Media – Populizm – Demokracja
Transcription
Media – Populizm – Demokracja
Media – Populizm – Demokracja The Media – Populism – Democracy Media – Populizm – Demokracja Zapis konferencji z dnia 5 listopada 2011 roku Ośrodek Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a Wrocław 2011 Książka wydana dzięki wsparciu finansowemu Fundacji im. Friedricha Eberta This booklet has been published owing to the financial support from the Friedrich Ebert Foundation Projekt okładki / Cover design AGNIESZKA JAKÓBIAK Zdjęcia / Photographs TOMASZ SZKLANY RAJMUND NIWIŃSKI Opracowanie redakcyjne i techniczne / Design and editing RYSZARD CHYTROWSKI ISBN 978-83-930596-8-3 © Ośrodek Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a www.lassalle.org.pl e-mail: biuro@lassalle.org.pl Spis treści Biogramy uczestników konferencji 7 Michał Syska Powitanie 9 Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas Tabloidyzacja mediów a neopopulizm 13 Dr Dorota Piontek Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość dziennikarstwa politycznego? 26 Pytania do wykładów 40 Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja” Prof. dr hab. Andrzej Antoszewski Dr Anna Pacześniak Marek Beylin Roman Kurkiewicz Agnieszka Pawelska 43 Pytania i komentarze uczestników 61 Podsumowanie konferencji 67 5 Table of Contents Notes on the participants 77 Michał Syska Introduction 79 Prof. Tomasz Goban-Klas, PhD The tabloidisation of the media and neopopulism 83 Dr Dorota Piontek Tabloidisation and metarelating – the future of political journalism? 96 Questions regarding the lectures 110 The Media – Populism – Democracy Panel Discussion Prof. Andrzej Antoszewski, PhD Dr Anna Pacześniak Marek Beylin Roman Kurkiewicz Agnieszka Pawelska 113 Questions and comments from the attendants 130 Conclusions 136 6 BIOGRAMY PRELEGENTÓW Prof. dr hab. Andrzej Antoszewski – kierownik Zakładu Systemów Politycznych w Instytucie Politologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Specjalizuje się w problematyce funkcjonowania współczesnych demokracji – ich zasad, instytucji i procedur. Prowadzi badania nad procesem demokratyzacji w Europie Środkowo-Wschodniej oraz nad partiami i systemami partyjnymi. Autor i współautor m.in.: Erozja systemu politycznego PRL. Studium procesu (1992), Socjaldemokracja w Europie Zachodniej (1995), Systemy polityczne współczesnego świata (2001), Wzorce rywalizacji politycznej we współczesnych demokracjach europejskich (2004), Systemy polityczne Europy (2006), Partie polityczne Europy Środkowej i Wschodniej (2005), Partie i systemy partyjne państw Unii Europejskiej na przełomie wieków (2009). Marek Beylin – historyk sztuki. Dziennikarz i publicysta „Gazety Wyborczej”. W okresie PRL działacz opozycji demokratycznej, członek redakcji „Krytyki” i „L'autre Europe”, współpracownik „Tygodnika Mazowsze”. Odznaczony Krzyżem Orderu Odrodzenia Polski. Współpracownik polskich i zagranicznych ośrodków naukowych. W 1995 roku opublikował książkę „Dziennik kampanii wyborczej. Klapa '95”. Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas – socjolog, medioznawca, specjalista w dziedzinie komunikacji społecznej i masowej. Kierownik Katedry Komunikowania i Mediów Społecznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Były dyrektor Polish Information Center. Profesor w State University of New York w Buffalo. Autor i współautor Społeczeństwo informacyjne. Szanse, zagrożenia, wyzwania; Prasa lokalna i środowiskowa w Stanach Zjednoczonych. W cieniu gigantów; Mass media w Polsce 1989-1992. Rekonstrukcja sfery publicznej; Media i komunikowanie masowe. Teorie i analizy pracy radia, telewizji i internetu. Roman Kurkiewicz – felietonista tygodnika „Przekrój”, wykładowca dziennikarstwa w Collegium Civitas i Uniwersytecie Warszawskim, autor programu o książkach i czytaniu Pod Tytułem w radiu TOK FM w latach 2006-2010, dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. Wybór jego felietonów ukazał się w książkach: Klapsy polskie (2009) oraz Lewomyślnie (2011). 7 Dr Anna Pacześniak – adiunkt w Instytucie Politologii Uniwersytetu Wrocławskiego i współpracowniczka naukowa Centrum Badań nad Życiem Politycznym (CEVIPOL) Wolnego Uniwersytetu w Brukseli. Autorka lub współautorka m.in. Kobiety w Parlamencie Europejskim. Przełamywanie stereotypu płci w polityce (2006), Populizm w Europie – defekt i przejaw demokracji? (2010), Ludzie partii: idealiści czy pragmatycy? Kadry partyjne w świetle badań empirycznych (2011). Dr Dorota Piontek – adiunkt na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM oraz Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Doktorat z komunikowania międzynarodowego, habilitacja (w przygotowaniu) z komunikowania politycznego. Członkini władz Polskiego Towarzystwa Komunikacji Społecznej. Autorka i redaktor naukowy czterech opracowań, autorka kilkudziesięciu artykułów naukowych o tematyce politologiczno-medioznawczej. Zainteresowania naukowe: komunikacja polityczna i kultura popularna – wzajemne relacje, tabloidyzacja dyskursu politycznego, marketing i reklama polityczna. Agnieszka Pawelska – doktorantka w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Aktywistka społeczna, członkini Demokratycznego Zrzeszenia Studenckiego. Współpracowniczka Ośrodka Myśli Społecznej im. F. Lassalle'a. 8 Michał Syska Powitanie W imieniu Ośrodka Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a oraz Fundacji im. Friedricha Eberta – Przedstawicielstwo w Polsce mam przyjemność i zaszczyt przywitać państwa na konferencji „Media – Populizm – Demokracja”. Chciałbym serdecznie podziękować państwu za przybycie i uczestnictwo w tym wydarzeniu. Ośrodek Myśli Społecznej im. Lassalle'a od ponad sześciu lat prowadzi aktywną działalność thinktankową, badawczą, także konferencyjną. Dzisiejsza konferencja wpisuje się w pewien obszar naszych zainteresowań, gdyż oprócz spraw społecznych, edukacji, spraw miejskich, systemów partyjnych i partii politycznych, interesują nas także media. Dzisiaj chcielibyśmy porozmawiać o związku mediów z polityką i z partiami politycznymi. Chciałem bardzo serdecznie podziękować prelegentom, którzy zgodzili się wziąć udział w naszej konferencji. Witam pana prof. Tomasza Gobana-Klasa z Uni9 Powitanie wersytetu Jagiellońskiego i panią dr Dorotę Piontek z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. W pierwszej części konferencji dokonają oni eksperckiego wprowadzenia do tematu, który rozwijać będziemy w części drugiej naszej konferencji, podczas dyskusji panelowej, w której wezmą udział pan prof. Andrzej Antoszewski z Uniwersytetu Wrocławskiego oraz pan redaktor Marek Beylin z „Gazety Wyborczej”, redaktor Roman Kurkiewicz, felietonista „Przekroju”, dziennikarz TVP Kultura oraz Radia Dla Ciebie. Witam również stałą współpracowniczkę naszego Ośrodka, panią dr Annę Pacześniak z Uniwersytetu Wrocławskiego, współautorkę publikacji poświęconej populizmowi1. Dyskusje będzie moderować Agnieszka Pawelska z Uniwersytetu Warszawskiego, również współpracowniczka Ośrodka im. Lassalle’a. Szanowni państwo, „Media – Populizm – Demokracja” to temat, który jest niezwykle istotny przede wszystkim w Polsce i w Europie Środkowo-Wschodniej, ale i w całej Europie. Politolog Cas Mudde w swoim tekście The Populist Zeitgeist2, stwierdził , że jednym z czynników, który sprzyja rozwojowi strategii populistycznych w polityce jest tabloidyzacja mediów, której istotą jest skupianie się na skandalu i sensacji. Konkurencja medialna stwarza zapotrzebowanie na formułowanie coraz bardziej radykalnych, wyrazistych poglądów politycznych. Niewątpliwie ta transformacja współczesnych mediów zmienia zarówno strategie partii politycznych, ale i usytuowanie polityków w życiu publicznym. Bernard Poulet, autor wydanej niedawno w Polsce książki Śmierć gazet i przyszłość informacji3, wskazuje na coraz większą dominację telewizji w dyskursie publicznym i pokazuje, jak ta potęga telewizji zmienia usytuowanie polityków w debacie publicznej, w relacji polityk-obywatel i władza publiczna-obywatel. Poulet pisze, że: „Potęga telewizji jako nośnika informacji i miejsca debaty głęboko przeobraziła metody uprawiania polityki. Osoba mówcy i wizjonera stopniowo ustąpiła miejsca aktorowi i pragmatykowi”. Wskazuje, że polityka się desakralizuje, a politycy coraz częściej stają się celebrytami. Sfera polityki pozbawiona jest elementu sakralnego, związanego 1 De Waele, J.-M., Pacześniak, A. (Red.), Populizm w Europie. Defekt i przejaw demokracji?, Warszawa 2010. 2 Mudde C., The Populist Zeitgeist, „Government & Opposition“, vol. 39, No. 4, 2004. 3 Poulet B., Śmierć gazet i przyszłość informacji, Wołowiec 2011. 10 Michał Syska z wielkimi ideami i wizjami, a politycy wpisują się coraz częściej w świat show businessu. Poulet pokazuje, że o ile kiedyś istotą udziału polityczki czy polityka w programie telewizyjnym było to, czy udało się jej lub jemu przekazać pewne treści polityczne, czy odpowiednio skierować pewien apel polityczny, tak teraz głównym kryterium jest to, czy dobrze wypadła czy wypadł w telewizji. Poulet omawia też zmiany w tym, co można nazwać psychologizacją polityki. O ile kiedyś widzowie zadawali sobie pytanie czy dana polityczka czy polityk są szczerzy czy uczciwi, tak teraz stawiamy sobie pytanie o to, jak wypadli, czy udało się im zainteresować wyborców jakimś trikiem, wymyślonym przez doradców, spin doctorów, specjalistów od marketingu politycznego. Mowa tu o telewizji, której istotą jest rozrywka. Telewizja ta zmienia, przetwarza istotę informacji, tak iż informacja staje się rozrywką. Zjawisko to nosi nazwę infotainment – a więc oznacza połączenie informacji i rozrywki. Wydaje mi się, że również w Polsce mogliśmy zaobserwować pewną zmianę uprawiania polityki. Wielu komentatorów życia politycznego, politologów czy socjologów, uważa za punkt zwrotny w polskiej polityce utworzenie przez koncern Axela Spingera AG polskiego tabloidu „Fakt” oraz uruchomienie 24 godzinnej telewizji informacyjnej TVN24. Według nich, te dwa elementy radykalnie wpłynęły na zmianę stylu uprawiania polityki w Polsce. Warto zatrzymać się na chwilę nad tabloidem „Fakt” i na przykładzie tego pisma pokazać, na czym polega sprzężenie między mediami a populizmem. Filozofia tabloidu polega na stawaniu po stronie obywatela przeciwko złym, niemoralnym, skorumpowanym elitom. Gniew przeciwko elitom, wzniecany przez tabloidy, nie jest skierowany na niesprawiedliwe społeczne czy gospodarcze systemy, ale wymierzony jest przeciwko konkretnym urzędnikom czy politykom. Widać tutaj paralelę pomiędzy strategią tabloidu a strategią partii populistycznych, które również kanalizują pewien gniew społeczny, i nie kierują go przeciwko niesprawiedliwej polityce społecznej czy złemu systemowi gospodarczemu, ale właśnie przeciwko konkretnym politykom, wskazując, że szkodzą oni obywatelom4. 4 Zob. szerzej: Syska M., Trzecie urodziny „Faktu”, http://www.krytykapolityczna.pl/Naszym-zdaniem/Syska-Trzecie-urodziny-Faktu-/menu-id197.html 11 Powitanie Chciałem zakończyć swój wstęp cytatem z Giovanniego Sartoriego, który stwierdził, że obecnie mamy do czynienia z obywatelami homo videns, czyli ludźmi telewizji, którzy patrzą, ale nie myślą. W ostatnich tygodniach młodzi ludzie wyszli na ulice europejskich, amerykańskich i izraelskich miast w ramach protestu wywołanego brakiem perspektyw. Na tych demonstracjach pojawiło się hasło „Wyłączcie telewizory, otwórzcie oczy”. Proszę profesora Gobana-Klasa o zabranie głosu. Michał Syska Dyrektor Ośrodka Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a 12 Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas Tabloidyzacja mediów a neopopulizm Temat jest trudny, wręcz samobójczy, gdyż, mimo że trzydzieści minut na jedno wystąpienie to jak na dzisiejsze czasy sporo, to na każde z zagadnień wymienionych w tytule konferencji wypada tylko dziesięć minut. Skupię się zatem na mediach, o pozostałych zagadnieniach będę mówił mniej, zwłaszcza o demokracji, bo prof. Antoszewski, na temat demokracji i populizmu będzie wiedział i mówił dużo więcej. Zanim jednak zacznę, chciałem wspomnieć o bardzo ważnej decyzji polskich władz, jaką było powołanie nowej dyscypliny naukowej, nauki o mediach, co stało się 1 października tego roku. Historia pokazuje, że powołanie nowej dyscypliny akademickiej zajmuje około stu lat. Tak było w Stanach, tak jest wszędzie indziej. W Polsce właśnie dobiliśmy do tego stulecia i oto mamy naukę o mediach. Nauka ta, na równej stopie 13 Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas z socjologią, psychologią, politologią itd. stanowi nowy dział nauk społecznych. Dlaczego od tego zaczynam? Otóż wreszcie gremia naukowe w Polsce dostrzegły, że media to coś więcej niż cyrk i propaganda. Sam walczyłem o uznanie dla tej nauki o mediach, choć pod nieco dłuższą nazwą. Z wykształcenia będąc socjologiem ze strony uczonych kolegów spotykałem się z zarzutami, że media są niepoważne, że media to tylko infotainment i cyrk, a jak nie cyrk, to propaganda. Jakże więc zrobić z tego naukę? A jednak do tego doszło, i to z ważnych powodów. Dlaczego to jest ważne? Istotą nauki jest poszukiwanie prawdy. Czterdzieści lat zajmuję się tym, co nazywa się mediami i mogę powtórzyć za Sokratesem, że w swojej dziedzinie wiem, że nic nie wiem. Jedyne co wiem, to że mediom nie należy naiwnie ufać. To jest postawa, która odróżnia mnie od aktywnych dziennikarzy – choć niegdyś sam byłem publicystą. Postawa większości dziennikarzy wyraża się w sloganie TVN24: „cała prawda, całą dobę”. Wystarczy chwila rozsądku by dostrzec, że to zafałszowanie, ale oni istotnie twierdzą, że znają prawdę. Ja, gdy tu stoję przed państwem, przyznaję, że nie znam prawdy. Jedynie jej szukam. Napisałem niedawno dwa wystąpienia. Jedno, powstałe około roku temu, nazywało się „Czy media szkodzą demokracji?”. Potem napisałem drugi tekst, mocniej zatytułowany „Jak media szkodzą demokracji?”. Po dłuższej refleksji doszedłem bowiem do wniosku, że należy wskazać, w jaki sposób media psują demokrację. W pierwszym zdaniu drugiego tekstu stwierdziłem jednakże, że słuszna jest teza o tym, jak media pomagają demokracji. Oba wnioski są bowiem prawdziwe. Media pomagają i szkodzą. Alexis de Tocqueville po wizycie w Stanach Zjednoczonych w 1831 roku, pisał, że bardziej podziwia wolną amerykańską prasę za zło, któremu zapobiega, niż za dobro, które czyni. Dobro, które czyni prasa jest zwykle małe, ale zło, któremu zapobiega bywa czasami bardzo wielkie. Ta zasada może obowiązywać nawet w przypadku gazety, nawet tabloidu. Mam przed sobą typowy polski tabloid, który dzisiaj rano kupiłem w kiosku. Radzę wszystkim wydać 1,60 zł, żeby naocznie doświadczyli tego, na czym polega kwintesencja tabloidu – tak „stabloidyzowanego” tabloidu ze świecą szukać. Na okładce dramatyczne ostrzeżenie – „Zabiorą wdowom renty” – a to przecież chwyt populistyczny aż do bólu. Podobny ton ma wiele innych tekstów w tej gazecie. Mimo to, nawet ten tabloid niekiedy pełni funkcje kontrolera życia politycznego, tzw. watchdoga, pełni 14 Tabloidyzacja mediów a neopopulizm funkcję informacyjną itd. Ten konkretny numer może czyni to w minimalnym stopniu, dlatego jest tak dobrym przykładem słabości tabloidyzacji dziennikarstwa, ale pamiętajmy, że nawet najgorszy tabloid ma dwa oblicza: jedno trochę lepsze, drugie trochę gorsze. Celem tekstu „Jak media szkodzą demokracji?” było nakłucie balonu rozdętego przez profesjonalnych propagandystów, dziennikarzy, którzy są mistrzami w przekonywaniu, także do swoich cnót; pokazanie, że tam nie zawsze jest tak wspaniale z mediami, gdyż pojawiają się różne formy psucia demokracji przez niezamierzone działania mediów. Gdyby było więcej czasu, to na każdy temat można powiedzieć wiele więcej. Już samo pojęcie mediów jest jednym z pojęć, o których bez trudu można mówić zarówno przez trzydzieści minut, jak i przez trzydzieści godzin. Święty Tomasz z Akwinu, scholastyk, jeszcze w dawnych, dobrych, średniowiecznych czasach nawoływał do stosowania rozgraniczeń między pojęciami. W debacie często operuje się generalnymi terminami, pojęciami z różnych kategorii, zatem zaś powinno się powiedzieć za Św. Tomaszem „distinguo” – rozróżniam. Pierwszą rzeczą, którą sugerowałbym rozróżniać – może się to przydać w późniejszej debacie – to pospolite w Polsce nagminnie mieszane pojęć „polityczności” i „partyjności”. Te dwa pojęcia oznaczają coś zupełnie innego. Polityczność mediów jest już w pewnym sensie ich cechą wrodzoną, i z pewnego punktu widzenia dobrą, natomiast partyjność mediów, ich upartyjnienie, to okropna rzecz. Polityczność mediów tzw. publicznych – mówię „tak zwanych”, gdyż można na ten temat dyskutować, lecz mówię tu o mediach państwowych – nie jest groźna. Groźna jest ich partyjność. Nie jest groźna polityczność Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, tylko jej partyjność. Partyjność zaś wynika z ustawy, ze sposobu powoływania Rady. Proszę więc o tym pamiętać, kiedy będziecie państwo dyskutować na ten temat. Polityczność odnosiłbym osobiście do pewnych celów, natomiast nie cała polityka polega na ustalaniu celów, lecz również na realizacji tych celów, czyli na działaniu administracyjnym. Zupełnie czym innym jest podejmować decyzję, a innym określać pewne cele. Często skupiamy się na tych, którzy wyłącznie mówią o celach, politykach czystej krwi. Znikają nam za to z pola działania i nie są przedmiotem informacji publicznej ci, którzy podejmują decyzje administracyjne, bo to jest bardziej skomplikowane. O celach mówi się łatwiej i prościej. 15 Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas Co dzieje się teraz, w moim przekonaniu, z mediami? Nie występuję tu tylko przed gremium naukowym, ale także przed zainteresowanymi obywatelami. Powiem teraz o zagadnieniu z dziedziny, nazwijmy to, politosocjologii. Jeżeli przyjmiemy koncepcję systemu społecznego, na który składają się pewne działania ludzi – działania, nie ludzie – to ma on swoje podsystemy. Pierwszy podsystem, polityczny, w pewnym sensie wciąż jest najważniejszy. To podsystem wyznaczania celów, nie partyjnych, lecz politycznych. Potem mamy podsystem kultury, dziedzictwa, ustalania wzorów pewnego działania. Trzecim jest podsystem społeczny, czyli norm społecznych. Na czwarty składają się zasoby, czyli ekonomia. Te cztery systemy nie mogą funkcjonować jako systemy, jeżeli nie mają podłoża w społecznym obiegu informacji. Tak naprawdę nie ma czegoś takiego, jak społeczeństwo informacyjne. Społeczeństwo zawsze było informacyjne. Społeczeństwo małp jest informacyjne. Nawet najbardziej prymitywne, przedpiśmienne społeczeństwo, było informacyjne tam, gdzie była ludzka mowa. Społeczeństwo zawsze opierało się na obiegu informacji. Pytanie dotyczy tego, na czym ten obieg się opierał. Otóż obieg informacji nazywamy komunikacją społeczną. Komunikacja społeczna odnosi się do obiegu informacji społecznej, a więc znaków i symboli które ludzie wymieniają między sobą, które krążą między nimi w sferze politycznej, kulturowej i społecznej par excellence, czyli norm, relacji społecznych i gospodarczych. Nie ma handlu bez informacji, nie ma polityki bez informacji, nie ma kultury bez informacji, i nie ma społeczeństwa bez obiegowej, społecznej informacji. Jakie są nośniki tej informacji? Przez całe wieki wystarczała mowa i proste formy zapisu. Komunikowano się bezpośrednio, wszystko było lokalne, bliskie, swojskie. Gospodarka i kultura były wpierw regionalne, potem regionalnonarodowe. Polityka również była taka, jak społeczeństwo. Te formy wystarczały. Tak słowo funkcjonuje na dzisiejszym spotkaniu, na zebraniu w jednej sali, choć należałoby usunąć mikrofon, bowiem on wprowadza element medialności. Spójrzmy na to, co się zmieniło. Od wynalazku druku, a zwłaszcza prasy jako periodycznego komunikowania, zmieniły się warunki obiegu informacji społecznej. Książka to inna sprawa, ale popatrzcie państwo na prasę. Dopiero prasa wprowadziła periodyczny obieg informacji społecznej, który jeszcze w XVIII był elitarny, gdyż gazety były drogie, ale pod koniec XIX wieku pojawiły się popularne gazety masowe. Zmiana 16 Tabloidyzacja mediów a neopopulizm nastąpiła dzięki technologiom nowego druku, a przede wszystkim dzięki nowemu zapotrzebowaniu, przy upowszechnieniu się umiejętności czytania, czego wcześniej nie było. Tu dochodzę do tego, o czym mówiąc o mediach się zapomina: słowo „media” weszło do języka angielskiego z łaciny, gdzie miało różne znaczenia. W XVIII wieku, a jeszcze bardziej w XIX wieku, zaczęło ono być odnoszone do prasy. Prasa stała się pewnym medium, pojemnikiem, nośnikiem ogłoszeń. Nie dla dziennikarskiego materiału redakcyjnego, podstawowego i pierwotnego nadawcy, ale reklamy. Prasa niosła przekaz dla innego nadawcy, którym był ogłoszeniodawca. Tak jak ściana jest medium dla ulotki, bo ulotkę musimy przykleić, gdyż nie będzie wisieć w powietrzu, tak prasa była medium dla ogłoszeń. W XIX wieku mówiło się: „Docieramy do publiczności za pośrednictwem medium pana gazety”. Piękne określenie. Ale znajdowała się tu pewna zasadzka. Dzięki temu, że prasa skojarzyła się z reklamą, mogła być tania. Przedtem była droga. Za książkę płacimy sporo pieniędzy, lecz za gazetę płacimy mało, gdyż reklamodawcy opłacają 80% jej kosztów, a w przypadku komercyjnych programów telewizyjnych nawet 100%. Doszło więc do sytuacji, w której prasa dociera do rzesz czytelników, a więc ogłoszeniodawcy „kupują” nasze spojrzenia. Nasze oczy, gdy czytamy artykuł, przeskoczą obok, na blok reklamowy. Oglądamy program, a w jego przerwie naszą uwagę chwytają reklamy. Co produkuje prasa? Pewna koncepcja ekonomii politycznej mówi, że istotą komercyjnej produkcji medialnej – w warunkach rozwiniętego kapitalizmu, co może brzmieć marksistowsko, ale jest adekwatne – nie jest tylko produkowanie programów i informacji, lecz także produkowanie audytoriów odbiorczych, by sprzedać uwagę audytorium ogłoszeniodawcy. Marshall McLuhan – którego nie można posądzać o marksizowanie – mówił, że program telewizyjny jest jak kawał krwistego befsztyku, który włamywacz rzuca psu, kiedy chce okraść dom. Odwraca dzięki temu uwagę psa, rzuca mu przynętę, a sam wchodzi do domu by dokonać rabunku. Z teorii McLuhana – z innych zresztą też – wynika, że to nie program telewizyjny jest przerywany reklamami, tyko reklamy są przerywane programem. To, że proporcja czasowa jest nierówna, nic nie znaczy. Sam wiem z pracy w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, że nie ma dostatecznej mocy wobec nadawców telewizyjnych, żeby zmniejszyli poziom głośności nadawania reklam, który denerwuje bardzo dużo starszych osób. Chociaż wielokrotnie KRRiT próbowała wymusić 17 Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas zmniejszenie głośności reklam, bez rezultatu. Stacje komercyjne odrzucają jednakże ich apel, gdyż twierdzą, że wymagają tego reklamodawcy, od których stacje są zależne. Reklamodawcy nie są naiwni i wiedzą, że w przerwie ludzie odchodzą od telewizora. W związku z tym, gdy wychodzą do toalety czy kuchni w przerwie reklamowej, to złapie ich nie obraz, ale słowa i dźwięk reklamy. W XIX wieku dokonał się mariaż rynku idei i rynku globalnego. Pewne szczytne ideały oświeceniowe prasy, zakładające, że człowiek jest racjonalny, że trzeba mu dać informację, on zaś będzie działał racjonalnie, stworzyły koncepcję marketplace of ideas czyli rynku idei. Ze zderzenia idei na tym rynku wyniknąć miała prawda. Thomas Jefferson mówił pięknie, że gdyby miał wybrać między rządem bez gazet a gazetami bez rządu, to wolałby gazety bez rządu, bo gazety będą kierowały myśleniem publicznym. Stawiał jednakże warunek, że każdy musi umieć czytać i mieć dostęp do tych gazet. Oba warunki dzisiaj nie są do końca spełniane, bo nie chodzi tu o czytanie proste, tylko o czytanie trudniejszych tekstów politycznych. Mamy więc rynek idei, który uwolnił prasę z wczesnorenesansowej cenzury państwowej. Gazety się emancypowały, uniezależniały się od państwa. Proces ten rozpoczął się w XIX wieku, w XX został zachwiany w systemach autorytarnych, ale po 1989 roku odrodził w różnych krajach. Media zdobyły niezależność od państwa. Równocześnie uzależniały się od pieniądza, i to nie od pieniądza nabywców pierwszej kolejności, czyli czytelników – za niektóre media płaciliśmy bowiem coraz mniej, a czasami mieliśmy do nich dostęp za darmo – lecz od pieniądza, który napływał do tych mediów inną drogą, w zależności od ilości odbiorców. Pierwszy emancypacyjny ruch wolności prasy zapewnił dziennikarzom i mediom sytuację branży, która ma wyjątkowe przywileje. Popieram te przywileje, sam byłem dziennikarzem i doceniałem to, że nie zamykano mi ust, ale żadna branża, czy to farmaceutyczna, lekarska czy sądowa, naukowa, nie ma takich przywilejów wolności jak prasa. Pionierska była Pierwsza poprawka do konstytucji amerykańskiej. Dlaczego? Chodziło o to, by zapewnić prawdziwy rynek idei, by nie tłumić żadnej idei w sposób sztuczny. Jeśli ma być tłumiona, to poprzez zderzenie fałszu z prawdą – prawda wyjdzie zwycięsko. Założyciele Stanów Zjednoczonych nie zauważyli jednakże elementu ekonomicznego, bo on początkowo jeszcze nie był tak istotny. W XIX wieku zauważył go Hearst i Pulitzer, tworząc 18 Tabloidyzacja mediów a neopopulizm potężne imperia medialne, prasowe, oparte na niezależności od władzy państwowej. Ich majątek powstawał nie z płytkich kiszeni biednych czytelników, tylko za sprawą bogatych ogłoszeniodawców, którzy traktowali naród amerykański jako obiekt reklam konsumpcyjnych. Powstał więc drugi rynek, rynek biznesowy, na którym konkuruje się o pieniądze i to o ogromne pieniądze. Przedtem to była prasa, Hearsta i innych, potem telewizja Murdocha, obecnie Internet, w którym Zuckerberg bierze się za bary z Googlem, po tym jak wcześniej pokonali finansowo Microsoft, który pokonał inne firmy. Ten główny rynek stworzył branżę, która jest uprzywilejowana pod względem swojej swobody działania, ale jednocześnie jest wysoce zyskowna. W dziedzinie prasy zakładać gazetę może teoretycznie każdy, choć w praktyce wymaga to ogromnych nakładów finansowych. W dziedzinie koncesjonowanego radia i telewizji przez długi czas było regułą – a w dziedzinie telewizji naziemnej ciągle nią jest – że przyznanie komuś licencji telewizyjnej to tak, jakby przyznać licencję na drukowanie pieniędzy. W Polsce Zygmunt Solorz-Żak otrzymał dostał licencję na Polsat i sprawnie ją wykorzystał. Oczywiście to było możliwe na początku, potem już TVN zdobył mniejszy zasięg ogólnopolski, była utrudniona, a teraz żeby mieć w Polsce ogólnokrajową telewizję naziemną, trzeba ją odkupić od obecnych nadawców. TVN jest na sprzedaż – rozważcie państwo kupno. Inaczej się na rynek nie wejdzie, nie ma bowiem częstotliwości, miejsca w eterze. Można zakładać satelity, kombinować na kablówce – inaczej jest to niemożliwe. Mamy więc zderzenie rynków, wolny rynek idei i finansowy rynek medialny. Wielkie media oczywiście się wzbraniają – nie pozwalają zaglądać sobie w finanse. Tabloidy też nie ujawniają żadnych informacji o swoich dochodach, nie mówią ile zarabiają naczelni, ile kierownicy, ile szeregowy dziennikarz itd. Natomiast użalają się nad wdowami. Jeśli z tabloidu ucieknie kiedyś księgowy i opublikuje dane o zarobkach dziennikarzy, to będzie to idealna informacja dla poważnej prasy. Prowadziłem kiedyś drobny spór z liberalnymi profesorami ekonomii, którym łagodnie zarzuciłem, że nie rozumieją dwóch pojęć. Nie jestem ekonomistą, ale mogę spróbować je opisać. Pierwsze z nich nazywa się ekonomią informacji. Informacja nie jest towarem jak inny. Materialna pięciozłotówka zawsze ma pewną wartość. Słyszałem, że niektórzy spekulanci skupują w USA pięciocentówki za sześć centów, wiedząc, że jak 19 Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas spadnie dolar, to i tak będą zawsze mieli cztery centy, bo sama miedź ma pewną wartość. Oczywiście piątki za dziesięć złoty kupować może nie warto, ale proszę rozważyć zabezpieczenie swoich dochodów na przyszłość, poprzez kupowanie jak najmniejszych monet. Tej wartości bowiem nie da się tak łatwo powielić. Papierowy pieniądz łatwo dodrukować, ale metalowy wyprodukować coraz trudniej. Otóż kiedy pieniądz staje się czystą informacją, można go jak ona przekazywać i powielać. Stąd kryzys tzw. wirtualizacji pieniądza. Ale przechodząc do samej informacji, wiemy, że o wartości książki nie decyduje papier, ani jej grubość, tylko informacja semantyczna. Dawniej trudno było ją powielać, trzeba było przepisywać książki w klasztorach. Gutenberg stworzył drukarstwo, a dzisiaj dzięki komputerom informację szybciej się tworzy, potem jeszcze szybciej drukuje. Można też kopiować cudzą pracę – na tym przecież polega dziennikarstwo portalowe. Ma się dziesięć źródeł i skleja się z nich jedenaste. Stąd mamy to, o czym mówi prezes Google, że licząc w bitach od roku 2006 do 2009 powstało tyle informacji, ile od początku dziejów ludzkości. W bitach liczy się informację asymetryczną – to tak jakby liczyć litery. „Kot” i „Ala” mają jednakową ilość liter. Różnica semantyczna między „Alą” a „kotem” jest istotna dla nas, ale nie przy liczeniu liter. Tych bitów jest coraz więcej, i dzieje się powoli to, o czym pisał Stanisław Lem w „Bombie megabitowej” – zaczynamy być zalewani informacją, bo produkcja bitów jest wyjątkowo prosta. Ponadto dochodzi tu drugi element. Ekonomika informacji zajmuje się osobliwościami informacji, kiedy informacja jest utowarowiona. Informacja jest coraz szybciej powielana. Ale istnieje też tzw. ekonomia uwagi, którą rozwijał Herbert Simon, laureat Nobla. Teoria ta mówi o tym, że najrzadszym dobrem na świecie jest ludzka uwaga. Proszę pomyśleć – mamy w tej chwili na świecie siedem miliardów ludzi. Każdy z nich ma dwadzieścia cztery godziny na dobę. Odliczamy osiem godzin na spanie i elementarną higienę. Można sobie policzyć, ile godzin uwagi posiada każdy człowiek. Ta ilość jest ściśle określona, i nikt nam nigdy nie da nawet dodatkowej minuty. Jeżeli ja państwu ukradnę dwadzieścia pięć minut, to jest to bezpowrotnie stracone. Jeśli ktokolwiek myślał sobie w tym czasie o niebieskich migdałach, to nie mógł uczestniczyć w wielu innych ciekawszych rzeczach. Na co dzień zapewne jesteśmy „multitasking”, czyli wykonujemy różne zadania jednocześnie. Ja na 20 Tabloidyzacja mediów a neopopulizm przykład nałogowo czytam gazety w czasie oglądania telewizji. Skaczemy od jednej sprawy do drugiej, żeby zdobyć więcej informacji, ale i tak nam się to w pełni nie udaje. Postęp XIX wieku polega na nieprawdopodobnym zwiększeniu podaży informacji, przy znacznie ograniczonym popycie w ramach ekonomii uwagi. Tym bardziej, że dochodzą jeszcze inne czynniki, jak na przykład zmęczenie ludzkie. Nie jesteśmy wbrew pozorom tak wypoczęci jak osoby, które nie utrzymywały się z pracy, jak na przykład arystokracja francuska, doskonaląca w XVIII wiecznych salonach sztukę konwersacji. Sytuacja jest w tej chwili całkowicie zmieniona, jednak mało się na ten temat dyskutuje. Nie mówi się właśnie o ekonomii uwagi. Na szczęście przeciwwagą dla rynkowości informacji jest niesłychana kreatywność rynku idei, i to jest wspaniała rzecz. Osobiście kocham media, choć nie do końca im ufam; zarówno nowym, internetowym, jak i starym, prasowym i telewizyjnym. Media są mi bliskie, bo dzięki ich rynkowości biznesowej znalazły się pieniądze i motywacja do tego, żeby tworzyć nowe, fantastyczne rzeczy. Świat cechuje wspaniała konektywność, zapewniona przede wszystkim przez telefony komórkowe z Internetem. Postęp jest fantastyczny. Deregulacja rynku, umożliwienie większej konkurencyjności, osłabienie licencjonowania – to są plusy. Ale są i minusy. W tej chwili wiemy, że zdominowanie sfery mediów przez wolnorynkowe ideologie zaciera charakter informacji jako dobra publicznego, wartego ochrony konstytucyjnej, a robi z nich infotainment, który zdecydowanie nie jest wart takiej ochrony. Następuje tu też koncentracja własności. Moim zdaniem koncentracja własności, pluralizacja, urynkowienie – i tu mój spór z Balcerowiczem – może być czymś dobrym, na przykład w dziedzinie samochodów. Nie mam nic przeciwko temu, że jest tylko pięć czy dziesięć głównych producentów samochodów na świecie, gdyż oni z roku na rok robią coraz lepsze samochody po przyzwoitej cenie. Otóż to jest dobre. Postęp w przypadku odbiorników telewizyjnych także jest niesłychany. Kto będzie mówił, że od współczesnego Samsunga lepszy jest Jowisz sprzed lat, czy Rubin? Natomiast jeśli przechodzimy do kultury, czyli informacji semantycznej, to pytanie jest takie: czy większa konkurencja nadawcówproducentów tworzonych masowo i różnie pakowanych informacji, tworzy lepszą czy gorszą jakość? Tworzyłaby lepszą, gdyby istniały odpowiednie standardy oceny. Problem polega na tym, że takich standardów nie ma. Standardem jesteśmy my, nasze umysły, nasze oczy i uszy. Człowiek siedzi 21 Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas przed telewizorem i wybiera za pomocą pilota programy. Gdyby wybierał tzw. lepsze jakościowo programy – cokolwiek to oznacza – to byłoby dobrze. Wiemy jednakże, że zwykle wybieramy gorsze. Prawo Greshama wypierania lepszego pieniądza przez gorszy działa tu wyjątkowo dobrze. Dlaczego? Bo jesteśmy coraz bardziej zmęczeni obecną sytuacją. Szukamy rozrywki żeby odpocząć od pewnych napięć dnia codziennego, od życia chwilą, od pośpiechu, od tyranii chwili. Nie ma żadnego dowodu, że zupełnie nieskrępowana konkurencja prowadzi do polepszenia jakości informacji, niezależnie od tego co ona oznacza. W pewnym momencie deregulacja rynku medialnego była zjawiskiem dobrym, gdy rozpoczął ją Reagan, czy pani Thatcher. Obecnie sytuacja zaczyna się odwracać na niekorzyść. Fragmentaryzacja społeczna wywoływana różnorodnością mediów powoduje rozdzielenie, przy czym nie jesteśmy jedynie rozdzieleni, lecz również selekcjonowani. Wiadomo, że dla mediów młodzi są lepsi, a starsi, do których należę, jest gorsze, bo młodszym można dać reklamę piwa i więcej na tym zarobić, a takim jak ja można reklamować jedynie leki na podagrę albo na prostatę. Rozważcie państwo, jakie reklamy umieszcza się w telewizji dla określonego „targetu” odbiorczego. Proszę się nie oczekiwać reklamy samochodu BMW w przerwie Teatru Telewizji, bo to byłyby wyrzucone pieniądze przez reklamodawcę. Widzowie tego programu nie są właściwym targetem dla tej marki. Tak więc nie tylko jest ich nie tylko mniej niż telekibiców, ale są mniej cenni dla reklamy. Publiczność telewizyjną kupuje się według tych samych zasad, według których w Teksasie sprzedaje się byki – młode byczki idą po wyższej cenie niż stare byki i krowy. Warto pamiętać, że mediami są istotnym elementem tego, co Zygmunt Bauman – mój zresztą dawny nauczyciel – określa mianem płynnej nowoczesności. Płynna nowoczesność obejmuje wiele zjawisk, ale najbardziej płynne są media. Jeżeli każdy z nas popatrzy na własne życie, na to co się w jego życiu najbardziej zmieniło, to okaże się, że najbardziej zmieniło się otoczenie medialne. Pięćdziesiąt lat temu dziennikarstwo było dosyć dobrze określoną służbą publiczną. Mówię tu o każdym dziennikarstwie, nawet o komercyjnym. Służba ta polegała na informowaniu o urbi et orbi, o mieście i o świecie. Obecnie proszę zwrócić uwagę na zanik wiadomości zagranicznych, nie tylko w Polsce, w serwisach telewizyjnych. Amerykanie, którzy jeszcze w latach 60. w miarę interesowali się światem, przestali się nim interesować. Odkryto, że ludzie są z natury 22 Tabloidyzacja mediów a neopopulizm lokalni, ewentualnie narodowi. W wielkich stacjach likwidowane są działy zagraniczne. Informacje zagraniczne pojawiają się w postaci szczątkowej, zamiast tego mamy kulturę draki. W Polsce jeżeli jest się obecnie osobą odpowiedzialną za dochody stacji, to wysłanie korespondenta do Libii to wielki heroizm finansowy, bo to strasznie drogie. Telewizja musi pojechać ze sprzętem za granicę – są to ogromne koszta. A migawka o trzęsieniu ziemi czy o zalaniu Bangkoku jest zbyt nudna w odbiorze powszechnym, katastrof w świecie nie brakuje, emocji już nie wywołują. Łatwiej zorganizować pseudodebatę „Błaszczak kontra Ziobro” – to jest draka na oczach wszystkich, to nic nie kosztuje, uczestnicy sami nawet przyjadą do studia. Mamy tu do czynienia z politycznym subwencjonowaniem programów mediów, bo politycy wiedzą już jak się wyrazicie zachowywać. Sami tworzą program. Mają pieniądze na doradców i prezentują gotowy produkt, tak jak reklama prezentuje gotowy produkt. Kiedy doda się do tego dramaturgii, to mamy wtedy do czynienia z swoistym rodzajem tabloidyzacji, o którym za chwilę powie więcej pani dr Dorota Piontek. Media są funkcjonalnym elementem współczesnego życia, czy to w ramach demokracji czy nie. Ja wolę demokrację i media stabloidyzowane, od tych centralnie kierowanych przez dawnych dyktatorów. Problemem może tu być populizm i tzw. neopopulizm. Przed przyjazdem na dzisiejszą konferencję sprawdziłem, jako naukowiec, jakie wydano poważne książki na temat populizmu. Okazuje się, że o neopopulizmie i mediach jest mało. Tak naprawdę ukazała się jedna książka na ten temat. Przeczytałem ją, okazała się dość chaotyczna. Mam nadzieję, że o dawnym populizmie powie więcej prof. Antoszewski. Jeśli zaś chodzi o neopopulizm, to jest to według mnie populizm sfery telewizyjnej i tabloidów, populizm, który stanowi nową formę. W ramach takiego populizmu używa się obrazów, a przecież ten artykuł w „Fakcie” o wdowach to też pewien obraz. Tu nie chodzi o to, że napisano wielkimi literami, że zabiorą wdowom renty. Bo taki artykuł mógłby też znajdować się w „Gazecie Wyborczej”. Tam byłoby to napisane mniejszymi literami, może umieszczono by to na drugiej stronie, może inaczej sformułowano. W tabloidzie mamy do czynienia z specjalną formą graficzną. Brakuje tylko zapłakanej wdowy, która pyta „Jak żyć?”. Od razu sam przecieram oczy ze współodczuwania losu wdów. Proszę państwa, to jest właśnie tabloid w działaniu – nadmierne granie na emocjach. To jest najbardziej niebezpieczne w przypadku neopopulizmu, bo te rozwinięte, wysoko stabloidyzowane media zabijają w człowieku elementarną refleksję, 23 Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas element debaty wewnętrznej, eksponują emocje, frustracje etc. docierając do rozproszonych audytoriów, szczególnie do tych, które są biedniejsze, sfrustrowane. Bo przecież taka informacja jest dostępna prawie za darmo, za 1,80 zł czy 1,60 zł. Dobra informacja powinna kosztować. Ale za dobrą informację z różnych powodów nie chcemy płacić, media idą więc w kierunku taniej, nawet bezpłatnej informacji, więc zazwyczaj emocjonalnej, proste, rozrywkowej. Na Zachodzie dostrzegalny jest już ogromny kryzys dziennikarstwa. Wiem o tym od amerykańskich kolegów profesorów, ale także z książek byłych dziennikarzy – także telewizyjnych – których wyrzucono z pracy, albo którzy przeszli na emeryturę, i którzy w swoich książkach ujawniają kulisy swojej pracy. W Polsce tego nie ma, informacji jest relatywnie mało, nie mają też czasu na pisanie grubych książek. Natomiast przyszłość dziennikarza i dziennikarstwa, na co wskazuje Bernard Poulet, rysuje się w czarnych barwach. Czy istnieje jakaś nadzieja? Homo sapiens zmienia się. Kognitywistyka jest dziedziną, która bada wpływ mediów na umysł. Tzw. dzieciaki sieciaki są inne niż my, przynajmniej niż ja. Moje wnuki są inne niż ja. Wierzę jednak w to, że one też są homo sapiens, nie tylko videns, ale i sapiens, że nie klikają tylko myszą, ale także myślą. Nie wiem czy za rok, może za dwa, może za dziesięć dojdzie z tabloidyzacją do ściany. Może po pewnym czasie nastąpi przesyt i znudzenie ciągłym wywoływaniem emocji. Pojawiają się już pewne sygnały. Pewne seriale telewizyjne, które powinny złapać widza, przestają działać. Ludzkość przechodziła różne okresy i jakoś – niekiedy być może dzięki małym grupom – ze wszystkiego się wyzwalała. Te małe intelektualne grupy muszą wprowadzić w obieg publiczny pewne idee. Tutaj też pojawia się ta dobra strona mediów – niekoniecznie na razie tych wielkich, urynkowionych aż do bólu, tylko mediów o charakterze „nosicielskim”, czyli cyfrowych, dwukierunkowych, internetowych, społecznych. One też są zawłaszczane, ale istnieje przynajmniej nadzieja, że powstanie drugi obieg. Za czasów komuny mówiło się o pierwszym obiegu, czyli o obiegu masowym, w pełni kontrolowanym przez PZPR, ale był też tzw. drugi obieg. Kiedy pierwszy obieg przestał funkcjonować, zaczął działać ten drugi. Pierwszy obieg, jakim jest kapitalizm, przestaje pracować tak dobrze jak dotychczas. Pracował bardzo dobrze, ale od kilku lat zaczyna wyjątkowo pogłębiać nierówności społeczne. Wywołana tym frustracja może się przez moment przejawiać właśnie w neopopulistycznych ruchach czy partiach wodzowskich, tak jak to się dzieje w Ameryce Południowej. 24 Tabloidyzacja mediów a neopopulizm Ale może się także przejawiać w postaci różnych form zorganizowania społecznego i mniejszych form porozumienia się, dalszego wymieniania informacji, niekoniecznie na poziomie tabloidu. Ludzie myślący mogą jeszcze odzyskać kontrolę nad sterownością tego świata, ale być może musi wpierw nastąpić wielki szok czy krach. Ale prędzej czy później siedem miliardów ludzi nie może zgłupieć tak bardzo, tak łatwo dać się oszukać tabloidom. Kryzys dziennikarstwa może się przełamać w formę nowych mediów jakościowych i publicznych. Ale to jeszcze odległa nadzieja. W Weselu Wyspiańskiego Czepiec pyta się „Cóż tam, panie, w polityce? Chińcyki trzymają się mocno!?”. Dziennikarz odpowiada: „Otóż właśnie polityków mam dość”. Dziennikarz nie chce rozmawiać, ale chłop go naciska i na końcu mówi: „A i my tu cytomy gazety i syćko wiemy”. I na tym polega cała zasadzka, że chłop, który czytał jeden dziennik, prawdopodobnie konserwatywny, krakowski „Czas”, uważał, że „syćko” wie. To przykład narkotyzującej funkcji mediów. Ale być może ów chłop wiedział więcej o Chinach niż dzisiejszy odbiorca, bo wtedy chodziło o konkretną sytuację militarną na froncie chińskim. Myślę, że zdrowy rozsądek zwycięży i będziemy chcieli „syćko” wiedzieć, ale niekoniecznie z tabloidów, tylko z tych gazet, które zajmowały się jeszcze światem, jak ten krakowski „Czas”, sto lat temu. Czytajmy, ale pamiętajmy też, że im więcej wiemy, tym mniej możemy temu ufać. 25 Dr Dorota Piontek Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość dziennikarstwa politycznego? Dzień dobry państwu. Występowanie po panu profesorze jest niewątpliwie wyzwaniem, któremu jednakże postaram się sprostać. Z jednej strony chciałabym uniknąć bardzo akademickiego charakteru mojego wystąpienia, z drugiej strony jednak chciałam zwrócić uwagę na to, że kategoria tabloidyzacji, nie jest tylko i wyłącznie kategorią obecną w dyskursie publicznym – bardzo zresztą od kilku lat popularną. Jest to również kategoria opisana naukowo. Prowadzone są pewne badania związane z tabloidyzacją, oraz z drugim pojęciem, czyli z metarelacjonowaniem, które dotyczy przede wszystkim dziennikarzy i współczesnego dziennikarstwa politycznego. Pozwolę sobie podać państwu kilka definicji, ale oczywiście nie będę ich szczegółowo omawiać. Chciałabym natomiast zwrócić uwagę na kilka rzeczy oraz podzielić się z państwem wynikami badań, które mają charakter pilotażowy, a więc są, póki co, robione na małej próbie, lecz mimo to dają już pewne podstawy do formułowania założeń dotyczących dalszych badań, które zresztą przewidujemy. Być może w przyszłości pojawi się okazja by podzielić się z 26 Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość dziennikarstwa politycznego? państwem wynikami badań empirycznych, które – myślę, że w dużej mierze – potwierdzą intuicje, które posiadamy już w tej chwili. Czy tabloidyzacja i metarelacjonowanie polityki stanowią przyszłość dziennikarstwa politycznego? To pytanie jest wciąż pytaniem otwartym. Można powiedzieć, że termin tabloidyzacja w dużej mierze kojarzy się negatywnie, i tak też używany jest w dyskursie publicznym. Ta intuicja jest słuszna, ale chciałabym nawiązać do tego, o czym mówił pan prof. Goban-Klas – media zarówno pomagają, jak i szkodzą. To stwierdzenie obejmuje też media tabloidyzujące się. Większość analityków rynku medialnego i procesów komunikacji masowej i politycznej będzie mówiła, że te media przede wszystkim szkodzą. Ale są też tacy, najczęściej reprezentanci tzw. teorii kulturowej, którzy wskazują na to, że tabloidyzujące się dziennikarstwo ma też pewne zasługi, polegające chociażby na tym, że wprowadza się do dyskursu publicznego sprawy, które wcześniej były pomijane. Przyjmuje się generalnie, że dziennikarstwo tabloidyzujące się – bo nie mówimy tu tylko o tabloidzie, lecz o pewnym procesie – to dziennikarstwo, które w dużej mierze prowadzi do emancypacji pewnych grup społecznych, które wcześniej były pomijane, nieobecne w sferze publicznej. Mówi się nawet o tworzeniu pewnej alternatywnej sfery publicznej, gdzie grupy dotychczas w jakiś sposób społecznie poszkodowane czy wyalienowane mają możliwość artykulacji swoich zainteresowań i swoich problemów. Ta dyskusja jest oczywiście dyskusją otwartą, chociaż – jak powiedziałam – z punktu widzenia elit cokolwiek to słowo znaczy – medialnych, politycznych i naukowych, tabloidy i dziennikarstwo tabloidowe są najczęściej potępiane. W naszym ogródku naukowym również występuje tendencja do potępiania tabloidów. Ale mówiąc szczerze, nikt tabloidów nie bada – to też jest interesująca sprawa. Rok temu występowałam na konferencji, gdzie porównywałam „Fakt” i „Super Express”, przede wszystkim pod kątem dziennikarstwa politycznego. Osoba prowadząca ten panel powiedziała wtedy o mnie: „Oto przykład osoby, która robi za nas to, czego my nie mamy zamiaru robić”. Z góry założono, że moja praca była wynikiem wielkiego poświęcenia. Przy okazji tej dyskusji pojawiło się parę interesujących różnic między „Faktem” a „Super Expressem” jeśli chodzi o dziennikarstwo polityczne – może kiedy indziej będzie okazja, by powiedzieć o tym nieco więcej. 27 Dr Dorota Piontek Tabloidyzacja i metarelacjonowanie to ściśle związane ze sobą tematy. Pan prof. Goban-Klas wspominał o wielu przesłankach procesów zmian w mediach. Chciałabym teraz krótko i syntetycznie wskazać trzy najważniejsze procesy. Pierwszym z nich jest rosnąca konkurencyjność rynku medialnego, a w konsekwencji komercjalizacja – czy jak niektórzy twierdzą, hiperkomercjalizacja – rynku medialnego, która powoduje nastawienie mediów na zaspokajanie potrzeb odbiorców. Potrzeby te zmieniają się, co jest pochodną zmiany stylów życia i wszystkich uwarunkowań systemu społecznego. Do tego dochodzi rozwój technologii medialnych, i to, o czym mówił pan profesor: fragmentaryzacja publiczności. Kanałów komunikacji przybywa zdecydowanie szybciej niż ludzi, którzy z nich korzystają. W związku z tym, mamy do czynienia z fragmentaryzacją, a w konsekwencji z rosnącą konkurencyjnością. Komercjalizacja czy hiperkomercjalizacja wskazywana jest jako najistotniejsza przesłanka tabloidyzacji. Metarelacjonowanie wynika przede wszystkim ze zmiany w relacjach między politykami a dziennikarzami. Tutaj interesującą sprawą jest to, że dziennikarze – tak przynajmniej twierdzą analitycy współczesnego komunikowania politycznego, tzw. komunikowania trzeciej ery – tracą swoją uprzywilejowaną pozycję w dyskursie publicznym. To ich szalenie frustruje i wywołuje pewne działania, o których mówi się przy metarelacjonowaniu. Rośnie polaryzacja poparcia w społeczeństwie, co w konsekwencji prowadzi również do polaryzacji mediów. Rozwój technologii umożliwia to, że spolaryzowane media – także elektroniczne, które wcześniej kojarzone były z koniecznością dotrzymania zasady zachowania obiektywizmu, której już po nich nie oczekujemy – odzwierciedlają polaryzację społeczną. Moim zdaniem proces polaryzacji przebiegał w Polsce szczególnie dynamicznie od 2005 roku. Oczywiście wcześniej również mieliśmy do czynienia z mediami, które popierały pewne opcje światopoglądowe. Natomiast od 2005 roku możemy mówić o mediach, które wyraźnie uczestniczą w konflikcie politycznym, a nie tylko w dyskusji politycznej, bo to wcześniej było normalne. Powiedziałam, że nie będziemy szczególnie omawiać definicji. Warto jednakże zauważyć, że pierwsze definicje tabloidyzacji sformułowano już w połowie lat 80. . Marvin Kalb, praktykujący dziennikarz, stwierdził, że tabloidyzacja to pomniejszanie twardych wiadomości, wynoszenie seksu, skandalu i infotainmentu. Proszę zwrócić uwagę, że z infotainmentem sytuacja 28 Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość dziennikarstwa politycznego? jest o tyle ciekawa, że termin ten początkowo oznaczał zupełnie co innego, niż obecnie. Pierwotnie infotainment miał oznaczać podawanie informacji ważnych, w atrakcyjnej czy rozrywkowej formule, tak, aby się przebiły. W tej chwili infotainment oznacza atrakcyjną formułę, która jest nośnikiem informacji nieważnych. Infotainment nie byłby odbierany tak negatywnie jak obecnie, gdyby nie zmieniła się jego zawartość. Koncepcja Franka Essera – moim zdaniem bardziej interesująca – rozbija tabloidyzację na poziom mikro i makro. Tabloidyzacja na poziomie mikro dotyczy przede wszystkim standardów dziennikarskich, gdyż prowadzi do rewizji tradycyjnego podejścia do dziennikarstwa, przede wszystkim telewizyjnego, ale także i prasowego. Jest to wywołane przede wszystkim preferencjami odbiorców i wymaganiami komercyjnymi, wynikającymi z komercjalizacji mediów. Proszę pamiętać, że komercjalizacja dotyczy wszystkich mediów, niezależnie od statusu nadawcy. Niezależnie od tego, czy nadawca jest nadawcą komercyjnym ze swojej istoty, czy publicznym, media są zawsze przedmiotem komercjalizacji. Na poziomie mikro tabloidyzacja oznacza zmianę wyboru informacji i sposobów ich prezentacji. Pojawia się mniej relacji dłuższych, a więcej relacji krótszych, którym towarzyszą – co doskonale widać na przykładzie numeru „Faktu”, który pokazywał pan prof. Goban-Klas – zdjęcia i wizualizacje. Zmienia się też styl mowy dziennikarzy i relacjonowania przez nich pewnych wydarzeń. Pojawia się język bardziej nieformalny, w którym zdecydowanie więcej mowy potocznej, i który trafi do tzw. przeciętnego odbiorcy. Wiadomo, że chodzi o odbiorcę, który nie grzeszy nadmiarem wykształcenia, nawet jeśli ma formalne, chociażby z tego względu, że nasze szkolnictwo wyższe również się tabloidyzuje. Tabloidyzacja na poziomie mikro ma swoje konsekwencje dla poziomu społecznego, a więc dla poziomu makro. Oznacza to, że tworzy się pewien proces społeczny, który symbolizuje pewne przewartościowania, zmiany, które mają swoje konsekwencje dla fundamentów konstytuujących społeczeństwo. Esser wskazuje, że mamy do czynienia z sytuacją, w której mniej liczą się wartości tradycyjnie rozumianej edukacji i ćwiczenie obywatela do intelektualnego uczestniczenia w poważnej debacie politycznej, a dominującą rolę odgrywa marketing polityczny, który spłyca debatę polityczną w rozumieniu tradycyjnym. Mówiąc krytycznie o tabloidyzacji, najczęściej mamy na myśli pewne szkody, które wyrządza ona na poziomie makro. 29 Dr Dorota Piontek Można by jeszcze zwrócić uwagę na definicję Howarda Kurtza, który jako pierwszy przebadał dziennikarzy amerykańskich i zdefiniował tabloidyzację na podstawie tego co mówili, i na podstawie obserwacji pewnych procesów w świecie prasy amerykańskiej w latach 90. Jego definicja koresponduje z jednej strony z założeniami Kalba, a z drugiej strony z definicją tabloidyzacji na poziomie mikro. Warto też zauważyć, że tabloidyzacja jest procesem. Z jednej strony jest to zjawisko, z drugiej jednak zjawisko, które nabiera charakteru procesu. W związku z tym, tabloidyzację należałoby badać w perspektywie długoterminowej. Po drugie, tabloidyzacja nie dotyczy tabloidów, lecz mediów tzw. tradycyjnych czy też tzw. dziennikarstwa jakości. Tak naprawdę nie możemy mówić o tabloidyzacji „Super Expressu”, natomiast możemy mówić o tabloidyzacji „Gazety Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, czy jakiegokolwiek innego dziennika, który uważa się za bastion dziennikarstwa w rozumieniu tradycyjnym – z trudem przychodzą mi one do głowy. Podobnie możemy mówić o tabloidyzacji tygodników opinii, natomiast nie tygodników, które są z założenia tabloidami. O tym też warto pamiętać. Tabloidyzacja tak naprawdę polega na przejmowaniu standardów dziennikarstwa tabloidowego przez dziennikarstwo opinii. Dlatego należy badać media poważne. Wreszcie tabloidyzacja powinna być badana w kontekście kulturowym i historycznym każdego kraju – przy każdym systemie medialnym przebiega ona nieco inaczej. Colin Sparks stwierdził, że istnieją trzy sposoby posługiwania się terminem tabloidyzacja w dziennikarstwie. Oznacza ona zmianę tematów, czyli zmianę tradycyjnych standardów – przede wszystkim w odniesieniu do publicznych mediów elektronicznych. Sparks podkreśla, że – po drugie jest to zmiana priorytetów w konkretnym medium na rzecz rozrywki. Trzecie założenie mówi o przekroczeniu granic dobrego smaku i podaje przykład The Jerry Springer Show. W Polsce chwilowo nie ma jeszcze odpowiednika tego programu, i myślę, że z wielu powodów nie pojawi się on w takiej postaci. Kiedyś zdarzyło mi się jednak zobaczyć przypadkiem program nadawany w telewizji publicznej, w którym jury oceniało nieszczęścia uczestników i przyznawało nagrody, zależnie od tego, które nieszczęście było najbardziej spektakularne. Mówi się też o tabloidyzacji polityki i o tabloidyzacji emocji, które są konsekwencją tabloidyzowania się dziennikarstwa. Tabloidyzacja polityki obejmuje wzajemne wykorzystywanie się dziennikarzy i polityków, nie po 30 Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość dziennikarstwa politycznego? to, by realizować istotne plany czy cele, o których mówił pan profesor, lecz by osiągać cele wynikające z komercjalizacji: przyciąganie widowni przez media i przyciąganie wyborców przez polityków. Tabloidyzacja emocji to przypisywanie pewnym wydarzeniom przez media znaczenia zdecydowanie większego, niż faktyczne, a więc hiperbolizacja, wyolbrzymianie rozmaitych emocji czy wydarzeń. To jest oczywiście związane z koniecznością rywalizowania. Przedstawię teraz wspomniane na początku badania pilotażowe. Nie będę tu mówiła o metodologii, jeśli ktoś jest tym zainteresowany, to z chęcią opowiem o tym później – w tej chwili nie jest to najistotniejsze. Przedstawiony materiał nie był badany przeze mnie – to analiza ilościowa wykonana przez Press-Service. Na Rys. 1 widać porównanie liczby materiałów w latach 2009 i 2010, w „Wydarzeniach”, czyli w polsatowskim programie informacyjnym, w „Wiadomościach”, w „Panoramie” i w „Faktach”. Są to główne programy informacyjne dwóch anten publicznych i dwóch komercyjnych. Proszę zauważyć, że w przypadku każdego z tych programów nastąpił przyrost liczby jednostek informacyjnych, przy – co warto podkreślić – niezmienionym czasie emisji programu informacyjnego. Mamy zatem mniej czasu poświęconego na poszczególne jednostki informacyjne. Rys. 2 przedstawia zestawienie zawartości tematycznej, zaczerpnięte z moich badań. Próba była zdecydowanie mniejsza niż w przypadku PressService. Przedział czasowy znów obejmuje lata 2009 i 2010, a badane programy to „Fakty” i „Wiadomości”. Proszę zauważyć, że na pierwszy rzut oka polityka dominuje jako treść przekazu, ale gdyby zsumować pozostałe tematy, to wcale nie jest ona najważniejszym tematem naszych serwisów. Mimo to zgodziliśmy się z panem profesorem, że w znanych nam demokracjach, nie ma chyba aż takiej obecności polityków w mediach informacyjnych jak w Polsce. Następuje przyrost zainteresowania historiami ludzkimi. Proszę nie patrzeć na sport, badania były wykonywane w okresie olimpiady, więc wyniki są trochę zniekształcone. Po polityce mamy historie ludzkie, potem sprawy społeczne i sensacje. Gdyby je zsumować, wyszło by tego więcej niż problemów politycznych, nie mówiąc o ekonomii. Proszę zwrócić uwagę, jak nikły jest udział tematów ekonomicznych w programach informacyjnych. To jest traktowane jako wyznacznik tabloidyzacji. Rys. 3 przedstawia liczbę materiałów tematycznych badaną przez 31 Dr Dorota Piontek Rys. 1 Rys. 2 32 Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość dziennikarstwa politycznego? Rys. 3 Rys. 4 33 Dr Dorota Piontek Press-Service – nieco inaczej dokonano tu podziału tematów. Co prawda dominuje polityka, ale znów – gdyby zsumować pozostałe rzeczy, okazałoby się, że tematów politycznych jest relatywnie mniej. Pan profesor wspominał też o aktorach. Rys. 4 pokazuje, że w programach informacyjnych politycy stanowią dominującą grupę aktorów, choć jeśli mamy być szczerzy, chodzi tu zaledwie o dwudziestu konkretnych polityków. Poza tym aktorami są tzw. zwykli ludzie. Mamy do czynienia z bardzo interesującym zjawiskiem, jakim jest fragmentaryzacja wypowiedzi. Dziennikarze funkcjonują jako swojego rodzaju brokerzy informacji. Wypowiedzi polityków w programach informacyjnych to tzw. setki. Najczęściej opierają się one nie na wypowiedziach ekskluzywnych, czyli udzielanych wyłącznie dziennikarzowi konkretnej stacji, tylko na wypowiedziach na rozmaitego rodzaju briefingach. To są w istocie nieprzypadkowo wyselekcjonowane fragmenty. Dana wypowiedź zostaje wybrana albo dlatego, że pokazuje, że dany polityk przygotował się i powiedział coś, o czym wiedział, a więc ma szansę na nagłośnienie medialne, albo dlatego, że wypowiedź pasuje dziennikarzowi do koncepcji newsa, do pewnych treści, które chce tam umieścić. Podobnie rzecz ma się z wypowiedziami tzw. ekspertów. To również zwykle krótkie wypowiedzi, i tak dłuższe w rzeczywistości niż później to, co widzimy na ekranie. Rys. 5 przedstawia to, o czym mówił już pan profesor: zanik zainteresowania informacjami zagranicznymi. Interesujemy się nimi o tyle, o ile mają one jakiś związek z naszymi sprawami. W tym roku dość mocno nagłaśniano sytuację w Egipcie, lecz wątkiem wiodącym w relacjach było to, co stanie się z naszym wypoczynkiem – gdzie będziemy jeździć, skoro w Egipcie pojawiły się problemy? Dosyć interesujące jest porównanie Polsatu News z TVP Info i TVN24. Informacje międzynarodowe dotyczą tam tzw. michałków – chodzi o informacje o tym, że gdzieś urodziła się jakaś panda, albo miał miejsce jakiś wypadek. To nie są te newsy, które tradycyjnie kojarzą się ze sprawami międzynarodowymi, w rozumieniu ważnych dla społeczności międzynarodowej rozstrzygnięć. Rys. 6 dotyczy analizy tego, kto wypowiada się w mediach. Jeśli chodzi o polityków, najczęściej wypowiadają się naturalnie reprezentanci koalicji rządzącej. Co ciekawe, Rys. 7 pokazuje, że w 2009 roku częściej cytowani byli politycy pierwszoplanowi, podczas gdy w 2010 mamy do czynienia ze zdecydowanie większym udziałem polityków drugoplanowych. 34 Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość dziennikarstwa politycznego? Rys. 5 Rys. 6 35 Dr Dorota Piontek Rys. 7 Rys. 8 36 Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość dziennikarstwa politycznego? Osobiście tłumaczę to zmianą strategii komunikacyjnych partii politycznych, które delegują określone osoby do kontaktów z mediami. W naszych warunkach stosuje się pewną zasadę niedostępności liderów, dzięki czemu liderzy nie zużywają się w codziennej konfrontacji i nie muszą się ścierać z dziennikarzami. Rys. 8 pokazuje, tematy poruszane przez polityków. Otóż politycy najczęściej mówią o sobie. Wypowiedzi polityków z okresu badań dotyczyły innych polityków, tego, jak dany polityk ocenia swojego kolegę – nie jego projekty ustawodawcze, tylko to, jakim jest człowiekiem, a więc czy jest godny zaufania, czy jest mądry itd. Najczęściej występuje tu pełno złośliwości i negatywnego nastawienia wobec kolegów. Chciałam jeszcze zasygnalizować pewną rzecz, co też może być zachętą dla państwa do dyskusji. Chodzi o kwestię metarelacjonowania. Mówimy tu znowu o pewnych procesach związanych z uwarunkowaniami otoczenia, w którym odbywa się komunikacja polityczna. Metarelacjonowanie definiowane jest jako odejście od tradycyjnej roli mediów jako kreatora przestrzeni, w której toczy się debata polityczna, czy publiczna. Wskazuje się tu na to, że dziennikarze stają się uczestnikami debaty poprzez mechanizm autoreferencji, który – przynajmniej u Essera – polega na koncentrowaniu się na własnej roli. Dziennikarze koncentrują się więc na sobie. Esser definiuje mechanizm autoreferencji jako metakomunikowanie przez dziennikarzy świadomości bycia manipulowanym przez polityków. Następnie, dziennikarze pokazują w jaki sposób te manipulacje się dokonują, dekonstruując je, a na koniec ujawniają, w jaki sposób dzielnie się przed nimi bronią. To jest związane – jak już powiedziałam – ze zmianą relacji, a przede wszystkim z profesjonalizacją komunikacji politycznej. Coraz częściej jest tak, że polityk jest profesjonalnie przygotowany do kontaktu z mediami. W imieniu polityków często występują też zawodowi komunikatorzy. Bardzo często są to zresztą byli dziennikarze, którzy doskonale znają funkcjonowanie mediów, czy też pewne uwarunkowania i czynniki, które wpływają na selekcję informacji. Te same osoby, które mówią o tabloidyzowaniu się polityki, które twierdzą, że dziennikarze krytykują zachowanie polityków, to również ci, którzy twierdzą, że dziennikarze mają poczucie, że stracili swoją uprzywilejowaną pozycję w procesie komunikacji politycznej. Dziennikarze przestają być pośrednikiem, wyrocznią, a zaczynają być ogrywani czy oszukiwani. Stąd mówi się na przykład, że termin spin doctor to termin 37 Dr Dorota Piontek tabloidowy, który ma zabarwienie negatywne, a został uknuty przez polityków, którzy czują, że są ogrywani. Natomiast spin jest uznawany przez specjalistów od public relations za rzecz naturalną, jest to bowiem przedstawianie swojej wersji wydarzeń. Każdy z nas opowiada zawsze swoją historię i nie ma w tym nic nagannego. Natomiast powiązanie tych działań z terminem spin, który etymologicznie ma dosyć kontrowersyjne znaczenie, powoduje postrzegane ich jako z góry nastawionych na nieuczciwą i nieszczerą manipulację. Typy metakomunikacji mogą przejawiać się w dwóch rodzajach newsów: w newsach tzw. autoreferencyjnych, i w newsach dotyczących procesu tworzenia newsów. Jeżeli chodzi o newsy autoreferencyjne to są to newsy, które najczęściej dotyczą oceny własnego udziału dziennikarzy w procesach komunikacji, najczęściej komunikacji dotyczącej wydarzeń szczególnych, czyli na przykład wyborów. Proszę zwrócić uwagę, że zrobienie z wyborów wyjątkowego dla demokracji wydarzenia jest w przypadku 24 godzinnych telewizji informacyjnych rzeczą praktycznie niemożliwą. Kiedyś wybory stanowiły okres intensywniejszego komunikowania się polityków z obywatelami. W tym choćby sensie można było mówić o pewnym święcie. W tej chwili, ci sami politycy, którzy występowali miesiąc temu i trzy miesiące temu i dwa lata temu, pojawiają się w czasie kampanii i mówią dokładnie te same rzeczy. Media starają się stworzyć pewne sytuacje wyjątkowości poprzez, na przykład, organizowanie debat, które tak naprawdę niczym się nie różnią od programów publicystycznych, w których występują politycy. Mówi się tam jedynie o regułach, które są tam przestrzegane. To z kolei daje dziennikarzom, poczucie, że pełnią w procesie komunikacji szczególną rolę. Dziennikarze zajmują się potem analizowaniem zorganizowanych przez siebie wydarzeń, z naciskiem przede wszystkim na to, jaką rolę w tych wydarzeniach odgrywają oni sami. Często podkreślają też, że jako jedyni dbają o poziom dyskursu publicznego, czy też o to, by pewne tematy pojawiały się w przestrzeni publicznej. Newsy autoreferencyjne dotyczą również zjawiska, które można zaobserwować od 2005 roku w Polsce: relacjonowania sporów między dziennikarzami. Dziennikarze zaczęli się pozywać, i z tych pozwów zaczęli też czynić newsa. Nie tylko się pozywali – mają do tego prawo – ale informowali o tym szeroką publiczność. Bardzo często obejmowało to kwestionowanie wypowiedzi oponentów, pomniejszanie ich kompetencji albo wręcz podważanie ich legitymizacji do publicznego wypowiadania się. 38 Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość dziennikarstwa politycznego? Myślę, że obiektem szczególnych działań ze strony wielu mediów jest „Gazeta Wyborcza” – choć nie przeprowadzałam w tej kwestii badań. Istnieją pewne klisze autoreferencji, przede wszystkim związane z konkretnymi jej przejawami. Są też newsy dotyczące produkcji newsów. Mówi się, że widzowie kochają oglądać kulisy. Istnieją więc rozmaite programy pokazujące wpadki i zakulisowe działania polityków, skupiające się na strategiach marketingowych, na spindoctoringu, na wyjawianiu mechanizmów, za pomocą których politycy chcą wpływać na dziennikarzy. Bardzo często pojawiają się tu newsy o relacjach kandydat-media, newsy dotyczące zachowywania się polityków w czasie kampanii, czy też relacje dotyczące motywów kandydatów, najczęściej przedstawianych negatywnie. Politycy pokazywani są jako osoby o partykularnych interesach, którzy nie działają dla dobra ogółu. To wszystko jest konsekwencją tabloidyzacji, bo gdyby dokonać rekapitulacji obrazu polityki w programach informacyjnych, to tak naprawdę mamy do czynienia z ogromną personalizacją, ze skupianiem się na osobach, z prywatyzacją w znaczeniu pokazywania pewnych cech prywatnych polityków. To było szczególnie widoczne w 2010 roku, po katastrofie smoleńskiej. Chodzi tu też o specyficzny sposób narracji dziennikarzy – pan profesor o tym wspominał – wykorzystywanie narracji ludycznej, baśni, w których występuje ten zły, czyli władza, i ten dobry, ale pokrzywdzony, czyli obywatel. Na poziomie językowym można dostrzec stosowanie wartościujących i ocennych sformułowań. Dziennikarz pyta na przykład przedstawiciela władzy o to, dlaczego obywatel stał się ofiarą niekompetencji urzędnika. Zakłada więc z góry, że chodzi tu o niekompetencję. Może też użyć sformułowania „odrażająca zbrodnia”, przed wskazaniem, że w ogóle doszło do czegoś takiego jak zbrodnia. Innym sformułowaniem może być „bezduszny urzędnik”. Już na poziomie językowym mamy więc całą masę sformułowań, które w gruncie rzeczy sytuują dziennikarza przeciwko władzy, a to jest właśnie istota dziennikarstwa tabloidowego. Tabloidy zawsze były antyelitystyczne, w tym rozumieniu, że sytuowały siebie po stronie tych, którzy są słabsi, co nie oznacza, że nie czerpały z tego wymiernych korzyści. 39 PYTANIA DO WYKŁADÓW PROF. DR HAB. JERZY LUKIERSKI: Chciałem zapytać o słowa spin i spin-doktor. Jak pani doktor rozumie te pojęcia w języku polskim? DR DOROTA PIONTEK: Etymologicznie spin odnosi się do „kręcenia”. Mówi się, że nazwę tę wymyślili politycy i dziennikarze mainstreamowych mediów, na określenie pewnych działań z dziedziny public relations. Pojęcie spinu ewaluowało, gdyż na poziomie public relations, spin oznacza przekazanie pewnej wersji wydarzeń, ich interpretacji. Interpretacja ta może i jest skrzywiona, ale skrzywienie jest immanentną cechą każdej interpretacji, gdyż każda ma charakter subiektywny. Kiedy opowiadam jakąś historię, to nawet jeśli robię to w najlepszej wierze i jestem przekonana, że czynię to obiektywnie, to w istocie opowiadam ją tak, jak ją rozumiem – w tym sensie jest ona zawsze subiektywna. Pojęcie spin ewoluowało i w tej chwili w potocznym dyskursie jest ono zabarwione negatywne. Spin traktowany jest jako działanie manipulacyjne, opowiadanie historii z intencją zmanipulowania świadomości ludzi. Doradca jest kimś innym, ale w publicznym dyskursie zaciera się różnica między pojęciem „doradca”, a spin – wszystko wrzuca się do worka spin, co ułatwia w pewnym sensie przekaz tej skrótowej, negatywnej informacji, w pewnym sensie fałszuje też rzeczywistość. Okazuje się, że nikt nie wymyślił lepszego terminu w języku polskim. „Szacher-macher” jest przykładem terminu wartościującego, podczas gdy w nauce anglosaskiej na początku lat 80. spin był terminem neutralnym w odbiorze, który ewoluował coraz bardziej w kierunku bliskim pojęciu „szacher-macher”. PROF. DR HAB. TOMASZ GOBAN-KLAS: Ja ująłbym to trochę inaczej: spin to „wywracanie kota ogonem”. Mieszkałem kilka lat w Stanach Zjednoczonych, i uważam, że spin związany jest z sytuacją, w której jakaś osoba publiczna, celebryta czy polityk, wpakowuje się w niekorzystną sytuację, albo kiedy musi rozprawić się ze swoim oponentem. Spin polega więc na tym, że jeśli jako aktor, polityk czy celebryta, na przykład, jechał pod wpływem alkoholu, to musi wytłumaczyć dlaczego. 40 Wrocław, 5.11.2011 Robi się więc akcję charytatywną, w której przekazuję pieniądze z własnej kieszeni na biedne dzieci, starając się pokazać, że w gruncie rzeczy porządny z niego człowiek, któremu po prostu przydarzyło się coś niedobrego. Spin jest oparty na tym, co Schopenhauer w Erystyce nazwał retorsio argumenti, czyli odwróceniem argumentacji. Polega to na tym, że, na przykład, kiedy młody chłopak ze staroświeckiego domu coś przeskrobał, to tata zdejmuje pas i chce mu przylać, bo mówi, że mu się należy. Matka w tym momencie mówi: „Jakże, Juzuś! Ty go będziesz bił? To przecież dziecko!”. Matka uprawia więc klasyczny spin, bo należałoby ukarać syna, ona zaś powołuje się na argumenty innego typu. Ojciec stosuje z kolei „kontrspin”, odkręca sytuację w drugą stronę, mówiąc, że trzeba synowi wlać, bo co z niego wyrośnie. Na spin nie ma rady, bo to nie jest argumentacja oparta na pełnych faktach tylko na faktach cząstkowych. „Wywracać kota ogonem” to chyba najbardziej adekwatne określenie. WIESŁAW GAŁĄZKA: Panuje pewna ignorancja w Polsce dotycząca public relations i pojęcia spin. Oczywiście, pojęcie to zostało ukute przede wszystkim prze polityków i indolentnych dziennikarzy, którzy używają takiego sformułowania jak „czarny PR”. Nie ma czegoś takiego jak czarny PR, bo PR to utrzymywanie dobrych relacji z otoczeniem, nie może więc być mowy o złym utrzymywaniu dobrych relacji z otoczeniem. Można mówić o black magic, czyli o brudnych sztuczkach – tak przynajmniej jest w Ameryce. Natomiast spin pochodzi od owijania. Kiedyś mówiło się w Polsce: „nie owijajmy w bawełnę” a tu właśnie: „owijajmy w bawełnę”, pokażmy naszą wersję. Pan profesor ma rację, natomiast to nie jest tylko maskowanie prawdy. Interpretuję spin następująco: mamy cztery rodzaje przesłania – atakujące, obronne, kontratakujące i popierające. Musimy jeszcze znaleźć takie słowa klucze, które spowodują zainteresowanie. Zatem ja tłumaczę studentom, że spin to akronim oznaczający „Specjalny Przekaz Intrygujący Nowością”. PROF. DR HAB. TOMASZ GOBAN-KLAS: Zaprotestuję tylko przeciwko temu, że w Stanach Zjednoczonych nie ma „czarnego PR”. Nie lubię tego słowa, to obowiązuje tylko w Polsce, i ma korzenie w rosyjskim odpowiedniku. W Stanach nie ma określenia „czarny PR”, bo wiadomo, co tam jest czarne. Natomiast „czarny PR” to sformułowanie rozpowszechnione w Rosji. Po angielsku „czarny PR”, po angielsku negative 41 Pytania do wykładów reporting, po polsku „szukanie haków”. Mam w domu cztery grube książki napisane przez byłych konsultantów sztabu wyborczego Republikanów. Płacono im 500 dolarów na dzień, żeby jechali do danej miejscowości i szukali niekorzystnych informacji na temat oponentów, w myśl zasady, że na każdego znajdzie się hak. Przeszukiwali więc księgi parafialne, skarbowe itd., aż znaleźli, że oponent nie zapłacił podatku, albo że ma nieślubne dziecko itp. To jest negative reporting. W kampanii możemy używać argumentów pozytywnych dla nas, albo deprecjonować innych polityków. Jacek Kurski mówił o dziadku Tuska, który służył w Wehrmachcie – to był klasyczny przykład szukania haka. Pod tym względem ostatnie wybory parlamentarne, jakie by nie były, były dość pozytywne, bowiem nie były tak negatywne. Być może polowania na haki były nieudane, a może zmieniła się kultura polityczna – myślę, że prędzej to pierwsze, bo to w istocie trudna sztuka szukać haków. Trzeba mieć dostęp do rozmaitych informacji, żeby mieć tzw. przecieki, bo „czarny PR” opiera się na przeciekach. To jest inny aspekt niż tabloidyzacja mediów, bo to jest zajmowanie się podskórnym życiem. Spin nie kręci na górze, lecz kręci pod spodem. Trafne jest więc określenie spin, bo to właśnie jest kręcenie nam w głowach. Czasem na dobre, najczęściej na złe. 42 DYSKUSJA PANELOWA „MEDIA – POPULIZM – DEMOKRACJA” AGNIESZKA PAWELSKA: Przygotowując się do dzisiejszej konferencji zastanawiałam się, od którego z elementów wymienionych w tytule należałoby zacząć. Wszyscy jednak chyba zgodzimy się z tym, że jest to pewien system naczyń połączonych – nie da się ich od siebie oddzielić. Jako że o mediach była już w znacznej części mowa, chciałabym pozostawić je chwilowo na boku. Teraz skupmy się na dwóch pozostałych: na populizmie i na demokracji. Badacze twierdzą zgodnie, że populizm łączy się z demokracją przedstawicielską niejako naturalnie. Początkowo nie miał on negatywnych konotacji, natomiast teraz jest to słowo w większości języków postrzegane pejoratywnie. W związku z tym chciałam zapytać państwa o to, czy populizm jest zły, skoro naturalnie łączy się z demokracją. Jest o tym zresztą mowa w publikacji pod redakcją dr Pacześniak, gdzie przeważa teza, że populizm jest zarówno przejawem, jak i defektem demokracji. Pan redaktor Marek Beylin, w pierwszym zdaniu jednego ze swoich artykułów, napisał, że „ilu polityków, tylu populistów”. Stąd moje pytanie – czy populizm jest zły, skoro naturalnie łączy się z demokracją? 43 Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja” DR ANNA PACZEŚNIAK: Jeśli chodzi o tytuł publikacji, której byłam współredaktorką, czyli Populizm w Europie – przejaw i defekt demokracji?, to początkowo łącznikiem była tu partykuła „czy”, a nie spójnik „i”. Recenzentem tej publikacji był prof. Jerzy Szacki, który powiedział, że to pytanie jest nie na miejscu. Po lekturze tekstu zasugerował nam, że trzeba zamienić „czy” na „i”. Zgodziliśmy się z tym dlatego, że, tak jak pani powiedziała, populizm jest immanentnie związany ze współczesną demokracją, w Europie Środkowo-Wschodniej zapoczątkowaną w 1989 roku. Pani pyta dlaczego słowo „populizm” jest kojarzone negatywnie. Wydaje mi się że populizm jest kojarzony coraz mniej negatywnie, zużył się jako epitet, bo teraz wszystkich nazywa się populistami. Analizując jakąkolwiek kampanię, zwłaszcza silnie spersonifikowane kampanie prezydenckie, można powiedzieć, że każdy jest populistą. Jeśli uznamy bowiem, że populizm nie jest ideologią, tylko pewną retoryką, to w tym momencie populistą może być zarówno przedstawiciel Zielonych, eurosceptyk i euro-entuzjasta. A skoro wszyscy są populistami, to trudno uznać to za negatywną łatkę. Jeżeli wszystkich nazwiemy populistami i uznamy, że populizm to przejaw demokracji, to równie dobrze możemy nazywać wszystkich demokratami. PROF. DR HAB. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI: Właściwie zgodziłbym się ze wszystkim tym, co powiedziała pani dr Pacześniak. Uwypukliłbym może tylko jedną rzecz – populizm jest w istocie rzeczy produktem demokracji, jeżeli przez demokrację rozumiemy władzę ludu, a tak to etymologicznie wygląda. Jeżeli demokracja polega na zdobywaniu poparcia, na walce o głosy, to rzeczywiście można nazwać populistami wszystkich tych, którzy się o to starają, tylko po co wprowadzać takie słowo? Populizm to obecnie określenie zarezerwowane dla pewnego obszaru. Niezależnie od tego, czy rozumiemy pod tym pojęciem coś w rodzaju ideologii czy substytutu ideologii, czy jakiś ruch, czy jakąś wreszcie strategię polityczną, to ona odróżnia się od tego, co mieści się w głównym nurcie. Wprawdzie niektórzy badacze powiadają, że populizm panuje dziś w głównym nurcie polityki, a więc że partie populistyczne nie stanowią obrzeża czy marginesu polityki. Jeżeli mamy jednak posługiwać się tym słowem sensownie, to one muszą się czymś odróżniać. Upierałbym się przy tym, że możemy odróżnić zarówno lewicowe jak i prawicowe partie populistyczne. Często zresztą 44 Wrocław, 5.11.2011 dodaje się do populizmu określenia „radykalny”, które odróżnia pewne partie od innych uczestników tej konfrontacji. Kwestią zasadniczą jest to, że o ile populizm posiada pewną swoją historię, to należałoby odróżnić rozważania o historii populizmu, w warunkach w jakich on się rodził, od sukcesów politycznych populizmu, które są kwestią ostatniego czasu. To się bardzo wyraźnie wiąże z rolą mediów – demokracja i populizm zazębiają się w mediach. AGNIESZKA PAWELSKA: Proszę redaktora Beylina o ustosunkowanie się do postawionej przez siebie tezy – czy rzeczywiście ilu polityków tylu populistów? MAREK BEYLIN: Każdy polityk bywa populistą w pewnym swoich zachowaniach, ale to nie znaczy, że przedstawia całościową albo rozwiniętą postawę populistyczną. Populizm to kategoria niesłychanie pojemna, jak zresztą antypopulizm, i obie te kategorie bywają niebezpieczne. Antypopulizm bywa niebezpieczny, ponieważ łatwo określać jako populistyczne całkiem zasadne roszczenia różnych grup społecznych. Co powiedziawszy, uważam, że populizm można wyodrębnić jako postawę bardzo szkodliwą polityce demokratycznej, ale taką, która jest z demokracją nieodłącznie związana. Taką, która usiłuje zaradzić defektowi demokracji narastającemu w ostatnich kilku dekadach. Mam na myśli kryzys reprezentacji politycznej i, co się łączy, nasilanie się nieprzejrzystości społeczeństwa. Społeczeństwo nie rozpoznaje siebie jako całości, rozpoznaje się jedynie w cząstkach. Nikt nie ma dzisiaj całościowego wyobrażenia społeczeństwa, ani politycy, ani badacze. Populizm usiłuje stworzyć takie całościowe wyobrażenie i posługuje się ideologicznymi instrumentami. Populista uważa na przykład, że reprezentuje cały lud. Istnieje wpisana w populizm europejski – a Ameryce wygląda to jeszcze inaczej – koncepcja jednolitego ludu przeciwstawionego wrażym elitom. Występuje ona w różnych krajach Europejskich, pod różnymi postaciami. Populista uważa, że większość ma zawszę rację, i że większość jest święta, w przeciwieństwie do różnych mniejszości. W gruncie rzeczy uważa, że nie ma czegoś takiego jak społeczeństwo – jest tylko wódz i masa, która za nim idzie. Populiści wcale nie stawiają na aktywność społeczną, tylko na aktywność swojej własnej elity, i wolą ludzi biernych od aktywnych. 45 Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja” Długo można by te cechy wyliczać, ale jeszcze jedno jest ważne: populizm z natury rzeczy jest niesłychanie prowincjonalny. Nie ma czegoś takiego jak międzynarodówka populistyczna, która mogłaby się ze sobą dogadać. Populizm to jest uświęcanie własnego grajdołu. Na tym polu Populizm najsilniej łączy się z mediami, które też stają się coraz bardziej prowincjonalne. Charakterystyczne jest, że w ostatniej kampanii parlamentarnej popularnym pytaniem stało się „jak żyć?”. Pytanie „jak żyć?” odwołuje się do jednostki, do demokracji zindywidualizowanej, gdzie każdy na własną rękę poszukuje sposobu życia. Demokracja indywidualistyczna jest bardzo emocjonalna, właśnie emocje jednostki odgrywają w niej dużą rolę. Taka demokracja jest więc bardzo medialna i potencjalnie bardzo populistyczna, odwołuje się bowiem do jednostkowych sentymentów i resentymentów, a nie do klasycznego, wcale nie leninowskiego w polityce pytania – które zamarło, jak widać – „co robić?”. AGNIESZKA PAWELSKA: Dziękuję. Myślę, że brak międzynarodówki populistycznej wynika w przeważającej mierze z tego, że populizm nie jest ideologią – jest tak różnorodny, że trudno byłoby utworzyć wspólną płaszczyznę porozumienia między tymi ugrupowaniami. MAREK BEYLIN: Nie jestem tego pewien, bo nacjonalizm bez wątpienia jest ideologią, a nigdy nie udało się stworzyć trwałej międzynarodówki nacjonalistycznej. AGNIESZKA PAWELSKA: Być może dlatego, że nacjonalizm odwołuje się do konkretnej narodowości i byłoby to sprzeczne z ideą międzynarodówki. Chciałabym włączyć do rozmowy pana redaktora Kurkiewicza – czy populizm jest zły, czy może zły jest tylko neopopulizm, o którym była mowa w pierwszej części konferencji, czyli populizm dzisiejszych mediów? ROMAN KURKIEWICZ: Postrzegam populizm jako wartość, szczególnie dlatego, że o tym, kto jest populistą, decyduje kto inny – to wyznacza i stygmatyzuje grupy ludzi, żądania i roszczenia. Częściowo zgodzę się więc tutaj z Markiem Beylinem. Natomiast istnieje pewna elita – nazwijmy ją taką czy inną – która mówi kto jest populistą. Powstaje wtedy pytanie o to, kto nie jest populistą. Okazuje się, że populistą nie jest tzw. partia 46 Wrocław, 5.11.2011 odpowiedzialna, partia racjonalna, partia uwzględniająca bardzo wiele czynników, a nie te kolejne, bardzo konkretne żądania jakiejś mniejszej, bardziej wykluczonej grupy ludzi. Oczywiście ta stygmatyzacja odbywa się przy pomocy współdziałania mediów, bo media – które moim zdaniem właściwie już przestały istnieć – w tej roli, którą sobie jeszcze zostawiły, są elementem aparatu władzy. Nie kontestują istniejącego stanu rzeczy, czy układu władzy, a ci, którzy to robią, zostają zwyczajnie określeni jako osoby prowincjonalne. I tu się głęboko nie zgodzę z tonem wypowiedzi Marka Beylina – że ci prowincjonalni są głupi, są masą, która sama nie myśli tylko potrzebuje wodza. Wydaje mi się, że ten ton wyższości charakteryzuje politykę uprawianą również często przez media, politykę stygmatyzacji, która stara się pokazać, że roszczenia mniejszych czy większych grup ludzi są nieistotne, bo istnieje inny horyzont – pytanie, jaki to horyzont? Pytamy tu o interesy władzy, o utrzymanie władzy, o podziały klasowe itd. W tym sensie postrzegałbym populizm jako pewien rodzaj tęsknoty i wołania o uzdrowienie demokracji w swoim rdzeniu. Mowa w tej chwili o Polsce. Nie chcę wchodzić tu w problemy rewolty arabskiej czy paru innych ruchów, które ostatnio przybierają na sile, a które są oczywiście w opinii rządzących przejawem populizmu. Okupujący Wall Street uznani są za populistów, lub za gówniarzy – bo jak ktoś nie jest prowincjonalny, to jest gówniarzem. Gówniarze oburzają się i w prowincjonalny sposób żądają czegoś, co jest kompletnie nieracjonalne. To elita polityczna mianuje to populizmem. Według nich populista jest zły, nie należy go słuchać, nie należy go traktować poważnie. MAREK BEYLIN: O stygmatyzacji wolę mówić konkretnie. W Polsce jest populistyczny i prowincjonalny PiS. Na Słowacji Fico, prowincjonalny. W Austrii haiderowcy, prowincjonalni, uważający, że Unia i wspólna Europa nie mają sensu. W krajach skandynawskich, w Holandii i w Danii – podobnie. Ruchy populistyczne w Europie chcą naprawiać demokrację, ale na przykład przez wysiedlenie imigrantów. Czy to jest sposób naprawy demokracji? Do głowy by mi nie przyszło nazwać ruchy oburzonych populistycznymi – to zupełnie inny rodzaj ruchu. Podtrzymuję tezę, że populizm jako rodzaj postawy czy ideologii – a broniłbym tu stosowności słowa ideologia – chce zamknąć społeczeństwo w swoim własnym grajdole, i że jest niechętny wobec wszystkich innych i obcych. 47 Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja” AGNIESZKA PAWELSKA: Chciałabym włączyć do dyskusji pierwszy element – media, ponieważ z tej rozmowy wynikło wprost, że nie da się ich zupełnie zostawić na boku. Chciałam zapytać o to, czy mamy do czynienia w większym stopniu z mediatyzacją polityki czy raczej z polityzacją mediów. Które z tych zjawisk byłoby według państwa groźniejsze i jaki jest kierunek tego procesu? Jak transformacja mediów wpływa na kształt demokracji, treść debaty publicznej i strategie partii politycznych? Czy ten proces przebiega właśnie w tym kierunku, czy też może jest tak, że spłycona i wyjałowiona z treści debata publiczna jest partiom politycznym na rękę, gdyż politycy nie muszą już zastanawiać się nad tym, co mówić, a jedynie jak to powiedzieć? Czy to rzeczywiście media kreują obecnie kształt debaty publicznej? PROF. DR HAB. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI: W pewnym sensie kwestia ta wiąże się z poprzednim wątkiem, dotyczącym tego, czy populizm jest dobry czy zły. Populizm istotnie jest dobry, kiedy dostrzega ewidentne defekty demokracji, jakim jest na przykład dogrywanie się elit do społeczeństwa. Zły wkład populizmu polega na tym, że nie dostrzega on różnorodności – o czym była już mowa. Jest przywódca i jest społeczeństwo, nawet nie większość, lecz jednorodne społeczeństwo. O społeczeństwie możemy mówić sensownie wtedy, kiedy uda nam się dostrzec, zbadać, pokazać jego różnorodność – która jest obiektywna, niezależna od naszej woli – i zastanowić się nad tym, co z tego wynika. W tym oczywiście ogromną rolę mogą odegrać media, ale zarówno politykom, jak i dzisiaj mediom – o czym była mowa w pierwszej części – prosty przekaz informacji o świecie jest na rękę. Dlaczego politycy populistyczni cieszą się ogromną popularnością mediów? Dlatego, że, po pierwsze, dobrze jest pokazywać barwnych liderów, a po drugie, dobrze jest przekazywać proste przesłanie – czarne jest czarne, białe jest białe, choć, jak wiemy, w Polsce nie do końca jest tak dla wszystkich. Politycy też są zainteresowani przekazywaniem swojego prostego komunikatu. W tym momencie te interesy się zbiegają. Nie powiedziałbym więc, że coś tu jest pierwotne. Otóż istnieje możliwość połączenia interesów tych dwóch podmiotów społecznych, jakimi są media i politycy, i to się w pewnych momentach zbiega. Politycy populistyczni potrzebują mediów jak ryba wody, ale media też potrzebują takich polityków, bo dzięki nim mogą skutecznie przebijać się do odbiorcy. 48 Wrocław, 5.11.2011 ROMAN KURKIEWICZ: Mam poczucie, że banałem jest stwierdzenie, że żyjemy w erze postpolitycznej, czyli takiej, w której nie wydaje się absurdem, kiedy zarządca największej partii w Polsce, w ramach hasła kampanii politycznej mówi coś w stylu: „Nie róbmy polityki, budujmy autostrady, stadiony i przedszkola”. Oczywiście ostatecznie buduje się tylko stadiony. Pytanie brzmi: czy jeśli zostają stadiony, to czy to nie jest polityka? Wydaje mi się, że to jak najbardziej polityka. Partia, która nie jest prowincjonalna, zaspokaja bardzo populistyczne żądania wąskiej grupy konsumentów. To, co powiedziałem o tym, że moim w przekonaniu w jakimś sensie słowo „kryzys” nie oddaje stanu zapaści jakim są media w ogóle, zaczerpnięte jest nieco z książki Pierre'a Bourdieu, O telewizji. Panowanie dziennikarstwa. Bourdieu, socjolog francuski, twórca wielu znaczących terminów socjologicznych opisujących świat, pisze tam, że nie ma osobistych pretensji do dziennikarzy. Jego problem z dziennikarzami polega na tym, że nie są oni w stanie zastanowić się nad miejscem, które zajmują, nad głosem, którym mówią, nad tym, czego nie widzą, bo są tym, kim są. Są na przykład prowincjonalni, a rzeczy prowincjonalne nie mieszczą się w przekazie medialnym. Rzeczy populistyczne są właściwie godne wyśmiania i szyderstwa, i w tym sensie te dwa światy tworzą wspólny świat. Polityka i media wędrują sobie radośnie – przynosząc niezłe zarobki – nie odrywając się i nie wybierając się na przykład na wieś. Na przełomie lat 80. i 90. pracowałem z Józefem Kuśmierkiem, jedynym dziennikarzem, którego pamiętam, który jeździł na zadupie żeby napisać prosty tekst. Niekiedy wracał w umazanych w gównie gumiakach. Takich dziennikarzy już nie ma, nie ma potrzeby nigdzie jechać za informacją. Nie ma korespondentów w Afryce, w Azji, w Europie Środkowej czy Zachodniej. Rozmawiałem jakiś czas temu z Wojciechem Jagielskim, jednym z najlepszych polskich reporterów. Powiedziałem mu, że sytuacja się zmieniła, że nie ma już ludzi, którzy znają się na tych artykułach, i których gazety zwalniają – to nie jest zarzut wobec „Gazety Wyborczej” – a on mówi, że to nie jest polityka, tylko ekonomia. Nagle te dwa światy, które są ze sobą de facto nierozerwalne, udają, że nie są w stanie tego dostrzec. Główny zarzut do mediów polega na tym, że nie potrafią one dokonać krytycznego oglądu samych siebie, i z poczucia bezradności i lęku reprodukują durne pytania i durnych polityków. Nic nie wywołuje takiej debaty jak to, kiedy w telewizji pokaże się jakiś przedmiot, na przykład 49 Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja” rewolwer czy pistolet, czy sztuczny penis. Trzy lata mamy dyskusję dotyczącą najważniejszego problemu polskiej polityki – kolejny populista – który co prawda wywodzi się z partii establishmentowej i z establishmentu biznesowego – pokazuje nam sztucznego penisa. To swojego rodzaju zabawa w kotka i myszkę. Dlatego nastąpił pewien koniec tej formuły, bo ona jest wycieńczająca. Czy jest szansa na to, że powstanie inny rodzaj narracji, który będzie zbliżony do dawnej narracji medialnej, a będzie korzystał z rewolucji, którą przyniósł Internet? Internet bowiem pod względem komunikacyjnym w niewiarygodny sposób zmienia całą naszą rzeczywistość, dużo bardziej niż rewolucja Gutenberga, poprzez swoją dostępność, powszechność, formułę kontaktu i trudność w postawieniu granic. Ten stary świat mediów tradycyjnych stawia wciąż fundamentalny, radykalny opór, i długo jeszcze będzie stawiał. AGNIESZKA PAWELSKA: Do Internetu jeszcze wrócimy, bo to ważny wątek, ale chciałabym skierować jeszcze jedno pytanie do pana redaktora Beylina. Czy gdybyśmy obecnie zmienili język debaty publicznej i zaczęli rozmawiać z politykami na tematy merytoryczne, to czy nie poczuliby się oni zagubieni? MAREK BEYLIN: Zagubieni to eufemizm – oni by pouciekali ze strachu. Zgadzam się z Kurkiewiczem, że to bałwaństwo dobiega końca, że model polityka medialnego i dziennikarza, który wciela się w rolę idioty, uważając, że reprezentuje społeczeństwo, chyli się ku upadkowi. W dziennikarstwie tabloidalnym, głównie telewizyjnym, najciekawszy jest przedstawiany tam wizerunek społeczeństwa: społeczeństwa kretynów, nierozumnej masy. Ale takie przedstawienia społeczeństwa dobiegają końca. Owszem, również za sprawą Internetu jako narzędzia, ale głównie za sprawą tego, że aktywizuje się społeczeństwo obywatelskie, coraz wyraźniej widać społeczeństwo różnych głosów i zaangażowań. Coraz trudniej udawać, że społeczeństwa nie ma i podstawiać zamiast niego to, co komu wygodne. Zresztą powoli następuje odpływ widzów tego typu telewizji na rzecz kanałów bardziej wyspecjalizowanych czy bardziej elitarnych. To samo zresztą będzie się działo z prasą. Bez wątpienia zostaną tabloidy, bo stawka na flaki, emocje i krew zawsze przynosi korzyści, ale w mediach papierowych będzie zanikać proste dziennikarstwo informacyjne, bo to wszystko już jest w sieci. 50 Wrocław, 5.11.2011 Powstanie dziennikarstwo bardziej elitarne, analityczne, komentujące i głębiej wyjaśniające informacje . Takie elitarne media będą się kształtować także w Polsce. Dlatego nie martwię się o przyszłość gazet papierowych – one będą mniejsze, będą miały mniej czytelników, ale będą istnieć. Natomiast politycy będą musieli się przystosować do nowych mechanizmów. W zasadzie już tak robią, już starają się podłączyć do różnych inicjatyw obywatelskich, afirmując je albo je wykorzystując. Swoją drogą nie uważam, że PO nie jest prowincjonalne – to partia prowincjonalna. ROMAN KURKIEWICZ: Skoro wszystkie partie są prowincjonalne, to po co używać tego terminu? MAREK BEYLIN: Bo istnieje horyzont wartości nieprowincjonalnych. AGNIESZKA PAWELSKA: Jaki to horyzont? MAREK BEYLIN: To horyzont, ku któremu musimy podążać, jeśli chcemy przetrwać jako część Europy. To jest na przykład sformułowanie nie tylko interesów Polski, lecz także wspólnych interesów europejskich. Żadna partia w Polsce nie jest na to obecnie gotowa, debaty na ten temat nie ma. Wszyscy mówią o tym, co Polska ma robić w Europie, ale co ma robić Europa wraz z Polską – żadna partia polityczna o tym nie mówi. Dodam tylko, że wierzę w odrodzenie debaty w Polsce, ale od kuchni, bocznym wejściem, przez Internet i ruchy obywatelskie. PROF. DR HAB. ANRZEJ ANTOSZEWSKI: À propos społeczeństwa obywatelskiego, byłbym trochę ostrożniejszy w ocenie, bo owszem – dostrzegam pewne objawy kształtowania się społeczeństwa obywatelskiego, ale mówiliście tutaj panowie na przykład o frekwencji, która jest wyrazem pasywności. Przyznam szczerze, że nie mam odpowiedzi na pytanie o to, poniżej którego pułapu frekwencji należy ubolewać, że to szkodliwe, grozi czemuś itd. Natomiast wiem jedno – niska frekwencja wyborcza ośmiela polityków, którzy, zdając sobie sprawę z tego, że ponad połowa ludzi w ogóle nie interesuje się wyborami, przestają się martwić o swoje lobby. Dlatego też jeśli chodzi o rozmowę z politykami o sprawach merytorycznych, to jestem absolutnym pesymistą. 51 Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja” DR ANNA PACZEŚNIAK: Odniosę się do pytania postawionego na początku. Słuchając dwóch wykładów wprowadzających, cały czas zadawałam sobie pytanie – kto kogo bardziej wykorzystuje, czy to politycy używają mediów czy raczej dziennikarze – bo dziennikarze to nie całe media – używają polityków. Odpowiedź na to pytanie co pięć minut ulegała zmianie. W wykładach nie padła ona wprost, natomiast myślę, że pokazywały one, że jedni używają długich i vice versa. Pytała pani czy politycy też czerpią z tego korzyści. Jeżeli popatrzymy na fenomen, który zrodził się przy okazji ostatnich wyborów, czyli na pana Janusza Palikota, to można powiedzieć, że politycy doskonale radzą sobie z mediami, które oczekują od nich obrazkowości, krótkiego przekazu, szybkich recept. Ale patrząc chociażby na to, co wydarzyło się wiosną z niemal pewnym kandydatem we francuskich wyborach prezydenckich Dominique'iem Strauss-Kahnem można wnioskować, że politycy nie są w stanie w pełni zapanować nad mediami, zwłaszcza, jeżeli te tabloidyzowane media atakują z zewnątrz – w tej sytuacji chodziło bowiem o media amerykańskie. Myślę, że ten francuski polityk był kompletnie nieprzygotowany na taki atak, mimo że odbiór tej sytuacji w samej Francji, czy, szerzej trochę, w krajach francuskojęzycznych, był trochę prześmiewczy, gdyż media francuskie krytykowały media amerykańskie odkrywając pewne kolejne kroki, które media podejmowały przeciwko Strauss-Kahnowi. Wrócę do tego, jak to wpływa na debatę publiczną. Jestem pracownikiem zakładu europeistyki. Często patrzymy przez pryzmat Europy, szerszego horyzontu, o którym powiedział redaktor Beylin. Przysłuchuję się czasem debatom programowym europejskich partii politycznych i transnarodowych federacji politycznych. Być może za sprawą mediów, albo przez oczekiwania społeczne i sytuację kryzysową, w jakiej się obecnie znajdujemy, europartie poszukują pewnych rozwiązań, ale od razu zastanawiają się nad tym, jak je sprzedać. Ta debata wydaje mi się mniej głęboka niż kiedyś. Z drugiej zaś strony, od razu pojawia się pytanie o to, jak na przykład sprzedać przekaz Partii Socjalistycznej we Włoszech, gdzie m.in. za sprawą wieloletniej polityki medialnej koncernu Berlusconiego społeczeństwo jest zupełnie nieprzygotowane na głęboką debatę publiczną. Myślę, że to negatywna konsekwencja populizmu. Populizm tylko udaje, że wsłuchuje się w to, co ci, którzy dotychczas byli wykluczeni z debaty publicznej, mają do powiedzenia, a tak naprawdę chodzi o odejście od 52 Wrocław, 5.11.2011 debat, od konsensusu, który przedstawiany jest jako wymysł elit. Sam populizm nie proponuje żadnej odpowiedzi. ROMAN KURKIEWICZ: Zgodnie z tezą, którą przedstawiłem, że media idą razem z polityką, i zgodnie z wyrażoną przeze mnie na początku pochwałą populizmu, chciałbym zachować się jak populista i zaproponować bardzo proste rozwiązanie. Mówię zresztą w imieniu sporej grupy obywateli. Myślę, że to co, zdumiało Strauss-Kahna i co sprawiło mu trudność w przyjęciu reakcji mediów na jego formę funkcjonowania w społeczeństwie to przede wszystkim to, że to mężczyzna. Mężczyzna jest nieprzygotowany do przyjęcia takiej krytyki. Jako mężczyzna jest przygotowany do tego, że wszystko mu wolno i że wszystko wie lepiej. Jako mężczyzna jest nietykalny, ma władzę, której sobie nie uświadamia, i do głowy mu nie przychodzi, że powinien ją oddać, albo że może być krytykowany za jej nadużywanie. Moim populistycznym hasłem jest to, że należy oddać władzę kobietom. Dlaczego tak uważam? W Polsce dlatego, że jest ich więcej. Funkcjonujemy w ramach demokracji – więc to naturalne. Wprawdzie kobiety w Polsce są bardziej konserwatywne niż mężczyźni – tradycyjny model społeczeństwa jest zakonserwowany pod wpływem Kościoła. Ale byłaby to znacząca zmiana. Była mowa o tym, że dziennikarze zawsze mówią o sobie. Ja też chętnie powiem o sobie, o jednym z moich najciekawszych doświadczeń zawodowych. Przez osiem miesięcy prowadziłem w pewnym radiu komercyjnym program publicystyczny, do którego zapraszałem wyłącznie kobiety. Okazało się, że w każdym temacie, który był w tym momencie dyskutowany, znajdowałem rozmówczynie. To były bardzo ciekawe programy, pokazywały kompletnie inny głos. Problem polegał na tym, że aby zaprosić do tego programu kobietę, należało wcześniej odbyć z nią minimum dwudziestominutowa rozmowę, każda z nich pytała bowiem „Dlaczego ja?”, O czym będziemy rozmawiać?”, „Czy moje kompetencje są wystarczające?”, „Czy sobie poradzę?”, „Może prezes wypowiedziałby się za mnie, bo on zawsze idzie do telewizji?”. Zachęcałem: „Ale pani napisała na ten temat doktorat”. Odpowiadała: „Tak, ale nie wiem czy w odpowiednim zakresie”. Natomiast mężczyźni zapraszani do radia, do innych programów, które prowadziłem, zadawali tylko jedno pytanie: „O której mam przyjść?”. To swojego rodzaju odpowiedź na pytanie o to, dlaczego nasza debata wygląda tak, jak wygląda, i dlaczego kobiet nie ma 53 Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja” w debacie publicznej, mimo iż w Polsce są one lepiej wykształcone, jest ich więcej itd. Nie mówię tu już o różnych mniej policzalnych zaletach przydatnych w życiu, którego ideałem nie musi być wyłącznie społeczeństwo obywatelskie. Uważam bowiem, że w społeczeństwie wartością są też jednostki, które kontestują system, nie popierają obywatelskości jako pewnego ideału itd. Otwierają się tu nowe przestrzenie. Moim zdaniem rozsadnikiem obecnego stanu i klinczu, w którym tkwi polityka razem z mediami, są kobiety i Internet. AGNIESZKA PAWELSKA: Rozumiem, że im więcej kobiet w polityce, tym mniej populizmu? ROMAN KURKIEWICZ: Na pewno będzie to inteligentniejszy i lepiej merytorycznie przygotowany populizm. AGNIESZKA PAWELSKA: Mam do państwa zasadnicze pytanie. Myślę, że zgodzimy się co do tego, że media nie są już tylko czwartą władzą, lecz że znajdują się nad władzą, a więc w pewien sposób kreują rzeczywistość. Spotkałam się z tezą, że należy wyróżnić dwa wymiary związków między mediami a władzą: władzy nad mediami i władzy mediów. W związku z tym, chciałabym zapytać państwa o to, czym są dzisiaj wolne media – wolne, czyli niezależne od kogo, od czego? Co w dzisiejszych czasach możemy określić mianem wolnych mediów? MAREK BEYLIN: Z wolnymi mediami jest jak z suwerennymi państwami – państwa są suwerenne, ale zawsze maja ograniczenia. Wolność każdego medium hamuje to, że musi się ono sprzedać, musi znaleźć czytelników czy widzów i reklamodawców. Oczywiście, zawsze istnieje w redakcjach wewnętrzny konflikt między tym, co by się chciało, a tym, co można. Konflikt ten wyraża się choćby w języku. W redakcji mojej gazety o reklamach które zapełniają strony, na ogół na dole, mówi się „podwały”. W dziale reklamowym o tekstach redakcyjnych mówi się „nadwały”. Panuje więc nieustanny spór między nadwałem i podwałem, choć ani nadwał, ani podwał nie mogłyby istnieć osobno. Wolna prasa istnieje w tym sensie, że władza ekonomiczna ani władza polityczna nie wyznaczają linii redakcji. W tym sensie „Gazeta Wyborcza”, ale też „Rzeczpospolita”, „Uważam Rze” są prasą wolną. Nie 54 Wrocław, 5.11.2011 są wolne od własnych przekonań, ale są wolne od zewnętrznych presji. W Polsce silna prasa centralna bywa często bardziej wolna niż lokalne gazety, które - niemało jest takich przypadków – muszą wchodzić w układy z lokalną władzą, żeby przetrwać. Muszą się korumpować. Należałoby lokalną prasę wspierać, gwarantować jej niezależność, ale nikt nie wie, jak to zrobić. Zresztą, zdarzało się, że gdy słabe lokalne gazety, stawały się częścią potężnych koncernów prasowych, sytuacja się nie zmieniała. Bo centrali zależało na spokoju, nie chciała konfliktów z władzami. To jest wielki problem demokracji lokalnej. Myślę, że wskutek zmian społecznych dobiega też końca szczególny w Europie alians pomiędzy władzą a tabloidami. Tabloidy w Niemczech miały, wciąż jeszcze mają moc kreowania siły politycznej. W Wielkiej Brytanii długo politycy bali się wystąpić przeciwko tabloidom. Podobnie w Niemczech. Także w Polsce czołowi politycy łaszą się do brukowców. To się będzie powoli zmieniać, nie tylko wskutek skandalu z gazetą Murdocha, ale właśnie za sprawą zmiany społecznej. Jeszcze w sprawie wypowiedzi pani dr Pacześniak. Zgadzam się, że populiści nie wkluczają tych, do których się odwołują. Całkowicie nie zgadzam się jednak z tym, że społeczeństwo włoskie, polskie czy bułgarskie może być odzwyczajone od debaty. Myślę, że kiedy pojawiają się poważne problemy i poważne artykulacje tych problemów, to rozpoczyna się poważna debata. Podobnie dzisiaj jest z ruchami oburzonych, które wprowadzają do sfery publicznej najpoważniejsze tematy, czyli związek między społeczeństwem i rynkiem, równością i państwem opiekuńczym. To jest dzisiaj temat kluczowy. Każde społeczeństwo będzie podejmować ten temat. ROMAN KURKIEWICZ: Ja się nie zgadzam z tym poglądem w takim sensie, że pytanie jest o media wolne, nie centralne, co jest kolejnym protekcjonalnym sformułowaniem. Padł dogmat, że media muszą się sprzedawać. Otóż chodzi o to, że wcale nie muszą – mało tego, istnieją już media, które się nie sprzedają. Najlepszym programem motoryzacyjnym jest brytyjski program Top Gear. Nie jest tak dlatego, że jest on w jakiejkolwiek formie obiektywny, bo nie jest. Właściwie to jest to szowinistyczny, skrajnie subiektywny program. Najlepszym programem jest zaś dlatego, że kanał telewizyjny, który go emituje, nie jest w żaden sposób zależny od reklam. W Wielkiej Brytanii w jakimś stopniu ostała się jeszcze 55 Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja” instytucja mediów publicznych, których my właściwie nie znamy. Co więcej, nie zanosi się na to, że to się zmieni. Wszystkim jest to na rękę. Media nie muszą się sprzedawać, choć nie mówię o dużych mediach. Niestety, utożsamiamy dzisiaj media z gazetami tzw. centralnymi, które tak naprawdę czytane są w skali całego społeczeństwa przez garstkę ludzi. De facto rządzi telewizja, a wszystkie telewizje są – przynajmniej w Polsce – telewizjami komercyjnymi. Wszystkie żyją z reklam i walczą o reklamy. Marek Beylin mówił o tradycyjnym dziennikarstwie informacyjnym. Coś takiego nie istnieje, każda informacja jest bowiem wyborem. Fakty nie istnieją – fakty konstruujemy i opisujemy. Nie mówmy, że mamy informacyjne dziennikarstwo. Mamy pewne sztywne formuły. One się bardzo poszerzyły, bo kiedyś był tylko jeden dziennik o 19:30, a dzisiaj mamy dziennik całodobowy. Na świecie nie dzieje się tyle, żeby było o tym warto mówić, ale trzeba, bo idzie o pieniądze. Istnieje jednakże nowa internetowa jakość mediów społecznych. Jeśli mamy wymienić najbardziej wolne z mediów tradycyjnych, to w Polsce mamy jeden taki tytuł – tygodnik „Nie”, który zależy wyłącznie od tego, ile ludzi go kupi, bo reklamy wiatrówek i sztucznych penisów nie zapewniają stałego biznesu. To daje niezwykłą wolność Urbanowi, który wali gdzie chce, i w którą stronę chce. Żadna inna gazeta nie ma właściwie takiej wolności jak on. Istnieją media, które nie polegają na tym że muszą się sprzedać – na podwałach albo nadwałach – media nowego typu, internetowe. W Polsce są one jeszcze słabe, ale w innych krajach maja już sporą siłę. To się będzie rozwijało. Mamy tam typ nowego dziennikarstwa, świetnych tekstów, często zresztą przewyższających wartością artykuły tzw. profesjonalnych dziennikarzy w uznanych mediach. W tym sensie widać światełko w tunelu, ale to będzie trudna droga. AGNIESZKA PAWELSKA: Mam pytanie odnośnie Internetu do pana profesora Antoszewskiego, jako politologa i teoretyka demokracji. Czy nadzieja tkwi właśnie w mediach społecznościowych, w nowym dziennikarstwie społecznym? Czy Internet może być spełnieniem marzenia o demokracji idealnej, w której każdy jest równy i każdy może zabrać głos? Czy to nie jest jednak przypadkiem tak, jak rzekł wspomniany już Bernard Poulet, że jest to dziki Zachód, który niedługo zostanie skolonizowany? 56 Wrocław, 5.11.2011 PROF. DR HAB. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI: Uważam, że idealna demokracja to utopia. Możemy sobie konstruować takie czy inne wyobrażenie o tym, jak ludzie powinni ze sobą żyć, i w jaki sposób rozwiązywać swoje problemy, ale w moim przekonaniu pozostaje to ciągle tylko w sferze wydarzeń i projektów, które są historycznie zmienne. Czy Internet zmienia rzeczywistość? Oczywiście. Natomiast nie jestem do końca przekonany czy jest odpowiedzią na wszystkie problemy w komunikowaniu, które dzisiaj występują, kiedy analizujemy tradycyjne media. Jedno jest pewne – Internet nie jest własnością, tak jak na przykład własnością są media Berlusconiego. To jest dobry przykład mediów posiadanych przez polityka. One mogą mu załatwiać bardzo wiele rzeczy. Jako że w Polsce nie mamy takiej sytuacji – co rzecz jasna nie oznacza, że media są wolne – dyskusja o wolności mediów ma dość akademicki charakter, bo to tak, jak dyskutować o tym, co oznacza wolność w liberalizmie. Nie rozstrzygniemy tej kwestii. Oczywiście, że zawsze istnieje zależność od kogoś lub od czegoś. Natomiast to, co różni sytuację mediów w systemie demokratycznym od sytuacji w systemie niedemokratycznym jest to, że mediów jest wiele. Mamy więc możliwość wyboru informacji i komentarza, który według nas porusza kwestie dla nas ważne, w sposób, który nam odpowiada. Podobnie jest z Internetem – możemy dokonać tego wyboru, nawiązać kontakty z tymi, z którymi chcemy je nawiązać, a odrzucić kontakty z tymi, z którymi nie kontaktować się nie chcemy. Natomiast czy to oznacza zrealizowanie projektu demokratycznego, w którym wszyscy będą podejmowali wspólne decyzje, czy w którym dojdą do porozumienia, na mocy którego moglibyśmy żyć razem szczęśliwie i wolni od trosk? To jest moim zdaniem niemożliwe i żadna rewolucja technologiczna – przynajmniej dzisiaj, w wyobrażalnej perspektywie – tego nie zmieni. AGNIESZKA PAWELSKA: Czy pani dr Pacześniak uważa, że Internet może zmienić język debaty publicznej? Chodzi mi tu o dwutorowość komunikatu. Telewizja utrudniała komunikację w drugą stronę. Nowe technologie, takie jak media społecznościowe, ułatwiają komunikację oddolną. Czy to zmieni język debaty publicznej? DR ANNA PACZEŚNIAK: Myślę, że rola Internetu zmienia również zachowanie polityków. Nagle uświadomili oni sobie, że to nie oni objaśniają rzeczywistość, że ludzie są w stanie wymieniać się informacjami bez ich 57 Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja” pośrednictwa. Co więcej, ludzie mogą w bardzo krótkim czasie skrzyknąć się przeciwko jakiejś idei, albo w jej imię. W sierpniu odbyło się zgromadzenie europejskich politologów w Islandii. Wypowiadał się tam bardzo mądry prezydent Islandii – mądry dlatego, że też jest politologiem. Lansował on tezę, że Islandia jest laboratorium tego, co dzieje się na świecie. Można z tym dyskutować, lecz powiedział on też, że wszelkie demonstracje, które zbierają się w Islandii – biorąc pod uwagę, że w Islandii mieszka około trzystu tysięcy ludzi, dość prosto jest się skrzyknąć – organizują się między sobą za pośrednictwem Internetu, nie ma zaś czegoś takiego, jak liderzy opinii, czy to politycy czy innego typu liderzy organizacji pozarządowych. Jest to pewne novum. Moim zdaniem politycy – nie tylko polscy, ale w całej Europie i na świecie – nie poradzili sobie jeszcze z taką sytuacją. W Instytucie Politologii pojawia się coraz więcej prac studentów, zajmujących się tym, w jaki sposób politycy używają Internetu. Wydaje mi się, że politycy znowu podeszli do sytuacji inaczej, myśląc o tym, w jaki sposób mogą użyć tego narzędzia, nie zaś w kategorii zmiany jakościowej, w której według mnie należy rozpatrywać Internet. PROF. DR HAB. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI: W pytaniu była mowa o języku. W moim przekonaniu, Internet jest tu pewnym zagrożeniem dla jakości języka. Bardzo istotna jest tutaj anonimowość. W mediach tradycyjnych bierze się odpowiedzialność za słowa, w Internecie można jej uniknąć. Nie bardzo spodziewałbym się też tego, że Internet przyniesie nam widoczne zyski w procesie samoorganizowania się społeczeństwa przeciw politykom. Przed wyborami 2011 pojawiła się bardzo ciekawa akcja skreślania pierwszych kandydatów na listach wyborczych. Przyznam, że wiązałem z tą akcją duże nadzieje. Nic z tego nie wyszło, nie było żadnego skreślania jedynek. W Estonii, która przoduje w wykorzystaniu Internetu w wyborach, 3% głosujących skorzystało z tego sposobu. Należy być ostrożnym z optymizmem odnośnie Internetu. ROMAN KURKIEWICZ: Istnieje zjawisko nowej struktury politycznego działania, którą nazywa się ruchem ruchów. Jest to zjawisko opisane wielokrotnie, między innymi przez Naomi Klein. Z założenia ruch ten nie wyłania jednego lidera, który grupuje dziesiątki bardzo różnych form i społeczności. Jak wiemy, demokratyczny projekt dla polis przeznaczony jest dla mniej więcej pięciotysięcznego miasta i tam ma szansę się spełnić. 58 Wrocław, 5.11.2011 Te grupy nie przekraczają często takiej ilości, ale dzięki powiązaniom, przepływowi, przenikaniu się tych ludzi, udaje im się coś osiągać. W takiej grupie nie jest tak, że lider jednej partii zaprosi szefa drugiej partii, albo rodzącego się ruchu, i jest z kim pogadać, jak go postraszyć, jak go przekupić. Pojawia się więc nowe zjawisko, z którym związany jest Internet. Nawet nie chodzi tu o to, co było pierwsze – czy Internet i ta forma kontaktu, czy potrzeba wśród ludzi by dogadywać się na innych zasadach, na przykład na zasadach pełnego konsensusu, już nawet nie głosowania. Coraz więcej jest bowiem nowych, aktywnych politycznie grup, które wprowadzają nową jakość, o której my, szczególnie w Polsce, mało wiemy, bo to rzeczy niezauważalne. Nie ma w tych grupach dziennikarzy. W lipcu, w Warszawie, odbyły się Mistrzostwa Świata Kurierów Rowerowych. Grupa pracujących kurierów zorganizowała swoje mistrzostwa świata. Przybyło 500 osób z całego świata. Media dzwoniły do rzecznika, on zaś kazał im spadać, mówiąc, że nie są im do niczego potrzebni. „Ale jak to, jesteśmy z mediów” – padła odpowiedź. „A my jesteśmy kurierami rowerowymi, do widzenia”. Czy nasz kraj jest gorszy przez to, że nie usłyszeliśmy w wielkich mediach o Mistrzostwach Świata Kurierów Rowerowych? Nie. Ale ta grupa kilkuset osób zgromadzonych wokół tego wydarzenia ma za sobą jakąś ciekawa przygodę. Takich przygód moim zdaniem pojawia się coraz więcej. Jest to nowa jakość, związana z Internetem. Być może wyczerpuje się formuła starego populizmu, bo tutaj problem przywództwa zostaje zakwestionowany, a słynne pojęcie lidera, kultowe w świecie biznesu, staje się bezwartościowe dla coraz większej grupy ludzi. MAREK BEYLIN: Obawiam się, że dopóki będą istnieć partie polityczne – a będą istnieć dopóki będzie istnieć ta postać demokracji – to będzie istnieć problem populizmu politycznego, nie oddolnego, tylko odgórnego. Ale zgadzam się z Romanem Kurkiewiczem, że to tworzy nową jakość. Pojawiają się jednakże dwa niebezpieczeństwa. Pierwsze polega na tym, że łatwo podjąć się internetowego zaangażowania i bardzo łatwo się z niego wypisać. To nic nie kosztuje, więc to zaangażowanie jest często powierzchowne i ulotne. To żaden sprawdzian obywatelskiej mocy i energii. Drugie niebezpieczeństwo to niebezpieczeństwo łatwiejszej separacji. Powstaje grupa A, potem grupa B i trzydzieści innych grup. Każda z nich się wyodrębnia i nie utrzymuje z pozostałymi kontaktu. To jest 59 Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja” bardzo niebezpieczne dla wspólnej sfery publicznej. Łatwo o sytuację, w której różne grupy zaangażowania w ogóle nie mają ze sobą kontaktu, tworzą całkowicie odrębne nie zainteresowane sobą światy. 60 PYTANIA I KOMENTARZE UCZESTNIKÓW DR DOROTA PIONTEK: Pozwolę sobie nazwać siebie medioznawcą i politologiem. Miałam do każdego z państwa pytania i komentarze, natomiast szczególnie poruszyła mnie kwestia Internetu. Opinie, które w tej dyskusji wyrażamy, to opinie zdroworozsądkowe. Nie są więc potwierdzone żadnymi badaniami. Co więcej, patrząc z perspektywy historii mediów, z Internetem jest dokładnie tak samo, jak w przypadku wszystkich innych mediów – tyle tylko, że procesy te zachodzą szybciej, i różnią się w szczegółach. Proszę zwrócić uwagę, że zawsze pojawianie się każdego rodzaju mediów powodowało wzrost oczekiwań i optymizmu społecznego związanego z nowymi, wcześniej niedostępnymi możliwościami. Dokładnie tak samo jest z Internetem. Okazuje się, że te oczekiwania i nadzieje – jak to zwykle z nadziejami i oczekiwaniami bywa – nie spełniają się. Uczestniczyłam we wrześniu w międzynarodowej konferencji poświęconej nowym technologiom w komunikowaniu politycznym, przede wszystkim związanej z zagadnieniem Internetu. W tej chwili prowadzone są badania na temat Internetu – cały czas mają one charakter fragmentaryczny, bo samo medium trudno badać całościowo. Na owej konferencji wypowiadali się przedstawiciele najważniejszych ośrodków europejskich, w których prowadzi się takie badania. Okazuje się, że Internet tak naprawdę nie zmienił niczego w komunikacji politycznej, Sfera debaty politycznej jest coraz lepiej i coraz aktywniej kontrolowana przez zatrudnianych przez polityków specjalistów. Jeśli zaś chodzi o poszukiwanie informacji politycznych – bo poruszyli dziś państwo bardzo dużo wątków, lecz mówię tu o komunikacji politycznej – to okazuje się, że większość obywateli – z tych, którzy w ogóle szukają informacji, bo również należy mieć na uwadze takie zastrzeżenie – wchodzi na strony internetowe największych mediów. To nie jest tak, że poszukuje się na przykład alternatywnych programów politycznych. Tak naprawdę poszukuje się informacji u tego źródła, które jest już postrzegano jako duże. Z punktu widzenia dzisiejszych badań okazuje się, że tak naprawdę zmienia się jedynie kanał dostępu. Nie zmienia się natomiast źródło informacji. Tak jak mówiłam, istnieje wiele nadziei i oczekiwań związanych z Internetem, ale minęło już ponad dwadzieścia lat, i o kazuje się, że znane mi badania w żadnej mierze 61 Pytania i komentarze uczestników nie potwierdzają tak optymistycznego stosunku co do, na przykład, kwestii budowy społeczeństwa obywatelskiego czy kwestii tzw. dziennikarstwa obywatelskiego. Każdy z nas, dysponując nowoczesnymi technologiami, może zrobić zdjęcie i je gdzieś wysłać. Dość często – szczególnie w amerykańskiej literaturze – takie dziennikarstwo traktowane jest jako rodzaj wykorzystywania internautów, których dowartościowuje się etykietami typu „reporter”, czy „dziennikarz”, podczas gdy tak naprawdę ekonomizuje się działalność mediów poprzez dostęp do rozmaitych wydarzeń, do których media na co dzień nie miałyby dostępu. Tak naprawdę zawsze decyduje o tym ktoś w redakcji. Badania nie potwierdzają więc tych wszystkich oczekiwań odnośnie Internetu, a pewna znajomość historii mediów pokazuje, że Internet podąża w tym samym kierunku, w którym podąża telewizja, radio czy prasa drukowana. RADOSŁAW S. CZARNECKI: Na początek krótka dygresja do tego, co mówili szanowni państwo paneliści o populizmie. Lula da Silva, zanim został prezydentem, określony był w polskiej prasie jako skrajny populista. Teraz w tej samej prasie czyta się, że jest to bardzo odpowiedzialny polityk, jego prezydentura zaś jak najbardziej mieściła się w ramach political correctness. Co to znaczy populizm? Współczesne media są według mnie jak moloch, który pożera demokrację. Pan profesor Goban-Klas wymienił trzy pozycje literackie. Chciałbym jeszcze przypomnieć o trzech innych. Trzydzieści lat temu Neil Postman napisał Zabawić się na śmierć. Benjamin Barber napisał Skonsumowanych. Al Gore napisał Zamach na rozum. Te trzy pozycje podsumowują rolę współczesnych mediów. Prof. Goban-Klas przypomniał Thomasa Jeffersona. Chciałbym zacytować tegoż Jeffersona w takim oto schlagworcie: „Człowiek gdy już pozbędzie się rozumu, pozbywa się strażnika, który strzeże go przed najbardziej monstrualnymi niedorzecznościami”. Czy współczesne media reprezentują model, podług którego należy posługiwać się rozumem? Pytanie to zadaję nawet w kontekście tego, co napisał Postman. PRZEMYSŁAW FILAR: Ja również pozwolę sobie użyć cytatu noblisty, Paula Krugmana, który ostatnio stwierdził, że amerykańscy kongresmeni mogliby mieć na garniturach reklamy banków, tak jak kierowcy Indianapolis 500. Kto sponsoruje tak naprawdę prasę? Gdybyśmy przejrzeli sobie 62 Wrocław, 5.11.2011 główne gazety i przekonali się, z jakich branż są tam reklamy, to okazuje się, że przytłaczająca grupa to reklamy państwowe lub samorządowe. Ciężko mediom niezależnym i internetowym wygrać bez takich pieniędzy. Niedawno w Warszawie odbyła się konferencja OpenGov, ten temat praktycznie się tu dzisiaj nie pojawił. W Polsce dostęp do informacji publicznej jest tak utrudniony, że dzięki temu tak naprawdę media prywatne czy państwowe – bo skoro są sponsorowane przez państwo, to są państwowe – wygrywają z niezależnymi mediami internetowymi. PROF. DR HAB. JERZY LUKIERSKI: Chciałem zaapelować do tego, by słowa „populizm” używać bardzo ostrożnie. Przymiotnik „populistyczny” używany jest do wartościowania pewnych poglądów. W okresie, kiedy dominował naszą gospodarkę Balcerowicz, każde stwierdzenie, że, na przykład, własność państwowa może jakoś konkurować w gospodarce z własnością prywatną, było uważane za wyraz poglądu populistycznego, a w tym czasie, w ankietach, 80% Polaków uważało, że nie trzeba więcej prywatyzować. W słowie „populizm” nie ma zbyt wiele obiektywnej treści, jest natomiast deklaracja polityczna. Kiedyś, na przykład, mówiło się o rewizjonizmie. Przy określonych oficjalnych poglądach, populizm obejmuje także te powszechne przekonania, które można by nazwać rewizjonistycznymi z punktu widzenia oficjalnej doktryny. STANISŁAW ROGALA: Na wstępie chciałbym głęboko nie zgodzić się z wypowiedziami pani dr Piontek i pana prof. Gobana-Klasa odnośnie tego, że dziennikarze odczuwają swoją deprecjację ze strony polityków występujących w telewizji. To nieprawda. Spójrzcie państwo na prowadzone w telewizji publicznej i prywatnej wywiady. Dziennikarz zadaje pytanie, przerywa odpowiedź w połowie, potem zadaje kolejne pytanie i narzuca kolejny wątek. Klasycznym przykładem prywatnej telewizji jest pani Monika Olejnik, skądinąd dobra dziennikarka. W swoim programie dyktuje ona wszelkie zagadnienia. W prywatnych mediach właściciel może jeszcze mieć na to istotny wpływ. Natomiast w państwowych mediach publicznych, niestety, obsada personalna Rady Nadzorczej i Zarządu Telewizji determinuje sposób prowadzenia różnego rodzaju reportaży, wywiadów i dyskusji. Tak więc odczucia wyrażone w wykładach wprowadzających są dla mnie bardzo dziwne, absolutnie nie przekonujące. 63 Pytania i komentarze uczestników Chciałbym za to zgodzić się z panem Markiem Beylinem w ocenie populizmu. Uważam podobnie. W potocznych rozmowach z ludźmi ten typ myślenia wydaje mi się najbardziej adekwatny, najlepiej odzwierciedla rzeczywistość. Pan Kurkiewicz jest chyba w mniejszości. Mam pytanie do dyskutantów – czy ta swego rodzaju tabloidyzacja mediów jest funkcją rozwoju cywilizacyjnego czy też funkcją zacietrzewienia i walki politycznej jaka odbywa się w danym państwie? ANDRZEJ DOMINICZAK: Chciałem powiedzieć kilka słów na temat Internetu. Sam jestem jego użytkownikiem i w jakiejś mierze entuzjastą, ale z obserwacji i z badań – przeprowadzanych nie tylko przez politologów ale i psychologów – przestrzegałbym bardzo przed wiązaniem nadmiernych nadziei z tym medium. Bardzo interesujące były dla mnie wyniki badań na temat skutków komunikowania się przez Internet, mierzonych pod względem stopy agresywności w procesie komunikacji i liczby nieporozumień, czyli jakości informacyjnej tego medium. Pisałem o tym kiedyś w „Bez Dogmatu”. Komunikowanie się przez Internet wypadło najgorzej z różnych form komunikowania się, które były brane prod uwagę. Oczywiście w tego typu badaniach jest tak, że nie wszystko można kontrolować. Być może w innych badaniach nie wyglądało by to tak źle. To były badania prowadzone w korporacjach, w dużych firmach. Być może w innych środowiskach wypadłoby to trochę lepiej. Istnieją różne grupy, niektóre patologiczne. Różne zjawiska są względnie uniwersalne lub mniej uniwersalne – warto zwracać uwagę na takie cechy, które dają jakoś racjonalnie wytłumaczyć wyniki badań. Wyniki badań, o których mówiłem, nie były dla przeprowadzających je osób zaskakujące, dla mnie zresztą też nie. Z początku byłem większym entuzjastą Internetu, teraz jestem ostrożniejszy. Ale chciałem wrócić do głównego tematu tej konferencji, czyli do mediów i populizmu. Moim zdaniem media głównego nurtu – szczególnie w Polsce – wytwarzają populizm w sposób, który upodabnia je do zachodnioeuropejskich tabloidów. Nawiąże tutaj do tego, co przed chwilą pan prof. Lukierski powiedział o ostrożnym używaniu pojęcia „populizm”, które nie ma treści obiektywnych. Polskie media głównego nurtu często nadawały treść temu słowu – zwłaszcza, w moim odczuciu, „Gazeta Wyborcza”, choć inne być może też, ale „Gazetę” czytałem najczęściej. Chciałem to zilustrować na ciekawym przykładzie. Ileś lat temu nasz 64 Wrocław, 5.11.2011 modelowy populista, Andrzej Lepper, po powrocie z Brazylii zaczął głosić projekt minimum socjalnego dla każdego. Oczywiście natychmiast zostało to uznane za projekt skrajnie populistyczny. Wielu dziennikarzy, nie tylko w „Wyborczej”, tak to określiło. Ale kilka lat później, również w „Gazecie Wyborczej”, Witold Gadomski pisał o Miltonie Friedmanie, oczywiście bardzo pozytywnie – to było chyba w którąś rocznicę śmierci Friedmana – i na zakończenie tego artykułu dodał – co było prawdopodobnie wynikiem potrzeby powiedzenia prawdy, ale czymś kontrolowanej – mówię jako psycholog kliniczny, więc wolno mi się tego domyślać – że Milton Friedman jest również znany z różnych ekscentrycznych projektów, ale nie warto o tym mówić. Milton Friedman rzeczywiście jest znany jako autor projektu minimum socjalnego gwarantowanego dla każdego, w szczególnej wersji, ale tych wersji tego projektu na świecie jest bardzo dużo. Sam bowiem ten projekt społeczno-polityczno-ekonomiczny nie jest żadnym wymysłem populistów, tylko środowisk akademickich, lewicowych, chrześcijańskich, prawicowych. W Europie funkcjonuje on głównie na konferencjach naukowych, natomiast w Polsce – moim zdaniem w znacznym stopniu za sprawą mediów głównego nurtu – zafunkcjonował jako jakiś skrajnie populistyczny projekt. Tak więc kwestia w Europie czy w USA akademicka, w jakiejś mierze polityczna, w Polsce stała się programem populistycznym i wręcz wzmocniła skrzydło populistyczne, bo usuwa pewne kwestie, które w normalnym świecie stają się przedmiotem normalnej debaty. Usuwa ona sporo normalnej debaty i przesuwa w rejon, który bywa wykorzystywany przez osoby o autorytarnych skłonnościach, ze wszystkimi wadami o których pan mówił. W Polsce problem populizmu w niemałym stopniu jest wynikiem bardzo zideologizowanych w tzw. duchu nowoliberalnym zachowań w głównym nurcie medialnym. MICHAŁ SYSKA: Chciałem dodać dwie krótkie uwagi: pierwsza odnosi się do kwestii Internetu, którą podnosił Roman Kurkiewicz. Ja również nie podzielam wiary w to, że niezależne dziennikarstwo może stać się konkurencją dla dziennikarstwa mainstreamowego. Również czytałem o badaniach, które przywoływała pani dr Piontek. Mówi się, że informacja kosztuje. Żeby publikować jakąś informację, na przykład o Libii, należy mieć dobrze zweryfikowaną informację dobrej jakości i trzeba za nią zapłacić. Dziennikarstwo obywatelskie na obecnym etapie rozwoju to głównie dziennikarstwo komentujące, dziennikarstwo blogerów, którzy komentują 65 Pytania i komentarze uczestników informacje zaczerpnięte z korporacyjnych portali internetowych – tych, które mają największą liczbę odsłon. Widzę w tym problem. Oczywiście, co do samej idei, to jestem zwolennikiem przełamania hegemonii korporacji medialnych. Druga kwestia dotyczy szans relacji między politykami a mediami i tego, czy to, że media skupiają się na ekscesie i skandalu, a nie na samej treści polityki, jest dla polityków wygodne. Pojawia się tu problem związany z kryzysem ekonomicznym mediów. Jesteśmy mniej więcej co kilka miesięcy informowani o masowych zwolnieniach w danej korporacji medialnej, gdzie zwalnia się dziennikarzy, najczęściej z długim stażem pracy i dużym zasobem wiedzy, ponieważ kosztują oni najwięcej. To powoduje, że zanika debata pomiędzy dziennikarzem, a politykiem, w której dziennikarz jest w stanie rozmawiać z politykiem z pozycji eksperta. O ile kiedyś byłem jeszcze w stanie wymienić kilka nazwisk dziennikarzy, którzy od lat specjalizują się w danej dziedzinie, tak dzisiaj bardzo trudno jest określić, który dziennikarz od dwudziestu czy trzydziestu lat pisze o danej sprawie. 66 PODSUMOWANIE KONFERENCJI AGNIESZKA PAWELSKA: Chciałabym przejść do podsumowań. Pojawiło się wiele wątków. Pozwolę sobie zatem zadać pytanie pomocnicze. Co będzie w przyszłości? Czy osiągniemy taki poziom wyjałowienia debaty publicznej, że widzowie poczują się obrażeni lub oburzeni? Przytoczę pewną sytuację. W TVN24 relacjonowano pewnego razu wizytę Adama Małysza u prezydenta Komorowskiego, po tym jak skoczek ogłosił koniec swojej kariery. W pewnej chwili dziennikarz stwierdził, że pies prezydenta miał okazję powąchać stopy Adama Małysza. Poczułam wtedy, jakbym została uderzona w twarz. Pozostaje pytanie, czy istnieje gdzieś granica żenady, płytkości informacji? Czy widzowie w końcu zbuntują się przeciw infantylności mediów? Czy takich granic nie ma i będziemy podążać w niewiadomym kierunku? ROMAN KURKIEWICZ: Kiedy mówię o Internecie, to nie mówię o nim z głupkowatym i naiwnym zachwytem, że to remedium na zły świat. Ja w ogóle uważam, że zło nie istnieje – to jest taki judeochrześcijański przesąd, który został nam wmówiony i zdejmuje z nas odpowiedzialność za to, co robimy, i jak możemy zmieniać świat. Sam bywam ofiarą internetowej agresji, z tego powodu na przykład przestałem prowadzić bloga – uznałem, że uczciwe jest czytanie reakcji, ale to przerosło moją gruboskórną wrażliwość. Uczestniczę za to w kilkunastu, nieprzypadkowych grupach ludzi, którzy komunikują się w konkretnej sprawie, albo wokół jakiegoś pomysłu. Poziom dyskusji, które tam się odbywają, poziom otwartości, kultury, przekonywania się, argumentacji, efekty jakie przynosi to w życiu tzw. niewirtualnym – czegoś takiego nie spotykam poza tym środowiskiem. To nowa forma komunikacji, która ma swoje różne odsłony, lecz stanowi nową jakość w moim życiu. Ja również jestem wykładowcą akademickim i dostrzegam zmianę w funkcjonowaniu studentów. Pojawiła się u nich pewna zmiana w postrzeganiu świata. Nie zawsze działa ona na korzyść, delikatnie mówiąc, bo dużo zajmuję się zawodowo literaturą, i tutaj pojawia się niewątpliwie kłopot, ponieważ wykształcają się kompletnie nowe formy odbioru komunikatów. Z drugiej strony ilość ludzi, która czytały onegdaj książki, była jeszcze mniej liczna niż dzisiaj – obecnie więcej ludzi czyta, bo proporcjonalnie większa ilość ludzi potrafi czytać. 67 Podsumowanie konferencji Tkwimy w obłędnym europocentryzmie. Na szczęście wyszliśmy w dzisiejszej rozmowie z polskocentryzmu, ale europocentryzm jet tu nieznośny. Wiosna arabska wykonała się w dużej mierze za sprawą Internetu – ma swoje fundamentalnie ważne odsłony w sieci, również manipulacyjne, ale to nowa rzeczywistość. W ogóle nie mówimy o takich miejscach jak Indie, Chiny – jak to jest tam, co to oznacza w tych krajach? Afryka nas nie obchodzi, Ameryka Południowa nie istnieje. Nie jestem bezkrytycznym piewcą Internetu, natomiast widzę, że daje on niezwykłe możliwości i jest gwarancją pewnego typu wolności, którą chce się nam zabierać. Kiedy mówimy o dziennikarstwie obywatelskim, to pojawiły się, na przykład, informacje o tym, jak służby specjalne w Polsce, nie mając żadnych ustawowych umocowań, przygotowują narzędzia do kontroli Internetu, do blokowania sieci. Wykryła to mała organizacja pozarządowa, której nikt nie daje pieniędzy, a ona monitoruje takie działania, czyta ogłoszenia o przetargach i buduje z tego zrąb wiedzy. „Gazeta Wyborcza” może potem napisać o tym duży artykuł, ale w istocie zajmują się tym ludzie spoza mainstreamu. Informacje zagraniczne właściwie nie istnieją w polskich mediach. Są coraz tańsze, dlatego że albo wysyłają je ludzie którzy są za granicą przy okazji, jak na przykład Andrzej Lepper, czy dziesiątki dziennikarzy, którzy piszą de facto za darmo, albo kupuje takie informacje w agencjach, bo wyłącznie kilka dużych agencji stać na to, by wysłać ludzi za granicę. Tu się pojawia nowe zjawisko. Widzę w tym jakąś przyszłość, dlatego o tym mówię z takim optymizmem. Ale widzę też zmęczenie tradycyjnym modelem mediów, który staje się po prostu nie do wytrzymania. Tę energię warto włożyć w coś nowego – tego się będę trzymał. PROF. DR HAB. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI: Przejdę do pytania o jałowość debaty publicznej. Muszę powiedzieć, że im dłużej zajmuję się funkcjonowaniem demokracji w Polsce, tym mniej wierzę w pojęcie debaty publicznej. Mogę ją oczywiście jakoś zdefiniować, tylko w ogóle nie mogę jej dostrzec, a nie jest dla mnie debatą publiczną wymiana inwektyw w Internecie, którą mogę zaobserwować. Czemu mówimy zresztą o debacie publicznej, jeżeli na przykład w polskich partiach politycznych, grupujących ludzi którzy są, jak rozumiem, zaangażowani politycznie, nie toczy się żadna debata? Coś takiego jak debata programowa w ogóle nie istnieje. Panuje konsensus polegający na uznaniu roli lidera. Tu niestety pojawia się właśnie 68 Wrocław, 5.11.2011 ten lider, człowiek, który ma rację, który ma swoją wizję, któremu należy się podporządkować. Internet, owszem, przyniósł nam to, że możemy się teraz swobodnie obrzucać wyzwiskami, ale nie posuwa nas to ani trochę do przodu jeśli chodzi o debatę publiczną, która miałaby czemuś służyć. Druga moja uwaga dotyczy definicji populizmu, padło bowiem pytanie, czym jest populizm, i czy Lula da Silva jest populistą, czy nie. Jeśli Lula da Silva podoba się temu, kto go ocenia, to ten ktoś powie, że nie jest populistą. Jeśli zaś się nie podoba, to powie, że jest populistą, bo populizm spełnia przede wszystkim funkcję etykiety. Nie wiążę się z tym żaden konkretny przekaz co do treści. Dlaczego polityka Luli miałaby być populistyczna, a dlaczego nie miałaby być populistyczna? Czym w ogóle jest polityka populistyczna? Oczywiście każdy polityk będzie się zarzekał, że działa dla dobra ludu – to normalne przesłanie polityków, czy to w autorytaryzmie czy w demokracji, bo wszyscy politycy muszą mieć przynajmniej przeświadczenie, że działają w imieniu jakiejś szerokiej zbiorowości. Stąd mamy problemy z określeniem tego, czym populizm odróżnia się od tego, co można by nazwać „niepopulizmem”. Mówimy na przykład, że są pewne partie populistyczne i inne, „niepopulistyczne”. Ale przypominam sobie polityka PO – która za populistyczną partię nie uchodzi – mówiącego: „jesteśmy oświeconymi populistami”. Słowo „oświecony” miało pozytywnie dowartościować populizm, ale być może ten polityk ukazywał prostą prawdę, że wszystkie partie są w jakimś zakresie populistyczne, zwłaszcza, gdy zbliża się czas wyborów, dobrze wiemy bowiem, że politycy składają nam wtedy różne, zorientowane na nas obietnice, z których część jest albo nierealna, albo której części w ogóle nie mają żadnego zamiaru dotrzymać. Trzecia kwestia wiąże się z wypowiedzią pani dr Piontek. To bardzo ważny wątek, który moim zdaniem trochę zszedł na dalszy plan. Badania prowadzone w Polsce nie potwierdzają faktu, żeby Internet w jakiś sposób rewolucjonizował naszą rzeczywistość społeczną. Myślę, że to uzmysławia nam, jak dalece winniśmy dzisiaj akcentować potrzebę konfrontowania wyników badań prowadzonych w ramach różnych dyscyplin naukowych. Jeśli na przykład skoncentrujemy się tylko na nauce o komunikowaniu, to będziemy badać relacje między odbiorcami, a nadawcami komunikatu. Ale warto byłoby uwzględnić to, co robią socjolodzy, którzy pokazują, że w tym czasie następuje rozpad więzi społecznych, rekonstrukcja, a przede wszystkim słabnie poczucie zbiorowej tożsamości. To jest ważne. A jeżeli 69 Podsumowanie konferencji zachodzą takie procesy, a takie badania są prowadzone, to prawdopodobnie możemy powiedzieć, że nowe możliwości technologiczne komunikowania się nie są dla nich przeciwwagą, nie są w stanie ich zablokować, czy choćby osłabić efekty ich działania. Tego nie obserwujemy tylko w Polsce. Nie będę się tutaj mądrzył na temat Chin, Ameryki Łacińskiej czy Afryki Północnej, ale w Europie ten proces słabnięcia identyfikacji jest choćby widoczny w badaniach wyborczych. Przywiązanie wyborców, identyfikacja grupowa albo partyjna – to kwestia przyszłości. Mówimy o tym, że chwiejność wyborcza jest u nas wysoka. Prof. Radosław Markowski za każdym razem powtarza nam to w telewizji. W ostatnich wyborach ta chwiejność spadła, ale trzeba pamiętać o tym, że w Europie się wznosi. To jest signum naszych czasów. Tym bardziej odczuwam potrzebę uzupełniania i konfrontowania wyników badań prowadzonych w różnych dyscyplinach, gdyż one sobie wzajemnie pomagają. DR ANNA PACZEŚNIAK: Może będzie to dość chaotyczne, ale najpierw zacznę od pytania o prezydenta Lulę. To może potwierdzać tezę, która tu padała, że w momencie kiedy wchodzimy do mainstreamu, coraz rzadziej otrzymujemy etykietkę populisty. Jeżeli środowisko międzynarodowe uznało, że da Silva to poważny polityk, to dla wielu przestał być populistą. Owszem, media ogłupiają, infantylizują. Myślę, że to jest dobrze, że pani – tak jak pewnie wszyscy na sali – dostrzega, że siła mediów nie jest tak wielka, bo zauważamy spadek poziomu informacji. Czy w przyszłości będzie mniej populizmu czy więcej? Patrząc na skomplikowanie procesu podejmowania decyzji, nie tylko w państwach, ale również na poziomie Unii Europejskiej, to zarówno politykom i mediom jest przez to bardzo trudno objaśnić rzeczywistość. W związku z tym, jeżeli dalej będziemy się trzymać tego, że potrzebujemy tego objaśniania, to będziemy otrzymywać je w bardzo uproszczonej formie. To jest kwintesencja tabloidyzacji i populizmu w polityce. Dlatego tutaj nie byłabym optymistką, że będzie tego populizmu coraz mniej, a media będą zyskiwały na jakości. MAREK BEYLIN: Jestem przywiązany do myśli, że populizm można wyodrębnić, i że różni się on od zwykłej demagogii, którą widzimy na co dzień. Kiedy premier Tusk, uganiając się za poklaskiem, mówi o kastrowaniu pedofilów, to występuje jako typowy populista – nie jako polityk w 70 Wrocław, 5.11.2011 państwie prawa, tylko jako mściciel ewentualnych ofiar. Kiedy populista mówi o tym, że istnieje jeden zdrowy lud, a każdy, kto do tego ludu nie należy, jest nic niewarty, to nie jest to zwykła demagogia, tylko esencja populizmu. Niechęć do obcych, do imigrantów, ale też pogarda dla słabszych społecznie, dla biednych – to są klasyczne postaci dzisiejszych populizmów. A dlaczego populizm narasta zarówno w polityce, jak i w mediach? Wydaje mi się, że ludzie czują się coraz mniej reprezentowani przez polityków, a politycy wiedzą, że coraz słabiej reprezentują ludzi, że ta luka się powiększa. W tę lukę wchodzą idee i postawy zastępcze, takie jak właśnie populizm. W tym sensie odrodzenie debaty jest sposobem na marginalizowanie populizmu. Wierzę w debatę. Wierzę nawet w to, że ona istnieje, bo od czasu do czasu ją widzę. Przypomnijmy sobie kwestię emerytur i OFE – to była całkiem poważna debata. Można by jeszcze wymienić inne przykłady. W pewnych odsłonach debata jest poważna, w innych niepoważna, ale coś się dzieje. Widać, że w całej Europie, w Polsce też, zbliża się wielka debata o równości. To będzie poważne. Wprawdzie pojawią się populistyczne odsłony tej debaty, ale będą i rzetelne. Nie boję się o przyszłość debaty w demokracji, zwłaszcza, że już od kilku dziesiątek lat, partie nie są motorami debat publicznych. To grupy obywatelskie, stowarzyszenia, intelektualiści, naukowcy, ale też związki zawodowe, które akurat teraz mają się jak najgorzej – to one inicjują debaty, nie partie polityczne. Największy problem polega na tym, jak odrodzić partie polityczne jako reprezentantów społeczeństwa. To kluczowe dla demokracji. Kiedyś partie, politycy byli depozytariuszami zbiorowych celów społeczeństwa. Takie cele istniały, pozostawały ze sobą w sporach, ale w sumie odzwierciedlały jakąś całość społeczną. Dzisiaj nie ma ani jasnych celów zbiorowych, ani tym bardziej ich depozytariuszy. Jak więc odzyskać partie w ich funkcji filarów demokracji? To już temat na inną debatę. DR DOROTA PIONTEK: Myślę, że to, o czym mówi pan Rogala, nie wyklucza tego, o czym mówię ja. Zastrzegam się, że chwilowo mój osąd na temat kontroli sytuacji podczas wywiadu to osąd zdroworozsądkowy, wynikający z intensywniejszej może obserwacji debaty politycznej, niż obserwacje czynione przez przeciętnego obywatela. Mam zamiar zająć się tym tematem bardziej naukowo. Mogłabym podać kilka przykładów agresywnych zachowań dziennikarzy, o których pan wspominał. Bardzo 71 Podsumowanie konferencji często wynikają one ze świadomości, że tak naprawdę tracą oni kontrolę. Politycy i tak mówią swoje, w związku z czym dziennikarz, chcąc usłyszeć odpowiedź na pytanie, przerywa, zadaje pytanie ponownie, albo wręcz formułuje odpowiedź, o której wie, że padłaby z ust polityka, gdyby rzeczywiście chciał udzielić jej udzielić. W moim przekonaniu to się nie wyklucza, natomiast nie jest to jeszcze potwierdzone żadnymi badaniami empirycznymi, a my przywiązujemy wagę do tego, by weryfikować takie założenia. Myślę, że każdy z nas ma w dzisiejszej debacie rację, w sensie własnych ocen. Myślę, że wszyscy mają pewne intuicyjne wyobrażenie na temat funkcjonowania mediów, bo na co dzień z nich korzystamy. W tym sensie na mediach zna się każdy. Jak mniemam, znam się na mediach. Na populizmie znam się zdecydowanie mniej, na demokracji też nie znam się zbyt dobrze, szczególnie kiedy jestem w towarzystwie pana profesora Antoszewskiego. Myślę natomiast, że z populizmem problem zawsze polega na tym, że należy ustalić co to jest, czy ideologia czy strategia marketingowa. Jeżeli spojrzymy na tę kwestię z punktu widzenia komunikacji politycznej, to równie dobrze może to być strategia marketingowa. W literaturze zachodniej, właściwie amerykańskiej, pojęcie polityki lifestyle'owej może stanowić próbę zamiany populizmu na styl życia. Te wszystkie procesy, o których tu mówiliśmy, fragmentaryzacja itp. powodują, że ludzie nie odczuwają interesu zbiorowego. Ich interesy wynikają z bardzo zróżnicowanych stylów życia. Jedni lubią jazdę na rowerze lub zdrowy styl życia, więc będzie ich interesowało to, co konkretny polityk ma do powiedzenia na ten temat. W tym momencie polityka nie nabiera wymiaru metanarracji, tylko raczej pragmatycznego odwoływania się do różnych kwestii. Myślę, że istnieją przynajmniej cztery podstawowe modele demokracji. Każdy z tych modeli w gruncie rzeczy formułuje inne postulaty normatywne w odniesieniu do mediów – stąd też wynika pewien problem w debacie. Często używając tych samych kategorii odnosimy je do innych zjawisk. Ogromnie dziękuję organizatorom za to, że mogłam tu być i uczestniczyć z państwem w tej szalenie interesującej dyskusji. MICHAŁ SYSKA: Mówię jako ostatni, lecz oczywiście nie chcę mieć ostatniego słowa. Chciałem podziękować wszystkim panelistom. Poczytuję sobie za zaszczyt to, że udało nam się zaprosić do Wrocławia takie grono. 72 Wrocław, 5.11.2011 Bardzo się cieszę, że odbyliśmy tę ciekawą debatę. Wydaje mi się, ze skład prelegentów, którzy reprezentowali różne dziedziny naukowe - nie tylko świat nauki, ale i mediów - pozwolił pokazać ten temat z różnych perspektyw. Mimo to, podczas tej debaty na pewno zostało poruszonych kilka wątków, z które są warte głębszego i bardziej wyczerpującego omówienia, co stanowi wyzwanie na przyszłość dla organizatorów konferencji. Już teraz chciałem zapowiedzieć Ośrodek Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a ma plany, by poruszyć w debacie publicznej przynajmniej dwie kwestie, które się dzisiaj pojawiły. Pierwszą z nich jest kwestia powszechnego dochodu gwarantowanego. Sama idea jest dyskutowaną w politycznym mainstreamie, nie tylko w Ameryce Południowej, ale i w Europie. Druga kwestia związana jest z kryzysem demokracji. Wielu komentatorów twierdzi, że globalny kryzys nie jest tylko kryzysem gospodarki, ale również kryzysem demokracji i instytucji demokratycznych. Obywatele nie czują się reprezentowani, nie tylko przez instytucje demokratyczne, ale również przez innych aktorów demokracji jakimi są na przykład partie polityczne. Jako Ośrodek Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a jesteśmy zaangażowani – z racji naszych afiliacji ideowych – w dyskusję na temat tożsamości ideowych współczesnych partii socjaldemokratycznych. Bierzemy udział w kilku projektach międzynarodowych. Z pewnością będziemy dzielić się z państwem wynikami tych badań i tej dyskusji we Wrocławiu. Chciałbym państwu bardzo serdecznie podziękować. Dziękuję również Fundacji im. Friedricha Eberta, dzięki której mogliśmy się tu dzisiaj spotkać. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie będziemy mieli okazję spotkać się na równie interesujących dyskusjach, także – mam nadzieję – z gronem dzisiejszych prelegentów. Myślę, że takie spotkanie jest też formą aktywizowania do debaty publicznej, dlatego też bardzo serdecznie dziękuję państwu, jako tym obywatelom, którzy skłonni są brać udział w debacie publicznej. Do zobaczenia na następnych spotkaniach. 73 74 Ośrodek Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a został założony w 2005 r. we Wrocławiu jako niezależne stowarzyszenie, którego celem jest upowszechnianie idei sprawiedliwości społecznej, pokoju, praw człowieka i zrównoważonego rozwoju. Patronem stowarzyszenia jest Ferdynand Lassalle (1825-1864), twórca pierwszej partii robotniczej w Niemczech, który urodził się we Wrocławiu i w tym mieście został pochowany. Działania Ośrodka służą formułowaniu krytycznych refleksji o współczesnym świecie i jego rozwoju oraz budowaniu ideowej alternatywy dla postulatów konserwatywno-liberalnych i nacjonalistycznych, które dominują w dzisiejszym dyskursie politycznym w Polsce. Ośrodek realizuje swoje cele poprzez organizację konferencji, seminariów, szkoleń i warsztatów, działalność badawczą, wydawniczą i publicystyczną oraz kampanie społeczne. Dzięki współpracy z lewicowymi fundacjami i instytucjami z innych krajów OMS im. F. Lassalle'a bierze także aktywny udział w europejskiej debacie politycznej i międzynarodowych projektach badawczych. www.lassalle.org.pl 75 The Media – Populism – Democracy Written record of conference held on November 5, 2011 NOTES ON THE PARTICIPANTS Prof. Andrzej Antoszewski, PhD – head of the Political Systems Department at the Institute of Political Sciences, University of Wrocław. He specialises in the area of the functioning of contemporary democracies – their principles, institutions and procedures. He is currently conducting research on the process of democratisation in Central Eastern Europe, as well as parties and party systems. He is the author and the co-author of works such as: Erozja systemu politycznego PRL. Studium procesu (The erosion of the political system of the People's Republic of Poland. Process study) (1992), Socjaldemokracja w Europie Zachodniej (Western European social democracy) (1995), Systemy polityczne współczesnego świata (The political systems of the contemporary world) (2001), Wzorce rywalizacji politycznej we współczesnych demokracjach europejskich (Patterns of political rivalry in contemporary European democracies) (2004), Systemy polityczne Europy (The political systems of Europe) (2006), Partie polityczne Europy Środkowej i Wschodniej (The political parties of Central and Eastern Europe) (2005), Partie i systemy partyjne państw Unii Europejskiej na przełomie wieków (The parties and party systems in European Union states at the turn of the century) (2009). Marek Beylin – art historian. Journalist and publicist for the Gazeta Wyborcza. Democratic opposition activist during the People's Republic of Poland, member of the Krytyka and L'autre Europe editorial teams, cooperative for the Tygodnik Mazowsze. Awarded the Polonia Restituta Cross order. Cooperative of Polish and foreign science centres. Author of the 1995 book Dziennik kampanii wyborczej. Klapa '95 (Electoral campaign diary. Flop '95). Prof. Tomasz Goban-Klas, PhD – sociologist, media expert, specialist in social and mass communication. Head of the Communication and Social Media Department at the Jagiellonian University. Former director of the Polish Information Center. Professor at the State University of New York, Buffalo. Author and co-author of Społeczeństwo informacyjne. Szanse, zagrożenia, wyzwania (Information society. Opportunities, dangers, challenges), Prasa lokalna i środowiskowa w Stanach Zjednoczonych. W cieniu gigantów (Local and environmental press in the United States. In the shadow of the giants), Mass media w Polsce 1989-1992. Rekonstrukcja sfery publicznej (Mass media in Poland 198977 1992. A reconstruction of the public sphere), Media i komunikowanie masowe. Teorie i analizy pracy radia, telewizji i Internetu (The media and mass communication. Theories and analyses on the radio, television and the Internet). Roman Kurkiewicz – columnist for the Przekrój weekly, journalism lecturer at the Collegium Civitas and the University of Warsaw, host of programme on books and reading Pod Tytułem in the TOK FM radio between 2006-2010, press, radio and TV reporter. A selection of his feuilletons appeared in the books Klapsy polskie (2009) and Lewomyślnie (Leftminded) (2011). Dr Anna Pacześniak – adjunct at the Political Sciences Institute of the University of Wrocław, research assistant at the CEVIPOL Research Centre of Political Life at the Free University of Brussels. Authoress and coauthoress of works such as: Kobiety w Parlamencie Europejskim. Przełamywanie stereotypu płci w polityce (Women in the European Parliament. Breaking the gender stereotype in politics) (2006), Populizm w Europie – defekt i przejaw demokracji (Populism in Europe – defect and symptom of democracy?) (2010), Ludzie partii: idealiści czy pragmatycy? Kadry partyjne w świetle badań empirycznych (Party people: idealists or pragmatists? Party members in the light of empirical data) (2011). Dr Dorota Piontek – adjunct at the UAM and Political Sciences and Journalism Department and the School of Social Sciences and Humanities. Her doctorate deals with international communication, her habilitation (in progress) with political communication. Chair member of the Polish Communication Association. Authoress and science editor of four studies, authoress of numerous academic articles on political sciences and media studies. Interested in the relations between political communication and popular culture, the tabloidisation of the political discourse, political marketing and advertising. Agnieszka Pawelska – doctoral student at the Political Sciences Institute of the University of Warsaw. Social activist, member of the Democratic Students' Association. Cooperative of the Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought. 78 Michał Syska Introduction On behalf of the Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought and the Friedrich Ebert Foundation – Representation in Poland, I have the pleasure and honour to welcome you to the conference entitled “The Media – Populism – Democracy.” Thank you for coming and deciding to participate in this event. For more than six years, the Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought has been involved in think tank activities related to research and conference work. Today's conference is concerned with a certain area of our interest, since apart from issues of society, education, the city, party systems and political parties, we are also interested in the media. We would like to talk about the relationship between the media, politics and political parties. I would like to thank all of the speakers who accepted our invitations and decided to participate in the conference. 79 Michał Syska I would like to welcome Prof. Tomasz Goban-Klas from the Jagiellonian University in Kraków, and Dr Dorota Piontek from the Adam Mickiewicz University in Poznań. In the first part of the conference they will provide an expert introduction to the subject which we will cover in more detail in the panel discussion in the second part. The latter will include Prof. Andrzej Antoszewski from the University of Wrocław, editor Marek Beylin from the Gazeta Wyborcza, Roman Kurkiewicz, a columnist for the Przekrój, journalist for TVP Kultura and Radio Dla Ciebie. I also welcome a full-time cooperative of the Centre, Dr Anna Pacześniak from the University of Wrocław, the co-authress of a publication dedicated to populism5. The discussion will be moderated by Agnieszka Pawelska from the Warsaw University, also a cooperative of the Lassalle Centre. “The media – Populism – Democracy” – this topic is especially important for Poland and Central Eastern Europe, but also for Europe as a whole. The political scientist Cas Mudde argues in The populist zeitgeist6, that one of the factors which foster the development of populist strategies in politics is the tabloidisation of the media, which involves focusing on scandals and on sensation. The competition amongst the media brings the need to formulate increasingly radical and vivid political views. This transformation within contemporary media inevitably changes both the strategies of political parties and the status of politicians in public life. Bernard Poulet, the author of a book recently published in Poland, The end of newspapers and the future of information7, points out the increasing dominance of television in the public discourse and shows how the power of TV changes the status of politics in the public debate, when it comes to the relations between the politician and the citizen, as well as between public authority and the citizen. Poulet writes that “The power of television as a vehicle of information and debate space brought profound changes to the methods of making politics. The person of the speaker and the visionary gradually gave way to the actor and the pragmatist.” He points out that politics is being desacralised, with more politicians becoming celebrities. The sacred element related to grand ideals and visions is missing from the sphere of politics, while politicians are becoming an increasingly 5 De Waele, J.-M., Pacześniak A. (Ed.), Populism in Europe. Defect and symptom of democracy? Warsaw 2010. 6 Mudde, C. The populist zeitgeist, Government & Opposition, vol. 39, No. 4, 2004. 7 Poulet, B. The end of newspapers and the future of information. Wołowiec 2011. 80 Introduction important element of show business. Poulet claims that in the past, when a politician appeared on TV, the idea was to provide some political content or properly direct a political appeal. Now, the main criteria is whether the politician makes a good impression on air. Poulet also describes changes in what can be called the psychologisation of politics. Once, viewers would ask themselves whether they a given politician seems trustworthy and honest – now we ask ourselves whether they make a good impression, whether they are successful in attracting the voters' attention with some trick invented by their advisers and spin doctors, specialists in the field of political marketing. This sort of television is all about entertainment, transforming the nature of information so that it becomes entertainment. This phenomenon is referred to as infotainment – the merging of information and entertainment. It seems that there have also been some changes in the way one makes politics in Poland. Many commentators of the political life, political scientists or sociologists, consider the creation of the Polish tabloid Fakt by the Axel Spinger AG corporation, and the launching of the 24 hour information channel TVN24, as turning points. They argue the two events radically influenced the way of making politics in Poland. It is interesting to look at the Fakt tabloid and use it to show the connection between media and populism. The philosophy of the tabloid is based on taking the side of the citizen against evil, immoral and corrupted elites. Anger against the elites, instigated by the tabloids, is never aimed at the unjust social or economical system, but rather against specific officials or politicians. Some might consider this to be a parallel between the strategy of the tabloid and the strategy of populist parties, who also channel a certain social anger, and do not direct it against an unjust social policy or an inefficient economical system, but against given politicians, pointing out, that they are harmful for the citizen8. I would like to conclude my introduction with a quote from Giovanni Sartori, who argues that we are experiencing the phenomenon of the homo videns citizen, the television man, who looks but does not think. In the last few weeks, young people entered the streets of European, American and Israeli cities as part of a protest against a lack of 8 See more at: Syska, M. Trzecie urodziny „Faktu”, http://www.krytykapolityczna.pl/ Naszym-zdaniem/Syska-Trzecie-urodziny-Faktu-/menu-id-197.html 81 Michał Syska perspectives. During these demonstrations, one slogan stated: “Turn off your TV sets and open your eyes.” I would like to ask Prof. Goban-Klas to begin with his introduction. Michał Syska Director of the Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought 82 Prof. Tomasz Goban-Klas, PhD The tabloidisation of the media and neopopulism The subject of the conference is difficult. In a way it is a shot in the foot, since even though thirty minutes for one speech is quite a lot by today's standards, it leaves only ten minutes for each of the three issues mentioned in the title of the conference. Thus I shall focus on the media and speak about the other elements less, especially about democracy, since Prof. Antoszewski will definitely know and say more on the subject of democracy and populism. Before I begin, I would like to mention a very important decision on the part of the Polish authorities – the introduction of a new academic discipline: media studies. This happened on the 1 st of October 2011. History shows that a new academic discipline usually takes about a hundred years to be nominated. That has been the case in the United States, and still is everywhere else. We have just reached this centennial in Poland, and thus we have media studies. This discipline, on the same rights as sociology, psychology, politology etc. is a new branch of social studies. 83 Prof. Tomasz Goban-Klas. PhD Why do I begin with this particular subject? That is because the science circles in Poland finally noticed, that the media are more than just a circus and a vehicle for propaganda. I fought for the recognition of the media studies as a legitimate branch of science myself, even though I preferred a slightly longer name. I am a sociologist by education, and I have met with accusations on behalf of my colleagues, that the media are ludicrous and that they are all about infotainment and or propaganda. How than can we turn it into science? Well, it already happened, and for many important reasons. The essence of science is the search for truth. I have been working with what is referred to as the media for forty years and I can repeat after Socrates, that in my field, I know that I know nothing. The only thing I know is that one cannot naively trust the media. This is the thing which sets me apart from active journalists – even though I have been a publicist myself. Most journalists act according to the TVN24 slogan “the whole truth, 24 hours a day.” One needs only a little common sense to notice, that it is not so, but they truly claim that they know the truth. I, standing here before you, admit, that I do not know the truth. I am only looking for it. Not long ago I have written two speeches. The first one, which I wrote about a year ago, bears the title: “Are the media harmful for democracy?” Later I wrote a second speech, with a slightly stronger title: “In what way are the media harmful for democracy?” After a longer period of reconsideration I have decided that I should point at the ways in which the media spoil democracy. Still, in the first sentence of the second speech I argued that the thesis that the media are helpful for democracy is also correct. Both conclusions are true – the media work for and against democracy. After visiting the States in the year 1831, Alexis de Tocqueville wrote that he admires the free American press more for the evil that it prevents than for the good it does. The good done by the press is usually small, yet the evil that it prevents is often very great. This principle might even apply in the case of a tabloid. I have in front of me a typical Polish tabloid which I bought today at a newsagent's. I encourage you to spend 1.60 zł to see for yourself the quintessence of the tabloid – a tabloid “tabloidised” this much is a rare find. There is a dramatic word of caution on the front cover – “They will deprive widows of their pensions” – a perfectly populist ploy. Many other articles in this paper make use of a similar tone. Despite this, even this 84 The tabloidisation of the media and neopopulism tabloid may sometime function as a controller of political life, a so-called watchdog, or fulfil an informative role etc. This specific issue perhaps does that in the worst way possible, which is why it is a perfect example of the tendency of the press to tabloidise. But let us remember that even the worst tabloid has two sides to it: a better one and a worse one. The goal of the “In what way are the media harmful for democracy?” paper was to undermine the idea created by professional propagandists and journalists – who are masters in convincing, also towards their virtues – and to show that the situation with the media is not as brightcoloured as it may seem, since there are many ways in which democracy can be spoiled through unintentional acts by the media. If I had more time I would talk much more on each subject. The definition of the media itself is an issue one could easily talk about for thirty minutes as well as for thirty hours. St. Thomas Aquinus, a scholar from the good old medieval times, called for the need to differentiate between terms. In a debate, one often uses general terms and notions from different categories. Thus, just like Thomas Aquinas, we should say “distinguo” – I differentiate. The first thing I would suggest to differentiate between – which might be useful for the upcoming debate – are the terms “politicality” and “partiality” – which in Poland are the subject of excessive confusion. These two terms stand for completely different things. The politicality of the media is in a way their innate trait, and, from a certain point of view, a good thing. But the partiality of the media, their connection to political parties, is a terrible thing. The politicality of so-called public media – I use the expression “so-called” since it is debatable, but what I have in mind are national media – is not dangerous. It is their partiality that is dangerous. The politicality of the National Broadcasting Council is not dangerous – its partiality is. Partiality is governed through legislature, it comes from the manner of nominating the Council. Please remember this when discussing this subject. I would personally link politicality to certain goals, but politics is not only about setting goals, but also about realising them through administrative work. It is a completely different thing to make a decision than it is to set certain goals. We often focus on those who speak only of goals – politicians to the core. But we forget about those who make the administrative decisions work, or who make them the subject of public information. That is because it is more complicated. It is easier to talk about goals. 85 Prof. Tomasz Goban-Klas. PhD What is it that I think is currently happening with the media? I am standing here not only in front of an academic circle, but also in front of interested citizens. I will now talk of an issue related to, let us call it, political sociology. The concept of a social system, which comprises of certain actions of people – the actions, not the people – has its subsystems. The first sub-system, the political one, is still, in a certain sense, the most important one. It is the sub-system for setting goals – not party goals, but political goals. Next, we have the culture sub-system, the subsystem of heritage, of setting certain activity patterns. The third sub-system is the social one, related to social norms. The fourth one is concerned with resources and deals with the economy. These four systems cannot function as systems if they are not grounded in the social circulation of information. There is actually no such thing as an information society. Society has always been based on information. The society of apes is an information society. Even the most primitive, illiterate societies were information societies if human speech was involved. Society was always founded on the circulation of information. The question is – what was this circulation based on? The circulation of information is referred to as social communication. Social communication has to do with the circulation of social information through signs and symbols exchanged between humans. These symbols circle around them in the political, the cultural and the social sphere par excellence, that is the sphere of norms, as well as of social and economical relations. There is no trade without information, there is no politics without information, there is no culture without information, and there is no society without circulatory, social information. What are the vehicles for this information? For centuries speech was sufficient along with simple forms of writing. Communication was direct, everything was local, close, familiar. Economy and culture were first regional, then regional-national. Politics was also like this, just as society. These forms were sufficient. Speech works this way at today's meeting – we are gathered in one room, though we would have to remove the microphones since they introduce a medium. Since the invention of printing, especially the press as periodical communication, the conditions for the circulation of social information underwent a change. The book is a different story, but please look at what happened with the press. It was the press that introduced a periodical circulation of social information, which in the 18 th century was still elitist, 86 The tabloidisation of the media and neopopulism since newspapers were expensive. But near the end of the 19 th century there appeared popular, mass-produced papers. The change occurred through the technology of new printing, most of all due to a new need, which was fostered by the spreading of the ability to read – this was never the case before. Here is the thing which many people forget about when speaking of the media: the word “media” entered English from Latin, where it had different meanings. In the 18 th century, more so in the 19 th century, it was used for the press. The press became a certain medium, a receptacle, a vehicle for advertisements. Not for editor content, the basic and original source, but for advertisements. The press carried the message of a different source – the advertiser. Just like a wall is a medium for a flier, since we have to put the flier on a wall, as it refuses to hang in the air on its own, such was the press a medium for advertisements. In the 19th century one would say: “We reach out to the audience through the medium of your paper.” Very nice phrase. But a certain pitfall awaited within. Since the press was now associated with advertisements, it could be cheap. Before that, it was expensive. We pay a lot of money for a book, but we pay much less for a newspaper, since the advertisers cover 80% of its cost – they cover all the costs in the case of commercial television programmes. Thus, there was a new situation in which the press started reaching a massive audience. In this sense, the advertisers started to purchase our attention. When we read an article, our eyes will eventually skip over to the advertisement column. We watch a TV show and during the break our attention is drawn by commercials. What does the press produce? A certain concept from political economy states that the essence of commercial media production – under developed capitalism, which might sound Marxist, but is adequate here – is not only the production of programmes and information, but also producing recipient auditoriums, selling the attention of an auditorium to the advertiser. Marshall McLuhan – who cannot be accused of being Marxist – claimed that a TV programme is like a juicy stake a burglar throws before a dog when he intends to rob a house. This way he distracts the dog with the bait and enters the house to rob it. McLuhan's theory – just as many other theories – shows that it is not that a TV programme is interrupted with commercials. It is the commercials that are interrupted by the programme. The time disproportion is unequal, but this is not a factor here. I know myself, from working in the National Broadcasting Council, 87 Prof. Tomasz Goban-Klas. PhD that no amount of power would force the TV broadcasters to decrease the volume level of commercials, which many elderly people find annoying. Though the Council attempted many times to change this, it failed. Commercial channels reject their appeals, since it is the advertisers they depend on, who force them to keep the current volume. Advertisers are not naive and they know that during a break people walk away from their TV sets. That is why, when they go to the bathroom or to the kitchen, their attention is caught not by the image but by the words and the sounds of the commercial. The 19th century saw the marriage of the idea market and the global market. Certain grand ideals from the Enlightenment period regarding the press, which assumed that human beings are rational, that they need to be given information and will act rationally, led to the creation of the marketplace of ideas concept, also called the ideas market. Truth was supposed to emerge from the clash of all the ideas in this market. Thomas Jefferson spoke in beautiful words that if he were to choose between a government without newspapers or having newspapers without a government, he would prefer to have newspapers without the government, since the papers would then direct public thought. His only condition was that everyone would have to have access to them and know how to read. Both conditions are not exactly met today, since we are talking here about reading complex political articles. Thus, we have the market idea, which freed the press from the early Renaissance state censorship. The papers emancipated themselves, they were becoming independent from the state. This process began in the 19 th century, in the 20th century it was undermined under authoritarian systems, but after the year 1989 it saw its rebirth in many countries. The media achieved their independence from the state. At the same time they became dependent on money, not from those who bought the papers i.e. the readers – since for some media we paid increasingly less money, sometimes having access to them for free – but from the money which reaches the media through a different channel, depending on the amount of recipients. The first emancipatory freedom movement for the press allowed for the journalists and the media to have unique privileges as a trade. I support these privileges, I was a journalist myself and I appreciated the fact that nobody tried to censor me, but no other trade, whether pharmaceutical, medical, legal or academic, has such freedom as the press. 88 The tabloidisation of the media and neopopulism The First Amendment to the American Constitution was a pioneer idea. Why? The goal was to ensure a true market of ideas, to prevent any idea from being artificially stifled. If it is to be rejected, it has to occur through the confronting of truth with falsehood – the truth will emerge victorious. The Founding Fathers did not take the economical element into account, since at first it was not as important. Hearst and Pulitzer noticed it in the 19th century, creating huge media empires, press empires based on the independence of press from state authority. Their wealth did not come from the shallow pockets of the poor readers, but from the well-off advertisers, who treated the American nation as the object of consumer ads. Thus a second market was emerging – the business market, where one competes with others for money, huge amounts of money at that. First it was the press, Hearst and such, later television with Murdoch, now the Internet, for which Zuckerberg is at war with Google after they both financially defeated Microsoft, which prior to that finished other companies as well. This main idea created a trade which is privileged when it comes to its freedom of action, and at the same time brings high revenues. Theoretically, anyone can start a paper, though it actually requires huge financial input. In the case of concession radio and television, the rule for a long time was – and when it comes to terrestrial TV it still is – that granting someone a TV license is as if to allow them to print money. Zygmunt Solorz-Żak has been granted licence for his Polsat channel and made good use of it. It was possible in the beginning, later the TVN channel received a smaller nation-wide range, as things were more difficult. Now, in order to have a nation-wide terrestrial TV, one would have to buy it from the current broadcasters. TVN is for sale – please consider buying it. It is impossible to enter the market otherwise, as there are no more frequencies, no more space. One can launch satellites, or try their luck with cable, since otherwise it is impossible. Thus we have the clash of two markets, the free idea market and the financial media market. Large media corporations do not allow for others to see their finances. The tabloids also never reveal any information regarding their income, let alone any information about the wages of chiefeditors, directors, or even a single journalist. And yet they are full of despair for the situation of widows. If at some point some accountant jumps ship 89 Prof. Tomasz Goban-Klas. PhD from a tabloid and publishes data regarding the income of the journalists, that will be the ideal piece of information for serious press. I had a small altercation with liberal economy professors, whom I have delicately accused of not understanding two notions. I am not an economist, but I can try to describe these notions. The first one is called information economy. Information is a commodity like no other. The material five złoty coin always has a certain value. I have heard that some speculators buy nickels in America for six cents, knowing that when the dollar drops, they still have four cents, since the copper itself always has a certain value. Perhaps it is not worth to buy five złoty for ten złoty, but please consider this option of keeping your income safe for the future – buy the smallest coins possible. This value cannot be easily reproduced. A paper bill can easily be reprinted, but a metal coin is becoming increasingly harder to copy. When money becomes pure information, it can be passed on and copied just like the information. This is where the crisis of the so-called virtualisation of money comes from. But moving on to information itself, we know that the value of a book does not come from the paper it is printed on or from how thick it is. It is the semantic information that counts. Once it was hard to reproduce this value, people had to copy books in monasteries. Gutenberg created printing, while today, thanks to computer technology, information is created even faster, and it takes even less time to print it. One can also copy the work of others – that is exactly what portal journalism is about. You have ten sources and you merge them into the eleventh one. The director of Google said once that if you count information in bits, since 2006 to 2009 alone there has been as much information produced as since the beginning of the human race. Bits are used to measure asymmetrical information – just like when you count the letters of a word. „Joe” and „Doe” have the same amount of letters. The semantic difference between „Doe” and „Joe” is what is important to us, but it is not as relevant when it comes to counting the letters. The bits keep growing and what is slowly taking place is what Stanisław Lem wrote about in his Megabyte Bomb – we are starting to be flooded with information since the production of bits is very simple. What is more, a second element takes place. Information economics is concerned with the characteristics of information when it is commodified. Information is reproduced in increasingly fast ways. But 90 The tabloidisation of the media and neopopulism there is also the so-called attention economy, developed by the Nobel Prize Laureate Herbert Simon. In this theory, Simon argues that human attention is the rarest good in the world. Please think about this – we have seven milliard people in the world. Each of them has a twenty four hour day and night cycle. We take away eight hours for sleep and basic hygiene. Now we can count how many hours of attention each one of us has left. This amount is strictly limited and nobody will ever be able to increase it, not even by a single minute. If I steal twenty five minutes from you, you lose it forever. If during my speech someone was day dreaming, he was excluded from many much more interesting activities. During the day we are often multitasking – we do a number of things simultaneously. I, for example, am addicted to reading papers while watching television. We jump from one thing to the other to get more information, but eventually we are never really successful. 19th century progress is about the incredible increase in the supply of information, with a severely limited need as described by the attention economy. Especially since there are other factors involved, such as human tiredness. Despite what many might think, we are not as rested as the people who could allow themselves not to work, like the French aristocracy, who spent most of their time perfecting the art of conversation in 18th century parlours. The current situation is completely different, yet there is not much discussion about this. For one thing, the attention economy remains ignored. Luckily, the unprecedented creativity of the idea market is a counterbalance for the market-nature of information. Which is a wonderful thing. I love the media, even though I do not entirely trust them; both the new, Internet-based media, as well as the old press and television. The media are close to me, since due to their business market activity we have the funds and motivation to create new, fantastic things. The world is characterised by an amazing connectivity, ensured mostly through mobile phones with Internet connection. The progress is amazing. The deregulation of the market, room for greater competition, licensing becoming less harsh – these are the good sides. But there are bad sides as well. Right now we know that the dominance of free market ideology on the market undermines the character of information as a public good worthy of constitutional protection, turning it into infotainment, which undoubtedly is not worth such protection. What occurs is the concentration of property. I think that the concentration of property, 91 Prof. Tomasz Goban-Klas. PhD pluralisation, commodification – this is where I disagree with Leszek Balcerowicz – can be a good thing, when you take for an example automobiles. I have nothing against the fact that there are only five or ten main producers of cars in the world, since each year they create better cars at a reasonable price. That is a good thing. The progress when it comes to television sets is also astounding. Who prefers the old Jowisz or Rubin sets to a new Samsung? But when it comes to culture, that is semantic information, the question is: does the greater competition among the creators of mass produced and differently packaged information lead to better or worse quality? It would create good quality information were there standards of evaluation. The problem is that we lack such standards. We are the standard – our minds, our eyes and ears. One sits in front of the TV and picks a given channel with the remote. If we were to choose quality programs – whatever that means – things would be good. But we all know that we usually choose the worse ones. The Gresham law of weaker money repelling better money applies here very well. Why? Because we are increasingly tired with the current state of things. We look for ways to entertain ourselves, to take a break from the everyday life stress, from living the moment, from the hurry and the tyranny of the moment. There is no proof that an entirely unlimited competition leads to the better quality of information, regardless what such information would actually be. At a certain point the deregulation of the media market was a good thing, when it was started by Reagan or Mrs Thatcher. Right now the situation is becoming unfortunate. Social fragmentation caused by the diversity of the media leads to a dispersion, but not only that – we are not only dispersed but we are also selected. It is common knowledge that the media prefer the younger than the elderly, whom I represent. That is because you can sell a beer commercial to a younger audience and make more money, while the only thing you can advertise for the likes of me is pills for gout or prostate problems. Please, for a moment, think about the kind of commercials placed in TV for a given target. Do not expect to see a car commercial interrupting television theatre shows – this would be a waste of money on the side of the advertiser. The audience of a show like that are not the proper target for this kind of commodity. Not only there is fewer of them than sports supporters, but they are also less valuable for the given advertiser. TV audiences are bought according to the same principles 92 The tabloidisation of the media and neopopulism which are used in Texas to sell bulls – young bulls cost more than old bulls and cows. It is worth remembering that the media are an important part of what Zygmunt Bauman – my old teacher – refers to as liquid modernity. This notion encompasses many phenomenons, but the media seem to be most liquid. If each of us looks at their life, at what has changed the most, it turns out that it is the media surrounding that changed the most. Fifty years ago journalism was a quite simply defined type of public duty. This includes all sorts of journalism, even commercial journalism. This duty aimed at informing people about urbi et orbi – the city and the world. Right now we notice a lack of foreign news in TV news reports – not only in Poland. Americans, who in the '60s used to be somewhat interested in the world, are no longer interested. It turned out people are local by nature, national at most. Large stations remove foreign blocks. Such information is usually just minimal, with the media focusing on confrontations. If you are responsible for the finances of a TV station in Poland, you would have to be a financial hero to send a correspondent to Libya, since it costs huge amounts of money. The channel reporters have to travel with their equipment abroad, which is costly. Besides, a news flash about an earthquake or the flooding of Bangkok is too boring for the common viewer – we have disasters enough in the world, they no longer cause any emotional response. It is easier to organise a pseudo-debate the likes of “Błaszczak vs. Ziobro” - this is a bloodbath for all to see, and it costs nothing – the participants will come to the studio on their own. This is politics subsidising media programmes, since politicians already know how to act properly. They are the ones who make the show. They have money for advisers and they present a ready product, just like a commercial shows a given product. If you add a touch of drama, what you get is a specific type of tabloidisation – dr Piontek will talk more of this. The media are a functional element of contemporary life, be it under democracy or not. I prefer democracy and tabloid media, to media directed centrally by dictators. Populism and the so-called neopopulism might be an issue here. Before I came here today, I checked, as a scientist, what serious books have been published on the subject of populism. It turns out that there is not a lot of books about neopopulism and the media. There is actually one book which covers it. I have read it, it turned out to be very chaotic. I hope that Prof. Antoszewski will speak 93 Prof. Tomasz Goban-Klas. PhD more about the older type of populism. When it comes to neopopulism, I think it has to do with television and tabloid populism, which is a new form. This sort of populism utilises images – this article in Fakt on the widows is also a certain image. It is not about the phrase “They will deprive widows from their pensions” being written in huge letters. Such an article could also be published in Gazeta Wyborcza. Perhaps they would use a smaller font there, or perhaps put it on the second page or phrase it differently. But the tabloid uses a special graphic form. The only thing missing is a crying widow asking “How am I to live?” I am starting to have tears in my eyes already. This is the essence of the tabloid – excessive use of our emotions. This is the most dangerous thing about neopopulism, since these developed, highly tabloidised media deprive people of basic reflections, of the element of an inner-debate. They expose emotions, frustrations etc., reaching dispersed auditoriums, especially those which are poorer and more frustrated. This sort of information costs almost nothing – 1.80 zł or 1.60 zł. A good piece of information should be costly. But we do not wish to pay for good quality information for various reasons, which is why the media choose cheap, even free information, which, as a result, is mostly emotional, simple, entertaining. One can already see a great crisis of journalism in the West. I know this from my American colleagues who are professors, but also from books written by former journalists – also working for television – who were fired or who are now retired and expose in their books the backstage specifics of their work. There is no such thing in Poland, there is relatively little information, and journalists have no time to write thick books. But the future of the journalist and journalism in general, as indicated by Bernard Poulet, represents a grim perspective. Is there hope? Homo sapiens is changing. Cognitive science is a branch of study which studies the influence of the media on the mind. “Internet-based” kids are different from us, at least from me. My grandchildren are different than I am. But I believe that they are also homo sapiens, not only homo videns but also sapiens, that they also think apart from clicking away at websites. Perhaps in a year, maybe two or ten, tabloidisation will reach its limit. Perhaps after some time people will have enough and will be bored with the constant evoking of emotions. One can already see some signals of that happening. Certain TV series which should captivate the viewer fail. Humanity underwent many different time periods and somehow – perhaps often due to small groups – it emerged free. These small 94 The tabloidisation of the media and neopopulism intellectual groups have to introduce certain ideas into public circulation. This is where the good side of the media comes into play – perhaps not the big, vastly commodified ones for now, but “vehicle” media, i.e. digital, both-way Internet, social media. They are also appropriated, but there is at least some hope, that a second circulation will emerge. In the communist times one would talk about the first circulation, that is the mass circulation fully controlled by the PZPR party, and the second circulation. When the first one went out of order, the second one took over. The first circulation of capitalism is starting to malfunction. It worked well so far, but lately it increases social inequities. The resulting frustration might for a moment take the form of neopopulist movements or leader parties, just as it is in South America. But it can also assume the form of different types of social organisation and smaller forms of communication, a further exchange of information, not necessarily on the level of the tabloid. Sensible people might still be able to regain control over the direction this world is heading towards, but first there has to be a major shock or crash. Sooner or later seven milliards of people cannot become as stupid or be such easily cheated by the tabloids. The journalist crisis might break away into a form of new quality public media. But this is a distant perspective. In Stanisław Wyspiański's play The wedding, Czepiec asks: “What's going on in politics, sir? Are the Chinese holding on!?” The journalist answers: “Politicians is what I have had enough of.” He does not want to talk, but the peasant coerces him and eventually says: “We read papers here so we know everything.” This is the trap. The peasants, who used to read one journal, probably the conservative Czas from Kraków, thought that they know everything. This is the example of the narcotic function of the media. But perhaps the peasant knew more about the Chinese than today's viewer, since he was interested in a specific military situation on the Chinese front. I think that common reason will prevail and that we will wish to “know everything,” perhaps not from the tabloids but from the newspapers which used to be involved with international matters, like the Kraków Czas a hundred years ago. Let us read, but let us also remember, that the more we know, the less we can trust what we know. 95 Dr Dorota Piontek Tabloidisation and metarelating – the future of political journalism? Speaking right after the professor is undoubtedly a challenge, yet I will try and face it. On the one hand I would like to avoid making a very academic speech, at the other I would like to point out that the category of tabloidisation is not only present in public discourse, where it is very popular. It is also a category which has been the subject of academic study. There are certain studies conducted concerning tabloidisation and a second notion, metarelating, which mostly affects journalists and contemporary political journalism. Please allow me to provide a couple of definitions – I will, obviously, not delve too deep into the details. I would like to point out a number of things and share with you the results of a certain study. It is a pilot study, which is why it is currently conducted on 96 Tabloidisation and metarelating – the future of political journalism? a small sample, but nevertheless it provides certain foundations for formulating assumptions for further research, which we expect to undertake. Perhaps the future will bring an opportunity to share with you the results of the empirical research, which – I believe that to a large degree – confirm the intuitions we already have. Is the tabloidisation and metarelating of politics the future of political journalism? This question remains open. One might say that the term “tabloidisation” has largely negative associations, and that is how it is used in public discourse. This intuition is correct, but I would like to refer to what has been said by Prof. Goban-Klas – the media are at the same time helpful and harmful. This statement also applies to the tabloid media. Most analysts of the media market and the processes of mass and political communication will argue, that this type of media is mostly harmful. But there are also those, most often the representatives of the so-called cultural theory, who point out that tabloid journalism has certain merits, like for example the introduction of certain issues which have previously been ignored, into the public discourse. It is generally accepted that tabloid journalism – since we are not only talking here of tabloids, but a certain process – is a type of journalism which to a large extent leads to the emancipation of certain social groups, which were previously ignored and absent in the public sphere. Some even speak of the creation of a certain alternative public sphere, where groups which until now were somehow socially hurt or alienated are given a chance to articulate their interests and problems. This discussion is still an open discussion, though – as I have already stated – from the point of view of the elites – what ever they may stand for – be it media elites, political or academic elites – tabloids and tabloid journalism are usually held in contempt. In our science community there is also the tendency to denigrate tabloids. But to be honest, nobody studies them – which is also an interesting matter. A year ago I spoke at a conference where I compared Fakt and Super Express, mostly focusing on elements related to political journalism. The moderator of the panel described me by saying that: “Here is an example of a person who does for us what we do not wish to do ourselves.” It was assumed beforehand that my work was the result of a great sacrifice. During that discussion, certain interesting differences between Fakt and Super Express were revealed when it comes to political 97 Dr Dorota Piontek journalism – perhaps some other time there will be a chance to talk about this in depth. Tabloidisation and metarelating are closely connected subjects. Prof. Goban-Klas mentioned the many reasons for the changes in the media. I would now like to provide a short and synthetic description of the three most important processes. The first one is the growing competitiveness of the media market, which results in the commercialisation – or as some claim, the hypercommercialisation – of the media market, which makes the media focus on the fulfilment of the needs of the recipients. These needs change, which is the derivative of the changes in lifestyles and all the conditions of the social system. Two other processes involved are the progress of media technologies and the thing mentioned by Prof. Goban-Klas: the fragmentation of the audience. The number of communication channels is growing far faster than the number of people who use them. That is why what occurs is fragmentation and, consequently, growing competitiveness. Commercialisation or hypercommercialisation is pointed out as the most important reason behind tabloidisation. Metarelating is mostly the result of changes in the relations between politicians and journalists. The interesting thing is that journalists – at least as it is claimed by analysts of contemporary political communication, i.e. third age communication – are losing their privileged position in the public discourse. It is terribly frustrating for them and makes them resort to actions referred to as metarelating. The polarisation of support among society is growing, which consequently leads to the polarisation of the media. The technological progress enables the polarised media – also electronic ones, which were earlier associated with the requirement to stand by the principle of maintaining objectivity, which we no longer expect from them – reflect social polarisation. I think that the process of polarisation in Poland was especially dynamic since the year 2005. Of course, earlier we also had media which supported certain world-view options. Yet since 2005 we can talk of media, which clearly participate in the political conflict, and not only in the political debate, which was a normal state of things. I said before that I will avoid detailed descriptions of definitions. But it is worth noting that the first definitions of tabloidisation have been formulated as early as the mid '80s. Marvin Kalb, an active journalist, argues that tabloidisation is the depreciation of hard news, the glorification of sex, 98 Tabloidisation and metarelating – the future of political journalism? scandals and infotainment. Allow me to point out that the situation with infotainment is especially interesting, since this term was originally used for something entirely different than it is today. At first, infotainment was supposed to stand for the providing of relevant information in an attractive or entertaining form, to make it stand out. Currently, infotainment is an attractive formula which is the carrier of irrelevant information. Infotainment would not be considered as negative as it is, if it were not for the change within its content. Frank Esser's concept – which I find more interesting – divides tabloidisation to a micro and a macro level. Micro level tabloidisation mostly has to do with the standards of journalism, since it leads to a revision of the traditional approach to journalism, mostly to television journalism, but also to the press. This is first and foremost the result of the preferences of the viewers and the commercial requirements which stem from the commercialisation of the media. Please remember, that commercialisation encompasses all types of media, regardless of the status of the source. Regardless of whether the contributor is commercial or public by nature, the media are always subject to commercialisation. On the micro level, tabloidisation stands for the changes in the selection of information and in the manner of their presentation. There is fewer long reports and more shorter reports, accompanied – what you can clearly see in the case of the issue of Fakt brought by Prof. Goban-Klas – by images and visualisations. There is also a change in the elocution of the journalists and the style in which they report certain events. Their language is becoming more informal, with a definitive dominance of common speech. This allows them to reach the so-called average recipient. Obviously the recipient in question is one with an unimpressive education, even if they have formal education – which is actually a result of the tabloidisation of our high education. Micro level tabloidisation has its consequences for the social level, and thus for the macro level. This means that there is a certain social process at work, which is a symbol of certain over-evaluations, changes which have their consequences for the foundations which constitute society. Esser indicates that we are experiencing a situation in which the values of traditional education and the need to activate the citizen to intellectual participation in a serious political debate are belittled, with political marketing, which waters down the public debate in the traditional 99 Dr Dorota Piontek sense. When we speak critically of tabloidisation, we usually refer to the damage it deals on the macro level. We could also take a look at Howard Kurtz' definition. He was the first to study American journalists and define tabloidisation on the basis of what they said and using the observation of certain processes in the world of the American press in the '90s. His definition corresponds on the one hand with the assumptions of Kalb, and on the other with the definition of tabloidisation on the micro level. It is also worth noting, that tabloidisation is a process. One the one hand it is a phenomenon, yet on the other it is a phenomenon which is becoming a process. That is why tabloidisation should be studied in a longterm perspective. Secondly, tabloidisation does not concern itself with tabloids but rather with so-called traditional media, or so-called quality journalism. We cannot really talk of the tabloidisation of Super express, yet we can talk of the tabloidisation of the Gazeta Wyborcza and Rzeczpospolita or any other journal which is considered a guardian of journalism in the traditional sense – I find it hard to come up with examples of such papers. Similarly, we can talk of the tabloidisation of opinion weeklies, but not weeklies which are tabloids by nature. This is also worth remembering. Tabloidisation is in fact all about the repossession of tabloid journalism standards by opinion journalism. That is why the media have to be a subject of serious study. Finally, tabloidisation should be studied within the cultural and historical context of each country – in each media system it is somewhat different. Colin Sparks argued that there are three ways one can use the term tabloidisation in journalism. It stands for a change in the subject – a change of traditional standards – mostly when it comes to public electronic media. Secondly, Spark stresses that it is a change of priority in a specific medium for the sake of entertainment. The third assumption has to do with crossing the barrier of good taste and gives the example of the Jerry Springer Show. There is no Polish equivalent of this programme yet, and I believe that for many reasons it will not appear here in such form. However, I have once stumbled upon a programme broadcast in public television, in which a jury evaluated the misfortunes of the show's participants and rewarded the ones whose misfortunes were the most spectacular. 100 Tabloidisation and metarelating – the future of political journalism? Some also speak of the tabloidisation of politics and the tabloidisation of emotions, which are the consequences of the tabloidisation of journalism. The tabloidisation of politics involves journalists and politicians using each other, not in order to realise important plans or goals mentioned by Prof. Goban-Klas, but in order to attain goals set by commercialisation: for the media it is to draw an audience, for the politicians it is to draw voters. The tabloidisation of emotions has to do with the aggrandisation of certain events by the media. This is obviously related to the need for competitiveness. I shall now present the pilot study I mentioned in the beginning. I will not talk of the methodology – if someone is interested, I will gladly talk about it later – right now it is not as important. The material I will present was not researched by me – it is a quantitative analysis done by Press-Service. Image 1 shows the comparison of the amount of material in the years 2009 and 2010 in Wydarzenia, the Polsat information programme, in Wiadomości, Panorama and Fakty. Those are the major news programmes of two public channels and two commercial ones. Please note that in each of these programmes there can be observed an increase in information units, whereas the running time of each programme did not change. Thus we have less time for each information unit. Image 2 shows a comparison of the content, taken from my own study. The sample was definitely smaller than in the case of Press-Service. The time period in question is also 2009 and 2010, and the programmes studied are the Fakty and the Wiadomości. Please note, that at first glimpse, politics seems to be the dominating topic, but if we were to sum up the remaining ones, it would turn out to be less important. Despite that, we agreed with the Professor that in the democracies known to us, the presence of politicians is not as strong in informative media as it is in Poland. There is a growing interest in Poland with personal stories. Please ignore the sport readings, the research was conducted during the Olympics which is why the results are a bit inaccurate. After politics, the top spot is taken by personal histories, then social matters and sensational stories. If we were to sum them up it would be more than political problems, let alone matters related to economy. Please notice how little economic information there is in information programmes. This is considered an indicator of tabloidisation. 101 Dr Dorota Piontek Image 1 Image 2 102 Tabloidisation and metarelating – the future of political journalism? Image 3 Image 4 103 Dr Dorota Piontek Image 3 shows the amount of material researched by Press-Service – with a slightly different division of topics. Politics seem to be dominant, but again – if we were to sum up the other topics it would turn out that it is not as prevalent. Prof. Goban-Klas also mentioned actors. Image 4 shows that politicians are the dominant group of actors in information programmes, though, frankly speaking, this means only about twenty specific politicians. The other actors are so-called everyday people. The fragmentation of statements is an interesting phenomenon. The journalist acts as a sort of information broker. Statements from politicians are usually based not on exclusive statements given only to the reporter of a given station, but on all sorts of statements uttered at various briefings. In fact, these are deliberately selected fragments. A given statement is chosen because it shows that a given politician was prepared and talked about something they were familiar with, thus they have a chance for media exposure, or because the statement fits the journalist's news concept, or certain content which they intend to put there. It is similar with statements from so-called experts. Their statements are also usually short, though still longer than what we eventually see on the screen. Image 5 shows an issue already mentioned by Prof. Goban-Klas: the fall in interest regarding foreign news. We find them only interesting if they are somehow related to our own business. This year the situation in Egypt was quite prominent, but what was stressed was the issue of what will happen to our vacations – where will we go if there are problems in Egypt? This is also an interesting comparison of the channel Polsat News with TVP Info and TVN24. International news on those channels are concerned with singular, often petty events such as a panda bear being born somewhere or some accident taking place abroad. This is not the news which are traditionally associated with international matters, meaning events that are relevant for the international community. Image 6 is an analysis of who speaks in the media. The politicians who appear in the media are usually those who represent the coalition in power. What is interesting, Image 7 shows that in 2009 major politicians were quoted the most, whereas in 2010 secondary politicians are definitely more prominent. I personally interpret this as a result of the changes in the communication strategies of political parties, which delegate certain people 104 Tabloidisation and metarelating – the future of political journalism? Image 5 Image 6 105 Dr Dorota Piontek Image 7 Image 8 106 Tabloidisation and metarelating – the future of political journalism? to contact the media. In Poland, there applies a certain principle of the inaccessibility of leaders. This prevents the leaders from being used up in everyday confrontation, plus they do not have to struggle with journalists. Image 8 shows the subjects brought up by politicians. Politicians usually talk of each other. The statements of politicians in the studied time period were concerned with other politicians. They would evaluate their colleagues – not their legislative projects but whether they are trustworthy, smart etc. There is usually a lot of malice and negative approach towards political colleagues. I would also like to quickly mention one thing which might encourage you to participate in the discussion – the issue of metarelating. It also includes certain processes related to the determinants of the environment in which political communication takes place. Metarelating is defined as the abandonment of the traditional role of the media as the creator of space for political or public debate. It is pointed out that journalists become the participants of a debate through the mechanism of autoreference, which – at least according to Esser – is concerned with concentrating on one's own role. Thus journalists focus on themselves. Esser defines the mechanism of autoreference as the metacommunication of the journalist's awareness of being manipulated by politicians. Next, journalists show the ways in which this manipulation is done, deconstructing them. Finally, they reveal the ways in which they bravely oppose them. This is related – as I have already mentioned – to a change in relations, and, first and foremost, with the professionalisation of political communication. It is more often that a politician is professionally prepared for a confrontation with the media. Certain professional communicators often speak on behalf of politicians. Very often such people are exjournalists, who are perfectly familiar with how the media functions – they know the determinants and factors which influence the selection of information. The same people who talk of the tabloidisation of politics, who claim that journalists criticise the behaviour of politicians, are the same people, who claim that journalists feel they have lost their privileged status in the process of political communication. Journalists are no longer the mediator, the oracle. Instead, they are being used and cheated. That is why some say that the term “spin doctor” is a tabloid term which has negative associations, and was coined by politicians, who feel they are being fooled. 107 Dr Dorota Piontek In fact, “spin” is considered by public relations specialists as a natural phenomenon, since it involves the presentation of one's own version of events. Each of us always tells their story and there is nothing wrong about that. Associating the term spin – which etymologically has a somewhat controversial meaning – with aforementioned actions leads to their interpretation as unjust and untruthful manipulation. Different types of metacommunication can appear in two sorts of news: in autoreferential news, and in news concerned with the process of creating news. When it comes to autoreferential news, those are such which most often involve the evaluation of the journalists' role in the communication process, usually communication regarding special events, such as the elections. Please note that turning the elections into a special democratic event is practically impossible to do in a 24 hour information channel. Once, the elections were a time of intense communication between politicians and citizens. In this aspect we might call it a sort of holiday. Currently, the same politicians who appeared on TV a month ago and three months ago and two years ago, show up during the campaign and say the exact same things. The media attempt to create certain special events, for example by organising debates, which are no different than publicist programmes with appearances by politicians. The only difference is about certain rules which seemingly apply during debates. This gives the journalists the feeling that they play an important role in the communication process. They later analyse the events they organised, focusing on their own role. They often stress that they are the only ones who care about the quality of public discourse, or about certain topics being brought up in public space. Autoreferential news also involve a phenomenon which can be observed in Poland since 2005: the relating of altercations between journalists. Journalists started suing each other and they turned those lawsuits into news. They no longer simply sued each other – it is their right – but they informed the public about it. Very often this involved the questioning of the statements of opponents, degrading their competence or undermining their legitimacy for public statements. I think that Gazeta Wyborcza is especially treated this way by certain media – but I have not studied this issue. There are certain clichés of autoreference, mostly related to its specific manifestations. There are news concerned with the making of 108 Tabloidisation and metarelating – the future of political journalism? news. It is often said that viewers love watching the backstage process. Thus there are various programmes which show the mistakes and the backstage work of politicians, focusing on marketing strategies, spin doctoring, revealing the mechanisms used by politicians to influence journalists. Quite often there are news about the candidate-media relationship, news on the behaviour of politicians during the campaign, or reports regarding the motives of each candidate, usually showed in a bad light. Politicians are usually shown as people with particular interests, who do not act for the common good. All of this is a consequence of tabloidisation, since if we were to recapitulate the image of politics in information programmes, it would show that we are experiencing great personalisation, focusing on individuals, the privatisation in the sense of showing certain private traits of politicians. This was especially apparent in 2010 after the Smoleńsk catastrophe. This also applies to the specific narration of journalists – Prof. Goban-Klas mentioned this – the use of the ludic narrative, the fairy-tale with the evil ruler and the good but mistreated citizen. On the level of language one can notice the use of certain evaluative phrases. A journalist for example might ask a representative of the government why was a citizen the victim of the incompetence of an official. Thus he assumes beforehand that incompetence was involved. He might also use the phrase “hideous crime” before there is indication that any sort of crime was involved. Another phrase might be “soulless official.” Even on the linguistic level we have lots of forms which situate the journalist against the government, which is the essence of tabloid journalism. Tabloids were always anti-elitist, in the sense that they always positioned themselves on the side of those who were weaker, which does not mean that they did not use this for their own benefit. 109 QUESTIONS REGARDING THE LECTURES PROF. JERZY LUKIERSKI, PHD: I wanted to ask about the words “spin” and “spin doctor.” How do you understand these terms in Polish? DR DOROTA PIONTEK: Etymologically, “spin” simply comes from “spinning.” It is often said that the term has been introduced by politicians and mainstream media journalists, to refer to certain public relations activities. The term “spin” evolved, since on a public relations level it stands for providing a certain account of events, their interpretation. This interpretation can and is not entirely accurate, but this subjective element is the innate trait of any interpretation, since each interpretation is subjective. When I tell a story, even if I do this with my best intentions and when I am certain that I am being objective, in fact I am telling it according to how I understand it – in this sense it will always be subjective. The term “spin” evolved and right now it is commonly used in a derogative manner. Spin is considered as a sort of manipulation, a telling of stories with the intention of manipulating the consciousness of others. An advisor is always someone else, but in public discourse the difference between the term “advisor” and “spin” is fading – everything is considered as “spin,” which makes this short, negative information easier to convey, at the same time somewhat falsifying reality. It turns out no one was able to come up with a better term in Polish. “Szacher-macher” is an example of an evaluative term, whereas in the Anglo-Saxon science in the beginning of the '80s “spin” was a neutral term, which evolved in the direction which makes it closer to the meaning behind the Polish “szacher-macher.” PROF. TOMASZ GOBAN-KLAS, PHD: I would put it this way: spin is aptly described by the Polish idiom, which talks of turning “the cat,” i.e. the truth, around. I have lived in the States for a couple of years and I think that spin is related to a situation when a given public figure, celebrity or politician, ends up in an unfavourable situation, or when they have to deal with an opponent. Thus, spin stands for the actor, politician or celebrity, who, for example, drove under the influence and now has to explain why. 110 Wrocław, 5.11.2011 That is why they launch a charity fund with all the money going from their pocket for poor children, in an attempt to show that they are not such bad people after all, that they simply fell victim to an unfortunate event. Spin is based on what Schopenhauer called in his Eristic the retorsio argumenti, the reversion of argumentation. Allow me to provide an example. A young boy from an old-fashioned house did something wrong. His father unbuckles his belt and wants to give him a spanking, saying that he deserves it. The mother interrupts him and says “Johnny, you can't hit him, he's just a child!” The mother is using a classic spin technique, since the boy should be punished but she is using an argument of a different type. The father then uses a counter-spin, turning the situation around, saying that the child deserves to be punished to grow up a man. There is no way to deal with a spin technique since it does not use arguments based on fact but rather on partial facts. Spinning the truth – I guess this would be the most adequate description. WIESŁAW GAŁĄZKA: People in Poland are often ignorant when it comes to a certain issue related to public relations and the notion of spin. True, the term was coined mostly by politicians and indolent journalists who use phrases such as “black PR.” There is no such thing as a black PR, since PR stands for the maintaining of good relations with a given surrounding, and there is no such thing as a bad maintaining of good relations with a given surrounding. We can talk of “black magic,” dirty tricks – that is how it is called in America. But the term “spin” comes simply from spinning, showing our version of events. Prof. Goban-Klas is correct, yet this is not only about covering the truth. I interpret spin in the following manner: there are four types of messages – offensive, defensive, counter-offensive and supporting. One has to look for other keywords which would make the recipients interested. That is why I always tell my students that spin is an acronym for “specjalny przekaz intrygujący nowością” (“special message of intriguing novelty”). PROF. TOMASZ GOBAN-KLAS, PHD: I disagree with the idea that there is no black PR in the States. I dislike the phrase since it is in use in Poland only and has its roots in its Russian equivalent. In the States there is no black PR, since we all know what is black over there. But “black PR” is a widespread phrase in Russia. In English, “black PR” is “negative 111 Questions regarding the lectures reporting,” which is the equivalent of the Polish “looking for leaks.” I have four thick books at home written by former consultants of the election team for the Republicans. They were paid 500 dollars a day to go to a given town and look for unfavourable information regarding their opponents, according to the principle that everyone has secrets. Thus they would search through church records, tax records etc. until they found that their opponent did not pay their tax or that they have an illegitimate child etc. That is “negative reporting.” During a campaign we can use arguments which are positive for us or which depreciate other politicians. Jacek Kurski talked about Tusk's grandfather serving in the Wehrmacht – a typical example of looking for a leak. In this respect, the last parliamentary elections, whatever one might say about them, were quite positive, since they were not as negative. Perhaps the hunt for leaks was unsuccessful, or perhaps political culture has undergone some changes – I would be guessing it is the first reason, since looking for leaks is a hard job. One has to have access to all sorts of information. It is something different than the tabloidisation of the media, since it focuses on one's double life. Spin does not work on the surface, it spins beneath the surface. Thus, “spin” is an apt term, since it is all about making our heads spin. Sometimes for better, most often for worse. 112 THE MEDIA – POPULISM – DEMOCRACY PANEL DISCUSSION AGNIESZKA PAWELSKA: When I was preparing for today's conference, I was wondering which element from those mentioned in the title should we begin with. I guess we all agree that it is a certain system of intertwined elements – one cannot separate one of them from the others. We have already talked about the media, thus I would like to put them aside for a while. Now let us focus on the two remaining ones: populism and democracy. Researchers unanimously claim that populism is naturally linked to representative democracy. Originally it did not have any negative connotations, but now, in most languages it is a pejorative word. That is why I would like to ask you whether populism is a bad thing if it is naturally linked to democracy. The publication co-edited by Dr Pacześniak mentions this issue, with the dominant thesis that populism is both a symptom and a defect of democracy. Editor Marek Beylin wrote for the first sentence of one of his articles that „the more politicians, the more populists.” Thus my question is – is populism a bad thing even though it is naturally connected to democracy? 113 The Media – Populism – Democracy Panel Discussion DR ANNA PACZEŚNIAK: When it comes to the title of the publication which I co-edited, Populism in Europe – defect and symptom of democracy?, an “or” particle was originally in place of the “and” conjunction. The publication was reviewed by Prof. Jerzy Szacki, who said that the original question was incorrect. After reading the text he suggested to change the “if ” to an “and.” We agreed, since, just as you said, populism is permanently connected with contemporary democracy, which started in Central Eastern Europe in 1989. You are asking why the word “populism” has negative connotations. I think it is becoming less negative, it is used up as an epithet, since now everyone is being referred to as a populist. If we analyse any campaign, especially the strongly personified presidential elections, one can say that everyone is a populist. If we assume that populism is not an ideology but a type of rhetoric, then both a representative of the Greens or an Eurosceptic or an Euro-enthusiast can be populist. And since everyone is a populist, it is hard to consider this to be a negative label. If we call everyone populists and decide that populism is a symptom of democracy, than we might as well call everyone democrats. PROF. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI, PHD: I basically agree with everything said by Dr Pacześniak. I would perhaps stress one thing – populism is in fact a product of democracy, if by democracy we understand the rule of the people, which is what it is etymologically speaking. If democracy is about gathering support and struggling for votes, we can indeed call all those who are involved in the process populists, but why should we introduce this word in the first place? Populism is currently a term reserved for a certain area. Regardless of whether we understand it as a sort of ideology or a substitute for ideology, or some movement, or finally a political strategy, it is different from what we refer to as the mainstream. True, some researchers claim that populism occurs today mostly in mainstream politics, and thus that populist parties are not the rim or margin of politics. But if we are to use this world sensibly, populist parties have to be special in some way. I would argue that we can differentiate both leftist and rightist populist parties. Populism is often accompanied by the word “radical,” which sets apart certain parties from other participants of the confrontation. The key issue is that, while there is 114 Wrocław, 5.11.2011 a certain history to populism, one should differentiate assumptions on the history of populism in the conditions under which it emerged, from the political achievements of populism, which are a matter of recent times. This is clearly related to the role of the media – democracy and populism intertwine in the media. AGNIESZKA PAWELSKA: I would like to ask Mr Beylin to address his own thesis – is it truly so, that there are as many populists as there are politicians? MAREK BEYLIN: Every politician sometimes acts as a populist, but that does not mean that they represent a general or developed populist stance. Populism is an amazingly broad category, the same as with antipopulism. Both these categories may be dangerous. Antipopulism may be dangerous since it is easy to refer to certain justified claims by various social groups as populist. That said, I believe that populism is an attitude which is very harmful for democracy, despite being inseparable from democracy. It is an attempt to repair the damage to democracy which has been growing for the last few decades. I am referring to the political representation crisis and the related decrease in the clarity of society. The society does not recognise itself as a whole, it recognises itself only in parts. No one has the ability to view society as a whole, neither the politicians nor researchers. Populism is an attempt at creating a mutual perspective like that using ideological instruments. The populist believes that, for example, he represents all people. There is this concept which is part of European populism – since in America it is different – which is a concept of a unified people opposing the hostile elites. It exists in various forms in European states. The populist believes that the majority is always right, and that it is sacred, unlike various minorities. In fact, they believe that there is no such thing as society – there is only the leader and the masses which follow him. Populists do not support social activism, they only support the activism of its own elite, and they prefer passive people from active ones. One could enumerate a lot of the characteristics of populism, but one more thing is important: populism by its nature is extremely provincial. There is no such thing as a populist international, which could come to mutual agreement. Populism is the glorification of one's burrow. In this 115 The Media – Populism – Democracy Panel Discussion area, populism forms the strongest connection with the media, which are also becoming increasingly provincial. It was popular in the last parliamentary campaign to ask “how to live?” This question is aimed at the individual, at individualised democracy, in which everyone is looking for their way of life, on their own. Individualist democracy is deeply emotional – the emotions of an individual play a key role. Such democracy is thus strongly rooted in the media and potentially very populist, since it uses references to individual sentiments and resentments, rather than the classic, not at all Leninist question in politics – which seemingly faded into obscurity – “what to do?” AGNIESZKA PAWELSKA: I believe that the lack of a populist international comes mostly from the fact that populism is not an ideology – it is so diverse that it would be hard to find common grounds between these groups. MAREK BEYLIN: I am not so sure, since nationalism is also, undoubtedly, an ideology, and yet there has never been a stable national international. AGNIESZKA PAWELSKA: Perhaps that is because nationalism refers to a given nationality, which would be contrary to the idea of an international. I would like Roman Kurkiewicz to join the conversation – is populism a bad thing? Perhaps it is only neopopulism, mentioned in the first part of the conference, the populism of contemporary media, that is a bad thing? ROMAN KURKIEWICZ: I consider populism to be a value, especially since it is the other party which decides who is a populist – this leads to the selection and stigmatisation of certain groups of people, certain demands and claims. I partly agree with Marek Beylin on this. But there is a certain elite – regardless of what we call it – which points out populists. The question is who is not a populist. It turns out that the so-called responsible party, the rational party which takes many factors into consideration, but not the next very concrete demands of some smaller, more excluded group of people, is not populist. Surely this stigmatisation is co-authored by the media, since the media – which, in my opinion, no longer exist – in the role they left for themselves, are an element of power. They do not contest the 116 Wrocław, 5.11.2011 existing state of things or the power relations, while those who do, are simply referred to as provincial. This is where I absolutely disagree with the tone of Marek Beylin's words – that the provincial ones are stupid, that they represent thoughtless masses which need a leader. I think that this tone of superiority is characteristic of the politics often made by the media, the politics of stigmatisation, which is an attempt to show that the demands of smaller or greater groups of people are irrelevant, since there is a different horizon – the question is, what kind of horizon is it? This is a question about the interests of the authorities, about the maintaining of power, class divisions etc. In this sense I would view populism as a certain type of longing and a call for the healing of democracy at its core. We are talking about Poland. I do not wish to bring up the problems of the Arab revolt or a couple of other movements which have lately gained strength, and which are obviously considered by those in charge as populist. The people who occupy Wall Street are seen as populists or brats – since if you are not provincial, you are a brat. The brats are upset and demand something which is completely irrational, in a provincial manner. The political elite refers to this as populism. It considers the populist to be evil, undeserving of attention or serious treatment. MAREK BEYLIN: I prefer to talk of stigmatisation using concrete examples. In Poland we have the populist and provincial Prawo i Sprawiedliwość party. In Slovakia, there is the provincial Fico. In Austria there are Haider's people, provincial and convinced that the European Union and a common Europe are nonsense ideas. It is similar in Scandinavia, Holland or Denmark. Populist movements in Europe want to repair democracy, but, for example, through resettling immigrants. Is this the way to repair democracy? I would never think to call the Los Indignados populists – it is a completely different type of movement. I support the thesis that populism, as an attitude or ideology – and I would defend the use of the word “ideology” in this context as justified – wants to lock society in its own burrow and that it is reluctant towards everyone who is different. AGNIESZKA PAWELSKA: I would wish to add the first element – the media – into the discussion, since the last conversation showed that it cannot be ignored. I would like to ask whether what we are experiencing has to do more with the mediation of politics or the politicisation of the 117 The Media – Populism – Democracy Panel Discussion media. Which of these phenomena would you consider more dangerous and what is the direction this process is taking? How does transformation influence the shape of democracy, the content of the public debate and the strategies of political parties? Perhaps the bland and shallow public debate is convenient for political parties, since politicians no longer have to concentrate on what to say but rather how to say it? Do the contemporary media shape the public debate? PROF. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI, PHD: In a way, this issue is related to the previous one, which had to do with whether populism is a good or a bad thing. Populism is good when it notices the evident defects in democracy, an example of which is the elites seemingly taking the side of society. The bad contribution of populism is that it does not take variety into account – this has already been said. There is the leader and the society, not even the majority, but a unified society. We can talk meaningfully about a society when we are able to notice, study and show its variety – which is objective, independent of our will – and think about the things that it means. The media can surely play a major part in this, but for both the politicians as well as the media – this was said in the first part of the conference – simple information is convenient. Why are populist politicians so immensely popular in the media? Because, firstly, it pays to show interesting leaders, secondly, it pays to show a simple message – what is black is black and what is white is white, even though we all know that it is not so for everyone in Poland. Politicians are also interested in sending their simple message. This is where the interests of both sides meet. Thus I would not say that one thing came before the other. There is the possibility of connecting the interests of the two social subjects of the media and the politicians, and at times it happens. Populist politicians need the media like fish need water, but the media also need such politicians, since they can use them to successfully reach their recipients. ROMAN KURKIEWICZ: I feel that it is trivial to state that we are living in a post-political era, in which it is not absurd for the leader of the largest party in Poland to use the idea of “Let's not make politics, let's build highways, stadiums and kindergartens” for a campaign slogan. Eventually they focus only on building stadiums. The question is: is it not politics? 118 Wrocław, 5.11.2011 I think that it is certainly a type of politics. A party which is not provincial, feeds the very populist demands of a small group of consumers. What I said about the word “crisis” not doing justice to the critical state which the media are currently in, is inspired by Pierre Bourdieu's book On television. Bordieu, a French sociologist, the creator of many essential sociological terms used to describe reality, wrote that he has no personal grudge against journalists, that he simply thinks they cannot find a place for themselves, cannot find a voice for themselves, and that there are certain things they do not see because of who they are. For instance, they are provincial, and there is no room in the media for that which is provincial. Populist notions should deserve nothing else but to be ridiculed – this is where the two worlds form a common reality. Politics and the media go hand in hand – bringing good money – but do not notice things happening, for example, in the countryside. In the late '80s I worked with Józef Kuśmierek, the only reporter I remember to travel where the crow flies backwards, to write a simple article. Sometimes he came back with his wellingtons smeared with dung. Such journalists are no more, there is no need to travel after news. There are no correspondents in Africa, Asia or in Central or Western Europe. Not so long ago I talked with Wojciech Jagielski, one of the best Polish reporters. I told him that things have changed, that there are no longer people who write great articles, that they are being fired – this is not directed against Gazeta Wyborcza. He said that it is no longer politics but economics. These two worlds which are in fact inseparable, pretend that they cannot see it. The main charge against the media is that they are unable to view themselves critically, and they reproduce stupid questions and stupid politicians out of a feeling of helplessness and fear. Nothing gets people talking better than showing some object on TV, be it a revolver or an artificial penis. For three years now we have been discussing the most important problem in Polish politics – another populist, who actually comes from an establishment party and the business establishment, showed us an artificial penis. This is a sort of a cat and mouse game. Which is why this formula is slowly being overdone, since it is tiring. Is there any chance that a different type of narration will emerge, one which will be related to the past media narration and at the same time utilise the revolution brought by the Internet? The Internet changes our reality in an outstanding way when it comes to communication. It is far 119 The Media – Populism – Democracy Panel Discussion better than Gutenberg's revolution, due to its accessibility, universality, the form of contact it offers and the way in which it resists the creation of boundaries. The old world of the traditional media is still fundamentally defiant, and it will be so for a long time. AGNIESZKA PAWELSKA: We will return to the issue of the Internet, since it is an important element, but I would first like to direct another question to Mr Beylin. If we were to change the current language of the public debate and begin talking with politicians on relevant subjects, would they feel confused? MAREK BEYLIN: Confused is a euphemism – they would scatter in fear. I agree with Kurkiewicz that this parade is coming to an end, that the model of the media politician and the journalist who assumes the role of an idiot thinking that they represent society, is coming to an end. In tabloid journalism, especially in television, what is most interesting is the image of society depicted there: a society of morons, a mindless mass. But such depictions of society are becoming obsolete. True, this is also in part due to the Internet being a tool, but mostly because of the civic society becoming more active – different voices and different interests are becoming visible within society. It is increasingly hard to pretend that society is not there and substitute it for something which is more convenient. Actually, the viewers of such type of television are slowly being replaced by those who watch more specialised or more elitist channels. The same will happen with the press. Undoubtedly, tabloids will survive, since focusing on guts, emotions and blood will always bring revenue, but simple informative journalism will soon disappear from the paper media since it is also available on the net. A more elitist, analytical and commenting journalism will emerge, one which will cover information in a deeper manner. Such elitist media will also appear in Poland. Which is why I am not worried about the future of newspapers – they will be smaller, they will have less readers, but they will exist. Whereas politicians will have to adapt to new mechanisms. In fact they are doing so already, they are already trying to get involved in various civic initiatives, supporting them or exploiting them. Actually, I do consider Platforma Obywatelska to be a provincial party. 120 Wrocław, 5.11.2011 ROMAN KURKIEWICZ: If all parties are provincial, why use this term in the first place? MAREK BEYLIN: Because there exists a horizon of non-provincial values. AGNIESZKA PAWELSKA: What is this horizon? MAREK BEYLIN: It is the horizon in the direction of which we have to move if we wish to survive as part of Europe. It is, for example, the formulation of not only Polish interests, but also common European interests. No single party in Poland is currently ready for this, there is no debate on the subject. Everyone keeps talking about what should the role of Poland be in Europe, but no political party speaks of what should Europe do alongside Poland. I will only add that I believe in the restitution of debating in Poland, but through a side door, through the Internet and civic movements. PROF. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI, PHD: Regarding civic society, I will be more cautious in my evaluation, since indeed – I am noticing certain symptoms of the formation of a civic society, but you have mentioned, for example, attendance, which is an indicator of passivity. I admit that I have no answer to the question below which attendance level we should be alarmed, what level is harmful, dangerous etc. But I do know one thing – low electoral attendance encourages politicians, who, knowing that more than half of all the people are completely uninterested in the elections, stop worrying about their lobby. That is why when it comes to talking with politics on relevant topics, I am a true pessimist. DR ANNA PACZEŚNIAK: I shall address the question asked in the beginning. While listening to the two introductory lectures I kept asking myself – who is using who the most, is it the politicians using the media or journalists – since journalists do not always represent the entire media – that use politicians. My answer to this question kept changing every five minutes. It did not emerge directly in the lectures, but I think that they showed that the first are using the latter and vice versa. You asked whether politicians are the ones to benefit from this situation. But if we take a look 121 The Media – Populism – Democracy Panel Discussion at the phenomenon which emerged during the last elections, i.e. Janusz Palikot, we might say that politicians know perfectly how to deal with the media, which expect them to provide images, short messages, quick recipes. But looking at what happened in Autumn with the almost certain candidate in the French presidential elections, Dominique Strauss-Kahn, we might conclude, that politicians are not entirely capable of taking control over the media, especially if the tabloid media attack from the outside – in this case the American media was involved. I think that the French politician was completely unprepared for such an assault, even though the reception of the situation in France, or more broadly in French speaking countries, was a bit tongue-in-cheek, since the French media criticised the American media, revealing certain actions undertaken by them against Strauss-Kahn. I will return to how this influences the public debate. I work at the Department of European Studies. We often look through the prism of Europe, the broader horizon mentioned by Marek Beylin. I sometimes observe the programme debates of European political parties and transnational political federations. Perhaps due to the media, or social expectations and the crisis we are currently experiencing, europarties are searching for certain solutions, but immediately consider the ways in which to sell them. This debate seems to me more shallow than it once was. On the other hand, the question arises: how to, for example, sell the message of the Socialist Party in Italy, where, in part due to the many years of media politics by the Berlusconi concern, the society is completely unprepared for a profound political debate. I think that this is a negative consequence of populism. Populism is only a way to pretend that one listens to what those who have so far been excluded from the public debate have to say, when in fact it is a step away from debating, from the consensus which is often showcased as an elitist fancy. Populism itself offers no answer. ROMAN KURKIEWICZ: In accordance with the thesis which I presented, the media go hand in hand with politics, and in accordance with the acclamation of populism I expressed in the beginning, I would like to act like a populist myself and propose a simple solution. I am speaking on behalf of a large group of citizens. I think that the thing which surprised Strauss-Kahn and made it difficult for him to accept the media reaction to his form of functioning in society, had to do first and foremost with the fact that he is a man. Men are not ready to accept such criticism. 122 Wrocław, 5.11.2011 As a man, he expects to have the freedom to do whatever he wants to. Men think they know everything best. As a man he is untouchable, he has power and the thought does not even occur to him that he should give it away or that he could be criticised for abusing it. My populist appeal is this: we should hand power over to women. Why do I think so? In Poland there is more women than men. We function under democracy – this is the natural democratic approach. Women in Poland are more conservative than men – the traditional model of society is preserved by the influence of the Church. But this would be a substantial change. It was said today that journalists always speak about themselves. I will also talk about myself, about one of my most interesting professional experiences. For eight months I hosted a publicist programme in a certain commercial radio, and I invited exclusively women. It turned out that for each topic which was discussed at a given time I had no problem finding women to talk with. The programme was very interesting as it showed a different type of voice. The problem was, that in order to invite a woman to the programme, I had to convince them for at least twenty minutes, since each of them would ask: “Why me?”, “What are we going to talk about?”, “Am I competent enough?”, “Will I manage?”, “Perhaps the chairman could speak instead of me, since he is always the one to show up on television?” I encouraged them: “But you wrote a doctorate on the subject.” They would respond: “Yes, but I am not sure whether the field of focus was sufficient.” Men who were invited to the radio to other programmes I hosted asked only one question: “When am I to show up?” This may answer the question about why our debate looks the way it does and why there are no women in the public debate, even though in Poland they are better educated, there is more of them etc. I am not even mentioning other less countable assets of women, useful in life, which does not have to be based around the idea of a civic society. I think that individuals who contest the system and do not support civic involvement as a certain ideal etc. are also valuable for society. There are new spaces opening up here. I think that the thing which would break down the current state and the chokehold in which politics is currently locked in with the media, are women and the Internet. AGNIESZKA PAWELSKA: I understand that the more women in politics, the less populism? 123 The Media – Populism – Democracy Panel Discussion ROMAN KURKIEWICZ: It would definitely be a more intelligent and more materially prepared populism. AGNIESZKA PAWELSKA: I have a fundamental question. I guess we agree that the media are no longer the fourth power, but that they act above power, thus shaping reality. I have come upon a thesis that two dimensions of relations between the media and the government should be indicated: the relation of the government over the media and the power of the media. I would thus wish to ask: what currently are the free media – what or who are they free from? What can we consider as the free media of today? MAREK BEYLIN: Free media are like sovereign states – states are sovereign but they always have certain limitations. The freedom of every medium is limited by the fact that it has to sell, it has to find its readers or viewers, as well as advertisers. It is true that there is always an internal conflict within every editorial office, between what one wants to do and what one can do. There is always a constant disagreement regarding the material content and the advertisements, even though one could not exist without the other. Free press still exists in the sense that no economic power or political power sets the course of action for the editors. In this sense, Gazeta Wyborcza, but also Rzeczpospolita or Uważam Rze are examples of free press. They are not free from their own convictions, but they are free of exterior pressure. The strong central press in Poland is often more free than local papers, which – it happens quite a lot – have to enter agreements with the local authorities to survive. They have to become corrupt. Local press should be supported, its independence should be guaranteed, but nobody knows how to do it. There were times when weak local papers became part of huge media corporations but their situation never changed. The central press wanted peace, it did not want to get involved in conflicts with the authority. This is a serious issue with local democracy. I think that as a result of social changes, the unique European alliance between the government and the tabloid is coming to an end. The tabloids in Germany have had and still have the power to create a political force. In Great Britain, the politicians were for a long time afraid of acting against the tabloids. Just like in Germany. In Poland, major 124 Wrocław, 5.11.2011 politicians kiss up to tabloids. This will slowly change, not only due to the Murdoch newspaper scandal, but because of social changes. As for Dr Pacześniak's input, I agree that populists do not aid the exclusion of those they are referring to. But I completely disagree with the idea that any Italian, Polish or Bulgarian society can be unused to participate in the public debate. I believe that whenever there appear grave problems and serious articulations of these problems, a serious debate ensues. The current Los Indignados situation is similar – they introduce essential topics to the public sphere, such as the relationship between society and the market, equality and the welfare state. This currently is a key issue. Each society will keep bringing it up. ROMAN KURKIEWICZ: I disagree with this opinion, in the sense that the question was concerned with free media, not central media, which is yet another condescending phrase. The dogma that the media need to sell is obsolete. The thing is they do not have to sell – not only that, there already exist media which are not for sale. The best automobile programme is the British Top Gear show. It is not so because it is in any way objective, since it is not. It actually is a chauvinist, radically subjective show. But it is the most popular because the TV channel which broadcasts it is in no way dependant on advertisements. There sill remains an institution of public media in Great Britain which is alien to us. What is more, there is no reason to think it will not stay this way. It is convenient for everyone. The media do not need to sell, though I am not referring to major media. Unfortunately, we associate the media with so-called central newspapers, which are actually read by a handful of people in the scale of the entire society. Television reigns supreme, and all TV broadcasters are – at least in Poland – commercial. They all strive on ads and struggle for them. Marek Beylin mentioned traditional informative journalism. There is no such thing, since every piece of information is a choice. Facts do not exist – we construe and describe facts. We should not talk of any informative journalism. There are certain strict formulas. They have definitely become broader, since once we only had a single news programme at 7:30 PM and today we have a 24 hour news channel. Not all the things that are happening in the world are worth showing on the news, but one has to show them, since money is the concern. 125 The Media – Populism – Democracy Panel Discussion But there is this new Internet quality of social media. If I was to name examples of free traditional media, then I guess we only have one such newspaper in Poland: the Nie weekly, which relies entirely on how many people buy it, since ads for air rifles and artificial penises do not ensure a steady business. This gives Jerzy Urban an amazing degree of freedom – he can attack whatever he wants and in whichever directions he wants. No other paper is as free as his. There exist media which are not based around the idea of selling – a new type of media that is based on the Internet. In Poland it is still weak, but in other countries it has garnered considerable force. This will develop. We have a new type of journalism, great articles, often superior in quality to those by so-called professional journalists in the recognised media. In this sense, there is light at the end of the tunnel, but this will be a tough road. AGNIESZKA PAWELSKA: I have a question regarding the Internet for Prof. Antoszewski, a political scientist and theoretician of democracy. Is there hope in community media, in the new phenomenon of social journalism? Can the Internet be the realisation of an ideal democracy, under which everyone is equal and allowed to voice their opinion? Or perhaps it is as said by the aforementioned Bernard Poulet, that it is a Wild West that will soon be colonised? PROF. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI, PHD: I consider the notion of an ideal democracy to be utopian. We can construct our views on how people should live and solve their problems, but to me it always remains in the sphere of events and projects which are historically unstable. Does the Internet alter reality? Obviously. But I am not entirely certain whether it is the solution to all the current problems related to communication, when we analyse the traditional media. One thing is certain – the Internet is not property, like Berlusconi's media, for example. This is a good example of a politician in possession of the media. He can use them for many things. Since there is no such situation in Poland – which does not, naturally, mean that the media are free – a discussion on the freedom of the media is quite academic in character, since it is as if we were to discuss the meaning of freedom in liberalism. We will not solve this issue. True, there is always some sort of dependence on someone or on something. But what makes the media different under democracy from their situation in a non126 Wrocław, 5.11.2011 democratic system is that there is a plurality of media. Thus, we have the freedom to choose information and the commentary which we find relevant for the issues which we consider important, in a manner which we accept. The Internet works in a similar manner – we can choose who we want to come into contact with, and refuse to stay in touch with those whom we dislike. But does this allow for the realisation of a democratic project, according to which everyone will make unanimous decisions and in which we will all come to an agreement which would allow us to live happily and care-free? I think it is not possible and no technological revolution – at least today, in the foreseeable future – will change that. AGNIESZKA PAWELSKA: Does Dr Pacześniak think that the Internet can change the language of the public debate? What I mean is the two-way character of the message. Television made communication in two directions harder. New technologies, such as community media, foster communication from the side of the recipient. Will this change the language of the public debate? DR ANNA PACZEŚNIAK: I think that the role of the Internet is also changing the behaviour of politicians. They have suddenly realised that they are not the ones to elucidate reality, that people are able to exchange information without their mediation. What is more, people can quickly stand up against any idea or support it. There was a conference for European political scientists held in Iceland last August. The very smart president of Iceland held a speech there – I say “very smart” since he is also a political scientist. He promoted the thesis that Iceland is a laboratory for what is happening in the world. It is debatable, but he also said that all types of demonstrations held in Iceland – taking into account that the population of Iceland equals about three hundred people it is not that hard to form groups – are organised with the use of the Internet, with no such thing as opinion leaders, be it politicians or other types of nongovernmental organisation leaders. This is a certain novelty. I think that politicians – not only in Poland but also in Europe and the entire world – have not yet handled this sort of situation. There is an increasing number of studies by students at the Political Science Institute on the subject of how politicians utilise the Internet. I think that the politicians, like before, approached this matter in a different manner, focusing on how to use this 127 The Media – Populism – Democracy Panel Discussion tool, rather than in the category of introducing a change in quality, which I think should be the way to approach the Internet. PROF. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI, PHD: The question was about language. I personally think that the Internet is a certain danger for the quality of language. Anonymity is a very important factor here. In the case of traditional media, the journalist takes responsibility for what they write. In the Internet, responsibility can be avoided. I would not expect the Internet to bring us visible benefits in the process of the self-organisation of society against politicians. Before the 2011 elections there was this interesting initiative of crossing out the first candidates on voting lists. I admit that I had high hopes regarding this idea. But eventually it did not happen, there was no crossing-out of number ones. In Estonia, which is the leading state in the use of the Internet for voting, 3% chose to use this method. One has to be careful in one's optimism regarding the net. ROMAN KURKIEWICZ: There is a phenomenon of a new structure of political activity, which is referred to as the movement of movements. It has been described many times, among others by Naomi Klein. By principle, this movement does not nominate a single leader who would group tens of various forms and communities. As we know, the democratic project for the polis is intended for a city with five thousand inhabitants and it is there that there is a chance it will be realised. These groups seldom exceed such numbers, but due to connection, the flow and inter-flow of these people, they are able to achieve something. In the case of such a group there is no possibility of the leader of one party inviting the chief of the other party or a newborn movement and threaten them or bribe them. Thus a new phenomenon is emerging, and the Internet is closely related. The issue what was first is not important – whether it was the Internet and this form of communication, or the need among people to interact on different terms, for example as part of a full consensus, not even voting. There are more new, politically active groups which introduce a new quality, which to us, especially in Poland is unfamiliar, since we cannot notice these things. There are no journalists in such groups. In July, in Warsaw, there was the Cycle Messenger World Championships of 2011. A group of professionally active couriers organised their own championships. 500 people attended from all over the world. The media called their 128 Wrocław, 5.11.2011 spokesperson on the phone and he told them to get lost, saying that they have no need for them. “But we're from the media” – was the answer. “So what? We're cycle messengers, goodbye.” Did our country lose anything because we did not hear about the Cycle Messenger World Championships in the major media? No. But this group of people who participated in the event have an interesting adventure to remember. I think that the number of such events is growing. This is a new quality related to the Internet. Perhaps the formula of old populism is wearing out, since in this case the problem of leadership is undermined, and the famous notion of the leader, revered in the world of business, becomes worthless for a growing number of people. MAREK BEYLIN: I am afraid that as long as there exist political parties – and they shall exist until this form of democracy survives – there will be the problem of political populism, not from below, but from above. But I agree with Roman Kurkiewicz that this does constitute a new quality. Still, there are two dangers involved. The first one has to do with the fact that it is easy to become involved in the Internet and it is just as simple to cancel that involvement. It costs nothing, thus this sort of involvement is often shallow and short-lived. It is not a real test of civic power and energy. The other danger is the danger of easy separation. One creates group A, then group B appears and is followed by thirty other groups. Each of them keeps to themselves and does not stay in contact with the others. This is very dangerous for the common public sphere. A situation is likely in which different activist groups will have no contact with each other, creating completely separate, mutually uninterested worlds. 129 QUESTIONS AND COMMENTS FROM THE ATTENDANTS DR DOROTA PIONTEK: Allow me to consider myself a specialist in the field of the media and a political scientist. I had questions and comments for each of the panellists, but I was especially interested in the issue of the Internet. The views which we express in this debate are based on common sense. They are not confirmed by any studies. What is more, from the perspective of the history of the media, the Internet is identical to all other media – apart from the fact that in this case the processes progress faster and differ in details. Please consider that the appearance of a new kind of media always leads to a rise in expectations and social optimism related to new, previously unavailable possibilities. It is exactly the same with the Internet. It turns out that these expectations and hopes – as it usually is with hopes – never come true. In September, I participated in an international conference dedicated to new technologies in political communication, in the most part related to the Internet. There are currently studies conducted on the subject of the Internet – they are still fragmentary studies, since the medium itself is difficult to study as a whole. The representatives of the most important European centres for such studies provided lectures during the conference. It turns out that the Internet changed nothing in political communication. The political debate sphere is more efficiently and more actively controlled by specialists hired by politicians. When it comes to looking for political information – since you have mentioned many things here today but I am talking about political communication – it turns out that most citizens – from those who are looking for information in the first place, since we also have to make this reservation – enter the websites of the largest media corporations. It is not that people are looking for alternative political programmes. In reality, they are looking for information from sources which are already considered big. From the point of view of current research it turns out that it is only the access channel which is changing. But the source of information remains the same. As I said, there are many expectations and hopes regarding the Internet, but more than twenty years have passed and it turns out that the research I am familiar with does not confirm this optimistic attitude when it comes to, for example, the issue of building a civic 130 Wrocław, 5.11.2011 society or the issue of so-called civic journalism, whatsoever. Each of us, with the help of contemporary technology, can take a photo and send it somewhere. Quite often – especially in American literature – such journalism is treated as a sort of exploitation of Internet users, whose selfesteem is boosted through the use of labels such as “reporter” or “journalist,” when in fact the work of the media is economised through access to many events which would normally be inaccessible to the media. There is always someone in the editorial office who makes the decisions. Research does not confirm all of the expectations regarding the Internet, and a certain knowledge of the history of the media shows, that the Internet is progressing along the same route which is taken by television, the radio or printed press. RADOSŁAW S. CZARNECKI: First, I would like to quickly digress from what our distinguished panellists said about populism. Before becoming president, Lula da Silva was considered by the Polish press an extreme populist. Currently, when Silva became president, he has been described in the same newspapers as a very responsible politician, whose presidency was very much politically correct. What does populism mean? I view contemporary media as a Moloch, devouring democracy. Prof. Goban-Klas named three books. I would like to remind us of three other publications. Thirty years ago Neil Postman wrote Amusing ourselves to death. Benjamin Barber wrote Consumed. Al Gore wrote The assault on reason. These three books sum up the role of the contemporary media. Prof. Goban-Klas also mentioned Thomas Jefferson. I would like to quote the same Jefferson, in the form of the following buzzword. Jefferson stated that when a human being discards his reason, he gets rid of a guardian who defended him from the most monstrous absurdities. Are contemporary media representative of a model, where one should use their reason? I ask this question even in the context of what was written by Postman. PRZEMYSŁAW FILAR: I will also quote, indirectly, a Nobel Prize Laureate, Paul Krugman, who lately said that American congressmen could wear suits with bank ads, just like Indianapolis 500 drivers. Who is really sponsoring the press? If we take a look at the major newspapers and find out what businesses usually place advertisements there, it will turn out, that an overwhelming amount comes from the state or from local authorities. 131 Questions and comments from the attendants Independent and Internet based media cannot prevail without such amounts of money. There was an OpenGov conference held in Warsaw not long ago. This subject never appeared during today's debate. Public access to information in Poland is so hard, that private or state-owned media – since if they are funded by the state they are in fact state-owned – win against independent Internet media. PROF. JERZY LUKIERSKI, PHD: I would like to appeal to use the word “populism” very carefully. The adjective “populist” is used to evaluate certain views. At a time when Leszek Balcerowicz dominated our economy, any claim that, for example, state property can in any way compete in the economy with private property, was considered as an expression of populist views, despite the fact 80% of Polish people at the time decided through polls that there is no need for more privatisation. There is little objective content in the word “populism,” but it does contain a political declaration. Another example – once people talked of revisionism. Under set official views, populism also encompasses those popular convictions, which could be referred to as revisionist from the point of view of the official doctrine. STANISŁAW ROGALA: Firstly, I would like to disagree with what was said by Dr Piontek and Prof. Goban-Klas regarding the idea that journalists feel that they are being depreciated by the politicians who appear on television. That is not so. Please look at the interviews which are broadcast on public and private channels. The journalist asks a question, interrupts the answer before it is uttered, then asks the next question and forces another topic on the interviewed. A classic example of how it is done in private television is Mrs Monika Olejnik, actually a good journalist. In her programme, she is in control of all of the topics. In the private media the owner can have some power over this. But in the state public media the personnel of the National Broadcasting Council determines the method of providing reports, interviews and discussions. Thus I consider the views expressed in the introductory lectures to be very odd and entirely unconvincing. But I would like to agree with Marek Beylin when it comes to his evaluation of populism. My views are similar. In informal conversations with people I see that this type of thinking is the most adequate, it aptly describes reality. Mr Kurkiewicz seems to be the minority here. 132 Wrocław, 5.11.2011 I have a question to the panellists – is the tabloidisation of the media a function of the civilisation development or is it a function of the stubbornness and the political conflict in a given country? ANDRZEJ DOMINICZAK: I would like to say a few things about the Internet. I am an Internet user and to some degree an enthusiast as well, but the observations and studies – conducted not only by political scientists but also by psychologists – make me warn us from having too high hopes for this medium. The results of research on the subject of the consequences of Internet communication were especially interesting – the consequences were measured based on the degree of aggressive behaviour in the process of communication and the amount of misunderstandings, thus, it was concerned with the quality of the medium. I wrote about this once in Bez Dogmatu. Internet communication turned out to be the worst form of communication in a long list of communication methods which were studied. Of course one cannot take everything into account in such studies. Perhaps other studies would not be as harsh regarding the Internet. The study I am referring to was conducted in corporations and large companies. Perhaps in other environments it would be a bit better. There are many groups which are pathological. Certain phenomena are relatively universal or not – we should take into account such factors, which can provide a rational interpretation of the results of a given study. The results I am referring to were not surprising for the researchers, nor are they for me. At first I was a greater Internet enthusiast, now I am more cautious. But I wish to return to the main subject of this conference: the media and populism. I think that mainstream media – especially in Poland – produce populism in a manner which makes them similar to Western European tabloids. I will address what was mentioned here by Prof. Lukierski – he said to be cautious about the use of the word “populism,” which has little objective content. The mainstream media in Poland often imbued this word with their own content – this especially applies in the case of Gazeta Wyborcza, though perhaps other newspapers also did this, but I read Gazeta the most. I would like to illustrate this on an interesting example. A couple of year ago our model populist, Andrzej Lepper, returned from Brazil and started advocating the social minimum for everyone project. Naturally, this was immediately considered as an extremely populist project. Many journalists, not only from Wyborcza, 133 Questions and comments from the attendants treated it as such. But a few years later, also in Gazeta Wyborcza, Witold Gadomski wrote about Milton Friedman, in a very positive manner – this was probably during one of Friedman's death anniversaries – and concluded his article by adding – which was probably the result of a controlled need to tell the truth; I am a clinical psychologist thus I am allowed to suspect it – that Milton Friedman is also known for his various, eccentric projects which do not deserve to be mentioned. Indeed, Milton Friedman is known as the author of the social minimum guaranteed to everyone project, in his own version, but there are many versions of this project. This socio-politically-economic project itself was not created by populists, but by academic, leftist, Christian and right-wing circles. In Europe it functions mostly as part of academic conferences, but in Poland – in my opinion to a large degree due to mainstream media – it appeared as some extremely populist project. Thus an idea which in Europe or the USA is considered to be academic, somewhat political, is Poland is viewed as a populist programme. It reinforced the populist wing, since it removes certain issues which in a normal world would be the subject of a normal debate. It gets rid of a large part of normal debate and moves it into an area used by people with authoritarian tendencies. In Poland, the problem of populism is to a large degree the result of highly ideological in the socalled neoliberal vein behaviours in the media mainstream. MICHAŁ SYSKA: I wanted to add two short comments: the first one has to do with the Internet – this issue was raised by Roman Kurkiewicz. I also do not share the belief that independent journalism stands a chance against mainstream journalism. I also read about the research mentioned by Dr Piontek. It is said that information is costly. In order to publish a piece of information, for example about Libya, one needs to have properly verified information of good quality, and one has to pay for it. Civic journalism at its current stage of development is mainly based on comments. It is the journalism of bloggers, who provide comments regarding information taken from corporate websites – the ones with the highest number of views. I consider this a problem. As for the idea itself I support the breaking of the hegemony of media corporations. The other thing is related to the chances for communication between politicians and the media, and whether the fact that the media focus on excessive and scandalous material instead of the political content, 134 Wrocław, 5.11.2011 is convenient for the politicians. This leads to a problem related to the economic crisis within the media. Each couple of months we are informed about mass firings in a given media corporation, where the journalists who are terminated usually have a long seniority and a large amount of knowledge, since they are the ones who are the most expensive. This results in a lack of debating between the journalist and the politician, with the journalist being unable to talk with the politician as an expert. In the past I was able to name a number of journalists who specialised in a given issue for years – now it is very hard to determine, which journalist has been writing about the same matter for twenty or thirty years. 135 CONCLUSIONS AGNIESZKA PAWELSKA: I would like to move on to conclusions. Many issues were brought up. Please allow me to ask a subsidiary question. What is going to happen in the future? Will the public debate reach a level of blandness which will make the viewers feel insulted or disgruntled? A certain situation comes to my mind. TVN24 broadcast Adam Małysz visiting president Komorowski, after the ski-jumper had announced the end of his career. At a certain point the reporter pointed out that the president's dog had a chance to sniff Adam Małysz's feet. I felt as if I was slapped in the face. The question is: is there no end to this embarrassing, shallow type of information? Will the viewers eventually rebel against the infantile character of the media? Or perhaps there are no such boundaries and we will be heading in an unknown direction? ROMAN KURKIEWICZ: When I speak of the Internet, it is not with silly and naive praise, as if it was a remedy for a world gone wrong. I do not believe in the existence of evil – it is a Judeo-Christian superstition, which was forced upon us and which deprives us of the responsibility for what we do and how we can change the world. I have fell victim to Internet aggression many times, which is why I have stopped writing my blog – I decided that it is honest of me to read the reactions, but what I read there was too much for my thick-skinned sensitivity. I am the participant of a number of groups of people who communicate regarding a given issue, or around some idea. The level of the discussion taking place there, the level of openness, the manners, the argumentation and the discourse, finally – the results it brings in so-called non-virtual life – I have never seen anything like that anywhere else. It is a new form of communication, which has its different sides, but is a new quality in my life. I am also an academic lecturer and I notice the changes in the functioning of the students. There has been a certain change in the way they perceive the world. It is not always a change for good, to put it lightly. In my profession, I work a lot with literature and there is a problem here, undoubtedly, since there appear completely new forms of receiving communication. On the other hand, the amount of people who once read books was smaller than it is today – currently more people are reading, since a proportionally greater amount of people knows how to read. 136 Wrocław, 05.11.2011 We are being extremely eurocentrist during today's conference. Luckily we moved outside of Poland, but the eurocentrism is unbearable. The Arab Autumn was to a large degree achieved through the Internet – it has its fundamental manifestations on the web, including manipulatory ones, but it is still a completely new reality. We say nothing about the situation in India, China – how are things there? What do these things mean in those countries? We do not care about Africa, South America is non-existent. I am not an uncritical advocate of the Internet, though I see that it grants us amazing possibilities and it guarantees a certain type of freedom, which some wish to deprive us of. Speaking of civic journalism, recent information emerged regarding the ways in which the Polish security services, without any legal grounds, are working on tools to control the Internet, to block the web. A small non-governmental organisation has discovered this without any external funding. It is monitoring such actions, reading auction ads and using this sort of data to form a knowledge database. Gazeta Wyborcza might later write a large article on the subject, but in fact, the people who deal with these things come from outside of the mainstream. Foreign information is basically absent from the Polish media. It is becoming increasingly cheap, since it is provided either by people who happen to be abroad, like the aforementioned Andrzej Lepper, or by a dozen journalists who write such articles practically for nothing; or perhaps such information is bought in agencies, since only a number of large agencies can afford to send people abroad. A new phenomenon is taking place here. I consider it to be part of the future, which is why I may sound so optimistic. But I also notice people being tired with the traditional model of the media, which is simply becoming unbearable. It might be a good idea to use this energy for something new – and I will stand by this idea. PROF. DR HAB. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI: I shall move on to the question about the blandness of the public debate. I have to say, that the longer I am studying the functioning of democracy in Poland, the less I believe in the notion of public debate. I can, of course, define it somehow, but I cannot see it at all. I do not consider the exchanging of invectives on the Internet, which I am able to observe, as a debate. How can we talk of any public debate, if, for example, there is no debate within Polish political parties, which gather people who, as I understand, are 137 Conclusions political activists? Such a thing as a programme debate is non-existent. There is a consensus based on the acceptance of the role of a leader. Unfortunately, this is where this leader figure comes in, this person, who knows what is right, who has their own vision, who should be obeyed. True, the Internet brought us the opportunity to call each other names, but this does not bring us any closer to a political debate which would serve some relevant purpose. My second comment is related to the definition of populism. There was this question about what exactly is populism and whether Lula da Silva is a populist or not. If the person evaluating Lula da Silva likes him, they will say that he is not a populist. If they do not like him, they will call him a populist, since populism is used mostly as a label. There is no specific message in this label regarding content, whatsoever. Why would Lula's politics be populist, or why should it not be populist? What is populist politics? Every politician will obviously keep saying that they are working for the good of the people – that is the usual message of politicians, be it under authoritarianism or under democracy, since every politician has to have this conviction, that they act in the name of some wider collective. That is why we encounter problems when we are to decide what makes populism different from non-populism. But allow me to remind the words of a politician from the Platforma Obywatelska party – which is not considered a populist party – who said: “We are the enlightened populists.” The word “enlightened” was supposed to positively reinforce populism, but perhaps this politician showcased the simple truth, that all parties are to some degree populist, especially around the time of the elections, since we all know very well that during that time politicians offer us various promises, aimed at us, part of which is either unrealistic or something which they do not intend to fulfil at all. The third issue has to do with Dr Piontek's contribution. It is a very important matter, which, in my opinion, got lost somewhere in our debate. Research conducted in Poland does not confirm the fact, that the Internet revolutionised our social reality in any way. I believe that this shows us how strongly we should stress the need to confront the results of studies conducted within various academic disciplines. If we concentrate only, for example, on the study of communication, we will study the relations between the recipients and the source of a given message. But it would be wise to consider the things done by sociologists, who indicate, 138 Wrocław, 05.11.2011 that we are experiencing the dispersion of social bonds, a reconstruction, and most of all: the weakening of a group identity. This is important. If such processes occur, and there are studies which deal with them, we can probably say that the new technological possibilities for communication do not outweigh them and are unable to block them, or at least weaken their influence. This is something we can observe not only in Poland. I will not try to pretend I am knowledgeable about the situation in China, Latin America or North Africa, but in Europe this process of the weakening of identification is visible, for example, in electoral research. The attachment of the voters, their group or party identification – these are matters for the future. We say that the electoral volatility is high in Poland. Prof. Radosław Markowski keeps reminding us that on television. During the last elections this volatility decreased, but we have to remember, that in Europe it is rising. This is the sign of our times. That is why I strongly feel the need to supplement and confront the results of studies within various disciplines, since they reinforce each other. DR ANNA PACZEŚNIAK: Perhaps this will be confusing, but I will start by answering the question about president Lula. This might confirm the thesis which appeared today, that the moment we enter the mainstream, it is increasingly rare for us to receive the label of a populist. If an international environment decided that da Silva is a serious politician, he ceased to be a populist in the eyes of many people. True, the media stupidify and infantilise. I believe it is a good thing that you – just as probably everyone present here – notices that the power of the media is not as great as it may seem, since we notice the fall in the quality of information. Will there be more or less populism in the future? Looking at the level of complexity within the process of making a decision – not only within countries but also on the level of the European Union – it seems it is very hard for both politicians and the media to describe reality. Because of this, if we hold on to the fact that we need reality to be described, we will keep receiving it in a very simplified form. That is the quintessence of tabloidisation and populism in politics. That is why I would not be an optimist regarding whether there will be less populism in the future, and whether the media will gain on quality. 139 Conclusions MAREK BEYLIN: I stand by the thought that populism is a separate issue, different from typical demagogy which we see everyday. When Prime Minister Tusk, in search of appraisal, talks of castrating paedophiles, he talks like a typical populist – not as s politician in a state of law, but as the avenger of potential victims. When a populist speaks of there being one healthy people, and that everyone who does not belong to this people is worthless – it is not pure demagogy, it is the essence of populism. Animosity towards aliens, immigrants, but also contempt for the socially weaker, for the poor – those are the classic forms of contemporary populism. And why is populism increasingly strong both in politics and in the media? I think that people feel increasingly less represented by politicians, while politicians know that they represent the people increasingly less, that this gap is growing. That is why they fill the gap with substitute ideas and convictions, like populism. In this sense, the rebirth of debating is a way to marginalise populism. I believe in debating. I even believe that it is taking place, since I see it happening from time to time. Let us not forget the issue of pensions and the Open Pension Fund – it was a quite serious debate. We could name other examples. The debate may be serious one the one side and ridiculous on the other, but something is happening. There are clear signs of a great debate on the subject of equality coming to Europe, including Poland. This will be a serious matter. There will surely be a populist side to this debate, but there will also be relevant sides. I am not afraid for the future of debating in democracy, especially since for decades parties have not been the driving force behind public debates. It was the civic groups, associations, intellectuals, scientists, but also trade unions, which are currently in the worst situation possible – they are the ones to initiate debates, not political parties. The biggest problem is related to the difficulty in restoring the role of the political party as a representative of society. This is a key issue for democracy. Once, parties and politicians were the depositories of the common goals of society. Such goals existed, they perhaps often contradicted each other, but in a way they reflected a sort of social unity. Today, there are no clear common goals, let alone their depositories. How then are we to restore parties as the pillars of democracy? We would have to talk about this on a different occasion. 140 Wrocław, 05.11.2011 DR DOROTA PIONTEK: I think that what Mr Rogala is saying does not exclude what I am saying. I wish to make it clear that currently my judgement regarding the controlling of the situation during an interview is a common sense judgement, resulting from a perhaps more intensive observation of the political debate than that by the common citizen. I intend to deal with this subject in a proper, academic manner. I could provide a number of examples of aggressive behaviour of journalists, which you mentioned. Very often they are a product of the journalists' awareness that they are losing control. Politicians say whatever they want either way, which is why the journalist, who wants to have his question answered, interrupts, asks again or even formulates the answer themselves, knowing that it would eventually come from the mouth of the politician, had he really wanted to provide it. I believe that what we are saying is not mutually exclusive, but it has not been confirmed by any empirical research – and we always consider the verification of such assumptions as a key matter. I believe that each of those who participated in the debate is right when it comes to personal evaluations. I think that we all have some sort of intuition regarding the functioning of the media, since we use them everyday. In this sense, everyone has some knowledge of the media. I consider myself a specialist in the subject. As for populism, my knowledge is definitely less impressive. I also know little about democracy, especially with Prof. Antoszewski in the room. But I think that the problem with populism is always about the need to define it. Is it an ideology or a marketing strategy? If we look at this matter from the point of view of political communication, it might as well be a marketing strategy. In western literature – American, to be precise – the notion of lifestyle politics might be an attempt to substitute populism with lifestyle. All the processes which were brought up here today – fragmentation etc. – result in people losing a sense of mutual interest. Their interests come from their very diversified lifestyles. Some like cycling or a healthy lifestyle, so they will be interested in what a given politician has to say about the subject. At this point politics is not related to metanarration, but rather to the pragmatic referring to various issues. I think that there are at least four basic models of democracy. Each of these models formulates other normative postulates in regard to the media – which leads to a certain problem during any debate. We often use the same categories for different phenomena. I would like to 141 Conclusions sincerely thank the organisers for having me here and allowing me to participate with you in this immensely interesting discussion. MICHAŁ SYSKA: I am the last to speak but it is not that I wish to have the final word. I would like to thank all the members of the panel. I consider this an honour to have you all here in Wrocław. I am very glad that we had this interesting debate. I believe that the choice of speakers, who represent different fields of science – and not only science, but also the media – allowed for showing the subject from various perspectives. Despite that, during this debate, a number of issues have been touched upon which definitely call for a deeper and more exhaustive study, which is a future challenge for the organisers of this conference. I would already like to announce that the Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought has plans to bring up at least two issues which appeared today, in public debate. The first one has to do with guaranteed income for all. The idea itself is the subject of discussion within the political mainstream, not only in South America, but also in Europe. The second issue is related to the crisis of democracy. Many commentators argue that the global crisis is not only a crisis of the economy, but also a crisis of democracy and democratic institutions. The citizens no longer feel represented, not only by the institutions, but also by other actors of democracy, like political parties. As the Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought we are involved – due to the nature of our ideological affiliations – in a discussion on the matter of the ideological identities of contemporary social democratic parties. We participate in a number of international projects. We will certainly share with you the results of our research and the conclusions from this discussion, here in Wrocław. I would like to thank you all. A great deal of thanks goes to the Friedrich Ebert Foundation, which made it possible for us to meet here. I hope that in the near future we will meet here as part of equally interesting discussions, also – hopefully – with today's team of speakers. I think that this sort of meeting is also a form of invigorating the public debate, which is why I would also like to sincerely thank all those who decided to attend today's meeting – citizens who are eager to participate in the public debate. See you next time. 142 Wrocław, 05.11.2011 143 The Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought was founded in 2005 in Wrocław as an independent association aiming at promoting ideas of social justice, peace, human rights and sustainable development. The association's patron is Ferdinand Lassalle (1825-1864), the founder of the first labour party in Germany. He was born in Wrocław, the city in which he was later buried. The Centre's efforts are focused on formulating critical reflections concerning the contemporary world and its development, as well as creating an ideological alternative for conservative-liberal and nationalist postulates which are currently dominating the political discourse in Poland. The Centre is realising its goals through organising conferences, seminars, courses and workshops, as well as performing research, publishing and organising social campaigns. Thanks to the cooperation of leftist foundations and institutes in other countries the Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought is also actively participating in the European political debate and international research projects. www.lassalle.org.pl