jest w ramach
procesu kapitalistycznego pomnażania wartości, miejskie
powstania prezentują elementy zapowiadające nowe
modele organizacji. Podobnie jak pierwsze strajki robotników przemysłowych, które zapoczątkowały epidemię
sabotaży wymierzonych w fabryki i ich maszyny.
Jednak wielość nigdy nie zaznaje spokoju i swobody
w organizowaniu się w metropolii. Oprócz dobra wspólnego i spotkań określana jest ona przecież także, być może
w najbardziej znaczący sposób, poprzez antagonizm
i przemoc. Uwypukla to kolejna, ostatnia już w tym miejscu, etymologia: w starożytnej Grecji słowo metropolis to
„miasto-matka”, które kontroluje i sprawuje dominację
nad koloniami. W ten sposób używano też francuskiego
odpowiednika w erze imperialistycznej: „metropolitalna
Francja” wyróżniała europejskie terytorium na tle kolonii
w Afryce, Azji, w basenie Pacyfiku i na Karaibach. Obecnie „metropolis” nadal oznacza hierarchię, ale jego geografia zmieniła się i stała bardziej złożona. Jest oczywiście
prawdą, że, ogólnie rzecz biorąc, między metropoliami
nadal istnieją znaczące nierówności, stanowiące echo
relacji kolonialnych, np. między Nowym Jorkiem i miastem Meksyk, Londynem i Bombajem, Paryżem i Dakarem czy Szanghajem i Chengdu. Oprócz tych hierarchii
dostrzec musimy także te istniejące wewnątrz każdej
z metropolii, czasem w niezwykłej bliskości, zarówno
między różnymi dzielnicami, jak i w obrębie każdej
z nich. To geografia natężeń i progów, podobna do widzianej z kosmosu mapy temperatury powierzchni globu.
Wszystkie współczesne metropolie są w pewnym
sensie patologiczne – obecne w nich hierarchie i podziały
prowadzą do korupcji dobra wspólnego oraz blokują
korzystne spotkania poprzez zinstytucjonalizowany rasizm,
segregację bogatych i biednych oraz pozostałe struktury
wykluczenia i podporządkowania. Dla przykładu: powiedzieć, że São Paolo jest miastem murów, to zdiagnozować
jego chorobę12. A patologia nie polega tylko na zapobieganiu pozytywnym spotkaniom, ale i bombardowaniu
nas tymi negatywnymi.
W wielu uprzywilejowanych częściach świata, jeśli
jesteś biedny i ciemnoskóry, nie możesz jechać metrem lub własnym samochodem bez zatrzymania przez policję. W podporządkowanych częściach świata dzielnice, w których mieszkasz,
narażone są na przestępstwa i choroby spowodowane
brakiem czystej wody i odpowiedniej kanalizacji. Metropolia to dżungla, a przed obecnymi w niej formami dobra
wspólnego i spotkaniami powinno się raczej uciekać!
Podziały metropolii są nieustannie wytwarzane
i narzucane za sprawą czynników ekonomicznych, takich
jak renta czy wartość nieruchomości. Jedną z broni tworzących i podtrzymujących społeczne podziały, reprodukującą na małą skalę globalne hierarchie i nierówności
w każdej metropolii, jest gentryfikacja. Jak utrzymywaliśmy w części trzeciej, renta i wartość nieruchomości biorą
się bezpośrednio z dobra wspólnego. Ekonomiści nazywają
to pozytywnymi i negatywnymi efektami zewnętrznymi
otoczenia metropolii. Jednak relacja renty do dobra wspólnego nie jest czysto pasywna i pasożytnicza. Oczywiście
w przeciwieństwie do kapitału przemysłowego, generującego zysk, renta nie ma bezpośredniego związku
z organizacją produkcji. Jednak przechwytywanie i redystrybucja bogactw, zachowywanie i rozszerzanie podziałów
klasowych, pociągają za sobą produkcję społeczną,
a w szczególności organizację produktywności niematerialnej siły roboczej. Pomaga to wyjaśnić, w jaki sposób
renta staje się paradygmatycznym ekonomicznym instrumentem neoliberalizmu oraz jego reżimów finansjalizacji
(które, jak zobaczymy w części piątej, są zaangażowane
w produkcję usług i dóbr niematerialnych oraz redystrybucję bogactw wzdłuż podziałów klasowych). Renta działa
poprzez odspołecznienie [desocialization] dobra wspólnego,
poprzez przeprowadzaną przez bogatych prywatyzację
wspólnych bogactw wyprodukowanych i ugruntowanych
w metropolii. Wizualna przejrzystość ulic Haussmannowskiego Paryża nie jest potrzebna w przypadku rozmieszczenia władzy tego rodzaju. Renta i rynek nieruchomości to wszechobecne aparaty segmentacji i kontroli,
rozprzestrzeniające się płynnie w krajobrazie miejskim
i konfigurujące urządzenia [dispositifs] społecznego wyzysku. Sama struktura współczesnej metropolii sprawuje
102
Michael Hardt, Antonio Negri
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
cichą ekonomiczną kontrolę, tak samo bezwzględną
i brutalną, jak każda inna forma przemocy13.
Otrzymujemy dzięki temu trzecie i ostatnie znaczenie
tezy: metropolia jest dla wielości tym, czym fabryka była
dla robotników przemysłowych. Metropolia tak, jak
fabryka, jest miejscem hierarchii i wyzysku, przemocy
i cierpienia, strachu i bólu. Dla całych pokoleń robotników fabryka była miejscem łamania ich ciał, zatruć przemysłowymi chemikaliami, śmierci spowodowanych przez
niebezpieczne machiny. Metropolia jest miejscem niebezpiecznym i szkodliwym, szczególnie dla biedoty. Ale
właśnie z tego powodu jest także, na podobieństwo
fabryki, przestrzenią antagonizmu i rebelii. Skoro produkcja biopolityczna wymaga autonomii, co odnotowaliśmy już wcześniej, kapitał staje się w coraz większym
stopniu zewnętrzny względem procesu produkcji. W ten
sposób wszystkie znane mu środki służące wywłaszczeniu
wartości okazują się przeszkodami niszczącymi dobro
wspólne bądź prowadzącymi do jego rozkładu. Być może
paradoksalnie kapitał staje się barierą dla produkowania
bogactwa. Oburzenie i antagonizm charakterystyczne dla
wielości nie są skierowane jedynie w stronę hierarchicznej
przemocy i kontroli. Stanowią w tym samym stopniu
obronę produktywności dobra wspólnego i wolności
spotkań. Ale gdzie dokładnie buntować się może owa
produktywna wielość? Dla pracowników przemysłowych
oczywistym obszarem buntu była fabryka: szef stoi przed
tobą, maszyny sabotażowi, możliwe są okupacja warsztatu, przerwanie produkcji itp.
Zdawać by się mogło, że w warunkach metropolii
wielość nie posiada porównywalnej przestrzeni rebelii,
ryzykuje tym samym dawanie upustu swemu gniewowi
w próżni. W ostatnich latach jednak jesteśmy świadkami
serii metropolitalnych żakerii eksperymentujących z rozwiązaniami tego problemu. Np. pikieciarze [piqueteros]
w Argentynie, działający od 2001 roku, rozwijają
w dosłownym sensie analogię między fabryką
i metropolią: bezrobotni pracownicy, pozbawieni możliwych do zablokowania wrót fabryki, decydują się na
pikiety w mieście, blokowanie ulic, zakłócanie ruchu,
unieruchamianie samej metropolii. Pikieciarze, innymi
słowy, próbują dzikiego strajku przeciwko metropolii.
W czasie boliwijskich walk o wodę i gaz w 2000 i 2003
roku, analizowanych przez nas w drugiej części, wypracowano podobne taktyki podczas częstego blokowania autostrady, łączącej główne miasta Boliwii. W szczytowym
momencie konfliktu z 2003 roku zbuntowana wielość
zstąpiła z El Alto, biednego, zamieszkałego głównie przez
rdzenną ludność przedmieścia okalającego El Paz, by okupować centrum miasta wraz z wchodzącymi w jego skład
ekskluzywnymi białymi dzielnicami. Oznaczało to przekroczenie barier segregacji rasowych i ekonomicznych oraz
wywołanie paniki wśród elit. Powstanie zrodzone w 2005
roku na paryskich przedmieściach, poprzez unieruchomienie metropolii, palenie samochodów i infrastruktury
edukacyjnej (uznawanych przez mieszkańców banlieu za
instrumenty społecznej mobilności, której im odmówiono)
w podobny sposób uderzało w rasowe i ekonomiczne hierarchie. Tak jak w Boliwii, francuska rewolta łączyła rasowe
i pracownicze antagonizmy w proteście przeciw wywłaszczaniu z dobra wspólnego oraz stawianiu przeszkód spotkaniom. Rebelie te nie tylko miały miejsce w metropolii,
były także wymierzone w nią samą – przeciw jej patologicznym i skorumpowanym formom14.
Żakerie i spontaniczne rebelie nie są jednak, jak
argumentowaliśmy wcześniej, z konieczności zbawienne,
często prowadzić mogą również do samozniszczenia.
Trzecim zadaniem polityki wielości w warunkach metropolii, które w istocie musi w większości przypadków
poprzedzać dwa pozostałe (produkcję dobra wspólnego
oraz radosne spotkania), jest zatem organizowanie antagonizmów przeciwko metropolitalnym hierarchiom
i podziałom, ogniskowanie nienawiści i gniewu przeciwko przemocy metropolii. W destrukcji jest także
miejsce na radość – możliwość atakowania obiektu
nienawiści, źródła cierpienia! Metropolizacja świata nie
oznacza koniecznie upowszechnienia struktur hierarchii
i wyzysku. Dotyczyć może również generalizacji rebelii
oraz jej ewentualnych rezultatów – rozwoju sieci współpracy i komunikacji, rosnącej intensywności dobra
wspólnego oraz spotkań pomiędzy pojedynczościami.
Oto miejsce, w którym wielość znajduje swój dom.
Tłum. Piotr Juskowiak
103
Metropolia
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
1 Fragment książki Commonwealth, która w tłumaczeniu zespołu Praktyki Teoretycznej ukaże się wkrótce nakładem
korporacji ha!art (jako Rzecz-pospolita. Poza własność prywatną
i dobro publiczne).
2 K. Marks, Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne, tłum.
K. Jażdżewski, [w:] K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 1, Warszawa 1976, s. 552. Interpretacja tego fragmentu u Deleuze’a
i Guattariego znajduje się w: Anti-Oedipus, tłum. R. Hurley,
M. Seem, H. Lane, Minneapolis 1983, s. 4-5.
3 Saskia Sassen śledzi podobną genealogię miejskich
form oraz paradygmatów produkcji w celu zdefiniowania
współczesnego „miasta globalnego”, skoncentrowanego na
działaniach finansowych. Jak to zwykle bywa, nasze myślenie
jest bardzo podobne do stanowiska Sassen, ale to, że skupiamy
się bardziej na produkcji biopolitycznej aniżeli finansach, daje
znacząco odmienne spojrzenie na życie i potencjał współczesnej metropolii.
4 Ch. Baudelaire, La foule, [w:] tegoż, Œuvres completes,
red. M. Ruff, Paris 1968, s. 155.
5 Nasze stanowisko odnośnie zmierzchu świata chłopskiego, określonego przez brak politycznych zdolności do
komunikacji i współpracy: zob. M. Hardt, AvNegri, Multitude:
War and Democracy in the Age of Empire, New York 2004,
s. 115-127. Pogląd
��������������������������������������������
Marksa na owe zdolności u dziewiętnastowiecznych chłopów we Francji znaleźć można [w:] K. Marks,
18 brumaire’a Ludwika Bonaparte, Warszawa 1948.
6 Na temat megalopolii zob. K. Frampton, Towards
a Critical Regionalism, [w:] The Anti-Aesthetic, red. H. Foster,
Washington, 1983, s. 26-30.
7 Zob. M. Davis, Planeta slumsów, tłum. K. Bielińska,
Warszawa 2009.
8 Zob. np. Johannesburg: the Elusive Metropolis, red.
A. Mbembe, S. Nuttall, Durham 2008, F. de Boeck, M. Plissart,
Kinshasa: Invisible City, Ghent 2004, A. Simone, For the City
Yet to Come, Durham 2004, Lagos: How it Works, red.
R. Koolhaas, L. Müller, Baden 2008.
9 Na temat filozoficznego opracowania kwestii spotkania, zob. Deleuze’a interpretację Spinozjańskiej teorii afektów
w powiązaniu z radosną i smutną pasją, G. Deleuze, Expressionism in Philosophy: Spinoza, tłum. M. Joughin, New York
1990. W kwestii politycznej interpretacji różnych form spotkań zob. E. Kilombo, M. Hardt, Organizing Encounters and
Generating Events, “Whirlwinds: Journal of Aesthetics and
Protest” 2008. Tekst dostępny na stronie: http://inthemiddleofthewhirlwind.wordpress.com/organizing-encounters-and-generating-events/ [data dostępu: 28.03.2011].
10 W swoich dociekaniach na temat Bombaju Arjun
Appadurai prezentuje podobne pojęcie polityki metropolii
rozumianej jako organizacja oddolnych spotkań. Identyfikuje
ją z „głęboką demokracją”. Zob. A. Appadurai, Deep Democracy: Urban Governmentality and the Horizon of Politics,
“Public Culture” 2002, No. 1, s. 21-47.
11 G. Boggs, J. Boggs, The City is the Black Man’s Land,
“Monthly Review” 1966, No.11, s. 35-46.
12 T. Caldeira, City of Walls: Crime, Segregation and
Citizenship in São Paulo, Berkeley 2000.
13 Na temat miejskiej renty i finansów zob. C. Vercellone, Finance, rente et travail dans le capitalisme cognitive,
„Multitudes” 2008, No. 32, s. 27-38, jak i pozostałe teksty
pomieszczone w tym numerze. Zob. też A. Petrillo, La rendita fondiaria urbana e la metropolis, prezentacja przedstawiona podczas Uninordade w Bolonii, 8 grudnia 2007 roku.
Odnośnie gentryfikacji zob. N. Smith, The New Urban Frontier: Gentrification and the Revanchist City, New York 1996.
Z bardziej międzynarodowej perspektywy zob. Gentrification
in Global Context: the New Urban Colonialism, red. R. Atkinson, G. Bridge, New York 2005.
14 Na temat francuskiej rewolty na przełomie października i listopada 2005 roku zob. J. Revel, Qui ha peur de la
banlieue?, Paris 2008, A. Bertho, Nous-autres, nous-mêmes:
ethnographie politique du présent, Paris 2008 oraz G. Caldiron,
Banlieue, Roma 2005.
104
Michael Hardt, Antonio Negri
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Antonio Negri – (ur. 1933) – włoski filozof
i działacz polityczny, wykładał m.in. na
Uniwersytecie w Padwie, École Normale
Supérieure w Paryżu oraz Université de Paris
VIII. W latach 60. i 70. brał czynny udział
w działaniach na rzecz włoskiego ruchu
robotniczego (jako współzałożyciel Potere
Operaio i Autonomia Operaia Organizzata).
W roku 1979 roku został osadzony
w więzieniu jako podejrzany o współudział
w porwaniu i zamordowaniu przez Czerwone
Brygady premiera Włoch, Aldo Moro.
W roku 1983 opuścił więzienie dzięki mandatowi poselskiemu i wkrótce zbiegł do Francji.
Po powrocie do Włoch, w latach 1997-2003 dokończył odbywanie skróconej kary.
Obok książek napisanych razem z Michaelem Hardtem, autor m.in. Marx oltre
Marx : quaderno di lavoro sui Grundrisse
(1979), Il lavoro di Giobbe : il famoso testo
biblico come parabola del lavoro umano
(1990), Powrót. Alfabet biopolityczny (2002,
polskie wydanie 2006, rozmowa z Anne
Dufourmentelle), Goodbye Mr Socialism
(2006, polskie wydanie 2008, rozmowa
z Rafą „Vavolim” Scelsim), In Praise
of the Common (2009, wspólnie
z Cesarem Casarino).
Michael Hardt – (ur. 1960) – amerykański
filozof polityki i teoretyk literatury. Absolwent inżynierii (pracował w Ameryce
Łacińskiej, popularyzując alternatywne
źródła energii) i komparatystyki literackiej.
Autor Gilles Deleuze: an Apprenticeship in
Philosophy (1993) oraz czterech książek
napisanych wspólnie z Antonio Negrim:
Labor of Dionysus: a Critique of the State-form
(1994), Imperium (2000, polskie wydanie
2005), Multitude: War and Democracy in the
Age of Empire (2004), Commonwealth (2009,
polskie wydanie w przygotowaniu, 2011).
}
}
105
Metropolia
}
}Kto ma prawo do biopolis?
Piotr Juskowiak
Agamben, Negri i spór o metropoliȩ
W wykładzie poświęconym „kwestii miejskiej” Giorgio Agamben
charakteryzował nowoczesne przeobrażenia przestrzenne
w terminach przechodzenia od miasta, jako tradycyjnej formy
organizacji przestrzennej, do metropolii. Proces ten zbiegał się,
zdaniem włoskiego filozofa, z narodzinami biopolityki,
specjalizującej się w produkowaniu i zarządzaniu nagim życiem.
Metropolia w Agambenowskiej optyce to przestrzeń
nierozróżnialności, materializacja, na wzór obozu, stanu
wyjątkowego, obszar delokalizującej lokalizacji, kojarzony przez
reprezentantów studiów miejskich z neoliberalnym miastem
zerowej tolerancji. Dokonana przez Agambena negatywna analiza
(miejskiej) biopolityki natrafia na swego rodzaju rewers w postaci
refleksji nad metropolis autorstwa Antonia Negriego i Michaela
Hardta. Podobny punkt wyjścia - opis wystawionej na
mechanizmy biowładzy metropolii, przekonanie o jej
bezgraniczności i heterotopiczności, zniesieniu różnicy między
przestrzenią prywatną i publiczną - prowadzi autorów Multitude
do przeciwstawnych, afirmatywnych, z uwagi na odmienne ujęcie
biopolityki, wniosków. Zdaniem Negriego stosunek wielości do
metropolii przypomina dawną relację klasy robotniczej do
fabryki. Multitude zawiązuje się dziś głównie w miastach, celując
w ich demokratyczne przeobrażenie. Przejmuje prawo do miasta,
realizowane w akcie jego nieustannej reprodukcji. W niniejszym
szkicu wskazuję na punkty przecięcia i podstawowe różnice
obecne w charakteryzowanych wyżej wizjach biopolis.
Argumentuję, iż przedsiębrany w jej ramach opór, związany
z kulturową produktywnością miejskich podmiotów, polega na
ustanowieniu miejsca w analizowanym przez Agambena niemiejscu władzy suwerennej.
Słowa kluczowe: obóz – wielość – metropolia – biopolis – prawo do
miasta – profanacja – Agamben – Hardt – Negri
107
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
W książce Bülenta Dikena i Carstena Bagge Laustsena
The Culture of Exception znajdujemy skromną próbę
uzgodnienia fundamentalnych dla bohaterów niniejszego tekstu pojęć. Spopularyzowana przez Giorgia
Agambena kategoria homo sacer oraz rozwijane przez
Antonia Negriego i Michaela Hardta pojęcie multitude
są, zdaniem autorów, konceptami bliźniaczymi, wpisanymi w ambiwalentne kontinuum współczesnych procesów upodmiotowienia i odpodmiotowienia. Jako
bliźnięta „nie mogą być od siebie odseparowane. Gdy
jedno nas uwodzi, drugie odrzuca, i vice versa. Co więcej, nigdy nie jest jasne, czy, kiedy, gdzie i, przede wszystkim, dlaczego należy się do wielości lub jest się zredukowanym do homo sacer”1. Według Dikena i Laustsena
napawające lękiem, niesamowite podwojenie (analizowane przez Freuda w odniesieniu do figury sobowtóra2)
ma szansę zniknąć, gdy nagie życie przekute zostanie
w wielość3, a ta ostatnia zaistnieje na zasadach wyczekiwanej przez Agambena „nadchodzącej wspólnoty”.
Nie rozwijając kwestii dyskusyjnej, jak sądzę, możliwości koncyliacji na gruncie wspomnianych projektów
wspólnotowych, chciałbym przyjrzeć się w tym miejscu
bliźniaczemu czy też lustrzanemu charakterowi rozwijanych przez Agambena oraz Negriego i Hardta wizji
metropolii. Sięgam w tym celu, za Michelem Foucaultem, po kolejną figurę związaną z podwojeniem – zwierciadło. Foucault w znanym szkicu dedykowanym przestrzennym hybrydom wyróżniał dwa typy miejsc
powiązanych z wszystkimi innymi – utopie i heterotopie. Pierwsze to miejsca pozbawione rzeczywistej przestrzeni. „Ukazują społeczeństwo w udoskonalonej
postaci bądź społeczeństwo wywrócone do góry nogami,
ale w każdym wypadku utopie pozostają przestrzeniami
zasadniczo nierealnymi”. Drugie to rodzaj utopii urzeczywistnionych, które w postaci swoistych „kontr-miejsc”4 (takich jak cmentarz, burdel, hotel, więzienie
czy muzeum) reprezentują i pełnią określone funkcje
w stosunku do pozostałych przestrzeni. Cechuje je przy
tym heterogeniczność, liminalność i odmienny od zegarowego tryb czasowości. Między nimi Foucault umieszcza zwierciadło, w takim samym stopniu utopijne, co
heterotopiczne – paradoksalne miejsce bez miejsca
(z uwagi na przestrzenną nieokreśloność przeglądającej
się w nim osoby), które pozostaje jednak czymś realnym
i określonym poprzez zajmowanie konkretnej przestrzeni. Charakteryzująca zwierciadło oscylacja między
miejscem i nie-miejscem stanie się przedmiotem dociekań w dalszych partiach tekstu. Postaram się zarysować
w nich punkty przecięcia i podstawowe różnice obecne
na gruncie Agambenowskiej i Negriowskiej koncepcji
biopolis, które pomimo licznych wspólnych charakterystyk pozostają do siebie w relacji krzywego, lustrzanego
odbicia.
Obóz – ban-lieue – metropolia
Choć analizy przestrzenne w pismach Agambena są
kwestią raczej drugiego planu, a odniesienia do problematyki miejskiej mają mocno okazjonalny charakter,
prace autora Stanu wyjątkowego cieszą się rosnącym
zainteresowaniem geografów, przedstawicieli studiów
miejskich czy socjologów miasta5. Najczęściej źródło
inspiracji stanowi dla nich trzecia teza wieńcząca Homo
sacer: „obóz, a nie państwo [we włoskiej i angielskiej
wersji mowa jest o mieście [città, city] – przyp. PJ], jest
dziś biopolitycznym paradygmatem Zachodu”6 oraz
skierowane pod ich adresem Agambenowskie pouczenie
– współczesne badania przestrzeni miejskiej nie mogą
się dokonywać w oderwaniu od tkwiącej w jej centrum
figury nagiego życia. Aktualność słów włoskiego filozofa
potwierdzona została w analizach głośnych przypadków
„powracającego obozu”, nade wszystko więzienia w
Guantanamo Bay i obozu dla uchodźców w australijskiej
Woomerze. Pisanie o przestrzeniach wyjątku i zainteresowanie pracami Agambena, jak podkreślał Claudio
Minca, są zatem od pewnego czasu praktykami nierozdzielnymi7.
Obóz to jedna z fundamentalnych dla cyklu Homo
sacer kategorii, a zarazem podstawa dla wyprowadzanego
tu z pism Agambena obrazu biopolis. Inaczej niż stara
jak suwerenny wyjątek biopolityka, jest on wynalazkiem
stosunkowo niedawnym, przetestowanym po raz pierwszy w oddalonych od metropolii przestrzeniach kolonialnych8. Samo pochodzenie zatem, jego (nie)europejskość funkcjonująca na zasadzie włączającego wyłączenia,
wskazuje na wyjątkową naturę nowego narzędzia władzy
(działa ono na zasadzie Foucaultowskiego bumerangu,
108
Piotr Juskowiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
inaugurującego wewnętrzną kolonizację Zachodu
poprzez adaptowanie na jego gruncie wypróbowanych
w koloniach aparatów i technik rządzenia9). Zainteresowany jego prawno-politycznym statusem Agamben
przypomina, iż instauracja pierwszych obozów wiązała
się ściśle z sytuacją stanu wyjątkowego. Tymczasowy
charakter związku (tak w odniesieniu do nietrwałości
przestrzeni obozu, jak i czasowości zawieszenia porządku
prawnego) ulega zmianie z chwilą, gdy stan wyjątkowy
staje się regułą, a obóz nową matrycą ładu przestrzennego10. Podstawową cechą przestrzeni staje się odtąd
nierozróżnialność. W obozie dzoē zlewa się z bios, nagie
życie z obywatelem, prawo z faktem, wnętrze z zewnętrzem, wyjątek z regułą, człowiek ze zwierzęciem, natura
z kulturą. Obóz to biopolityczna machina ograbiająca
swych mieszkańców z politycznych praw, indywidualnych historii, z zakorzenionych w różnicy tożsamości.
Nie tylko redukuje zindywidualizowane życie do miana
życia nagiego, niszczy również niezwiązane z jednostką
granice, łącznie z najważniejszą, oddzielającą go od pozostałej, do niedawna porządkowanej wedle nieobozowych
zasad, przestrzeni (na wzór dawnego nomos opisywanego
przez Carla Schmitta, łączącego lokalizację, Ortung,
z porządkiem, Ordnung). Ciekawą ilustrację dla obserwowanego przez Agambena „zlewania się” obozu z przestrzenią miejską stanowi projekt urbanistyczny przygotowany dla Auschwitz w 1943 roku przez Hansa
Strosberga. Na planie nawiązującym do idei miasta-ogrodu Ebenezera Howarda, obóz zagłady wpisany
został w tzw. green belt, rezerwowany tradycyjnie dla
instytucji o charakterze eugeniczno-higienicznym, takich
jak przytułki dla obłąkanych, farmy dla epileptyków,
domy dla alkoholików i bezdomnych. Zakładana przez
Howarda możliwość izolowania i kontrolowania niepożądanych z uwagi na pozostałą część populacji jednostek
zyskiwała w tym miejscu przerażający komentarz. Wkraczający do miasta obóz jawił się jako jeden z jego głównych dyspozytywów, użyteczne urządzenie selekcji,
kontroli i utylizacji zbędnego materiału11. Warto dodać,
iż biopolityczne powinowactwo obozu i miasta-ogrodu
nie traci na aktualności wobec stałego zainteresowania
Howardowskim konceptem na gruncie współczesnej
urbanistyki (co widoczne jest zwłaszcza w ramach
Nowego Urbanizmu).
Jako strefa wyemancypowana z okalających ją ogrodzeń i drutów, obóz staje się ukrytą matrycą, zawsze
obecną groźbą strukturującą relacje przestrzenne każdej
społeczności. Słowami Agambena:
Jeśli rzeczy tak się właśnie mają, jeśli istotą obozu jest
materializowanie stanu wyjątkowego i wynikające
z tego tworzenie przestrzeni, w której nagie życie
i norma znajdują się na progu nierozróżnialności, to
musimy przyznać, że mamy przed sobą obóz za każdym razem, gdy powstaje tego rodzaju struktura,
niezależnie od natury przestępstw, które są w jej
ramach popełniane, i niezależnie od jakiejkolwiek jej
nazwy i specyficznej topografii12.
Obozowa logika staje się tym samym jednym z podstawowych współczesnych „porządków” przestrzennych,
wprowadzanym w życie w tak różnych miejscach, jak
obozy i ośrodki dla uchodźców, obóz etnicznego gwałtu,
lotnisko czy miejskie przedmieścia i gated communities
(o których wspomina wcześniejsza wersja tekstu,
pomieszczona w Mezzi senza fine13). Zatrważająca proliferacja geografii wyjątku nakazuje włoskiemu filozofowi
widzieć w obozie „nowy biopolityczny nomos planety”.
Jak przypomina w tym kontekście Krzysztof Rutkowski,
na pytanie Agambena „co zostaje z Auschwitz?”14, odpowiedzieć należy: wszystko. „Gułag czeka. Obóz żyje.
Homines sacri w stanie wyjątkowym znajdują się
w zasięgu tych, którzy zdolni są do wszystkiego”15. Zmaterializowany wyjątek, stale mutujący, przybierający
odmienne formy obszar delokalizującej lokalizacji to,
wedle autora Wspólnoty, która nadchodzi, określenia
współczesnej przestrzeni politycznej. Wobec takiej definicji dziwi dobór prezentujących ją przykładów – przestrzeni zamkniętych, peryferyjnych i marginalnych
z punktu widzenia współczesnej tkanki miejskiej; obecnych w mieście na zasadzie włączającego wyłączenia,
w żadnym jednak razie niedecydujących o jego biopolitycznej tożsamości. Bezgraniczność późnonowoczesnego obozu, jego swoista płynność i nomadyczność,
będąca odpowiedzią na likwidującą swe fałdy i załamania16 przestrzeń miejską (oraz opisywaną przez Negriego
eksterytorialną i pozbawioną zewnętrza władzę imperialną) w pismach Agambena stale rozbija się o problem
109
Kto ma prawo do biopolis?
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
granicy. Zwraca na to uwagę także Thomas Lemke,
podkreślając efektywność obozu w zakresie wytwarzania,
a nie wymazywania, różnic i granic:
Agamben nie rozumie o b o z u jako wewnętrznie
zróżnicowanego kontinuum, lecz wyłącznie jako
l i n i ę , która oddziela mniej lub bardziej wyraźnie
nagie życie od istnienia politycznego. W rezultacie,
nie potrafi on przeanalizować tego, jak we wnętrzu
nagiego życia możliwe stały się oceny i hierarchizacje, w jaki sposób można klasyfikować i kwalifikować życie jako wyższe bądź niższe, w fazie rozwoju
lub upadku. […] jego uwaga skupia się na ustanowieniu granicy – granicy, której nie postrzega on jako
zróżnicowanej przestrzeni, lecz jako nierozciągłą linię,
co redukuje cały problem do stwierdzenia albo-albo17.
Zaryzykuję stwierdzenie, iż w odniesieniu do przestrzeni
metropolitalnej nierozróżnialność, w sposób w jaki
traktuje o niej Agamben, wciąż zdaje się tyczyć głównie,
wbrew licznym jego zapewnieniom, przestrzennie ograniczonych instytucji (nierzadko typu dyscyplinarnego,
których kryzys przed dwoma dekadami ogłosił Gilles
Deleuze18). Choć obóz zdaje się w pewnej mierze przypominać Negriowską charakterystykę Imperium, czyli
pozbawione zewnętrza nie-miejsce19 będące efektem
globalnego stanu wyjątkowego, bliższy jest raczej
wykładni tego terminu dokonanej przez Marca Augégo
(nie-miejsce rozumiane jako abstrakcyjna i pozbawiona
symbolicznego określenia, skazująca na samotność
i wywłaszczenie z tożsamości, nieintegrująca dawnych
miejsc, przestrzeń tranzytu20). Słuszność wydaje się mieć
zatem Yannis Stavrakakis, twierdząc, że „nawet jeśli obóz
jest konceptualizowany w sposób transcendujący uproszczone pojęcie lokalizacji, pozostaje jej formą, opisywaną
w tradycyjnie przestrzennych kategoriach”21. Warto
dodać, że zdaniem autora The Lacanian Left, przestrzenna metafora Agambenowskiej biopolityki pozwala
wpisać jego projekt w szereg zawieszających polityczność
przedsięwzięć noszących znamiona utopii bądź dystopii.
Do kwestii postpolityczności projektu Agambena
nawiążę w dalszej partii tekstu.
Jeśli logika obozowa stanowić ma w pełni o charakterze późnonowoczesnej metropolii, konieczne zdaje
się uzupełnienie jej o treści wykluczone przez samego
Agambena. Diken i Laustsen sięgają w tym celu po
rozszerzoną definicję obozu. Jest on ich zdaniem nie
tylko ustanowioną tymczasowo przestrzenią, wytwarzającą specyficzny porządek i nagie życia. Wiąże się również z produkcją odmiennych trybów podmiotowości,
stylów życia i tożsamości. Jako taki obóz przybiera
zróżnicowane formy, a materializacja wyjątku wymyka
się jednoznacznie negatywnemu opisowi. Przykładami
obozów oderwanych od opisywanych przez Agambena
zabójczych mechanizmów są, według socjologicznego
duetu, hedonistyczne przestrzenie Ibizy i Faliraki. „Turysta/bandyta zajmuje przestrzeń progu, w której życie
i prawo, wnętrze i zewnętrze, cywilizacja i stan natury
pozostają nierozróżnialne”22. Jako „imprezowe zwierzę”
uwalnia się od charakterystycznych dla polis tożsamościowych determinacji i codziennej rutyny. Wkraczając
w liminalną przestrzeń konsumpcyjnego nie-miejsca,
daje upust skrywanym żądzom i fantazjom. Chociaż
woluntarna redukcja do miana nagiego życia odczuwana
jest przez turystę jako wyzwalająca, pozostaje on bezwzględnie w zasięgu oddziaływania władzy. Rozumiany
w ten sposób obóz pozwala na złagodzenie krytyki Lemkego. Staje się ruchomą linią, relacyjną przestrzenią,
wieloaspektowym urządzeniem władzy, niewykluczającym aktywnych, pozornie autonomicznych biopolitycznych interwencji przedsiębranych przez same podmioty.
Dodajmy na marginesie, że perspektywa zarysowana
w The Culture of Exception pozwala na krytykę zbyt
jednostronnego na gruncie filozofii Agambena ujęcia
karnawału. Przenikanie się w jego ramach prawa i anomii23 nie musi jednoznacznie prowadzić do wykluczenia
i wygnania. Charakterystyczne dla karnawału zawieszenie struktury, co podkreślał w późniejszych (względem
Procesu rytualnego) tekstach Victor Turner, a dziś powtarzają Hardt i Negri, prowadzić może również do zawiązywania communitas i przeprowadzenia jego siłami
demokratycznej zmiany społecznej24.
Do problemu ustanawianej w przestrzeni granicy
powrócił Agamben w krótkim wykładzie o metropolis.
Choć jeszcze w Homo sacer wskazywał na anulowanie
granic jako moment konstytutywny dla miasta w ogóle25,
tu bezgraniczność rezerwował dla jego stosunkowo późnej formy – nowoczesnej metropolii. Jej zaistnienie było
110
Piotr Juskowiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
równoznaczne z biopolityzacją przestrzeni miejskiej,
zniesieniem jej jednorodności, likwidacją ustalonych,
wewnętrznych i oddzielających ją od zewnętrza granic
oraz zburzeniem dystynkcji prywatne/publiczne. Metropolię zdaniem Agambena cechuje dostrzeżone przez
Foucaulta26 „nałożenie, na charakterystyczne dla zarządzania trądem struktury wykluczenia i oddzielenia,
praktyk nadzoru, kontroli, indywidualizacji i artykulacji charakterystycznych dla władzy dyscyplinarnej,
w efekcie czego trędowaty staje się obiektem tych samych
praktyk indywidualizacji, upodmiotowienia, leczenia,
co ofiara zarazy”27. W metropolii, będącej zbiorem urządzeń władzy, jednostka wystawiona jest na ciągłe, mające
źródło poza nią samą procesy upodmiotowienia i odpodmiotowienia („metropolię określiłbym jako urządzenie
władzy lub grupę urządzeń władzy, zastępujących miasto w momencie, gdy władza zmienia się w zarządzanie
rzeczami i istotami żywymi”28). W innym miejscu dodawał, że wiele z tych urządzeń obejmuje przestrzeń miejską stałym nadzorem, zmieniając ją w rodzaj wszechogarniającego więzienia29. Zapytać można zatem, czy
panoptykon nie wypiera aby z miasta swego potencjalnego następcy, ban-optycznego30 obozu? Wydaje się
raczej, iż późnonowoczesna metropolia łączy w sobie
dyspozytywy właściwe dla obu paradygmatów władzy.
Militaryzacja i prizonizacja przestrzeni miejskiej to,
w obliczu Agambenowskich ustaleń, konsekwencje
dokonującej się zgodnie z logiką obozu biopolityzacji
metropolii. Obsesja na punkcie bezpieczeństwa, opanowanie przez technologie nadzoru i kontroli, to odpowiedź na podnoszoną w oficjalnych dyskursach sytuację
wyjątku, powrotu do stanu natury stale potwierdzanego
przez niepokojące obywateli sąsiedztwo homines sacri.
Według Agambena świadczy to o zauważalnej na gruncie współczesnego państwa reorganizacji – przechodzeniu od aktywności typu dyscyplinarnego, związanej
z produkowaniem porządku, do zainteresowania bezpieczeństwem i, co za tym idzie, regulacją nieporządku31.
Zmiana dominanty w działalności władzy możliwa jest
zatem w kontekście Castellsowskiej przestrzeni przepływów – otwarcia granic, niezakłóconej wymiany dóbr i
globalnych interakcji. Oznacza decentralizację i deterytorializację form modulujących podległe władzy jednostki (co Deleuze analizował w terminach przejścia od
społeczeństw dyscyplinarnych do społeczeństw kontroli).
Choć Agambenowski obóz nie potrzebuje ograniczeń
i zdaje się ogarniać przestrzeń polityczną w całości,
w paradoksalny sposób katalizuje jednak wznoszenie
miejskich murów i przestrzeni zamknięcia. Wspomniane
zjawisko w kategoriach przestrzennego apartheidu analizował Mike Davis32. Na przykładzie Los Angeles przedstawiał postępującą brutalizację relacji przestrzennych,
znajdującą architektoniczną materializację w postaci
panoptycznie zorganizowanych malli handlowych, przypominających cytadele budynków publicznych (niektóre
z nich autorstwa starchitekta Franka Gehry’ego),
wewnętrznych murów zastępujących zniesione wcześniej
przez procesy suburbanizacji i usieciowienia, bariery,
podkreślających odwieczną dualność miasta – podział
na biednych i bogatych33. Kolejny aspekt haussmannizacji miasta aniołów to proliferacja więzień: sposób na
Choć Agambenowski obóz nie potrzebuje
ograniczeń i zdaje się ogarniać przestrzeń
polityczną w całości, w paradoksalny sposób
katalizuje jednak wznoszenie miejskich
murów i przestrzeni zamknięcia
zarządzanie nędzą, potwierdzający tezę Davisa, że od
czasów prefektury Haussmanna „celem przebudowy
miasta jest maksymalizacja zysku i kontroli społecznej”34.
Rosnące znaczenie produkujących porządek przestrzeni
zamknięcia, w rodzaju grodzonych osiedli czy placówek
dyscyplinarnych, stanowi konieczne dopełnienie opartych na dziele Agambena przestrzennych analiz. Odpowiedzią na nieporządek i ogarniającą metropolię nierozróżnialność jest powrót więzienia i dyscypliny. Wedle
Loïca Wacquanta to dowód na postępującą neoliberalizację społeczeństw zachodnich, skutkującą zastępowaniem matczynego państwa opiekuńczego „paternalistycznym państwem karzącym”35. Przykładem tego
mariażu jest wynaleziona na Manhattanie, później
skutecznie globalizowana, polityka zerowej tolerancji,
rozpowszechniana jako ideologiczne zaplecze (Negri
mówi w tym przypadku o urządzeniu) współczesnej
111
Kto ma prawo do biopolis?
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
penalizacji i prizonizacji sprowadzanych do miana
nagiego życia bezdomnych, biednych i imigrantów. Dla
Stephena Grahama36 transformacja ta wpisuje się
w strategię nowego militarnego urbanizmu, globalnego
stanu wojennego ustanawianego w miastach z myślą
o wzmożeniu bezpieczeństwa i odzyskiwaniu zawłaszczonego przez przestępców terytorium, prowadzącego
jednak w rzeczywistości do kryminalizacji migrantów,
militaryzacji obszarów cywilnych i groźby miastobójstwa
[urbicide]. Warto wesprzeć te analizy twierdzeniem, że
kryminalizacja ubogich to efekt największego z punktu
widzenia włodarzy neoliberalnego miasta przewinienia
– przypisywanej im niesłusznie nieproduktywności. Jej
konsekwencją ma być z kolei konfliktogenność, przekładająca się na rzekomą współczesną eskalację miejskiej
przemocy. Jej skuteczne wygaszenie to jedna z głównych
strategii miasta postpolitycznego, odsuwającego ogniska
konfliktu (dzięki reorganizacji przestrzeni z pomocą
więzień, obozów dla uchodźców, hipergett, gentryfikacji itp.) w celu obrony polityki konsensualnej – niezakłóconego zarządzania ludnością i kapitałem.
Postpolityczność Agambenowskiego projektu uwidacznia się wyraźnie, gdy pisze on o dwoistości ludu,
stałym napięciu między obywatelskim ciałem politycznym i zbiorem wykluczonych, których eliminacja stanowi warunek możliwości „stworzenia ludu bez pęknięcia”37. Do tego momentu analiza Agambena nie odbiega
zbytnio od tez Jacques’a Rancière’a – konsensus, stabilność niezróżnicowanej wspólnoty osiąga się kosztem
uciszenia konfliktogennej reszty, osób zagrażających
policyjnemu porządkowi (podobny mechanizm odnajdujemy także w opisywanym przez Erica Swyngedouwa
miejskim populizmie38). Różnica ujawnia się, gdy wyrzuconym poza system prawny odmawia się zdolności do
oporu i możliwości ustanowienia odmiennego ładu
politycznego. W opinii Ernesta Laclaua39, błąd Agambena polega na niedostrzeżeniu relacji wzajemnego
wyrzucenia, konstytutywnego dla antagonizmu starcia
między dwoma wizjami porządku prawno-politycznego.
Zdaniem argentyńskiego filozofa, Agamben zbyt pochopnie utożsamia wszystkie sytuacje włączającego wyłączenia z apatyczną i bezbronną figurą homo sacer. Brak
zróżnicowania w obrębie rzeczonej kategorii powoduje
zrównanie tak odrębnych z punktu widzenia politycznej
sprawczości przypadków jak muzułman, osoba pogrążona
w śpiączce czy wypędzony z miasta bandyta. W kreślonej przez Agambena na wzór obozu wizji społeczeństwa
usunięte zostają dyssens, możliwość oporu i jakikolwiek
potencjał emancypacyjny. Dobrym przykładem potwierdzającym zasadność krytyki Laclaua są opisywane
z różnych perspektyw przez Slavoja Žižka i Mustafę
Dikeça powstania w obrębie francuskich przedmieść.
Jak przypomina ten ostatni, banlieue stanowi, zgodnie
z etymologią, miejsce wykluczone nie tyle jako istniejące
poza granicami miasta, co umieszczone z woli władzy
poza systemem40, funkcjonujące, jak chce tego Agamben,
zarazem w i poza porządkiem prawnym właściwym dla
pozostałej części miasta. Dikeç przedstawia francuskie
banlieues w perspektywie Rancière’owskiej policyjno-politycznej rywalizacji o sposoby dystrybuowania
i definiowania przestrzeni. Wskazuje na obcą oficjalnemu
dyskursowi polityczność rozgrywających się na przedmieściach zamieszek. Z kolei dla Žižka autodestruktywny
wybuch przemocy obserwowany we Francji jesienią 2005
roku stanowił zabieg odzyskiwania widoczności i zdobywania uznania podejmowany nie przez mniejszość
etniczną czy religijną, lecz wykluczoną część francuskiej
wspólnoty politycznej41. Niejako wbrew założeniom
Agambena, z podmiejskiego obozu zamiast nagiego życia
wyłaniał się zbiorowy podmiot zakłócający porządek
policyjny, dokonujący politycznego aktu dzielenia
postrzegalnego. W zakończeniu zastanowię się, czy i w
jaki sposób problem ten może być przez Agambena
przezwyciężony (dzięki nowej wykładni ludu i opisowi
praktyki profanacji). Teraz przyjrzę się drugiej zapowiedzianej wcześniej konceptualizacji biopolis.
Wielość i prawo do biopolis
Dokonana przez Agambena negatywna analiza (miejskiej) biopolityki znajduje swego rodzaju rewers w postaci
refleksji nad metropolis autorstwa Antonia Negriego
i Michaela Hardta. Podobny punkt wyjścia – opis wystawionej na mechanizmy biowładzy metropolii, przekonanie o jej bezgraniczności (na skutek usieciowienia
i metropolizacji obszarów niemiejskich) i heterotopiczności, zniesieniu różnicy między przestrzenią prywatną
112
Piotr Juskowiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Kontrola kapitału wyraża się w przestrzennej organizacji miasta,
rozwiązaniach architektonicznych, narzędziach technologicznego
nadzoru czy oficjalnej, miejskiej polityce „zera tolerancji”. Ubocznie
skutkuje ona jednak tworzeniem punktów oporu, łączonych przez
wielość w procesie rekompozycji miasta
i publiczną – prowadzi autorów Commonwealth do przeciwstawnych, afirmatywnych,
z uwagi na odmienne ujęcie
biopolityki i metropolii,
wniosków. Nie umniejsza to wagi kolejnej rysowanej
w kontekście obu projektów analogii – dostrzeganie
rewolucyjnej potencji w czasie kresu, schyłku czy zbliżającej się zagłady. Dla Agambena będzie to umożliwiona
przez autodestrukcyjne, globalne drobnomieszczaństwo
szansa nadejścia pozbawionej założeń, tożsamości i podmiotów wspólnoty42. Dla Negriego i Hardta – dokonana
siłami wielości re-fundacja metropolii na zgliszczach
imperialnego biopolis.
Paradoksalnie, z uwagi na Foucaultowsko-Deleuzjański43 imperatyw ontologicznego pierwszeństwa
oporu fundujący całą koncepcję wielości, demokratyczna, we właściwym, a więc Spinozjańskim44 tego
słowa znaczeniu, reorganizacja miasta możliwa jest
dopiero w sytuacji jego kresu. Ten zaś równoznaczny
jest z gwałtowną biopolityzacją, zmianą skali, zniesieniem zewnętrznych i przemieszczeniem wewnętrznych
granic na gruncie znanych nam układów przestrzennych.
Zdaniem Negriego miasto, które znaliśmy do tej pory,
odchodzi do przeszłości, a próby jego odtworzenia „na
ludzką miarę” (np. wedle pomysłów coraz popularniejszego w Polsce duńskiego urbanisty Jana Gehla) to
dowód na nieprzystawalność miejskich decydentów do
społeczno-ekonomicznej sytuacji współczesnego, biopolitycznego, a zatem nie-tylko-ludzkiego, świata45.
Włoski filozof odpowiada w ten sposób (dodajmy,
z dużą dozą dezynwoltury) na coraz częściej zadawane
dziś pytanie: czy metropolia jest miastem?46 Odpowiedź
brzmi: nie jest. Co więcej, jako jakościowo odmienny
od miasta twór przestrzenny w coraz większym stopniu
przyczynia się do urbanizacji (w większej mierze jednak
środkami symbolicznymi, takimi jak styl życia lub kultura, aniżeli na sposób aranżacji przestrzeni) malejących
z każdym dniem obszarów niemetropolitalnych
– w tym przypadku wsi. Fakt, że Negri nie przestaje
mówić o mieście (nierzadko i niekonsekwentnie w charakterze synonimu dla metropolii), pozwala sądzić jednak, że opisywana przezeń rzeczywistość imperialna
stanowi fazę przejściową z uwagi na obecny, prowadzący
do metropolizacji, etap urbanizacji; kluczowy z punktu
widzenia teoretyków prawa do miasta (Henri Lefebvre,
Harvey, Peter Marcuse) moment związany z samego
tego miasta rekonfiguracją. Jak zobaczymy niżej, dla
autorów Multitude oznacza to zmianę samego Lefebvrowskiego pytania (przy zachowaniu wielu elementów
danej przez autora Le droit à la ville odpowiedzi), jak
również oryginalną propozycję metropolitalnej, oddolnej i zlokalizowanej, lecz uwikłanej w globalną sieć,
demokracji.
Zanim dojdzie do jej zaistnienia, metropolia odpowiada w wielu kwestiach charakterystyce holenderskiego
architekta Rema Koolhaasa. Oznacza przestrzeń fraktalną,
anomiczną, porażającą swym ogromem i wielonarodowością47. To junkspace48, z jej panoptyzmem, infrastrukturalną i architektoniczną homogenicznością, monumentalnością, spazmatyczną rozrywką, dualnym podziałem
populacji na wytwórców i zbieraczy śmieci, z dodatkiem
zapoznanego przez Koolhaasa, a afirmowanego przez
Negriego komponentu niespodziewanych, twórczych
spotkań i biopolitycznego wspólnotowego oporu. Stąd
włoskiemu filozofowi bliżej raczej do wizji metropolii
Saskii Sassen: „to figura homologiczna względem kapitalizmu w jego imperialnej fazie”49. Kontrola kapitału
wyraża się w przestrzennej organizacji miasta, rozwiązaniach architektonicznych50, narzędziach technologicznego
nadzoru czy oficjalnej, miejskiej polityce „zera tolerancji”.
Ubocznie skutkuje ona jednak tworzeniem punktów
oporu, łączonych przez wielość (wyróżniony przez autorów Imperium podmiot politycznej zmiany) w procesie
rekompozycji miasta. Zdaniem Sassen współczesne miasta, nade wszystko zaś złączone w sieć miasta globalne
(Nowy Jork, Los Angeles, Hongkong, Tokio, Sydney,
Londyn, Paryż czy Frankfurt), stanowiące w pełni fizyczne
(z uwagi na obecne w nich instytucje czy infrastrukturę
– co pozwala na krytykę metropolii pojmowanej w kategoriach przestrzeni przepływów) zaplecza działań podejmowanych w ramach globalnego, elastycznego kapitalizmu, przyciągające największe międzynarodowe
113
Kto ma prawo do biopolis?
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
korporacje i siłę roboczą, funkcjonują obecnie jako metonimia samej globalizacji. Także inherentnie w nią wpisanych sprzeczności i konfliktów. „Wielkie miasta wysoko
rozwiniętego świata są obszarem, na którym wielość
procesów globalizacyjnych przybiera konkretne, zlokalizowane formy […] Możemy zatem uznać miasta również
za jeden z obszarów, na którym przejawiają się sprzeczności wynikające z umiędzynarodowienia kapitału, a także
ogólniej za strategiczny obszar licznych konfliktów
i sprzeczności”51. Rewersem urbanizacji kapitału jest więc
urbanizacja dyssensu, krytycznym odbiciem kapitalistycznej globalizacji – kolektywny opór glokalnych ruchów
miejskich. Postindustrialna metropolia wskutek delokalizacji produkcji przemysłowej52 (tradycyjnej, opartej na
pracy materialnej, która dziś utraciła już swój hegemoniczny status), rozwinięcia sektora usług, informatyzacji/
technopolizacji (a zatem oparcia miejskiej polityki na
wspieraniu placówek naukowych, ośrodków i korporacji
wdrażających innowacje technologiczne)53, postfordystycznego urynkowienia wszystkich aspektów życia czy
dążenia do generowania zysku w oparciu o akumulację
kapitału kulturowego i kreatywnego54, staje się dziś głównym siedliskiem kapitału kognitywnego i pracy niematerialnej. Ta ostatnia sprowadza się współcześnie do trzech
głównych typów: zinformatyzowanej produkcji przemysłowej, analizy symboli i obróbki informacji oraz produkcji i manipulowania emocjami55. Wszystkie, łącznie
z typową dla biopolitycznego miasta produkcją typu kulturowego (rodzącą nowe tryby komunikacji, style życia,
wypracowującą innowacyjne dialekty, zwyczaje czy sposoby używania przestrzeni) oraz industrialnymi pozostałościami pracy materialnej (dominującej ilościowo, ale
niedeterminującej rozwoju zinformatyzowanej gospodarki), są dziś domeną wielości. Multitude ustanawiana
jest w drodze oporu przeciwko Imperium, nowej, zdecentralizowanej i aterytorialnej formie globalnej suwerennej biowładzy, obejmującej „stopniowo swymi otwartymi, rozszerzającymi się granicami całą globalną
domenę”56. Jak zobaczymy niżej, polega to często na
ustanowieniu miejsca w nie-miejscu władzy imperialnej
oraz unieczynnieniu metropolii rozumianej jako metonimia kapitalistycznego wroga w obliczu nowej spacjalizacji produkcji – przejściu od fabryki do miejskiej fabryki
wielości.
Wielość, mimo nacisku Hardta i Negriego na jednoczący charakter pracy i jej wyzysku (obok wszystkich
innych aspektów ludzkiego życia), odróżniona zostaje
od klasy robotniczej. Ich ewentualne zrównanie wystawiałoby autorów Commonwealth na ryzyko zarzutu
o determinizm ekonomiczny i zignorowanie kulturowego
wymiaru ludzkiej produktywności. Nie przypomina
także, z uwagi na swą samorządność, tłumu czy ludu,
zogniskowanych w i jednoczonych dzięki pustemu znaczącemu – wodzowi lub liderowi57. Jako konglomerat
pojedynczości, wymyka się także charakterystycznym dla
poprzedzających ją kolektywów tożsamości i ekskluzywności. Stąd mowa o nowym proletariacie, ale i prekariacie czy digitariacie – jednoczących pod swym szyldem
odmienne, nierzadko skonfliktowane klasy wywłaszczonych z owoców własnej kreatywności, takich jak formy
komunikacji czy samo miasto, stanowiące, zgodnie z tezą
Lewisa Mumforda czy Lefebvre’a, kolektywne dzieło jego
mieszkańców. Swoistą odpowiedzią na sieciowość metropolii (oraz głównego wroga multitude – Imperium) jest
sieciowy charakter wielości – możliwość wiązania odległych grup i walk na bazie podobnych: doświadczenia
wyzysku, solidarności w obliczu imperialnego wroga
i zbiorowych interesów. Na te ostatnie składają się nade
wszystko odzyskanie kontroli nad dobrem wspólnym,
wydarcie efektów własnej produktywności spod władzy
pasożytniczego kapitału oraz zaprowadzenie Spinozjańskiej demokracji absolutnej. W Imperium wspólny interes wielości sprowadzony został do trzech politycznych
żądań: globalnego obywatelstwa (i prawa do kontrolowania własnego ruchu), płacy społecznej i gwarantowanego dochodu dla wszystkich, prawa do reapropriacji
coraz bardziej wintegrowanych w ciała i umysły jednostek
środków produkcji58. Sieciowość, podobnie jak u Castellsa59, zarysowuje nowy model prowadzenia polityki
demokratycznej. Ustala, na wzór globalnej sieci internetowej, innowacyjne formy interakcji i mobilizacji zróżnicowanych podmiotów. Sieć to również gwarant żywotności (obumarcie jednego z węzłów nie niszczy
pozostałych jej fragmentów) i skuteczności ruchu (umożliwia równoczesne i wielostronne atakowanie systemu,
jak w czasie globalnych protestów przeciwko działaniom
wojennym w Iraku, w lutym 2003 roku). Sieciowy model
organizacji zastępuje wcześniejsze, do niedawna sprzeczne,
114
Piotr Juskowiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
formy mobilizacji – tożsamościową, charakterystyczną
dla ruchu robotniczego, związaną z podporządkowaniem
centralnemu kierownictwu, oraz różnicową, skupioną
na eksponowaniu różnicy na drodze autonomicznej walki
(np. ruch gejowski). Daje im nowe życie, zastępując
sprzeczność tożsamości i różnicy komplementarnością
wspólności i pojedynczości60 (co pozwala na odrzucenie
wątpliwej z punktu widzenia Hardta i Negriego komunitarystycznej koncepcji wspólnoty).
„Metropolia może być rozumiana przede wszystkim
jako szkielet i rdzeń kręgowy wielości. Oznacza architektoniczne i społeczne środowisko, wspierające jej
aktywność, a także konstytuujące rezerwuar i afektywny
zestaw umiejętności, społecznych relacji, zwyczajów,
pragnień, wiedzy i obiegów kulturowych. Metropolia
nie tylko wpisuje się w i reaktywuje przeszłość wielości
– jej minionego podporządkowania, cierpienia i walk
– stwarza też warunki, zarazem negatywne i pozytywne,
jej przyszłości”61. Stanowi dziś, w analogii do rozstrzygnięć Marksa, poczynionych odnośnie natury, nieorganiczne ciało wielości. O jej „istocie”, obok wspomnianej wyżej produktywności, decyduje obecność często
nieantycypowalnych, opiewanych przez Baudelaire’a,
spotkań oraz antagonizmu. Co ciekawe, ich pierwszoplanowość, z punktu widzenia przyszłej metropolitalnej
polityki, umożliwiła dopiero radykalna, kapitalistyczno-urbanistyczna restrukturyzacja miasta (zwykle na zasadach wywłaszczającej akumulacji). Dobrym przykładem
zdaje się w tym miejscu po raz kolejny paryska „Haussmannizacja”. Jak zauważa Marshall Berman, miała ona
na celu uwidocznienie tego, co niewidoczne, nieobjęte
zatem jeszcze skutecznym nadzorem ze strony władzy.
Efekt uboczny tego procesu to spotkanie odseparowanych dotąd fizycznie klas, świadomość istnienia miejskiego innego i ran widocznych „w świetle bulwarów”62.
Dla Bermana oznacza to bliską Negriemu nadzieję na
upolitycznienie ulicznego modernizmu i demarginalizację miejskiego marginesu (możliwe, że płonną,
dodajmy, z uwagi na postępującą enklawizację miasta
oraz ekskluzywność następców bulwarów – współczesnych „świątyń konsumpcji” i obwarowanych urządzeniami kontroli nie-miejsc). Umożliwić ma to polityczna
organizacja metropolitalnych spotkań, polegającą na
niedostępnym kapitałowi pomnażaniu ich radosnej
i minimalizacji szkodliwej odmiany63. Abstrahując od
częstego zarzutu, że kwestia organizacji oporu jest najsłabiej opracowanym elementem koncepcji Hardta
i Negriego64, spore kontrowersje budzić musi połączenie kwestii afirmatywnych spotkań z antagonizmem.
Wedle autorów Multitude, dalekich skądinąd od umiarkowanej zwolenniczki agonizmu Chantal Mouffe,
fizyczna przemoc to niejednokrotnie jedyne narzędzie
prowadzące do zmiany niesprawiedliwych stosunków
władzy. Objawia się ona w sposób szczególny w tym,
co Hardt i Negri nazywają żakeriami [jacqueries], ludowych sprzeciwach fundowanych na Spinozjańskim
oburzeniu (w obliczu niesprawiedliwości, wyzysku,
przemocy). „Żakerie na swój sposób wyrażają zawsze
dwoistość władzy: nową władzę opozycyjną wobec siły
rządzącej, formę samego życia przeciwko strukturze
wyzysku, projekt wyzwolenia w opozycji do figury
kontroli”65. Autorzy wskazują na ich długą, sięgającą
szesnastego wieku tradycję, wielość form (antykolonialne rebelie, protesty żywieniowe, walki typu guerilla,
powstania chłopskie, rewolty robotnicze itp.) oraz coraz
wyraźniejszą urbanizację (przy zachowaniu wielu elementów żakerii wiejskiej). Pojemne semantycznie pojęcie żakerii pozwala im na wydłużenie cyklu walk miejskich opisywanych w Multitude66, w typowym dla
włosko-amerykańskiego duetu trybie genealogicznym,
jak również dokonanie częściowej rehabilitacji odrzucanych wcześniej typów tożsamości zbiorowych, tłumu
i ludu. Wracając do antagonizmu, symptomatyczna dla
Negriego jest jego „apologia gwałtu”, usprawiedliwienie
przemocy jako odpowiedzi na przemoc, przy jednoczesnym zastrzeżeniu, że nie jest ona nastawiona na czynienie krzywdy bądź akty kryminalne67. Choć tak
rozumiana przemoc ma zdaniem autorów Imperium
jedynie instrumentalny charakter i nie należy do podstawowych narzędzi biopolitycznej władzy konstytuującej, to jej nieobecność właśnie zdaje się decydować
o niechęci włoskiego filozofa do inicjatyw obywatelskich
w rodzaju miejskiego aktywizmu, community art czy
prób ustanawiania „tymczasowych stref autonomicznych” (określenie Hakima Beya). Narzędzia te charakteryzują słabą wielość, opierającą swe działania na
błędnym założeniu ontologicznym – przekonaniu
o możliwości i skuteczności oporu przedsiębranego na
115
Kto ma prawo do biopolis?
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
zewnątrz Imperium. Tymczasem jedyna dana nam rzeczywistość ma kształt biopolitycznego diagramu. Przecina go polityczna przekątna – rodzaj porowatej barykady rozdającej role przeciwników i umacniających
system68. Nadzieja, jaka może płynąć ze słabego oporu,
wiąże się z możliwością przekucia go w opór zorganizowany – transcendujący lokalność i dokonujący rewolucyjnej zmiany na wspólnym kulturowo-ekonomiczno-politycznym tle (co przypomina w pewnej mierze
przekonanie Guya Deborda o nierozłączności rewolucji kulturowej od rewolucji społeczno-politycznej).
Wydaje się, że jednym z głównych niepowodzeń
Hardtowsko-Negriowskiego projektu, rozpisanego na
trzy ostatnie książki, jest dotkliwie zauważalny brak
recepty na dokonanie owego przejścia. Bliskie duetowi
miejskie przedsięwzięcia mają zatem zwykle albo wyraźnie lokalny, miękki, często ograniczony przestrzennie
charakter, albo stanowią nieskuteczną, paramilitarną
odpowiedź na kontestowany imperialny stan wojny. Jeśli
idzie o te ostatnie, drugim zastrzeżeniem, obok zarzutu
Nadzieja,
pokrywa się z mapą newralgicznych dla systemu miast
globalnych. Ich konsekwentne omijanie przez „twardą”
wielość to dowód sprawnego funkcjonowania imperialnej strategii polegającej na odsuwaniu oporu z dala od
węzłowych punktów władzy70. Odnosi ona zwycięstwo
także na poziomie dyskursu – poprzez dokonanie zamiany
przedrostków: alter- na anty-, służących etykietowaniu
przeciwników oraz przysłonięcie kreatywności sprzeciwu
za pomocą odosobnionych, mimo wszystko, obrazów
zniszczenia, gwałtu i bezcelowej agresji. Kłopotliwe zdaje
się także oderwanie tego rodzaju protestów od miejsc,
w których są podejmowane. Oznacza to skuteczne „rozcieńczenie” ich biopolityczności – brak przełożenia dokonań w obszarze komunikacji, praktyk paraestetycznych
czy szerzej rozumianej produkcji społecznej na ich materialną podstawę bytową – konkretną metropolię. Co
istotne, zarzuty te tracą często swą ważność w obliczu
działań słabszej, zlokalizowanej wielości; odległych od
radykalizmu miejskiej guerilli ruchów wspólnotowych,
zabiegających o korzystne z punktu widzenia mieszkańców danego miasta ustalenia prawne czy decyzje
jaka może płynąć ze słabego oporu, wiąże się z możliwością
urbanistyczne. Owocem
ich działań bywa biopoliprzekucia go w opór zorganizowany – transcendujący
tyczne miejsce, przestrzeń
lokalność i dokonujący rewolucyjnej zmiany na wspólnym
wspólna (wolna od ograniczeń przestrzeni publicznej,
kulturowo-ekonomiczno-politycznym tle
zawsze w pewnej mierze
sprywatyzowanej – przez
o przemożność działań, może być wątpliwość związana
państwo bądź samorząd), będąca efektem usensowniaz obieranymi przez wielość (lub jej zapowiedź – zdaniem
jących użyć i praktyk kulturowych oraz wspólnotową
Negriego i Hardta multitude charakteryzuje niesamowita
odpowiedzią na zdominowaną przez nie-miejsca i przeczasowość „zawsze już [always-already], zarazem jeszcze
pływy przestrzeń metropolitalną. Dokonujące się w takich
nie [not-yet]”, wiecznie niezaktualizowana potencja)
przypadkach upolitycznienie71 postpolitycznej przestrzeni
obiektami ataku. Afirmowane przez autorów Multitude
wiąże się z przekonaniem Negriego o uniwersalnym chaalterglobalistyczne protesty nie tylko uruchamiają, szczerakterze kreatywności. Wedle filozofa staje się ona udziagólnie widocznie w przypadku Seattle i Genui, mechałem każdego producenta dobra wspólnego, każdego
nizmy miasta rewanżu, wtłaczające w swe tryby ludzki
pracownika wyzyskiwanego przez globalne urządzenia
margines (klasę robotniczą, migrantów czy skłotersów)
władzy. Inaczej niż Florida postrzega on jednak zadania
odpowiedzialny, zdaniem władzy i jej zwolenników, za
kreatywnej metropolii. Ma na uwadze nie akumulację
degradujące miasto zawłaszczenie69. Skuteczność tego
kapitału, lecz produkowanie wspólności. Opowiadając
typu oporu, co więcej, osłabiona jest przez sam wybór
się za samorządnością wielości, odrzuca też możliwość
alterglobalistycznych celów. Mapa łącząca ośrodki proeksperckiego zarządzania metropolią. Demokratyczne
testu, jak przekonująco argumentuje Dieter Lesage, nie
miasto obędzie się, wedle włoskiego myśliciela, bez
116
Piotr Juskowiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
odgórnej kurateli, oderwanej od wyborcy władzy przedstawicielskiej czy ekspertów od miejskiego marketingu.
Stałym żądaniem wielości pozostaje możliwość
egzekwowania prawa do miasta, ustawicznie reglamentowanego przez globalny kapitał, oficjalną politykę
i przedstawicieli klas uprzywilejowanych. Dokonuje
się to zwykle w trybie uderzającej w biedotę akumulacji przez wywłaszczenie lub powszechnego w warunkach
miejskich „odgradzania wspólnego pastwiska”72. Zdaniem Harveya, gra o miasto jest dziś równoznaczna
z możliwością jego współkształtowania w procesach
decyzyjnych związanych z utylizacją kapitalistycznej
nadwyżki. Sprawiedliwsza kontrola nad całością miejskiego procesu możliwa będzie dzięki ruchowi ruchów
miejskich, wychodzących od konkretnych, lokalnych
problemów i małych, umiejscowionych rewolucji
w stronę walki, przynajmniej potencjalnie, globalnej.
Demokratyzacja prawa do miasta oraz „konstrukcja
egzekwującego je szerokiego ruchu społecznego staje
się imperatywem, jeśli wywłaszczeni chcą odzyskać
kontrolę, której im odmówiono, oraz ustanawiać nowe
modele urbanizacji. Lefebvre miał rację, kładąc nacisk
na fakt, iż rewolucja musi być miejska albo nie będzie
jej wcale”73. Podobnie rzecz ma się z przejściem od
Res-publica do Res-communis – rewolucja niezakorzeniona w miastach zakończy się, zanim na dobre się
zacznie. Podkreślić należy fakt, że wyczekiwany przez
Harveya nowy, przekraczający podziały klasowe podmiot prawa do miasta przybrać ma charakterystyczną
dla współczesnej polityki oddolnej postać koalicji: złożonego aliansu rozmaitych grup interesu, demokratycznych żądań, odmiennych języków, kultur, pamięci,
wiązanych w obliczu wizji przyszłego miasta i wspólnego
wroga – kapitalizmu. Peter Marcuse podkreśla w tym
kontekście kolektywny charakter prawa do miasta
(wskazuje przy tym na nowy słownik służący do opisywania jego wykonawców), realizowanego z lepszym
lub gorszym skutkiem przez: fora, alianse, ruchy, koalicje, asamblaże, sieci, konwergencje, sieci sieci [networks
of networks]74. Wszystkie powstają niejako w poprzek
istniejących różnic, zachowując zarazem podstawowy
komponent Lefebvre’owskiej zasady – prawo do
odmienności. Marcuse zwraca uwagę na dwie inne,
wyjściowe dla formulacji la droit à la ville kwestie: żąda-
nie [demand] wykluczonych i płacz wyalienowanych
[cry]. To pierwsze ma na uwadze poprawę materialnych
warunków bytowych, koniecznych z punktu widzenia
egzystencji miejskiej populacji, drugi zabiega o pozamaterialną sprawczość, partycypację w i satysfakcję
z miejskiego życia. Oba składają się na kluczowe, zdaniem Marka Purcella, cielesne użytkowanie miasta75
– uczestniczenie w oferowanych przez nie możliwościach oraz jego współkształtowanie w zdemokratyzowanym procesie decyzyjnym. Kluczowe w tym przypadku są przestrzenne, polityczne, ekonomiczne czy
wreszcie społeczno-kulturowe uwarunkowania
odmienne dla każdej, pod wieloma względami wyjątkowej, metropolii. Autorzy Multitude, choć podkreślają
znaczenie konstruowanych lokalnie i cieleśnie zapośredniczonych kultur oporu (zwłaszcza w ich ulubionych przykładach paryskich – strajku pracowników
komunikacji miejskiej w 1995 roku i powstania banlieues w roku 2005), rozumianych jako sieci praktyk,
zwyczajów, stylów życia, wyobrażeń, komunikacyjnych
innowacji, zbyt szybką przechodzą nad nimi do możliwości pozalokalnego uzgodnienia aktów oporu. Tymczasem postulowana przez Lefebvre’a miejska rewolucja dokonywać się musi w każdym mieście z osobna
(jednak nie bez połączeń i wsparcia całej sieci), siłami
tworzących je ludzi. Opór okazuje się skuteczniejszy,
gdy podejmują go prawdziwi miejscy eksperci – mieszkańcy codziennie użytkujący i obdarzający znaczeniami
przestrzeń bliskiego im miasta, zwróceni w stronę przeciwnika bardziej konkretnego niż Imperium czy globalny kapitalizm. Dopiero wtedy możliwa będzie realizacja nie zawsze dostrzeganej istoty Lefebvre’owskiego
roszczenia – egzekwowania powszechnego prawa nie
tyle do miasta, co do miejskości, przeprowadzenia rewolucyjnej zmiany z uwagi na kreatywny potencjał mieszkańców miast z odniesieniem do szerzej rozumianego
społeczeństwa76. Nic nie stoi zatem na przeszkodzie,
by zlokalizowana wielość wypełniła puste miejsce po
klasie robotniczej, a prawo do miasta stało się prawem
do metropolii/biopolis. Dotyczące warunków bytowych, dostępu do natury, edukacji, kultury czy pozostawania w mieście prawo to w każdym z przypadków
kluczowy element specyficznie rozumianej żywej polityki miasta. Raj Patel, w bliski Negriemu i Hardtowi
117
Kto ma prawo do biopolis?
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
sposób zarysowywał jej treść, cytując południowoafrykańskiego działacza społecznego, S’bu Zikode:
[Ż]ywą politykę łatwo zrozumieć, ponieważ wyrasta
z naszego życia codziennego i przeciwności, z którymi
mamy na co dzień do czynienia. Jest to polityka, którą
pojmie każdy zwykły człowiek. W tej polityce wiadomo, że nie mamy wody, ale w rzeczywistości wszyscy na nią zasługujemy. Każdy musi mieć prąd, ponieważ tego wymaga nasze życie […]. Nie ma ukrytych
motywów – to polityka życia oparta wyłącznie na
naturze życia. Każdy może zrozumieć tego rodzaju
postulaty i każdy musi przyznać, że są uzasadnione77.
Jak przypominają Negri i Hardt, współczesne rebelie są
miejskie nie tylko z uwagi na lokalizację, ale i bezpośredni obiekt oporu – samą metropolię. Dzieje się tak
z uwagi na rozlanie się przestrzeni produkcji na obszar
całego społeczeństwa („metropolia jest tym dla wielości,
czym fabryka dla klasy robotników przemysłowych”78)
i utożsamienie obecnej jej formy z kapitalistycznym
obiektem sprzeciwu. Być może zatem jedyna droga do
odzyskania kontroli nad dobrem wspólnym i obalenia
hegemonicznej, imperialnej władzy wiedzie przez
kolejne, pośrednie z uwagi na dalekosiężny cel, zwycięstwa w walkach o odzyskanie miasta, oddolne „rewolucje” prowadzące do zmiany użytkowania potencjalnie
wspólnej przestrzeni? Dobre ilustracje dla tak postawionej kwestii stanowią dokonania wątłych (prowadzone
z wykorzystaniem największej broni słabych – kultury),
lokalnych wielości: skutkujące wprowadzeniem rozwiązań partycypacyjnych i Statutu Miejskiego działania
brazylijskich ruchów miejskich79, rosnące znaczenie
amerykańskiego Right to the City Alliance, osiągnięcia
zabiegających o wspólnościowe pojmowanie zasobów
naturalnych kampanii ekologicznych czy zwycięskie
walki o transport publiczny, np. w Los Angeles (związane
z działalnością Bus Riders Union w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku).
Przedstawione pokrótce zastrzeżenia odnośnie
Negriowsko-Hardtowskiej koncepcji wielości nakazują
ponowne przemyślenie jej ostatecznej formy80. Może
mówić winniśmy o niej w liczbie mnogiej (czego nie
odrzucają sami autorzy) – jako wielości kultur oporu
szukających porozumienia na drodze transkulturowych
negocjacji? Partykularnych multitudes, czyli obserwowanych w konkretnych miastach koalicji, przybliżających w perspektywie długiego, „ewolucyjnego” trwania
wyróżniony przez autorów Commonwealth podmiot
zmiany? Perspektywa zlokalizowanych wielości (niezamkniętych przy tym w okowach małej skali), mnogich
i odmiennych z uwagi na środowiskowy kontekst, miejskich kultur oporu pozwala na zbliżenie projektu
Negriego i Hardta do koncepcji polityki rozwijanej
przez Jacques’a Rancière’a. Ich wspólnym mianownikiem
byłby odniesiony do przestrzeni całego miasta formujący
antagonizm (określenie Ewy Ziarek81). Opór podejmowany w imię nie tylko rekonfigurowania zastanej przestrzeni i relacji społecznych, ale i produkowania tego,
co nowe. Przestrzeni, stylów życia, społeczeństwa, kultury. Czy wreszcie, wspólnoty i dóbr wspólnych utrudniających społeczne negowanie założonej z góry równości mieszkańców miasta.
Zakończenie
Na koniec chciałbym podzielić się intuicją, jak mogłaby
wyglądać analogiczna procedura przejmowania prawa
do miasta na gruncie wizji biopolis artykułowanej
w odniesieniu do tekstów Agambena. Pomocne będzie
w tym celu odwołanie do praktyki profanacji. Zgodnie
z rozstrzygnięciami prawa rzymskiego, profanowanie
to przywracanie swobodnemu użytkowi przedmiotów
oddzielonych od ludzi w procesie poświęcenia, aktu
separacji tego, co boskie, od tego, co świeckie82. Jako
opozycyjny względem dzielącej religii akt polityczny,
polega ono na przywracaniu strefie publicznej treści lub
przedmiotów uprzednio człowiekowi odebranych. Odzyskiwanie dokonuje się poprzez wywrotowe, innowacyjne,
uwolnione od celów użycie. Jak zauważa Agamben,
dzieło profanacji staje się szczególnie naglące w sytuacji,
gdy separującą funkcję religii do skrajności doprowadzają kapitalizm i nowoczesne formy władzy. W odniesieniu do biopolitycznej metropolii profanacja sprowadza się do konfrontacji z tworzącymi ją urządzeniami,
przywracaniu do użycia tego, co „w nich pochwycone
i oddzielone”83. „Profanacja neutralizuje swój przedmiot
118
Piotr Juskowiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
[…], dezaktywuje mechanizmy władzy i przywraca
wyjątkowości89. W kontekście metropolii unieczynniewspólnemu użytkowaniu zawłaszczone dotychczas przenie stanowić może skuteczną odpowiedź na działalność
strzenie”84. Co jednak najistotniejsze, przyczyniać może
zawłaszczających to, co wspólne aparatów władzy.
się także do emancypacyjnego przemieszczenia podziaWedług Negriego i Hardta tym, co władza kapitału
łów społecznych, w trybie przekształcenia ich w czyste
separuje od nas najchętniej, jest dobro wspólne, zarówno
środki. W Pochwale profanacji Agamben utożsamia tę
w postaci efektów produktywności wielości (sztuczne
szansę z nadejściem społeczeństwa bezklasowego,
dobro wspólne), jak i zasobów naturalnych (naturalne
w Czasie, który zostaje – z charakterystycznym
dla ludu „cięciem apellejskim”, mesjańskim
przesunięciem starych podziałów. To ostatnie
Będące udziałem mesjańskiego ludu obalenie murów
sprowadzone zostaje do Pawłowego „dzielenia
i zniesienie granic wskazuje na istniejącą w tekstach
samych podziałów prawnych i czynienia ich
Agambena, nie do końca przezeń jednak wydobytą,
nieskutecznymi bez konieczności sięgania do
85
jakiejkolwiek ostatecznej podstawy” . Tym
alternatywną względem obozu wizję przestrzeni
samym, charakterystycznego dla nadchodzącej
wspólnoty odrzucenia tożsamości, wspólnej
cechy, doświadczeń, przynależności jako kryteriów rozdobro wspólne). W metropolii szczególnie dotkliwie
działu86. Agamben w swej koncepcji mesjańskiej reszty
odbija się to na prywatyzowanej wspólnej przestrzeni.
wpisuje się w długą, zapoczątkowaną przez Marksowską
Jednym z głównych urządzeń służących przejmowaniu
koncepcję proletariatu, a kontynuowaną, jego zdaniem,
miejskiego terytorium i akumulacji kapitału w rozprzeprzez Deleuze’a, Foucaulta czy Rancière’a, dyskusję nad
strzenionej na całą metropolię „fabryce kultury” jest
ludem. W nowej artykulacji koresponduje ona także,
gentryfikacja. Matteo Pasquinelli wskazywał na biopow niektórych swych elementach, z emancypacyjnym
lityczny charakter omawianego procesu. Podnoszenie
przesłaniem wielości:
kulturowej jakości miejsca dokonuje się dzięki niematerialnej produkcji wielości, za sprawą jej pomysłów
i kreatywnych działań. Sama wielość, i w tym tkwi
Lud […] nie jest ani całością ani częścią, ani więkpułapka gentryfikacji, wpływa na zjawisko rosnących
szością ani mniejszością. Jest raczej tym, co nie jest
czynszów w danej dzielnicy, co prowadzi do spekulacji
w stanie ze sobą się utożsamić, ani jako całość ani
cenami gruntów i stopniowego ustanowienia kolejnych
jako część, tym zatem, co pozostaje z każdego
podziału, co każdemu podziałowi stawia opór i – z
przestrzennych granic między skonfliktowanymi klasami.
całym szacunkiem dla rządzących – nigdy nie daje się
Walka z tego typu wywłaszczającą akumulacją jest szczesprowadzić ani do większości, ani do mniejszości.
gólnie trudna, bowiem w mieście kreatywnym gentryReszta jest bowiem postacią albo stanem, jakie przyfikacja staje się gentryfikcją90 – przeprowadzaną w kolabiera ruch w decydującym momencie, i jako taka jest
boracji z artystami i miejskimi aktywistami91 (co
jedynym rzeczywistym podmiotem politycznym87.
w przypadku Śródki i Chwaliszewa może być także przyszłością Poznania). Rozwiązaniem proponowanym przez
Będące udziałem mesjańskiego ludu obalenie murów
Pasquinelliego, w którym dostrzec można pokrewieńi zniesienie granic wskazuje na istniejącą w tekstach
stwo z Agambenowską profanacją, jest praktyka kreAgambena, nie do końca przezeń jednak wydobytą,
atywnego sabotażu – rozbrojenie dyspozytywu gentryalternatywną względem obozu wizję przestrzeni. Wiązać
fikacji poprzez alternatywne, a zatem oderwane od
ją można z Benjaminowskim rzeczywistym stanem wyjątmechanizmów ekonomicznego pomnażania zysku
kowym, rozerwaniem splotu prawa z przemocą88, jego
i miejskiej rutyny, niespektakularne użycia miejskiej
unieczynnieniem i niewykonalnością, a zatem doproprzestrzeni. Kreatywność odzyskującej prawo do miasta
wadzoną do skrajności przez ludową resztę radykalizacją
wielości polega w tym wypadku na niezwykle trudnym
119
Kto ma prawo do biopolis?
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
do osiągnięcia zachowaniu kulturowego kapitału miejsca przy jednoczesnym osłabieniu wysokości renty
i realokacji wartości na rzecz jej wytwórców (warto
dodać, że autor Animal Spirits jako nieskuteczną odrzuca
propozycję kolektywu BAVO – „bądź niekreatywny”)92.
Inaczej niż w związanych z przemocą praktykach degentryfikacyjnych, idzie tu o działania o charakterze subwersywnym, wywracające na nice właściwe miastu tryby
funkcjonowania93. Co ciekawe, Pasquinelli doszukiwał
się takowych w opisywanym przez Negriego strajku generalnym w Sewilli. Dokonywał on, jak się zdaje, wspomnianego unieczynnienia miasta – poprzez blokadę dróg,
zastopowanie produkcji wartości, zaniechanie pracy przez
pracowników rozmaitych sektorów – prowadził do całodobowego wstrzymania podstawowych funkcji kapitalistycznej metropolii, obniżenia czynszów i, co za tym
idzie, wzmocnienia producentów dobra wspólnego i
praktyków oddolnej demokracji. Jak pisze w innym miejscu Pasquinelli, najistotniejsze staje się w tym wypadku
odejście od efemerycznego gestu na rzecz trwałego sabotażu renty, równoznacznego z budową demokratycznej
fabryki kultury na ruinach chimery miasta kreatywnego94.
Równie dobry przykład to historia poznańskiego skłotu
Rozbrat. Zasługą jego mieszkańców jest oryginalne połączenie praktyk o charakterze artystycznym (np. Galeria
Rozbrat czy współpraca z Michelle Teran podczas Mediations Biennale w 2010 roku) z charakterystycznymi dla
współczesnych ruchów miejskich działaniami politycznymi (protesty w obronie skłotu, działalność wydawni-
cza i akcje społeczne w rodzaju „Jedzenia Zamiast
Bomb”), skutecznie stawiające odpór zakusom deweloperów i władz miejskich na przejęcie działki zajmowanej
przez anarchistów. Niezwykle wysoki poziom akumulacji kapitału kulturowego nie idzie tu zatem w parze z
jego ekonomiczną instrumentalizacją oraz przeprowadzaną odgórnie reorganizacją przestrzenną.
Odzyskiwanie miasta poprzez profanowanie dzielących je urządzeń to pilne zadanie dostrzegane na
gruncie obu koncepcji biopolis. Choć nie likwiduje
ono fundamentalnych różnic w obu jego wykładniach
(u Agambena to obóz rozlewa się na przestrzeń metropolitalną, u Negriego pokrywa się ona z fabryką;
w pierwszym przypadku skutkuje to bezosobową produkcją wystawionego na przemoc nagiego życia,
w drugim nieokiełznaną, stanowiącą zaczyn rewolucji
produktywnością wielości biednych itp.), pozwala na
skromne uzgodnienie obecnych w obu przypadkach
wizji przyszłej miejskiej polityki. Być może dopiero
zbiorowy wysiłek profanacji pozwoli Agambenowi
powtórzyć kiedyś słowa wypowiadane już przez
Negriego:
Metropolia to wyjątkowy i niezmierzony zasób, nawet
wtedy, gdy miasto składa się z faweli, baraków i chaosu. Na metropolię i jej wewnętrzną tkankę nie mogą
być narzucone ani systemy porządku, projektowane
przez omnipotentną władzę (od ziemi do nieba przez
wojnę i policję), ani neutralizujące struktury (represje, bariery [cushions] itp.). Metropolia jest wolna95.
120
Piotr Juskowiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
1 B. Diken, C. B. Laustsen, The Culture of Exception: Sociology Facing the Camp, London-New York 2005, s. 152.
2 Zob. Z. Freud, Niesamowite, [w:] tegoż, Pisma psychologiczne, tłum. R. Reszke, Warszawa 1997.
3 Warto zauważyć, iż perspektywa ta jeszcze w Imperium
nie wydawała się jego autorom zbyt odległa, pomimo obecnej
już w tym miejscu krytyki Agambenowskiego konceptu. „Kapitalistyczna prehistoria dobiega kresu wtedy, gdy kooperacja
społeczna i podmiotowa nie jest już wytworem, lecz założeniem,
gdy nagie życie zostaje podniesione do godności siły produkcyjnej, czyli w istocie gdy jawi się ono jako bogactwo wirtualności”, M. Hardt, A. Negri, Imperium, tłum. S. Ślusarski,
A. Kołbaniuk, Warszawa 2005, s. 386. Jednak już na kartach
Commonwealth Hardt i Negri rezygnują z kategorii nagiego
życia, jeśli rozumieć je jako wyzbyte z indywidualnej historii,
zdolności produkcyjnych i, nade wszystko, umożliwiającej
opór wolności. Zob. tychże, Commonwealth, Cambridge MA
2009, s. 53, 77 (w przygotowaniu jest polskie wydanie tej
książki: M. Hardt, A. Negri, Commonwealth, tłum. Praktyka
Teoretyczna, Kraków 2011; strony podawane w artykule odnoszą się do wydania oryginalnego). Światło na stosunek obu
projektów filozoficznych rzuca wywiad pomieszczony w In
Praise of the Common. Negri wskazuje w nim na ich wspólne
podstawy, podstawowe problemy i pytania, eksplorowane
jednak w radykalnie odmienny sposób i rozwiązywane z fundamentalnie innego punktu widzenia. Jedną z podstawowych
różnic wyznacza właśnie nagie życie. Choć dla Negriego stanowi
ono historyczną możliwość (dowiedzioną przez obozy koncentracyjne), koncepcyjnym niepodobieństwem pozostaje
mówienie o nim w kategoriach istoty władzy. Władza ukonstytuowana nie tylko nie ziszcza się w produkcji nieproduktywnego nagiego życia, samo jej trwanie, co więcej, uzależnione
jest od wyzysku jej odwrócenia, uśpionej władzy konstytuującej, rozumianej jako przeciwieństwo vita nuda, wielości biednych. Zob. C. Casarino, A. Negri, In Praise of the Common:
a Conversation on Philosophy and Politics, Minneapolis 2008,
s. 151-157. Swój stosunek do nagiego życia Negri przedstawił
także w pomieszczonym we wspomnianej książce eseju: The
Political Monster: Power and Naked Life.
4 M. Foucault, Inne przestrzenie, tłum. A. Rejniak-Majewska, „Teksty Drugie” 2005, nr 6, s. 120.
5 Zob. np. R. Ek, Giorgio Agamben and the Spatialities
of the Camp: an Introduction, “Geografiska Annaler: Series
B, Human Geography” 2006, No. 4, C. Minca, The Return
of the Camp, ”Progress in Human Geography” 2005, No. 4,
C. Minca, Giorgio Agamben and the New Biopolitical Nomos,
“Geografiska Annaler B” 2006, No. 4, C. Minca, Agamben’s
Geographies of Modernity, “Political Geography” 2007, No.
26, S. Perera, What is a Camp… ?, “Bordelands. E-Journal”
2002, No. 1, B. Diken, From Refugee Camps to Gated Com-
munities: Biopolitics and the End of City, “Citizenship Studies” 2004, No. 1, (skrócony polski przekład tego tekstu, zob.
B. Diken, Od obozów dla uchodźców do osiedli grodzonych:
biopolityka i koniec miasta, tłum. P. Juskowiak “Praktyka
Teoretyczna” 2010, nr 2), B. Diken, C. B. Laustsen, The Culture of Exception...
6 G. Agamben, Homo sacer: suwerenna władza i nagie
życie, tłum. M. Salwa, Warszawa 2008, s. 247.
7 C. Minca, The Return of the Camp, s. 406.
8 Na ten temat zob. np. A. Mbembe, Necropolitics, tłum.
L. Meintjes, “Public Culture” 2003, No 1. Spór
�����������������
o pierwszeństwo toczy się zdaniem Agambena między campos de concentraciones, zakładanymi przez Hiszpanów na Kubie w 1896
roku, i concentration camps, przeznaczonymi dla Burów przez
Anglików na początku dwudziestego wieku. G. Agamben,
Homo sacer..., s. 227.
9 M. Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa: wykłady
w Collège de France, 1976, tłum. M. Kowalska, Warszawa 1998,
s. 10. Polski przekład gubi słynny „bumerang”, zastępując go
„efektem zwrotnym”.
10 G. Agamben, Homo sacer..., s. 231.
11 A. Czyżewski, Trzewia Lewiatana: antropologiczna
interpretacja idei miasta-ogrodu, Kraków 2001.
12 G. Agamben, Homo sacer..., s. 238.
13 Zob. G. Agamben, What is a Camp?, [w:] tegoż, Means
without End: Notes on Politics, tłum. V. Benetti, C. Casarino,
Minneapolis-London 2000.
14 G. Agamben, Co zostaje z Auschwitz?: archiwum
i świadek. Homo sacer III, tłum. S. Królak, Warszawa 2008.
15 K. Rutkowski, Ostatni pasaż: przepowieść o byciu byle-jakim, Gdańsk 2006, s. 259.
16 T. Sławek, Akro/nekro/polis: wyobrażenia miejskiej
przestrzeni, [w:] Pisanie miasta – czytanie miasta, red.
A. Zeidler-Janiszewska, Poznań 1997.
17 T. Lemke, Strefa nierozróżnialności: krytyka Agambenowskiej koncepcji biopolityki, tłum. K. Pękacka-Falkowska.
Tekst dostępny na stronie: http://www.recyklingidei.pl/
lemke_strefa_nierozroznialnosci [data dostępu: 20.11.2010].
18 G. Deleuze, Postscriptum o społeczeństwie kontroli, [w:]
tegoż, Negocjacje: 1972-1990, tłum. M. Herer, Wrocław 2007.
19 M. Hardt, A. Negri, Imperium, s. 208.
20 Zob. M. Augé, Nie-miejsca: wprowadzenie do antropologii hipernowoczesności, tłum. R. Chymkowski, Warszawa 2010.
21 Y. Stavrakakis, Antinomies of Space: from the Representation of Politics to a Topology of the Political, [w:] Urban
Politics Now: Re-Imagining Democracy in the Neoliberal City,
red. BAVO, Rotterdam 2007, s. 149.
22 B. Diken, C. B. Laustsen, The Culture of Exception..., s. 111.
23 G. Agamben, Stan wyjątkowy: homo sacer II. 1, tłum.
M. Surma-Gawłowska, Kraków 2008, s. 105.
121
Kto ma prawo do biopolis?
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
24 Zob. V. Turner, Proces rytualny: struktura i antystruktura, tłum. E. Dżurak, Warszawa 2010; tegoż, Karnawał,
rytuał i zabawa w Rio de Janeiro, tłum. I. Kurz, „Konteksty.
Polska Sztuka Ludowa” 2002, nr 3-4.
25 G. Agamben, Homo sacer..., s. 119. �����������������
Myśl tę w interesujący sposób w odniesieniu do legendy o Remusie i Romulusie podjęli Diken i Laustsen. Historia rzymskich bliźniąt przypomina nam o pierwotnej dla miasta nierozróżnialności: między
człowiekiem i zwierzęciem, cywilizacją i stanem natury. Zob.
B. Diken, C. B. Laustsen, The Culture of Exception..., s. 8.
26 Zob. M. Foucault, Nadzorować i karać: narodziny więzienia, tłum. T. Komendant, Warszawa 1998.
27 G. Agamben, Metropolis, tłum. J. Majmurek. Tekst
dostępny na stronie www.ekologiasztuka.pl/seminarium.
foucault [data dostępu: 20.11.2010].
28 Tamże.
29 G. Agamben, Czym jest urządzenie?, tłum. J. Majmurek, [w:] Agamben: przewodnik „Krytyki Politycznej”, red.
zbiorowa, wstęp M. Ratajczak, K. Szadkowski, Warszawa 2010.
30 Pisząc o ban-optykonie, Diken i Laustsen zwracają
uwagę (za Didierem Bigo), iż w przeciwieństwie do panoptykonu
nie jest on urządzeniem normalizującym. Nie opiera się zatem
na normie i jej internalizowaniu przez objętą nadzorem jednostkę, a raczej na wyjątku i włączającym wyłączeniu tej ostatniej za sprawą obozowych struktur prawnych. Przedrostek „ban”
wskazuje w tym przypadku na mechanizm wyrzucenia, wygnania poza granice polis, w przeciwieństwie do wykraczającej poza
ten obszar władzy suwerennej (Agamben korzysta tu z wieloznacznego pojęcia bando, które zapożycza od Jean-Luca Nancy’ego). Zob. B. Diken, C. B. Laustsen, The Culture of Exception...,
s. 82, G. Agamben, Homo sacer..., s. 46-47.
31 G. Agamben, On Security and Terror, tłum. S. Zoehle.
Tekst dostępny na stronie: http://www.egs.edu/faculty/giorgio-agamben/articles/on-security-and-terror/ [data dostępu
20.11.2010].
32 M. Davis, City of Quartz: Excavating the Future in
Los Angeles, New York 1992.
33 J. Rancière, Disagreement: Politics and Philosophy,
tłum. J. Rose, Minneapolis 1999.
34 M. Davis, Planeta slumsów, tłum. K. Bielińska,
Warszawa 2009, s. 143.
35 L. Wacquant, Więzienia nędzy, tłum. M. Kozłowski,
Warszawa 2009, s. 47.
36 S. Graham, Cities Under Siege: the New Military
Urbanism, London-New York 2010.
37 G. Agamben, Homo sacer..., s. 245.
38 E. Swyngedouw, The Post-Political City, [w:] Urban
Politics Now…, s. 66-68.
39 E. Laclau, Nagie życie czy społeczne nie wiadomo co?, tłum.
K. Szadkowski, [w:] Agamben: przewodnik Krytyki Politycznej.
40 M. Dikeç, Badlands of the Republic: Space, Politics and
Urban Policy, Oxford 2007, s. 8.
41 S. Žižek, Some Politically Incorrect Reflections on Urban
Violence in Paris and New Orleans and Related Matters, [w:]
Urban Politics Now…
42 G. Agamben, Wspólnota, która nadchodzi, tłum.
S. Królak, Warszawa 2008, s. 71.
43 G. Deleuze, Foucault, tłum. M. Gusin, Wrocław 2004, s. 117.
44 Dla Spinozy demokracja to „rządy wszystkich i przez
wszystkich”, swoisty prototyp dzisiejszej demokracji bezpośredniej. M. Hardt, A. Negri, Multitude: War and Democracy
in the Age of Empire, New York 2004, s. 317.
45 A. Negri, Goodbye Mr Socialism, tłum. K. Żaboklicki,
Warszawa 2008, s. 38.
46 Zob. Czy metropolia jest miastem?, red. B. Jałowiecki,
Warszawa 2009.
47 A. Negri, On Koolhaas, tłum. A.
����������������������
Bove, “Radical Philosophy” 2009, No. 154 (March/April). Tekst dostępny na
stronie: http://www.radicalphilosophy.com/pdf/highlight_
negri154.pdf [data dostępu: 20.11.2010].
48 R. Koolhaas, Junk-space „Logan Airport: światowej klasy
upgrade dla XXI wieku” (billboard z końca XX wieku), tłum.
M. Michałowska, „Przegląd Kulturoznawczy” 2008, nr 4.
49 A. Negri, Multitude and Metropolis, tłum. A. Bove.
Tekst dostępny na stronie: http://www.generation-online.
org/t/metropolis.htm [data dostępu 20.11.2010].
50 Negri nie oddala się tu zbyt daleko od urbanistycznej
wizji Fritza Langa, wskazując na wertykalność relacji społecznych ucieleśnianych w drapaczach chmur; zauważyć przy
tym warto, iż Langowski moloch pożerający ciała odpowiedzialnych za produktywność metropolis robotników stanowi
wczesną zapowiedź obrazów składających się na omawianą
tu wizję drenowanej przez kapitał metropolii biopolitycznej.
51 S. Sassen, Globalizacja: eseje o nowej mobilności ludzi
i pieniędzy, tłum. J. Tegnerowicz, Kraków 2007, s. 7.
52 B. Jałowiecki, M. S. Szczepański, Miasto i przestrzeń
w perspektywie socjologiczne, Warszawa 2009, s. 204.
53 Zob. M. Castells, Społeczeństwo sieci, tłum. M. Marody
[i in.], Warszawa 2007, s. 390-396.
54 R. Florida, Cities and the Creative Class, London-New York 2005.
55 M. Hardt, A. Negri, Imperium, s. 313-314. O
��������
związkach wielości z tak rozumianą produkcją i pracą niematerialną
interesująco pisze Mikołaj Ratajczak. Zob. M. Ratajczak, Wielość: produkcja wspólnotowości, „Praktyka Teoretyczna” 2010,
nr 1.
56 M. Hardt, A. Negri, Imperium, s. 8.
57 Zob. E. Laclau, Rozum populistyczny, tłum. T�������
. Szku�����
dlarek [i in.], Wrocław 2009.
58 M. Hardt, A. Negri, Imperium, s. 419-427.
122
Piotr Juskowiak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
59 M. Castells, Siła tożsamości, tłum. S. Szymański,
Warszawa 2008, s. 146.
60 M. Hardt, A. Negri, Multitude, s. 217-218.
61 M. Hardt, A. Negri, Commonwealth, s. 249.
62 M. Berman, „Wszystko, co stałe rozpływa się w powietrzu”: rzecz o doświadczeniu nowoczesności, tłum. M. Szuster,
Kraków 2006, s. 202-203.
63 M. Hardt, M. Negri, Commonwealth, s. 255.
64 Zob. E. Laclau, Rozum populistyczny, s. 203-207.
65 M. Hardt, A. Negri, Commonwealh, s. 238.
66 Tychże, Multitude, s. 81.
67 A. Negri, Goodbye Mr Socialism, s. 109.
68 A. Negri, C. Petcou, D. Petrescu, A. Querrien, What
Makes a Biopolitical Space?: a Discussion with Toni Negri.
Tekst dostępny na stronie: http://www.eurozine.com/
articles/2008-01-21-negri-en.html [data dostępu
20.11.2010]. Tak mocno wyłożone stanowisko, w obliczu
bardziej zniuansowanych zwykle analiz Negriego, zdawać
się może rażące. Jedyna próba obrony na zarzut czarno-białego oglądu świata mogłaby głosić, że podtrzymywanie Imperium dokonuje się zazwyczaj w sposób nieuświadomiony, wynikający z ignorancji, konformizmu, lecz
również przeświadczenia o braku alternatywy. Rzec można,
iż performatywne pisarstwo Negriego i Hardta ma na
uwadze przeciągnięcie takich osób na drugą stronę diagramu.
69 N. Smith, The New Urban Frontier: Gentrification and
the Revanchist City, London-New York 1996.
70 D. Lesage, Global Cities and Anti-Globalist Resistance,
[w:] Urban Politics Now..., s. 106.
71 Dokonujące się niejako wbrew Rancière’owi, przekonanemu o metapolitycznym charakterze teorii Negriego i
Hardta, zob. J. Rancière, Lud czy wielość?, tłum. A. Barysz,
„Recykling Idei” 2009, nr 12.
72 R. Patel, Wartość niczego: jak przekształcić społeczeństwo
rynkowe i na nowo zdefiniować demokrację, tłum. H. Jankowska,
Warszawa 2010, s. 122-134.
73 D. Harvey, The Right to the City, “New Left Review”
2008, No. 53. �������������������������������������������
Tekst dostępny na stronie: http://www.newleftreview.org/ [data dostępu 20.11.2010].
74 P. Marcuse, From Critical Urban Theory to the Right to
the City, “City” 2009, Vol. 13, No. 2-3, s. 192.
75 M. Purcell, Recapturing Democracy: Neoliberalization
and the Struggle for Alternative Urban Futures, London-New
York 2008, s. 90-96.
76 H. Lefebvre, The Right to the City, [w:] The Blackwell
City Reader, red. G. Bridge, S. Watson, Oxford 2002.
77 R. Patel, Wartość niczego..., s. 173.
78 M. Hardt, M. Negri, Commonwealth, s. 250.
79 Zob. na ten temat E. Fernandes, Implementing the
Urban Reform Agenda in Brazil, “Environment & Urbanization” 2007, No. 1.
80 Wnioski te przedstawiłem w moim wcześniejszym
artykule, zob. P. Juskowiak, Wspólnoty oporu w mieście postpolitycznym, „Kultura Współczesna” 2010, nr 2.
81 Zob. E. Płonowska-Ziarek, An Ethics of Dissensus:
Postmodernity, Feminism, and the Politics of Radical Democracy,
Stanford 2001.
82 G. Agamben, Pochwała profanacji, [w:] tegoż, Profanacje, tłum. M. Kwaterko, Warszawa 2006, s. 93.
83 Tegoż, Czym jest urządzenie?, s. 90.
84 Tegoż, Pochwała profanacji, s. 98.
85 G. Agamben, Czas, który zostaje: komentarz do Listu
do Rzymian, tłum. S. Królak, Warszawa 2009, s. 68.
86 Zob. tegoż, Wspólnota, która nadchodzi.
87 Tegoż, Czas, który zostaje..., s. 73.
88 G. Jankowicz, P. Mościcki, Projekt Homo Sacer,
[w:] G. Agamben, Stan wyjątkowy..., s. 266. Uwagę odnośnie
rzeczywistego stanu wyjątkowego oraz zachętę do uwypuklenia pozytywnych elementów Agambenowskiej koncepcji
polityki zawdzięczam Mikołajowi Ratajczakowi.
89 G. Agamben, Czas, który zostaje..., s. 117-127.
90 M. Pasquinelli, Creative Sabotage in the Factory of
Culture: Art, Gentrification and the Metropolis, s. 147,
[w:] tegoż, Animal Spirits: the Bestiary of the Commons, Rotterdam 2008. Z kolei Sharon Zukin mówi w tym kontekście
o „gentryfikacji kulturalnej”. Zob. S. Zukin, The Cultures of
Cities, Cambridge MA-Oxford 1995, s. 17.
91 Jako jedne z pierwszych zwracały na to uwagę Rosalyn
Deutsche i Cara Gendel Ryan, zob. tychże, The Fine Art of
Gentrification, “October” 1984, Vol. 31. �����������������
Na związek utowarowienia szerzej rozumianej kultury z gentryfikacją zwracał
kilkanaście lat później uwagę Harvey, zob. tegoż, Sztuka renty:
globalizacja, monopol i utowarowienie kultury, tłum. J. Smoleński, [w:] Ekonomia kultury, red. zespół „Krytyki Politycznej”,
Warszawa 2010.
92 M. Pasquinelli, Creative Sabotage..., s. 153. Za
��������
przykład tak rozumianego sabotażu uznać można proliferację
graffiti w Kreuzbergu z początku lat dziewięćdziesiątych
dwudziestego wieku, dokonującą się w następstwie próby
przejęcia dzielnicy przez klasę średnią. Zob. R. Drozdowski,
Obraza na obrazy: strategie społecznego oporu wobec obrazów
dominujących, Poznań 2006, s. 103.
93 Zob. M. Tarì, 20 Theses on the Subversion of the Metropolis, (polskie tłumaczenie: M. Tarì, 20 tez o obaleniu metropolii,
tłum. M. Ratajczak, „Praktyka Teoretyczna” 2010, nr 2).
94 M. Pasquinelli, Na ruinach miasta kreatywnego: berlińska fabryka kultury a sabotaż renty, tłum. K. Szadkowski,
[w:] Ekonomia kultury.
95 A. Negri, Multitude and Metropolis.
123
Kto ma prawo do biopolis?
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Author: Piotr Juskowiak
Title: Who Has a Right to Biopolis? Agamben, Negri and
the Dispute on Metropolis.
Summary: In a lecture dedicated to “the urban question”,
Giorgio Agamben characterized modern spatial transformations in terms of moving from the city, as a traditional
form of spatial organization, to the metropolis. This process
coincides, according to the Italian philosopher, with the
birth of modern biopolitics, specialized in producing and
managing the bare life. Agamben’s metropolis is a space of
indistinction, another materialization (beside camp) of state
of exception, an area of delocalizing localization, associated
by representatives of the urban studies with a neoliberal
city of zero tolerance. Negative analysis of (urban) biopolitics by Agamben has its reverse side in form of metropolis theory formulated by Antonio Negri and Michael Hardt.
A similar starting point – a description of the metropolis
exposed to the mechanisms of biopower, an assumption of
its boundlessness and heterotopic character, an abolishment
of difference between private and public space - leads them
to the contrary, affirmative, due to the different approach
of biopolitics, conclusions. According to Negri, the metropolis is to the multitude what the factory was to the industrial
working class. Multitude usually takes place in urban areas,
aiming at their democratic transformation. It fills the empty
space after the working class - urban actor privileged by
Henri Lefebvre - and takes over the right to the city, carried
out in acts of its constant reproduction. The article aims at
highlighting points of intersection and fundamental differences presented in both visions of biopolis. It argues that
biopolitical resistance, linked to the cultural productivity
of urban subject, involves the creation of place in Agambenian non-place of sovereign power.
Key words: camp – multitude – metropolis – biopolis
– right to the city – profanation – Agamben – Hardt
– Negri
Piotr Juskowiak - (ur. 1984) - doktorant
w Zakładzie Kultury Miasta Instytutu
Kulturoznawstwa UAM. Zajmuje się
problematyką wspólnotowości, kultury oraz
sztuki miasta na gruncie współczesnej
filozofii polityki. Redaktor czasopisma
„Praktyka Teoretyczna”.
}
124
Piotr Juskowiak
}
}
Bülent Diken
Od obozów dla uchodźców
do osiedli grodzonych
Biopolityka i koniec miasta
Artykuł opisuje sytuację osób ubiegających się o azyl,
będących materializacją zaproponowanej przez Giorgia
Agambena kategorii homo sacer – ostatecznego przedmiotu
biopolityki, którego życie odarte jest z kulturowych
i politycznych form. Uwaga autora skupia się na społeczno-przestrzennych mechanizmach unieruchamiających
potencjalnych azylantów w ramach „nie-miejsc” takich jak
ośrodki dla uchodźców, w których wiodą oni życie wpisane
w permanentny stan wyjątkowy i ośrodki zatrzymań, gdzie
trafiają przymusowo i bez wyroku. W celu przedstawienia
systematycznego ujęcia owego unieruchomienia, artykuł
odwołuje się do pojęcia obozu. W dalszej kolejności
wskazuje na istotne zbieżności między przestrzeniami dla
uchodźców i innymi, bardziej pożądanymi współczesnymi
obozami (np. osiedlami grodzonymi), co prowadzi do
problematyzacji pojęć takich jak miasto czy polityka.
Podsumowując, omawiane są tu konsekwencje „obozu” jako
zarazem pozytywnej formy władzy, jak i ograniczenia
wolności, w odniesieniu do dyskusji o „końcu miasta”
i (nie)możliwości oporu przeciwko lub ucieczki od obozów.
Słowa kluczowe: obóz – nie-miejsce – osiedla grodzone – koniec
miasta – homo sacer – nierozróżnialność
126
Od tłumacza:
Prezentowany tekst jest skróconym tłumaczeniem artykułu From
Refugee Camps to Gated Communities: Biopolitics and the End of the
City1, który ukazał się w 2004 roku w „Citizenship Studies” oraz,
w zmienionej formie, jako podrozdział wydanej w 2005 roku książki
The Culture of Exception: Sociology Facing the Camp (napisanej wspólnie
z Carstenem Bagge Laustsenem). W pominiętych w polskim przekładzie częściach (The Refugee as Exception, The Refugee as Homo sacer)
Bülent Diken mierzy się z problematyką obozu dla uchodźców
w odniesieniu do pism Giorgia Agambena, testując podstawowe dla
nich kategorie w rodzaju nagiego życia, wyjątku czy porzucenia
[abbandono]. W świetle rozważań autora, uchodźca to współczesny
homo sacer, wyjęty spod prawa bandyta, wpisany jednak w jego matrycę
na zasadzie włączającego wyłączenia czy też typowego dla ban-opticonu,
czyli współczesnego następcy opisywanego przez Foucaulta więzienia,
de-angażującego porzucenia. Diken na przykładzie australijskiego
obozu Woomera czy wypowiedzi europejskich polityków (m.in.
Hilbranda Nawÿna i Andersa F. Rasmussena, obecnego sekretarza
generalnego NATO) pokazuje, w jaki sposób budowana jest dziś
przeznaczona dla uchodźców zachodnia „szara strefa ambiwalencji”:
umożliwiona dzięki instalowaniu w „Pierwszym Świecie” mechanizmów
powstałych na potrzeby kolonizacji (takich jak obóz), umożliwiająca
neutralizację ryzyka i konfliktu w ramach skutecznie globalizowanej
postpolityki bezpieczeństwa. „Budowla” ta ma fundamentalne znaczenie
z punktu widzenia rozmaitych odmian obozu, współczesnych przeobrażeń przestrzennych i obecnej fazy urbanizacji, o których traktują kolejne
partie tekstu. To dzięki nim homo sacer wkracza do miasta.
127
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Obóz dla uchodźców jako nie-miejsce
Punktem wspólnym dla etnologa i tych, o których
mówi, jest miejsce, a ściślej – to, które zajmują tubylcy,
którzy tam żyją, pracują, bronią go, budują jego mocne
strony, strzegą jego granic, ale także dostrzegają ślady
chtonicznej czy nadprzyrodzonej mocy przodków lub
duchów zaludniających i ożywiających jego intymny
świat, jakby cząstka ludzkości, która składa jej w tym
miejscu dary i ofiarę, stanowiła także jej kwintesencję…
Marc Augé, Nie-miejsca, s. 27
Większość przestrzeni przeznaczonych dla uchodźców,
zarazem tych bardziej „otwartych” (wymiennie określanych mianem obozów dla uchodźców, ośrodków lub
schronisk), jak i „zamkniętych”, bliskich strukturom
więziennym (jak ośrodki zatrzymań [detention center])
jest ucieleśnieniem tego, co Augé nazywa „nie-miejscami”. Nie integrują one innych miejsc, znaczeń, tradycji czy ofiarnych, rytualnych momentów, lecz pozostają, z uwagi na brak charakterystyki, niepoddającymi
się symbolizacji i abstrakcyjnymi przestrzeniami2. Jako
nie-miejsca, większość przestrzeni przeznaczonych dla
uchodźców to przestrzenie „nierozróżnialności” [indistinction]: „przestrzeń nie-miejsca pozbawia tego, kto
do niej wkracza, zwykłych uwarunkowań”3.
Obozy dla uchodźców ulokowane są zwykle poza
miastami, na przedmieściach lub na terenach wiejskich,
z reguły w miejscach demonstracyjnie peryferyjnych,
realizują współczesną strategię rozproszenia osób ubiegających się o azyl. Jak głosi komunikat prasowy Home
Office4, nowe brytyjskie ośrodki dla uchodźców planowane są w miejscu byłych terenów militarnych na obszarach wiejskich, izolowanych od skoncentrowanych
w miastach usług lub obiektów kulturalnych. Nie trzeba
dodawać, że uchodźcy, wobec małego wsparcia finansowego uniemożliwiającego korzystanie z transportu,
prawdopodobnie większość swojego czasu spędzać będą
w ośrodkach. Fakt ten, w powiązaniu z wielkością każdego z nich (750 miejsc), stanowić może „przepis na
frustrację i napięcie powstające w samych ośrodkach
oraz między osobami ubiegającymi się o azyl i lokalnymi
społecznościami”5. Strategia rozproszenia opiera się
zasadniczo na kwestiach ekonomicznych (np. tańsza
ziemia) i społecznych obawach, będących głosem sprzeciwu wobec budowania w miejskich centrach „gett dla
uchodźców”. Tymczasem do ich formowania w odizolowanych lokalizacjach prowadzi sama praktyka rozproszenia. Przypominają one w takich miejscach wyspy
lub „neutralne miasta”6, charakteryzowane przez sterylne
i jednostronne zamknięcie na zewnętrze. Za ogrodzeniem fizyczny kontakt ze światem zewnętrznym jest
ograniczony do minimum. Nie istnieje możliwość jego
„posmakowania”, w rezultacie uchodźca doświadcza
kompletnej izolacji od życia publicznego. We współczesnej polityce azylu uchodźca przywołuje strach
i powiązane z nim uczucie niepewności. Z kolei obozy
dla uchodźców są doskonałymi materializacjami „lęku
przed dotykiem”, co zdaje się oczywiste z uwagi na ich
architektoniczną konstrukcję, antymiejskość oraz idealizację sterylności jako obrazu porządku. Obóz dla
uchodźców może być uznawany za „miejski kondom”7,
by użyć trafnej metafory Richarda Sennetta.
Dziwić nie może zatem fakt, że strategie rozproszenia nie mają na celu integrowania potencjalnych azylantów (w ramach lokalnego kontekstu, rynku pracy czy
szkoły), trzymając ich w otchłani przestrzeni zamknięcia
dopóki nie otrzymają statusu uchodźcy (co rozstrzyga,
czy zostaną odesłani do „domu”, czy nie). W rzeczywistości, z systemowego punktu widzenia, uchodźcy są
ucieleśnieniem ludzi wykluczonych jednocześnie z kilku
systemów funkcyjnych, zredukowanych tym samym do
miana nagiego życia. Są, by oddać problem słowami
Niklasa Luhmanna, „ciałami, które muszą przetrwać
jakoś na własną rękę, nie zaś jako część całości lub rodzaj
ludzi wykorzystywanych w jakimkolwiek celu w systemach funkcyjnych”8. Na najbardziej charakterystyczne
aspekty życia obozowego składają się zatem: życie za
niewielkie sumy pieniędzy czy nawet kupony żywnościowe bez dodatkowego wsparcia finansowego (co skutkuje wypieraniem uchodźców poza normalne funkcjonowanie na gruncie systemu ekonomicznego);
zapobieganie znajdywaniu płatnej pracy; życie zgodnie
z rządowymi wyborami dotyczącymi miejsca pobytu
oraz minimalna mobilność geograficzna.
Ujmując rzecz skrótowo, życie osoby ubiegającej się
o azyl naznaczone jest ekstremalną izolacją; nie tylko
fizyczną, lecz również socjoekonomiczną i kulturową. Jej
128
Bülent Diken
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Obozy dla uchodźców odzwierciedlają [mirror] współczesne
technologie szybkości (co umożliwia pozbywanie się uchodźców
tak szybko, jak to tylko możliwe), ucieczki (od publicznego
rozgłosu i upolitycznienia) i bierności (neutralizowanie
uchodźców jako obcych)
społeczne relacje zależą często
od dobrej woli osób pracujących
w obozie (przede wszystkim
wolontariuszy). Istotnym elementem w tym kontekście jest
oczywiście bariera językowa, zmniejszająca zdolność obywatelskiej partycypacji u osoby ubiegającej się o azyl.
Dalej, bariera ekonomiczna: przykładowo, transport do
najbliższych miast, podobnie jak wszystkie inne obywatelskie czynności, kosztuje więcej niż może sobie pozwolić potencjalny azylant, co ogranicza jego mobilność do
krótko. Dla uchodźców pozbawionych własnych środków
nie istnieje też możliwość zatrudnienia. Wyjątkiem jest
tu praca na czarnym rynku [black economy], która, abstrahując od związanych z nią nierówności i trudności ze
nalezieniem jej w odizolowanych lub „rozproszonych”
miejscach, powodować może przeniesienie z ośrodka dla
uchodźców do ośrodka zatrzymań [detention center].
Jedyną możliwością uniknięcia wymuszonej rezydencji
w ośrodku dla uchodźców, istniejącą jedynie w kilku krajach i po zakończeniu okresu przyjęcia, jest złożenie wniosku pozwalającego na zamieszkanie poza nim. Przykładowo, osoby ubiegające się o azyl w Szwecji, Wielkiej
Brytanii, Francji i Holandii mogą zachować minimalne
wsparcie finansowe, jeśli uda im się znaleźć mieszkanie
poza obozem, przy jednoczesnym wykorzystaniu ofert
edukacyjnych i „aktywizujących”. Jeśli zdecydują się na
podobny krok w krajach takich, jak Dania i Austria, tracą
wspomniane wsparcie, zachowując możliwość korzystania
z oferty „aktywizującej” i opieki zdrowotnej. Jeszcze bardziej restrykcyjne pod tym względem są Niemcy.
Uchodźcy muszą tam mieszkać w obozach wskazanych
przez władze i ubiegać się o pisemną zgodę na przemieszczanie się na odległość ledwie kilku kilometrów od
ośrodka9. Jeszcze dalej idzie w tej kwestii Australia, gdzie
wszystkie osoby ubiegające się o azyl są przetrzymywane
w ośrodkach zamkniętych [detained].
W czasach, w których mobilność staje się czynnikiem determinującym społeczną zmianę oraz stratyfikację, w których opozycja Gesellschaft–Gemeinschaft
zdaje się być zastępowana przez nowe rozróżnienie – na
mobilnych i osiadłych10, potencjalny azylant utrzymywany jest w stanie bezruchu. Odległości znikają i świat
się kurczy, ale, według Bhabhy, „dla wysiedlonych czy
pozbawionych mienia, migranta lub uchodźcy, żaden
dystans nie jest tak przytłaczający jak kilka metrów
dzielących go od granicy”11. Ponad granicami immobilność trwa nie tylko w sensie geograficznym, ale także
w odniesieniu do uspołecznienia i spajających je przedmiotów. Dla przykładu, regulacja zasiłków oraz kwestii
pobytu unieruchamia uchodźców geograficznie w świecie przepływów. Podczas gdy mobilność sieciowa rozluźnia dziś relację między fizyczną i społeczną formą
bliskości, życie uchodźców, paradoksalnie, pozostaje
związane z obrazem więzi społecznej wymagającej obu
jej odmian. Co istotne w tym kontekście, podobnie do
Augé’owskich nie-miejsc, obozy dla uchodźców są integralną częścią, produktem i manifestacją współczesnych
procesów globalizacji. W kategoriach globalnej mobilności uchodźcze nie-miejsca podzielają wiele znaczących
charakterystyk. Po pierwsze, są miejscami, w których
wyjątek staje się regułą. W ten sposób niemiecki Durgangslager czy Aufganglager może uznać lub odrzucić
uchodźców bez uwzględnienia zwyczajnych praw człowieka. Po drugie, i w związku z mobilnym charakterem
samej tożsamości uchodźców, miejsca te są bliskie centralnym węzłom transportowym i granicom, co przynosi
bezpośrednie wpisanie mobilności w ich matryce regulacyjne12. Tym samym policja może natychmiastowo
odsyłać uchodźców, firmy przewozowe mogą sprawdzać,
czy pasażerowie są w posiadaniu wiz itp. Nie jest przypadkiem zatem, że obozy dla uchodźców odzwierciedlają
[mirror] współczesne technologie szybkości (co umożliwia pozbywanie się uchodźców tak szybko, jak to tylko
możliwe), ucieczki (od publicznego rozgłosu i upolitycznienia) i bierności (neutralizowanie uchodźców jako
obcych). Każda z nich służy Sennettowi do charakteryzowania nowoczesnego modelu [design] miasta13. Po
trzecie, takie miejsca organizowane są wokół „antycypacyjnej” [pre-emptive] logiki zarządzania ryzykiem
(w której policja interweniuje zanim zaistnieje potencjalny problem, np. nim uchodźcy znajdą się na terenie
państwa). Celem jest tu kontrolowanie „ewentualności”
129
Biopolityka i koniec miasta
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
przed zaistnieniem samego wydarzenia14, czyniące
wykluczenie uchodźcy „działaniem z wyprzedzeniem”
[pre-emptive action].
Chociaż uchodźca postrzegany jest jako oznaka
przemieszczania, choć jego drogi są intensywnie kontrolowane przez infrastrukturę mobilności, jego życie
wewnątrz obozu opisywane być może jedynie w kategoriach immobilności. Oficjalnie obóz jest przestrzenią
tranzytową, „wyjątkową”, uchodźca powinien tu spędzić
ograniczoną ilość czasu. Staje się dziś jednak wszędzie
lokalizacją stałą, przeciągając w nieskończoność przejściową kondycję uchodźców. Ich sytuacja staje się permanentna i nieodwołalna, zastygając w nienegocjowane,
sztywne struktury:
Obozy dla uchodźców wprowadzają nową jakość:
„spetryfikowanej przejściowości”, trwale utrzymującego się stanu tymczasowości, trwania pozszywanego
z momentów, z których żaden nie ma waloru elementu i przyczynku do ciągłości. Dla mieszkańców
obozu uchodźców perspektywa długofalowych kontynuacji i konsekwencji nie stanowi części doświadczenia. Mieszkańcy tych obozów żyją, dosłownie, z
dnia na dzień – a na treść ich życia nie ma wpływu
świadomość, że dnie łączą się w miesiące i lata. Jak
w więzieniach i „hipergettach”, badanych przez Loïca
Wacquanta, uwięzieni w obozach uciekinierzy „uczą
się życia, a nie przeżycia [(sur)vivre] z dnia na dzień
w bezpośredniości chwili, skąpani [...] w rozpaczy
wzbierającej w obrębie murów”15.
„Przejściowa trwałość” obozu, właściwa samej jego
logice, wyłania się, gdy wyjątek staje się regułą. Ekstremalną formę owej immobilności materializuje jednak
dopiero ośrodek zatrzymań [detention center]. Osoby
ubiegające się o azyl trafiają do niego w trzech sytuacjach. Po pierwsze, w celu wyjaśnienia kwestii ich
tożsamości i trasy podróży, przede wszystkim jednak,
gdy odrzucono już wniosek o azyl. Przykładowo, na
lotniskach międzynarodowych we Francji „obcokrajowcy
mogą być przetrzymywani w zone d’attente przez cztery
dni poprzedzające interwencję francuskiej władzy sądowniczej”16. Po drugie, dla przykładu, Australia prowadzi
politykę obowiązkowego zatrzymywania. Aresztuje się
tam każdego potencjalnego azylanta, zgodnie z założe-
niem, że dopóki nie dowiedzie własnej autentyczności
(potwierdzając, że zasługuje na status uchodźcy), uchodzić winien za oszusta. System ten nazywany bywa
również „rozwiązaniem pokojowym”: powoduje wyrzucenie czterystu ludzi do wymierających, pustynnych
osiedli, jak Woomera (gdzie dwudziestu więźniów tygodniowo dokonuje próby samobójczej17), robiąc wszystko
w celu powstrzymania ich nawet przed staraniem się
o azyl. Po trzecie, uchodźcy, którzy popełnili przestępstwo (np. pracując na czarnym rynku czy stosując przemoc lub groźby wobec pracowników obozu) mogą zostać
„uwięzieni” na czas rozpatrywania ich aplikacji. Znaczącym pozostaje fakt, że w większości państw zachodnich
kradzież około pięćdziesięciu funtów może skutkować
w przypadku uchodźcy zatrzymaniem. Interpretacja
danego zachowania w kategoriach „groźnego” zależy
przy tym zwykle od osobistego i arbitralnego progu tolerancji wśród pracowników obozu. Wiele ośrodków dla
uchodźców stosuje politykę „zerowej tolerancji”, co
umożliwia zamykanie ubiegających się o azyl nawet za
relatywnie małe przestępstwa. Atmosferę w ośrodku
zatrzymań orkiestrują ukryte groźby przemocy, aktualizowane czasem w formie konkretnej przemocy czy
nawet przypadków śmiertelnych. Stała obecność policji
wzmacnia jego wizerunek jako więzienia. Sytuacja ta
obfituje w konsekwencji w naruszenia praw człowieka.
W jednym z przykładowych przypadków „aresztowanemu nałożono kajdanki, przykuto go i umieszczono
na sześć dni w pokoju pozbawionym okien, odmówiono
też pomocy medycznej i zatrzymano na przeszło dwanaście miesięcy w 1996 i 1997 roku”18. Uwięzienie na
czas nieokreślony, nieznajomość własnych praw, odwlekanie odpowiedzi na żądanie prawnego wsparcia, przetrzymywanie w izolacji od innych uwięzionych, użycie
siły oraz ogólnie złe warunki w odniesieniu do jedzenia,
opieki zdrowotnej, prywatności, snu, poziomu osobistego bezpieczeństwa, edukacji i rekreacji – oto najbardziej powszechne cechy życia w ośrodkach zatrzymań
na całym świecie.
Co najistotniejsze w tym kontekście, wzrasta liczba
przymusowych zatrzymań ludzi przetrzymywanych
w ośrodkach bez procesu, niekiedy przez długi czas
(związany z zawieszeniem normalnego funkcjonowania).
Gdy do władzy dochodził rząd Blaira (1997 rok),
130
Bülent Diken
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
w ośrodkach zatrzymań w Wielkiej Brytanii przebywało
jednocześnie siedemset osób; dzisiaj jest ich około tysiąca
ośmiuset19. Rząd obiecuje zwiększyć ich liczbę do czterech tysięcy w nowych ośrodkach zatrzymań zwanych
„ośrodkami dla deportowanych” [removals center]:
Zdaniem rządu są one przeznaczone dla „niedoszłych”
azylantów [‘failed’ azylum seekers], przetrzymywanych
przez kilka dni przed planowaną deportacją. W świetle dotychczasowych doświadczeń wydaje się to mało
prawdopodobne – według ostatnich statystyk rządowych jedynie 4% uwięzionych oczekiwało na natychmiastowe działanie deportacyjne, 60% nie otrzymało
nawet pierwszej decyzji w związku z aplikowaniem
o azyl, a większość pozostałych czekała na wyniki
odwołań – wielu z zatrzymanych przebywało w ośrodkach miesiące czy nawet lata20.
Dania – Sandholmslejren, czy też obóz Sandholm.
Pod numerem 17 rezydują dwie kobiety: N. Jamshidi
i H. Elmess, odpowiednio z Iranu i Libanu. Nie są tu
z powodu popełnionych przestępstw, ale dlatego, że
odrzucono ich wnioski o azyl. Czekają na odesłanie
do domu. Jamshidi mówi, że „wariuje od siedzenia w
tym miejscu” – obawia się powrotu i ewentualnego
ryzykowania życiem w kraju, z którego uciekła. Wciąż
ta sama frustracja:
Niczego już nie czuję. Ani nadziei. Ani głodu. Chcę
tylko trochę spokoju. Wcześniej cały czas płakałam.
Brakowało mi mojej wolności. Tęskniłam za dziećmi,
teraz jestem niewzruszona… „Jedzenie”, krzyczy personel o 12. „Jedzenie”, krzyczą ponownie o 17. O 22
idziemy spać. Tak samo każdego dnia. Równie dobrze
mogę wrócić do Libanu i zginąć. Wewnątrz już jestem
martwa… Jestem niczym.
Zastanowić się można, czy władzy tak trudno rozpoznać
tu głos homo sacer? Wizytujący w 2002 roku obóz Sandholm European Council Torture Commitee [dzisiejszy
Europejski Komitet ds. Zapobiegania Torturom oraz
Nieludzkiemu lub Poniżającemu Traktowaniu albo Karaniu21] wyraził niepokój w związku z przetrzymywaniem
w nim osób bez procesu, co kłóci się z zasadami przyjętymi
przez ONZ w kwestii praw człowieka. Duńskie władze
wyjaśniły sytuację podkreślając, że problem ten dotyczy
przepustowości [capacity], dodając, że „przewidują”, iż
„zaostrzenie przepisów imigracyjnych powstrzyma
w przyszłości wielu obcokrajowców przed przyjazdem do
Danii”. W ten sposób problem rozwiąże się sam22.
Upowszechnienie obozu
Świat, w którym rodzimy się w klinice i umieramy
w szpitalu, w którym mnożą się, w wydaniu ekskluzywnym lub nieludzkim, punkty tranzytowe i tymczasowe
miejsca pobytu (sieci hoteli i squaty, kluby wakacyjne,
obozy uchodźców, slumsy skazane na zniszczenie lub
powolny rozkład), w którym rozwija się zwarta sieć
środków transportu, także stanowiących przestrzenie
zamieszkane, gdzie bywalec wielkich supermarketów,
użytkownik automatów i kart kredytowych odnawia
– poprzez „nieme” handlowe gesty – świat, którego
przeznaczeniem jest samotna indywidualność, w drodze,
w tymczasowości i efemeryczności, stanowi dla antropologa i innych badaczy pewien nowy przedmiot […].
Marc Augé, Nie-miejsca, s. 53.
Ten nowy globalny przedmiot, którego nadejście oznajmia Augé, to „nie-miejsce” czy też, jak wolałbym sam go
nazwać, obóz. Wspólne cechy obozów i nie-miejsc to
eksterytorialność (są „w”, lecz nie wywodzą się „z” kontekstów, w których są, wyjątkowo, zlokalizowane), dysponowanie znaczeniami, płynność tożsamości i trwałość
przejściowości (wszystkie będące konstytutywnymi składnikami „płynnej nowoczesności”23). Jaki mechanizm stoi
za formowaniem się takich przestrzeni?
Carl Schmitt wykazał, że powiązanie między lokalizacją i porządkiem jest tym, co konstytuuje „nomos
ziemi”. Na skutek tego połączenia to, co biologiczne (zoē)
i to, co społeczne/polityczne (bios) zostały odseparowane,
a nagie życie wykluczone z polis. W tym miejscu pojawia
się pewna dwuznaczność: w stanie wyjątkowym owo
powiązanie zostaje zerwane. Gdy to, co niemożliwe do
zlokalizowania, wyjątek, osiąga trwałe umiejscowienie,
następuje wyłonienie obozu jako sfery nierozróżnialności. Na jego gruncie prawo i chaos, wnętrze i zewnętrze
pozostają nierozróżnialne: „Porządkowi bez lokalizacji
(stanowi wyjątkowemu, w którym zawieszone zostało
prawo) odpowiada teraz lokalizacja bez porządku (obóz
131
Biopolityka i koniec miasta
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
jako permanentna przestrzeń wyjątku)”24. Obóz, materializując stan wyjątkowy, tworzy strefę nierozróżnialności [indiscernibility], strukturalnie odmienną od panoptycznej warowni [entrenchment]. Nawet jeśli Foucault
badał więzienie jako paradygmatyczną przestrzeń polityczną nowoczesności, w dziwny sposób nie uwzględniając obozu, to ten ostatni właśnie stanowi nomos nowoczesności25. Przez wzgląd na to paradoksalnym pozostaje
fakt, że teoria społeczna potrafi ująć obóz jedynie jako
anomalię: przestrzeń wyjątku usytuowaną na marginesie
Obóz wyraża jedynie zanik tego, co społeczne
w stanie natury. Jednak w logice wyjątku
przestrzeń ta nie jest anomalią, ale tym,
co wyjaśnia regułę
polis, mającą na celu neutralizowanie „ułomnych obywateli” [failed citizens] i „wrogów”. W ten sposób obóz
wyraża jedynie zanik tego, co społeczne w stanie natury.
Jednak w logice wyjątku przestrzeń ta nie jest anomalią,
ale tym, co wyjaśnia regułę. Prawo ustanawiane jest
zawsze w sposób negatywny: regułę poznaje się na drodze
jej przekroczenia, państwo za sprawą jego wyjątku, normalne dzięki patologicznemu. Zatem by zrozumieć więź
społeczną, trzeba dowiedzieć się najpierw, co za jej sprawą
wykluczono. Albo, by oddać to za pomocą aluzji Schmitta
poczynionej w kierunku Kierkegaarda, obóz jest wyjątkiem, który „wyjaśnia to, co ogólne i sam siebie”26.
Obóz jest zatem, w sposób coraz bardziej znaczący,
wyjątkiem, który staje się regułą. W okresie rządów nazistowskich wyłonił się jako wyjątkowa przestrzeń, w której życie więźniów w brutalny sposób transformowano
w nagie życie27. Współcześnie przestaje być historyczną
anomalią, ponieważ produkcja nuda vita ma miejsce
w coraz większym stopniu poza jego murami. Opowieść
o nowoczesności pominęła doświadczenie Holocaustu,
obozu jako wyjątku podtrzymującego regułę28. Tym, co
odsuwają od siebie narracje postmodernistyczne (lub
„postpolityczne”) jest przekonanie, że regułą stał się dziś
obóz. I tak, jak nie sposób prowadzić narracji o nowoczesności z pominięciem obozu koncentracyjnego, nie-
możliwe jest również snucie opowieści postmodernistycznej z wykluczeniem obozu w rozwijanym tutaj sensie.
Nie znaczy to, że wszystkie współczesne przestrzenie mogą
być charakteryzowane w odniesieniu do okrucieństw
nazistowskich obozów (choć struktury przypominające
obóz, np. ośrodki zatrzymań, rozprzestrzeniają się bardzo
szybko). Jednak logika obozu uogólniana jest obecnie na
obszarze całego społeczeństwa29. Żyjemy dziś w czasach,
w których „ontologiczny status [populacji] jako podmiotów prawnych został zawieszony”30. W ten sposób suwerenna władza nie jest sprawowana tylko jako akt [actuality]
(w aktualnie wyznaczonej przestrzeni), ale i potencjalność.
Przejawia się nie tylko poprzez kreowanie przestrzeni
nierozróżnialności między wnętrzem i zewnętrzem
(narodu, miasta, domu), lecz również przenikając w całości pole społeczne/polityczne. Dochodzi w ten sposób do
transformacji przestrzeni społecznej w zdyslokowaną
przestrzeń biopolityczną, w ramach której nowoczesne
kategorie polityczne (np. prawo/lewo, prywatne/
publiczne, absolutyzm/demokracja) wkraczają w postpolityczny obszar nierozróżnialności31. To właśnie w tym
kontekście status uchodźcy postawiony naprzeciw obywatela staje się więcej niż wymowny:
Czy jesteśmy świadkami odrodzenia starego rozróżnienia na prawa człowieka i prawa obywatela? Czy
istnieją prawa dla wszystkich przedstawicieli ludzkości
(respektowane także w przypadku homo sacer) i węższe
prawa obywateli (te, których status jest regulowany
prawnie)? Co stanie się, jeśli wyciągniemy stąd bardziej
radykalny wniosek? Co, jeśli prawdziwym problemem
nie jest kruchy status wykluczonych, ale raczej fakt, że
na najbardziej elementarnym poziomie wszyscy jesteśmy „wykluczeni”, jako że w naszym najbardziej pierwotnym, zerowym wymiarze jesteśmy przedmiotem
biopolityki i, że dane nam ewentualnie prawa polityczne i obywatelskie dotyczą statusu wtórnego32?
Konieczne będzie tu przywołanie fundamentalnej dwoistości władzy: jej równocześnie pozytywnych i „wyzwalających”, jak i negatywnych, restrykcyjnych właściwości.
Ostateczna tajemnica władzy zasadza się na paradoksalnej relacji między obecnością i nieobecnością. By użyć
cytatu z Podejrzanych33: „największa sztuczka diabła
polega na przekonaniu świata o jego nieistnieniu”.
132
Bülent Diken
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
W wielu przypadkach rozpoznanie obozu nie jest trudnym zadaniem (np. obozy dla uchodźców, obozy gwałtu,
fawele itp.). Wszelako istnieją również jego bardziej
„dobroczynne” odmiany (np. grodzone osiedla, seksturystyka, parki tematyczne itd.) powtarzające logikę
wyjątku dla „zwycięzców”. W pierwszym znaczeniu,
rozumiany jako wyjątek, obóz oznacza zarazem ekstremalną deprywację i ekstremalne uprzywilejowanie, równocześnie radykalne wykluczenie i włączenie. Na obu
krańcach, rozróżnienie na to, co biologiczne i to, co
polityczne zdaje się zanikać i coraz trudniejsze jest dziś
odnoszenie się do polis i polityki w klasycznym sensie.
W celu przedstawienia natury obozu jako władzy
pozytywnej, omówię pokrótce kwestię „grodzonych”
miejskich struktur na gruncie Nowego Urbanizmu.
Sprzedając nie tylko nieruchomość, ale i dostęp do bezpiecznego stylu życia, większość grodzonych osiedli
[gated communities] nie posiada dosłownie żadnej przestrzeni publicznej. Znajdujemy tam, co więcej, przestrzenie jawnie ograniczające podstawowe prawa, takie
jak wolność zgromadzeń34. Gwałcąc ideę dobra wspólnego i naruszając prawa bazujące na obywatelstwie,
wspólnoty te „działają w opozycji do interesów szerszej
wspólnoty”35. Grodzone osiedla, z ich technologiami
uprzedniego, społecznego filtrowania, zwróconymi do
wewnątrz projektami architektonicznymi, uprzywilejowującą infrastrukturą komunikacyjną (np. specjalny
transport i wirtualne sieci wykluczające innych) oraz
sprywatyzowanymi reżimami rządzenia, tworzą nowy
typ lokalizacji, o lata świetlne oddalony od tradycyjnie
pojmowanego „miasta”. Demonstrują raczej jego współczesne „rozdarcie” [splintered]36. „Rozdzierający urbanizm” cechują dziś: po pierwsze, rosnące rozdzielenie
czy też fragmentacja standardowej infrastruktury ery
fordowskiej, dokonująca się na drodze prywatyzacji, po
drugie, selektywne „ponowne łączenie” [re-bundling]
fragmentów poprzez zaawansowane usieciowione infrastruktury. Zreorganizowane fragmenty nie ustanawiają
jednak „miasta”. Otrzymujemy w zamian kolejne fragmenty: dzielnice rządowe, centra handlowe i kulturalne,
parki w okolicy urzędów, osiedla grodzone, getta oraz
hybrydy w rodzaju tematycznych malli, lotniskowych
stref handlowych itd. Co istotne, fragmenty, o których
mowa, produkujące rozdzierającą [splintering], całko-
wicie niekoherentną strukturę, „mogą istnieć tylko
w powiązaniu z usieciowionymi infrastrukturami.
Pozwalają im one na utrzymanie koniecznych lub pożądanych socjoekonomicznych połączeń z przestrzeniami
i ludźmi w bardziej lub mniej oddalonych »gdzie
indziej«… Tym samym, usieciowione infrastruktury
stają się bezpośrednio uwikłane w proces odrywania
[secessionary process], wspierający materialną konstrukcję
podzielonych środowisk miejskich”37.
Warto dodać, że tłem dla takiego procesu jest logika
wyjątku. Innymi słowy, solipsystyczne enklawy rozdzielonego [unboundled] miasta (niepoddanego jeszcze
dostatecznemu namysłowi) to obozy. W tym kontekście
nie jest dziełem przypadku, że wraz z rosnącym „rozdzieraniem”, obsesja na punkcie bezpieczeństwa staje
się „zeitgeist miejskiej restrukturyzacji”, a życie miejskie
jest w coraz większym stopniu „zmilitaryzowane”38.
Faktycznie, współcześnie wizerunek „miejskiej” cywilizacji coraz wyraźniej przeobraża się w stan natury: miasto jest „jak gdyby poddane rozkładowi”. Dobrym
przykładem procesu uogólniania wyjątku jest opis przekształcenia starych wiktoriańskich przytułków z miejsc
panoptycznych we współczesne osiedle grodzone, dokonany przez Nikolasa Rose’a:
W odwróceniu, które byłoby śmieszne, gdyby nie
powodowany przez nie smutek, następujące elementy
nie są już dłużej propagowane jako środki chroniące
wspólnotę na zewnątrz przed zamkniętymi pensjonariuszami. Wysokie mury, kamery telewizji przemysłowej, ochrona i tym podobne mogą być teraz przeniesione i przedstawione jako środki utrzymujące
zagrożenie raczej na zewnątrz niż wewnątrz […]. Za
murami czai się niebezpieczeństwo, które oddaje
w skrócie postać szaleńca39.
Gdy miasto tkwi w stanie rozkładu, każdy zmienia się
w „wariata” czy raczej „wilkołaka”, odwróceniu ulega
także archetypowe połączenie między cywilizacją i barbarzyństwem. Mamy tutaj do czynienia z zasadniczą
fantazją współczesnego życia miejskiego: miasto jest
nieprzewidywalną i niebezpieczną przestrzenią przetrwania, „dżunglą”. Z perspektywy osiedli grodzonych, „miejska dżungla” jest strefą nierozróżnialności, w której panuje
terror, a homo sacer angażuje się w walkę o przetrwanie.
133
Biopolityka i koniec miasta
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Jednak tym, co wyparte w tej opowieści, jest istotny
związek między pożądanymi i niepożądanymi obozami:
Oba rodzaje ponadterytorialności są osadzone, by tak
rzec, na przeciwnych biegunach globalizacji. Pierwszy
proponuje przejściowość jako możliwość będącą
przedmiotem wolnego wyboru, drugi – jako zjawisko
stałe i nieodwołalne, jako nieuchronny los: przypomina to różnicę, która dzieli dwie formy bezpiecznej
stałości – żyjące na terenie zamkniętym wspólnoty
dyskryminujących bogatych i getta dyskryminowanych biednych. Podobna jest także przyczyna zróżnicowania: po jednej stronie ściśle strzeżone, pilnowane wejścia i szeroko otwarte wyjścia, a po drugiej
szeroko dostępne wejścia, lecz szczelnie zamknięte
wyjścia. To właśnie szczególnie zamykanie wyjść podtrzymuje stan przejściowości, nie zastępując go stałością. W obozach dla uchodźców czas zostaje zawieszony; jest czas, lecz nie ma historii40.
Dążąc nie tylko do dyscyplinarnego uwięzienia, ale
i wykluczenia, nasze społeczeństwo zdaje się produkować
dwa rodzaje obozów. Występują one w formie bliźniaczej:
dobrowolne obozy, w których zablokowano wejście
i umożliwiono swobodne wyjście, oraz te, w których
wejście jest otwarte, ale wyjście pozostaje zamknięte.
Niektóre obozy zaprojektowane są tak, by trzymać ludzi
(wyrzutków) „z daleka”, inne, by trzymać ich (więźniów
[inmates]) „wewnątrz”. W obu przypadkach opierają się
na zasadzie dystrybucji (możliwości) wejścia i wyjścia.
W tym kontekście mówić można o fundamentalnej
różnicy między obozami koncentracyjnymi i dzisiejszymi
obozami: inaczej niż te pierwsze, drugie odwołują się
do sytuacji wyboru. W społeczeństwie konsumpcyjnym
funkcjonują jako, by tak rzec, horyzonty uwodzące lub
odrzucające obywateli-konsumentów/zby-wateli41, miesz(k)ańców [denizens], którzy nie wiedzą czy wzniosą się
„w górę” (osiedla grodzone) czy spadną „w dół” (ośrodki
zatrzymań). W warunkach płynnej nowoczesności nic
nie prowadzi większości podmiotów automatycznie od
jednego ekstremum do drugiego. Większość ludzi tkwi
raczej w stanie zawieszenia pomiędzy nimi, co materializuje unsicherheit czy też kruchość charakterystyczne
dla „płynnej nowoczesności”42. Ten stan zawieszenia oraz
idące za nim brak bezpieczeństwa i niepewność, to część
funkcjonowania obozu. Zmusza ludzi do rozpoznania
władzy jako potencjalności (porzucenia).
Gdy wyjątek staje się regułą, nie wyłania się, na bazie
idei obozu, nowy, inny model „miasta”, w odniesieniu
do którego „istniejące” lub rzeczywiste sytuacje mogłyby
być traktowane jako „rozbieżności” czy wyjątki od tego
modelu. W rzeczywistości jeśli „model” ten kiedykolwiek by zaistniał, przypominałby Calvinowskie „modelowe miasto” z Niewidzialnych miast:
Jest to miasto złożone z samych wyjątków, niemożliwości, sprzeczności, dysproporcji, nonsensów. Jeżeli
takie miasto jest najbardziej nieprawdopodobne, przy
zmniejszaniu liczby elementów nienormalnych zwiększa się prawdopodobieństwo, że miasto rzeczywiście
istnieje. Wystarczy zatem, abym odejmował wyjątki
od mojego modelu, i w jakimkolwiek porządku będę
postępował, natrafię zawsze na jedno z miast, które
jednak istnieją, co prawda również w drodze
wyjątku43.
Sytuacja, w której wyjątek staje się regułą, odnosi nas
do pewnego rodzaju przestrzenności zawieszonej między
„ekskluzją” i „inkluzją”. Jak przypomina w tym kontekście Bauman, zajmowanie przestrzeni nierozróżnialności
z historycznego punktu widzenia było przywilejem
pariasów takich, jak les malheureux w osiemnastym
wieku, les misérables w wieku dziewiętnastym czy, współcześnie, uchodźcy44. Wykluczające właściwości obozu
można porównać do wydalania biednych z własnych
parafii we wczesnonowoczesnej Europie, jako że zapomogi ograniczano zwykle jedynie do lokalnej biedoty.
Również „getto” biednych skupiało w przeszłości to, co
nie jest miastem – negatywność pochodzącą z relacyjnej
logiki dychotomicznych różnic między porządkiem
i nieporządkiem, normalnością i perwersją, prawem
i bezprawiem (despotyzmem) itd. Tym, co może do tego
dodać logika wyjątku, jest świadomość, że dychotomiczna różnica nie powinna być traktowana jedynie jako
różnica między elementami w ramach tej samej ekonomii symbolicznej. Raczej „inny”, np. getto, oznacza to,
co poprzedza samą różnicę45. Różnicą, która ma tu znaczenie, jest ta między różnicą a brakiem różnicy. Jako
takie, „getto” istnieje poza porządkiem symbolicznym:
konstytuuje Lacanowską „przestrzeń fantazji”, przypomina
134
Bülent Diken
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
rodzaj „stanu natury”. Nie przestrzeń empiryczną, lecz
skonstruowaną dzięki logice wyjątku. Jej budulec pozostaje
jednak materialny (np. elementy znaczące czy budynki)
i jako taka należy ona (przestrzeń fantazji) do porządku
symbolicznego46. Innymi słowy, fantazja cechuje się widmową strukturą, w której, poprzez dyskursywną reprezentację przestrzeni poza tym, co symboliczne, rzeczywistość i fantazja stają się nierozróżnialne.
Co da się powiedzieć w tym kontekście o „końcu
miasta”? Z historycznego punktu widzenia miasto
wyobrażano sobie jako przestrzeń zamkniętą, otoczoną
„murami”, zakreślającymi poziomy inkluzji i ekskluzji47.
Ograniczenia ustanawiały dystynkcję między polis
i stanem natury. Jednak przejście od natury (tego, co
realne) do polis (tego, co symboliczne) nie jest do końca
jasne. To tutaj szukać musimy ideologicznych fantazji,
które podtrzymują miejską rzeczywistość: istotnie, „krąg
rzeczywistości domknąć może tylko niesamowity, widmowy suplement”48. Miejska rzeczywistość zatem przejawia się poprzez nieudaną symbolizację i nigdy nie
może stać się Pełnią. Brak ten został wykluczony przez
miejskie fantazje, fundowane na redukcji wyjątku do
anomalii. To te same fantazje powodują powrót Realnego w postaci abjektu49 czy obiektu pragnienia (obóz
jako ośrodek zatrzymań lub osiedle grodzone), konstruując schemat, w którym brak miejskiej „rzeczywistości”
(porządek symboliczny) może być wypełniony, a miasto
możliwe do doświadczenia jako wyobrażeniowa pełnia
ze stałymi współrzędnymi.
Koniec miasta
W jaki sposób zatem obóz sygnalizuje „koniec” miasta?
Pierwsza odpowiedź na to pytanie brzmi: miasto nigdy
nie istniało jako całość, zawsze spajał je wyjątek. Idea
„uporządkowanego” [ordered] miasta jest więc fundamentalnie nostalgiczna, czego symptomem jest obóz.
Fantazja stworzona w ten sposób głosi, że gdyby nie
istniała wyrwa (obóz), miasto byłoby całością. Obóz
jest „kontyngentną” przestrzenią powstrzymującą zaistnienie miejskiego porządku, który umożliwiłaby
dopiero jego nieobecność. Tym, co ukrywa ta fantazja,
jest oczywiście fakt, że obóz jest „koniecznym” efektem
istniejących stosunków władzy. I jako taki właśnie
uczestniczy aktywnie w konstrukcji współczesnej miejskiej rzeczywistości. Paradoksalnie zatem obóz jest tym,
co spaja miasto; dzięki niemu można fantazjować na
temat miasta nieantagonistycznego! W ten sposób
radykalnym stanowiskiem sprzeciwiającym się idei
obozu jako anomalii jest zaprzeczenie jego istnieniu:
miasto jest już zawsze antagonistyczne; jest samym
antagonizmem.
To jednak nie wszystko. Nie można zapominać
o jeszcze jednym znaczeniu obozu, które z całą pewnością sygnalizuje „koniec” miasta. Wracamy tym
samym do pytania o postpolitykę, do współczesnych
trudności związanych z polityzacją w sensie nadawanym jej w klasycznej Grecji, tj. metaforyczną uniwersalizacją partykularnych żądań w celu restrukturyzacji
przestrzeni społecznej50. W takim stopniu, w jakim
polityka oznacza umiejętność debatowania i zdolność
do zmiany ramy politycznej dyskusji i walki na bazie
konfliktu, obóz sygnalizuje, że władza może opuścić
Paradoksalnie zatem obóz jest tym, co spaja
miasto; dzięki niemu można fantazjować na
temat miasta nieantagonistycznego
agorę, że istnieje esencjalne połączenie między rosnącą
mobilnością i „rozdzierającym się” miastem. Świat
współczesnego obozu (obozowania) [camp(ing)] jest
światem, w którym władza staje się nomadyczna. Jej
post-panoptyczna odmiana „podróżuje z lekkością”,
zaangażowanie nie jest dla niej ani konieczne, ani
pożądane, a szybkość staje się dlań nadrzędnym czynnikiem stratyfikacji i dominacji51. Jeśli logika „uderz
i uciekaj” [hit and run] nakazuje dziś ludziom być
posłusznymi, bycie we właściwym obozie oznacza
sytuację, w której możliwe jest uciekanie bezzwłoczne.
Polityczny konflikt wymaga czasu i zaangażowania,
dialogu: jednak władza nomadyczna może ominąć
agorę. Brak zaangażowania nie jest już zewnętrznym
ograniczeniem relacji władzy, a niepewność nie prowadzi do konfliktu: oba te elementy stały się skutecznymi strategami władzy. Konflikt wymaga relacji:
135
Biopolityka i koniec miasta
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
tymczasem jedna ze stron tego wzajemnego (panoptycznego) stosunku zrezygnowała52. Władza przeniosła się do „przestrzeni przepływów”: polityka, agora
pozostały niezmiennie lokalne53. W skrócie, prędkość
wzniosła się „ponad politykę”54.
W konsekwencji, mobilne elity zdają się wznosić
ponad istniejące modele dysputy i konfliktu, które Boltanski i Thévenot nazywają „porządkami uzasadnienia”
[regimes of justification] lub „cités” („formułą wspólnoty
polityczno-gospodarczej”55). Mieszkańcy dobrowolnych
obozów nie potrzebują usprawiedliwiać swoich działań
w odniesieniu do zasady równoważności czy założenia
o wspólnocie ludzkiej i tego nie robią. Zasadą sterującą
ich zachowaniem zdaje się raczej brak równoważności
i ignorowanie kwestii „dobra wspólnego” (czy będzie
to „społeczeństwo”, „sprawiedliwość”, czy lokalność).
Na drugim biegunie obozy oznaczają zatem rosnący
Brak zaangażowania nie jest już zewnętrznym
ograniczeniem relacji władzy, a niepewność
nie prowadzi do konfliktu: oba te elementy
stały się skutecznymi strategami władzy
dystans między wiedzą i działaniem: większa wiedza
(np. o cierpieniu w obozie Woomera) nie przynosi gwarancji etycznego i politycznego działania56. Na tym tle
obóz konfrontuje nas z niesatysfakcjonującym wyborem
między wymykającą się agorze postpolityką a ultrapolityką, sublimującą porządek poprzez klasyfikowanie
wszystkich rodzajów polityki jako polityki bezpieczeństwa, co „ma na celu depolityzację konfliktu poprzez
doprowadzenie go do skrajności dzięki bezpośredniej
militaryzacji polityki”57.
Istotne pytanie w tym kontekście brzmi: czy możliwe
jest dziś zredefiniowanie pojęcia „dobra wspólnego”
w sposób odpowiadający logice płynnej nowoczesności?
Jedną z ciekawych prób stanowi „projektowy porządek
uzasadnienia” autorstwa Boltanskiego i Chiapello. Chodzi o nowy porządek uzasadnienia i krytyki dostosowany
do mobilności sieciowej, której kluczową cechą jest
wszechstronna połączeniowość [connectionism]. W siat-
kowym [reticular] świecie, w którym przedustawny habitus jest czymś niepożądanym, „autonomiczna osoba jest
mobilna”58. W ramach etycznego schematu oceny, cechującego nowe cité, każdy powinien działać na rzecz „dobra
wspólnego”, angażując się z myślą o innych, wzbudzać
zaufanie, być tolerancyjnym, szanować różnice i dzielić
się informacjami. Wewnątrz świata połączeń można
podróżować z lekkością. Robić to można jednak dla własnej korzyści lub z myślą o wspólnym dobru podmiotów
połączonych w tymczasowej sieci. W tym sensie wydaje
się istnieć porządek uzasadnienia pasujący do sieci płynnego kapitalizmu.
Bardziej radykalną próbę przemyślenia dobra wspólnego znaleźć można w Imperium Michaela Hardta
i Antonia Negriego, którzy starają się sformułować immanentną krytykę płynnego kapitalizmu. Na gruncie Imperium wyłaniają się nowe, istotne pytania dotyczące dobra
wspólnego. Kluczowy w tym kontekście jest podział na
to, co prywatne i na to, co publiczne. W perspektywie
historycznej kapitalizm opiera się bowiem na wywłaszczeniu i prywatyzacji tego, co wspólne. W rzeczywistości
w Imperium „to, co publiczne jest rozdarte i sprywatyzowane, nawet jako pojęcie”59. Nie warto przy tym opłakiwać destrukcji immanentnej relacji między publicznym
i wspólnym, dokonanej siłami transcendentnej władzy
własności prywatnej. Skupić winniśmy się raczej na sposobie działania tego, co wspólne:
[...] uczestniczymy dziś we wspólnotowości bardziej
radykalnej i głębszej niż w całej dotychczasowej historii kapitalizmu. Uczestniczymy w świecie produkcji,
na który składają się komunikacja i sieci społeczne,
usługi interaktywne i wspólne języki. Nasza ekonomiczna i społeczna rzeczywistość jest w mniejszym
stopniu definiowana przez wytwarzane i konsumowane obiekty materialne, a bardziej przez współprodukowane usługi i relacje. Produkowanie oznacza
coraz bardziej budowanie kooperacyjno-komunikacyjnych kolektywów60.
Współcześnie dobro wspólne jest zjawiskiem sieciowym: rynki przybierają formę sieci, własność jest stopniowo zastępowana przez dostęp, a tradycyjna wymiana
ustępuje stopniowo na rzecz połączeń między serwerami
i klientami61. W dobie imperialistycznej społeczne
136
Bülent Diken
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
bogactwa pochodziły z „zewnętrza”, podczas gdy suwerenność wyłaniała się „wewnątrz”. W czasach Imperium
podział ten przestał być obowiązujący, zmieniły się przy
tym natura pracy i akumulowanych bogactw. Dobro
wspólne zaczyna dotyczyć sieci społecznych, komunikacji, informacji oraz układów afektywnych. W tym
samym czasie praca społeczna staje się w coraz większym
stopniu niematerialna, produkuje i reprodukuje wszystkie aspekty tego, co społeczne62.
Prowadzi nas to do pytania o opór. Jeśli „od obozów
nie ma drogi powrotu do klasycznej polityki”63, w jaki
sposób możliwy jest opór i emancypacja wobec typu
przestrzeni? Istotne w tym kontekście jest pojęcie wielości. Jeśli nagie ciało homo sacer jest negatywną granicą
człowieczeństwa i jego pasywności, jego pozytywnym
i produktywnym biegunem jest właśnie wielość64. Będąc
nieograniczonym czasowo i przestrzennie, Imperium
zawłaszcza biopolitykę jako swój wyłączny kontekst
i uznaje społeczeństwo za dziedzinę biowładzy65. Tymczasem stałe i biologiczne pojęcie „ludu” [peoples] rozkłada się, „tworząc płynną i amorficzną wielość”66.
Z perspektywy immanencji wielość jest jedynym absolutnym suwerenem, w przypadku którego uspołecznienie nie jest kwestią społecznego kontraktu, lecz kontaktu.
Na wielość składają się horyzontalne sieci połączeń
i relacji tworzących ruch, jest ona domeną trans-indywidualnych relacji, otwartym, produktywnym i reproduktywnym, kreatywnym polem sił i połączeń, społeczną
fizyką67. Jest odpowiednikiem Imperium rozumianego
jako globalna, immanentna polityczno-ekonomiczna
sieć. Spinozo-marksiści [Spino-Marxists] Hardt i Negri
sprzeciwiają się idei stanowiącej, że globalny kapitalizm
w coraz większym stopniu wymyka się politycznym
regulacjom i odcina się od polityki (tezie ogólnie akceptowanej w debacie nad globalizacją). Twierdzą w zamian,
że globalny kapitał może być takim właśnie tylko dzięki
wsparciu globalnego, polityczno-instytucjonalnego aparatu. „Imperium” stanowi ogniwo łączące wspomniany
aparat z globalnym kapitałem, oznacza zarazem formalną
suwerenność jurydyczną oraz jej treść – suwerenność
kapitału. Imperium jest „machiną powszechnej integracji”68, nie zależy mu na „dzieleniu i podbijaniu” poprzez
tworzenie czystych i uporządkowanych tożsamości, lecz
na integracji różnic w gładkiej, globalnej przestrzeni
pozbawionej tarć czy konfliktów69. To właśnie w takim
horyzontalnym świecie, bez udziału transcendentnych
instytucji mediujących, wielość staje naprzeciw Imperium70. Wielość jest zarazem fundamentalną, kreatywną
siłą podtrzymującą Imperium i kapitał. Jest żywą pracą,
równocześnie materialną i niematerialną, wprawiającą
w ruch kapitał, a nie odwrotnie. „Ostatnie słowo władzy
mówi: opór jest pierwotny”71. Pojęcie wielości umożliwia
podejście uwzględniające w produktywny sposób nierozróżnialność i nagie ciało. Powróćmy teraz do protestów, do których doszło w Woomerze w kwietniu 2002
roku. Protest „Woomera2002” skupiał się wokół ośrodka
zatrzymań. Sprzeciw opierał się na logice nierozróżnialności oraz tym, co „jakiekolwiek”, starając się stworzyć
„ciało bez organów”, wielość:
Chwilami w trakcie Woomera 2002 nasze ciała zbliżały się do siebie w zwartej intensywności, by stworzyć
ciało bez organów i machiny walki. Martwa ideologia
przestawała wtedy cokolwiek znaczyć. Pojęcia zawsze
się liczą, ale porzuciliśmy złudzenie, że zdołamy przekonać ludzi zaczynając od idei, które powiodą ich
wtórnie do jednolitych działań. Dystynkcja między
tymi rzeczami była nie do utrzymania, a przewidywalna retoryka „nas” „zamykających Ruddock”
i „uwalniających uchodźców” wyparowała, gdy tylko
razem urzeczywistniliśmy te pojęcia. Pojęcia lubią
wolność. Pojęcia, które nie były skodyfikowane w
liberalnej, socjaldemokratycznej, socjalistycznej czy
jakiejkolwiek innej ideologii72.
Przekonanie, że „opór jest pierwotny” oznacza, że nie
istnieje prosta dychotomia między władzą i oporem lub
jedną formą obozu (np. ośrodkiem zatrzymań) a inną
(np. „sanktuarium” jako „strategiczną reinskrypcją przestrzeni sakralnej kościoła będącą rodzajem ochrony przed
suwerenną władzą państwa”73). Problem oporu wobec
obozu nie jest kwestią budowania odmiennego obozu,
ale pytaniem „jak określić wroga, przeciwko któremu
należy się zbuntować?”74. Traktowany jako maszyna
obóz oznacza, że współczesny urbanizm przekształcił
proces „kontroli” (w przeciwieństwie do „dyscypliny”)
w formę uspołecznienia dokonującą się poprzez nieciągłą przestrzeń interaktywnych i heterogenicznych różnic.
Różnic, które dla Derridy nie tworzą Całości, według
137
Biopolityka i koniec miasta
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Baudrillarda nie są Realne, a dla Virilia nie znajdują się
po prostu Tam75. Obserwujemy zatem zróżnicowany
proces tworzenia przestrzeni nierozróżnialności, mający
na celu dyscyplinę, kontrolę i terror76. W jego ramach
panoptyczna dyscyplina ustanawia suwerenność na drodze ograniczenia; kontrola zmienia to poprzez tworzenie gładkiej przestrzeni, w której koniecznością staje się
forma skodyfikowanej mobilności; terror zdaje się wyłaniać jako nieregulowany przepływ, droga ucieczki od
„kontroli”, inwestujący w niepewność i brak bezpieczeństwa. W ultrapolityce „wojny z terrorem”, państwo
rozszerza wyjątek jako stan permanentny. Czyni to
zgodnie z totalitarną linią usuwania terroru, obiecującą
bezpieczeństwo i pewność. W rezultacie pobudza
ponowne ustanowienie dyscyplinarnego ograniczenia,
w postaci ochrony przed terrorem w formie osiedla
grodzonego na opak [in reversed form] (jako wyspy
porządku pośród nieporządku, w przeciwieństwie do
panoptykonu – wyspy nieporządku na oceanie
porządku). Zróżnicowane przestrzenie dyscypliny, kontroli i terroru współistnieją ze sobą, a każda z nich
zawiera elementy innych. Często ich topologie nakładają
się na siebie i zderzają, nie jest więc łatwo „odróżnić”
jedną formę władzy od drugiej, dlatego też przestrzeń
władzy to sfera nierozróżnialności77.
Tym, co czyni inkluzję/ekskluzję pojęciem nierozróżnialnym, jest fakt, że każdy obóz (jako maszyna)
składa się z wyselekcjonowanych przepływów, przekształconych podczas „intermezzo” we wnętrze
i zewnętrze. Obóz i związane z nim pozycje podmiotowe są zatem kodowane, dekodowane i kodowane
ponownie przez system różnic (np. klasę, płeć, rejestr
przestępczości, wiek, wzory konsumpcji itd.), który
może być rozkładany na dalsze systemy. W ich ramach
sfera ta staje się potencjalnie przestrzenią negocjacji
i proliferacji heterogenicznych wnętrz i zewnętrz,
przyjaźni i nadchodzących wspólnot. Tylko w tym
znaczeniu obóz może konstytuować „miasto”: „fenomen transkonsystencji [transconsistency], sieć… próg
deterytorializacji”78. W przeciwnym razie to „obóz,
a nie miasto, jest dziś fundamentalnym, biopolitycznym paradygmatem Zachodu”79.
Tłum. Piotr Juskowiak
1 B. Diken, From Refugee Camps to Gated Communities:
Biopolitics and the End of the City, “Citizenship Studies” 2004,
Vol. 8, No. 1, s. 83-106.
2 M. Augé, Nie-miejsca: wprowadzenie do antropologii
hipernowoczesności, tłum. R. Chyłkowski, Warszawa 2010, s. 53.
3 Tamże, s. 70.
4 Home Office, Still now Decision on Accommodation
Center for Asylum Seekers, informacja prasowa z dnia 14 maja
2002. Tekst
��������������������������������������������������
dostępny na stronie: www.folketinget.dk/Samling/20012/udvbilag/UUI/Almdel_bilag167.htm-15k [wszystkie informacje odnośnie stron internetowych dotyczą momentu,
w którym ukazał się artykuł Dikena – dopisek tłum].
5 Cambridgeshire Against Refugee Detention, Asylum
Accommodation Center Sites Named, 2002, s. 2. Tekst dostępny
na stronie: www.serf.uncam.org/card.
6 R. Sennett, The Conscience of Eye, London 1990, s. 170.
7 R. Sennett, Ciało i kamień: człowiek i miasto w cywilizacji Zachodu, tłum. M. Konikowska, Gdańsk 1996, s. 183.
8 N. Luhmann, The Idea of Unity in Differentiated
Society, referat zaprezentowany na XIII Światowym Kongresie Socjologicznym zorganizowanym w 1994 roku w Bielefeld
pt. „Contested Boundaries and Shifting Solidarities”, s. 4.
9 ECRE, Setting Limits: Research Paper on Effects of Limits on the Freedom of Movement of Asylum Seekers within the
Borders of European Union Member States, London 2002, s. 33.
10 Zob. Z. Bauman, Płynna nowoczesność, tłum. T. Kunz,
Kraków 2006.
11 Cyt. za: S. Graham, S. Marvin, Splintering Urbanism:
Networked Infrastructures, Technological Mobilities, and the
Urban Condition, London 2001, s. 219.
12 G. Verstrate, Technological Frontiers and the Politics of
Mobility in the European Union, “New Formations” 2001, nr 43.
138
Bülent Diken
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
13 R. Sennett, Ciało i kamień...
14 D.Lyon, Surveillance Society: Monitoring Everyday
Life, Buckingham 2001, s. 54.
15 Z. Bauman, Społeczeństwo w stanie oblężenia, tłum.
J. Margański, Warszawa 2006, s. 135.
16 G. Agamben, Means without End: Notes on Politics,
tłum. V. Binetti, C. Casarino, Minneapolis 2000, s. 42.
17 Zob. D. Campbell, In Woomera, “The Guardian
Weekly” 25.05.2002.
18 Human Rights and Equal Opportunity Commission,
Human rights, 2002. Tekst
������������������������������������
dostępny na stronie www.humanrights.gov.au/human_rights/asylum_seekers/index.html.
19 Stan na rok 2004, w którym opublikowano niniejszy artykuł [przyp. tłum.].
20 Cambridgeshire Against Refugee Detention, s. 5.
21 Dopisek tłumacza.
22 Cytaty w moim przekładzie pochodzą z M. Sørensen,
Indeni er jeg allerede død, „Berlingske Tidende”, 19.06.2002
[przyp. autora].
23 Zob. Z. Bauman, Płynna nowoczesność, s. 175-176.
24 G. Agamben, Homo sacer: suwerenna władza i nagie
życie, tłum. M. Salwa, Warszawa 2008, s. 240.
25 Tamże, s. 33-34.
26 Tamże, s. 29.
27 Zob. W. Sofsky, The Order of Terror: The Concentration Camp, tłum. W. Templer, Princeton 1997; G. Agamben,
Co zostaje z Auschwitz: archiwum i świadek (Homo sacer III),
tłum. S. Królak, Warszawa 2008.
28 Zob. Z. Bauman, Wieloznaczność nowoczesna, nowoczesność wieloznaczna, tłum. J. Bauman, Warszawa 1995.
29 G. Agamben, Homo sacer..., s. 33, 240-241.
30 J. Butler, Żądanie Antygony: rodzina między życiem
a śmiercią, tłum. M. Borowski, M. Sugiera, Kraków 2010,
s. 99.
31 G. Agamben, Homo sacer..., s. 14.
32 S. Žižek, Welcome to the Desert of Real, London 2002,
s. 95.
33 Usual Suspects – film z 1995 roku w reżyserii Bryana
Singera [przyp. tłum].
34 Zob. J. Rifkin, Wiek dostępu: nowa kultura hiperkapitalizmu, w której płaci się za każdą chwilę życia, tłum.
E. Kania, Wrocław 2003, s. 122-140.
35 D. Bell, cyt. za: S. Amin, M. Thrift, Cities: Reimagining the Urbanism, London 2002, s. 139.
36 Zob. S. Graham, S. Marvin, Splintering Urbanism...
37 Tamże, s. 228.
38 M. Davis, The City of Quartz: Excavating the Future
in Los Angeles, London 1990, s. 223, 232.
39 N. Rose, Powers of Freedom: Reframing Political
Thought, London 1999, s. 248-249.
40 Z. Bauman, Społeczeństwo w stanie oblężenia, s. 135.
41 Krzysztof Rutkowski oddaje w Ostatnim pasażu
angielski termin denizen jako zby-watel. Zob. K. Rutkowski,
Ostatni pasaż: przypowieść o byciu byle-jakim, Gdańsk 2006.
Druga próba pochodzi od tłumacza [przyp. tłum.].
42 Z. Bauman, Społeczeństwo w stanie oblężenia.
43 I. Calvino, Niewidzialne miasta, tłum. A. Steinsberg,
Warszawa 1975, s. 53.
44 Z. Bauman, Liquid Love, London 2003, s. 129-130.
45 Zob. A. Grossrichard, The Sultan Court’s, London
1998; B. Diken, C. Laustsen, Postal Economies of the Orient,
“Millennium: Journal of the International Studies” 2001,
No. 30 (3).
46 J. Lacan, Écrits: A Selection, London 1977, s. 146-178.
47 P. Virilio, The Overexposed City, [w:] Rethinking
Architecture, red. N. Leach, London 1997.
48 S. Žižek, Introduction: The Spectre of the Ideology, [w:]
Mapping Ideology, red. S. Žižek, London 1994, s. 21.
49 Diken używa w tym miejscu, rzecz jasna, słynnego
pojęcia Julii Kristevej, które zwykło się oddawać w języku
polskim jako abiekt, wymiot (zob. J. Kristeva, Potęga obrzydzenia: esej o wstręcie, tłum. M. Falski, Kraków 2007), pomiot
czy właśnie abjekt [przyp. tłum.].
50 S. Žižek, The Ticklish Subject, London 1999, s. 35.
51 Z. Bauman, Płynna nowoczesność, s. 232-234.
52 Tamże, s. 291.
53 M. Castells, Społeczeństwo sieci, tłum. M. Marody
[i in.], Warszawa 2007.
54 S. Lortinger, P. Virilio, Pure War, New York 1997,
s. 86.
55 L. Boltanski, L. Thévenot, De la Justification: Les
Économies de la Grandeur, Paris 1991. Tłumaczenie-ekspli�������������������
kację pojęcia „cité” przyjmuję za Markiem Czyżewskim, zob.
tegoż, Między panoptyzmem i „rządomyślnością” – uwagi
o kulturze naszych czasów, „Kultura Współczesna” 2009,
nr 2. Za sugestie związane z tłumaczeniem pojęć Boltanskiego
dziękuję Wiktorowi Marcowi [przyp. tłum.].
56 L. Boltanski, Distant Suffering: Morality, Media and
the Politics, London 1999, s. 15.
57 S. Žižek, The Ticklish Subject, s. 29.
58 L. Boltanski, É. Chiapello, Le Nouvel Esprit du Capitalisme, Paris 1999, s. 183.
59 M. Hardt, A. Negri, Imperium, tłum. S. Ślusarski,
A. Kołbaniuk, Warszawa 2005, s. 322, przekład zmodyfikowany.
60 Tamże, s. 322, przekład zmodyfikowany.
139
Biopolityka i koniec miasta
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
61 J. Rifkin, Wiek dostępu..., s. 7-8.
62 M. Hardt, A. Negri, Imperium, s. 278.
63 G. Agamben, Homo sacer..., s. 256.
64 Zob. M. Hardt, A. Negri, Imperium, s. 386.
65 Tamże, s. 39.
66 Tamże, s. 212, przekład zmodyfikowany.
67 A. Negri, „Reliqua desiderantur”: a Conjecture for
a Definition of the Concept of Democracy in the Final Spinoza,
[w:] The New Spinoza, red. W. Montag, T. Stoltze, Minneapolis 1997; A. C. Ljungstrøm, Radikalt dewmokrati og
nomadisk ret – Spinoza, Negri, Deleuze, „Slagmark” 2001,
No. 30.
68 M. Hardt, A. Negri, Imperium, s. 216.
69 Tamże, s. 215-218.
70 Tamże, s. 413.
71 G. Deleuze, Foucault, tłum. i wstęp M. Gusin,
Wrocław 2004, s. 117.
72 Desert Storm, An Engagement with the Real, 2002.
Tekst dostępny na stronie: antimedia.net/desertstrom/dialogue.shtml.
73 W. Walters, Deportation, Expulsion and the International
Police of Aliens, “The Journal of Citizenship Studies” 2002,
No. 6 (3), s. 287.
74 M. Hardt, A. Negri, Imperium, s. 229.
75 Zob. R. Koolhaas [i in.], S, M, L, XL, New York
1995, s. 967.
76 Zob. B. Diken, C. Laustsen, Zones of Indistinction:
Security, Terror and Bare Life, “Space and Culture” 2002,
No. 5 (3).
77 Tamże.
78 G. Deleuze, F. Guattari, A Thousand Plateaus: Capitalism and Schizophrenia II, tłum. B. Massumi, MinneapolisLondon 1987, s. 432.
79 G. Agamben, Homo sacer..., s. 247, przekład zmodyfikowany.
Bülent Diken – socjolog tureckiego
pochodzenia, absolwent planowania
miejskiego (w duńskiej Aarhus School of
Architecure). Wykładowca Uniwersytetu
w Lancaster (Wydział Socjologii). Zainteresowania badawcze sytuuje w obszarze teorii
społecznej, socjologii miasta i migracji,
filozofii polityki i poststrukturalizmu. Autor
m.in. The Culture of Exception - Sociology
Facing the Camp (2005), Sociology through
the Projector (2007, obie razem z Carstenem
Bagge Laustsenem), Nihilism (2009).
}
140
Bülent Diken
} 20metropolii
tez o obaleniu
Marcello Tarì
Metropolia jako uogólniona forma biopolitycznej władzy
i opresji ma się ku końcowi. Wielość form miejskiego
oporu, heterogeniczne pojedynczości rzucające wyzwanie
wertykalnym strukturom władzy przybliżają na do
komunizmu, który nadchodzi. Współdzielenie przestrzeni,
środków produkcji, afektów zrewolucjonizuje
metropolitalny porządek. Czy miejskie bunty i formy
biopolitycznego oporu przekształcą się w praktyki
zmierzające do uwolnienia „potencji-nie-bycia-rządzonym”?
Jak i gdzie? Odpowiedz na to pytanie jest już krokiem na
tej drodze.
Słowa kluczowe: biowładza – dobro wspólne – komunizm –
metropolia – potencja-nie-bycia-rządzonym – pojedynczość – strajk
– subwersja
141
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Teza 1
Teza 2
Metropolię definiujemy jako zwarty zestaw heterogenicznych terytoriów i urządzeń, poprzecinany w każdym miejscu przez syntezę rozłączną; nie istnieje
w rzeczywistości żadne miejsce w metropolii, w którym
kontrola i opór, dominacja i sabotaż nie byłyby potencjalnie obecne w tym samym czasie. Metropolię
w całkowity sposób unerwia antagonistyczny proces,
rozgrywający się między dwoma elementami, które
pozostają wobec siebie wrogie. Z jednej strony, do
metropolii przynależy, zgodnie z jej etymologią3, sprawowanie władzy promieniującej na wszystkie pozostałe
terytoria – tak więc wszystko należy do metropolii.
Jest ona tą przestrzenią, w której i na podstawie której
intensywność oraz koncentracja dyspozytywów opresji, wyzysku i panowania wyraża się w swym najwyższym stopniu i zasięgu. Metropolia oznacza kres
i rozpad miasta, jak również wsi, nowożytności i drugich natur. W metropolii przemysł, komunikacja
i spektakl tworzą produktywną jedność, podczas gdy
od rządu wymaga się podjęcia zadania nawiązywania
oraz kontrolowania społecznej kooperacji, która stoi
u podstaw późniejszej możliwości czerpania z niej
wartości dodatkowej za pośrednictwem aparatów biopolitycznych. Z drugiej strony, metropolia jest całością
terytoriów, na których heterogeniczność subwersywnych sił – pojedynczych, wspólnych, kolektywnych
– jest w stanie wyrazić w coraz wyższym stopniu zorganizowany i horyzontalny poziom antagonizmu
wobec kontroli. Nie ma w metropolii miejsc i nie-miejsc: są terytoria militarnie okupowane przez siły
imperialne, terytoria kontrolowane przez biowładzę
oraz terytoria, które stawiają opór. Czasami, bardzo
często, zdarza się, że te trzy typy terytoriów wzajemnie
się przecinają, czasami ostatni typ oddziela się od
pozostałych, w innych jeszcze przypadkach wypowiada
im wojnę. Dobrą ilustracją tego „trzeciego” rodzaju
terytorium jest banlieu4: lecz jeśli wszelka przestrzeń
należy do metropolii, prawdą jest także, że wszelka
przestrzeń jest częścią banlieu.
W metropolitalnym obszarze życia wspólnotowego
żyje intensywność rewolucyjnej wyobraźni komunizmu,
który nadchodzi.
W walkach metropolitalnych strajk biopolityczny definiuje pierwotną artykulację strategii ataku, jaką buntownicze formy-życia wykorzystują przeciwko metropolii kontroli. Odmowa pracy nie może przyjąć dziś
innej postaci niż sprzeciw wobec zrzekania się resztek
życia, fragmentów afektów czy strzępów wiedzy na rzecz
kapitalizmu cybernetycznego. Walka z kapitalizmem
polega dzisiaj na bezpośrednim wyzwalaniu ciał z jarzma
wyzysku oraz atakowaniu aparatu podatkowego, partyzantce przeciwko gentryfikacji i brutalnemu zawłaszczaniu dobra wspólnego, sabotowaniu urządzeń kontroli
oraz destabilizowaniu politycznej i społecznej reprezentacji. A także, w równie bezpośredni sposób, na nieopanowanym eksperymentowaniu z formami-życia, uwalnianiu afektów, tworzeniu wspólnot, zaszczepianiu
szczęścia oraz ekspansywnej dynamice pragnień. Ponieważ ciała – w równym stopniu pojedynczości, co populacje – są celem wyzysku i przedmiotem biopolitycznej
kontroli, to w pojedynczości ciał swój początek bierze
wszelki strajk ludzki, biopolityczny, generalny strajk
przeciwko metropolii: to w pojedynczości jako formie-życia tkwi Potencja-nie-bycia-rządzonym [l’Ingovernabile], która opiera się biowładzy.
Inicjatywę kapitalistyczną da się uprzedzić pod warunkiem, że pojedynczym, rozproszonym aktom odmowy
towarzyszyć będzie decyzja o tworzeniu metropolitalnej
organizacji autonomicznych grup, zdolnej do przeistoczenia rebelianckich form życia w powstańczą wielość. Gdy
pojedynczości powstają jako wspólne ciało, Potencja-nie-bycia-rządzonym może stać się procesem rewolucyjnym.
Teza 3
Taktyka blokowania jest istotna dla efektywności strajku
biopolitycznego, jeśli ten ma przybrać zasięg metropolitalny, to znaczy wykroczyć poza lokalność i rozciągnąć się
na całość przestrzeni, paraliżując kontrolę, blokując przepływy, rozprzestrzeniając sprzeciw, zawieszając produkcję
i reprodukcję, przerywając działanie fabryki komunikacji.
Jednym słowem: wstrzymując normalny bieg kapitalistycznego schematu pomnażania wartości. Za pomocą
142
Marcello Tarì
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Dzisiaj wszystkie uspołecznione przestrzenie mogą
stać się owym miejscem, w którym z zagęszczenia
intensywności buntu wykrystalizuje się autonomiczna
organizacja w ramach metropolii i przeciwko niej
blokad jesteśmy w stanie rozpoznać proces
upowszechnienia się strajku biopolitycznego.
Akcje piqueteros z Buenos Aires5 czy też szturm
we Francji przeciwko CPE6 ukazały siłę oraz
możliwości tkwiące w organizacji. Blokady są materialnymi
znakami oderwania się kapitału od biowładzy. Każda blokada w metropolii uwalnia inne ulice, inne przejścia, inne
życie: jest konieczna, by stworzyć i obronić exodus.
Teza 4
Sabotaż odpowiada na potrzebę wzmocnienia strategii
destabilizowania rządu w celu ograniczenia kontroli, co
tym samym wzmacnia blokady w metropolii. Ingeruje on
na różnych poziomach w życie metropolii: od anonimowej
jednostki, która spowalnia rytmy produkcji-cyrkulacji
wartości po wymierzoną i niszczycielską ingerencję
w otwartym konflikcie. W pierwszym przypadku mamy
do czynienia ze spontanicznym, rozproszonym działaniem
przeciwko pracy, w drugim z inteligencją subwersji, która
diagonalnie przecina konflikty mediowane przez urządzanie [governamentalità]7. Subwersywną naukę o metropolii definiuje się więc także jako naukę o sabotażu.
Teza 5
Gdy strajk biopolityczny, sabotaż i blokada zbiegają się
w jednym punkcie, tworzą się między nimi wstępne
warunki metropolitalnej rewolty. Powstanie w metropolii staje się możliwe, gdy łańcuch między poszczególnymi
walkami oraz akumulacja rewolt przeradzają się w kompleksową strategię, atakującą (bądź niszczącą...) terytoria,
egzystencje, maszyny i dyspozytywy.
Teza 6
Centra społeczne8, wyzwolone przestrzenie, domy i terytoria oddane wspólnocie powinny zostać dziś poddane
przez wielość politycznej krytyce i przekształcone w nowe
Stowarzyszenia Wzajemnej Pomocy9. Jak to miało miejsce między osiemnastym i dziewiętnastym wiekiem, te
zgrupowania terytorialne nie tylko były w stanie zapewnić solidarność między jednostkami, współpracę między
formami-życia oraz wspomóc organizowanie tak pojedynczych, jak i zbiorowych form walki, lecz także kształtować teksturę świadomości pojedynczości oraz wspólnoty,
jako że obie poddawane były opresji i wyzyskowi. To, co
wspólne jako akt polityczny rodzi się tym samym jako
proces, w którym przyjaźń i solidarność między wszystkimi wywłaszczonymi przekształca się we wspólnotę
oporu. Dzisiaj wszystkie uspołecznione przestrzenie mogą
stać się owym miejscem, w którym z zagęszczenia intensywności buntu wykrystalizuje się autonomiczna organizacja w ramach metropolii i przeciwko niej. Prekariat,
proletariat, geje, studenci, kobiety, lesbijki, nauczyciele,
emigranci, odmieńcy, dzieci – jakakolwiek pojedynczość
musi być w stanie odnieść się do tych przestrzeni, by
stworzyć rewolucyjną formę-życia i zorganizować ochronę
przed policją biopolityczną. Elementy dobra wspólnego
– takie jak kasy samopomocowe, mniejszościowe formy
wiedzy, spółdzielnie mieszkaniowe, publiczne parki
i ogrody, autonomiczne narzędzia produkcji i reprodukcji, pasje i afekty – muszą tym samym zostać odzyskane,
wynalezione, stworzone i udostępnione dla wszystkich
tych, którzy zdecydują się wkroczyć w przestrzeń oporu,
strajku, rewolty. Wszystkie te elementy razem stworzą,
jedno terytorium za drugim, Komunę XXI wieku.
Teza 7
Jedyny rodzaj bezpieczeństwa, do którego dążą niepodporządkowane formy-życia, polega na końcu opresji
i wyzysku. Materialne i etyczne ubóstwo, w których biowładza więzi miliony mężczyzn i kobiet, jest źródłem
rządzącej w metropolii i zarządzającej populacjami niepewności. W naszej walce nie możemy wszelako wpadać
w pułapkę powoływania się na prawa, co doprowadziłoby
do wzrostu kontroli i nie-wolności: jedyne prawo zasługujące na miano wspólnego tworzy się i określa poprzez
jego rewolucyjne wykonywanie. Wszelkie pragnienie,
143
20 tez o obaleniu metropolii
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
wszelka potrzeba, które formy-życia wielości mogą wyrazić, są ich prawem. Czyniąc tak, stanowią one prawo.
Teza 8
Bez zerwania nie ma jakiejkolwiek możliwości wyzwolenia linii ujścia poza obszar kontroli. Każde zerwanie
koresponduje z wypowiedzeniem przez formy-życia
wojny metropolitalnemu Imperium: pamiętajcie o Genui
w 2001 roku10.W metropolii włada asymetria między
biowładzą a formami-życia. Jest to ewidentne, lecz to
dokładnie ta asymetria jest w stanie stać się fundamentalną bronią partyzantki w metropolii: forma-życia
w starciu z władzą kontroli produkuje nadmiar, który
– jeśli wyrazi się w sile i potencji – może przekształcić
się w rewolucyjną organizacją wspólnotowego życia.
Teza 9
W metropolii to nie mediacja, lecz artykulacja oraz łańcuch relacji między różnorodnymi siłami popychają ich
intensywność do prowadzenia gry subwersywnych sojuszy. Przygotowanie i przeprowadzenie rewolty przeciwko
G8 w Rostocku w 2007 roku11 ukazało potencję tkwiącą
w tej „grze”. Autonomia jako strategiczna instrukcja
odseparowania się od biowładzy, odnosi się do politycznego składu w metropolii wszelkiego stawania-się-mniejszością w stawanie-się-wspólnym, horyzontalnej proliferacji form oporu rozproszonych na jednym planie
konsystencji, nietworzących nigdy transcendentalnej
jedności. W metropolii nie ma Podmiotu rewolucji: istnieje jedynie plan konsystencji subwersywnych działań,
na którym każda pojedynczość decyduje o swojej roli.
Teza 11
Bez współdzielonego języka nie będzie nigdy możliwości dzielenia się jakimkolwiek bogactwem. Wspólnota
językowa zawiązuje się jedynie w walce i poprzez nią.
Teza 12
Jednym z największych zagrożeń dla autonomicznych
form-życia jest uleganie technicznej separacji życia od
polityki, zarządzania egzystencją od subwersji, towarów
od wspólnego użytkowania, wypowiedzi od materialnej
prawdy, etyki od ślepego aktywizmu dla samego aktywizmu. Mylne branie dobra wspólnego za to, co więzi
nas w własności, indywidualizmie i cynizmie, zwalczone
zostaje w praktyce, to znaczy w ramach wspólnotowej
etyki ukształtowanej w walce.
To, co osobowe, jest biopolityczne; polityka jest
bezosobowa.
Teza 13
Autonomistyczna architektura w metropolii przybiera
postać całkowicie horyzontalną. Jako taka wspiera we
wszystkich swoich konstytutywnych postaciach formę-organizacji – i na odwrót. Architektura władzy,
w jakiejkolwiek formie i gdziekolwiek się ona przejawia,
jest zawsze wertykalna i jako taka separuje pojedynczości od dobra wspólnego. Tego rodzaju architektura ma
zostać opuszczona, oblężona, zneutralizowana, a jeśli to
możliwe, zaatakowana oraz zniszczona.
Jedyna możliwa wertykalizacja w metropolitalnej
autonomii powstaje w starciu z dominacją.
Teza 10
Teza 14
Istotna część wszystkich ruchów społecznych w metropolii całkowicie zawiera się w nadmiarze, który te ruchy
wytwarzają. Nadmiar, w każdej swojej postaci, wyraża
prawdę danej walki. Pozostałością każdej walki jest pewna
wspólna prawda.
Forma-organizacji w obecnych warunkach historycznych
nie może być różna od formy-życia. Jest to nienormatywna
samoregulacja wspólnoty przez wspólnotę. Dyscyplina
nie oznacza tu nic innego niż mechanizm wspólnotowej
organizacji niezdyscyplinowania. Forma-organizacji jest
144
Marcello Tarì
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
planem konsystencji, na którym cyrkulują pojedynczości
i wielości, afekty i wrażenia, narzędzia reprodukcji i pragnienia, grupy przyjaciół i nieulegli artyści, arsenały zbrojeniowe i jednostki wiedzy, miłość i smutek: wielość
przepływów, które przyjmują polityczny skład wzmagający
moc każdego z elementów składowych, osłabiając jednocześnie siłę przeciwnika. Rozprzestrzeniająca się horyzontalność organizacji opierająca się na centralizacji celu – oto
dyscyplina, którą proponujemy jako wypracowaną miarę
rewolucyjnego procesu, w którym tworzy się metropolitalna partia subwersji.
jącym Tijuanę od San Diego lub barykadzie z ciała
i cementu odgradzającej romskie bidonville od zhańbionego blasku Inner City14. Obywatelstwo stało się dziś
nagrodą za lojalność wobec imperialnego porządku. Pojedynczość, jeśli to tylko możliwe, bez żalu jest gotowa się
tego wszystkiego wyrzec. Jedynie pojedynczości są
w stanie zniszczyć mury, zasieki, barykady i ograniczenia
stworzone przez biowładzę w postaci infrastruktury panowania.
Teza 15
Tak jak kapitalistyczne czerpanie dochodu wyzyskuje
niczym pasożyt społeczne kooperacje w metropolii, tak
samo polityka zbiega się z pasożytniczym systemem podatkowym rządów sprawowanych nad formą-życia wielości:
brutalne wymuszenia albo konsensualna „demokracja”,
W obszarze metropolii jednostki są tylko cielesnym
odbiciem biowładzy, pojedynczości natomiast są jedynym żywym bytem mogącym stawać-się. Pojedynczości
kochają i nienawidzą, podczas gdy jednostki są niezdolne
do życia tymi pasjami, inaczej niż za pośrednictwem
spektaklu, w wyniku czego dają się zarządzać i spacyfikować zanim będą w stanie się uobecnić. Jednostka jest
podstawowym elementem biowładzy, pojedynczość
natomiast najmniejszym elementem, z którego swój
początek wziąć mogą wszelkie praktyki wyzwolenia.
Jednostka jest wrogiem pojedynczości. Pojedynczość
jest najbardziej wspólną z naszych możliwości.
Teza 16
Dotarliśmy do momentu, w którym należy poruszyć
kwestię „obywatelstwa”12, owego dziedzictwa miejskiej
nowożytności, którego już nigdzie nie sposób odnaleźć.
Bycie obywatelem w metropolii oznacza po prostu
powtórne poddanie się biopolitycznemu obrachunkowi
urządzania, wspieranie „legalności” Państwa, Narodu
i Republiki, które istnieją jedynie jako zmutowane węzły
aparatu zorganizowanej represji wprowadzanej przez
Imperium. Pojedynczość wykracza poza obywatelstwo.
Odzyskać własną pojedynczość przeciwko obywatelstwu
– to hasło, które (na przykład) emigranci zapisują codziennie własną krwią na śródziemnomorskich wybrzeżach,
podczas buntów w CPT13, na stalowym murze oddziela-
Teza 17
W obszarze metropolii jednostki są tylko
cielesnym odbiciem biowładzy, pojedynczości
natomiast są jedynym żywym bytem
mogącym stawać-się
prywatyzacja publicznego użytku z tego, co wspólne,
nadużywanie pustej suwerennej władzy nad społeczeństwem – to sposoby, w jakie nasza rodzima policja podatkowa obrasta tłuszczem w cieniu wieżowców globalnego
kapitału. W metropolii jedyną możliwością tworzenia
dobra wspólnego oraz regulowania przez wielość procesu
jego przyswajania jest polityczność. Nie należy uprawiać
polityki, jeśli chce się osiągnąć „punkt, z którego nie ma
już powrotu”. Polityka jest zawsze pewną formą rządzenia.
Polityczność [il politico] niekiedy jest rewolucyjna.
Teza 18
Biopolityczna metropolia jest administrowana wyłącznie
w ramach współzależnego rządzenia [la governance]. Ruchy,
autonomiczne siły i wszyscy napędzani prawdziwym
145
20 tez o obaleniu metropolii
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
pragnieniem obalenia status quo rozumieli jednakże, że
gdy zaczyna się walka, nie wolno popełniać fatalnego błędu
szybkiego układania się z rządzącymi, siadania przy ich
„stołach”, zgadzania się na ich formę korupcji i czynienia
siebie tym samym ich zakładnikiem. Wręcz przeciwnie,
od samego początku należy samodzielnie wyznaczać pole,
na którym toczyć się będzie walka, jej terminy, a nawet
charakter samej walki. Dopiero gdy relacje sił odwrócą się
na korzyść metropolitalnej autonomii, stojąc pewnie na
własnych nogach, będziemy mogli negocjować warunki
poddania się rządzących,. Niezwykłe powstanie w Kopenhadze15 ukazało, że to możliwe, jeśli tylko ma się odwagę
powziąć inicjatywę i bronić własnej formy egzystencji.
Teza 19
Metropolia znalazła się obecnie w momencie, w którym
praca staje się zbędna. Paradoksalnie skutkuje to tym,
że wszyscy muszą pracować bez przerwy, intensywnie,
od kołyski aż po grób, a być może i dłużej; przymus
pracy jest ewidentnie zobowiązaniem politycznym, które
ma sprawić, by populacje stały się uległe i posłuszne,
seryjnie produkowały towary, a indywidualnie zajęte
były produkcją samych siebie jako poddanych Imperium. Każdy dzień tylko potwierdza tę diagnozę. Bronimy odmowy pracy oraz tworzenia innych form produkcji i reprodukcji życia, które nie będą podporządkowane
jarzmu płacy, które nie będą nawet na poziomie językowym definiowane przez kapitał, które swój początek i
koniec znajdą we wspólnocie. Gwarantowany dochód w
metropolii może stać się wspólnotowym faktem dopiero
wówczas, gdy praktyki przyswajania oraz rozszerzania
się autonomii na terytoria narzucą w masowej skali
nowe stosunki sił. Póki do tego nie dojdzie, trudno
będzie zapobiec – jak w przypadku lokalnie i regionalnie wysuwanych propozycji tzw. przychodu obywatelskiego – dalszej fragmentacji wspólnoty oraz hierarchizacji form-życia. Co więcej, jak nauczyły nas
doświadczenia działań podejmowanych przez autonomistów w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych,
jedynie gdy jesteśmy w stanie rzeczywiście umieścić nasze
własne życie w tym, co wspólne, ryzykować je w walce,
żądanie równości może mieć jakikolwiek sens. W naszych
dziejach nie było nigdy żądań ekonomicznych, które
nie byłyby zarazem bezpośrednio polityczne: gdy robotnicy mówili „wyższe płace dla wszystkich”, by wyrazić
żądanie „więcej władzy dla wszystkich”, dziś „dochód
dla wszystkich” znaczy „władza współdzielona przez
wszystkich”.
Tak jak pojedynczości, które zdecydowały się być
po stronie subwersji, powinniśmy mieć odwagę tworzyć
i współdzielić dobro wspólne przede wszystkim między
nami. To właśnie stąd czerpać będziemy siłę.
Teza 20
W buntowniczych wspólnotach powstaje nowy rodzaj
szkoły uczuć, właściwe jej mikrofizyczne eksperymenty
oraz inwencja są na porządku dziennym w każdym
prawdziwie rewolucyjnym doświadczeniu dzisiejszej
walki przeciwko Imperium. Nie powinniśmy więcej
mówić o przyjaźni, miłości, braterstwie i siostrzeństwie,
jeśli nie będziemy ich pojmować jako momentów strategicznego rozwoju powstania przeciwko biowładzy,
powstania na rzecz dobra wspólnego. W tym samym
momencie, w którym zawiązuje się przyjaźń, w którym
miłość staje się siłą tego, co wspólne lub tworzy się grupa
walcząca o dominację, wróg ukazuje się na horyzoncie.
Zniszczenie kapitalistycznej metropolii może być owocem jedynie niezłomnej miłości, wspólnego wysiłku
wszystkich pojedynczości, które powstaną z radością
przeciwko kapłanom cierpienia i najemnikom broniącym Wieży powszechnej kontroli.
Komunizm, który nadchodzi, wyłoni się z tych
form-życia wielości, które wezmą stronę dobra wspólnego przeciwko biowładzy.
Tłum. Mikołaj Ratajczak
Tłum. przejrzał Sławomir Królak
146
Marcello Tarì
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
1 Tekst pochodzi z broszury napisanej dla kolektywu
Plan b Bureau, tytuł oryginału: 20 Tesi sulla sovversione della
metropoli. Tekst dostępny na stronie: http://www.inventati.
org/benzene17/tesisovvmetrop1.htm [wszystkie przypisy
pochodzą od redakcji].
3 W języku greckim metropolia oznaczała „miasto-matkę”, „miasto macierzyste”. Takie rozumienie omawianego pojęcia prowadzi Giorgia Agambena do filozoficznej
próby opisu współczesnych przemian przestrzennych –
odchodzenia od ograniczonej formy miejskiej na rzecz
pozbawionej podobnych granic formy metropolitalnej. Zob.
G. Agamben, Metropolis, tłum. J. Majmurek. Tekst dostępny
na stronie: http://www.ekologiasztuka.pl/pdf/f0057agamben.pdf.
4 Francuski odpowiednik (przy uwzględnieniu wszelkich różnic) polskiego zlokalizowanego na przedmieściach
„blokowiska”. Tekst nawiązuje w tym miejscu do powstania
na francuskich przedmieściach w październiku i listopadzie
2005 roku.
5 Argentyński ruch społeczny powstały w ostatniej
dekadzie dwudziestego wieku, pierwotnie skupiający robotników przeciwnych działaniom administracji prezydenta
Carlosa Menema. Jego nazwa pochodzi o pikiety (protestu
połączonego z blokadą istotnych węzłów komunikacyjnych)
stanowiącej jedno z głównych narzędzi walki politycznej
pikieciarzy.
6 Contrat première embauche – kontrakt na pierwsze
zatrudnienie, specjalny typ umowy o pracę funkcjonujący
we Francji, umożliwiający pracodawcom zwalnianie pracowników poniżej 26 roku życia bez podania jakiejkolwiek
przyczyny.
7 Włoskie wyrażenie la governamentalità jest tłumaczeniem ukutego przez Foucaulta pojęcia la gouvernementalité, które francuski filozof wprowadził w swój dyskurs
podczas pracy w Collège de France. W polskich wydaniach
wykładów z tego okresu pojęcie to tłumaczone jest jako
urządzanie, wbrew pierwotnemu tłumaczeniu tego terminu
jako rządomyślność. Zob. M. Foucault, Bezpieczeństwo, terytorium, populacja: wykłady z Collège de France 1977-1978,
tłum. M. Herer, Warszawa 2010.
8 Centro sociale w języku włoskim odnosi się do rodzajów skłotów i zajmowanych przestrzeni miejskich, w których
powstają niezależne biblioteki, puby, jadłodajnie, miejsca
spotkań, hale koncertowe itd.
9 Società Operaie di Mutuo Soccorso (SOMS) jest
stowarzyszeniem działającym we Włoszech od dziewiętnastego wieku, mającym na celu umożliwienie wzajemnej
pomocy pośród pracowników. Funkcjonuje jako istotny
element pozapaństwowej pomocy socjalnej. Oparta jest na
idei mutualizmu, opracowanej przez Cesarego Pozzo (1835-1898).
10 27. spotkanie G8 połączone z jednym z największych
w historii, skupiającym blisko 200 tysięcy uczestników,
protestów alterglobalistycznych. Spotkanie odbywało się w
ramach odgrodzonej od reszty miasta „Czerwonej Strefy”
(tytułowej „Genoa Red Zone”, o której traktuje filmowa
rejestracja wydarzeń zrealizowana przez Indymedia) i zasłynęło niezwykłą brutalnością służb policyjnych zaangażowanych w jej osłanianie (za sprawą ich działań zginęła dwójka
aktywistów: Carlo Giuliani i Susanne Bendotti). Dla Antonia Negriego wydarzenie to oznaczało „koniec wszelkich
złudzeń co do tego, że narzędzia państwa mogą mieć demokratyczny charakter. Genua dowodzi w praktyce, że instrument policyjny jest zawsze związany z imperialnym kierownictwem”. A. Negri, Goodbye Mr Socialism, tłum.
K. Żaboklicki, Warszawa 2008, s. 104.
11 Alterglobalistyczny protest i starcia z policją w odpowiedzi na 33. szczyt G8 odbywający się w pobliskim Heiligendamm.
12 W języku włoskim, podobnie jak w wielu językach
europejskich, słowo „obywatelstwo” (lub przynajmniej jeden
z terminów na oddanie pojęcia przynależności państwowej)
odnosi się w swojej budowie do miasta (czy też podobnej
jednostki organizacji społecznej), por. wł. „cittadinanza”
i „città”; ang. „citizenship” i „city”; fr. „citoyenneté” i „cité”,
niem. „Bürgerschaft” oraz „Burg” (gród, zamek warowny),
hiszp. „ciudadanía” i „ciudad”.
13 Centri di Permanenza Temporanea (CPT) – centra
tymczasowego pobytu; struktury instytucjonalne we Włoszech, obecnie istniejące na mocy dwunastego artykułu prawa
Turco-Napolitano (1998), które umożliwiają przetrzymywanie uchodźców czy emigrantów i niewpuszczanie ich na
teren państwa. „Najsłynniejsze” z centrów, znajdujące się na
wyspie Lampedusa (gdzie regularnie dochodzi do strajków
i protestów przetrzymywanych ludzi) było porównywane
przez Giorgia Agambena do obozów koncentracyjnych.
14 Jak pisze Jerzy Grzeszczak, w języku polskim inner
city oddawane jest jako podupadłe śródmieście, centralna
część miasta, obszar śródmiejski czy nawet miasto
wewnętrzne. Z uwagi na jego wieloznaczność dobrym zabiegiem wydaje się pozostawienie terminu w jego oryginalnym
wydaniu. Zob. J. Grzeszczak, Gentryfikacja osadnictwa: charakterystyka, rozwój koncepcji badawczej i przegląd wyjaśnień,
Warszawa 2010, s. 12.
15 Autorowi chodzi najpewniej o Wolne Miasto Christiania (Fristaden Christiania), autonomiczną dzielnicę
147
20 tez o obaleniu metropolii
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Kopenhagi powstałą w 1971 roku w wyniku zaskłotowania
terenów byłej jednostki wojskowej. Christiania to istniejąca
do dziś legenda kultury alternatywnej (w latach świetności
zamieszkiwana przez kilka tysięcy osób, tworzących własne
prawo, walutę, symbole w rodzaju flagi, elementy kultury)
przegrywająca jednak z wolna z regułami wolnorynkowymi
(niedawno decyzją sądu najwyższego w Danii terytorium
dzielnicy stało się na powrót własnością państwa; na ten
temat zob. J. Pawlicki, Koniec hipisowskiej utopii w Kopenhadze?, „Gazeta Wyborcza” 01.03.2011).
Marcello Tarì – wykłada etnografię na
Uniwersytecie w Bari. Jego zainteresowania
badawcze dotyczą antropologii aktywizmu
włoskiego oraz subaltern studies.
}
148
Marcello Tarì
perspektywy biopolityki
}
150
}
Arkadiusz Zychliński
Wychowanie do
/ości
niedojrzal
albo od biopolityki do psychowladzy
/
1
Jedną z charakterystycznych „chorób ponowoczesności”
jest infantia, czyli niedojrzałość. Diagnozę tę łatwiej pojąć,
jeśli uwzględnimy znamienną zmianę: o ile w ujęciu
Michela Foucaulta klasyczna biopolityka sprowadza się do
biowładzy, sprawowanej nad społecznościami w celu
zinstrumentalizowania ich jako „maszyn produkcyjnych”,
o tyle w ujęciu Bernarda Stieglera biopolitykę zastąpiła
w dzisiejszych czasach w społeczeństwach Zachodu
psychowładza, instrumentalizująca społeczności jako
„maszyny konsumpcyjne”. Niniejszy artykuł rekonstruuje
formy realizacji i konsekwencje owej ponowoczesnej
psychowładzy, oraz szuka odpowiedzi na pytanie, jak
można jej przeciwdziałać.
Słowa kluczowe: Bernard Stiegler – biopolityka – psychowładza –
psychotechnologie – ekonomia uwagi
151
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Sapere Aude!
Immanuel Kant,
Beantwortung der Frage: Was ist Aufklärung?
„So you don’t forget” , says the television.
„Look at all you get".
David Foster Wallace,
Little expressionless animals
I
Spośród rozlicznych użyć czy zastosowań pojęcia biopolityki trzy wydają się zakreślać najszersze pole konceptualne. Nasuwające się aspekty trojakiego sensu nazwijmy
prowizorycznie biohistorycznym, biotechnologicznym
i bioanalogicznym (czyli funkcjonalnym). Po pierwsze
zatem możemy kontynuować rozważania Michela
Foucaulta, opierając się na założeniu, że naszkicowany
przezeń biopolityczny model władzy opisuje poprawnie
także współczesną sytuację polityczną, jeśli uwzględnić
konieczne korekty i modyfikacje; takim tropem idzie
Giorgio Agamben w książce Homo sacer, czyli próbie
prześledzenia wzajemnych odniesień „nurtu życia i procesów historycznych” we współczesności oraz przedstawienia „zespołu poczynań wprowadzających życie i jego
mechanizmy w dziedzinę trzeźwych kalkulacji”2.
Po drugie możemy obrać strategię Kaushika Sundera
Rajana, antropologa z Uniwersytetu Kalifornijskiego w
Irvine, który, sprzęgając Marksa z Foucaultem, opisuje
w pracy Biocapital. The Constitution of Postgenomic Life
wywołane postępem nauk biologicznych przekształcenie
społecznej biomasy w płynny biokapitał, który pozwala
generować wymierne zyski nie przez wprzęgnięcie
w proces produkcji, lecz przez przekształcenie w środek
produkcji. Przedstawiony przez Rajana drastyczny przypadek indyjskiego miasta Hyderabad, które przed transformacją w centrum high-tech stało przemysłem włókienniczym, zaś po zmianie profilu było w stanie
zaoferować setkom bezrobotnych włókniarzy zatrudnienie jedynie w charakterze królików doświadczalnych,
testujących na zlecenia zachodnich koncernów medycznych nowe leki do zwalczania defektów genetycznych,
przynosi nieoczekiwane postscriptum do tezy Agambena
o obozie jako nomos nowoczesności3.
W końcu po trzecie możemy testować użyteczność
samego konceptu – kodującego intencjonalne sterowanie życiem społeczeństw i jednostek poddanych wpływom hegemonistycznie homogenizującej władzy – który
może zachować swój funkcjonalny sens także po wzięciu w nawias pierwotnego odniesienia. Tak czyni Bernard Stiegler, filozof francuski, obecnie kierownik
wydziału „Rozwoju Kulturalnego” w paryskim Centrum
Pompidou, sugerując w książce pod mało chwytliwym
tytułem Prendre Soin. De la jeunesse et des générations
(Troszczyć się. O młodzież i generacje), że biopolitykę
zastąpiła w dzisiejszych czasach w społeczeństwach
Zachodu psychowładza4. I właśnie ten trzeci użytek
z pojęcia biopolityki chciałbym uczynić przedmiotem
moich szkicowanych rozważań, na które złoży się przede
wszystkim rekonstrukcja spekulatywnej diagnozy Stieglera oraz rzut oka na perspektywę realizacji wypisanych
recept.
II
Stiegler prezentuje w swojej książce bardzo rozbudowane
rozpoznanie obecnej sytuacji psychospołecznej, wsparte
zwłaszcza na gruncie psychoanalitycznym, którego nie
wezmę tu pod uwagę, ograniczając się w moim omówieniu do uwydatnienia z pomocą innych autorów
szczególnie jednego interesującego mnie wątku.
Zacznijmy jednak od przypomnienia znaczącej zmiany,
na jaką jako jeden z pierwszych wskazywał Gilles
Deleuze w książce poświęconej Foucaultowi, a także
w licznych późniejszych rozmowach – zmianie związanej z przejściem od społeczeństwa dyscyplinarnego do
społeczeństwa kontroli. Jak wiadomo, jednym z głównych wyznaczników społeczeństwa dyscyplinarnego
(opartego na organizacji produkcji i decydowaniu
o śmierci), które ze swojej strony zluzowało model społeczeństwa suwerenności (opartego na daninie i władzy
nad życiem), było stwarzanie miejsc zamknięcia,
w ramach których jednostki można było poddać technikom dyscyplinującym; takimi miejscami były klasycznie rodzina, szkoła, koszary, fabryka, szpital czy więzienie. Od mniej więcej połowy dwudziestego wieku datuje
się wszakże „powszechny kryzys wszystkich przestrzeni
152
Arkadiusz Z·ychliński
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
zamknięcia”, zauważa Deleuze, „a tym, co wkracza na
miejsce społeczeństw dyscyplinarnych, są społeczeństwa
kontroli”5. I pisze dalej:
Instrumentem kontroli społecznej jest teraz marketing, formujący bezwstydną rasę naszych panów.
Kontrola jest krótkotrwała i szybkoobrotowa, ma
jednak również charakter ciągły i nieograniczony,
podczas gdy dyscyplina była długoterminowa, nieskończona i nieciągła. Człowiek przestał być więźniem, by stać się dłużnikiem6.
Co kontrolują społeczeństwa kontroli? W zasadzie większość przejawów naszej aktywności, jednak dobrem
szczególnie cennym i pożądanym, i na nim właśnie
skupimy naszą uwagę, jest – uwaga właśnie (czyli chwilowa koncentracja świadomości). Nacer Gasmi i Gilles
Grolleau piszą w artykule Ekonomia informacji versus
ekonomia uwagi?, że obecnie
szczupłym i decydującym zasobem nie jest już informacja, lecz uwaga jednostek. […] Konsumenci i pozostali aktorzy ekonomiczni dysponują jedynie ograniczonym czasem i organiczną przepustowością gwoli
opracowywania i analizowania wciąż rosnących strumieni informacji. Jednostki jako posiadacze ograniczonej ilości uwagi, mogą poświęcić ją zależnie od
wypływających stąd korzyści rozmaitym celom. Firmy
znajdują się zatem nie tylko w sytuacji podaży informacji, lecz także w sytuacji skupiania uwagi7.
Innymi słowy, suwerenem jest ten, kto kontroluje uwagę.
Chcąc kontrolować czyjąś uwagę, trzeba ją przyciągnąć,
zająć, przykuć, ba, pochłonąć – i w ten sposób uformować. Formowanie uwagi – Stiegler przypomina, że właśnie tymi słowy Moses Mendelssohn zdefiniował kształcenie (Bildung) jako główny rys epoki oświecenia (LS1
34) – jest wprawdzie zjawiskiem przenikającym ludzkie
społeczeństwa od zarania dziejów, tym jednak, co podlega paradygmatycznym zmianom, są sposoby realizacji
tego projektu – te zmieniają się w korelacji do aktualnie
dostępnych psychotechnik, czyli w rozumieniu Stieglera
technik umożliwiających absorpcję uwagi. Oświeceniowa psychotechnika formowania uwagi zasadzała się
na lekturze, jej medium było pismo, a narzędziem
książka, która niczym lewar – przyrząd, który ma nie
zastępować, a tylko wspomaga – miała pomóc jednostkom wydźwignąć się z zawinionej przez siebie niedojrzałości, czyli nieumiejętności posługiwania się własnym
rozumem bez przewodnictwa innych8.
Wiele wskazuje na to, że czas książki jako medium
wychowywania bezpowrotnie minął (jeśli kulturoznawcy
przyszłości będą chcieli wyznaczyć jakąś prowizoryczną
cezurę, jedną z licznych możliwości wyznacza z pewnością nowina obwieszczona jakiś czas temu na globalnym
forum przez „papieża” brytyjskiego futbolu: „And why
should I be into books?” (Dlaczego mam tracić czas na
książki?)9. Zamiana książki na ekran – głównym postnowoczesnym narzędziem psychotechnicznym jest
telewizja, mimo silnej konkurencji radia, Internetu,
telefonii komórkowej, i-Podów, konsoli gier, komputerów i palmtopów – doprowadziła zdaniem Stieglera
do zrównania demokracji z telekracją oraz do potężnego
historycznego regresu w postaci załamania paradygmatu
oświeceniowego, spowodowanego zniszczeniem niewykształconego jeszcze aparatu psychicznego dzieci i młodzieży, zerwaniem naturalnych więzów międzypokoleniowych i uśmierceniem technik wychowawczych. Nie
są to tezy całkiem nowe, oględnie mówiąc: tego rodzaju
krytyka towarzyszy rozwojowi technik telewizyjnych
niemal od samego początku ich istnienia; jednak nowsze ustalenia neurobiologii i nauk społecznych sprawiają,
że jawią się one dziś w nieco innym świetle10.
Z danych, jakie za innymi autorami przytacza
Stiegler, wynika, że od jednej do dwóch trzecich europejskich dzieci przed trzecim rokiem życia posiada w
pokoju własny telewizor, w Stanach Zjednoczonych
40% dzieci powyżej trzech miesięcy ogląda telewizję
regularnie, począwszy od dwóch lat procent ten wzrasta do dziewięćdziesięciu. Z kolei inne badania dowodzą, że u dzieci, które często oglądają programy telewizyjne pomiędzy pierwszym a trzecim rokiem życia,
zasadniczo zwiększa się ryzyko wystąpienia zaburzeń
uwagi (ADD, attention deficit disorder; jeśli towarzyszy
im nadpobudliwość ruchowa, mówimy o zespole nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi, czyli
ADHD, attention deficit hyperactivity disorder) (LS1
89). Te suche dane nabierają innego wydźwięku, jeśli
dodamy, że w 2004 Frederick Zimmermann i Dimitri Christakis, dyrektorzy Child Health Institute na
153
Wychowanie do niedojrzal/ości
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Uniwersytecie Waszyngtońskim, postawili hipotezę,
wedle której „przedwczesny kontakt z telewizją w krytycznej fazie rozwoju synaptycznego może mieć głębokie konsekwencje dla rozwoju mózgu”11. Rozwój
synaptyczny, czyli synaptogeneza, to proces tworzenia
synaps, czyli styków pomiędzy neuronami. Po urodzeniu jednostka dysponuje już kompletnym zestawem
komórek mózgu; jego dalszy wzrost spowodowany
jest właśnie narastającą liczbą połączeń neuronalnych.
Od dłuższego czasu wiadomo już, że ludzki mózg
wykazuje przez cały okres swego funkcjonowania
pewną plastyczność, największą oczywiście w czasie
rozwoju w pierwszych latach życia. To wówczas
wykształca się niepowtarzalny dla każdej jednostki
wzorzec połączeń neuronalnych, który stanowi
o kształcie naszego mózgu, przy czym, co istotne,
w czasie formowania mózgu istnieją pewne „prześwity”, krytyczne momenty, kiedy dochodzi do tworzenia połączeń odpowiedzialnych za dane umiejętności. Do czego może prowadzić niewykorzystanie tej
niekiedy wąskiej przestrzeni czasowej, pokazuje
w skrajnej formie klasyczny już w neurologii przypadek sześcioletniego chłopca, niewidzącego na jedno
oko – mimo iż z medycznego punktu widzenia było
ono zupełnie zdrowe. Rozpoznanie oraz opis tego
przypadku, zwieńczone zaskakującym odkryciem
dotyczącym przetwarzania informacji w układzie wzrokowym, przyniosły neurofizjologowi Davidowi Hubelowi i neurobiologowi Torstenowi Wieselowi Nagrodę
Nobla w 1981 roku. Otóż okazało się, że przed ukończeniem pierwszego roku życia dziecko przechodziło
infekcję, która, jakkolwiek sama w sobie niegroźna,
wymagała przesłonięcia oka na kilka tygodni; jak
dowiedziono, czas ten odpowiadał akurat krytycznemu
okresowi, kiedy pomiędzy okiem a mózgiem powinny
zostać zawiązane właściwe połączenia. Wolny i nieeksploatowany obszar mózgu został w tym czasie niejako
„podłączony” do drugiego oka, a tym samym bezpowrotnie zajęty, i po zdjęciu opaski nie było już możliwości naprawienia powstałego uszczerbku. Chłopiec
pozostał niewidomy na jedno oko do końca życia12.
Wróćmy teraz do fenomenu uwagi. Katherine Hayles z Duke University w Durham (autorka m. in. znanej
książki How We Became Posthuman: Virtual Bodies in
Cybernetics, Literature, and Informatics) odnotowała
niedawno wystąpienie nowego zjawiska, to jest wykształcenia przez młodą generację hyper attention (hiperuwagi)
kosztem utraty deep attention (głębokiej uwagi). Hiperuwaga odznacza się
prędkimi zmianami ogniskowania pomiędzy różnymi
zadaniami i wielokrotnymi strumieniami informacji,
które dążą do podwyższonego poziomu stymulacji
i wykazują niską tolerancję na nudę. […] Społeczeństwa rozwinięte przez długi czas były zdolne do tworzenia środowiska, które umożliwia osiągnięcie głębokiej uwagi. […] Nastąpiła generacyjna mutacja,
która doprowadziła do wytworzenia hiperuwagi
(LS1 113 n).
Jedną z najbardziej efektywnych technik umożliwiających
wykształcenie głębokiej uwagi jest czytanie, wiadomo
jednak, że książka stała się obecnie najrzadszym medium
wypełniającym czas wolny amerykańskiej (ale nie tylko
amerykańskiej) młodzieży. Przeciętny amerykański nastolatek spędza każdego dnia z innymi mediami (radio,
Internet, telewizja; nierzadko równolegle) sześć i pół
godziny dziennie (LS1 114), co nie może pozostać bez
konsekwencji w postaci głębokiej i, co ważniejsze, trwałej zmiany psychicznej. W kontekście tych ustaleń nie
dziwi wiadomość, że „nastolatek, który dziennie ogląda
telewizję przez ponad trzy godziny, o połowę pomniejsza swoje szanse na studia w stosunku do tych, którzy
oglądają telewizję mniej niż godzinę” (LS1 89 n.). (Tu
oczywiście rodzi się pytanie, co dzieje się z podstawą
porównania wówczas, kiedy pierwsza grupa zyskuje
absolutną większość.)
Punktem wyjścia książki Stieglera, i, jak można
przypuszczać, pewnym wyzwalającym impulsem do
jej napisania, były dwa wydarzenia, opisane w pierwszych rozdziałach. Po pierwsze przywołuje on kampanię reklamową francuskiej sieci telewizyjnej Canal J,
proponującej szeroką ofertę programową dla dzieci
i młodzieży. W roku 2007 na ulicach pojawiały się
plakaty przedstawiające ojca, dziadka i dziecko, z podpisem „mieux que ça” (więcej niż to). Przesłanie kampanii było jasne – jako dziecko zasługujesz na coś
więcej niż tylko nieznośny autorytaryzm nudnego ojca
154
Arkadiusz Z·ychliński
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Generowanie strukturalnej nieodpowiedzialności prowadzi
do niepowstrzymanego przekształcania (rzeczywistych
i potencjalnych) obywateli w konsumentów, ale też do
wywołania jednej z najbardziej charakterystycznych chorób
ponowoczesności – chronicznej niedojrzałości
czy dziadka (nie przypadkiem na plakatach nie pojawiły się matki i babcie,
które zgodnie z patriarchalnym stereotypem i tak nie mają nic do powiedzenia). Wystawiając ich na śmieszność, Canal J dążył równocześnie do
zerwania cyklu prymarnej identyfikacji z wcześniejszymi generacjami, bez czego niemożliwe jest zyskanie
postulowanej przez Kanta dojrzałości.
Drugim wydarzeniem komentowanym przez Stieglera jest wprowadzona we Francji zmiana przepisów,
zgodnie z którą w przypadku określonych przestępstw
oraz recydywy młodociani przestępcy będą traktowani
bez uwzględniania ich niepełnoletniości, a więc zgodnie
z kodeksem karnym dla osób dorosłych. Zmianę tę
tłumaczono niedostatecznymi możliwościami dyscyplinowania niepełnoletnich, a co za tym idzie ich rosnącym
poczuciem bezkarności. Stiegler dostrzega jednak
w zacieraniu różnicy pomiędzy niepełnoletnimi i pełnoletnimi „podstawę naszego społeczeństwa konsumpcyjnego, które zarówno osobom niepełnoletnim, jak
i pełnoletnim implantuje strukturalne poczucie braku
odpowiedzialności” (LS1 12). Jeśli bowiem pozbawiamy
małoletnich ochrony w postaci przyznania, że do pewnego wieku nie ponoszą oni jeszcze pełnej odpowiedzialności za swoje czyny, jako że na nas, pełnoletnich,
spoczywa odpowiedzialność za ich wychowanie, to
w istocie zdejmujemy z siebie ową odpowiedzialność
bądź przyznajemy, że nie jesteśmy w stanie dłużej jej
ponosić. Co z kolei oznacza, że kapitulujemy w obliczu
zadania wychowania: „Wychowanie jest właśnie pojęciem oznaczającym przekazywanie kompetencji społecznej, która wychowuje do odpowiedzialności, to
znaczy do dojrzałości” (LS1 12).
Zastosowanie psychotechnologii w służbie psychowładzy marketingu prowadzi zatem w konsekwencji – poprzez deformację pożądanej strategicznie uwagi
oraz niwelację odpowiedzialności i troski (nie tylko
troski o jeszcze nieodpowiedzialnych, lecz także wzajemnej troski i troski o siebie) – do utraty oświeceniowego dziedzictwa. Generowanie strukturalnej
nieodpowiedzialności prowadzi do niepowstrzymanego przekształcania (rzeczywistych i potencjalnych)
obywateli w konsumentów, ale też do wywołania
jednej z najbardziej charakterystycznych chorób ponowoczesności – chronicznej niedojrzałości. „Dzieci nie
są przyszłością dlatego, że kiedyś będą dorosłe, lecz
dlatego, że ludzkość coraz bardziej będzie zbliżała się
do stanu dziecięcości, że dziecięcość jest obrazem
przyszłości”13, pisał Milan Kundera w Księdze śmiechu
i zapomnienia (z 1978 roku). Zaczynamy z wolna
dostrzegać, jak bardzo przenikliwa była to obserwacja.
W tym miejscu czas w końcu na odtworzenie jednej z głównych – i niewątpliwie najbardziej pobudzających – tez książki Stieglera. Twierdzi on mianowicie,
że o ile w ujęciu Michela Foucaulta klasyczna biopolityka sprowadza się do biowładzy, sprawowanej nad
społecznościami w celu zinstrumentalizowania ich
jako „maszyn produkcyjnych”, o tyle w dzisiejszych
czasach w społeczeństwach Zachodu biopolitykę zastąpiła – albo: nadała jej nowy wymiar – psychowładza,
instrumentalizująca społeczności jako „maszyny konsumpcyjne” (por. LS2 52). Formatująca psychikę psychowładza, operująca i dążąca do kontroli uwagi przy
pomocy kognitywnych i kulturowych technologii,
określanych mianem technologii ducha czy psychotechnologii (por. LS1 41), generuje – zważywszy na
plastyczność i adaptabilność mózgu – nader fizyczne
skutki, w postaci choćby trwałego zniszczenia synaptycznych struktur umożliwiających formowanie głębokiej uwagi, stanowiącej podstawę krytycznej świadomości (por. LS1 143). Wygląda zatem na to, że dziś,
kiedy w rozwiniętych społeczeństwach kwestie dotyczące bezpośrednio decydowania o śmierci i władzy
nad życiem odgrywają względnie marginalną rolę (co
nie znaczy, że nieistotną), biopolityka wyraża się
w znacznie subtelniejszej i bardziej brzemiennej w
skutki postaci, decydując w przypadku jednostek i
kolektywów już nie tyle o tym, czy mogą lub mają
żyć, lecz jak mają żyć. W roku 1998 Jacques Attali
twierdził, że „za dziesięć lat w każdej chwili będą włączone dwa miliardy telewizorów”14.
155
Wychowanie do niedojrzal/ości
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
III
Zanim przejdziemy do poszukiwania recept, krótkie
interludium fantastycznonaukowe. Rzućmy okiem na
pitawal z 2056 roku. Czytamy tam, że
zespoły badawcze z Harvardu i Cal Tech oraz CNRS
we Francji udowodniły istnienie korelacji pomiędzy
notowanym od schyłku XX wieku spadkiem ilorazu
inteligencji całych społeczeństw (IQ) a rosnącym od
roku 1995 i 1997 rozrostem l i c z b y satelitarnych
transponderów światowych sieci orbitalnej telewizji
interakcyjnej.
Początkowo przyjmowano, że projektowanie telewizyjnych ramówek podyktowane było li tylko względami
komercyjnymi, czyli „sądzono, że publiczność ogląda
to, co najbardziej chce oglądać”. Wszakże
obecne zestawienie wyników badań (TV-treści z logistyczną krzywą światowej zapaści inteligencji ludzkiej)
ujawniło to, co wydawało się zrazu niemożliwe. Nie
relacja ‘popyt-podaż’ samoistnie spowodowała trendy
barbaryzacyjno-mordercze w sieciach kablowych
i satelitarnych: id fecit, cui prodest. To wspierał Ktoś,
komu na tym skutku globalnym zale żało. Zostały,
zrazu potajemnie, w szeregu państw Ameryki i zachodniej Europy, wszczęte dochodzenia śledcze, mające
na celu wykrycie tego, co w Interpolu i CIA umownie zostało objęte hasłem »Konspiracji przeciwko
Rozumowi« (CAR, tj. Conspiracy Against Reason).
W podsumowaniu mówi się, że „teoria, głosząca, iż nie
miał sponsorów trend barbaryzacji przeciwrozumowej
[…] uległa ostatecznej refutacji”15.
Autorem powyższego sprawozdania, opublikowanego w połowie lat dziewięćdziesiątych, jest Stanisław
Lem. Zadziwiające, że jedyne, co zadziwia podczas lektury, to fakt, że nie powstał jeszcze żaden thriller polityczny, obierający powyższy scenariusz za punkt wyjścia.
Może uznano tego rodzaju spekulacje za zbyt oczywiste,
a więc mało pociągające? Wracając zaś do Bernarda
Stieglera, to z pewnością zmieniłby on nieco rozkład
akcentów, i zamiast mówić o trendach barbaryzacyjno-morderczych powiedziałby o anektowaniu uwagi przez
jej rozpraszanie, a zamiast trendu barbaryzacji przeciw-
rozumowej pojawiłyby się psychotechniki wychowujące
do niedojrzałości. Niedługo trzeba by także szukać
„sponsorów” globalnego przedsięwzięcia – stworzyła
ich logika systemu ekonomicznego, który z czasem stał
się także podstawowym horyzontem mentalnym.
Niejeden czytelnik zapyta najpóźniej w tym miejscu,
czy wszystko to aby nie alarmistyczna przesada. Każde
nowe medium wpływa na krąg swoich odbiorców, i co
najmniej od początku nowoczesności każda wcześniejsza generacja zwykła uznawać ów wpływ za szkodliwy.
W rzeczy samej najtrudniejsze w przypadku tego rodzaju
analiz jest oczywiście lawirowanie pomiędzy Scyllą
„nigdy jeszcze czegoś takiego nie było” i Charybdą
„zawsze tak było”. Łatwo dostrzec, że nigdy jeszcze nie
dysponowano tak skutecznymi jak dziś sieciami psychotechnik, które – wystarczy przeprowadzić na sobie
jednodniowy eksperyment – infantylizując obraz świata,
impregnują na krytyczną dojrzałość (jak zauważył włoski filozof Luciano de Crescenzo, na początku chcemy
zmieniać świat, na końcu jesteśmy szczęśliwi, kiedy
możemy zmienić kanał). Nie zmienia tego fakt efektownej adaptacji, wyrażającej się choćby w swobodnej
wielozadaniowości (przy równocześnie ograniczonym
potencjale wydajnej monokoncentracji). „Stopień szybkości”, pisał Milan Kundera, „jest wprost proporcjonalny
do siły zapominania”16. Zwróćmy uwagę, że rozważaniach Stieglera nie idzie o kasandryczne narzekanie, że
telewizja jest zła, bo zabiera czas i psuje charakter, nie
jest to także sucha i ekskuzowana krytyka w stylu szkoły
frankfurckiej17. Idzie raczej o kontynuację, choć z nieco
innej pozycji i z pomocą odmiennych środków, diagnoz
zaprezentowanych ostatnio w przekonujący sposób przez
włoskiego filozofa i politologa Giovanni Sartori’ego w
książce Homo Videns. Televisione e Post-Pensiero18. Rzecz
w tym, by dostrzec, po pierwsze, że „jeśli mamy zmienić
nasz sposób postępowania, żeby zredukować wydzielanie dwutlenku węgla, to będzie to możliwe tylko pod
tym warunkiem, że wyraźnie dowartościujemy formowanie uwagi, wyciągając konsekwencje ze szkodliwych
skutków medialnego otoczenia na synaptogenezę”
(LS1 136), oraz zauważyć, po wtóre, że telewizja i inne
psychotechnologie stały się już ludzkim środowiskiem
naturalnym, a zatem „nie może chodzić o to, żeby odrzucać psychotechnologie przemysłu kulturalnego, lecz
156
Arkadiusz Z·ychliński
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
trans-formować je w technologie ducha, w nootechnologie” (LS1 108). Właśnie tego rodzaju pozytywny program ma na myśli francuski myśliciel, kiedy podejmuje
nośne hasło wzywające do kolej odsłony „bitwy o inteligencję” (która zaczyna się zawsze od bitwy o własną
inteligencję). Z tej wciąż odnawiającej się batalii składa
się zresztą zdaniem Stieglera cała historia ludzkości,
którą można by zapisać także w postaci historii psychotechnik. Oczywiście systemowej konstrukcji nie przezwycięży lokalny opór (który może jedynie uchronić
jednostki), „bitwa o inteligencję” może być prowadzona
jedynie przy pomocy celowej polityki technologii ducha
(LS1 83). Zdaniem Stieglera organy państwowe nie mogą
zrezygnować z przejęcia kontroli nad „konfliktem pomiędzy psychowładzą i odwracaniem uwagi z jednej strony
a formowaniem uwagi jako psychicznej i społecznej
zdolności, oraz co za tym idzie odpowiedzialności
z drugiej strony” (LS1 84). Jest rzeczą niebudzącą wątpliwości, że w długofalowej perspektywie nie pomogą
także doraźne środki korekcyjne: „Co do patogenezy
różnych form niszczenia uwagi, od utraty odpowiedzialności u dorosłych po ciężkie zaburzenia uwagi u młodzieży, to nie da się jej wyleczyć z pomocą chemicznej
farmakopei: wymaga ona politycznych regulacji, a więc
psychopolityki” (LS1 139). Dodajmy na marginesie, że
pośród zagrożeń, które przyniesie brak jakichkolwiek
działań, najbardziej konsekwentnym i groteskowym
będą być może – lecz czy to właściwie nie nazbyt optymistyczny punkt widzenia w kontekście wcześniejszych
uwag? – sankcje prawno-ekonomiczne:
znaczeniu, zaś podstawowy antagonizm zarysuje się gdzie
indziej. „Troska i lekkomyślność są dziś biegunowymi
siłami, które otwierają pole, na którym naprzeciw siebie
stoją zainteresowani (troszczący się) i lekkomyślni (których
to nie obchodzi)” (LS2 105). Zasadnicze pytanie brzmi
zatem: jak z lekkomyślnych, czyli beztroskich, uczynić
zainteresowanych, czyli zaangażowanych? W jaki sposób
używać psychotechnik jako budzików świadomości? John
Condry, psycholog i specjalista w zakresie komunikacji
społecznej, pisał swego czasu artykule poświęconym wpływowi telewizji na amerykańskie dzieci: „Gdyby szkoła
była bardziej skuteczna, telewizja nie miałaby tak potężnego wpływu”19. Nietrudno zauważyć, że do tego właśnie
sprowadza się w gruncie rzeczy cała kwestia – czy jesteśmy
jeszcze w stanie i czy jesteśmy gotowi wypracować nowy,
całościowy program wychowawczej ortopedii ducha.
W czasach, kiedy logika komercyjna i mentalność telemetryczna zdominowały dziś nie tylko edukację na niższych poziomach, ale także, i to od dość dawna, przestrzeń
akademicką20, kiedy wskutek przyrostu demograficznego
oraz umasowienia edukacji uniwersytety przyszłości zdają
się przypominać ogromne kombinaty do produkcji anonimowych absolwentów, kiedy „gorzkim faktem” jest, jak
mówi George Steiner, że „duża część nauki spoczywa
Jeśli przemysł programowy i siły publiczne, które go
regulują w imieniu noopolityki i zdrowia psychicznego
ogółu, nie podejmą żadnych kroków zaradczych przeciwko deficytom uwagi i wywoływanym przez nie
konfliktom generacyjnym, któregoś dnia zostanie im
wytoczony taki sam proces, jak dziś wytacza się koncernom nikotynowym i samochodowym (LS2 182).
w rękach tych, których własne osiągnięcia były niewystarczające”21, wydaje się to wyzwaniem niemal ponad
siły. Jednym z myślicieli, którzy próbują się z nim zmierzyć, jest, dodajmy na zakończenie, Peter Sloterdijk, który
w swojej najnowszej książce Du mußt dein Leben ändern
(Musisz życie swe odmienić) eksponuje jako nader istotny
termin antropotechniki, za którym kryje się stosunkowo
nieskomplikowana myśl o dalekosiężnych konsekwencjach: człowiek jest istotą, która wytwarza człowieka22.
Mowa o antropotechnice ściągnęła dokładnie dekadę
temu gromy na jego głowę, przynosząc mu niesprawiedliwe miano nieodpowiedzialnego głosiciela genetycznej
optymalizacji człowieka. Mówiąc dziś o antropotechnice,
Poprzez jakie konkretne działania miałaby się realizować
owa pożądana psychopolityka, tego jednak Stiegler niestety dokładnie nie wyjaśnia; recepta, jaką sugeruje, znajduje się między wierszami drugiej części książki, gdzie
stwierdza autorytatywnie, że tradycyjne podziały polityczne, mocno dziś już osłabione, będą nadal tracić na
Zasadnicze pytanie brzmi zatem: jak
z lekkomyślnych, czyli beztroskich, uczynić
zainteresowanych, czyli zaangażowanych?
157
Wychowanie do niedojrzal/ości
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Sloterdijk wymienia inżynierię genetyczną tylko jako
jeden z wielu aspektów inherentnie ludzkich procesów
autokreacji, a w swojej książce skupia się jedynie na
„mentalnych i psychicznych procedurach ćwiczeniowych, z pomocą których ludzie najróżniejszych kultur
próbowali optymalizować swój kosmiczny i społeczny
status immunologiczny”23. Czy efektywne systemy indywidualnej autoformacji, jednostkowe systemy immu-
nologiczne można przekształcić w globalny system, ów
ko-immunizm, o którym mówi Sloterdijk w sposób
bardzo bliski wywodom Stieglera? Nie wiem. Faktem,
na który przede wszystkim chciałem zwrócić uwagę
w moim przeglądowym artykule, jest to, że pojęcie biopolityki łączy się dziś nie tylko z obozami dla uchodźców
i projektami inżynierii genetycznej, lecz także z konieczną
reformą szkolnictwa.
1 Autor jest stypendystą Fundacji Aleksandra von
Humboldta.
2 M. Foucault, Historia seksualności, tłum. B. Banasiak,
T. Komendant, K. Matuszewski, Warszawa 2000, s. 125. Zob.
także G. Agamben, Homo sacer. Suwerenna władza i nagie
życie, tłum. M. Salwa, Warszawa 2008.
3 Zob. K. Sunder Rajan, Biocapital. The Constitution of
Postgenomic Life, Durham 2006.
4 B. Stiegler, Prendre Soin. De la jeunesse et des générations, Paris 2008. W tekście korzystam z dwutomowego
przekładu niemieckiego: Die Logik der Sorge. Verlust der
Aufklärung durch Technik und Medien, tłum. S. Baghestani,
Frankfurt/M. 2008 (cyt. jako LS1 z numerem strony) i Von
der Biopolitik zur Psychomacht, tłum. S. Baghestani, Frankfurt/M. 2009 (cyt. jako LS2 z numerem strony). – Ze
względu na ograniczone ramy (oraz założenia) tego artykułu
rezygnuję z osadzenia koncepcji Stieglera w szerszym kontekście jego filozofii techniki, zarysowanym zwłaszcza
w trylogii La technique et le temps (1: La faute d’Epiméthée,
1994; 2: La désorientation, 1996; 3: Le temps du cinéma et
la question du mal-être, 2001).
5 G. Deleuze, Postscriptum o społeczeństwach kontroli,
[w:] tegoż, Negocjacje. 1972-1990, tłum. M. Herer, Wrocław
2007, s. 183 & 184.
6 Tamże, s. 187.
7 N. Gasmi, G. Grolleau, Economie de l’information
versus économie de l’attention? Une application aux labels agroalimentaires, Actes du colloque „Systèmes agroalimentaires
localisés“, Montpellier, France, 16-18 octobre 2002 [płyta
CD]. Cyt. wg LS1 144 n.
8 Zob. I. Kant, Beantwortung der Frage: Was ist Aufklärung?, [w:] tegoż, Zum ewigen Frieden und andere Schriften,
158
Arkadiusz Z·ychliński
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Frankfurt/M. 2008, s. 25. Stiegler komentuje artykuł Kanta
zwłaszcza w LS1 38-52.
9 Zob. G. Steiner, Meine ungeschriebenen Bücher, tłum.
M. Pfeiffer, München 2007, s. 180.
10 Ogólne rozpoznania dotyczące szkodliwego wpływu
telewizji jako głównej psychotechniki Stiegler przyjmuje
jako ewidentne i pozadyskusyjne. Zob. w tym względzie np.
znakomitą analizę Pierre’a Bourdieu, O telewizji. Panowanie
dziennikarstwa, tłum. K. Sztandar-Sztanderska, A. Ziółkowska, Warszawa 2009. Zob. także manifest polityczny Stieglera
La télécratie contre la démocratie. Lettre
����������������������������
ouverte aux représentants politiques, Paris 2008, oraz pozycję, w której wypracowuje odnośną pojęciowość: J. Derrida, B. Stiegler, Échographies de la télevision, Paris 1996.
11 D. Christakis, F. J. Zimmerman, D. L. DiGiuseppe,
C. A. McCarty, Early Television Exposure and Subsequent
Attentional Problems in Children, „Pediatrics” 2004, nr 113,
s. 708. Cyt. wg LSI 89.
12 Zob. S. Greenfield, Tomorrow’s People. How 21stCentury Technology Is Changing the Way We Think And Feel,
London 2004, s. 150.
13 M. Kundera, Księga śmiechu i zapomnienia, tłum.
P. Godlewski, A. Jagodziński, Warszawa 2001, s. 190.
14 J. Attali, Dictionnaire du XXI-e siècle, Paris 1998,
s. 318. Cyt. za Z. Bauman, Społeczeństwo w stanie oblężenia,
tłum. J. Margański, Warszawa 2006, s. 184.
15 S. Lem, Sex Wars, Kraków 2004, s. 154-155.
16 M. Kundera, Powolność, tłum. M. Bieńczyk, Warszawa
1997, s. 26.
17 Kreśląc swoje diagnozy społeczne, Stiegler nie filozofuje tylko zza biurka. W wydanej w roku 2003 książce
Passer à l’acte (Paris), pięćdziesięciojednoletni wówczas autor
wyznał, że w latach 1978-1983 przebywał w więzieniu, dokąd
trafił za napad z bronią w ręku. Nawiasem mówiąc, mając
więcej czasu, interesujące byłoby przyjrzenie się tezom Stieglera w powiązaniu z epokową powieścią Infinite Jest pióra
najinteligentniejszego krytyka homo videns & homo consumens, Davida Fostera Wallace’a.
18 G. Sartori, Homo Videns. Telewizja i postmyślenie,
tłum. J. Uszyński, Warszawa 2007.
19 J. Condy, Thief of Time. Unfaithful Servant: Television
and the American Child, „Dædalus” 1993, nr 1. Cyt. wg
F. M. Cataluccio, Niedojrzałość. Choroba naszych czasów,
tłum. S. Kasprzysiak, Kraków 2006, s. 251.
20 O skutkach coraz prędszego korodowania idei edukacyjnych piszę w tekście Iluzje edukacji, „Przegląd Polityczny” 2007, nr 82, s. 64-71.
21 G. Steiner, Meine ungeschriebenen Bücher, s. 193.
22 Preliminaryjną formułę tego, jak mówi Sloterdijk,
„zwrotu antropologicznego”, zawiera esej Reguły dla ludzkiego
zwierzyńca. Odpowiedź na Heideggera list o humanizmie,
tłum. A. Żychliński, „Przegląd Kulturoznawczy” 2008, nr 4,
s. 40-62, rozpoznający i opisujący (w duchu analiz Stieglera)
zmierzch epoki „literackiego humanizmu jako utopii [implicytnego, A.Ż.] formowania człowieka poprzez pismo i
poprzez lekturę” (op. cit., s. 61) i wejście w epokę antropotechniczną, czyli czas eksplicytnego formowania – także na
płaszczyźnie genetycznej – jednych przez innych.
23 P. Sloterdijk, Du mußt dein Leben ändern. Über
Anthropotechnik, Frankfurt/M. 2009, s. 23. Zob. także
A. Żychliński, Making it explicit. Petera Sloterdijka anatomia
antropotechnik, w: „Kronos” 2009, nr 3, s. 264-278.
159
Wychowanie do niedojrzal/ości
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Author: Arkadiusz Żychliński
Title: Education to Immaturity, or from Biopolitics to
Psychopower
Summary: Infantia, or immaturity, is one of the characteristic “postmodern maladies”. Such a diagnose
becomes easier to comprehend if one considers an essential change: while from Michel Foucalt’s perspective the
classical biopolitics comes down to biopower, exercised
over societies in order to instrumentalize them as “production machines”, from Bernard Stiegler’s point of
view biopolitics has been replaced these days in Western
societies with psychopower, instrumentalizing communities as “consuming machines”. The aim of my
paper is to reconstruct the main forms of the realization
and the consequences of that postmodern psychopower
and to outline ways to counteract it.
Keywords: Bernard Stiegler – biopolitics – psychopower
– psychotechnologies – economy of attention
Arkadiusz Żychliński – studiował filozofię
i germanistykę na uniwersytetach w Poznaniu, Jenie i Berlinie. Pracownik Instytutu
Filologii Germańskiej UAM oraz członek
zespołu Pracowni Pytań Granicznych, autor
książki Unterwegs zu einem Denker (2006),
traktującej o granicach przekładalności
dyskursu filozoficznego Martina Heideggera
oraz proponującej pragmatystyczną teorię
przekładu. Zajmuje się m.in. antropologią
filologiczną i filozoficzną, filozofią zwierząt
oraz filozofią języka. W latach 2008-2010
stypendysta Fundacji Aleksandra von
Humboldta.
}
160
Arkadiusz Z·ychliński
}
Joanna Bednarek
Z· ycie jako moc
deterytorializacji
(Pragnienie-produkcja i z· ywa
praca I – Deleuze i Guattari1)
Celem artykułu jest przedstawienie wprowadzonej przez
Deleuze’a i Guattariego kategorii życia jako produkcji;
stanowi ona afirmatywne i dzięki temu otwierające nowe
perspektywy ujęcie problematyki biopolitycznej. Nacisk
zostaje położony na bezpośrednio społeczny i polityczny
charakter życia jako produkcji; omówione zostaje też
stawanie-się-mniejszościowym jako strategia oporu wobec
kapitalizmu.
Słowa kluczowe: biopolityka – produkcja – stawanie-się-mniejszościowym
– linia ujścia – Deleuze – Guattari
161
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Jedną ze wspólnych cech wyróżniających Kapitalizm
i schizofrenię2 Gilles’a Deleuze’a i Feliksa Guattariego
oraz trylogię Imperium3 Michaela Hardta i Antonia
Negriego jest ujęcie problematyki życia i produkcji
w kontekście politycznym. Tym, co łączy oba pisarskie
tandemy, jest afirmatywne podejście do problematyki
biopolitycznej, umożliwione przez interpretowanie życia
w oparciu o kategorię produkcji4. W obu przypadkach
zostało ono częściowo umożliwione przez odwołanie do
ontologii Spinozy, interpretowanej jako teoria bytu produktywnego i dynamicznego, zawierającego w samej
swojej zasadzie możliwość ludzkiej twórczości i podmiotowej sprawczości. Powiązanie życia z produkcją sprawia,
że życie nie jest tu wyłącznie, jak na przykład dla Giorgia Agambena, biernym obiektem działań biowładzy,
nie jest też, jak dla Michela Foucaulta, wytworem tejże
biowładzy; posiada ono własną moc, nieredukowalną
do technik władzy, i jako takie jest bezpośrednio polityczne. Drugą wspólną cechą jest skupienie się na sposobach powiązania życia pojmowanego jako produkcja
z kapitalizmem. Dla Deleuze’a i Guattariego pragnienie-produkcja jest źródłem twórczej niestabilności społecznych urządzeń – istnienia ich linii ujścia; dla autorów
Multitude życie staje się tożsame z twórczą aktywnością
wielości.
Moim celem jest rekonstrukcja obu ujęć biopolityki
z naciskiem zarówno na ich wspólne cechy, jak i odmienność perspektyw, z których wychodzą, a zatem odmienność rozłożenia akcentów i wyciąganych z poszczególnych założeń wniosków. Afirmatywne ujęcie biopolityki
zostaje bowiem umieszczone w każdym z opisywanych
przypadków w nieco innym kontekście. Podczas gdy
Deleuze i Guattari proponują oryginalną koncepcję
ontologiczną, z której wyprowadzają następnie teorię
kapitalizmu jako maszyny społecznej oraz teorię stawiania-się-mniejszościowym jako polityki emancypacyjnej,
Negri i Hardt przedstawiają teorię, której środkiem
ciężkości jest marksistowska problematyka rozwoju sił
wytwórczych, sposobu produkcji i składu klasowego.
Inne są także koncepcje podmiotu i działania politycznego proponowane w ramach obu teorii. Podczas gdy
Hardt i Negri chcą zakorzenić podmiotowość polityczną
wielości w jej statusie podmiotu produkcji (pracy niematerialnej), Deleuze i Guattari kładą nacisk na rolę
deterytorializacji jako koniecznego warunku emancypacyjnego działania politycznego.
Rekonstrukcji sposobu powiązania kategorii życia,
pragnienia-produkcji, kapitalizmu i stawania-się-mniejszościowym na gruncie teorii Deleuze’a i Guattariego
będzie poświęcony niniejszy tekst.
Sam termin „biopolityka” nie pojawia się explicite
w Kapitalizmie i schizofrenii. Centralna pozycja pojęcia
pragnienia-produkcji (określanego także jako maszynowe
lub nieorganiczne życie) dla ontologicznego i politycznego projektu Deleuze’a i Guattariego pozwala jednak
zidentyfikować ich teorię jako jedno z fundamentalnych
ujęć kwestii biopolityki.
Filozofia Deleuze’a (a także Deleuze’a i Guattariego)
bywa określana jako „witalizm”. W zasadzie nie jest to
określenie błędne, chodzi jednak o witalizm szczególnego rodzaju – witalizm tego, co maszynowe, lub życia
nieorganicznego. Deleuze i Guattari anulują Kantowskie
rozróżnienie między całością organiczną, posiadającą
wewnętrzną zasadę jedności, i mechaniczną, będącą
agregatem części, odsyłających do zewnętrznej zasady
jedności, którą jest wynalazca/wytwórca maszyny5. Urządzenia maszynowe, czyli wszystkie formy strukturyzacji
bytu, nieorganiczne, organiczne i techniczne, stanowią
połączenie heterogenicznych elementów (treści i wyrazu)
na swoistej w każdym wypadku płaszczyźnie konsystencji. Maszyna nie jest przeciwieństwem organizmu,
przeciwnie, to organizm jest tylko szczególnym typem
maszyny. Deleuze i Guattari nie proponują więc, jak
chciałby np. Manuel DeLanda, wizji życia zbliżonej do
koncepcji systemów autopoietycznych Maturany
i Vareli, ale raczej wizję tego, co maszynowe, jako procesu nieustannej hybrydyzacji i wzajemnego zarażania,
stawania-się-innym struktur pochodzących z różnych
porządków6.
Zgodnie ze stanowiskiem przedstawionym w Anty-Edypie, źródłem tego, co społeczne jest produkcja: pragnienie-produkcja, będące zarazem produkcją społeczną:
„ pragnienie-produkcja wytwarza rzeczywistość, albo
inaczej mówiąc, pragnienie-produkcja jest tym samym,
co produkcja społeczna”7.
To, co społeczne, nieświadomość i produkcja, zostają
więc połączone na jednej płaszczyźnie ontologicznej. Jak
podkreślają autorzy Anty-Edypa, polemizując z klasyczną
162
Joanna Bednarek
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Polityka to wyłanianie się nowych podmiotów, tworzenie
nowych relacji społecznych, nowych połączeń między
urządzeniami – możliwe tylko jako deterytorializacja
istniejących już warstw, terytorializacji
psychoanalizą, uznającą prymat pragnienia jednostkowego podmiotu i wtórność
pragnienia społecznego, pragnienie nigdy
nie jest czymś indywidualnym: „Istnieje
pragnienie i to, co społeczne, nic więcej”8.
Wymiar jednostkowych, „prywatnych” inwestycji libidynalnych jest pozbawiony autonomii; stanowi tylko efekt
i funkcjonalny element określonych inwestycji społecznych. Pragnienia-produkcji nie należy jednak pojmować
na sposób esencjalistyczny, jako pozytywnej siły, dającej
się oddzielić od stratyfikacji i zdolnej do występowania
niejako w stanie czystym, niewyalienowanym. Wytwarzając to, co społeczne, pragnienie-produkcja tworzy
zarówno uwarstwione urządzenia, jak i ich tendencje do
deterytorializacji; sama w sobie nie jest czymś określonym,
nie posiada natury, mogącej determinować kierunek swoich przemian albo pozwalać na ocenę poszczególnych
wytworów jako „wyalienowanych” od źródłowej zasady.
Każde urządzenie (dowolnego typu: fizyczne, biologiczne, społeczne – choć przytaczane przykłady dotyczą zwykle urządzeń społecznych) składa się z trzech
linii, wyznaczających tendencje przekształceń, którym
podlega: segmentarnej linii molarnej, giętkiej linii molekularnej oraz linii ujścia, zwanej także linią abstrakcyjną.
Analiza linii składających się na każde urządzenie
pozwala wyodrębnić trzy możliwe w nim typy zmian:
linia molarna wyznacza zmiany oparte na nieciągłości,
zmiany segmentu, dostrzegalne gołym okiem, instytucjonalne, symboliczne (niecielesne transformacje
w słowniku Logiki sensu):
Jednostka przechodzi stale od jednego zamkniętego
obszaru do drugiego, z których każdy rządzi się własnymi prawami: najpierw rodzina, potem szkoła („nie
jesteś już w domu rodzinnym”), następnie koszary
(„nie jesteś już w szkole”), jeszcze później fabryka, od
czasu do czasu szpital, ewentualnie więzienie […]9.
Linie molekularne wytwarzają wariacje, stopniowe, drobne
przekształcenia, trudniejsze do zaobserwowania nie z racji
skali10, ale z powodu ich natury: przekształcenia te polegają na zwiększaniu lub zmniejszaniu częstotliwości,
wzrostu lub spadku intensywności. Mają one miejsce
nieustannie, jednak nie zawsze prowadzą do radykalnych
przekształceń urządzenia. I, w końcu, linia ujścia, posiadająca największy potencjał, ale też niosąca największe
zagrożenia, odpowiada za tendencję deterytorializacji
danego urządzenia; sprawia, że jest ono w stanie wejść na
drogę stawania-się-innym, utraty własnej tożsamości
i możliwego połączenia z nowymi urządzeniami.
Za wszechobecność polityki odpowiedzialna jest
więc budowa urządzeń społecznych: każde z nich posiada
linię ujścia, która umożliwia jego deterytorializację czy
też destratyfikację: utratę posiadanej tożsamości, będącej efektem podwójnej artykulacji, i wkroczenie na drogę
stawania-się-innym. Jest ona wewnętrzną zasadą twórczości urządzenia, umożliwiającą jego przekształcenia;
jako taka jest więc bezpośrednio powiązana z tym, co
w urządzeniu produktywne. Produktywność urządzenia
(obejmująca również zdolność do zachowania tożsamości) sprowadza się w istocie do zdolności wyzbycia się
tej formy czy tożsamości, którą ono w danym momencie posiada. Deleuze i Guattari nie ujmują polityki jako
neutralnego pojęcia odnoszącego się w takim samym
stopniu do sprawowania władzy, związanego z prawomocnością lub skutecznością, i do krytyki istniejących
instytucji czy emancypacji. Polityka to wyłanianie się
nowych podmiotów, tworzenie nowych relacji społecznych, nowych połączeń między urządzeniami – możliwe
tylko jako deterytorializacja istniejących już warstw,
terytorializacji. Kategoria emancypacji stosuje się do
niej tylko przy jednoczesnym zaznaczeniu, że nie
możemy dysponować zewnętrznym kryterium w
postaci rozumu i jego wyznaczników prawomocności11,
nadającym jej kierunek i umożliwiającym ocenę. Deterytorializacja jest tendencją danego urządzenia i pozostaje wobec niego immanentna, nawet jeśli oznacza
jego rozmontowanie. Deleuze i Guattari podkreślają
przy tym, że linie ujścia mają status ontologicznie prymarny w stosunku do pozostałych linii i uwarstwienia
urządzenia.
Deleuze i Guattari wyróżniają w Anty-Edypie trzy
maszyny społeczne: prymitywną maszynę terytorialną,
163
Z·ycie jako moc deterytoriolizacji
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
barbarzyńską maszynę despotyczną i wreszcie cywilizowaną maszynę kapitalistyczną 12. Podstawą każdej
maszyny społecznej, zapewniającą jej jedność i spójność,
jest socius – społeczne ciało bez organów, płaszczyzna
immanencji, przestrzeń zapisu przepływów pragnienia.
Socius jest (jako ciało bez organów, materia o zerowej
intensywności) wymiarem antyprodukcji, tendencji do
odrzucania form organizacji tworzących porządek społeczny. Jak stwierdzają autorzy Anty-Edypa, istnieje
wprawdzie tylko jeden typ produkcji: produkcja realnego13 – jednak produkcja ta może posiadać różne,
wyższe lub niższe, stopnie intensywności. Wśród nich
zaś status szczególny ma stopień zero, będący podstawą,
warunkiem zaistnienia procesu produkcji jako takiego.
Konstytuuje bowiem jego przestrzeń, podłoże, czy też,
jak określają to Deleuze i Guattari, ciało (w rozpatrywanym przypadku produkcji wielkich maszyn społecznych – maszyny terytorialnej, despotycznej i kapitalistycznej – będące odpowiednio ciałem Ziemi, ciałem
walentnej równowagi między „wpływami” produkcji
i antyprodukcji: formy organizacji dążą do odepchnięcia
własnego podłoża, od którego zależą, ono zaś z kolei
przejawia tendencję do wymazywania, rozpuszczania
organów/form organizacji, które z siebie wyłoniło.
Pozorna stabilizacja jest więc w istocie nieustannym,
przenikającym każdą maszynę społeczną napięciem.
Stosunki społeczne organizowane są przez dwa typy
relacji – alians i filiację. Filiacja odpowiada za relacje
„pionowe”: odziedziczone lub zdobyte zasoby materialne
i symboliczne, do których w społeczeństwach pierwotnych zaliczają się przede wszystkim więzy krwi; odpowiadają one za to, co w danej maszynie stałe, jej równowagę. Alians natomiast konstytuują powiązania
poziome, polityczne sojusze, destabilizujące i przemieszczające powiązania filiacji; głównym środkiem ich nawiązywania jest zawieranie małżeństw.
Kapitalizm – cywilizowana maszyna kapitalistyczna,
to, co inni teoretycy nazywają niekiedy nowoczesnością
– jest tym, co dwie pozostałe maszyny starają się
powstrzymać; jest granicą ich działania, którą
To, co określa się jako modernizację lub oświecenie
muszą za wszelką cenę odepchnąć, ponieważ
zagraża ich sposobom utrzymywania stabilnej
– uwolnienie człowieka i rozumu z więzów tradycji
relacji między produkcją i antyprodukcją. Cywii religii – to nic innego jak aspekt kapitalistycznej
lizowana maszyna kapitalistyczna jest horyzontem
każdej maszyny społecznej. W pewnym sensie
przemiany, charakteryzowanej przez dekodowanie
stanowi zatem ich konieczny element, sprawia
wrażenie istotowego, źródłowego, nieustannie
odpieranego zagrożenia. Dotyczy to jednak tylko
despoty i ciałem kapitału14). Stopień zero produkcji,
maszyny kapitalistycznej jako wirtualnego pojęcia15.
ciało bez organów czy też socius pełni więc funkcję anaDo wyłonienia się kapitalizmu jako maszyny konkretlogiczną do funkcji materii pierwszej w systemach hylenej, społecznego systemu, dochodzi jednak wskutek
morficznych; odróżnia go od niej fakt, że nie jest jakocałkowicie przygodnego spotkania dwóch uwolnionych
ściowo różny od produkcji o wyższych stopniach
od kodu przepływów produkcji: zdekodowanych przeintensywności, którym dostarcza przestrzeni lub podłoża.
pływów produkcji w formie pieniądza-kapitału i zdeProdukcja daje następnie początek maszynom pragniekodowanych przepływów pracy w formie „wolnego
nia, które wyłaniają z siebie różnorodne formy organirobotnika”16.
zacji – „organy”, urządzenia i maszyny. Powstaje w ten
sposób pozór konfliktu między produkcją (maszynami
Wyjątkowość kapitalizmu polega na tym, że jest on
jedynym systemem działającym w oparciu o deterytopragnienia jako czynnikami organizacji) i antyprodukrializację; odróżnia go to od pozostałych maszyn,
cją (ciałem bez organów); w rzeczywistości jednak antyw których deterytorializacja jest przygodna i podpoprodukcja nie jest zasadą przeciwstawną produkcji, ale
rządkowana. Socius tej maszyny to kapitał; jego wyjąttylko najniższym stopniem intensywności pragnieniakowość polega na fakcie, że czyni on antyprodukcję
-produkcji, niezbędnym do jego istnienia. Działanie
produktywną. To, co określa się jako modernizację lub
każdej maszyny społecznej wymaga swego rodzaju ambi-
164
Joanna Bednarek
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
oświecenie – uwolnienie człowieka i rozumu z więzów
tradycji i religii – to nic innego jak aspekt kapitalistycznej przemiany, charakteryzowanej przez dekodowanie.
Rzeczywiście, w kapitalizmie „wszystko, co stałe, rozpływa się w powietrzu”17 – ale tylko pod pewnymi
warunkami i do pewnego stopnia.
Deleuze i Guattari nie są piewcami ani modernizacji,
ani kapitalizmu – zwracają uwagę na to, że kapitalizm
nie jest wyłącznie deterytorializacją, uwolnieniem maszyn
pragnienia. Równie ważne dla jego zrozumienia jest to,
że przywraca on do życia (czy raczej wyposaża w sztuczne
pseudo-życie) archaizmy – terytorialne kody, despotyczną
suwerenność, religię i autorytet. Kapitalizm jest systemem
synkretycznym – może zawierać dowolną ilość elementów
pozostałych maszyn. Funkcjonują one jednak w kapitalizmie w zupełnie inny sposób niż w swoich wyjściowych
kontekstach. Po pierwsze, nie są już kodami, ale raczej
pseudo-kodami. Kapitalizm nie potrzebuje kodu jako
całościowego systemu – bardziej użyteczne są dla niego
fragmenty, wyrwane z terytorialnego czy despotycznego
kontekstu i włączone w logikę systemu rynkowego. Po
drugie, konsekwencją tej fragmentaryzacji jest to, że pełnią one odmienną funkcję: zostają zredukowane do funkcjonalnych elementów systemu kapitalistycznego, służąc
jego wdrażaniu czy odtwarzaniu w kluczowych sferach
produkcji społecznej. Najważniejszymi z tych funkcjonalnych pseudo-kodów są prawo, państwo i rodzina.
System kapitalistyczny nie potrafi się obyć bez mechanizmów suwerennej reprezentacji w postaci norm prawnych
i instytucji, zarówno państwowych, jak i międzynarodowych. Utrwalają one, pod pozorem regulacji produkcji i
wymiany handlowej, stosunki władzy; zapewniają, że
kapitalistyczna deterytorializacja oznacza zachowanie
relacji nierówności w obrębie światowej gospodarki.
Złudzenie neutralności prawa i instytucji międzynarodowych pomaga, jak zauważają Deleuze i Guattari,
powołując się na Samira Amina, utrwalić globalny
podział pracy18. Jednocześnie mamy do czynienia z geopolitycznymi grami państw narodowych: podczas gdy
państwa dominujące wprowadzają monopole i ograniczenia chroniące ich interesy gospodarcze, państwa
podporządkowane skazane są na wolny rynek i deregulację. Deleuze i Gauattari nie mogli oczywiście, pisząc
Anty-Edypa, przewidzieć niesławnych neoliberalnych
programów dostosowania strukturalnego dla krajów
byłego Trzeciego Świata; jednak obecny w Tysiącu Plateau nacisk na to, że deterytorializacja nie wystarczy, by
nas ocalić, oraz na niebezpieczeństwa mikrofaszymu czy
wpadnięcia linii ujścia w czarne dziury, może być po
części konsekwencją neoliberalnego zwrotu w polityce,
ekonomii i dostrzeżeniu przez obu teoretyków, że kapitalistyczna deterytorializacja w praktyce jest zawsze
jednostronna.
Istotą kapitalizmu jest wprawdzie rozpętana moc
deterytorializacji; jednak trzeba pamiętać, że nie jest ona
w stanie funkcjonować bez hamulców – zachowywanych
elementów pozostałych maszyn, rezydualnych, sfunkcjonalizowanych terytoriów (pseudo-kodów). Co więcej,
kapitalistyczna reterytorializacja odejmuje nie tylko te
archaizmy, ale także specyficzną dla maszyny kapitalistycznej postać organizacji – aksjomatykę. Aksjomat
(w przeciwieństwie do kodu, który jest jakościowy) nie
wymaga definicji swoich terminów składowych. Aksjomaty można aplikować do dowolnych przedmiotów
i sfer; kapitalistyczna aksjomatyka podporządkowuje
wszystko ogólnemu ekwiwalentowi, jakim jest pieniądz19.
Pod postacią „społeczeństwa kontroli” Deleuze opisał typ władzy korespondujący z tą wersją kapitalistycznej aksjomatyki, którą znamy dzisiaj: kapitalizmem
neoliberalnym, postfordowskim20. Przedstawił go
wprawdzie jak uzupełnienie projektu Foucaulta interpretowanego w sposób linearny – społeczeństwo kontroli
miałoby stanowić spójny zespół technik władzy, diagram
zastępujący panoptyczny i segmentarny diagram społeczeństwa dyscyplinarnego. Jednocześnie powstałe
w 1990 roku Postscriptum o społeczeństwach kontroli
można czytać jako próbę dopełnienia Foucaultowskich
analiz dyskursu neoliberalnego z seminariów Bezpieczeństwo, terytorium, populacja i Narodziny biopolityki21
za pomocą odpowiedniej dla nich maszyny abstrakcyjnej, diagramu władzy (neo)liberalnej.
Podczas gdy władza dyscyplinarna wytwarza segmentarne, nieciągłe i analogiczne względem siebie przestrzenie zamknięcia (fabrykę, więzienie, szkołę), kontrola
sprawowana jest w przestrzeni otwartej, w sposób ciągły,
zmienny i elastyczny: aparaty kontroli to powiązane ze
sobą ośrodki wariacji, modulacji. Modelem władzy dyscyplinarnej była fabryka-więzienie, zorientowana na
165
Z·ycie jako moc deterytoriolizacji
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
produkcję; kontrola jest natomiast zorganizowana
według modelu „biznesowego” – firmy czy też przedsiębiorstwa:
polegające na destabilizacji segmentarnych podziałów
i otwieraniu przestrzeni zamknięcia; jest też wątpliwe,
czy instytucje negocjujące z władzą dyscyplinarną
w obrębie fordowskiego państwa dobrobytu, takie jak
na przykład związki zawodowe, mogą stanowić miejsce
W społeczeństwach kontroli miejsce fabryki zajmuje
wytwarzania się tych nowych form walki25. Zdaniem
[…] przedsiębiorstwo, ono zaś nie jest ciałem, lecz
substancją lotną. Niewątpliwie już w fabryce istniał
Eugene’a Hollanda przejście od społeczeństwa dyscysystem premii, ale dopiero przedsiębiorstwo dąży do
plinarnego do społeczeństwa kontroli to zmiana ilonarzucenia systemu modulacji wszystkich pensji, do
ściowa, polegająca na zwiększeniu proporcji ruchów
stanu permanentnej metastabilności przez zupełnie
deterytorializujących w stosunku do reterytorializacji
komiczne wyzwania, konkursy i negocjacje22.
– tym samym zaś zbliżenie się do jego granicy absolutnej – bieguna schizofrenii. W przełożeniu na słownik
Podmiot wytwarzany przez władzę dyscyplinarną był
społeczno-ekonomiczny oznacza to tendencję rozwoju
jednocześnie zindywidualizowany i umasowiony; podprowadzącą do wyłonienia się prawdziwie wolnego
miot wytwarzany w społeczeństwie kontroli to już nie
światowego rynku, pozbawionego systemu reterytoriaindywiduum, lecz dywiduum, łączące prywatność
lizujacych monopoli26. Główną słabością teoretyczną
i jednostkowość z elastycznością, wewnętrznym zróżtej interpretacji jest fakt, że Holland nie bierze w ogóle
nicowaniem, możliwością przystosowywania się do
pod uwagę aksjomatyki jako nieodłącznego elementu
różnych sytuacji i wymogów: „przedsiębiorstwo stale
kapitalizmu. Nawet jeśli zmniejsza się ilość pseudowprowadza, w imię zdrowego współzawodnictwa, czyn-kodów27, oznacza to, że spełniana przez nie funkcja
nik niezbędnej rywalizacji, doskonałą motywację, która
odtwarzania relacji władzy jest teraz pełniona przez
rodzi konflikt między jednostkami i przenika do wnętrza
aksjomatykę: upowszechnianie się modelu przedsiębiorkażdej z nich, również tam dokonując podziałów”23.
stwa można, wzorem Foucaulta, opisać również jako
Tak jak panoptyczny model więzienia dostarczał
forsowanie modelu rynkowego, do którego neoliberalny
paradygmatu wszystkim przestrzeniom zamknięcia, tak
kapitalizm usiłuje dostosować całą rzeczywistość28.
model przedsiębiorstwa, ze swoim ukierunkowaniem
Maszyna kapitalistyczna nie musi odpychać granicy,
na wymianę rynkową oraz standardami jakości i ciągłego
którą stanowi antyprodukcja, ponieważ zdołała przedoskonalenia, staje się w społeczeństwach kontroli parakształcić ją w siłę produktywną; wszystkie przeszkody
dygmatem dla wszystkich instytucji społecznych: „tak
stojące na drodze produkcji kapitalistycznej stają się
jak przedsiębiorstwo zastępuje fabrykę, permanentne
paradoksalnie bodźcem do dalszej jej intensyfikacji. Teza
kształcenie zaczyna stopniowo wypierać szkołę, a ciągła
Marksa o konieczności spadku stopy zysku nie jest
kontrola – egzamin. Jest to najprostszy sposób, by podw zasadzie błędna, ale tendencja ta nie musi prowadzić
porządkować szkołę przedsiębiorstwu”24.
do upadku systemu kapitalistycznego29: byłoby tak, gdyby
Głównym problemem w obliczu tej zmiany parakapitalizm nie był zdolny do innowacji organizacyjnych,
dygmatu władzy jest, jak podkreśla Deleuze, wynalezarazem ekonomicznych i politycznych, takich jak
zienie nowych skutecznych form walki. Pozór wyzwopowstanie państwa opiekuńczego, skutkujące poprawą
lenia, jaki stwarzają techniki kontroli, wymaga strategii
poziomu życia klasy robotniczej, czy przejście do postinnych niż te stosowane w walce z władzą dyscyplinarną,
fordowskiego reżimu produkcji, czyniącego pracę mobilną
i elastyczną (czytaj: mniej
stabilną), a tym samym
Tak jak panoptyczny model więzienia dostarczał paradygmatu
pozbawiającego siłę roboczą materialnego bezpiewszystkim przestrzeniom zamknięcia, tak model przedsiębiorstwa,
czeństwa i zmuszającego
ze swoim ukierunkowaniem na wymianę rynkową oraz standardami
ją do ciągłej mobilizacji.
jakości i ciągłego doskonalenia, staje się w społeczeństwach kontroli
paradygmatem dla wszystkich instytucji społecznych
166
Joanna Bednarek
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Kryzysy są dla kapitalizmu normą; zmuszają go do
wewnętrznej zmiany paradygmatu, ale nie zagrażają systemowi jako całości.
Aby kapitalizm mógł przetrwać, deterytorializacja
musi pozostać deterytorializacją względną: deterytorializacja absolutna jest immanentną granicą, którą ta
maszyna społeczna musi odpychać, żeby funkcjonować.
Potraktowanie serio ideologicznych wezwań do deregulacji i powierzenia się wolnemu rynkowi oznaczałaby
jego koniec. Dobrą ilustrację tezy, że kapitalizm polega
na selektywnej i jednostronnej deregulacji stanowi to,
co działo się podczas kryzysu gospodarczego, który rozpoczął się w 2007 roku: USA i kilka państw europejskich
przeznaczyło ogromne sumy z budżetu, żeby ratować
banki, co zostało przedstawione jako działanie w imię
dobra wspólnego30.
Filiacja i alians przybierają w kapitalizmie postać
dwóch rodzajów kapitału i pieniądza: kapitału stałego
(pieniądz jako środek inwestycji, co obejmuje także
spekulacje finansowe) i kapitału zmiennego (pieniądz
jako płaca dla siły roboczej). Podstawowym i kluczowym
dla funkcjonowania kapitalizmu oszustwem jest przedstawianie tych dwóch typów pieniądza jako jednego
typu. Chodzi tutaj nie tyle o ideologiczne złudzenie, co
o mechanizm instytucjonalny: za ujednolicanie pieniądza-płacy i pieniądza-inwestycji odpowiadają przede
wszystkim banki31. Efekt tej manipulacji jest jak najbardziej realny. Produkcja i reprodukcja zostają ujęte
na jednej płaszczyźnie i funkcjonują odtąd jako jednolity kapitał. Różnica między pracownikiem najemnym
a posiadaczem kapitału zostaje zatarta. Odpowiedzialne
za to przekształcenia są zarazem dyskursywne i ekonomiczne: wszystko, łącznie z bioróżnorodnością i cechami
charakteru, staje się kapitałem, a uprzywilejowanie
ekonomiczne przestaje zależeć od własności środków
produkcji. Reprodukcja siły roboczej może być ujmowana jako „inwestycja w siebie”; jednocześnie struktura
nowoczesnych korporacji, wprowadzająca rozdział między właścicielami (udziałowcami) i kadrami zarządzającymi, sprawia, że osoby mające status pracowników
najemnych stają się wyzyskiwaczami.
Dlatego Deleuze i Guattari mogą stwierdzić, że
w kapitalizmie istnieje tylko jedna klasa – burżuazja.
Klasę określa bowiem według nich nie tyle produkcja,
co kapitał; wszyscy pracownicy mogą być ujmowani
tylko jako część kapitału. Dlatego nie można opierać
polityki antykapitalistycznej na pracy, wywodzić możliwości emancypacji proletariatu z jego roli w procesie
produkcji (w wąskim, ekonomicznym sensie). Deleuze
i Guattari czerpią tu z dokonań włoskiego marksizmu
autonomistycznego, zwłaszcza z tekstów Maria Trontiego,
który podkreślał, że koniecznym warunkiem emancypacji proletariatu jest odmowa pracy32. Rewolucyjny
potencjał niesie ze sobą to, co autorzy Anty-Edypa określają jako poza-klasę [hors-classe]: podmiot nie pozwalający się zidentyfikować poprzez miejsce zajmowane
w aktualnym porządku. Nie sposób z góry określić, na
podstawie warunków życia czy wyzysku, jakiemu podlegają, która z grup społecznych posiada największy
potencjał polityczny. Podmiot polityki musi zostać skonstruowany w procesie stawania-się-rewolucyjnym.
Stawanie się, któremu podlegają tak jednostki, jak
grupy, to podążenie za linią ujścia danego urządzenia,
porzucenie kodów i terytoriów tworzących dotychczasową tożsamość. Stanowi ono eksperyment bardziej
radykalny od eksperymentu naukowego: proces pozbawiony wytyczonego uprzednio celu, o niewiadomym
przebiegu i punkcie dojścia. Polityka jako stawanie się
jest więc eksperymentem, tworzeniem czegoś nowego.
Podmiot polityczny nie definiuje się zatem poprzez
swoje obiektywne warunki ekonomiczne, jego podstawą
nie może być jednak również czysto polityczna determinacja: podmiot polityczny nie jest ludem. Jak stwierdza Deleuze, „lud już albo jeszcze nie istnieje… ludu
brakuje”33. Polityczna reprezentacja, zarówno liberalno-demokratyczna, zakładająca zapośredniczenie mechanizmu przedstawicielskiego, jak demokratyczno-republikańska, odwołująca się do niepodzielnej jedności ludu,
stanowi reterytorializację i nie może być podstawą rewolucyjnego stawania się34. Podmiot nie jest zatem ani
klasą, ani ludem, nie określa się na podstawie pracy czy
cech uznawanych tradycyjnie za warunki politycznego
uczestnictwa, takich jak rozumność czy posługiwanie
się językiem35. Oba te typy określeń mają dla Deleuze’a
i Guattariego charakter większościowy. Punktem wyjścia
jest zawsze sytuacja podporządkowania, ucisku: wydostanie się z niej jest możliwe dzięki stawaniu-się-mniejszościowym. Czy oznacza to, że miejscem emancypacji
167
Z·ycie jako moc deterytoriolizacji
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
współczesnych społeczeństw są te grupy, które nazywa
się „mniejszościami”: kobiety, ludzie ras nie-białych,
homoseksualiści? W pewnym sensie tak; jednak deleuzo-guattariańskie rozumienie tego, co mniejszościowe,
stanowi przeciwieństwo polityki tożsamości.
Rozróżnienie większościowości i mniejszościowości
nie ma nic wspólnego z liczebnością danych grup, ma
natomiast wiele wspólnego ze światową dystrybucją
władzy; staje się to oczywiste, jeśli uświadomimy sobie,
że większość światowej populacji to ludzie odbiegający
swojej pozycji względem większościowego standardu
(tym samym prawdziwa przyczyna ich ucisku pozostaje
niewidoczna), przekształcają się w statyczne „mniejszości”, których polityczne zadanie polega na wytworzeniu
i podtrzymywaniu własnej tożsamości i na dążeniu do
zdobycia jak największego kawałka politycznego tortu
(reprezentacji w sferze publicznej).
Stawanie-się-mniejszościowym nie polega na tworzeniu
własnej tożsamości, kultury, podmiotowości, ani też na
konstytuowaniu grupy interesu, zgłaszającej roszczenia
wobec – i na warunkach – dominującego porządku. Przede wszystCzłowiek” nigdy nie był, i wciąż nie jest, terminem neutralnym:
kim nie jest ono przygodą tylko
jednego podmiotu; rozgrywa się
odniesienie tego pojęcia jest zawsze związane z transcendentnym
zawsze pomiędzy dwoma elemenstandardem łączącym władzę ekonomiczną i polityczną,
tami, zakłada istnienie dwóch
terminów, większego i mniejszego.
prawomocność i symboliczny prestiż; uniwersalny człowiek jest
Ich spotkanie i wkroczenie na
mężczyzną, jednostką ekonomicznie niezależną,
drogę stawania się autorzy Kapiczłowiekiem Zachodu
talizmu i schizofrenii określają jako
wzajemne zarażenie na poziomie
tego, co maszynowe lub molekuw jakiś sposób, z racji płci, rasy czy statusu materialnego
larne: przejmowanie afektów, gestów, osobliwości36. Wskuod standardu definiującego to, co uchodzi za uniwertek tego oba terminy przekształcają się, zostają wytrącone
salne człowieczeństwo. „Człowiek” nigdy nie był, i wciąż
z normalnego trybu funkcjonowania; nie oznacza to jednie jest, terminem neutralnym: odniesienie tego pojęcia
nak, że stawanie się jest wspólne, czy że prowadzi do wyłojest zawsze związane z transcendentnym standardem
nienia się nowej jakości, obejmującej oba terminy. Stawałączącym władzę ekonomiczną i polityczną, prawomocnie się jest wprawdzie podwójne, ale asymetryczne: między
ność i symboliczny prestiż; uniwersalny człowiek jest
elementami nie ma wzajemności czy komunikacji innej
mężczyzną, jednostką ekonomicznie niezależną, członiż molekularna, proces oznacza dla nich coś innego: każdy
wiekiem Zachodu. Większościowość tak pojmowana
z terminów staje się czymś innym niż drugi termin.
nie jest zbiorem kulturowych uprzedzeń, ale spójnym
Deleuze i Guattari kładą przede wszystkim nacisk na
systemem dominacji. Większościowy standard konstrumutację, której ulega termin większy (kultura dominuuje następnie wokół siebie hierarchiczną strukturę;
jąca, standardowy podmiot): mutację języka angielskiego
posługuje się przy tym zwykle jedną z dwóch strategii
pod wpływem użytku, jaki robią z niego mniejszości
(albo obiema naraz): strategią kontinuum, określającą
i narody skolonizowane (Black English, jidysz) czy mutato, co od niego odbiega, jako „nie dość ludzkie”, bądź
cję kultury europejskiej w dawnych koloniach37. Podteż strategią partykularyzacji: wytwarzania za pomocą
kreśla to fakt, że stawanie-się-mniejszościowym przedychotomii uniwersalne–partykularne poszczególnych
kształca całe pole społeczne, w którym ma miejsce.
grup interesów, skazanych na (zawsze bezskuteczną)
Poświęcenie niemal całej uwagi terminowi większemu
walkę o uznanie, czyli nadanie im statusu tego, co unisprawia jednak, że termin mniejszy wydaje się niekiedy
wersalne. Środkiem tej walki o uznanie w ramach parapełnić wyłącznie funkcję środka, dzięki któremu termin
dygmatu większościowego jest polityka tożsamości:
większy może stać-się-innym38. Nie dyskwalifikuje to
grupy podporządkowane rozpatrywane są w izolacji od
tego pojęcia jako kategorii przydatnej dla polityki
168
Joanna Bednarek
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
emancypacyjnej; wskazuje tylko na konieczność zmiany
perspektywy i skupienia się na terminie mniejszym.
Perspektywa samych autorów Kapitalizmu i schizofrenii pozostaje bowiem jednostronna i ogranicza polityczny potencjał stawania się. Uniemożliwia przede
wszystkim ukazanie istotowego związku między stawaniem-się-mniejszościowym a wymiarem immanentnej uniwersalności, powstającym w toku stawania się:
wytwarzaniem tego, co powszechne lub wspólne, stawaniem-się-wszystkimi [devenir-tout-le-monde].
Stawanie się jest wytwarzaniem ludu jako tego, co
nigdy nie poprzedza procesu emancypacji; równie dobrze
można by jednak mówić o wytwarzaniu narodu, rasy
lub płci. Kategorie te nie są bowiem z definicji esencjalistyczne i nie zawsze służą interesom konserwatywnym.
Jak twierdzą Deleuze i Guattari, istnieją tylko rasy nie-białe, skolonizowane, podrzędne39; „rasa biała” jest
kategorią nienacechowaną, miernikiem, do którego
porównuje się pozostałe rasy. Wykorzystanie tej kategorii w celach emancypacyjnych (czego przykładem jest
teoria négritude Aimé Césaire’a czy ruch emancypacyjny
Afroamerykanów40) destabilizuje hierarchiczny porządek. Z kolei ilustracją wykorzystania kategorii narodu
może być użycie nacjonalizmu w walkach emancypacyjnych narodów skolonizowanych; podobnie część
nurtów drugiej fali feminizmu dążyła (zwykle z powodzeniem) do nadania emancypacyjnego charakteru
specyfice kobiecości41.
Autorzy Kapitalizmu i schizofrenii są oczywiście
świadomi, że kategorie te mogą jednak równie dobrze
służyć dyskryminacji i podtrzymywaniu istniejącej
hierarchii. Dlatego rozróżniają dwa wymiary polityki:
molarny – wymiar celów i środków oraz wykorzystywanych znaczących (takich jak kobiecość, rasa czarna
czy naród algierski) i molekularny czy też mikropolityczny – wymiar sił i intensywności warunkujących
użycie znaczących, sprawiających, że stają się one przedmiotami (lub podmiotami) procesu deterytorializacji.
Mówienie o mikropolityce jest trochę mylące, ponieważ nie chodzi tu (podobnie jak w przypadku rozróżnienia większościowe-mniejszościowe) o skalę rozpatrywanego wymiaru, ale o typ jego organizacji – zbiór
przesunięć sterujących (choć bez założenia intencjonalności czy celowości) przekształceniami molarnych
kategorii. Istnienie molekularnej dynamiki jest koniecznym warunkiem sukcesu polityki molarnej. Deleuze
i Guattari nie dyskwalifikują z góry polityki pojmowanej jako „długi marsz przez instytucje”, podkreślają
jednak, że wymiar instytucjonalny jest tylko epifenomenem zmian, które dokonują się na innym poziomie.
Kapitalizm i schizofrenia sytuuje źródło podmiotu
politycznego w produkcji, nie pojmuje jej jednak
w wąsko ekonomicznym sensie (co stanowi ograniczenie wspólne marksizmowi i ekonomii klasycznej); stwarza więc warunki do rozszerzenia kategorii tego, co
ekonomiczne – wykorzystają je Hardt i Negri, łącząc
pojęcie produktywnego życia z pojęciem produkcji
w sensie Marksowskim. Co więcej, produkcja nie jest
też przez Deleuze’a i Guattariego rozumiana esencjalistycznie, jako zasada transcendująca istniejące uwarunkowania społeczne i stosunki władzy – urządzenia.
Przeciwnie, są one koniecznym punktem wyjścia
zarówno analizy, jak i praktyki politycznej; tym, co
produktywne, są linie ujścia poszczególnych urządzeń.
169
Z·ycie jako moc deterytoriolizacji
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
1 Niniejszy tekst stanowi część większego projektu,
Pragnienie-produkcja i żywa praca, porównującego koncepcje
biopolityki zawarte w Kapitalizmie i schizofrenii Deleuze’a
i Guattariego oraz w „trylogii Imperium” (Imperium, Multitude, Commonwealth) Hardta i Negriego; część druga, poświęcona Negriemu i Hardtowi, ukaże się w następnym numerze
„Praktyki Teoretycznej”.
2 G. Deleuze, F. Guattari, Anti-Oedipus: Capitalism and
Schizophrenia, tłum. R. Hurley, M. Seem, H. R. Lane, London-New York 2008; tychże, A Thousand Plateaus: Capitalism and
Schizophrenia, tłum. B. Massumi, London-New York 2008.
3 M. Hardt, A. Negri, Imperium, tłum. A. Kołbaniuk,
S. Ślusarski, Warszawa 2005; Multitude: War and Democracy
in the Age of Empire, London 2004; tychże, Commonwealth,
Cambridge MA 2009.
4 Deleuze i Guattari dali początek nurtowi biopolityki
afirmatywnej, w którym mieszczą się też Hardt i Negri, obok
np. Rosi Braidotti. Zob. R. Braidotti, Biowładza i nekropolityka:
refleksje na temat etyki trwałości (zarys nowych badań), tłum.
E. Charkiewicz, „eurozine springerin” 2007, nr 2. Tekst
dostępny na stronie: http://www.ekologiasztuka.pl/pdf/
f0045braidotti.pdf [data dostępu: 1.05.2010].
5 Zob. A. Welchman, Machinic Thinking, [w:] Deleuze
and Philosophy: the Difference Engineer, red. K. Ansell Pearson,
New York-London 1997.
6 Zob. K. Ansell Pearson, Viroid Life: On Machines,
Technics and Evolution, [w:] Deleuze and Philosophy...; teoria
Deleuze’a jest także uważana za szczególnie przydatne narzędzie dla queer theory, zob. K. Millett, A Thousand Queer Plateaus: Deleuze’s ‘Imperceptibility’ as a Liberated Mapping of
Desire, “rhizomes” 2005, No. 11, Fall; H. Berressem, n-1 sexes,
“rhizomes” 2005/2006, No. 11-12; J. J. Cohen, T. R. Ramlow,
Pink Vectors of Deleuze: Queer Theory and Inhumanism, “rhizomes” 2005/2006, No. 11-12.
7 G. Deleuze, F. Guattari, Anti-Oedipus…, s. 32.
8 Tamże, s. 31.
9 G. Deleuze, Postscriptum o społeczeństwach kontroli,
[w:] tegoż, Negocjacje, tłum. M. Herer, Wrocław 2007, s. 183.
10 Molarne’ i ‘molekularne’ nie są określeniami odnoszącymi się do skali zjawisk, ale do typu ich kompozycji:
kompozycja molarna operuje poprzez opozycje binarne
i reprezentację, kompozycja molekularna natomiast poprzez
generowanie różnic stopnia intensywności.
11 Kryterium takie zakładali np. badacze szkoły frankfurckiej, uznający, że krytykę „błędów i wypaczeń” rozumu
można przeprowadzić tylko na podstawie i za pomocą rozumu.
12 Nie stanowią one kategorii historycznych: nie są to
stadia następujące po sobie w czasie, ale kategorie analityczne,
pozwalające opisać konkretną formację społeczną. Dlatego
nie należy stosować do nich kryterium empirycznej adekwatności. Krytyka odwołująca się do empirii („prawdziwe
społeczeństwa pierwotne takie nie są”, „istnieje wiele różnorodnych modeli władzy państwowej”) jest nieporozumieniem.
Deleuze i Guattari nie tyle bazują na koncepcjach antropologicznych, historycznych, socjologicznych, co wykorzystują
je, tworząc pojęcia filozoficzne.
13 G. Deleuze, F. Guattari, Anti-Oedipus…, s. 35.
14 Tamże, s. 11.
15 Wymiar wirtualny danego konkretnego bytu to jego
produktywna struktura lub zespół warunków możliwości
(zob. M. Herer, Gilles Deleuze: struktury – maszyny – kreacje,
Kraków 2006). Spojrzenie na kapitalizm – przygodny empiryczny twór – od strony jego wirtualności oznacza rozpatrywanie go w kontekście idealnego, retrospektywnego następowania po sobie maszyn społecznych, z których każda stanowi
próbę rozwiązania podstawowego problemu, jakim jest napięcie między dążeniem sociusu do odrzucenia „społecznych
organów”, czyli deterytorializacji, i dążeniem organów do
pozostania na miejscu i utwierdzania się (reterytorializacji).
16 G. Deleuze, F. Guattari, Anti-Oedipus..., s. 36.
17 Tak Marcin Szuster przełożył tytuł książki Marshalla
Bermana, będący cytatem z Manifestu komunistycznego, który
w polskim przekładzie brzmi: Wszystko, co stanowe i zakrzepłe, znika (K. Marks, F. Engels, Manifest komunistyczny, Warszawa 1976, s. 31). Zarówno sama książka, jak i poprzedzający ją wstęp Agaty Bielik-Robson uwidaczniają różnicę
między stanowiskami określającymi źródło przemian ostatnich
trzystu lat jako „nowoczesność” i stanowiskami określającymi
ją jako „kapitalizm”: pierwsze przedstawiają nowoczesność
jako moc permanentnej transgresji społecznej, ekonomicznej
i kulturowej, drugie zwracają uwagę na fakt ukierunkowania
i wybiórczości tej transgresji i towarzyszącym jej relacjom
władzy (M. Berman, „Wszystko, co stałe, rozpływa się w powietrzu”: rzecz o doświadczeniu nowoczesności, tłum. M. Szuster,
Kraków 2006).
18 Zob. G. Deleuze, F.. Guattari, Anti-Oedipus…,
s. 251-252.
19 Tamże, s. 260-274.
20 Zob. H. Ren, Modes of Governance in Neo-Liberal
Capitalism: an Introduction, “rhizomes” 2005, No. 10.
21 M. Foucault, The Birth of Biopolitics, tłum.
G. Burchell, New York 2008; tegoż, Security, Territory, Population, tłum. G. Burchell, New York 2007.
22 G. Deleuze, Postscriptum o społeczeństwach kontroli,
[w:] tegoż, Negocjacje, tłum. M. Herer, Wrocław 2007,
s. 184-185.
170
Joanna Bednarek
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
23 Tamże, s. 185.
24 Tamże.
25 Tamże, s. 188.
26 Zob. E. Holland, Nomad Citizenship and Global
Democracy, [w:] Deleuze and the Social, red. M. Fuglsang,
Edinburgh 2006, s.191-206; E. Holland, From Schizophrenia
to Social Control, [w:] Deleuze and Guattari: New Mappings
in Politics, Philosophy, and Culture, red. E. Kaufman,
K. J. Keller, Minneapolis 1998, s. 65-73.
27 Co wcale nie jest oczywiste, jeśli weźmiemy pod
uwagę rolę państw narodowych i światopoglądów fundamentalistycznych w odtwarzaniu kapitalistycznych relacji władzy.
28 Zob. M. Foucault, The Birth of Biopolitics…,
s. 239-245.
29 Zob. G. Deleuze, F. Guattari, Anti-Oedipus…,
s. 248-250.
30 Zob. P. Artus, M.-P. Virard, Wielki kryzys globalizacji, tłum. L. Mazur, Warszawa 2008; A. Badiou, Realne kryzysu, tłum. N. Kowbasiuk, „Recykling Idei” 2009, nr 12.
Tekst dostępny na stronie: http://recyklingidei.pl/badiou_
realne_kryzysu [data dostępu: 1 maja 2010].
31 G. Deleuze, F. Guattari, Anti-Oedipus…, s. 249.
32 Zob. M. Tronti, Strategy of Refusal, przekład anonimowy. Tekst dostępny na stronie: http://libcom.org/library/
strategy-refusal-mario-tronti [data dostępu: 19 marca 2010];
zob. N. Thoburn, Deleuze, Marx and Politics…, s. 103-105.
33 G. Deleuze, Kino 2: obraz-czas, tłum. J. Margański,
Gdańsk 2008, s. 434.
34 N. Thoburn, Deleuze, Marx and Politics…, s. 8.
35 Kryteria te przyjmowane są zarówno przez myślicieli
stawiających sobie za cel odnowienie klasycznej tradycji
republikańskiej, takich jak Hannah Arendt, jak i niektórych
teoretyków lewicowych (Jacques Rancière).
36 Zob. G. Deleuze, F. Guattari, A Thousand Plateaus…,
s. 257-261.
37 O mutacji/stawaniu-się-mniejszościową hiszpańskiej,
chrześcijańskiej kultury w Ameryce Południowej zob.
M. Kaup, „The Future is Entirely Fabulous”: the Baroque Genealogy of Latin America’s Modernity, “Modern Language Quarterly” 2007, No. 2 (dziękuję Pawłowi Stachurze za zwrócenie
mi uwagi na ten artykuł).
38 Koncepcja ta była z tego powodu niejednokrotnie
poddawana krytyce jako pozbawiona realnego potencjału
emancypacyjnego; jako przykład krytyki feministycznej zob.
A. Jardine, Woman in Limbo: Deleuze and His Br(others),
“SubStance”, Vol. 13, No. 3-4 .
39 Zob. G. Deleuze, F. Guattari, Anti-Oedipus…,
s. 418-419.
40 Ten przykład ilustruje jednak również groźną dwuznaczność użycia esencjalizmów: pojęcie négritude skrytykował już w 1976 roku Wole Soyinka za bezkrytyczne przejmowanie stereotypów rasowych (zob. E. Said, Kultura
i imperializm, tłum. M. Wyrwas-Wiśniewska, Kraków 2009,
s. 256-257).
41 Za przykład mogą posłużyć teorie Luce Irigaray
i Hélène Cixous.
171
Z·ycie jako moc deterytoriolizacji
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Author: Joanna Bednarek
Title: Life as a Power of Deterritorialization (Desiring-production and Living Labor I – Deleuze and Guattari)
Summary: The aim of the essay is to present Deleuze
and Guattari’s concept of life as production as a promising – affirmative – perspective on biopolitics. It stresses
directly social and political dimension of life conceived
as production and focuses on the role of becoming-minoritarian as a mode of non-essentializing resistance
to capitalist oppression.
Keywords: biopolitics – production – becoming –
minoritarian – line of flight – Deleuze – Guattari
Joanna Bednarek – doktor filozofii;
publikowała w „Krytyce Politycznej”
i „Nowej Krytyce”. Obszar kompetencji
i zainteresowań: na przecięciu
poststrukturalizmu, feminizmu, teorii
lewicowej i literatury.
}
172
Joanna Bednarek
}
Mikol/aj Ratajczak
Poza paradygmat
immunizacji:
biopolityka w projekcie filozoficznym
Roberta Esposita
Celem tekstu jest rekonstrukcja wybranych wątków
z twórczości Roberta Esposita, które w opinii autora
budują rdzeń omawianej koncepcji filozoficznej.
Rekonstrukcja ta oscyluje wokół pojęć komunizacji,
immunizacji, nowoczesności oraz biopolityki, a jej
zadaniem jest uchwycenie wewnętrznego związku między
tymi terminami. Elementem wiążącym komunizację
i immunizację jest negatywność, która zarazem umożliwia
wspólnotowe życie, jak i stanowi zagrożenie dla jej
członków. Z racji faktu, że dialektyka między komunizacją
i immunizacją dotyczy, na najbardziej radykalnym
poziomie, relacji między życiem i śmiercią, problematyka
wspólnoty okazuje się być nieodłączna od zagadnienia
biopolityki.
Słowa kluczowe: Esposito – Foucault – Agamben – Nancy – Hobbes
– Virchow – biopolityka – wspólnota – immunizacja – ciało –
nowoczesność – system immunologiczny.
173
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Niczym
byliśmy, jesteśmy,
pozostaniemy, kwitnąc:
róża Niczego, róża Nikogo
Paul Celan
A przecież właśnie w ciemnościach
– i jako ciemność sama – ciało zostało
poczęte, pojęte
Jean-Luc Nancy
Prolegomena: Immunizacja
Wraz ze wzrostem w świecie zagrożeń dla żywego podmiotu – a także przy coraz barziej globalnym charakterze tych zagrożeń – wzrasta również potrzeba stworzenia
dyskursów filozoficznych, które potrafiłyby zareagować
na postępujący rozpad podmiotowości. Przy czym nie
chodzi oczywiście o utrwalanie przekazanych przez tradycję granic i funkcji podmiotowości, lecz o walkę
z procesami odzierania jej z jej władz – z depolityzacją,
nihilizmem, alienacją doświadczenia, redukcją do bycia
epifenomenem procesów wymiany towarów bądź informacji, z redukcją do nagiego życia.
Pojęciem, które od jakiegoś czasu zaczyna odgrywać
istotną rolę w debatach filozoficznych eksplikujących
kwestię zagrożenia dla życia podmiotowego i społecznego (oraz jego tworzenia), jest pojęcie immunizacji.
Jego znaczenie i użyteczność polega na odnoszeniu się
jednocześnie do dwóch istotowo różnych dyskursów.
Z jednej strony mamy bowiem prawne pojęcie immunitetu, chroniące jednostkę przed społecznymi zobowiązaniami prawnymi. Z drugiej strony, immunizacja
jest fundamentalnym procesem konstytucji biologicznego organizmu, oddzielającym go od jego środowiskowego zewnętrza. W obu jednak przypadkach,
zarówno w dyskursie prawnym, jak i biologiczno-medycznym, immunizacja polega na ochronie podmiotu.
Nic dziwnego zatem, że pojęcie immunizacji zagościło we współczesnym dyskursie filozoficznym w okresie pojawienia się nowych, niespotykanych wcześniej
zagrożeń nie tylko dla życia, lecz również dla elementarnej tożsamości podmiotowej, rozumianej tutaj jako
wyznaczenie granic wnętrza i zewnętrza oraz kontrola
kontaminacji między tymi dwiema sferami. Pod koniec
lat osiemdziesiątych, czyli po prawie dekadzie trwania
epidemii AIDS1, Donna Haraway uczyniła zagadnienie
immunizacji oraz systemu immunologicznego kluczem
nowego paradygmatu biopolitycznego, związanego
z techniczno-informatyczną transformacją cielesności2.
Podkreślała ich ważkość dla filozoficznej refleksji nad
podmiotem, jako że „system immunologiczny jest mapą
wykreśloną w celu poprawnego i błędnego rozpoznania
siebie oraz innego w dialektyce zachodniej biopolityki”3.
Po atakach na World Trade Center we września 2001
Jacques Derrida odwołał się, w rozmowie z Giovanną
Borradori, do pojęcia immunizacji (a dokładniej autoimmunizacji), próbując zakreślić ramy dekonstrukcyjnej analizy procesów globalizacji i jej wpływu na aparaty
państw narodowych4. Rok po wspomnianej tragedii,
ale i rok przed wydaniem wywiadu z Derridą, ukazała
się książka włoskiego filozofa młodszego pokolenia,
Roberta Esposita, Immunitas: protezione e negazione
della vita [Immunitas: ochrona i negacja życia]5, w której
zagadnienie immunizacji staje się podstawowym problemem filozoficznym, dotyczącym nie tylko kwestii
wyznaczenia granicy między ja i nie-ja, lecz także wszelkich podstawowych kategorii filozofii (politycznej):
wnętrza i zewnętrza, publicznego i prywatnego, życia
i śmierci, jednostkowego i społecznego, pozytywnego
i negatywnego itd.6
Immunitas stanowi drugą część trylogii, na którą
składają się również: wydana w roku 1998 książka Communitas: origine e destino della comunità [Communitas:
źródło i przeznaczenie wspólnoty]7 oraz Bios: biopolitica
e filosofia [Bios: biopolityka i filozofia] z roku 2004. Komunizacja, immunizacja i biopolityka – te trzy pojęcia
stanowią rdzeń projektu filozoficznego Esposita, którego
oryginalność polega na połączeniu trzech istotnych problemów współczesnej refleksji filozoficzno-politycznej:
wspólnoty, bezpieczeństwa i biopolityki, za pomocą
jednego związku pojęciowego. Należy podkreślić, że
w sercu analizowanej przez Esposita dialektyki komunizacji (doświadczenia wspólnoty) i immunizacji (indywidualizacji) znajduje się mechanizm, który jest swego
rodzaju reinterpretacją jednego z fundamentalnych problemów nowoczesnej (a także wszelkiej „ponowoczesnej”,
174
Mikol/aj Ratajczak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
jeśli jest sens o takowej w ogóle mówić) filozofii. Chodzi
się w relacji z innym. Przy czym właśnie z tego względu
mianowicie o związek między różnicą ja i nie-ja oraz
relacja ta wzbogacona zostaje o wymiar odpowiedzialkwestią negatywności, której próby dyskursywnego
uchwycenia (od Hegla przez
Specyfika wspólnotowego bycia, którą najlepiej wyraża munus
Lebensphilosophie, Heidegw jego całkowicie tranzytywnym wymiarze, pozwala jednak na
gera, egzystencjalizm, psykrytykę ontologicznego statusu owej res publica (rzeczypospolitej)
choanalizę, po dekonstrukcję oraz, współcześnie, tzw.
„myśl postsekularną”) prowadziły do formułowania pojęciowej relacji między
ności, nabierając tym samym charakteru wspólnotowego.
życiem a śmiercią. Tym samym w obszar tej problemaDlatego też communitas, czyli dzielenie tego samego
tyki wkracza wymiar biopolityczny, który dotyczy przemunus, przymusu wyświadczania innym usług i wymiaru
cież regulacji i normalizacji relacji między życiem (normą
zobowiązań wobec nich, łączono w łacinie nie tylko
bądź normalizacją życia) oraz śmiercią (granicą życia).
z donum, lecz również z onus (obowiązek, przymus) oraz
Prezentacji tego związku logicznego w ujęciu Esposita
officium, publicznym urzędem. Urząd, stanowisko,
poświęcony jest niniejszy tekst.
funkcja publiczna były zatem nie tyle przywilejem, co
wspólnotowym obowiązkiem wobec innych.
Urząd, stanowisko, przestrzeń publiczna – specyfika
Communitas i negatywność wspólnoty
munus, który decydował o publicznym charakterze
spraw polityki, w opozycji do prywatnej przestrzeni
W analizie pojęcia wspólnoty czy też doświadczenia
domostwa, każe nam zadać pytanie o grecką opozycję
komunizacji Esposito wychodzi od rozważań etymomiędzy polis a oikos. Wspólnota wymyka się bowiem
logicznych8. Zauważa mianowicie, że w większości
owemu dualizmowi publiczne/prywatne: koinonia nie
języków romańskich to, co wspólne (commun, comun,
daje się zredukować do przestrzeni polis, tak samo jak
kommun) przeciwstawione jest temu, co własne (procommunitas nie jest tym samym, co res publica. Specyprio). Ten sam wymiar znaczeniowy charakteryzował
fika wspólnotowego bycia, którą najlepiej wyraża munus
także greckie koinos oraz gotyckie gemein (stąd niemiecw jego całkowicie tranzytywnym wymiarze, pozwala
kie Gemeinde, Gemeinschaft itd.). Aby uchwycić jednak
jednak na krytykę ontologicznego statusu owej res
specyfikę łacińskiego communis, opozycję tego, co włapublica (rzeczypospolitej). Munus jako dar, którego nie
sne i tego, co wspólne, należy rozpatrzyć w sposób
można nie dać12, odnosi się do tego, co niemożliwe do
bardziej radykalny, źródłowo, tematyzując ontologiczny
przywłaszczenia, co nie może nigdy zostać przyswojone
moment wzajemnego zakładania się i odnoszenia się
przez podmiot, tak indywidualny, jak i społeczny13.
do siebie tych dwóch sfer.
Tym samym wspólnota nie może być nigdy pojmowana
Na samym tylko poziomie językowym łacińskie
jako podmiot określonej charakterystyki czy też jako
terminy communis oraz immunis łączy wspólny rdzeń
poszerzony podmiot indywidualny. „Wspólnocie nie
– munus. Oznaczał on dar, lecz dar innego rodzaju niż
przynależy bycie na sposób rzeczy.”14 Nie dzielimy żaddonum. Relacja między nimi była relacją „gatunku do
nej wspólnej istoty, ani też nie istnieje jakakolwiek
rodzaju”9, jako że munus był specyficznym rodzajem
substancja wspólnotowego bycia; jako wspólnota nie
daru jako takiego (donum). O ile ten drugi odnosił się
posiadamy niczego wspólnie (a przynajmniej nie
po prostu do specyficznej relacji wymiany darów10,
w nowoczesnym sensie posiadania), nic nas nie łączy.
o tyle munus oznaczał „jedynie ten dar, który się dawało,
Ontologicznie rzecz biorąc, nie mamy nic wspólnego;
a nie ten, który się otrzymywało”11. Odnosił się zatem
a raczej to właśnie owo nic jest tym, co podzielamy jako
do wymiaru pewnego przymusu, którego doświadcza
byty wspólnotowe.
175
Poza paradygmat immunizacji
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Munus bowiem nie znaczy „jesteś mi coś winny”,
lecz raczej „jestem ci coś winny” i w ten sposób odnosi
się do wywłaszczającego (dosłownie: odbierającego to,
co własne) charakteru bycia we wspólnocie. Nie jest to
więc wymiar intersubiektywności, gdyż owo „inter”,
którym jest wspólnotowy munus uniemożliwia mówienie o jakimkolwiek „subiectum”. Członkowie i członkinie wspólnoty odnajdują w niej bowiem jedynie „ową
pustkę, ów dystans, zewnętrzność, która konstytuuje
ich bycie poza nimi samymi”15; w tym sensie przestrzeń
wspólnoty jest przestrzenią pierwotnego wywłaszczenia,
uniemożliwiającego podmiotom utożsamienie się
z jakąkolwiek cechą czy też własnością. Wspólnota nie
jest więc także czymś utraconym ani też jakimś projektem, który można by zrealizować w przyszłości wspólnym wysiłkiem. Konieczność wspólnotowego dawania
skazuje podmioty na dzielenie się nicością. Res communis okazuje się wywłaszczającą negatywnością, która
umożliwia wspólnotowe życie – różą niczyją, którą
można jedynie dać.
Ten ontologicznie negatywny wymiar wspólnoty
wpisuje rozważania Esposita nad wzajemnym munus
(będącym czymś całkowicie różnym od wzajemnego
uznania) w dyskurs traktujący wspólnotę jako pojęcie
wymykające się siatce terminów nowoczesnej filozofii
(politycznej). Stanowi tym samym szansę zbudowania
nowego dyskursu poza ograniczeniami klasycznych
podziałów na liberalizm i socjalizm czy też indywidualizm i etatyzm itd. Tak samo jak Nancy16, Agamben17
czy Derrida18, również Esposito buduje swoją myśl
polityczną w opozycji do klasycznej ontologii, w której
to, co negatywne bądź oznaczało niebyt, bądź też (jak
u Hegla) podporządkowane zostało bytowi (a byt jemu)
w dialektycznym zapośredniczeniu. Nie zmienia to
jednak faktu, że wymiar negatywności stanowi dla podmiotu zagrożenie. Skazuje go na dekonstrukcję
(destrukcję), wywłaszczenie, na konfrontację z negatywnością, która w skrajnej postaci oznacza nic innego,
jak śmierć. Doświadczenie wspólnoty związane jest
z ekspozycją podmiotu, z naruszeniem granic oddzielających wnętrze od zewnętrza. Sama negatywność
communitas, jeśli nie będą jej towarzyszyć mechanizmy
chroniące podmiot, oznacza niekontrolowane niebezpieczeństwo śmierci.
Chcąc krótko podsumować ten etap rozważań Esposita, moglibyśmy powiedzieć, że akt komunikacji
i nawiązywania relacji z innym jest zawsze niebezpieczny.
Czy to jeśli chodzi o fizyczny kontakt biologicznych ciał,
o komunikację między komputerami w sieci, czy też
o międzynarodowe umowy i układy (a są to jedne
z przykładów, do których odwołuje się sam Esposito,
nie ograniczając się bynajmniej do podmiotów ludzkich),
akt komunikacji niesie ze sobą niebezpieczeństwo kontaminacji i utracenia własnych, indywidualnych granic.
Immunitas i negatywność indywidualizacji
Dlatego też wymiarowi communitas zawsze musi towarzyszyć mechanizm immunitas, immunizacji podmiotu
od wspólnotowej negatywności. Skoro communitas
oznaczała dzielenie się wspólnym munus, ten, który jest
immunis otrzymał dispensatio od przymusu wzajemnego
obdarowywania. Immunitas należy zatem pojmować,
przynajmniej z początku, jako zwolnienie od obowiązku,
wyłączenie z przymusu przekazywania munus.19 W sensie prawnym immunitet jest więc wyłączeniem jednostki
z konieczności podporządkowania się powszechnym
przepisom prawa, a immunizacja w sensie biologicznym
kontroluje i ogranicza konieczną dla organizmu
wymianę ze środowiskiem.
Pierwszym wnioskiem z takiego ujęcia problemu jest
uznanie reakcyjnego charakteru immunizacji. Jeśli immunitas jest obroną wznoszoną wobec negatywności communitas, „oznacza to, że mechanizm immunizacji zakłada
obecność zła, któremu ma za zadanie się przeciwstawić”20.
Objawia się w tym momencie cała złożoność dialektyki
immunizacji. Relacja między komunizacją a immunizacją nie polega bowiem na wznoszeniu granic przeciwko
zagrażającemu nam żywiołowi negatywności. Tak, jak
życie wspólnotowe wymaga ekspozycji wnętrza na zewnętrze, tak samo mechanizm tworzenia indywiduum
wymaga inkorporacji tego, co negatywne (zagrażającego
tożsamości i bytowi podmiotu). „Dialektyczna figura,
która się w tym miejscu zarysowuje, polega na wyłączającym włączeniu lub też na wyłączeniu zapośredniczonym poprzez włączenie”21. To, co negatywne musi zostać
zanegowane, by zachować podmiot przy życiu; jest
176
Mikol/aj Ratajczak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
To, że polityka zawsze w pewnym sensie za swój przedjednak jednocześnie warunkiem skuteczności samego
miot miała ochronę życia nie umniejsza faktu, iż od
procesu immunizacji. Nie może zostać zatem nigdy
pewnego momentu, który zbiega się dokładnie
zupełnie wyłączone, wyrzucone na zewnątrz, ponieważ
z początkami nowoczesności, tego rodzaju wymóg
jako element systemu odpornościowego (np. antygen
samo-obrony był nie tylko postrzegany jako coś danego,
dla przeciwciała) współtworzy mechanizm tworzenia
lecz jako problem i strategiczna opcja. Jest przy tym
jednostkowego (a także wspólnotowego) życia.
zrozumiałe, że wszelkie cywilizacje obecne i przeszłe
Widać w tym momencie, w jaki sposób Esposito
musiały zmierzyć się z (i w jakiś sposób je rozwiązać)
jest w stanie podążyć tropem Haraway i ująć system
problemami wynikającymi z potrzeb swojej własnej
immunologiczny jako mechanizm produkujący różnicę
immunizacji. Jednak dopiero w nowoczesności immumiędzy ja i nie-ja. Podstawę do takiego rozumienia
nizacja stanowi ich właściwe ufundowanie24.
immunizacji biologicznej dał już w latach osiemdziesiątych czesko-amerykański immunolog Jan Klein, który
swojemu podręcznikowi do immunologii nadał podtyModernitas i paradygmat immunizacji
tuł Nauka o rozróżnianiu ja od nie-ja22. Klein podkreślał,
że proces immunizacji organizmu należy rozumieć nie
Logikę immunizacji oraz jej stopniowe uniezależnianie
tyle jako obronę przed tym, co nim nie jest, co raczej
się od wymiaru wspólnotowego Esposito traktuje jako
jako proces uznawania, co jest organizmem, a co nim
pojęcie szersze od klasycznych charakterystyk nowoczenie jest. Tym samym prawdziwym niebezpieczeństwem
sności: racjonalizacji u Webera, sekularyzacji u Löwitha
dla jego życia jest nawet nie zagrożenie z zewnątrz, lecz
oraz legitymizacji u Blumenberga25. Odniesienie
jego własny atak przeciwko niemu samemu (choroba
wymiaru immunizacji do komunizacji umożliwia
autoimmunologiczna).
bowiem śledzenie nowoczesnych dyskursów tworzenia
Relacja między komunizacją i immunizacją jest
politycznej (indywidualnej i zbiorowej) podmiotowości
relacją wzajemnego zakładania i odniesienia.
Wspólnota, by istnieć, potrzebuje utworzenia
W ten sposób dochodzi włoski filozof do określenia
mechanizmów, które ją negują (być immunis
oznacza po prostu nie być wspólnym lub też nie
nowoczesności jako paradygmatu immunizacji,
mieć żadnego udziału w tym, co wspólne). Jedw którym naczelną zasadą przyświecającą
nostka, by się rozwijać (czytaj: by żyć), czyli by
pozostać w aktywnej relacji do własnego zewnędyskursom filozoficzno-politycznym było zadanie
trza, musi nieustannie negować to, co neguje ją
conservatio vitae
samą. Owo napięcie wzajemnej negacji między
komunizacją i immunizacją w oczach Esposita
jest w rzeczywistości kwestią życia i śmierci. Ekstaza
i diagnozowanie momentu wykluczenia negatywności
wspólnotowego życia, dzielenia się wspólnotowym
communitas.
munus, która dochodziła do głosu w nielicznych
W ten sposób dochodzi włoski filozof do określemomentach nowoczesnej myśli, była jednocześnie zagronia nowoczesności jako paradygmatu immunizacji,
żeniem wywłaszczenia i śmierci23. Bezpieczeństwo
w którym naczelną zasadą przyświecającą dyskursom
i tożsamość jednostkowego życia (idée fixe nowoczesnofilozoficzno-politycznym było zadanie conservatio
ści) była zawsze reakcją na zagrożenie jego negacji. Nievitae26. Nie rozstrzyga się w tym miejscu pytania, czy
bezpieczeństwo tkwiące w nowoczesnej myśli polityczto dyskursy te doprowadziły do typowo nowoczesnych
nej polega jednak na tym, że stara się ona sformułować
transformacji społecznych (lub przynajmniej niektóramy istnienia podmiotowego życia (jednostki i społerych z nich), czy też to radykalne zmiany społeczne
czeństwa/narodu/państwa) bez odniesienia do wymiaru
wymusiły na myślicielach odpowiednią odpowiedź
communitas:
(jakakolwiek jednoznaczna odpowiedź byłaby zapewne
177
Poza paradygmat immunizacji
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
błędna). Chodzi raczej o genealogiczną analizę wybranych dyskursów nowoczesności, które za swój cel wzięły
ochronę danego i określonego już podmiotu przed
niebezpieczeństwami śmierci i nadużycia władzy
(przede wszystkim ze strony innych, stanowiących
zagrożenie jako jego potencjalni zabójcy). Podmiot
stojący w centrum tego paradygmatu immunizacji
okazuje się tym samym podmiotem, o którym pisał
Heidegger, że za pomocą reprezentacji konstytuuje
siebie w sferze pewności27. Immunizowany podmiot
jest jedynie reprezentacją oddzieloną od ożywiającej
wspólnotowe życie negatywności.
Nowoczesny paradygmat immunizacji możemy
postarać się wstępnie scharakteryzować za pomocą
trzech dyspozytywów28: suwerenności, własności i wolności. Suwerenność, przede wszystkim w teorii Hobbesa, jest odpowiedzią na zagrożenie stanu naturalnego,
który charakteryzuje on jako wojnę wszystkich ze
wszystkimi. Esposito za motor napędowy jego teorii
uważa strach: pierwotny lęk przed śmiercią jest impulsem prowadzącym do konstytucji społeczeństwa opartego na lęku przed państwem-suwerenem29. Wzbudzający lęk Lewiatan ma być jednak gwarantem
immunizacji jednostek, ochrony przed stanem natury.
Napięcie między communitas a immunitas zostaje
u Hobbesa sformułowane jako jednoczesne włączenie
i wyłączenie negatywności w postaci niebezpieczeństwa
śmierci, co prowadzi jednak do neutralizacji wymiaru
wspólnotowego. Communitas zostaje wyparte jako
groźny stan natury, negatywność w postaci władzy
śmierci nadana natomiast suwerenowi jako narzędzie
gwarancji bezpieczeństwa. „Suwerenność jest nie-byciem [il non essere] razem przez indywidua, polityczną formą ich desocjalizacji”30.
Własność i wolność, odgrywające szczególnie
istotną rolę w rozwoju myśli liberalnej, również przyjmują specyficznie immunitarny charakter, okazując
się koniec końców dyspozytywami ochrony jednostki.
Koncepcja własności, zwłaszcza w sformułowaniu Locke’a, prowadzi do stworzenia pojęcia jednostki związanej przede wszystkim z własnym ciałem, jako że
pierwotna relacja własności, będąca podstawą wszystkich innych aktów przywłaszczenia, opiera się na stosunku indywiduum do własnego ciała: „Własność jest
przedłużeniem podmiotowej tożsamości – lub też
rozszerzeniem podmiotowej tożsamości poza nią
samą”31. Jest to swego rodzaju fundamentalna dla pojęcia podmiotowości proteza, która czyni własność
(poprzez pracę) częścią podmiotu (a dokładniej
mówiąc, częścią ciała podmiotu). Problem polega nie
tylko na tym, że tak pomyślana własność staje się problematyczna w momencie wprowadzenia rozróżnienia
na własność faktyczną (u Kanta possesio phaenomenon)
oraz własność w sensie prawnym (odpowiednio possesio noumenon). Chodzi raczej o to, że logika własności
jako podstawa konstrukcji podmiotowości odrywa ją
od wszelkiego wymiaru wspólnotowego, zamykając w
obszarze zreifikowanej cielesności. Otwiera tym samym
drogę do jej postępującego i nieopanowanego uprzedmiotowienia.
W obliczu koncepcji suwerenności i własności, także
i nowoczesne pojęcie wolności przyjmuje wyraźnie negatywną charakterystykę. Zostaje koniec końców zredukowane do kwestii bycia panem (suwerenem) samego
siebie oraz wolnego dysponowania swoją własnością.
Jego immunitarna charakterystyka objawia się w funkcji, jaką wolność ma pełnić: „wolność nie jest tylko
obroną przeciwko naruszeniom popełnianym przez
innych; jest również podmiotowym prawem, które
odpowiada biologiczno-naturalnemu obowiązkowi
zachowania samego siebie przy życiu w możliwie najlepszym stanie”32. Ponieważ jako główny gwarant tak
rozumianej wolności postrzegano w nowoczesności
prawo, wolna jednostka staje się zasadniczo właśnie jego
wytworem. Wychodząc od myślenia o podmiocie jako
indywiduum, które „nie przechodzi żadnej transformacji
ani nie doświadcza wywłaszczenia w doświadczeniu komunizacji”, wolność jako zdolność do samodzielnego sterowania swoimi działaniami (i tym samym jako problem
etyczny) zostaje podporządkowana prawu. Komentując
Kanta, Esposito pisze:
Prawo jest faktycznie jedyną miarą, podług której
można określić, czy dane działanie, lub prościej rzecz
biorąc, dana maksyma jest dobra czy zła. Prawo tym
samym musi logicznie poprzedzać wolność, ponieważ
działanie czy maksyma tego rodzaju swój początek
znajdują nigdzie indziej, tylko w prawie33.
178
Mikol/aj Ratajczak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Ugruntowanie prawa na relacji intersubiektywności
niewiele w tym zakresie zmienia. Wolność (rozumiana
jako liberty) okazuje się być całkowicie podporządkowana regulacjom społecznym (przede wszystkim prawu).
Immunizacja jednostki, mająca zachować ją jako wolną,
prowadzi do tworzenia coraz większej ilości przepisów
i ograniczeń, by tę jednostkę jako taką zachować. Nic
dziwnego zatem, że jeden z najzagorzalszych zwolenników liberalizmu okazuje się być jednocześnie pomysłodawcą i projektantem panoptykonu34.
W interpretacji Esposita dwie, zazwyczaj uznawane
za rozłączne, nowoczesne tradycje myśli politycznej,
etatyzm oraz liberalizm, zbiegają się w miejscu, w którym na jaw wychodzi zadanie ochrony i bezpieczeństwa
(życia). We wszystkich tych teoriach podmiotem (subiectum, poddanym) władzy jest racjonalna jednostka, która
używa swej racjonalności, by zagwarantować sobie bezpieczne życie. Na owej koncepcji racjonalności opiera
się także idea wolności, spajająca niejako wszystkie
nowoczesne projekty społeczne. Okazuje się jednak, że
terminy te: wolność, własność (a także równość, a nawet
racjonalność) służą (albo inaczej: mogą także posłużyć)
podporządkowaniu jednostki (państwu bądź rynkowi).
To właśnie ową racjonalność atakował Foucault, kiedy
krytykował nowoczesne podporządkowanie podmiotu
totalności państwa35.
Prawdziwa wartość teorii Esposita polega na tym,
że rekonstruując logikę immunizacji jako inkorporację
elementu negującego życie w celu własnej ochrony,
pokazał, w jaki sposób w koncepcjach immunizacji
podmiotu kryje się także największe dla niego zagrożenie. Immunizacja bowiem może łatwo przekształcić się
w chorobę immunologiczną (autoimmunizację),
w której ten sam mechanizm, które podmiotowość
buduje, jest tym, który ją niszczy36.
Corpus i biopolityka
Biopolityka zatem, koekstensywna według Esposita
z nowoczesną filozoficzną konstrukcją podmiotowości
indywidualnej i podmiotowości zbiorowej, skupiona
jest na zadaniu ochrony życia. Aby ochrona ta była
możliwa, trzeba wpierw znaleźć odpowiednią jednostkę
życia, która może tej ochronie podlegać. Jednostką tą
jest ciało, stanowiące pierwotną granicę oddzielającą
wnętrze od zewnętrza. Jednak „jeśli ciało jest uprzywilejowanym miejsce rozwoju życia, jest także miejscem, w którym w większym stopniu niż gdziekolwiek
indziej natrafiamy na wyzwanie śmierci”37, czy to
w postaci choroby, ochrony przed chorobą, czy też
przyswajania pokarmu. Ciało ufundowane jest na logice
immunizacji: „by być ciałem, musi ono zachowywać
się przy życiu [...]; [ciało] jest frontem symbolicznego
i materialnego oporu życia konfrontującego się ze
śmiercią”38.
Tym samym ciało sytuuje się w centrum polityki
immunizacji – zachowanie go przy życiu wymaga nieustannej konfrontacji z wymiarem śmierci, negatywności. Choć ciało zbudowane jest na pierwotnej granicy
między wnętrzem i zewnętrzem, granica ta jest reprodukowana we wnętrzu samego ciała. Antyciała systemu
immunologicznego, by funkcjonować, potrzebują wejść
w interakcję z antygenami. Te muszą zatem wniknąć
do wnętrza ciała. Proces immunizacji, nieustannie
odróżniający ja-ciała od nie-ja-ciała, ciało od jego
Ciało sytuuje się w centrum polityki
immunizacji – zachowanie go przy życiu
wymaga nieustannej konfrontacji z
wymiarem śmierci, negatywności.
zewnętrza, działa w jego wnętrzu, komplikując radykalnie samą logikę granicy między wnętrzem i zewnętrzem. Granica ta jest rekonstruowana jedynie pod
warunkiem naruszenia istniejącej już granicy, poprzez
inkorporację negatywności.
Ponieważ ciało jest przedmiotem polityki immunizacji, Esposito określa nowoczesność, z racji postępującego procesu ucieleśniania [incorporazione] podmiotowości, tak zbiorowej, jak i indywidualnej, jako
paradygmat immunizacji. Zarówno Hobbes, jak
i Locke pojmowali podmiot jako ciało: ciało suwerena,
przedstawione na siedemnastowiecznych rycinach jako
179
Poza paradygmat immunizacji
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
makabryczny potwór złożony z pojedynczych ciał poddanych oraz ciało podmiotu rynku, którego relacja do
własnego ciała konstytuuje podstawę prawa własności.
Wolność to suwerenne sprawowanie władzy nad własnym ciałem, które oparte jest na prawie do nienaruszalności ciała39.
Ciało konstytuuje także właściwy przedmiot biopolityki. Nie tylko bowiem jest obiektem mechanizmów
dyscyplinarnych – biologiczny wymiar kooperacji między ciałami zostanie w dziewiętnestym wieku, według
Foucaulta, objęty pojęciem populacji. Oba te aspekty
kontroli ciała są składowymi biopolityki jako władzy
nad życiem: „Organizacja władzy nad życiem skupia
się na dwóch biegunach: dyscypliny ciała i regulacji
ludnościowych”40. Choć Foucault podkreślał różnicę
między technikami dyscypliny, skupionymi na pojedynczym, zindywidualizowanym ciele, oraz technikami
urządzania, które koncentrowały się na populacji, perspektywa proponowana przez Esposita jest w stanie oba
te wymiary połączyć. Regulacje władzy urządzającej
oparte są bowiem na statystykach wydarzeń i procesów
przynależących do konstytutywnego dla składających
się na daną populację ciał procesu immunizacji, takich
jak częstotliwość zachorowań i zgonów.
Ciało suwerennego narodu u Hobbesa oraz ciało
populacji u Foucaulta z pewnością się różnią, co nie
zmienia jednak faktu, że w jednym i drugim przypadku
mamy do czynienia z ciałem. Pojęcie populacji było
możliwe tylko o tyle, o ile rodzące się nauki statystyczne,
społeczne i biologiczne były w stanie skonstruować
wspólny przedmiot swoich dyskursów, tym samym
konstytuując populację jako charakteryzujący się określonymi regularnościami byt biologiczno-społeczny
(a nie zbiór jednostek w sensie prawnym). Populacja
pozwala myśleć człowieka w odniesieniu do jego
wymiaru gatunkowego, do postrzegania jednostki jako
egzemplarza konkretnego gatunku. Tym samym zaś
„jedynym elementem jednoczącym wszystkie jednostki
w jednym gatunku jest posiadanie ciała”41. Różnica
polega nie tyle na „niecielesnym” charakterze którejś
z tych teorii filozoficznych, lecz raczej na obecnej w nich
wizji relacji między ciałami.
Aby pokazać różnicę między ciałem Lewiatana
a ciałem populacji (czy raczej ciałami populacji), można
odwołać się do politycznych pism dziewiętnastowiecznego niemieckiego lekarza i polityka, Rudolfa Virchowa. Był on twórcą teorii patologii komórkowej
(swego czasu niezwykle wpływowej), jednym z pierwszych teoretyków medycyny społecznej (którą postrzegał jako naukę)42, członkiem partii liberalnej, wielkim
przeciwnikiem Bismarcka oraz propagatorem nowych
rozwiązań w dziedzinie higieny, a także projektantem
berlińskiego systemu kanalizacyjnego. Czy można sobie
wyobrazić postać historyczną lepiej pasującą (może
poza Benthamem) do opisywanych przez Foucaulta
tendencji przeplatania się rozwoju liberalizmu oraz
biopolityki?
To jednak nie tylko pewien wspólny wymiar łączący
obszary działalności Virchowa (sprowadzenie wszelkich
pytań społecznych i politycznych do, w gruncie rzeczy,
problemów medycznych), lecz przede wszystkim dokonana przez niego teoretyzacja tego wymiaru, oparta
o teorię patologii komórkowej, jest w tym miejscu najważniejsza. Rozwijana przez Virchowa nauka o tkankach
(podstawa jego patologii komórkowej) stwierdzała, że
zdrowie (a dokładniej: cechująca życie jedność) jest
efektem współdziałania każdego elementu składającego
się na daną tkankę czy organizm43. Podobnie zatem
„zdrowie” narodu (Virchow mówił raczej o społeczeństwie lub państwie) zależne jest od zdrowia każdej jednostki „składającej” się na daną grupę44. Przedmiotem
zainteresowania medycyny społecznej jest zatem każde
indywidualne ciało, którego zdrowie bądź choroba
oznacza, odpowiednio, pozytywny bądź negatywny
wpływ na zdrowie całego społeczeństwa. Każde ciało
się liczy, bowiem ciało społeczne „nie jest ani totalnym
królestwem, ani też zjednoczonym w jednej, własnej
woli powszechnej narodem, lecz raczej wspólnotą ukonstytuowaną na różnicach wszystkich swoich członków”45.
Zestawienie Virchowa z Hobbesem prowadzi do
oczywistych wniosków. Ciało Lewiatana, podobnie jak
Zellenstaat, państwo komórkowe Virchowa, zbudowane
jest z ciał składających się na niego ludzi. Jednak ciało
suwerenne ma wyraźnie wyróżniony organ – głowę –
której przetrwanie stawiane jest ponad wszystkie inne
elementy korporalne: pojedynczy osobnik liczy się tylko
o tyle, o ile wzmacnia władzę głowy. Głowa zatem może
180
Mikol/aj Ratajczak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
skazać na śmierć każdego, kto jej zagraża. Ciało Lewiatana, mówiąc inaczej, może jedynie powstać i się rozpaść,
trudno mówić w jego przypadku o stopniach zdrowia.
Negatywność wkracza w nie jedynie jako zagrożenie
(stan natury), które musi zostać natychmiast wyeliminowane, inaczej doprowadzi do rozpadu całości. Dlatego
też suweren jako jedyny pozostaje w odniesieniu do
stanu naturalnego, gdyż to jego egzystencja zostaje
zagrożona w momencie wkroczenia do suwerennego
ciała negatywności. Skazując na śmierć tego, kto wykroczył przeciwko jego prawu, jednym słowem czy jednym
gestem odróżnia on to, co (jeszcze) jest (jego) ciałem
od tego, co (już) nim nie jest.
Ciało populacji, państwa komórkowego, które
wyznacza horyzont biopolityki, jest obszarem ciągłej
obecności negatywności. Każda śmierć i każda choroba,
stanowiące zagrożenie dla życia, współtworzą napięcia
w egzystencji tego specyficznego „ciała bez organów”,
jako że składają się na jego ogólny stan zdrowotny. Ciało
biopolityczne ani nie ma swojego ontologicznego
początku (wywodzi się zawsze z chaosu wojny), ani też
nie grozi mu zupełne unicestwienie (w przeciwieństwie
do degeneracji). Proces fundowania dystynkcji ja-ciała
od nie-ja-ciała zachodzi permanentnie we wnętrzu każdej komórki społecznej. Bowiem zarówno ciało suwerenne, jak i społeczne ciało biopolityczne wytwarzają
w swej cielesności (a raczej są wytwarzane przez) własny
system immunologiczny.
Tanatopolityka i wyjście poza paradygmat
immunizacji
Oparcie, czy raczej reinterpretacja Foucaultowskiej
teorii biopolityki na pojęciu immunizacji jest w stanie,
według Esposita, wytłumaczyć tkwiący w późnych
pismach francuskiego filozofa paradoks, który sam
Esposito nazwał „enigmą biopolityki”. Mówiąc krótko,
owa „zagadka” polega na jednoczesnej obecności
w okresie, w którym Foucault lokuje rozwój biowładzy,
zarówno instytucji i dyskursów skupionych wokół troski o życie, chroniących je, dbających o jego rozwój,
jak i regulowanych państwowo procesów uśmiercania
całych populacji, których kulminacją, przynajmniej
w kontekście Europy, był nazizm. Albo formułując
problem w jednym pytaniu: „Jak to było możliwe, że
władza życia była sprawowana przeciwko niemu
samemu?”46
Do podobnego sformułowania tego zagadkowego
charakteru polityki europejskiej dziewiętnastego i dwudziestego wieku doszedł sam Foucault w swoich wykładach z roku 1976, poświęconych dyskursom wojny.
Przeciwstawił on w nich (w duchu Woli wiedzy) władzę
suwerenną oraz biopolitykę jako, z jednej strony, „prawo
skazywania na śmierć i zezwalania na życie”, a z drugiej
władzę „»skazywania«» na życie i »zezwalania«» na
śmierć”47. Zarazem jednak pojawia się w ramach tych
wykładów logika jednoczesnej obecności obu rodzajów
władzy. Wpierw Foucault podkreśla współistnienie władzy suwerennej oraz pierwszej, jeśli można tak to ująć,
„składowej” władzy nad życiem:
Jest to władza [dyscyplinarna – przyp. MR] wymykająca się opisowi, nie dająca się uzasadnić w terminach teorii suwerenności, radykalnie heterogeniczna
i która normalnie powinna pociągnąć za sobą zanik
tej wielkiej konstrukcji prawnej, jaką była teoria suwerena. W rzeczywistości jednak teoria ta nie tylko nadal
istniała jako, by użyć tego określenia, ideologia prawa,
ale też organizowała kodeksy prawne, jakie, poczynając od kodeksów napoleońskich, zaczęły powstawać
w Europie w ciągu XIX wieku48.
Od samego stwierdzenia obecności konstrukcji prawnych opierających się na pojęciu suwerenności Foucault
przechodzi jednak, w ostatnim wykładzie w tym cyklu,
do trudnego pytania odnoszącego się do koncepcji biowładzy: „Jak taka władza może zabijać, jeżeli jest prawdą,
że z istoty chodzi jej o poprawę życia, o jego przedłużenie, o zwielokrotnienie jego szans, o zapobieganie
wypadkom albo i kompensowanie braków?”49. Pytanie
to pada w momencie, w którym Foucault podejmuje
problem rasizmu oraz nazizmu jako fenomenów niedających się tak łatwo wpasować w koncepcję opartą
na różnicy między suwerennością i biowładzą. Odpowiedzią Foucaulta jest, jak powszechnie wiadomo, jego
genealogia dyskursów o wojnie i teza o dokonującej się
w dziewiętnastym wieku reinterpretacji tych dyskursów
181
Poza paradygmat immunizacji
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
w biologicznym rejestrze pojęciowym (już nie wojna
między rodami, narodami itd., ale między rasami).
Esposito uważa jednak, że można tę współobecność
władzy masowych mordów i władzy dbającej o życie
sprowadzić do wspólnego pnia, którym jest właśnie
paradygmat immunizacji. Władza suwerenna oraz biowładza (rozumiane nie diachronicznie, lecz synchronicznie) są po prostu dwiema reakcjami immunizacji:
ta druga stara się zachować ciało przy życiu, ta pierwsza
usuwa z niego zagrożenia dla jego egzystencji (zgodnie
z zasadą, że proces immunizacyjnej dystynkcji przebiega
wewnątrz ciała). Różnica między tym, co Foucault
nazywał władzą suwerenną i biowładzą, polega na różnej relacji pojedynczych ciał do ciała społecznego („body
politic”, by użyć tu tego angielskiego określenia): przedmiotem ochrony u Hobbesa było ciało suwerena, przedmiotem ochrony u Virchowa pojedyncze ciała. Inna
jest też zatem w obu przypadkach logika funkcjonowania negatywności życia:
Należałoby powiedzieć, że jeśli antyczne prawo suwerenności strzeże życia z punktu widzenia dystrybucji
śmierci, to nowy porządek biopolityczny nadał także
śmierci funkcję w procesie koniecznej reprodukcji
życia50.
Ta obecność immunizującej śmierci w strategiach nowoczesnej biopolityki ukazuje się w pełni w przypadku
nazizmu. Połączył on bowiem z jednej strony prawno-suwerenny aspekt władzy nad życiem, władzy śmierci,
oraz specyficzną dla biopolityki logikę relacji między
ciałem społecznym i ciałami jednostkowymi: każda
chora jednostka jest jednocześnie zagrożeniem dla zdrowia wszystkich innych jednostek, całego ciała narodu.
Tym samym otwarta zostaje droga do prawnej kodyfikacji biologicznej teorii o degeneracji.
W swojej książce poświęconej biopolityce Esposito
tropi dyskursywne korzenie nazistowskich koncepcji
degeneracji i możliwej regeneracji życia narodu (Volk),
zarówno w dziewiętnastowiecznych teoriach degeneracji, opartych luźno na naukach Darwina, jak i popularnych na początku dwudziestego wieku pomysłach
eugenicznych. Swoje genealogiczne badania podsumowuje jednak pewną próbą synchronicznego ujęcia bio-
polityki nazizmu. Jego totalitarne podejście do ochrony
życia ujął włoski filozof w trzech dyspozytywach, z których każdy prezentuje pewną wykrzywioną hiperbolizację niektórych z podstawowych zasad nowoczesnego
porządku politycznego.
Pierwszym dyspozytywem jest „absolutna normatywizacja życia”, w której spotykają się dwa wymiary
immunizacji: biologiczny i prawny51. Nazizm starał się
w sposób prawny determinować praktycznie każdy
przejaw biologicznie rozumianego życia. Jako drugi
Esposito wymienia dyspozytyw „podwójnego zamknięcia ciała”, który rozumie jako sprowadzenie wymiaru
egzystencji każdej jednostki do jej ciała52. Trzecim
dyspozytywem jest „uprzednie stłumienie narodzin”.
Szczytem normatywnej kontroli zredukowanych do
swoich ciał jednostek jest kontrola ich procesu rozmnażania się53. Forma artykułu uniemożliwia pełną
interpretację sformułowanej przez Esposita listy dyspozytywów w kontekście dialektyki komunizacji
i immunizacji. Wystarczy jednak podkreślić, że dyspozytywy te są skrajną wersją adaptowanego przez
nowoczesną politykę paradygmatu immunizacji negatywności, której celem była zawsze ochrona podmiotu,
z góry ontologicznie oraz politycznie określonego jako
ciało. Połączenie wymiaru biologicznego i prawnego,
reifikacja cielesności jednostki, suwerenne sprawowanie kontroli nad procesami biologicznymi, wykluczenie tych zachowań, które znoszą granicę indywidualnej
cielesności (jak np. poczęcie i ciąża) – są to jedne
z obszarów, które łączą nazizm z immunitarnym
wymiarem nowoczesnej polityki.
Kulminacją nazizmu była prawdziwa polityka
śmierci, tanatopolityka, która swój najradykalniejszy
wyraz znalazła, z jednej strony, w komorach gazowych
Auschwitz, a z drugiej w ostatnim rozkazie Hitlera,
wydanym już w jego berlińskim bunkrze, rozkazującym całemu narodowi niemieckiemu masowe samobójstwo. Obie te twarze nazizmu łączą się w zadaniu
ochrony niemieckiej rasy przed degeneracją w kontakcie z chorymi osobnikami/ciałami, a potem
w zniszczeniu samego niemieckiego ciała, które okazało
się za słabe, by przeżyć. Trudno do końca, przynajmniej
trzymając się kategorii Foucaulta, zadecydować, czy
te tanatopolityczne oblicza nazizmu mają charakter
182
Mikol/aj Ratajczak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Rozwiązaniem „enigmy biopolityki” jest immunizacja,
która poprzez inkorporację negatywności ma za zadanie
przede wszystkim rekonstruować granice i tożsamość
podmiotu w kontakcie z jego zewnętrzem, utrzymując
go jednocześnie przy życiu
raczej biowładzy, czy władzy suwerennej, zwłaszcza jeśli weźmie się
jeszcze pod uwagę analizy Agambena, porównujące prawną konstrukcję obozu z suwerenną koncepcją arcanum imperii54. Celem jednak,
który przyświecał Espositowi przy
tworzeniu listy tanatopolitycznych dyspozytywów
polityki nazistowskiej, było podkreślenie faktu, że
„w reżimie biopolitycznym suwerenne prawo jest dyspozycją nie tyle do zadawania śmierci, co do uprzedniego anulowania życia”55.
Aby podsumować zarówno genealogiczne analizy
biopolityki u Esposita, jak i jego próbę systematycznego
ujęcia problematyki biopolitycznej, można stwierdzić,
że rozwiązaniem „enigmy biopolityki” jest immunizacja, która poprzez inkorporację negatywności ma za
zadanie przede wszystkim rekonstruować granice
i tożsamość podmiotu w kontakcie z jego zewnętrzem,
utrzymując go jednocześnie przy życiu. Moment przymusowego kontaktu z negatywnością może być jednak
również przekształcony w koncepcję ochrony jednostki:
nie tyle aktywnego (a raczej reaktywnego) procesu dystynkcji ja od nie-ja, co statycznego konceptu ochrony
ontologiczo-polityczno-biologicznie zdefiniowanej
podmiotowości. Punktem szczytowym tanatopolityki
nazizmu, której jednym z efektów były masowe ludobójstwa, dokonane zarówno na ciele niemieckiego
narodu, jak i na całych „podrzędnych” grupach społecznych, było doprowadzenie do skrajności owej kon-
cepcji ochrony, którą Esposito nazywa paradygmatem
nowoczesności.
Pozostaje zatem otwarte pytanie, jak można pomyśleć biopolitykę opartą na innym rodzaju immunizacji.
Projekty takiej „polityki życia”, czy też „biopolityki
afirmatywnej” Esposito rozwinął w ostatnich rozdziałach swoich książek Immunitas oraz Bios. Zwłaszcza
koncepcja zarysowana w tej drugiej pozycji prezentuje
się interesująco, jako że polega na oparciu idei biopolityki afirmatywnej na swego rodzaju przechwyceniu
i przekształceniu trzech tanatopolitycznych dyspozytywów nazizmu. W odniesieniu do nich włoski filozof
mówi o (1) „normie życia”, (2) ciele w jego materialnym, biologicznym sensie („mięsie” [flesh]) oraz (3)
narodzinach jako o teorematach, na których można
zbudować koncepcję polityki wykraczającą poza ograniczający, a nawet śmiercionośny paradygmat immunizacji. Polityka musiałaby zrezygnować z klasycznego
ograniczenia podmiotu, tak indywidualnego, jak
i zbiorowego, do jego ciała, dopuszczając jako podmiotowości polityczne różnego rodzaju hybrydyzacje, nowe
formy kolektywnego współistnienia itp.56 Mówiąc inaczej, nowe formy wspólnoty.
183
Poza paradygmat immunizacji
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
1 O AIDS pisały m.in. S. Sontag, Choroba jako metafora:
AIDS i jego metafory, tłum. J. Anders, Warszawa 1999 (tekst
poświęcony AIDS ukazał się w roku 1988) oraz P. Treichler,
AIDS, Homophobia, and Biomedical Discourse: an Epidemic
of Signification, “October” 1987, Vol. 43; zob. tejże, How
to Have Theory in Epidemic: Cultural Chronicles of AIDS,
Duke 1999.
2 D. Haraway, The Biopolitics of Postmodern Bodies:
Determination of Self in Immune System Discourse, “Differences” 1989, No. 1. Tekst ten ukazał się następnie w książce
Haraway Simians, Cyborgs and Women: the Reinvention of
Nature, New York 1991.
3 Tamże, s. 204.
4 G. Borradori, Filozofia w czasach terroru, tłum.
A. Karalus, M. Kilanowski, B. Orlewski, Warszawa 2008. Po
polsku ukazał się także tekst Derridy, w którym analizował
on pojęcie autoimmunizacji w kontekście politycznym i teologicznym, zob. J. Derrida, Wiara i wiedza: dwa źródła religii
w obrębie samego rozumu, tłum. M. Kowalska, [w:]
J. Derrida, G. Vattimo [i in.], Religia, Warszawa 1999. Analizy relacji między pojęciem autoimmunizacji u Derridy
i immunizacji u Esposita dokonuje Timothy Campbell, zob.
T. Campbell, Bios, Immunity, Life: the Thought of Roberto
Esposito, [w:] R. Esposito, Bios: Biopolitics and Philosophy,
tłum. T. Campbell, Minneapolis 2008, s. XIII-XIX.
5 R. Esposito, Immunitas: protezione e negazione della
vita, Torino 2002.
6 W książce tej Esposito porusza zagadnienia teorii przemocy i prawa, teologii politycznej, antropologii filozoficznej,
biopolityki oraz „biofilozofii” procesu immunologicznego.
7 Tegoż, Communitas: the Origin and Destiny of Community, trans. T. Campbell, Stanford 2010.
8 Tegoż, Communitas..., s. 3-6.
9 Tamże, s. 4 (Esposito przywołuje w tym miejscu wyrażenie Ulpiana Domicjusza).
10 Na temat związku między konstytucją wspólnoty
oraz relacją wymiany darów zob. przede wszystkim studia
Benveniste’a oraz wcześniejsze badania Maussa: É. Benveniste, Indo-European Language and Society, tłum. E. Palmer,
Miami 1974, s. 53-104; M. Mauss, The General Theory of
Magic, tłum. R. Brain, London 1972, s. 108-121, cyt. za
R. Esposito, Communitas...
11 Tamże, s. 5.
12 Tamże, s. 5.
13 We współczesnych dyskursach filozoficznych, krytycznych w odniesieniu do tego, co wspólne czy też dobra
wspólnego (the common) lub dóbr wspólnych (the commons)
niemożliwość przywłaszczenia jest jednym z najważniej-
szych kryteriów odróżniania tego, co wspólne, od publicznego i prywatnego, zob. M. Hardt, A. Negri, Rzecz-pospolita. Poza własność prywatną i dobro publiczne, tłum.
Praktyka Teoretyczna, Kraków 2011 (w przygotowaniu).
Hardt i Negri rozumieją jednak to, co wspólne, jako (nie)
materialne dobra, w rodzaju zasobów natury czy też produktów pracy biopolitycznej (idei, emocji, kodów, struktur upodmiotowienia). Materialne czy nie, instancje dobra
wspólnego pozostają u nich (jako marksistów i deleuzjanistów) czymś pozytywnym. Esposito skupia się jednak na
negatywnym wymiarze doświadczenia i pojęcia wspólnoty,
o czym dalej w tekście. Wyzwanie dla nowych teorii polityki emancypacyjnej powinna stanowić próba nie tyle
pogodzenia, co konstruktywnej konfrontacji obu tych
perspektyw.
14 Esposito kontynuuje tutaj linię myślenia o wspólnocie, którą w swojej książce Rozdzielona wspólnota rozwinął
Jean-Luc Nancy, zob. J.-L. Nancy, Rozdzielona wspólnota,
tłum. M. Gusin, T. Załuski, Wrocław 2010. Esposito jest
poza tym autorem tekstów poświęoconych filozofii Nancy’ego,
napisał m.in. wprowadzenia do włoskich wydań L’Expérience
de la liberté oraz Être singulier pluriel.
15 R. Esposito, Communitas..., s. 7.
16 J.-L. Nancy The Restlessness of the Negative, tłum.
J. Smith, S. Miller, Minneapolis-London 2002.
17 G. Agamben, Wspólnota, która nadchodzi, tłum.
S. Królak, Warszawa 2008.
18 Zob. J. Derrida, Politics of Friendship, tłum. G. Collins,
London-New York 1997.
19 R. Esposito, Immunitas..., s. 8.
20 Tamże, s. 10.
21 Tamże, s. 10.
22 J. Klein, Immunology: the Science of Self-Nonself Discrimination, New York 1982.
23 Nic dziwnego zatem, że najważniejsze konteksty w
dyskusji nad pojęciem wspólnoty tworzyły myśl Heideggera
i Bataille’a. Niemiecki fenomenolog w zasadzie od samego
początku rozważał problem „nicestwienia” bycia w relacji
bycia-ku-śmierci, który koniec końców doprowadził go do
połączenia pytania o śmierć z myśleniem języka, zob.
M. Heidegger, O istocie języka, [w:] tegoż, W drodze do języka,
tłum. J. Mizera, Warszawa 2007, zwłaszcza s. 195-196. Myśl
czy raczej pisarstwo Bataille’a naznaczone jest z drugiej strony
napięciem między wspólnotowym wymiarem „eksperymentów” z Collège de Sociologie oraz grupą Acéphale, a samotnym poszukiwaniem negatywności „doświadczenia wewnętrznego”, zob. G. Bataille, Doświadczenie wewnętrzne, tłum.
O. Hedemann, Warszawa 1998.
184
Mikol/aj Ratajczak
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
24 R. Esposito, Bios..., s. 54-55.
25 Tamże, s. 51.
26 Tamże, s. 56.
27 Zob. M. Heidegger, Czas światoobrazu, tłum.
K. Wolicki, [w:] tegoż, Drogi lasu, Warszawa 1997, s. 79.
28 Pojęcie „dyspozytywu” czy też „urządzenia” jest
swego rodzaju pojęciem-wytrychem różnych teorii biopolityki. Występuje praktycznie u wszystkich autorów zajmujących się tą problematyką, u każdego przybiera jednak
inną postać. Aby krótko scharakteryzować dyspozytyw
u Esposita, można by spróbować podać pewną wspólną
cechę każdego pojęcia dyspozytywu oraz charakterystyczną
dla idiomu włoskiego filozofa differentia specifica. Dispositif tkwi niejako w rdzeniu każdej koncepcji biopolityki,
odnosząc się do analizowanego w niej procesu konstrukcji
podmiotowości w oparciu o te stosunki sił, które akurat
daną koncepcję interesują (regulacja produkcji i reprodukcji społecznej u Hardta i Negriego, ugruntowanie porządku
społecznego poprzez stan wyjątkowy u Agambena, normalizacja dyskursywno-instytucjonalna u Foucaulta itd.).
U Esposita główną rolę w tworzeniu podmiotowości
odkrywa mechanizm immunizacji, a obszarem jego zainteresowań są przede wszystkim dyskursy (i to analizowane
nie archeologicznie, lecz pod kątem swojej treści, ewentualnie wypartej treści). Dyspozytyw będzie się zatem odnosić w jego teorii do filozoficznych, prawnych i medycznych
teorii, mających za swój przedmiot pojęcie podmiotu
w relacji do jego ciała, zewnętrza tego ciała oraz grożących
mu niebezpieczeństw, czyli – w odniesieniu do dialektyki
komunizacji i immunizacji.
29 R. Esposito, Communitas..., s. 24.
30 Tegoż, Bios..., s. 61.
31 Tamże, s. 67.
32 Tamże, s. 73.
33 Tegoż, Communitas..., s. 69.
34 Chodzi oczywiście o Jeremy’ego Benthama, który
swoją ideę „domu inspekcji” wyłożył w książce wydanej
w 1785 roku, zob. J. Bentham, The Panopticon Writings,
red. M. Bozovic, London 1995, s. 29-95. Analiza
�������������
nowoczesnego dyspozytywu wolności jest odpowiedzą Esposita
na podejmowany przez Foucaulta problem liberalizmu,
który jednocześnie produkuje wolność (obszary wolności)
i zestawy ograniczeń, norm, zobowiązań itd., które tę wolność ograniczają, zob. R. Esposito, Bios..., s. 75.
35 M. Foucault, Technologies of the Self: a Seminar with
Michel Foucault, red. L. H. Martin, Massachusetts 1988,
s. 152.
36 Ta logika immunizacji przywodzi oczywiści na myśl
Derridy analizy „farmakonu”, lekarstwa, które jest jednocześnie trucizną, zob. J. Derrida, Farmakon, tłum. K. Matuszewski, [w:] tegoż, Pismo filozofii, Kraków 1993, s. 43–69.
Esposito podejmuje zagadnienie „zła, które jest jednocześnie
swoim własnym lekarstwem” od strony problematyki biopolitycznej w Immunitas, zob. R. Esporito, Immunitas...,
s. 145-152 (cytat na stronie 152).
37 Tamże, s. 135.
38 Tamże.
39 Zob. Agambena genealogię centralnej pozycji ciała
w obszarze średniowiecznej i nowoczesnej terminologii polityczno-prawniczej oraz w dyskursie nowoczesnej myśli politycznej, której korzenie sięgać mają Wielkiej Karty Swobód
z roku 1215 i zawartej w niej formuły habeas corpus,
G. Agamben, Homo sacer: suwerenna władza i nagie życie,
tłum. M. Salwa, Warszawa 2008, s. 168-172.
40 M. Foucault, Wola wiedzy, tłum. B. Banasiak,
K. Matuszewski, [w:] tegoż, Historia seksualności, wyd. 2,
Gdańsk 2010, s. 96.
41 R. Esposito, Immunitas..., s. 163.
42 W Niemczech znana jest maksyma Virchowa: „Medycyna jest nauką społeczną, a polityka niczym więcej niż
medycyną w większym wymiarze [Medizin im Großen]”.
43 Zob. R. Virchow, Die Cellularpathologie in ihrer
Begründung auf physiologische und pathologische Gewebelehre
dargestellt, Berlin 1858.
44 Zob. ważny w kontekście rozwijanych na początku
dwudziestego wieku teorii państwa organizmu (Kjèllen, von
Uexkühl, Hertwig) esej Virchowa Alter und neuer Vitalismus,
“Archiv für Pathologische Anatomie und Physiologie und
für Klinische Medizin” 1856, Vol. 9.
45 R. Esposito, Immunitas..., s. 159.
46 Tegoż, Bios..., s. 39.
47 M. Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa: wykłady
w Collège de France, 1976, tłum. M. Kowalska, Warszawa
1998, s. 238.
48 Tamże, s. 45.
49 Tamże, s. 251.
50 R. Esposito, Immunitas..., s. 162.
51 Tegoż, Bios..., s. 138.
52 Tamże, s. 141.
53 Tamże, s 143.
54 G. Agamben, Co zostaje z Auschwitz: archiwum i
świadek, tłum. S. Królak, Warszawa 2008.
55 R. Esposito, Bios..., s. 145.
56 Zob. tamże, s. 157-194.
185
Poza paradygmat immunizacji
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Author: Mikołaj Ratajczak
Title: Beyond the Immunization Paradigm: Biopolitics in
the Philosophical Project of Roberto Esposito
Summary: The aim of the text is to reconstruct those
aspects of Roberto Esposito’s philosophy that build the
core of his theory. The reconstruction focuses on the
concepts of communization, immunization, modernity
and biopolitics and tries to explicate the relationship
between these terms. The element that binds communization and immunization is negativity, that at the
same time makes the common life possible and presents
the biggest threat to community. Because the dialectics
between community and immunity touches the relation
between life and death, the problem of community
involves the question of biopolitics.
Keywords:: esposito – Foucault – Agamben – Nancy
– Hobbes – Virchow – biopolitics – community –
immunization – body – modernity – immune system
Mikołaj Ratajczak – absolwent filozofii
i student germanistyki w ramach MISH
UAM, interesuje się współczesną filozofią
kontynentalną, historią filozofii niemieckiej
oraz teoriami biopolityki.
}
186
Mikol/aj Ratajczak
Nikolas Rose
Polityka z·ycia samego1
Artykuł ten analizuje współczesną biopolitykę w świetle
często cytowanej wskazówki Michela Foucaulta, że
dzisiejsza polityka koncentruje się na „życiu samym”.
Sugeruje on, że ostatnie osiągnięcia w naukach o życiu,
biomedycynie i biotechnologii mogą być z pożytkiem
analizowane w odniesieniu do trzech aspektów. Pierwszy
z nich dotyczy logiki kontroli, drugi – reżimu prawdy
w naukach o życiu, a trzeci – technologii siebie.
We współczesnej biopolityce oznacza to odpowiednio
politykę ryzyka, politykę molekularną i etopolitykę.
Artykuł sugeruje, że w tych trzech aspektach ludzie stali się
„indywidualnościami somatycznymi”: osobowość coraz
częściej jest definiowana w terminach cielesności, a między
naszym postępowaniem i biologią zostają ustanowione
nowe, bezpośrednie relacje. Jednocześnie ta somatyczna
i cielesna jednostka zostaje zmuszona do wybierania, bycia
przezorną i odpowiedzialną oraz narażona na eksperymenty
i zakwestionowanie. Wszystkie te elementy składają się na
politykę „życia samego”.
Słowa kluczowe: bioetyka – biologia – biomedycyna – biopolityka
– biotechnologia – cielesność – genetyka – nauki o życiu – witalność
187
}
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Życie jest naszym życiowym zadaniem.
Misja firmy farmaceutycznej Pfizer Inc.
Biologiczna egzystencja bytów ludzkich stała się polityczna w nieznany dotąd sposób. Przedmiotem, celem
i stawką tej nowej „witalnej” polityki jest samo ludzkie
życie. W jaki sposób możemy poddać je analizie2?
Chciałbym rozpocząć od dobrze znanej uwagi Michela
Foucaulta, zawartej w pierwszym tomie Historii seksualności:
Przez tysiąclecia człowiek pozostawał tym, czym był
dla Arystotelesa: wyposażonym w życie zwierzęciem,
zdolnym ponadto do egzystencji politycznej; człowiek
nowoczesny jest zwierzęciem w polityce, w której
postawiona zostaje kwestia jego życia jako żyjącego
bytu3.
Jak powszechnie wiadomo, teza Foucaulta głosi, iż
żyjemy dziś, przynajmniej w społeczeństwach zachodnich, w erze „biopolitycznej”. Od osiemnastego wieku
władza polityczna przestała być sprawowana poprzez
jednoznaczny i ostateczny wybór [stark choice] o pozostawieniu przy życiu lub skazywaniu na śmierć. Władze
polityczne, we współpracy z wieloma innymi, podjęły
się zadania zarządzania życiem w imię dobrobytu
zarówno populacji jako witalnego porządku, jak i każdego żyjącego podmiotu. Polityka zajmuje się teraz
witalnymi procesami ludzkiej egzystencji: wielkością
i jakością populacji; reprodukcją i ludzką seksualnością;
relacjami małżeńskimi, rodzicielskimi i rodzinnymi;
zdrowiem i chorobą; narodzinami i śmiercią. Biopolityka
była nierozerwalnie powiązana z narodzinami nauk
o życiu [life sciences], nauk humanistycznych i medycyny
klinicznej. Dała początek technikom, technologiom,
ekspertom i urządzeniom [apparatuses] opieki oraz administracji życia wszystkich i każdego z osobna, od planowania miejskiego po służbę zdrowia. Biopolityka nadała
pewnego rodzaju „witalistyczny” charakter egzystencji
jednostek jako podmiotów politycznych.
Co możemy powiedzieć o dzisiejszej biopolityce?
W niniejszym artykule sugeruję, że wykształciła się
obecnie nowa konfiguracja kontroli, a współczesna biopolityka jest polityką ryzyka. Twierdzę, iż reżimy prawdy
nauk o życiu uległy przemianie, a współczesna biopolityka stała się polityką molekularną. Sądzę, że rozwój
biomedycyny stał się głęboko powiązany z dominującymi technikami siebie i w związku z tym współczesna
biopolityka jest etopolityką4.
Biopolityka jako polityka ryzyka
W świetle dziewiętnasto- i dwudziestowiecznej historii
biologicznego rasizmu i eugeniki nie jest zaskoczeniem,
że wielu socjologów wyrażało obawy w związku ze współczesnym odrodzeniem się biologicznych i genetycznych
aspektów ludzkich zdolności i ułomności5. Twierdzili
oni, że podobnie jak wcześniejsze odnoszenie się do biologicznej natury, również i tego typu nawiązania będą
wykazywały tendencję do generowania polityki, która
indywidualizuje ludzką wartość, esencjalizuje różnice
w ludzkich zdolnościach, redukuje fenomeny społeczne
do sumy indywidualnych działań oraz dyskryminuje,
zniewala lub wyklucza tych, którzy uznani zostaną za
biologicznie nietypowych lub wadliwych. Ostrzegają oni
zatem przed niebezpieczeństwem nowego determinizmu
– „genetyzmu” [geneticism] – opartego na fałszywej, choć
uwodzącej mistyce władzy genów, i pociągającego za sobą
wszelkie rodzaje dyskryminacji na tle genetycznym 6.
Niektórzy sugerowali, że stoimy przed realną możliwością
odrodzenia się naukowego rasizmu ufundowanego na
pozornej obiektywności sekwencji DNA oraz pojawienia
się nowej eugeniki, podsycanej nie tylko przez komercyjne
interesy firm biotechnologicznych, lecz także przez rodzicielskie pragnienia posiadania idealnego dziecka w erze
zmanipulowanego konsumeryzmu i wyboru reprodukcyjnego7. Z tej perspektywy retoryka wysławiająca potencjał biomedycyny i biotechnologii w obszarze polepszenia zdrowia, dobrobytu i jakości życia jednostek
w rzeczywistości przysłania zagrożenie ze strony nowych
biologicznych praktyk kontroli, które mogą zniewalać,
ograniczać czy nawet eliminować tych, których biologiczne popędy są uważane – przez lekarzy, rodziców, być
może nawet przez władzę polityczną – za ułomne, niepełnowartościowe [defective].
Niektórzy umiejscawiają pragnienie kontroli biologicznego składu [make-up] populacji w samym sercu
188
Nikolas Rose
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
nowoczesności. I tak zarówno dla Giorgia Agambena,
jak i Zygmunta Baumana, tanatopolityka oczyszczania
populacji jest immanentna wobec samego projektu
biopolitycznego: zarządzanie zdrowiem „ciała społecznego” [body politic] z konieczności wymaga kontroli
i eliminacji „ciał obcych”8. Narodowy socjalizm III Rzeszy z pewnością stanowi egzemplifikację takiego połączenia między administrowaniem życiem i administrowaniem śmiercią. Na przykład w książce z 1936 roku
zatytułowanej Rassenhygiene als Wissenschaft und Staatsaufgabe Ottmar von Verschuer stwierdza, że polityka
powinna oznaczać „kształtowanie życia narodu”9. Życie
samo [life itself], witalna rzeczywistość ludu, musi stać
się nadrzędną odpowiedzialnością i kryterium, które
powinno kierować sprawowaniem władzy politycznej.
Wymaga to narodowo zorganizowanego i ukierunkowanego politycznie programu mającego na celu ulepszenie jakości narodowych zasobów [national stock]
i wyeliminowanie skaz czy słabości, które mogą mu
zagrażać. Jego taktyka sięga od propagandy i edukacji
podkreślającej brzemię rasy narzucane tym, którzy mają
wadliwe wyposażenie biologiczne, aż po eugeniczne
prawodawstwo dotyczące małżeństw, szacowanie reprodukcyjnej wartości przez ekspertów pracujących na rzecz
państwa, zapobieganie reprodukcji reprezentantów
wybrakowanych lub podrzędnych subpopulacji poprzez
ich sterylizację lub eksterminację. Gdy każde życie
posiada wartość, którą można skalkulować, a niektóre
życia mają mniej wartości niż inne, wówczas zadaniem
takiej polityki jest wyciągnięcie konsekwencji z tego
typu osądu w imię rasy i narodu. Pociągało to za sobą
wszelkie eugeniczne projekty selektywnej reprodukcji,
sterylizacji i więzienia. Istotnie, Agamben stwierdza, że
„obóz” jest „biopolitycznym paradygmatem nowoczesności”. Kiedy kolektywne ciało ludu uczyni się podstawowym zasobem dla polityki, wówczas eliminowanie
wadliwych jednostek staje się zasadniczym elementem
troski o życie10.
Jak zauważyła Lene Koch, pojawiające się w wielu
współczesnych ocenach biomedycyny nawiązania do
eugeniki pełnią charakterystyczną funkcję retoryczną11.
Niektóre przywołują eugenikę, aby odróżnić teraźniejszość od przeszłości: współcześni genetycy molekularni
zazwyczaj argumentują, że ich dyscyplina, podobnie jak
reszta medycyny, zdecydowanie odrzuciła eugenikę na
rzecz zindywidualizowanej, dobrowolnej, uzasadnionej,
etycznej, profilaktycznej medycyny zorganizowanej
wokół dążenia do zdrowia. Inni przywołują eugenikę,
aby stworzyć łączność między teraźniejszością i przeszłością, sugerując, że pomimo jej odmienności, współczesna
biomedycyna (w połączeniu z genetyką) nadal osądza
ludzkie życie i jego wartość w stopniu, w jakim interweniuje w sferę życiowych szans [chances of life], aby
wyeliminować różnice zakodowane jako defekty. Jednak
Agamben i Bauman bez wątpienia mają rację, sugerując,
że w dwudziestym wieku nie istniała jednoznaczna dystynkcja między medycyną profilaktyczną i eugeniką,
między dążeniem do zdrowia i eliminowaniem niedostosowania, między przyzwoleniem i przymusem.
Na początku dwudziestego wieku nabierały kształtu
dwie potężne strategie biopolityczne, ufundowane przez
państwo w przestrzeni narodów Europy i Ameryki Północnej oraz w wielu ich koloniach. Pierwsza z nich
dążyła do maksymalizacji dobrej kondycji populacji,
dodając zindywidualizowane zainteresowanie nawykami
poszczególnych podmiotów do dotychczasowej higienicznej troski o zabezpieczenie zewnętrznych warunków
zachowywania zdrowia dzięki miejskiemu planowaniu,
kanalizacji itp. Biorąc za przykład moralizujące interwencje w zwyczaje osób biednych, rozprzestrzeniające
się w drugiej połowie dziewiętnastego wieku, ten „neohigienistyczny” program dążył do wpajania każdej jednostce nawyków prowadzących do fizycznego i moralnego zdrowia za pomocą maszynerii „udomowionego”
mieszkania i szkoły w połączeniu z takimi dyscyplinarnymi i opiekuńczymi środkami, jak medyczne inspekcje dzieci uczęszczających do szkoły, pielęgniarki środowiskowe, kliniki itd.12. Tutaj zdrowie uformowało
pewien rodzaj transakcyjnej strefy między politycznym
zainteresowaniem dobrą kondycją narodu a osobistymi
technikami troski o siebie.
Druga potężna strategia biopolityczna także dążyła
do maksymalizacji dobrej kondycji populacji, ale uprzywilejowała jeden jej aspekt – reprodukcję. Eugenika zmierzała do ulepszenia ciała społecznego oraz uwolnienia go
od przyszłych ekonomicznych i społecznych brzemion
choroby i degeneracji poprzez oddziaływanie na teraźniejsze decyzje reprodukcyjne i możliwości jednostek13.
189
Polityka z·ycia samego
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Programy eugeniczne stosowały kombinację zachęt
i przymusu, aby regulować chęć bądź zdolność do prokreacji jednostek należących do pewnych konkretnych
kategorii – ludzi posądzonych o posiadanie dziedzicznych
chorób, cierpiących na choroby umysłowe, obłęd lub
fizycznie ułomnych, osób uznanych za nałogowo i nieodwracalnie niemoralne lub antyspołeczne, szczególnie
tych winnych przestępstw seksualnych i alkoholików.
Narzędzia „pozytywnej” eugeniki rozpościerały się między
upominaniem a rodzinnymi zapomogami. Do środków
eugeniki „negatywnej” zaliczymy działania od aborcji
poprzez segregację, mniej lub bardziej wymuszoną sterylizację, aż po „eutanazję”.
Było wiele dyskusji między sojusznikami ruchów
eugenicznych i tymi, którzy opowiadali się za profilaktyką medyczną i publiczną edukacją zdrowotną. Jednak
operacyjne [operational] relacje między tymi dwiema
strategiami były bardziej złożone: eugeniczne wątki
pojawiały się często w polityce zdrowia publicznego,
a to ostatnie i profilaktyka medyczna dla wielu sprawiały
wrażenie kompatybilnych z myślą eugeniczną.
Natchniona przez mniej lub bardziej zajadły rasizm
eugeniczna taktyka całkowicie lub częściowo wymuszonej [forced or coerced] sterylizacji (tych, którzy uważani
byli za zagrożenie dla jakości populacji – szczególnie
mieszkańców szpitali psychiatrycznych, obłąkanych
i tych, którzy uznani zostali za nieodwracalnie niemoralnych lub antyspołecznych) rozprzestrzeniła się
w Stanach Zjednoczonych i w Europie, by swoją krwawą
apoteozę osiągnąć w Niemczech14. W latach dwudziestych i trzydziestych dwudziestego wieku prawa sterylizacyjne zostały przyjęte w wielu stanach Ameryki,
w Szwajcarii, Danii, Finlandii, Niemczech, Norwegii,
Estonii, na Islandii, w Meksyku (Vera Cruz), na Kubie,
w Czechosłowacji, Jugosławii, na Litwie, Łotwie,
Węgrzech i w Turcji. Jednak przymus był tylko jednym
z elementów tych strategii, które dążyły również do
zmian społecznego nastawienia i indywidualnych przekonań na drodze edukacji i doradztwa. Nawet w nazistowskiej eugenice, przynajmniej w aspekcie psychicznych patologii, sterylizacja i eutanazja nie były po
prostu szkodliwymi nakazami narzucanymi z zewnątrz.
W kontekście dominacji literatury medycznej i naukowej mieszczących się w obrębie eugeniki, wielu niemiec-
kich lekarzy samodzielnie podejmowało decyzje oparte
na eugenicznych podstawach. W kontekście szeroko
zakrojonej propagandy i publicznej edukacji rodzice
często życzyli sobie dokonania eugenicznych pomiarów
w odniesieniu do własnych dzieci15.
Nie zaskakuje więc fakt, że oparte na eugenice praktyki sterylizacji kontynuowane były w okresie powojennym w wielu demokratycznych narodach16. Liczni
naukowcy i decydenci uważali planowane narodowo
i kierowane przez państwo praktyki eugeniczne za kompatybilne z racjonalną opieką społeczną [rationalities of
welfare]. Modelowym przykładem w tym względzie jest
Szwecja17. Tam właśnie, począwszy od 1935 aż do 1975
roku, praktykowano pewien rodzaj pastoralnej eugeniki
w ramach rozwoju paternalistycznego państwa opiekuńczego. Było ono wzorowane na obowiązkach dobrego
pasterza, który musi być przygotowany na podejmowanie nierzadko trudnych decyzji w celu zredukowania
brzemienia, jakie w przeciwnym wypadku słaba lub
chorowita owca nałożyłaby na całe stado18. Argumenty
eugeniczne uzasadniane chęcią polepszenia jakości,
kondycji i zdrowia populacji narodowej, podpierały
również pronatalistyczne [pro-natalist] inicjatywy, takie
jak dodatki rodzinne i badania przedmałżeńskie [prenuptial examinations] we Francji. Kluczowi aktorzy nie
widzieli zaś żadnej sprzeczności między eugenicznymi
a higienicznymi strategiami walki ze „złem społecznym”19. Przynajmniej do lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych rozważania eugeniczne przenikały porady
reprodukcyjne dla przyszłych rodziców, udzielane przez
praktyków nowego zawodu – doradztwa genetycznego.
Takie rady były uważane za szczególnie istotne w przypadku podmiotów z historią dziedzicznych defektów
lub chorób, którym brakowało moralnych przymiotów,
aby zrozumieć powagę sytuacji i w związku z tym kontrolować swoją reprodukcję20.
Owa organizowana lub wspierana przez państwo
taktyka (dążenia do zmian decyzji i możliwości reprodukcyjnych w celu zwiększania zdrowia populacji) pełniła więc istotną rolę w prowadzonej w dwudziestym
wieku w imię profilaktyki medycznej i zdrowia publicznego medycznej i biologicznej polityce wielu liberalnych,
demokratycznych społeczeństw. Pomimo wielkiego
190
Nikolas Rose
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Współczesne państwo nie „nacjonalizuje” cielesności
swoich podmiotów w ramach jednego ciała społecznego,
na które działa en masse, w relacji do ciał społecznych
innych państw konkurujących na podobnych warunkach
moralnego i politycznego dystansu między eutanazją, wymuszoną sterylizacją
i doradztwem genetycznym, nie możemy
po prostu przeciwstawić sobie pozytywnych i negatywnych strategii, dobrowolnych i wymuszonych badań, przymusu i perswazji. Jak
więc wyznaczyć specyfikę dzisiejszej biopolityki? Biopolityka pierwszej połowy dwudziestego wieku, zarówno
w swojej neohigienistycznej, jak i eugenicznej formie
zawierała więcej niż sugestię, że przy założeniu równości pod innymi względami, zdrowe jednostki są bardziej
pożądane niż chore. Zdrowie rozumiane było jako dobra
kondycja, a problem ujmowany był w terminach politycznej doniosłości, wiążącej się z kondycją narodowej
populacji rozważanej en masse, konkurującej z innymi
narodowymi populacjami. Kondycja populacji była
podatna tak na zagrożenia wewnętrzne, jak i zewnętrzne,
a rządy narodowe były zobligowane do działania przeciwko tym zagrożeniom oraz do czynienia pomiarów
w celu jej polepszania poprzez politykę formułowaną
i wykonywaną przez aparat państwowy. Jednak, wbrew
Agambenowi i Baumanowi, uważam, że współczesna
biopolityka różni się w kluczowych aspektach. Jak często podkreślano, polityczne racjonalności współcześnie
nie są już inspirowane marzeniem przejęcia kontroli
nad każdym życiem w imię losu wszystkich21. Ideał
wszechkompetentnego [omnicompetent] państwa, które
kształtowałoby, koordynowało i zarządzało sprawami
wszystkich sektorów społeczeństwa, został zdyskredytowany. W fazę kryzysu weszła idea „społeczeństwa”
jako jednej domeny, nawet jeśli heterogenicznej, z narodowymi: kulturą, populacją, przeznaczeniem, pokrywającej się z narodowym terytorium oraz władzami
rządu narodowego. Idea „kultury narodowej” ustąpiła
idei „kultur”, tożsamość narodowa zastąpiona została
szerokim wachlarzem tożsamości politycznych, a „wspólnota” – wspólnotami. W tej nowej konfiguracji polityczne znaczenie i istotność [salience] zdrowia i choroby
uległy zmianie.
Oczywiście programy profilaktyki zdrowotnej, promocji zdrowia i edukacji zdrowotnej nadal obierają za
swój przedmiot „zdrowie narodu”. Jednak obecnie przesłanki dla politycznego zainteresowania zdrowiem populacji nie są ujmowane w terminach konsekwencji nie-
zdolności populacji jako organicznej całości do walki
między narodami. Zamiast tego argumenty formułowane są w kategoriach ekonomicznych (koszty złego
stanu zdrowia w kontekście opuszczonych dni w pracy
lub wzrostu składki ubezpieczeniowej) lub pojęciach
moralnych (imperatywu redukowania nierówności
w aspekcie zdrowia). Podczas gdy międzynarodowe
porównania są niewątpliwie nadal istotne, ich współczesna funkcja polityczna nie polega już na szacowaniu
potencjalnych słabości państwa w rywalizacji geopolitycznej. Służą one raczej jako publiczne wskaźniki tego,
w jakim stopniu narodom udało się skutecznie wprowadzić regulacje dla zarządzania zdrowiem. W tym
wypadku narodowe wskaźniki zdrowia nie mierzą kondycji populacji jako całości; funkcjonują jako sumy
[aggregates] stanu zdrowia poszczególnych obywateli
i rodzin. Ponadto w pielęgnowaniu zdrowia idealną
relacją państwa wobec ludzi nie jest już ta, do której
dążono w państwie „socjalnym”. Współczesne państwo
nie „nacjonalizuje” cielesności swoich podmiotów
w ramach jednego ciała społecznego, na które działa
en masse, w relacji do ciał społecznych innych państw
konkurujących na podobnych warunkach. Od państwa
nie oczekuje się już spełnienia zdrowotnych potrzeb
społeczeństwa. Witalność gatunku – narodu, populacji,
rasy – rzadko staje się przesłanką czy sposobem legitymizacji przymusowych interwencji w jednostkowe życia,
które stanowią jedynie jego konstytuujące elementy.
W tej domenie, tak jak w wielu innych, stosuje się obecnie wizerunek państwa pomocniczego, państwa stwarzającego możliwości, państwa działającego jako animator. Z jednej strony państwo zachowuje odpowiedzialność
uzyskaną w osiemnastym czy dziewiętnastym wieku
(dokładne datowanie różni się w zależności od narodowego kontekstu), a związaną z zabezpieczaniem ogólnych
warunków dla zdrowia: regulacją sprzedaży produktów
spożywczych, zapewnianiem czystej wody, odprowadzaniem ścieków, czasami nakazując wzbogacanie dietyo
elementy zdrowotne – witaminy, fluor do wody itp.
191
Polityka z·ycia samego
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Z drugiej strony, w ramach takiego promującego zdrowie otoczenia, państwo próbuje uwolnić się od pewnych
obowiązków nabytych przez nie na przestrzeni dwudziestego wieku dzięki ochronie jednostek przed konsekwencjami chorób i wypadków. Obserwowaliśmy
w związku z tym intensyfikację i generalizację strategii
promocji zdrowia rozwiniętych w dwudziestym wieku,
idących w parze z powstaniem przemysłu prywatnych
ubezpieczeń zdrowotnych i poszerzeniem zakresu obowiązków, które jednostki i rodziny muszą wypełnić
w celu monitorowania i zarządzania własnym zdrowiem.
Każdy obywatel musi teraz stać się aktywnym partnerem
w pogoni za zdrowiem, akceptując spoczywającą na nim
odpowiedzialność za zabezpieczenie własnego dobrobytu. Organizacje oraz wspólnoty także są nakłaniane
do brania czynnego udziału w ochronie zdrowia i dobrobytu swoich pracowników i członków. Ta nowa „wola
zdrowia” jest coraz intensywniej kapitalizowana przez
różne przedsiębiorstwa, od firm farmaceutycznych po
sprzedawców jedzenia. Cała paleta grup nacisku, organizacji rzeczniczych, grup samopomocowych, zaczęła
zasiedlać przestrzeń pragnień, niepokojów, rozczarowań
i dolegliwości tkwiącą pomiędzy wolą zdrowia i doświadczeniem jego braku. W ramach tej złożonej sieci sił
i obrazów związane ze zdrowiem aspiracje i postępowania jednostek są zarządzane „z dystansu” – poprzez
kształtowanie ich sposobów rozumienia i realizowania
własnej wolności.
Być może Agamben i Bauman mają słuszność sugerując, że powiązanie między jednostką a zbiorowością
w pierwszej połowie dwudziestego wieku – zarówno
w przypadku nurtu neohigienistycznego, jak i eugenicznego – przyjęło charakterystyczną, „nowoczesną” formę.
Jeśli tak, to twierdziłbym, że w ramach politycznych
racjonalności, które nazwałem „zaawansowanie liberalnymi” współczesne relacje między biologicznym życiem
jednostki i dobrobytem zbiorowości przyjmują
odmienny kształt22. Problemem nie jest już dążenie do
klasyfikowania, identyfikowania i eliminowania lub
ograniczania jednostek o wadliwych organizmach albo
promowanie reprodukcji osób o najbardziej pożądanej
biologicznej charakterystyce w imię całościowej kondycji populacji, narodu lub rasy. Składa się on raczej
z całego wachlarza strategii, które próbują identyfikować,
leczyć, zarządzać lub administrować jednostkami, grupami czy rejonami, w przypadku których ryzyko jest
uznawane za wysokie. Binarne rozróżnienie na normalne
i patologiczne, które było centralne dla wcześniejszych
analiz biopolitycznych, obecnie jest wpisane w te strategie w celu zarządzania ryzykiem. Są one zorganizowane
na różnych poziomach. Istnieją aktuarialne i epidemiologiczne strategie, które dążą do redukcji kompleksowych poziomów [aggregate levels] ryzyka w obrębie
populacji. Istnieją strategie zarządzania grupami wysokiego ryzyka. Coraz częściej pojawiają się także strategie
oparte na identyfikowaniu i profilaktycznych interwencjach wobec jednostek narażonych na szczególne ryzyko.
W tym kontekście ryzyko denotuje całą grupę sposobów myślenia i działania, obejmujących teraźniejsze
kalkulacje dotyczące prawdopodobnej przyszłości, po
których następują interwencje w teraźniejszość w celu
kontrolowania owej potencjalnej przyszłości23. Śmiertelność i zachorowalność były kluczowymi aspektami
dla rozwoju koncepcji przyszłości jako poddającej się
kalkulacji, przewidywalnej oraz zależnej od możliwych
do zidentyfikowania czynników, których częścią można
było zarządzać24. Polityka zdrowia w dziewiętnastym
wieku oparta była na zbiorach i tabelach przedstawiających dane liczbowe o populacjach, i na ich analizach
pod względem częstotliwości i prawdopodobieństwa.
To właśnie stanowiło przesłanki dla strategii higienicznych, które starały się identyfikować, zarządzać i redukować kompleksowe poziomy zachorowalności i śmiertelności poprzez modyfikowanie czynników w obrębie
obszaru geograficznego, siedliska lub części cyklu życia
[a portion of the life course], które statystycznie były
powiązane z podwyższonym poziomem zachorowalności lub śmiertelności. I tak w Anglii Edwin Chadwick
stosował statystyczne i probabilistyczne rozumowanie
w swoich wywodach na rzecz reformy systemu kanalizacyjnego, a William Farr stworzył dowód na geograficzne rozmieszczenie zachorowalności i śmiertelności,
aby wskazać na zasoby wodne jako winne rozprzestrzenienia się cholery25. W pierwszej połowie dwudziestego
wieku koncepcje dotyczące regularności i przewidywalności chorób, wypadków i innych nieszczęść w obrębie
populacji stanowiły centralny punkt dla narodzin samej
idei społeczeństwa i wyłonienia się w różnych krajach
192
Nikolas Rose
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
społecznych strategii ubezpieczeniowych względem rozprzestrzenia się zagrożeń, które pociągała za sobą każda
aktywność związana z życiem w ubezpieczonej populacji narodowej26. W drugiej połowie dwudziestego wieku
biopolityczna troska o zminimalizowanie ryzyka zachorowania – kontrola zanieczyszczenia środowiska, redukowanie wypadków, utrzymywanie zdrowia fizycznego, pielęgnacja dzieci – stała się zasadniczym
elementem nie tylko dla organizacji usług zdrowotnych i społecznych, ale także dla eksperckich decyzji
dotyczących planowania miejskiego, projektowania
budynków, praktyk edukacyjnych, zarządzania organizacjami, wprowadzania na rynek żywności, projektowania pojazdów i wielu innych. Jest to równoznaczne ze stwierdzeniem, że przez ostatnie sto
pięćdziesiąt lat myślenie w kategoriach ryzyka było
centralne dla biopolityki.
Popyt na kolektywne pomiary biopolitycznego zarządzania ryzykiem jest daleki od wygaśnięcia, co więcej,
potęguje się i globalizuje27. A strategie dążące do zredukowania prawdopodobieństwa niefortunnych wydarzeń
w obrębie populacji – polegające raczej na namierzaniu
ryzykownych praktyk i lokalizacji niż narażonych lub
stwarzających ryzyko jednostek – rozprzestrzeniają się
na zarządzanie wieloma innymi rodzajami niechcianych
zdarzeń, szczególnie kontrolę przestępczości28. Po raz
kolejny, poczynając od dziewiętnastego wieku, pojawia
się następny zestaw strategii funkcjonujących
w oparciu o pojęcia związane z myśleniem w kategoriach
ryzyka. Strategie te podejmowały próby znalezienia
czynników, które umożliwiłyby identyfikację grup wysokiego ryzyka, aby następnie dać władzom możliwość
prewencyjnego lub profilaktycznego interweniowania
w związku z członkami tych grup. Zastosowanie profilowania ryzyka [risk profilling] w celu wyznaczenia grup
ryzyka ma bardzo długą historię, sięgającą samych
początków przemysłu ubezpieczeniowego. Profilowanie
ryzyka, w przeciwieństwie do działania „aktuarialnego”
lub ubezpieczeniowego wobec populacji jako całości,
stosuje wiedzę probabilistyczną i epidemiologiczną. Ma
ona na celu zidentyfikowanie czynników powiązanych
z podwyższeniem ryzyka wystąpienia konkretnych problemów zdrowotnych, reprodukcyjnych lub innych
form patologii, a następnie przyporządkowanie jedno-
stek do grup ryzyka [risk pools] za pomocą algorytmu
stworzonego dzięki owym czynnikom. W obszarze
zdrowia rozwinięte w połowie dwudziestego wieku profilowanie ryzyka, wykorzystywane było do tworzenia
profili ryzyka, skali i wskaźników, które z kolei stosowano do identyfikowania tych, którzy wchodzili w skład
Popyt na kolektywne pomiary biopolitycznego
zarządzania ryzykiem jest daleki od wygaśnięcia,
co więcej, potęguje się i globalizuje
grup o istotnie wyższym od przeciętnego ryzyku,
a następnie do profilaktycznych interwencji wobec nich.
Większość czytelników jest osobiście obeznana
z takimi procedurami przyporządkowywania jednostek
do grup ryzyka, na podstawie genealogii, w kategoriach
rodzinnej historii chorób i patologii i/lub na podstawach
statystycznych, w kategoriach kombinacji czynników
statystycznych powiązanych z warunkami. Zgłaszający
się do lekarza mężczyźni z wysokim ciśnieniem krwi
mają wykonywany profil ryzyka w kategoriach wieku,
wagi, historii rodzinnej, palenia itd. Są przypisywani do
grup ryzyka za pomocą skali, której podstawę stanowią
badania epidemiologiczne i kliniczne. Jeśli znajdują się
w grupie wysokiego ryzyka, zaleca się im zmiany w
zachowaniu, diecie, stylu życia lub zapobiegawczo wtłacza ich w reżim przyjmowania leków, mający na celu
zredukowanie ryzyka wystąpienia przewidywanych nieprawidłowości. Ciężarnym kobietom przygotowują
profil ryzyka ich lekarze lub położne. Jeśli ulokowane
zostają w grupie wysokiego ryzyka wystąpienia poronienia, przedwczesnego porodu lub innych powikłań,
wówczas stają się przedmiotem wzmożonej obserwacji
ze strony położnych i ginekologów29. Najwcześniejsze
porady reprodukcyjne oparte na badaniach genetycznych
również funkcjonowały w zakresie identyfikacji osób
należących do grup wysokiego ryzyka na podstawie
czynników epidemiologicznych, historii rodzinnej
i prawdopodobieństwa. Podobnie rzecz się miała na
początku dwudziestego wieku w przypadku eugenicznych programów sterylizacji „obłąkanych”, pacjentów
193
Polityka z·ycia samego
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
psychiatrycznych i przestępców seksualnych, o czym
pisałem wcześniej. Dodatkowo w tym samym okresie
w wielu krajach sporo jednostek i organizacji rozpoczęło
udzielanie porad dotyczących reprodukcji, skupiając się
na przyszłych współmałżonkach lub potencjalnych rodzicach, którzy posiadali rodzinną historię występowania
„dziedzicznych” rodzajów chorób lub niepełnosprawności. Udzielano im porad związanych z ryzykiem
i prawdopodobieństwem wystąpienia danego stanu
u ich dzieci oraz zalecano niewchodzenie w związek
małżeński lub rezygnację z posiadania potomstwa, oferowano przerywanie ciąży, nawet na terenach, gdzie
aborcja była w innych przypadkach nielegalna. Doradztwo genetyczne w pierwszej połowie dwudziestego wieku
stanowiło w sposób wyraźny narzędzie eugeniczne30.
W okresie po zakończeniu II wojny światowej, kiedy
w wielu krajach powstała znaczna liczba klinik zajmujących się kwestiami dziedziczności, ich zasadniczym
celem stało się zapobieganie wadom wrodzonym i pomaganie parom w podejmowaniu decyzji raczej „eugenicznych” niż „dysgenicznych”31. Natomiast w ostatnich
dekadach dwudziestego wieku badania prenatalne wraz
z możliwością przerwania ciąży (na przykład badanie
próbek surowicy matki [maternal serum] w poszukiwaniu podwyższonego poziomu protein powiązanych
z konkretnymi anomaliami genetycznymi) stały się szeroko stosowane wśród kobiet zaklasyfikowanych z uwagi
na wiek lub historię rodzinną do grup wysokiego ryzyka32.
Niektórzy lekarze i genetycy nadal twierdzą, że każdy
odpowiedzialny obywatel, będący nosicielem pewnych
wad genetycznych, powinien starać się zredukować ryzyko
przekazania ich przyszłym pokoleniom33. Tego typu
stwierdzenia sprawiły, iż niektórzy krytycy uznali eugenikę
za milczące założenie stojące za samą ideą poradnictwa
genetycznego34. Uważam jednak, że należy być bardziej
precyzyjnym, opisując charakter tej współczesnej logiki
kontroli35. Podejmowanie decyzji w biomedycznym kontekście uwikłane jest w szereg relacji władzy, które
możemy nazwać „pastoralnymi”. Wcześniej odniosłem
się do eugeniki szwedzkiej jako pastoralnej właśnie,
w sensie zbliżonym do tego rozwijanego przez Foucaulta,
dla którego władza pastoralna to forma kolektywizującej
i indywidualizującej władzy zainteresowanej dobrobytem
„stada” jako całości. Jednak współczesna władza pasto-
ralna nie jest zorganizowana lub administrowana przez
„państwo” [the state] – nawet jeśli używamy tego pojęcia,
aby ogarnąć cały kompleks warunków ustawodawczych,
finansowanych przez państwo organizacji badawczych
oraz narodowych komisji dochodzeniowych zajmujących
się medycznymi i etycznymi aspektami nowej biomedycyny. Działa ona raczej w pluralistycznym i konkurencyjnym obszarze poprzecinanym kodami, którymi posługują się komisje etyczne i stowarzyszenia zawodowe,
wnioskami z badań empirycznych prowadzonych przez
specjalistów, postawami i kryteriami reprezentowanymi
przez pracodawców i ubezpieczycieli, testami rozwijanymi
i promowanymi przez psychologów i firmy biotechnologiczne, radami oferowanymi przez grupy samopomocowe, a nawet krytycznymi perspektywami organizacji
religijnych czy krytyków społecznych. Zasadniczo taka
władza pastoralna nie ingeruje w stado jako całość. Przynajmniej od trzech dekad uczestniczący w niej specjaliści
wyraźnie odrzucają pogląd głoszący, iż dążą oni lub
powinni dążyć do ograniczania możliwości reprodukcyjnych osób narażonych na przekazanie swojemu potomstwu określonych stanów dziedzicznych lub niepełnosprawności, nie mówiąc już o sugestiach, że są oni lub
powinni być zainteresowani udziałem poszczególnych,
indywidualnych cech biologicznych w jakości przyszłej
populacji lub przyszłymi kosztami opieki nad osobami
niepełnosprawnymi, które miałby ponieść naród36. Jednak owa władza pastoralna nie pociąga za sobą po prostu
charakterystycznego dla duchownego pasterskiego rozumienia i panowania nad duszami indywidualnych, zagubionych owieczek. Być może najtrafniej da się opisać tę
formę władzy pastoralnej jako relacyjną. Działa ona
poprzez relację między afektami i etyką przewodnika –
doradców genetycznych i pokrewnych ekspertów od
reprodukcji, którzy funkcjonują jako strażnicy testów
i procedur medycznych – a afektami i etyką podążających
za przewodnikiem – aktualnych lub potencjalnych rodziców, którzy podejmują swoje decyzje reprodukcyjne, oraz
sieciami odpowiedzialności i zobowiązań, w które są
uwikłani.
Ci nowi pastorzy ciała są orędownikami etycznych
zasad głoszących świadomą zgodę, autonomię, dobrowolne działanie i wybór oraz brak wytycznych [non-directiveness]37. Jednak w praktykach tej władzy pastoralnej
194
Nikolas Rose
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
owe zasady muszą zostać przetłumaczone na szereg mikrotechnologii służących zarządzaniu komunikacją i informacją. Zaciemniają one granice między przymusem
i zgodą. Zmieniają podmiotowości tych, którzy mają
wyrazić zgodę lub odmowę, stosując dyskursywne techniki, które uczą nowych sposobów przekładania pewnych
aspektów samego siebie [oneself] na myśl i język, nowych
sposobów czynienia siebie i swoich działań podlegającymi
osądowi. Przekształcają w specyficzny sposób telos owych
spotkań, na przykład pod kątem psychologicznych pojęć
zdrowia psychicznego lub niedawnej, ale wszechobecnej
idei „jakości życia” – które obecnie definiowane są i mierzone przez szereg oceniających wskaźników. Niemniej
jednak owa pastoralna władza różni się od chrześcijańskiego duszpasterstwa. To ostatnie zakładało jednokierunkowość władzy i podporządkowanie owcy woli
pasterza oraz internalizację owej absolutnej woli w formie autorefleksji i panowania nad sobą [self-mastery].
Spotkania doradcze, o których tu mowa, wiążą się
z silnym dwukierunkowym afektywnym splotem między wszystkimi uczestnikami spotkania oraz generują
wielorakie „wirtualne” powiązania z nieobecnymi grupami – odległymi krewnymi, nieobecnym rodzeństwem,
potencjalnym potomstwem. W owych splotach [entanglements] stawką są relacje etyczne każdego podmiotu
wobec samego siebie oraz wszystkich innych – włączając w to samych ekspertów. Konsultacja działa tu jako
czynnik wzmacniający etyczność [intensifier of ethicality].
Mobilizuje poczucie wstydu i winy oraz afekty związane
z odpowiednimi roszczeniami, zasięgiem i ograniczeniami wolności „ja” oraz zobowiązaniami wobec innych.
Aktywuje konflikty wśród doradców pomiędzy etyką
troski a etyką kierowania [guidance]. Wymaga od doradców zagłębienia się we własne wnętrze w sposób, który
bynajmniej nie jest trywialny i krótkotrwały. Trochę jak
te niepokojące i brzemienne w skutki, trudne do rozstrzygnięcia dylematy, które zawładnęły tymi, którym
mają doradzać.
Prawdą jest, że – bez względu na jawny program
niedyrektywalnego doradztwa genetycznego [non-directive genetic counselling] – dowody pokazują, iż osoby,
które zostały poinformowane o przynależności do grupy
podwyższonego ryzyka, w czasach braku dostępu do
różnego rodzaju przewidujących [predictive] testów
genetycznych, które omawiałem powyżej, rzadziej decydowały się na dzieci38. Zagrożenia współczesnej biopolityki grup ryzyka to nie powtórki z przeszłości. Są one
może bardziej przyziemne i prozaiczne niż masowa
polityka zarządzania populacją, ale nie mniej niebezpieczne. Istnieją problemy techniczne, na przykład
wiarygodności i adekwatności czynników stosowanych
w obliczaniu profilów ryzyka, za pomocą których jednostki są przypisywane do grup ryzyka, możliwości ich
uogólniania w kontekście zróżnicowania narodowego
i kulturowego czy skutków zmian zachodzących od
czasu powstania skali itd. Istnieją w jej ramach problemy fałszywych pozytywów i negatywów, które wbudowane są w sam projekt stosowania rozumowania
probabilistycznego w celu określenia sposobu leczenia
jednostek – niesławne ze względu na praktyki podejmowania decyzji dotyczących przymusowego leczenia
lub izolowania „ryzykownych” pacjentów psychiatrycznych oraz z powodu zalecenia profilaktycznej mastektomii kobietom, w których rodzinach występował rak
piersi. Występują także trudności wynikające z faktu,
że gdy już dana jednostka zostanie przyporządkowana
do danej grupy ryzyka, może być traktowana – przez
siebie i innych – tak, jakby nie było wątpliwości, że
teraz lub w przyszłości zostanie doświadczona w najsurowszy sposób. Problemy te były szeroko dyskutowane
w powiązaniu z dyskryminacją w systemie ubezpieczeń
i zatrudnienia39. Są także podnoszone, gdy szacowanie
ryzyka powiązane jest z prewencyjnymi interwencjami.
Obserwujemy taką sytuację, gdy jednostki przypisane
do grup wysokiego ryzyka zachorowania na raka lub
choroby serca, pomimo dobrej kondycji, są zmuszone
do życia w cieniu autorytetu medycznego, jeśli uchodzić
mają za „odpowiedzialne”. Możemy to również dostrzec
w obszarze ryzyka behawioralnego, w projektach prewencyjnego badania, klasyfikowania i interweniowania
w życie młodych ludzi z biedniejszych dzielnic miejskich
[inner city] pod kątem zagrożenia przemocą, agresywnym lub obraźliwym zachowaniem. Projekty te mają
usprawiedliwić prewencyjne interwencje w życie „stałych podejrzanych”, które same inaugurować mogą
moralną karierę spod znaku zwichniętej tożsamości40.
Dodatkowo pojawiają się etyczne wątpliwości wypływające z relacji między ekspertami i ich klientami, gdy
195
Polityka z·ycia samego
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
zaufanie do liczb zastępuje inne formy zaufania – to
znaczy, gdy decyzje dotyczące działania zdają się wypływać automatycznie z sądów umieszczonych w czarnych
skrzynkach „obiektywnych” narzędzi kalkulujących –
których niedosięgalni autorzy wymykają się debacie
lub sprzeciwowi41. A także, jak wskazywano w licznych
badaniach „społeczeństwa ryzyka”, rejestry i bazy zagrożeń wykazują potencjał do poszerzania i udoskonalania
strategii kontroli opartych na inwigilacji i nadzorze
[surveillance]42.
Nie dziwi zatem zauważalna obecność zawodowego
optymizmu wobec wpływu ostatnich odkryć w genomice, mających potencjał przesunięcia uwagi strategii
regulacyjnych z grup ryzyka na indywidualną podatność
Można odnieść wrażenie, że „inteligentne”
programy profilaktycznej interwencji mogą
zostać tak obmyślone, aby namierzać tylko
te jednostki, które są predysponowane do
konkretnej choroby
[susceptibility]. Diagnozy podatności próbują wyjść poza
przypisywanie jednostek do grup ryzyka na podstawie
współczynników i prawdopodobieństwa, dzięki precyzyjnej identyfikacji konkretnych jednostek, które są
podatne na specyficzne choroby czy problemy behawioralne43. Podczas gdy świadectwa epidemiologiczne
mogą wskazywać, że jednostki w pewnych grupach
cechują się podwyższonym ryzykiem wystąpienia konkretnych chorób – jak w przypadku niedokrwistości
sierpowatokomórkowej – celem nie jest po prostu
oddziaływanie na tę grupę en masse: przynależność do
grupy jest zaledwie pierwszym krokiem w procesie identyfikacji i leczenia podatnych jednostek. Punkcja owodni
była po raz pierwszy użyta w celu wykrycia nieprawidłowości w liczbie lub kształcie chromosomów płodu
– na przykład w trisomiach, takich jak zespół Downa
lub nieprawidłowości w liczbie chromosomów X i Y.
Jednak próbki płynu owodniowego, a teraz także próbki
z biopsji kosmówki (CVS), mogą być stosowane do
wykrywania nieprawidłowości w samym DNA lub
wykrywania obecności konkretnych sekwencji lub markerów, które powiązane są albo z podwyższonym prawdopodobieństwem rozwoju zaburzenia albo, w niektórych przypadkach (na przykład choroby Huntingtona),
z pewnością jego wystąpienia. Testy genetyczne są
dostępne dla coraz większej liczby chorób, które uważa
się za wypływające z „pojedynczego genu” – choroby
Huntingtona, zespołu łamliwego chromosomu X, anemii sierpowatej, mukowiscydozy, czy fenyloketonurii.
Wzrasta też liczba testów, które określają obecność specyficznych sekwencji bazowych – markerów, polimorfizmów lub polimorfizmów pojedynczego nukleotydu
– które w dużym stopniu zwiększają prawdopodobieństwo rozwoju konkretnych chorób: Alzheimera, niektórych form raka piersi, konkretnych typów chorób serca.
Odkąd rutynowym dla lekarzy (także genetyków) stało
się ujmowanie każdej jednostkowej podatności na chorobę w kontekście jej genetycznego komponentu, składającego się zazwyczaj z wielu genów i interakcji między
nimi, a także innymi czynnikami środowiskowymi
i biograficznymi, spojrzenie z perspektywy podatności
jest potencjalnie nieograniczone.
W swojej nowej formie związanej z podatnością,
biomedyczne myślenie w kategoriach ryzyka stało się
indywidualizujące i kliniczne. Przenika wzdłuż i wszerz
nawet tych, których życie jest „życiem z milczącymi
narządami” (by skorzystać z nawiązania Canguilhema
do Leriche’a)44, aby poszukiwać w nich znaków, zarodków, zwiastunów, predyspozycji do wystąpienia patologii. Podczas gdy w przypadku eugeniki to populacji
groziły różne ryzyka związane z reprodukcją konkretnych
grup lub subpopulacji, w tym przypadku mamy do
czynienia z czymś, co Ian Hacking45 mógłby nazwać
nowym i „interaktywnym” „rodzajem ludzkim”: jednostką biologicznie – i w coraz większym stopniu genetycznie – ryzykowną czy też zagrożoną46. Można odnieść
wrażenie, że „inteligentne” programy profilaktycznej
interwencji mogą zostać tak obmyślone, aby namierzać
tylko te jednostki, które są predysponowane do konkretnej choroby. Takie myślenie podbudowuje typy
doradztwa genetycznego, które stały się rutynowymi od
lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku: monitorowanie ciężarnych kobiet należących do grup wysokiego
ryzyka; szeroko stosowane punkcje owodni mające na
196
Nikolas Rose
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
celu wykrycie płodów z wadami genetycznymi; możliwość terapeutycznych aborcji płodów, u których takie
nieprawidłowości zostały zdiagnozowane oraz powiększająca się grupa rodziców „wysokiego ryzyka” uciekających się do zapłodnienia in vitro połączonego z diagnozą preimplantacyjną. Jednak obietnica pewności jest
iluzoryczna. Niemal we wszystkich przypadkach, nawet
w tak nieubłaganych jak choroba Huntingtona, genetyczna diagnoza indywidualnej podatności ma nadal
jedynie charakter probabilistyczny. W wielu przypadkach
mamy po prostu do czynienia z sytuacją, w której występowanie konkretnych alleli, sekwencji, markerów oznacza jedynie zwiększenie ryzyka rozwoju danej choroby.
Nawet jeśli określono sekwencję genu, którego obecność
czyni niezaprzeczalnym wystąpienie choroby, nie ma
nadal pewności, kiedy i z jaką surowością dojdzie do jej
objawów. Tak więc owe nowe praktyki określania podatności otwierają nową przestrzeń niepewności. Składa
się na nią poszerzająca się domena bezobjawowych lub
przedobjawowych chorych – tych nosicieli markerów
lub polimorfizmów podatności, którzy nie są ani fenomenologicznie, ani empirycznie „chorzy” lub „nieprawidłowi”. Podczas gdy kalkulacja ryzyka często zdaje
się obiecywać techniczne sposoby rozwiązania kwestii
etycznych, nowe rodzaje podatności nie oferują jednoznacznego algorytmu na podjęcie decyzji ani przez
lekarzy, ani przez ich aktualnych czy potencjalnych
pacjentów. W tej przestrzeni biopolityka staje się etopolityką.
Biopolityka jako polityka molekularna
Eugenika była ufundowana na dyskursie prawdy charakterystycznym dla biologii pierwszych czterech dekad
dwudziestego wieku, nie tylko w Niemczech, ale też
w Wielkiej Brytanii, Francji czy krajach nordyckich
i Stanach Zjednoczonych. Jednak prawda ta uległa
transformacji. W następstwie II wojny światowej wiele
pracy intelektualnej i politycznej włożono w zerwanie
połączeń między troską o genetyczne zdrowie jednostek
a kwestiami jakości populacji en masse. Genetyka miała
zmienić się w liberalną dyscyplinę. Genetycy przemyśleli
przeszłość własnego przedmiotu, przeformułowali prze-
strzeń dociekań genetyki w pojęciach poszukiwania
korzeni choroby. Norma indywidualnego zdrowia zastąpiła kryterium jakości populacji. Sama genetyka przestaje fundować swój namysł w oparciu o szerokie kategorie społeczne. Stara się raczej wykroczyć poza mylące
objawy patologii i normalności, docierając do leżących
u ich podstaw determinant, genów i ich sposobów funkcjonowania na poziomie molekularnym47.
Ta nowa genetyka była powiązana ze zmianą, która
zaszła w samym naszym obrazie życia. Ciało, które dwudziestowieczna medycyna odziedziczyła po wieku dziewiętnastym, było wizualizowane za pośrednictwem
klinicznego spojrzenia, jak to miało miejsce w szpitalu,
podczas sekcji zwłok, a następnie zostało wpisane
w atlas anatomiczny. Było witalnym, żywym systemem
lub systemem systemów. Skóra kryła pod sobą „naturalną” masę funkcjonalnie powiązanych organów, tkanek, funkcji, sterowników, sprzężeń zwrotnych, odruchów, rytmów, cyrkulacji itd. To ujednolicone kliniczne
ciało było ulokowane w obrębie ciała społecznego, które
z kolei tworzone było przez pozacielesne systemy – środowiska, kultury – również konceptualizowane w terminach wielkoskalowych przepływów – powietrza, wody,
ścieków, bakterii, zaraz, wpływów rodzinnych, klimatów
moralnych itp. Strategie eugeniczne zawdzięczały swój
charakter tego typu połączeniu ciała indywidualnego
i społecznego. Ciało genetyczne różni się pod wszystkimi
względami od tego eugenicznego. Przede wszystkim jest
ono ujmowane w innej skali. W latach trzydziestych
dwudziestego wieku biologii udało się zobrazować
życiowe fenomeny w skali submiskropowej – między
10-6 i 10-7 cm48. Innymi słowy, życie zostało zmolekularyzowane49. Owa molekularyzacja nie była jedynie
kwestią konstruowania wyjaśnień na poziomie molekularnym. Nie dotyczyła ona również po prostu użycia
artefaktów stworzonych na tym poziomie. Stanowiło
to raczej reorganizację całego spojrzenia nauk o życiu,
ich instytucji, procedur, instrumentów, przestrzeni działania i form kapitalizacji.
Do lat sześćdziesiątych, jak ujął to Georges Canguilhem, „nauka o życiu nie jest już podobna do portretu
życia, tak jak wówczas gdy polegała na opisie i klasyfikacji gatunków; nie przypomina też architektury czy
mechaniki, a mogłaby, gdy była po prostu anatomią
197
Polityka z·ycia samego
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
i makroskopową fizjologią”50. Zmieniając skalę, w której studiowane są cechy fenomenu życia, współczesna
biologia zaadaptowała nowy język:
Porzuciła słownik i pojęcia klasycznej mechaniki,
fizyki i chemii, wszystkie mniej lub bardziej oparte
na modelach geometrycznych, na rzecz słownika lingwistyki i teorii komunikacyjnych. Wiadomości,
informacja, programy, kody, instrukcje, dekodowanie:
to one stanowią nowe pojęcia nauk o życiu51.
W istocie historia jest bardziej skomplikowana: muszą
zostać pokonane jeszcze inne możliwości, ujęte w terminach topografii lub funkcji, aby ten informatyczny
paradygmat stał się dominującym i przyjął formę opartego na DNA kodu służącego syntezie proteinowej52.
Niemniej jednak w dyskursie genomowym, który nabrał
kształtu w ostatnich dekadach dwudziestego wieku,
życie wyobrażane było jako subkomórkowe procesy
i wydarzenia kontrolowane przez genom, który nie jest
ani diagramem, ani projektem, ale cyfrowym kodem
zapisanym w strukturze molekularnej chromosomu53.
To jest właśnie „język życia” zawierający w sobie „cyfrowe
instrukcje”, które czynią nas tym, czym jesteśmy. Historycy tego okresu lubią cytować marzenie laureata
Nagrody Nobla, Waltera Gilberta: „będzie można wyciągnąć płytę CD z kieszeni i powiedzieć: »To jest istota
ludzka: to jestem ja!«”54. I wraz z rozwojem Human
Genome Project, wydawało się, że trzy biliony par bazowych było zorganizowanych w sto tysięcy genów – czyli
jeden gigabajt „listy części”, który niemal mieściłby się
na standardową płytę kompaktową.
Gdy 11 lutego 2001 roku opublikowana została
pierwsza mapa ludzkiego genomu, zadała ona kilka
być może śmiertelnych ciosów owemu obrazowi. Okazało się, że zamiast stu tysięcy genów (lub podobnej
liczby), które oszacowano z taką pewnością, występuje
raczej około trzydziestu jeden tysięcy sekwencji kodujących łańcuchy aminokwasów – co można porównać
z sześcioma tysiącami dla komórki drożdży, trzynastoma tysiącami dla muszki owocówki i dwudziestoma
tysiącami dla nicienia. Nie sprawiało to zatem wrażenia listy części koniecznych dla utworzenia człowieka
– nawet współczesne samoloty składają się z dwustu
tysięcy unikalnych elementów. Wydawało się, że nie
ma wystarczającej liczby genów dla „zakodowania”
każdej „części” – aby wyjaśnić złożoność ludzkiej anatomii i fizjologii, nie wspominając o neuronalnych
podstawach szerokiego repertuaru ludzkich zachowań,
świadomości, uczenia się i pamięci. Odkąd genetyka
molekularna przegrupowuje się wokół genomiki i proteomiki funkcjonalnej, wulgarny redukcjonizm większości genomik z ostatnich dekad dwudziestego wieku
wydaje się obecnie przestarzały. Sama idea „genu”
komplikuje się i fragmentaryzuje. Żyjemy w świecie
„postgenomicznym”, w którym kluczowymi procesami
są ekspresja genów i ich regulacja, gdzie ta sama
sekwencja genów może być pocięta, połączona i przepisana na inne sposoby, w zależności od środowiska
komórkowego, które samo jest ukształtowane przez
wielość ponadkomórkowych czynników.
Niemniej jednak molekularyzacja biologii stanowi
nieodwracalne wydarzenie epistemologiczne. Jest również
doniosłym wydarzeniem technicznym, gdyż nowe molekularne modele życia są w równym stopniu techniczne,
co reprezentacyjne. Nie żeby samo w sobie było to czymś
nowym: symbioza rozumienia i przekształcania już
dawno została wpleciona w samą materię biologii.
W biologii z drugiej połowy dwudziestego wieku poznanie życia i żywego ciała zostało istotowo połączone
z interwencjami, które owe żywe ciała przekształcają55.
Trwające przez ostatnie trzydzieści lat wypracowanie
modeli molekularnych w biologii uzależniono było,
podobnie, od technicznej restrukturyzacji życia w tej
właśnie molekularnej skali. Wszystkie te projekty dążące
do transkrypcji „księgi życia”, zdekodowania „kodu
kodów”, opracowania jej „normalnych” i patologicznych
wersów, słów, rozdziałów, były powiązane z próbami
interweniowania w owo życie na poziomie molekularnym
– nie po fakcie, lecz w trakcie samego procesu odkrycia
– jak np. w przypadku technik dzielenia genów i ich
łączenia, reakcji łańcuchowej polimerazy (PCR) służącej
tworzeniu wielu kopii ściśle określonych segmentów
DNA poza żywym organizmem, wytwarzania organizmów
zawierających lub pozbawionych konkretnych sekwencji
genowych. W procesie tym koncepcje teoretyczne i eksperymentalne hipotezy szybko przekształciły się w byty
dostarczane „od ręki” przez komercyjne firmy56.
198
Nikolas Rose
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Zatem przeniesienie inżynierii genetycznej z laboratorium do fabryki nie wymagało żadnej istotnej zmiany
perspektywy. W rzeczywistości laboratorium i fabryka
były już wewnętrznie powiązane – przemysł farmaceutyczny był centralny dla rozwoju neurochemii, przemysł
biotechnologiczny dla badań nad klonowaniem, a firmy
zajmujące się technologiami genetycznymi [genetech
firms] dla sekwencjonowania ludzkiego genomu. Nie
chodzi tylko o to, że owe firmy dążą do tego, aby „zastosować” lub „urynkowić” naukowe odkrycia, kształtują
one raczej kierunek, organizację, przestrzeń problemową
i efekty rozwiązań samej biologii. Życie na poziomie
molekularnym staje się bowiem poznawalne tylko dzięki
złożonym i drogim instrumentom: mikroskopom elektronowym, ultrawirówkom, elektroforezie, spektroskopii, dyfrakcji promieni Rentgena, izotopom i licznikom
scyntylacyjnym oraz ich połączeniu ze zdolnością do
przetwarzania informacji przez komputery, a obecnie
również możliwością upowszechnia informacji przez
Internet. W związku z tym polityka nauk o życiu – polityka życia samego – została ukształtowana przez tych,
którzy posiadali kontrolę nad ludzkimi, technicznymi
i finansowymi zasobami koniecznymi dla sponsorowania
takich dążeń. W okresie powojennym fundusze na strategiczny rozwój nauk o życiu były zapewnianie przez
nowo powstałe publiczne jednostki badawcze wespół
z posiadającymi własne oddziały prywatnymi fundacjami,
takimi jak Rockefeller Foundation. Pod koniec dwudziestego wieku owe źródła dofinansowania zostały
w dużej części zmarginalizowane przez kapitalizację nauk
o życiu przez przemysł farmaceutyczny, a następnie
przedsiębiorstwa biotechnologiczne. Ani produkcja
prawdy, ani nawet produkcja zdrowia nie są obecnie
wystarczającymi powodami, aby poruszyć „inwestujących
kapitalistów, biura patentowe i piszących o nauce, od
których [nauki o życiu] są coraz bardziej zależne”: muszą
one być usankcjonowane przez logikę rozwoju produktu
i udziałów w rynku57. Biopolityka stała się bioekonomią,
napędzaną przez to, co Catherine Waldby nazywa „biowartością”: produkcją wartości dodatkowej z żywotności jako takiej58. Jednak spory wokół biopiractwa, patentowania genów i handlu ludzkimi tkankami pokazują,
jak samo molekularne utowarowienie komplikuje nasze
pojęcie ludzkiego życia i ochronę, na którą ono zasłu-
guje59. Czy fragmenty DNA replikowane i poddawane
manipulacji in vitro za pomocą technik rekombinantowych stanowią „życie”, nie wspominając już o „ludzkim
życiu”? Czy lekarze mogą opatentować i czerpać zyski
z nieśmiertelnej linii komórkowej wyodrębnionej
z dotkniętej rakiem śledziony Johna Moore’a60? Wydaje
się, że klasyczna dystynkcja dokonana w filozofii moralności między tym, co nie jest człowiekiem – i dlatego
możliwym do posiadania, handlowania, utowarowienia
– i tym, co człowiekiem jest – i tym samym niepodlegającym takiemu utowarowieniu – przestaje być stabilna.
Niegdyś mogło się wydawać, że życie uwięzione jest
w naturalnych mechanizmach samego procesu witalnego, od których nie sposób uciec. Wszystko, na co
mogła dawać nadzieję medycyna, to zahamowanie anormalności, przywrócenie naturalnej witalnej normy
Biopolityka stała się bioekonomią,
napędzaną przez to, co Catherine Waldby
nazywa „biowartością”: produkcją wartości
dodatkowej z żywotności jako takiej
i normatywności ciała, które ją podtrzymywały. Jednak
owe normy nie wydają się już tak nieuniknione, a normatywności okazują się otwarte na zmianę. Jeśli już raz
było się świadkiem efektów, jakie dały leki psychiatryczne w zmianie progów, norm, nieprzewidywalności
afektów, myślenia i woli, nie będzie można już sobie
wyobrazić jaźni zamkniętej na tego typu modyfikacje61.
Jeśli już raz zobaczyło się, jak normy kobiecej reprodukcji przekształcone zostały przez wspomagane poczęcie, natura i limity prokreacji, przestrzeń nadziei i obaw
z tym związanych już nigdy nie będą takie same62. Jeśli
już raz było się świadkiem, jak normy starzenia u kobiet
zmienione zostały dzięki hormonalnej terapii zastępczej
lub normy starzenia męskiej seksualności przekształciły
się dzięki Viagrze, „normalny” proces starzenia wydaje
się zaledwie jedną z wielu opcji, przynajmniej dla osób
żyjących w zachodnim dobrobycie.
Oczywiście narkotyki, używki i inne medykamenty,
legalne i nielegalne, przez całe wieki przemieniały ludzi
199
Polityka z·ycia samego
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Biopolityka formułuje problem ludzkiej egzystencji na poziomie
molekularnym: toczy się ona między molekułami, gdzie same
molekuły stają się przedmiotem zainteresowania
i ich możliwości poprzez łączenie ich ciał z chemicznymi aktorami. Ciało diabetyka można nazwać sztucznym, odkąd wynaleziono terapię insulinową: tutaj
umyślna chemiczna sztuczność została zastosowana,
aby zastąpić brakującą lub uszkodzoną normatywność
własnych procesów życiowych ciała. Bez wątpienia
ciało kobiece było przez długi czas bardziej niż męskie
podatne na usztucznienie. Jednak sedno stanowi sprzężenie zachodzące, gdy wiele różnorodnych małych
zmian przekracza pewien próg. To, co było dotychczas
wyjątkowe, nadzwyczajne, staje się możliwe do pomyślenia, a nawet oczekiwane. Obecnie wszystkie procesy
życiowe wydają się opierać na zrozumiałych łańcuchach
wydarzeń, które mogą być „skonstruowane w odwrotny
sposób”, a następnie zrekonstruowane w laboratorium
oraz zmodyfikowane tak, że rozwijane być mogą
w inny sposób. Rozważmy chociażby cztery z pięciu
najczęściej przepisywanych leków w Stanach Zjednoczonych w 1999 roku: Premarin na zwalczanie objawów
menopauzy – hormonalna terapia zastępcza; Synthyroid stosowany w przypadku niewydolności tarczycy
– objawiającej się ogólną apatią i brakiem aktywności;
Lipitor przypisywany na hiperlipidemię – w której
wysoki poziom lipidów we krwi może predysponować
do ataków serca; oraz Prilosec wskazany przy chorobie
wrzodowej63. Tuż za nimi znajdowały się „antydepresanty”: Prozac uplasował się na miejscu dziesiątym,
zbliżony w działaniu Zoloft był jedenasty, a Paxil piętnasty. Viagra pojawiła się zaledwie na czterdziestym
siódmym miejscu, ale trzeba wziąć pod uwagę, że był
to dopiero 1999 rok. Egzystencja jest przeżywana
według nowych współrzędnych, rozgrywana jest nowa
gra życia. Dla przykładu, samo rozróżnienie między
chorobą a zdrowiem umysłowym uległo przemianie
poprzez nowe obrazy molekularne umysłu, tworzone
w ramach biologicznej psychiatrii oraz za pośrednictwem leków specjalnie ukierunkowanych, aby wpływać
na wydarzenia molekularne w neuronach i synapsach.
Nic dziwnego, że liczba zdiagnozowanych depresji
śrubuje w górę, a nasze relacje emocjonalne ze światem
zostały przekształcone w chwili, gdy każdy znak apatii
jest uznawany za depresję64.
Życie jawi się teraz jako otwarte
na kształtowanie i zmiany na
poziomie molekularnym: dzięki precyzyjnie skalkulowanym interwencjom, które zapobiegają pewnym wydarzeniom, zmieniają sposób ich przebiegania lub tworzą
nowe w samych procesach komórkowych. Odkąd różnica
między leczeniem a ulepszaniem, między naturalnym
a sztucznym zaczęła być coraz mniej wyraźna, zarządzanie i maksymalizacja życia samego stały się życiowym
zadaniem, nie tylko dla każdej jednostki, ale i dla lekarzy wraz z naukowcami, przedsiębiorcami i korporacjami, które przerabianie życia czynią przedmiotem
poznania, inwencji i produktów65. Naturalne życie nie
może dłużej służyć za normę, podług której mogłaby
być oceniana polityka życia. Dylematy na temat tego,
czym jesteśmy, do czego jesteśmy zdolni, na co możemy
mieć nadzieję, przybrały obecnie molekularną formę.
Biopolityka formułuje problem ludzkiej egzystencji na
poziomie molekularnym: toczy się ona między molekułami, gdzie same molekuły stają się przedmiotem
zainteresowania.
Biopolityka jako etopolityka
Oryginalna teza biopolityczna zakłada rozdzielenie
tych, którzy kalkulowali i sprawowali władzę oraz tych,
którzy byli jej przedmiotem, których egzystencja biopolityczna miała być kształtowania dla pożytku każdego
z nas. Wydaje się, że rozdział ten charakteryzuje strategie polityczne poszukujące możliwości modyfikacji
wzorów rozmnażania jednostek w imieniu populacji;
krwawe techniki eugeniki negatywnej; eksperymenty
medyczne na więźniach i pensjonariuszach ośrodków
psychiatrycznych; eutanazje tych, których życie niewarte jest przeżycia; nawet tak dobroczynne strategie,
jak kontrole lekarskie dzieci w szkołach. Można się
tutaj zgodzić z Agambenem, że suweren rozszerzył
swoją władzę nad żyjącymi ciałami swoich poddanych
poprzez wejście w sojusz z „prawnikiem, [...] lekarzem,
naukowcem, ekspertem i księdzem”66. Nie powinniśmy
zapominać, że rok 1939 – gdy Hitler sporządził tajną
notkę służbową zezwalającą pewnym lekarzom zadawać
200
Nikolas Rose
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
„śmierć z litości” pacjentom, których życia były uznawane za niewarte przeżycia – był także rokiem, który
został określony przez jego rząd jako rok „obowiązku
bycia zdrowym”67.
Jednak ogromne rozszerzenie politycznego urządzenia [apparatus] zdrowia w reżimach liberalno-demokratycznych w dziewiętnastym i dwudziestym wieku byłoby
nie do pomyślenia, gdyby nowo ukształtowane wartości higieny i zdrowia nie zostały powiązane z aspiracjami
samego „ludu” – szczególnie biedoty, osób pokrzywdzonych czy klas pracujących68. Oznacza to, że w tym
czasie zdemokratyzowano biopolitykę oraz połączono
polityczne i osobiste aspiracje do zdrowia. W neohigienistyczych strategiach pierwszej połowy dwudziestego
wieku obowiązek bycia zdrowym wpisano w praktyki
edukacji oraz domową rutynę i tym samym, na co również liczono, w powinności matek i dzieci. W drugiej
połowie dwudziestego wieku został utworzony nowy
sojusz między politycznymi dążeniami do zdrowej populacji i osobistymi pragnieniami dobrego zdrowia. Zdrowie miało być zapewnione przez instrumentalizację lęku
oraz kształtowanie nadziei i obaw jednostek oraz rodzin
o ich własne biologiczne przeznaczenie. Sama idea zdrowia została przekształcona – chęć bycia zdrowym nie
miała zmierzać jedynie do unikania choroby lub przedwczesnej śmierci. Powinna dążyć do optymalizacji własnej cielesności, aby objąć ogólny „dobrostan”: piękno,
sukces, szczęście, seksualność i wiele więcej. To właśnie
tę rozszerzoną wolę zdrowia wzmocniono oraz zinstrumentalizowano przez nowe strategie reklamy i marketingu na gwałtownie rosnącym konsumpcyjnym rynku
zdrowia – lekarstwa bez recepty, ubezpieczenie zdrowotne, prywatna służba zdrowia, zdrowa żywność,
witaminy i suplementy diety oraz cały zestaw dodatkowych, alternatywnych praktyk „samoleczenia”. Na
początku dwudziestego pierwszego wieku mamy do
czynienia z nadziejami, lękami, decyzjami i życiowymi
przyzwyczajeniami, które zostały ukształtowane w kategoriach ryzyka i możliwości cielesnej i biologicznej
egzystencji. Wyparły one niemal wszystkie inne organizujące zasady roztropnego, odpowiedzialnego i opartego na wyborze życia.
Osobowość stała się istotnie somatyczna – praktyki
etyczne coraz częściej uznają ciało za kluczowy obszar
pracy nad sobą. Od oficjalnych dyskursów promocji
zdrowia, przez opowiadania o doświadczeniach choroby
i cierpienia w mediach masowych, po popularne dyskursy o odchudzaniu i ćwiczeniach, widzimy narastający
nacisk na osobistą odbudowę przez działanie na ciele
w imię sprawności, która jest równocześnie cielesna
i psychologiczna. Ćwiczenia, diety, witaminy, tatuaże,
kolczykowanie ciała, leki, chirurgia plastyczna, zmiany
płci, przeszczepianie organów – dla „eksperymentalnych
jednostek”69 cielesna egzystencja i witalność „ja” stały
się uprzywilejowanym polem eksperymentów z podmiotowością. Nazwałem to zjawisko „indywidualnością
somatyczną”70. Nowe genomowe i molekularne słowniki
nas samych (jak wcześniej biomedyczne języki inteligencji, depresji albo „hormonów”) są włączane do owych
relacji somatycznego „ja” [somatic self], do siebie samego.
Czynią nowe aspekty ludzkiej witalności widzialnymi,
przekształcając „doświadczenie”. Nie tylko wyciągają
z niego nowe sensy, ale faktycznie reorganizują je
w nowy sposób, zgodnie z nowymi wartościami tego,
kim jesteśmy, co musimy robić i na co mieć nadzieję.
Biopolityka łączy się tutaj z tym, co nazwałem wcześniej „etopolityką”: polityką życia samego i tego, jak
powinno być ono przeżywane71. Przez etopolitykę chciałbym scharakteryzować sposoby, na jakie etos życia ludzkiego (odczucia, moralna natura lub przewodnie przekonania jednostek, grup czy instytucji) dostarcza
„medium” dla podłączenia samo-rządu [self-government]
autonomicznej jednostki do imperatywów dobrego
rządu. W etopolityce przedmiotem osądu jest samo
życie, przeżywane w swych codziennych przejawach.
Jeżeli dyscyplina indywidualizuje i normalizuje, a biowładza kolektywizuje i socjalizuje, etopolityka skupia
się na technikach siebie, za pomocą których istoty ludzkie powinny oceniać i oddziaływać na siebie, aby czynić
siebie lepszymi niż są. Podczas gdy problematyka etopolityki obejmuje kwestie od stylu życia po problem
wspólnoty, spaja je pewien rodzaj witalizmu: spory
o wartość, jaką przyznaje się życiu – „jakość życia”,
„prawo do życia” albo „prawo wyboru”, eutanazja, terapia genowa, klonowanie ludzi itp.
W tej sferze o wysokim poziomie rywalizacji same
somatyczne jednostki są kluczowymi aktorami. Biologiczne praktyki tożsamościowe nie prowadzą, jak
201
Polityka z·ycia samego
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
sugerowali niektórzy krytycy, do bezwolności w obliczu
biologicznego fatum. Jest dokładnie odwrotnie.
W zaawansowanych liberalnych demokracjach tożsamość biologiczna zostaje powiązana z bardziej ogólnymi
normami przedsiębiorczości, samorealizacji, odpowiedzialnej osobowości72. Kiedy wiedza i przekonania
o czyimś biologicznym i genetycznym wyposażeniu są
częścią skomplikowanych wyborów, których dokonywać muszą rozważne jednostki w swoich strategiach
życiowych, biologiczna tożsamość generuje biologiczną
odpowiedzialność73. Podczas gdy wielu krytyków
postrzega nową biomedycynę jako indywidualizującą,
możemy już zauważyć nowe, wyłaniające się formy
kolektywizacji. Wybory dotyczące małżeństwa, prokreacji, planowania finansowego, dziedziczenia, kariery
i wielu innych są dokonywane w skomplikowanej sieci
obejmującej rzeczywistych i potencjalnych krewnych,
pracodawców, partnerów i dzieci. „Narażone” jednostki
łączą się w grupy i organizacje, nie tylko domagając
się publicznej opieki i praw, ale także formułując własne żądania dotyczące wdrożenia technologii biomedycznych i kierunku biomedycznych badań – np.
w przypadkach rodzin z dystrofią mięśniową, chorobą
Huntingtona czy rakiem piersi74. Rabinow nazwał ten
fenomen „biosocjalnością”75. Jednostki, które utożsamiają siebie i własną wspólnotę poprzez swoją biologię,
podważają wektory, które prowadzą od biologicznej
niedoskonałości albo anomalii do stygmatyzacji
i wykluczenia. Używają swoich jednostkowych i kolektywnych żyć, świadectw własnych egzystencji i ich
witalnego człowieczeństwa jako sił przeciwstawiających
się każdej próbie ponownego zestawiania strategii eugeniki negatywnej z nową wykluczającą biopolityką.
Żądają praw człowieka i praw obywatelskich dla tych,
których życia były wcześniej uznawane za mniej warte.
Domagają się uznania, szacunku, środków, badań,
kontroli nad medycznymi i technicznymi ekspertyzami.
Kiedy jednostki somatyczne angażują się w politykę
witalną, kształtuje się nowa etyka życia samego.
W tej nowej etyce ludzki porządek witalny stał się
tak całkowicie przeniknięty sztucznością, że nawet to,
co naturalne, musi być produkowane przez pracę nad
sobą – naturalne jedzenie, naturalny poród itp. Nawet
wybór zaprzestania interwencji w życiowe procesy staje
się rodzajem interwencji. Wymaga to od nas zakwestionowania zaproponowanej najwyraźniej przez Georges’a Canguilhema dystynkcji między normami
witalnymi i społecznymi. Canguilhem utrzymywał76,
że normy witalne powstały z i przejawiały normatywność samego życia, organizmu jako istoty żyjącej, jego
zdolności przystosowania się do swojego środowiska.
Z drugiej strony, normy społeczne manifestowały
jedynie adaptację do konkretnego, sztucznego
porządku społecznego i jego wymagań w odniesieniu
do normatywności, posłuszeństwa, produktywności,
harmonii itp. Niektórzy sugerują, że nowa polityka
życia po raz kolejny pomyliła normy społeczne z witalnymi. Na przykład polityka molekularna psychiatrii,
ze swoimi roszczeniami do zdolności manipulowania
i przekształcania osobowości i emocji, miałaby włączyć
to, co społeczne, do tego, co witalne. Tym samym
potraktowałaby kluczowe właściwości samej witalności, np. smutek, jako błędy możliwe do skorygowania
w imię społecznej, nie witalnej, normy zdrowia. Jednakże, przynajmniej w odniesieniu do ludzkiego życia,
to, co społeczne i to, co witalne, nigdy nie były tak
wyraźnie od siebie odrębne. Same nasze koncepcje
tego, co oznacza bycie normalną istotą ludzką, zostały
umożliwione przez historycznie specyficzny rozwój
instytucjonalny i techniczny, w nie mniejszym stopniu
niż przez samą biopolitykę. W ten sposób w wyniku
odkażania [sanitization] i higienizacji życia miejskiego
w dziewiętnastym wieku zrodziły się nowe normy
ludzkich możliwości i długowieczności. Nowe formy
rekonwalescencji i kuracji powstały w szpitalach klinicznych. Dzięki rozwojowi wiedzy epidemiologicznej
o roznoszeniu się choroby i jego korelacjach społecznych wytworzyły się nowe sposoby ujmowania relacji
między losem, życiem i zdrowiem. Nasze współczesne
normy witalne są ukształtowane przez warunki ich
powstania w nie mniejszym, ale i nie większym stopniu, aniżeli te dotyczące wcześniejszych pokoleń.
Z jednej strony sama nasza osobowość jest w coraz
większym stopniu określana przez innych i nas samych
w kategoriach naszych współczesnych założeń co do
możliwości i ograniczeń naszej cielesności. Z drugiej
strony nasza indywidualność somatyczna stała się
podatna na wybór, ostrożność i odpowiedzialność, na
202
Nikolas Rose
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
eksperymenty, na kwestionowanie i, tym samym, na
„politykę witalną”.
Samo życie
Michel Foucault dawno temu wskazał, że przynajmniej
od czasu narodzin medycyny klinicznej „myślenie
medyczne z powodzeniem określa filozoficzny status
człowieka”77. Myśl medyczna była także w pełni zaangażowana w etyczne pytanie, jak powinniśmy żyć –
jakiego typu stworzeniami jesteśmy, jakie mamy obowiązki względem siebie i innych, których technik
możemy i powinniśmy używać, by ulepszać siebie,
jakimi typami osób powinniśmy usiłować być. Nie
wydaje mi się, by najdalej idące etyczne innowacje dotyczące naszego stosunku do siebie pojawiały się dzisiaj
w rozważaniach bioetyków i filozofów moralności – są
one wytwarzane wewnątrz myśli medycznej i biomedycznej oraz samej techniki. Istotnie, zindywidualizowany humanizm bioetyków i filozofów medycyny wyłonił się wraz z dziewiętnastowieczną indywidualizacją
żywego ciała w medycynie klinicznej. Jednak humanizm
ten napotyka teraz ludzkie życie, którego samo znaczenie zostaje zmienione przez biologię, biomedycynę
i biotechnologię. „Status filozoficzny” (a w rzeczywistości sama ontologia) istot ludzkich jest przekształcany
przez decyzje przedsiębiorców odnośnie tego, gdzie
inwestować kapitał oraz jakie kierunki badań biomedycznych i rozwoju wspierać. Jest kształtowany przez
genetyków podejmujących wszystkie te drobne decyzje
o tym, który rodowód badać, jakie dobrać znaczniki,
jakich genów poszukiwać i z pomocą jakich metod.
Udoskonalany przez klinicystów pracujących w sojuszu
ze swoimi pacjentami, by testować i badać nowe możliwości terapii genowej lub technologii reprodukcyjnej.
A także rozwijany i podważany przez te wszystkie jednostki i grupy, które same są aktywnymi uczestnikami
nowej etyki normalności. Bez względu na to, czy są
podmiotami narażonymi na choroby lub przedwczesną
śmierć, konsumentami zarządzającymi sobą poprzez
diety, osobami przekształcającymi samych siebie poprzez
rzeźbienie własnych ciał, potencjalnymi rodzicami rozmyślającymi nad badaniami przesiewowymi i doradz-
twem genetycznym czy parami gejowskimi używającymi
sztucznej reprodukcji, aby mieć dzieci.
Dowodziłem, że dzisiaj życie nie jest ujmowane jako
nienaruszalne, stałe wyposażenie, a biologia jako przeznaczenie, gdzie reprodukcja jednostek z wadliwymi
organizmami musi być administrowana przez ekspertów
w interesie przyszłości populacji. Sądów nie formułuje
się już w czysto binarnych kategoriach normalności
i patologii. Istnieje oczywiście wiele praktyk, w których
rozpoznanie wysokiego ryzyka w połączeniu z biologiczną nieodwracalnością może włączyć dotkniętą nimi
jednostkę – lub potencjalną jednostkę – w krąg wykluczenia: czy przez aborcję terapeutyczną dla ciężko uszkodzonych płodów lub areszt prewencyjny, czy też karę
śmierci w niektórych stanach USA dla tych, którzy
uważani są za posiadających biologiczną skłonność do
przemocy lub napaści seksualnych [sexual predation].
Jednak marzeniem – lekarzy, genetyków, firm biotechnologicznych i wielu „cierpiących jednostek” i ich rodzin
– jest diagnoza przedobjawowa [pre-symptomatic], za
którą podążać miałyby techniczne interwencje na poziomie biologicznym w celu naprawienia lub wręcz ulepszenia nieoptymalnych [sub-optimal] organizmów.
Polityczne powołanie nauk o życiu jest dzisiaj związane
z przekonaniem, że w większości, a może we wszystkich
przypadkach, jeżeli nie teraz, to w przyszłości, biologicznie groźna lub zagrożona jednostka, raz zidentyfikowana i oceniona, może być leczona lub przekształcona
przez interwencję medyczną na poziomie molekularnym.
Przy okazji dobrze znany podział na chorobę i zdrowie
stał się problematyczny i podważony. Podczas gdy stawiane są żądania, by zidentyfikować bazę genetyczną
„normalnej” zmienności w aspekcie witalności – od
seksualności po długowieczność – linia podziału między,
z jednej strony, interwencjami obierającymi za cel podatność na choroby i ułomności oraz, z drugiej, interwencjami nakierowanymi na ulepszenie zdolności, zaczyna
się zamazywać.
Sugerowałem w tym artykule, że w takich osiągnięciach i poprzez nie istoty ludzkie we współczesnej kulturze zachodniej coraz bardziej zaczynają rozumieć
siebie w kategoriach somatycznych – cielesność stała się
jednym z najważniejszych obszarów etycznych sądów
i technik. Dwa rodzaje takiej „biologicznej etyki” są
203
Polityka z·ycia samego
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
szczególnie uderzające. Z jednej strony prawa człowieka
mają obecnie biologiczny wymiar i, częściowo w konsekwencji tegoż, uzyskały nowy rodzaj „gatunkowej
uniwersalności”. Ustawowe, polityczne i społeczne prawa
były najpierw połączone ze zdolnościami i obowiązkami
jednostek, będących elementami politycznego stowarzyszenia. Obecnie jednak, jak się zdaje, każda istota
ludzka ma te prawa po prostu ze względu na wartość
Istoty ludzkie we współczesnej kulturze zachodniej coraz bardziej zaczynają rozumieć siebie w
kategoriach somatycznych – cielesność stała się
jednym z najważniejszych obszarów etycznych
sądów i technik
jej życia jako istoty przynależącej do rodzaju ludzkiego.
Wydaje się, że jednostkom udało się uzyskać pewnego
rodzaju biologiczne obywatelstwo – uniwersalne, ludzkie prawo do ochrony przynajmniej nagiego życia każdego człowieka oraz godności jego żywego witalnego
ciała. W geopolityce głodu, suszy, wojny i czystek etnicznych, w krzykliwych ruchach antykapitalistycznych
i antyglobalistycznych, a także w lokalnej polityce zdrowia zostało ludziom umożliwione domaganie się
ochrony ich życia i życia innych w żadne inne imię
aniżeli w imię biologicznej egzystencji oraz praw i roszczeń, jakie ta przyznaje.
Takie argumenty sugerują, że etyka biologiczna
przypisuje każdemu ludzkiemu życiu równą wartość.
Jednak nasze praktyki i techniki pokazują, że jest przeciwnie – biologiczne życia jednostkowych istot ludzkich
okresowo podlegają osądom co do wartości. Nie musimy
odwoływać się do kontrowersji wokół eutanazji albo
praw życia ciężko uszkodzonych noworodków, aby to
zauważyć. Każda sesja doradztwa genetycznego, każdy
akt punkcji owodni, każda recepta na antydepresanty
jest oparta przynajmniej na możliwości takiego osądu
o względnej i porównywalnej „jakości życia” różnie
zbudowanych ludzkich istot i różnych sposobów bycia
człowiekiem. Odkąd technika biomedyczna rozszerzyła
wybór na sam materiał witalnego istnienia, stajemy
wobec tego nieuniknionego zadania debatowania na
temat wartości różnych ludzkich żyć – wobec kontrowersji wokół takich decyzji, konfliktów o to, kto powinien je podejmować, a kto nie, oraz, co za tym idzie,
wobec nowych rodzajów polityki życia samego. Argumentowałem w tym artykule, że w tej polityce rządzący nie żądają (lub nie posiadają) władzy podejmowania takich osądów w imię jakości populacji
albo zdrowia puli genów. Z jednej strony w nowych
formach władzy pastoralnej, które kształtują się
w ramach i wokół naszej genetyki i biologii, kwestie
dotyczące jakości życia samego przenikają codzienne
oceny, słowniki, techniki i działania wszystkich tych
profesjonalistów witalności: lekarzy, doradców genetycznych, naukowców-badaczy i firm farmaceutycznych oraz wikłają ich wszystkich w etykę i etopolitykę.
Z drugiej strony natomiast polityka życia samego zadaje
te pytania każdemu i każdej z nas – w naszych życiach,
w życiach naszych rodzin oraz w nowych związkach
łączących nas z innymi, z którymi dzielimy aspekty
naszych biologicznych tożsamości.
Nie powinniśmy oczywiście przeceniać oryginalności tego, co się tutaj dzieje. Niemniej jednak w coraz
większym stopniu i w odmienne sposoby, niż wcześniej,
staliśmy się rodzajem ludzi, którzy myślą o swojej teraźniejszości i przyszłości w kategoriach jakości swoich
indywidualnych biologicznych żyć i żyć tych, z którymi
się utożsamiamy. Melancholijny refren tych, którzy
potępiają arogancję biomedycyny za ingerencję w takie
obszary, tych, którzy uznają wszystkie odniesienia do
biologii za redukcjonizm, indywidualizm i determinizm, albo którzy przepowiadają nową eugenikę, jest
dla nas niewielką pomocą w zrozumieniu poruszanych
tu kwestii. Tym razem, kiedy samo nasze rzeczywiste,
biologiczne życie wkroczyło w sferę decyzji i wyboru,
kwestie osądu stały się nieuniknione. Weszliśmy w erę
witalnej polityki, biologicznej etyki i genetycznej odpowiedzialności.
tłum. Agnieszka Kowalczyk, Maciej Szlinder
204
Nikolas Rose
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
1 Nikolas Rose, The Politics of Life Itself, “Theory, Culture & Society” 2001, Vol. 18(6): 1–30.
2 Artykuł ten przygotowany został z okazji seminarium
Displacement of Politics, które odbyło się w Santa Margherita
w Genui, w dniach 24-26 czerwca 1999 roku, zorganizowanego przez Sakari Hanninen i Allesandra dal Lago. Wcześniejsza jego wersja opublikowana została we włoskim tłumaczeniu w „Aut Aut” 2000, No. 298, s. 35-62. Różne
wersje wygłoszone zostały także na uczelniach takich jak:
Uniwersytet w Bath, Uniwersytet Sztokholmski, Goldsmiths College, Uniwersytet Londyński, Uniwersytet Wschodniego Londynu oraz na konferencji pt. The Ethos of Welfare,
zorganizowanej we wrześniu 2000 roku na Uniwersytecie
Helsińskim. Chciałbym podziękować uczestnikom za ich
komentarze i krytyczne uwagi. Szczególne podziękowania
należą się Carlosowi Novasowi za wiele dyskusji o tych kwestiach oraz za użyczenie mi pomysłów i źródeł. Przygotowując ostateczną wersję, skorzystałem także na lekturze szkicu
Sarah Franklin ‘Life Itself ’(Franklin, b.d.). Mój wywód
całkowicie zawdzięczam pracom Paula Rabinowa.
3 M. Foucault, Historia seksualności, tłum. B. Banasiak,
T. Komendant, K. Matuszewski, wstęp T. Komendant, Warszawa 1995, s. 125.
4 Nie odnoszę się tutaj do współczesnego wymiaru
geopolitycznego biopolityki, ale mam nadzieję to zrobić
w kolejnym artykule.
5 Zbiór zredagowany przez Marteau i Richardsa
zawiera dobry i przemyślany przegląd politycznych problemów, jakie były stawiane w Wielkiej Brytanii we wczesnych
latach dziewięćdziesiątych. Zob. T. Marteau, M. Richards,
The Troubled Helix: Social and Psychological Implications of
the New Genetics, Cambridge 1996.
6 Zob. R. C. Dreyfuss, D. Nelkin, The Genetics of Jurisprudence, “Vanderbildt Law Review” 1992, Vol. 45, No. 2,
s. 313-348; A. Lippman, Led (Astray) by Genetic Maps: the
Cartography of the Human Genome and Healthcare, “Social
Science and Medicine” 1992, No. 35, s. 1469-1476;
D. Nelkin, The Social Power of Genetic Information, [w:] The
Code of Codes, red. D. Kevles, L. Hood, Cambridge 1992,
s. 177--190; D. Nelkin, L. Tancredi, Dangerous Diagnostics:
the Social Power of Genetic Information (with a New Preface),
Chicago 1994.
7 Zob. T. Duster, Backdoor to Eugenics, London 1990;
R. Hubbard, E. Wald, Exploding the Gene Myth, Boston
1999; J. Rifkin, The Biotech Century, New York 1998.
8 Zob. G. Agamben, Homo sacer: suwerenna władza
i nagie życie, tłum. M. Salwa, Warszawa 2008; Z. Bauman,
Nowoczesność i zagłada, tłum. F. Jaszuński, Warszawa 1992.
9 O. Verschuer, Rassenhygiene als Wissenschaft und Staatsaufgabe, Frankfurt 1936, s. 8, cyt. za: G. Agamben, Homo
sacer…, s. 201.
10 Zob. G. Agamben, Homo sacer…
11 W referacie konferencyjnym jak dotąd nieopublikowanym – zob. L. Koch, Eugenics and Genetics, referat
wygłoszony na konferencji Ethos of Welfare, organizowanej
na Uniwersytecie Helsińskim we wrześniu 2000 r. Przykłady
tej retoryki w działaniu: N. Holtzman, Eugenics and Genetic Testing, ”Science in Context” 1998, No. 3/4, s. 397-417;
D. Wertz, Eugenics is Alive and Well:a Survey of Genetics
Professionals Around the World, “Science in Context” 1998,
No. 11, s. 493-510 i wiele innych artykułów w tym specjalnym wydaniu “Science in Context”.
12 Zob. J. Donzelot, The Policing of Families, London
1979; N. Rose, The Psychological Complex, London 1985.
13 Na temat wielu ogólnych aspektów eugeniki zob.
D. J. Kevles, In the Name of Eugenics: Genetics and the Uses
of Human Heredity, New York 1985.
14 Na temat Niemiec zob. R. Proctor, Racial Hygiene:
Medicine Under the Nazis, Cambridge 1988; M. Burleigh,
Death and Deliverance: ‘Euthanasia’ in Germany 1900-1945,
Cambridge 1994. Na temat Francji zob. A. Carol, Histoire
de l’eugénisme en France: les médecins et la procréation XIXXX siècle, Paris 1995. Na temat Stanów Zjednoczonych
zob. I. R. Dowbiggin, Keeping America Sane: Psychiatry and
Eugenics in the United States and Canada, 1880-1940, New
York 1997; E. J. Larson, Sex, Race and Science: Eugenics in
the Deep South, Baltimore 1995; D. Kevles, In the Name
of Eugenics: Genetics and the Uses of Human Heredity, New
York 1985; S. Kühl, The Nazi Connection: Eugenics, American Racism and German National Socialism, New York
1994; Eugenic Sterilisation, red. J. Robitscher, Springfield
1973.
15 Zob. M. Burleigh, Death and Deliverance: “Euthanasia” in Germany 1900-1945, Cambridge 1994.
16 Fundacja Ulepszania Ludzi [The Human Betterment
Foundation] podała, że 50 707 Amerykanów zostało wysterylizowanych do 1 stycznia 1950 roku, oraz że tempo sterylizacji wzrosło od 1944 roku po przerwie w pierwszych
latach wojny. Zob. R. L. Dickinson, C. J. Gamble, Human
Sterilization, [b. m. w.] 1995. W celu uzyskania szczegółów
o powojennych programach eugenicznych w krajach skandynawskich zob. Eugenics and the Welfare State: Sterilisation
Policy in Denmark, Sweden, Norway and Finland, red.
G. Broberg, N. Roll-Hansen, East Lansing 1996.
17 W programie organizowanym w całym kraju przez
liberalnych i humanistycznych lekarzy, łącznie 62 tysiącom
205
Polityka z·ycia samego
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
ludzi – wielu, którzy byli jedynie podejrzewani o aspołeczność lub rozwiązłość seksualną – uniemożliwiono reprodukcję poprzez sterylizacje, z których wiele miało charakter
mimowolnych lub wymuszonych. Podczas gdy wstępni
adresaci byli poinformowani o niepokojach związanych
z czystością rasową, program był kontynuowany w latach
powojennych. Jego adresatkami były w znacznym stopniu
kobiety, które uważano za antyspołeczne, aktywne seksualnie, nieposiadające dobrej opinii. Te działania były publicznie racjonalizowane na podstawie założenia, że wielkość
rodzin osób, które dopuściły się zachowań antyspołecznych,
w przeszłości musi być kontrolowana. Badania nad tym
programem, prowadzone przez Maiję Runcis, zostały opublikowane w artykułach czołowego szwedzkiego czasopisma
”Dagens Nyheter” w sierpniu 1997 roku i szeroko relacjonowane w angielskojęzycznych gazetach; zob. “Guardian”
z dn. 6 marca 1999 roku. Opis eugeniki w krajach skandynawskich: zob. Eugenics and the Welfare State…
18 Zob. M. Foucault, „Omnes et singulatim”: przyczynek do krytyki politycznego rozumu, [w:] tegoż, Filozofia,
historia, polityka, tłum. i wstęp D. Leszczyński, L. Rasiński,
Warszawa-Wrocław 2000.
19 Zob. A. Carol, Histoire de l’eugénisme en France: les
médecins et la procreation XIX-XX siècle, Paris 1995;
A. Drouard, Eugenics and Bioethics in Today’s France, [w:]
Tartu University History Museum Annual Report 1998, Tartu
1999, s. 20-30.
20 Sheldonowi Reedowi przypisuje się zwykle wynalezienie w 1947 roku terminu „doradztwo genetyczne”.
Omawia on zmieniający się stosunek do myśli eugenicznej
w: tegoż, A Short History of Genetic Counseling, “Social
Biology” 1974, No. 4, s. 332-339. Nie istnieje żadna nowa,
pojedyncza historia genetycznego doradztwa, ale zob.
B. Fine, The Evolution of Nondirectiveness in Genetic Counseling and Implications of the Human Genome Project, [w:]
Prescribing Our Future: Ethical Challenges in Genetic Counseling, red. M. Bartels, B. S. LeRoy, A. L. Caplan, New York
1993, s. 101-117; R. Kenen, Genetic Counseling: the Development of a New Interdisciplinary Occupational Field, “Social
Science and Medicine” 1984, No. 7, s. 541-549.
21 Zob. N. Rose, Powers of Freedom: Reframing Political Though, Cambridge 1999.
22 Zob. N. Rose, Governing “Advanced” Liberal Democracies, [w:] Foucault and Political Reason, red. A. Barry,
T. Osborne, N. Rose, London 1996, s. 37-64.
23 Dwie ostatnie prace zbiorowe, które opracowują
w ten sposób nadchodzącą kwestię ryzyka: “Economy and
Society” 2000, Vol. 29, No. 4: Configurations of Risk:
A Special Issue, red. P. O’Malley, s. 457-606 oraz Embracing
Risk, red. T. Baker, J. Simon, Chicago 2001. Rozwijam swoje
własne podejście bardziej szczegółowo w odniesieniu do
psychiatrii w: N. Rose, Governing Risky Individuals: the Role
of Psychiatry in New Regimes of Control, “Psychiatry, Psychology and Law” 1998, No. 3, s. 177-196, oraz w odniesieniu do kontroli przestępstw w: N. Rose, Government and
Control, “British Journal of Criminology” 2000: Special
Issue on Criminology and Social Theory, red. D. Garland,
C. Sparks, s. 40, 321–339.
24 Na temat pojawienia się sposobu myślenia opartego
na ryzyku zob. I. Hacking, The Taming of Chance, Cambridge 1990.
25 Zob. T. Osborne, Security and Vitality: Drains, Liberalism and Power in the Nineteenth Century, [w:] Foucault
and Political Reason…, s. 99-122.
26 Zob. F. Ewald, L’État providence, Paris 1986 oraz
F. Ewald, Insurance and Risk, [w:] The Foucault Effect, red.
G. Burchell, C. Gordon, P. Miller, Hemel Hempstead 1991,
s. 197-210.
27 Jednakże, jak argumentował Ewald, istnieją znaczące
różnice między zasadami rozpowszechniania ryzyka oraz
obojętnością na winę, które charakteryzują prewencję
i rekompensowanie w dwudziestowiecznych ubezpieczeniach
społecznych i polityce zdrowotnej, a rodzajami współczesnego
myślenia o ryzyku, które podtrzymuje „zasadę zapobiegliwości/zabezpieczenia”. W jej przypadku żądaniu całkowitej
eliminacji ryzyka towarzyszą starania zrzucenia odpowiedzialności za każde niefortunne wydarzenie i gdzie niemal
niedająca się oszacować niepewność konsekwencji codziennego rozwoju jest mimo wszystko połączona z żądaniami
zapewnienia pełnego bezpieczeństwa. Zob F. Ewald, The
Return of Descartes Malicious Demon: an Outline of a Philosophy of Precaution, [w:] Embracing Risk…, s. 273-301.
28 Zob. M. Feeley, J. Simon, The New Penology: Notes
on the Emerging Strategy of Corrections and Its Implications,
“Criminology” 1992, Vol. 30, No. 4, s. 449-474 oraz
M. Feeley, J. Simon, Actuarial Justice: Power/Knowledge in
Contemporary Criminal Justice, [w:] The Futures of Criminology, red. D. Nelkin, London 1994, s. 173-201.
29 Zob. L. Weir, Recent Developments in the Government of Pregnancy, “Economy and Society” 1996, Vol. 25,
No. 3, s. 373-392.
30 Zob. D. J. Kevles, In the Name of Eugenics: Genetics
and the Uses of Human Heredity, New York 1985.
31 Zob. B. A. Fine, The Evolution of Nondirectiveness
in Genetic Counseling and Implications of the Human Genome
Project, [w:] Prescribing Our Future: Ethical Challenges in
206
Nikolas Rose
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Genetic Counseling, red. D. M. Bartels, B. S. LeRoy,
A. L. Caplan, New York 1993, s. 101-117.
32 Zob. R. Rapp, Testing Women, Testing the Fetus: the
Social Impact of Amniocentesis in America, New York 1999.
33 Zob. B. Glass, Science: Endless Horizons or Golden
Age?, “Science” 1971, No. 171, s. 23-29 oraz J������������
. ����������
A���������
. �������
Robertson, Procreative Liberty and the Control of Conception,
Pregnancy and Childbirth, “Virginia Law Review” 1983,
No. 69, s. 405-464.
34 Inni argumentowali, że rozważania eugeniczne
podtrzymują także pseudo-dobrowolne praktyki sterylizacji kobiet korzystających z pomocy socjalnej w pewnych
miastach Stanów Zjednoczonych. Zob. B. Horsburgh, Schrodinger’s Cat, Eugenics and the Compulsory Sterilization of
Welfare Mothers, “Cardozo Law Review” 1996, No. 17,
s. 531-582.
35 Przez ostatnie dekady dwudziestego wieku takie
formy zarządzania grupowym ryzykiem rozpowszechniły
się na inne pola – szczególnie te dotyczące patologii prowadzenia się, jak rodziny podejrzewane o wykorzystywanie
seksualne dzieci (zob. R. Castel, From Dangerousness to Risk,
[w:] The Foucault Effect…, s. 281-298 ); ryzyko profilujące
skazanych za pewne typy przestępstw seksualnych lub
z użyciem przemocy (zob. J. Pratt, Sex Crime and the New
Punitiveness, “Behavioural Sciences and the Law” 2000,
No. 18 s. 135-157) oraz pacjenci psychiatryczni (zob.
N. Rose, Governing...). W każdym przypadku kombinacja
czynników demograficznych, biograficznych, dotyczących
stylu życia i innych jest stosowana do identyfikowania tych
uznawanych za „wysoce ryzykownych”, którzy są następnie
umieszczani w rejestrach ryzyka, poddani nadzorowi i zgłaszani całemu szeregowi władz oraz mogą być poddawani
jeszcze innym restrykcyjnym zabiegom – zabraniu dzieci
pod opiekę lub prewencyjnemu aresztowaniu.
36 Dobrze obrazuje to niedawna debata na temat
prognostycznych badań genetycznych. W 1987 r. Margery
W. Shaw, profesor prawa zdrowia na Uniwersytecie Teksańskim zasugerowała, że prognostyczne badania genetyczne na chorobę Huntingtona znaczyły, że było „teraz
możliwe rozpoczęcie likwidowania genu Huntingtona
z naszego gatunku” w przeciągu następnych dwóch pokoleń i zaproponowała, że „jest konieczne, by ci, którzy
prawdopodobnie lub na pewno posiadają ten gen, podjęli
pozytywne kroki, by zapobiec jego transmisji” (zob.
M. W. Shaw, Testing for the Huntington Gene: a Right to
Know, a Right not to Know, or a Duty to Know?, “American
Journal of Medical Genetics” 1987, No. 2, s. 243). Jej
argumentacja wywołała natychmiastowe i gorączkowe
odrzucenie ze strony tych, którzy byli zaangażowani w rozwijanie programów badań przedklinicznych: „Podczas gdy
wszyscy przywitaliby z radością redukcję częstości występowania genu odpowiedzialnego za HD, ten eugeniczny
argument jest zarówno nierealny, jak i nie wskazuje najważniejszego celu dla programów badań przedklinicznych
w Kanadzie i Wielkiej Brytanii. […] Głównym celem
przedklinicznego wykrycia HD jest poprawa jakości życia
narażonych ludzi”(M. R. Hayden, M. Bloch, S. Fox, D.
Crauford, Ethical Issues in Preclinical Testing in Huntington
Disease: Response to Margery Shaw’s Invited Editorial Comment (Letter), “American Journal of Medical Genetics”
1987, No. 3, s. 762). Zawdzięczam te informacje Carlosowi
Novasowi, który śledzi historię dotyczących Huntingtona
badań genetycznych i doradztwa genetycznego.
37 Zostawiam z boku obszary kontroli przestępstw
i psychiatrii, gdzie te słynne zasady etyczne mają jedynie
ograniczone zastosowanie.
38 Zob. C. O. Carter [i in.], Genetic Clinic: a FollowUp, “Lancet” 1971, No. 1, s. 281-285.
39 Zob. L. Gostin, Genetic Discrimination: the Use of
Genetically Based Diagnostic Tests by Employers and Insurers,
“American Journal of Law and Medicine” 1991, No. 1-2,
s. 109-144; R. Hubbard, E. Wald, Exploding the Gene Myth,
Boston 1999 oraz D. Nelkin, L. Tancredi, Dangerous Diagnostics: the Social Power of Genetic Information (with a New
Preface), Chicago 1994.
40 Zob. N. Rose, The Biology of Culpability: Pathological Identity and Crime Control in a Biological Culture,
“Theoretical Criminology” 2000, No. 1, s. 5-34.
41 Zob. T. Porter, Trust in Numbers: the Pursuit of
Objectivity in Science and Public Life, Princeton 1996. Część
z tych problemów omówiłem na przykładzie psychiatrii,
zob. N. Rose, Powers of Freedom...
42 Zob. D. Lyon, The Electronic Eye: the Rise of Surveillance Society, Cambridge 1994.
43 Występują tu pewne analogie z ogólnym rozwojem
przemysłu ubezpieczeniowego. Richard Ericson i jego
współpracownicy wskazali na powszechną, współczesną
w tym przemyśle tendencję do podejmowania prób „rozkładania ryzyka” i szukania coraz lepszej jego segmentacji.
(R. Ericson, D. Barry, A. Doyle, The Moral Hazards of Neoliberalism: Lessons from The Private Insurance Industry,
“Economy and Society” 2000, No. 4, s. 532-58).
44 G. Canguilhem, Normalne i patologiczne, tłum.
i posłowie P. Pieniążek, Gdańsk 2000, s. 66.
45 Zob. I. Hacking, World-Making by Kind-Making:
Child Abuse for Example, [w:] How Classification Works:
207
Polityka z·ycia samego
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
Nelson Goodman among the Social Sciences, red. M�������
. �����
Douglas, D. Hull, Edinburgh 1992, s. 180-238 oraz I. Hacking,
The Looping Effects of Human Kinds, [w:] Causal Cognition:
a Multi-Disciplinary Approach, red. D. Sperber, D. Premack,
A. J. Premack, Oxford 1995, s. 351-394.
46 W tym kontekście wielu krytyków niepokoiło się
implikacjami rozwoju genetyki behawioralnej – np. twierdzeniami o silnej genetycznej podstawie antyspołecznego
i agresywnego zachowania. Omówiłem tę kwestię gdzie
indziej i doszedłem do tych samych wniosków, co większość
autorów w dwóch ostatnich pracach zbiorowych na temat
podmiotu: twierdzenia entuzjastów genetyki behawioralnej
są nie tylko bardzo wyolbrzymione i nie znajdują poparcia
w samej genetyce i biologii, ale nawet gdyby takowe uzyskały,
nie osłabiłyby wzrastającego w sądach karnych (przynajmniej
w angielskojęzycznych sądownictwach) nacisku na ostateczną
moralną odpowiedzialność i winę agresywnego lub antyspołecznego przestępcy. N. Rose, The Biology...; zob. także Genetics and Criminality: the Potential Misuse of Scientific Information in Court, red. J. Botkin, W. McMahon, L. Pickering
Francis, Washington 1999 oraz Genetics and Criminal Behavior, red. D. Wasserman, R. Wachbroit, Cambridge 2001.
47 Zob. D. Paul, The Politics of Heredity: Essays on Eugenics, Biomedicine, and the Nature-Nurture Debate, New York
1998 oraz tegoż, Genetic Services, Economics and Eugenics,
“Science in Context” 1998, Vol. 11, No. 3-4, s. 481-491.
48 Zob. L. Kay, The Molecular Vision of Life: Caltech,
The Rockefeller Foundation and the Rise of the New Biology,
New York 1995, s. 5.
49 Zob. Molecularizing Biology and Medicine: New
Practices and Alliances 1910s–1970s, red. S. De Chaderevian,
H. Kamminga, Amsterdam 1998.
50 G. Canguilhem, A Vital Rationalist, red. F. Delaporte,
New York 1994, s. 317.
51 Tamże, s. 316.
52 E. Fox Keller, The Century of the Gene, Cambridge
2000.
53 Zob. L. Kay, Who Wrote the Book of Life?, Stanford
2000.
54 W. Gilbert, A Vision of the Grail, [w:] The Code of
Codes, red. D. Kevles, L. Hood, Cambridge 1992, s. 96.
55 Zob. P. Rabinow, Genetic and Molecular Bodies, [w:]
Philosophical Designs for a Socio-Cultural Transformation,
red. T. Yamamoto, Paris 1998, s. 252 oraz H.-J. Rheinberger,
Towards a History of Epistemic Things: Synthesizing Proteins
in the Test Tube, Stanford 1995, s. 226.
56 Najlepiej znany badaczom społecznym przykład to
rozsławiony przez Donnę Haraway ‘OncomouseTM’. Zob.
D. Haraway, FemaleMan©_Meets_OncoMouseTM, [w:]
tejże, Modest_Witness @Second_Millennium, New York
1997, s. 49-119.
57 P. Rabinow, Severing the Ties: Fragmentation and
Dignity in Late Modernity, [w:] tegoż, Essays on the Anthropology of Reason, Princeton 1996, s. 137; tegoż, Making
PCR: a Story of Biotechnology, Chicago 1996.
58 C. Waldby, The Visible Human Project, London 2000,
s. 19.
59 A. Pottage, The Inscription of Life in Law: Genes,
Patents and Biopolitics, [w:] Law and Human Genetics:
Regulating a Revolution, red. R. Brownsword, W. R. Cornish,
M. Llewelyn, Oxford 1998, s. 148-173; M. Strathern, What
is Intellectual Property After?, [w:] tejże, Property, Substance
and Effect, London 1999, s. 179-204.
60 A. Hyde, The Body as Property, [w:] tegoż, Bodies of
Law, Princeton 1997, s. 48-80.
61 M. Fraser, The Nature of Prozac, “History of the
Human Sciences” 2001, No. 3, s. 56-84; P. Kramer, Listening to Prozac, London 1994.
62 J. Edwards, Born and Bred: Idioms of Kinship and
New Reproductive Technologies in England, Oxford 2000;
S. Franklin, Embodied Progress: a Cultural Account of Assisted
Conception, London 1997.
63 http://www.rxlist.com/script/main/art.asp?articlekey=79509 (data dostępu 27 lutego 2011).
64 Na temat depresji zob. D. Healy, The Anti-Depressant
Era, Cambridge 1997. Entuzjastyczna wizja nowej psychiatrii: zob. N. Andreasen, Brave New Brain: Conquering
Mental Illness in the Era of the Genome, New York 2001.
Krytyka nowej psychiatrii: zob. This is Madness Too, red.
C. Newnes, G. Holmes, C. Dunn, Ross on Wye 2001 oraz
T. Luhrmann, Of Two Minds: the Growing Disorder in
American Psychiatry, New York 2001.
65 Na temat dążenia do ulepszania zob. Enhancing
Human Traits: Ethical and Social Implications, red. E. Parens
[i in.], Washington 1998.
66 G. Agamben, Homo sacer..., s. 168.
67 R. Proctor, Racial Hygiene..., s. 177.
68 K. M. Baker, A Foucauldian French Revolution, [w:]
Foucault and the Writing of History, red. J. Goldstein Oxford
1994, s. 187-205.
69 Zob. C. Lury, Prosthetic Culture: Photography, Memory and Identity, London 1998.
70 C. Novas, N. Rose, Genetic Risk and the Birth of the
Somatic Individual, “Economy and Society” 2000, No. 4,
s. 484-513.
71 N. Rose, Powers of Freedom...
208
Nikolas Rose
anzpraktyka
cyteroet 2‑3/2011
72 C. Novas, N. Rose, Genetic Risk...
73 Zob. R. Rapp, Testing Women, Testing the Fetus: the
Social Impact of Amniocentesis in America, New York 1999
– tu znakomite badanie ustanawiania takiej odpowiedzialności
w przypadku punkcji owodni.
74 V. Rabeharisoa, M. Callon, L’implication des malades
dans les activités de recherche soutenues par l’Association Française contre les myopathies, ”Sciences Sociales et Santé” 1998,
No. 3, s. 41-65.
75 P. Rabinow, Artificiality and Enlightenment: from
Sociobiology to Biosociality, [w:] Essays on the Anthropology…,
s. 91-111.
76 G. Canguilhem, Normalne i patologiczne...
77 M. Foucault, Narodziny kliniki, tłum. P. Pieniążek,
Warszawa 1999, s. 250.
Nikolas Rose jest profesorem socjologii
w London School of Economics oraz dyrektorem
Centrum Badań nad Bionaukami, Biomedycyną,
Biotechnologią i Społeczeństwem (BIOS Centre
for the Study of Bioscience, Biomedicine,
Biotechnology and Society) na tej samej uczelni.
Jego ostatnie dwie książki to Politics of life itself :
biomedicine, power and subjectivity in the
twenty-first century (Polity Press, 2006) oraz
napisana wraz z Peterem Millerem Governing the
present: administering economic, social and personal
life (Princeton University Press, 2008). Zajmuje
się społecznymi, etycznymi, kulturowymi
i prawnymi implikacjami psychiatrii biologicznej,
genetyki molekularnej i neuronauk.
}
209
Polityka z·ycia samego
www.praktykateoretyczna.pl