Media – Populizm – Demokracja

Transcription

Media – Populizm – Demokracja
Media – Populizm – Demokracja
The Media – Populism – Democracy
Media – Populizm – Demokracja
Zapis konferencji z dnia 5 listopada 2011 roku
Ośrodek Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a
Wrocław 2011
Książka wydana dzięki wsparciu finansowemu
Fundacji im. Friedricha Eberta
This booklet has been published owing to the financial
support from the Friedrich Ebert Foundation
Projekt okładki / Cover design
AGNIESZKA JAKÓBIAK
Zdjęcia / Photographs
TOMASZ SZKLANY
RAJMUND NIWIŃSKI
Opracowanie redakcyjne i techniczne / Design and editing
RYSZARD CHYTROWSKI
ISBN 978-83-930596-8-3
© Ośrodek Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a
www.lassalle.org.pl
e-mail: biuro@lassalle.org.pl
Spis treści
Biogramy uczestników konferencji
7
Michał Syska
Powitanie
9
Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas
Tabloidyzacja mediów a neopopulizm
13
Dr Dorota Piontek
Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość
dziennikarstwa politycznego?
26
Pytania do wykładów
40
Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja”
Prof. dr hab. Andrzej Antoszewski
Dr Anna Pacześniak
Marek Beylin
Roman Kurkiewicz
Agnieszka Pawelska
43
Pytania i komentarze uczestników
61
Podsumowanie konferencji
67
5
Table of Contents
Notes on the participants
77
Michał Syska
Introduction
79
Prof. Tomasz Goban-Klas, PhD
The tabloidisation of the media and neopopulism
83
Dr Dorota Piontek
Tabloidisation and metarelating – the future
of political journalism?
96
Questions regarding the lectures
110
The Media – Populism – Democracy Panel Discussion
Prof. Andrzej Antoszewski, PhD
Dr Anna Pacześniak
Marek Beylin
Roman Kurkiewicz
Agnieszka Pawelska
113
Questions and comments from the attendants
130
Conclusions
136
6
BIOGRAMY PRELEGENTÓW
Prof. dr hab. Andrzej Antoszewski – kierownik Zakładu Systemów Politycznych w Instytucie Politologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Specjalizuje
się w problematyce funkcjonowania współczesnych demokracji – ich zasad,
instytucji i procedur. Prowadzi badania nad procesem demokratyzacji
w Europie Środkowo-Wschodniej oraz nad partiami i systemami
partyjnymi. Autor i współautor m.in.: Erozja systemu politycznego PRL.
Studium procesu (1992), Socjaldemokracja w Europie Zachodniej (1995),
Systemy polityczne współczesnego świata (2001), Wzorce rywalizacji politycznej we
współczesnych demokracjach europejskich (2004), Systemy polityczne Europy (2006),
Partie polityczne Europy Środkowej i Wschodniej (2005), Partie i systemy partyjne
państw Unii Europejskiej na przełomie wieków (2009).
Marek Beylin – historyk sztuki. Dziennikarz i publicysta „Gazety Wyborczej”. W okresie PRL działacz opozycji demokratycznej, członek redakcji
„Krytyki” i „L'autre Europe”, współpracownik „Tygodnika Mazowsze”.
Odznaczony Krzyżem Orderu Odrodzenia Polski. Współpracownik polskich i zagranicznych ośrodków naukowych. W 1995 roku opublikował
książkę „Dziennik kampanii wyborczej. Klapa '95”.
Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas – socjolog, medioznawca, specjalista w
dziedzinie komunikacji społecznej i masowej. Kierownik Katedry Komunikowania i Mediów Społecznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Były dyrektor Polish Information Center. Profesor w State University of New York
w Buffalo. Autor i współautor Społeczeństwo informacyjne. Szanse, zagrożenia,
wyzwania; Prasa lokalna i środowiskowa w Stanach Zjednoczonych. W cieniu gigantów;
Mass media w Polsce 1989-1992. Rekonstrukcja sfery publicznej; Media i komunikowanie masowe. Teorie i analizy pracy radia, telewizji i internetu.
Roman Kurkiewicz – felietonista tygodnika „Przekrój”, wykładowca
dziennikarstwa w Collegium Civitas i Uniwersytecie Warszawskim, autor
programu o książkach i czytaniu Pod Tytułem w radiu TOK FM w latach
2006-2010, dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. Wybór jego felietonów ukazał się w książkach: Klapsy polskie (2009) oraz Lewomyślnie (2011).
7
Dr Anna Pacześniak – adiunkt w Instytucie Politologii Uniwersytetu Wrocławskiego i współpracowniczka naukowa Centrum Badań nad Życiem
Politycznym (CEVIPOL) Wolnego Uniwersytetu w Brukseli. Autorka lub
współautorka m.in. Kobiety w Parlamencie Europejskim. Przełamywanie stereotypu
płci w polityce (2006), Populizm w Europie – defekt i przejaw demokracji? (2010),
Ludzie partii: idealiści czy pragmatycy? Kadry partyjne w świetle badań empirycznych
(2011).
Dr Dorota Piontek – adiunkt na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM oraz Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Doktorat z komunikowania międzynarodowego, habilitacja (w przygotowaniu) z komunikowania politycznego. Członkini władz Polskiego Towarzystwa Komunikacji Społecznej. Autorka i redaktor naukowy czterech opracowań, autorka
kilkudziesięciu artykułów naukowych o tematyce politologiczno-medioznawczej. Zainteresowania naukowe: komunikacja polityczna i kultura popularna – wzajemne relacje, tabloidyzacja dyskursu politycznego, marketing
i reklama polityczna.
Agnieszka Pawelska – doktorantka w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Aktywistka społeczna, członkini Demokratycznego Zrzeszenia Studenckiego. Współpracowniczka Ośrodka Myśli Społecznej im. F. Lassalle'a.
8
Michał Syska
Powitanie
W imieniu Ośrodka Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a
oraz Fundacji im. Friedricha Eberta – Przedstawicielstwo w Polsce mam
przyjemność i zaszczyt przywitać państwa na konferencji „Media – Populizm – Demokracja”. Chciałbym serdecznie podziękować państwu za
przybycie i uczestnictwo w tym wydarzeniu. Ośrodek Myśli Społecznej im.
Lassalle'a od ponad sześciu lat prowadzi aktywną działalność thinktankową, badawczą, także konferencyjną. Dzisiejsza konferencja wpisuje się
w pewien obszar naszych zainteresowań, gdyż oprócz spraw społecznych,
edukacji, spraw miejskich, systemów partyjnych i partii politycznych,
interesują nas także media. Dzisiaj chcielibyśmy porozmawiać
o związku mediów z polityką i z partiami politycznymi. Chciałem bardzo
serdecznie podziękować prelegentom, którzy zgodzili się wziąć udział
w naszej konferencji. Witam pana prof. Tomasza Gobana-Klasa z Uni9
Powitanie
wersytetu Jagiellońskiego i panią dr Dorotę Piontek z Uniwersytetu Adama
Mickiewicza w Poznaniu. W pierwszej części konferencji dokonają oni
eksperckiego wprowadzenia do tematu, który rozwijać będziemy w części
drugiej naszej konferencji, podczas dyskusji panelowej, w której wezmą
udział pan prof. Andrzej Antoszewski z Uniwersytetu Wrocławskiego oraz
pan redaktor Marek Beylin z „Gazety Wyborczej”, redaktor Roman
Kurkiewicz, felietonista „Przekroju”, dziennikarz TVP Kultura oraz Radia
Dla Ciebie. Witam również stałą współpracowniczkę naszego Ośrodka,
panią dr Annę Pacześniak z Uniwersytetu Wrocławskiego, współautorkę
publikacji poświęconej populizmowi1. Dyskusje będzie moderować
Agnieszka Pawelska z Uniwersytetu Warszawskiego, również
współpracowniczka Ośrodka im. Lassalle’a.
Szanowni państwo, „Media – Populizm – Demokracja” to temat,
który jest niezwykle istotny przede wszystkim w Polsce i w Europie
Środkowo-Wschodniej, ale i w całej Europie. Politolog Cas Mudde
w swoim tekście The Populist Zeitgeist2, stwierdził , że jednym
z czynników, który sprzyja rozwojowi strategii populistycznych
w polityce jest tabloidyzacja mediów, której istotą jest skupianie się na
skandalu i sensacji. Konkurencja medialna stwarza zapotrzebowanie na
formułowanie coraz bardziej radykalnych, wyrazistych poglądów
politycznych. Niewątpliwie ta transformacja współczesnych mediów
zmienia zarówno strategie partii politycznych, ale i usytuowanie polityków
w życiu publicznym. Bernard Poulet, autor wydanej niedawno w Polsce
książki Śmierć gazet i przyszłość informacji3, wskazuje na coraz większą
dominację telewizji w dyskursie publicznym i pokazuje, jak ta potęga
telewizji zmienia usytuowanie polityków w debacie publicznej,
w relacji polityk-obywatel i władza publiczna-obywatel. Poulet pisze, że:
„Potęga telewizji jako nośnika informacji i miejsca debaty głęboko
przeobraziła metody uprawiania polityki. Osoba mówcy i wizjonera
stopniowo ustąpiła miejsca aktorowi i pragmatykowi”. Wskazuje, że
polityka się desakralizuje, a politycy coraz częściej stają się celebrytami.
Sfera polityki pozbawiona jest elementu sakralnego, związanego
1 De Waele, J.-M., Pacześniak, A. (Red.), Populizm w Europie. Defekt i przejaw demokracji?, Warszawa 2010.
2 Mudde C., The Populist Zeitgeist, „Government & Opposition“, vol. 39, No. 4,
2004.
3 Poulet B., Śmierć gazet i przyszłość informacji, Wołowiec 2011.
10
Michał Syska
z wielkimi ideami i wizjami, a politycy wpisują się coraz częściej w świat
show businessu. Poulet pokazuje, że o ile kiedyś istotą udziału polityczki czy
polityka w programie telewizyjnym było to, czy udało się jej lub jemu
przekazać pewne treści polityczne, czy odpowiednio skierować pewien apel
polityczny, tak teraz głównym kryterium jest to, czy dobrze wypadła czy
wypadł w telewizji. Poulet omawia też zmiany w tym, co można nazwać
psychologizacją polityki. O ile kiedyś widzowie zadawali sobie pytanie czy
dana polityczka czy polityk są szczerzy czy uczciwi, tak teraz stawiamy sobie
pytanie o to, jak wypadli, czy udało się im zainteresować wyborców jakimś
trikiem, wymyślonym przez doradców, spin doctorów, specjalistów od
marketingu politycznego. Mowa tu o telewizji, której istotą jest rozrywka.
Telewizja ta zmienia, przetwarza istotę informacji, tak iż informacja staje się
rozrywką. Zjawisko to nosi nazwę infotainment – a więc oznacza połączenie
informacji i rozrywki.
Wydaje mi się, że również w Polsce mogliśmy zaobserwować
pewną zmianę uprawiania polityki. Wielu komentatorów życia politycznego,
politologów czy socjologów, uważa za punkt zwrotny w polskiej polityce
utworzenie przez koncern Axela Spingera AG polskiego tabloidu „Fakt”
oraz uruchomienie 24 godzinnej telewizji informacyjnej TVN24. Według
nich, te dwa elementy radykalnie wpłynęły na zmianę stylu uprawiania
polityki w Polsce. Warto zatrzymać się na chwilę nad tabloidem „Fakt” i na
przykładzie tego pisma pokazać, na czym polega sprzężenie między
mediami a populizmem. Filozofia tabloidu polega na stawaniu po stronie
obywatela przeciwko złym, niemoralnym, skorumpowanym elitom. Gniew
przeciwko elitom, wzniecany przez tabloidy, nie jest skierowany na
niesprawiedliwe społeczne czy gospodarcze systemy, ale wymierzony jest
przeciwko konkretnym urzędnikom czy politykom. Widać tutaj paralelę
pomiędzy strategią tabloidu a strategią partii populistycznych, które również
kanalizują pewien gniew społeczny, i nie kierują go przeciwko
niesprawiedliwej polityce społecznej czy złemu systemowi gospodarczemu,
ale właśnie przeciwko konkretnym politykom, wskazując, że szkodzą oni
obywatelom4.
4 Zob. szerzej: Syska M., Trzecie urodziny „Faktu”,
http://www.krytykapolityczna.pl/Naszym-zdaniem/Syska-Trzecie-urodziny-Faktu-/menu-id197.html
11
Powitanie
Chciałem zakończyć swój wstęp cytatem z Giovanniego Sartoriego,
który stwierdził, że obecnie mamy do czynienia z obywatelami homo videns,
czyli ludźmi telewizji, którzy patrzą, ale nie myślą. W ostatnich tygodniach
młodzi ludzie wyszli na ulice europejskich, amerykańskich i izraelskich
miast w ramach protestu wywołanego brakiem perspektyw. Na tych
demonstracjach pojawiło się hasło „Wyłączcie telewizory, otwórzcie oczy”.
Proszę profesora Gobana-Klasa o zabranie głosu.
Michał Syska
Dyrektor Ośrodka Myśli Społecznej
im. Ferdynanda Lassalle'a
12
Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas
Tabloidyzacja mediów a neopopulizm
Temat jest trudny, wręcz samobójczy, gdyż, mimo że trzydzieści
minut na jedno wystąpienie to jak na dzisiejsze czasy sporo, to na każde
z zagadnień wymienionych w tytule konferencji wypada tylko dziesięć
minut. Skupię się zatem na mediach, o pozostałych zagadnieniach będę
mówił mniej, zwłaszcza o demokracji, bo prof. Antoszewski, na temat
demokracji i populizmu będzie wiedział i mówił dużo więcej.
Zanim jednak zacznę, chciałem wspomnieć o bardzo ważnej decyzji polskich władz, jaką było powołanie nowej dyscypliny naukowej, nauki
o mediach, co stało się 1 października tego roku. Historia pokazuje, że
powołanie nowej dyscypliny akademickiej zajmuje około stu lat. Tak było w
Stanach, tak jest wszędzie indziej. W Polsce właśnie dobiliśmy do tego
stulecia i oto mamy naukę o mediach. Nauka ta, na równej stopie
13
Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas
z socjologią, psychologią, politologią itd. stanowi nowy dział nauk
społecznych.
Dlaczego od tego zaczynam? Otóż wreszcie gremia naukowe
w Polsce dostrzegły, że media to coś więcej niż cyrk i propaganda. Sam
walczyłem o uznanie dla tej nauki o mediach, choć pod nieco dłuższą
nazwą. Z wykształcenia będąc socjologiem ze strony uczonych kolegów
spotykałem się z zarzutami, że media są niepoważne, że media to tylko
infotainment i cyrk, a jak nie cyrk, to propaganda. Jakże więc zrobić z tego
naukę? A jednak do tego doszło, i to z ważnych powodów.
Dlaczego to jest ważne? Istotą nauki jest poszukiwanie prawdy.
Czterdzieści lat zajmuję się tym, co nazywa się mediami i mogę powtórzyć
za Sokratesem, że w swojej dziedzinie wiem, że nic nie wiem. Jedyne co
wiem, to że mediom nie należy naiwnie ufać. To jest postawa, która
odróżnia mnie od aktywnych dziennikarzy – choć niegdyś sam byłem
publicystą. Postawa większości dziennikarzy wyraża się w sloganie TVN24:
„cała prawda, całą dobę”. Wystarczy chwila rozsądku by dostrzec, że to
zafałszowanie, ale oni istotnie twierdzą, że znają prawdę. Ja, gdy tu stoję
przed państwem, przyznaję, że nie znam prawdy. Jedynie jej szukam.
Napisałem niedawno dwa wystąpienia. Jedno, powstałe około roku
temu, nazywało się „Czy media szkodzą demokracji?”. Potem napisałem
drugi tekst, mocniej zatytułowany „Jak media szkodzą demokracji?”. Po
dłuższej refleksji doszedłem bowiem do wniosku, że należy wskazać, w jaki
sposób media psują demokrację. W pierwszym zdaniu drugiego tekstu
stwierdziłem jednakże, że słuszna jest teza o tym, jak media pomagają
demokracji. Oba wnioski są bowiem prawdziwe. Media pomagają i szkodzą.
Alexis de Tocqueville po wizycie w Stanach Zjednoczonych w 1831 roku,
pisał, że bardziej podziwia wolną amerykańską prasę za zło, któremu
zapobiega, niż za dobro, które czyni. Dobro, które czyni prasa jest zwykle
małe, ale zło, któremu zapobiega bywa czasami bardzo wielkie. Ta zasada
może obowiązywać nawet w przypadku gazety, nawet tabloidu.
Mam przed sobą typowy polski tabloid, który dzisiaj rano kupiłem
w kiosku. Radzę wszystkim wydać 1,60 zł, żeby naocznie doświadczyli tego,
na czym polega kwintesencja tabloidu – tak „stabloidyzowanego” tabloidu
ze świecą szukać. Na okładce dramatyczne ostrzeżenie – „Zabiorą
wdowom renty” – a to przecież chwyt populistyczny aż do bólu. Podobny
ton ma wiele innych tekstów w tej gazecie. Mimo to, nawet ten tabloid
niekiedy pełni funkcje kontrolera życia politycznego, tzw. watchdoga, pełni
14
Tabloidyzacja mediów a neopopulizm
funkcję informacyjną itd. Ten konkretny numer może czyni to
w minimalnym stopniu, dlatego jest tak dobrym przykładem słabości
tabloidyzacji dziennikarstwa, ale pamiętajmy, że nawet najgorszy tabloid ma
dwa oblicza: jedno trochę lepsze, drugie trochę gorsze.
Celem tekstu „Jak media szkodzą demokracji?” było nakłucie
balonu rozdętego przez profesjonalnych propagandystów, dziennikarzy,
którzy są mistrzami w przekonywaniu, także do swoich cnót; pokazanie, że
tam nie zawsze jest tak wspaniale z mediami, gdyż pojawiają się różne
formy psucia demokracji przez niezamierzone działania mediów.
Gdyby było więcej czasu, to na każdy temat można powiedzieć
wiele więcej. Już samo pojęcie mediów jest jednym z pojęć, o których bez
trudu można mówić zarówno przez trzydzieści minut, jak i przez trzydzieści
godzin. Święty Tomasz z Akwinu, scholastyk, jeszcze w dawnych, dobrych,
średniowiecznych czasach nawoływał do stosowania rozgraniczeń między
pojęciami. W debacie często operuje się generalnymi terminami, pojęciami
z różnych kategorii, zatem zaś powinno się powiedzieć za Św. Tomaszem
„distinguo” – rozróżniam. Pierwszą rzeczą, którą sugerowałbym rozróżniać
– może się to przydać w późniejszej debacie – to pospolite w Polsce
nagminnie mieszane pojęć „polityczności” i „partyjności”. Te dwa pojęcia
oznaczają coś zupełnie innego. Polityczność mediów jest już w pewnym
sensie ich cechą wrodzoną, i z pewnego punktu widzenia dobrą, natomiast
partyjność mediów, ich upartyjnienie, to okropna rzecz. Polityczność
mediów tzw. publicznych – mówię „tak zwanych”, gdyż można na ten
temat dyskutować, lecz mówię tu o mediach państwowych – nie jest groźna.
Groźna jest ich partyjność. Nie jest groźna polityczność Krajowej Rady
Radiofonii i Telewizji, tylko jej partyjność. Partyjność zaś wynika
z ustawy, ze sposobu powoływania Rady. Proszę więc o tym pamiętać, kiedy
będziecie państwo dyskutować na ten temat. Polityczność odnosiłbym
osobiście do pewnych celów, natomiast nie cała polityka polega na ustalaniu
celów, lecz również na realizacji tych celów, czyli na działaniu
administracyjnym. Zupełnie czym innym jest podejmować decyzję, a innym
określać pewne cele. Często skupiamy się na tych, którzy wyłącznie mówią
o celach, politykach czystej krwi. Znikają nam za to z pola działania i nie są
przedmiotem informacji publicznej ci, którzy podejmują decyzje
administracyjne, bo to jest bardziej skomplikowane. O celach mówi się
łatwiej i prościej.
15
Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas
Co dzieje się teraz, w moim przekonaniu, z mediami? Nie występuję tu tylko przed gremium naukowym, ale także przed zainteresowanymi
obywatelami. Powiem teraz o zagadnieniu z dziedziny, nazwijmy to, politosocjologii. Jeżeli przyjmiemy koncepcję systemu społecznego, na który
składają się pewne działania ludzi – działania, nie ludzie – to ma on swoje
podsystemy. Pierwszy podsystem, polityczny, w pewnym sensie wciąż jest
najważniejszy. To podsystem wyznaczania celów, nie partyjnych, lecz
politycznych. Potem mamy podsystem kultury, dziedzictwa, ustalania
wzorów pewnego działania. Trzecim jest podsystem społeczny, czyli norm
społecznych. Na czwarty składają się zasoby, czyli ekonomia. Te cztery
systemy nie mogą funkcjonować jako systemy, jeżeli nie mają podłoża w
społecznym obiegu informacji. Tak naprawdę nie ma czegoś takiego, jak
społeczeństwo informacyjne. Społeczeństwo zawsze było informacyjne.
Społeczeństwo małp jest informacyjne. Nawet najbardziej prymitywne,
przedpiśmienne społeczeństwo, było informacyjne tam, gdzie była ludzka
mowa. Społeczeństwo zawsze opierało się na obiegu informacji. Pytanie
dotyczy tego, na czym ten obieg się opierał.
Otóż obieg informacji nazywamy komunikacją społeczną. Komunikacja społeczna odnosi się do obiegu informacji społecznej, a więc
znaków i symboli które ludzie wymieniają między sobą, które krążą między
nimi w sferze politycznej, kulturowej i społecznej par excellence, czyli
norm, relacji społecznych i gospodarczych. Nie ma handlu bez informacji,
nie ma polityki bez informacji, nie ma kultury bez informacji,
i nie ma społeczeństwa bez obiegowej, społecznej informacji. Jakie są nośniki tej informacji? Przez całe wieki wystarczała mowa i proste formy
zapisu. Komunikowano się bezpośrednio, wszystko było lokalne, bliskie,
swojskie. Gospodarka i kultura były wpierw regionalne, potem regionalnonarodowe. Polityka również była taka, jak społeczeństwo. Te formy
wystarczały. Tak słowo funkcjonuje na dzisiejszym spotkaniu, na zebraniu
w jednej sali, choć należałoby usunąć mikrofon, bowiem on wprowadza
element medialności.
Spójrzmy na to, co się zmieniło. Od wynalazku druku, a zwłaszcza
prasy jako periodycznego komunikowania, zmieniły się warunki obiegu
informacji społecznej. Książka to inna sprawa, ale popatrzcie państwo na
prasę. Dopiero prasa wprowadziła periodyczny obieg informacji
społecznej, który jeszcze w XVIII był elitarny, gdyż gazety były drogie, ale
pod koniec XIX wieku pojawiły się popularne gazety masowe. Zmiana
16
Tabloidyzacja mediów a neopopulizm
nastąpiła dzięki technologiom nowego druku, a przede wszystkim dzięki
nowemu zapotrzebowaniu, przy upowszechnieniu się umiejętności czytania,
czego wcześniej nie było. Tu dochodzę do tego, o czym mówiąc o mediach
się zapomina: słowo „media” weszło do języka angielskiego z łaciny, gdzie
miało różne znaczenia. W XVIII wieku, a jeszcze bardziej w XIX wieku,
zaczęło ono być odnoszone do prasy. Prasa stała się pewnym medium,
pojemnikiem, nośnikiem ogłoszeń. Nie dla dziennikarskiego materiału
redakcyjnego, podstawowego i pierwotnego nadawcy, ale reklamy. Prasa
niosła przekaz dla innego nadawcy, którym był ogłoszeniodawca. Tak jak
ściana jest medium dla ulotki, bo ulotkę musimy przykleić, gdyż nie będzie
wisieć w powietrzu, tak prasa była medium dla ogłoszeń. W XIX wieku
mówiło się: „Docieramy do publiczności za pośrednictwem medium pana
gazety”. Piękne określenie. Ale znajdowała się tu pewna zasadzka. Dzięki
temu, że prasa skojarzyła się z reklamą, mogła być tania. Przedtem była
droga. Za książkę płacimy sporo pieniędzy, lecz za gazetę płacimy mało,
gdyż reklamodawcy opłacają 80% jej kosztów, a w przypadku komercyjnych
programów telewizyjnych nawet 100%. Doszło więc do sytuacji, w której
prasa dociera do rzesz czytelników, a więc ogłoszeniodawcy „kupują” nasze
spojrzenia. Nasze oczy, gdy czytamy artykuł, przeskoczą obok, na blok
reklamowy. Oglądamy program, a w jego przerwie naszą uwagę chwytają
reklamy.
Co produkuje prasa? Pewna koncepcja ekonomii politycznej mówi,
że istotą komercyjnej produkcji medialnej – w warunkach rozwiniętego
kapitalizmu, co może brzmieć marksistowsko, ale jest adekwatne – nie jest
tylko produkowanie programów i informacji, lecz także produkowanie
audytoriów odbiorczych, by sprzedać uwagę audytorium ogłoszeniodawcy.
Marshall McLuhan – którego nie można posądzać o marksizowanie –
mówił, że program telewizyjny jest jak kawał krwistego befsztyku, który
włamywacz rzuca psu, kiedy chce okraść dom. Odwraca dzięki temu uwagę
psa, rzuca mu przynętę, a sam wchodzi do domu by dokonać rabunku.
Z teorii McLuhana – z innych zresztą też – wynika, że to nie program
telewizyjny jest przerywany reklamami, tyko reklamy są przerywane
programem. To, że proporcja czasowa jest nierówna, nic nie znaczy. Sam
wiem z pracy w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, że nie ma
dostatecznej mocy wobec nadawców telewizyjnych, żeby zmniejszyli
poziom głośności nadawania reklam, który denerwuje bardzo dużo
starszych osób. Chociaż wielokrotnie KRRiT próbowała wymusić
17
Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas
zmniejszenie głośności reklam, bez rezultatu. Stacje komercyjne odrzucają
jednakże ich apel, gdyż twierdzą, że wymagają tego reklamodawcy, od
których stacje są zależne. Reklamodawcy nie są naiwni i wiedzą, że
w przerwie ludzie odchodzą od telewizora. W związku z tym, gdy wychodzą
do toalety czy kuchni w przerwie reklamowej, to złapie ich nie obraz, ale
słowa i dźwięk reklamy.
W XIX wieku dokonał się mariaż rynku idei i rynku globalnego.
Pewne szczytne ideały oświeceniowe prasy, zakładające, że człowiek jest
racjonalny, że trzeba mu dać informację, on zaś będzie działał racjonalnie,
stworzyły koncepcję marketplace of ideas czyli rynku idei. Ze zderzenia idei na
tym rynku wyniknąć miała prawda. Thomas Jefferson mówił pięknie, że
gdyby miał wybrać między rządem bez gazet a gazetami bez rządu, to
wolałby gazety bez rządu, bo gazety będą kierowały myśleniem publicznym.
Stawiał jednakże warunek, że każdy musi umieć czytać
i mieć dostęp do tych gazet. Oba warunki dzisiaj nie są do końca spełniane,
bo nie chodzi tu o czytanie proste, tylko o czytanie trudniejszych tekstów
politycznych. Mamy więc rynek idei, który uwolnił prasę
z wczesnorenesansowej cenzury państwowej. Gazety się emancypowały,
uniezależniały się od państwa. Proces ten rozpoczął się w XIX wieku,
w XX został zachwiany w systemach autorytarnych, ale po 1989 roku odrodził w różnych krajach. Media zdobyły niezależność od państwa.
Równocześnie uzależniały się od pieniądza, i to nie od pieniądza nabywców
pierwszej kolejności, czyli czytelników – za niektóre media płaciliśmy
bowiem coraz mniej, a czasami mieliśmy do nich dostęp za darmo – lecz od
pieniądza, który napływał do tych mediów inną drogą, w zależności od
ilości odbiorców.
Pierwszy emancypacyjny ruch wolności prasy zapewnił dziennikarzom i mediom sytuację branży, która ma wyjątkowe przywileje. Popieram
te przywileje, sam byłem dziennikarzem i doceniałem to, że nie zamykano
mi ust, ale żadna branża, czy to farmaceutyczna, lekarska czy sądowa,
naukowa, nie ma takich przywilejów wolności jak prasa. Pionierska była
Pierwsza poprawka do konstytucji amerykańskiej. Dlaczego? Chodziło o to,
by zapewnić prawdziwy rynek idei, by nie tłumić żadnej idei w sposób
sztuczny. Jeśli ma być tłumiona, to poprzez zderzenie fałszu z prawdą –
prawda wyjdzie zwycięsko. Założyciele Stanów Zjednoczonych nie
zauważyli jednakże elementu ekonomicznego, bo on początkowo jeszcze
nie był tak istotny. W XIX wieku zauważył go Hearst i Pulitzer, tworząc
18
Tabloidyzacja mediów a neopopulizm
potężne imperia medialne, prasowe, oparte na niezależności od władzy
państwowej. Ich majątek powstawał nie z płytkich kiszeni biednych
czytelników, tylko za sprawą bogatych ogłoszeniodawców, którzy traktowali
naród amerykański jako obiekt reklam konsumpcyjnych. Powstał więc drugi
rynek, rynek biznesowy, na którym konkuruje się o pieniądze i to o
ogromne pieniądze. Przedtem to była prasa, Hearsta i innych, potem
telewizja Murdocha, obecnie Internet, w którym Zuckerberg bierze się za
bary z Googlem, po tym jak wcześniej pokonali finansowo Microsoft, który
pokonał inne firmy.
Ten główny rynek stworzył branżę, która jest uprzywilejowana pod
względem swojej swobody działania, ale jednocześnie jest wysoce
zyskowna. W dziedzinie prasy zakładać gazetę może teoretycznie każdy,
choć w praktyce wymaga to ogromnych nakładów finansowych. W dziedzinie koncesjonowanego radia i telewizji przez długi czas było regułą –
a w dziedzinie telewizji naziemnej ciągle nią jest – że przyznanie komuś
licencji telewizyjnej to tak, jakby przyznać licencję na drukowanie pieniędzy.
W Polsce Zygmunt Solorz-Żak otrzymał dostał licencję na Polsat
i sprawnie ją wykorzystał. Oczywiście to było możliwe na początku, potem
już TVN zdobył mniejszy zasięg ogólnopolski, była utrudniona,
a teraz żeby mieć w Polsce ogólnokrajową telewizję naziemną, trzeba ją
odkupić od obecnych nadawców. TVN jest na sprzedaż – rozważcie
państwo kupno. Inaczej się na rynek nie wejdzie, nie ma bowiem częstotliwości, miejsca w eterze. Można zakładać satelity, kombinować na kablówce – inaczej jest to niemożliwe.
Mamy więc zderzenie rynków, wolny rynek idei i finansowy rynek
medialny. Wielkie media oczywiście się wzbraniają – nie pozwalają zaglądać
sobie w finanse. Tabloidy też nie ujawniają żadnych informacji o swoich
dochodach, nie mówią ile zarabiają naczelni, ile kierownicy, ile szeregowy
dziennikarz itd. Natomiast użalają się nad wdowami. Jeśli
z tabloidu ucieknie kiedyś księgowy i opublikuje dane o zarobkach dziennikarzy, to będzie to idealna informacja dla poważnej prasy.
Prowadziłem kiedyś drobny spór z liberalnymi profesorami ekonomii, którym łagodnie zarzuciłem, że nie rozumieją dwóch pojęć. Nie
jestem ekonomistą, ale mogę spróbować je opisać. Pierwsze z nich nazywa
się ekonomią informacji. Informacja nie jest towarem jak inny. Materialna
pięciozłotówka zawsze ma pewną wartość. Słyszałem, że niektórzy
spekulanci skupują w USA pięciocentówki za sześć centów, wiedząc, że jak
19
Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas
spadnie dolar, to i tak będą zawsze mieli cztery centy, bo sama miedź ma
pewną wartość. Oczywiście piątki za dziesięć złoty kupować może nie
warto, ale proszę rozważyć zabezpieczenie swoich dochodów na przyszłość,
poprzez kupowanie jak najmniejszych monet. Tej wartości bowiem nie da
się tak łatwo powielić. Papierowy pieniądz łatwo dodrukować, ale metalowy
wyprodukować coraz trudniej. Otóż kiedy pieniądz staje się czystą
informacją, można go jak ona przekazywać i powielać. Stąd kryzys tzw.
wirtualizacji pieniądza.
Ale przechodząc do samej informacji, wiemy, że o wartości książki
nie decyduje papier, ani jej grubość, tylko informacja semantyczna. Dawniej
trudno było ją powielać, trzeba było przepisywać książki
w klasztorach. Gutenberg stworzył drukarstwo, a dzisiaj dzięki komputerom informację szybciej się tworzy, potem jeszcze szybciej drukuje. Można
też kopiować cudzą pracę – na tym przecież polega dziennikarstwo
portalowe. Ma się dziesięć źródeł i skleja się z nich jedenaste. Stąd mamy to,
o czym mówi prezes Google, że licząc w bitach od roku 2006 do 2009
powstało tyle informacji, ile od początku dziejów ludzkości. W bitach liczy
się informację asymetryczną – to tak jakby liczyć litery. „Kot” i „Ala” mają
jednakową ilość liter. Różnica semantyczna między „Alą” a „kotem” jest
istotna dla nas, ale nie przy liczeniu liter. Tych bitów jest coraz więcej, i
dzieje się powoli to, o czym pisał Stanisław Lem w „Bombie megabitowej”
– zaczynamy być zalewani informacją, bo produkcja bitów jest wyjątkowo
prosta.
Ponadto dochodzi tu drugi element. Ekonomika informacji zajmuje
się osobliwościami informacji, kiedy informacja jest utowarowiona.
Informacja jest coraz szybciej powielana. Ale istnieje też tzw. ekonomia
uwagi, którą rozwijał Herbert Simon, laureat Nobla. Teoria ta mówi
o tym, że najrzadszym dobrem na świecie jest ludzka uwaga. Proszę pomyśleć – mamy w tej chwili na świecie siedem miliardów ludzi. Każdy
z nich ma dwadzieścia cztery godziny na dobę. Odliczamy osiem godzin na
spanie i elementarną higienę. Można sobie policzyć, ile godzin uwagi
posiada każdy człowiek. Ta ilość jest ściśle określona, i nikt nam nigdy nie
da nawet dodatkowej minuty. Jeżeli ja państwu ukradnę dwadzieścia pięć
minut, to jest to bezpowrotnie stracone. Jeśli ktokolwiek myślał sobie
w tym czasie o niebieskich migdałach, to nie mógł uczestniczyć
w wielu innych ciekawszych rzeczach. Na co dzień zapewne jesteśmy
„multitasking”, czyli wykonujemy różne zadania jednocześnie. Ja na
20
Tabloidyzacja mediów a neopopulizm
przykład nałogowo czytam gazety w czasie oglądania telewizji. Skaczemy od
jednej sprawy do drugiej, żeby zdobyć więcej informacji, ale i tak nam się to
w pełni nie udaje. Postęp XIX wieku polega na nieprawdopodobnym
zwiększeniu podaży informacji, przy znacznie ograniczonym popycie
w ramach ekonomii uwagi. Tym bardziej, że dochodzą jeszcze inne
czynniki, jak na przykład zmęczenie ludzkie. Nie jesteśmy wbrew pozorom
tak wypoczęci jak osoby, które nie utrzymywały się z pracy, jak na przykład
arystokracja francuska, doskonaląca w XVIII wiecznych salonach sztukę
konwersacji. Sytuacja jest w tej chwili całkowicie zmieniona, jednak mało się
na ten temat dyskutuje. Nie mówi się właśnie o ekonomii uwagi.
Na szczęście przeciwwagą dla rynkowości informacji jest niesłychana kreatywność rynku idei, i to jest wspaniała rzecz. Osobiście kocham
media, choć nie do końca im ufam; zarówno nowym, internetowym, jak
i starym, prasowym i telewizyjnym. Media są mi bliskie, bo dzięki ich
rynkowości biznesowej znalazły się pieniądze i motywacja do tego, żeby
tworzyć nowe, fantastyczne rzeczy. Świat cechuje wspaniała konektywność,
zapewniona przede wszystkim przez telefony komórkowe z Internetem.
Postęp jest fantastyczny. Deregulacja rynku, umożliwienie większej
konkurencyjności, osłabienie licencjonowania – to są plusy. Ale są
i minusy. W tej chwili wiemy, że zdominowanie sfery mediów przez
wolnorynkowe ideologie zaciera charakter informacji jako dobra
publicznego, wartego ochrony konstytucyjnej, a robi z nich infotainment,
który zdecydowanie nie jest wart takiej ochrony. Następuje tu też
koncentracja własności. Moim zdaniem koncentracja własności, pluralizacja, urynkowienie – i tu mój spór z Balcerowiczem – może być czymś
dobrym, na przykład w dziedzinie samochodów. Nie mam nic przeciwko
temu, że jest tylko pięć czy dziesięć głównych producentów samochodów
na świecie, gdyż oni z roku na rok robią coraz lepsze samochody po
przyzwoitej cenie. Otóż to jest dobre. Postęp w przypadku odbiorników
telewizyjnych także jest niesłychany. Kto będzie mówił, że od
współczesnego Samsunga lepszy jest Jowisz sprzed lat, czy Rubin?
Natomiast jeśli przechodzimy do kultury, czyli informacji semantycznej, to pytanie jest takie: czy większa konkurencja nadawcówproducentów tworzonych masowo i różnie pakowanych informacji, tworzy
lepszą czy gorszą jakość? Tworzyłaby lepszą, gdyby istniały odpowiednie
standardy oceny. Problem polega na tym, że takich standardów nie ma.
Standardem jesteśmy my, nasze umysły, nasze oczy i uszy. Człowiek siedzi
21
Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas
przed telewizorem i wybiera za pomocą pilota programy. Gdyby wybierał
tzw. lepsze jakościowo programy – cokolwiek to oznacza – to byłoby
dobrze. Wiemy jednakże, że zwykle wybieramy gorsze. Prawo Greshama
wypierania lepszego pieniądza przez gorszy działa tu wyjątkowo dobrze.
Dlaczego? Bo jesteśmy coraz bardziej zmęczeni obecną sytuacją. Szukamy
rozrywki żeby odpocząć od pewnych napięć dnia codziennego, od życia
chwilą, od pośpiechu, od tyranii chwili.
Nie ma żadnego dowodu, że zupełnie nieskrępowana konkurencja
prowadzi do polepszenia jakości informacji, niezależnie od tego co ona
oznacza. W pewnym momencie deregulacja rynku medialnego była
zjawiskiem dobrym, gdy rozpoczął ją Reagan, czy pani Thatcher. Obecnie
sytuacja zaczyna się odwracać na niekorzyść. Fragmentaryzacja społeczna
wywoływana różnorodnością mediów powoduje rozdzielenie, przy czym
nie jesteśmy jedynie rozdzieleni, lecz również selekcjonowani. Wiadomo, że
dla mediów młodzi są lepsi, a starsi, do których należę, jest gorsze, bo
młodszym można dać reklamę piwa i więcej na tym zarobić,
a takim jak ja można reklamować jedynie leki na podagrę albo na prostatę.
Rozważcie państwo, jakie reklamy umieszcza się w telewizji dla określonego
„targetu” odbiorczego. Proszę się nie oczekiwać reklamy samochodu BMW
w przerwie Teatru Telewizji, bo to byłyby wyrzucone pieniądze przez
reklamodawcę. Widzowie tego programu nie są właściwym targetem dla tej
marki. Tak więc nie tylko jest ich nie tylko mniej niż telekibiców, ale są
mniej cenni dla reklamy. Publiczność telewizyjną kupuje się według tych
samych zasad, według których w Teksasie sprzedaje się byki – młode byczki
idą po wyższej cenie niż stare byki i krowy.
Warto pamiętać, że mediami są istotnym elementem tego, co
Zygmunt Bauman – mój zresztą dawny nauczyciel – określa mianem
płynnej nowoczesności. Płynna nowoczesność obejmuje wiele zjawisk, ale
najbardziej płynne są media. Jeżeli każdy z nas popatrzy na własne życie, na
to co się w jego życiu najbardziej zmieniło, to okaże się, że najbardziej
zmieniło się otoczenie medialne. Pięćdziesiąt lat temu dziennikarstwo było
dosyć dobrze określoną służbą publiczną. Mówię tu o każdym
dziennikarstwie, nawet o komercyjnym. Służba ta polegała na informowaniu o urbi et orbi, o mieście i o świecie. Obecnie proszę zwrócić
uwagę na zanik wiadomości zagranicznych, nie tylko w Polsce, w serwisach
telewizyjnych. Amerykanie, którzy jeszcze w latach 60. w miarę interesowali
się światem, przestali się nim interesować. Odkryto, że ludzie są z natury
22
Tabloidyzacja mediów a neopopulizm
lokalni, ewentualnie narodowi. W wielkich stacjach likwidowane są działy
zagraniczne. Informacje zagraniczne pojawiają się w postaci szczątkowej,
zamiast tego mamy kulturę draki. W Polsce jeżeli jest się obecnie osobą
odpowiedzialną za dochody stacji, to wysłanie korespondenta do Libii to
wielki heroizm finansowy, bo to strasznie drogie. Telewizja musi pojechać
ze sprzętem za granicę – są to ogromne koszta. A migawka o trzęsieniu
ziemi czy o zalaniu Bangkoku jest zbyt nudna w odbiorze powszechnym,
katastrof w świecie nie brakuje, emocji już nie wywołują. Łatwiej
zorganizować pseudodebatę „Błaszczak kontra Ziobro” – to jest draka na
oczach wszystkich, to nic nie kosztuje, uczestnicy sami nawet przyjadą do
studia. Mamy tu do czynienia z politycznym subwencjonowaniem
programów mediów, bo politycy wiedzą już jak się wyrazicie zachowywać.
Sami tworzą program. Mają pieniądze na doradców i prezentują gotowy
produkt, tak jak reklama prezentuje gotowy produkt. Kiedy doda się do
tego dramaturgii, to mamy wtedy do czynienia z swoistym rodzajem
tabloidyzacji, o którym za chwilę powie więcej pani dr Dorota Piontek.
Media są funkcjonalnym elementem współczesnego życia, czy to w
ramach demokracji czy nie. Ja wolę demokrację i media stabloidyzowane, od
tych centralnie kierowanych przez dawnych dyktatorów. Problemem może
tu być populizm i tzw. neopopulizm. Przed przyjazdem na dzisiejszą
konferencję sprawdziłem, jako naukowiec, jakie wydano poważne książki na
temat populizmu. Okazuje się, że o neopopulizmie i mediach jest mało. Tak
naprawdę ukazała się jedna książka na ten temat. Przeczytałem ją, okazała
się dość chaotyczna. Mam nadzieję, że o dawnym populizmie powie więcej
prof. Antoszewski. Jeśli zaś chodzi o neopopulizm, to jest to według mnie
populizm sfery telewizyjnej i tabloidów, populizm, który stanowi nową
formę. W ramach takiego populizmu używa się obrazów, a przecież ten
artykuł w „Fakcie” o wdowach to też pewien obraz. Tu nie chodzi o to, że
napisano wielkimi literami, że zabiorą wdowom renty. Bo taki artykuł
mógłby też znajdować się w „Gazecie Wyborczej”. Tam byłoby to napisane
mniejszymi literami, może umieszczono by to na drugiej stronie, może
inaczej sformułowano. W tabloidzie mamy do czynienia z specjalną formą
graficzną. Brakuje tylko zapłakanej wdowy, która pyta „Jak żyć?”. Od razu
sam przecieram oczy ze współodczuwania losu wdów. Proszę państwa, to
jest właśnie tabloid w działaniu – nadmierne granie na emocjach. To jest
najbardziej niebezpieczne w przypadku neopopulizmu, bo te rozwinięte,
wysoko stabloidyzowane media zabijają w człowieku elementarną refleksję,
23
Prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas
element debaty wewnętrznej, eksponują emocje, frustracje etc. docierając
do rozproszonych audytoriów, szczególnie do tych, które są biedniejsze,
sfrustrowane. Bo przecież taka informacja jest dostępna prawie za darmo,
za 1,80 zł czy 1,60 zł. Dobra informacja powinna kosztować. Ale za dobrą
informację z różnych powodów nie chcemy płacić, media idą więc w
kierunku taniej, nawet bezpłatnej informacji, więc zazwyczaj emocjonalnej,
proste, rozrywkowej. Na Zachodzie dostrzegalny jest już ogromny kryzys
dziennikarstwa. Wiem o tym od amerykańskich kolegów profesorów, ale
także z książek byłych dziennikarzy – także telewizyjnych – których
wyrzucono z pracy, albo którzy przeszli na emeryturę, i którzy w swoich
książkach ujawniają kulisy swojej pracy. W Polsce tego nie ma, informacji
jest relatywnie mało, nie mają też czasu na pisanie grubych książek.
Natomiast przyszłość dziennikarza i dziennikarstwa, na co wskazuje
Bernard Poulet, rysuje się w czarnych barwach.
Czy istnieje jakaś nadzieja? Homo sapiens zmienia się. Kognitywistyka jest dziedziną, która bada wpływ mediów na umysł. Tzw. dzieciaki
sieciaki są inne niż my, przynajmniej niż ja. Moje wnuki są inne niż ja.
Wierzę jednak w to, że one też są homo sapiens, nie tylko videns, ale i
sapiens, że nie klikają tylko myszą, ale także myślą. Nie wiem czy za rok,
może za dwa, może za dziesięć dojdzie z tabloidyzacją do ściany. Może po
pewnym czasie nastąpi przesyt i znudzenie ciągłym wywoływaniem emocji.
Pojawiają się już pewne sygnały. Pewne seriale telewizyjne, które powinny
złapać widza, przestają działać. Ludzkość przechodziła różne okresy i jakoś
– niekiedy być może dzięki małym grupom – ze wszystkiego się wyzwalała.
Te małe intelektualne grupy muszą wprowadzić w obieg publiczny pewne
idee. Tutaj też pojawia się ta dobra strona mediów – niekoniecznie na razie
tych wielkich, urynkowionych aż do bólu, tylko mediów o charakterze
„nosicielskim”, czyli cyfrowych, dwukierunkowych, internetowych,
społecznych. One też są zawłaszczane, ale istnieje przynajmniej nadzieja, że
powstanie drugi obieg. Za czasów komuny mówiło się o pierwszym obiegu,
czyli o obiegu masowym, w pełni kontrolowanym przez PZPR, ale był też
tzw. drugi obieg. Kiedy pierwszy obieg przestał funkcjonować, zaczął
działać ten drugi. Pierwszy obieg, jakim jest kapitalizm, przestaje pracować
tak dobrze jak dotychczas. Pracował bardzo dobrze, ale od kilku lat zaczyna
wyjątkowo pogłębiać nierówności społeczne. Wywołana tym frustracja
może się przez moment przejawiać właśnie w neopopulistycznych ruchach
czy partiach wodzowskich, tak jak to się dzieje w Ameryce Południowej.
24
Tabloidyzacja mediów a neopopulizm
Ale może się także przejawiać w postaci różnych form zorganizowania
społecznego i mniejszych form porozumienia się, dalszego wymieniania
informacji, niekoniecznie na poziomie tabloidu. Ludzie myślący mogą
jeszcze odzyskać kontrolę nad sterownością tego świata, ale być może musi
wpierw nastąpić wielki szok czy krach. Ale prędzej czy później siedem
miliardów ludzi nie może zgłupieć tak bardzo, tak łatwo dać się oszukać
tabloidom. Kryzys dziennikarstwa może się przełamać w formę nowych
mediów jakościowych i publicznych. Ale to jeszcze odległa nadzieja.
W Weselu Wyspiańskiego Czepiec pyta się „Cóż tam, panie,
w polityce? Chińcyki trzymają się mocno!?”. Dziennikarz odpowiada: „Otóż
właśnie polityków mam dość”. Dziennikarz nie chce rozmawiać, ale chłop
go naciska i na końcu mówi: „A i my tu cytomy gazety i syćko wiemy”. I na
tym polega cała zasadzka, że chłop, który czytał jeden dziennik,
prawdopodobnie konserwatywny, krakowski „Czas”, uważał, że „syćko”
wie. To przykład narkotyzującej funkcji mediów. Ale być może ów chłop
wiedział więcej o Chinach niż dzisiejszy odbiorca, bo wtedy chodziło o
konkretną sytuację militarną na froncie chińskim.
Myślę, że zdrowy rozsądek zwycięży i będziemy chcieli „syćko”
wiedzieć, ale niekoniecznie z tabloidów, tylko z tych gazet, które zajmowały
się jeszcze światem, jak ten krakowski „Czas”, sto lat temu. Czytajmy, ale
pamiętajmy też, że im więcej wiemy, tym mniej możemy temu ufać.
25
Dr Dorota Piontek
Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość
dziennikarstwa politycznego?
Dzień dobry państwu. Występowanie po panu profesorze jest
niewątpliwie wyzwaniem, któremu jednakże postaram się sprostać. Z jednej
strony chciałabym uniknąć bardzo akademickiego charakteru mojego
wystąpienia, z drugiej strony jednak chciałam zwrócić uwagę na to, że
kategoria tabloidyzacji, nie jest tylko i wyłącznie kategorią obecną
w dyskursie publicznym – bardzo zresztą od kilku lat popularną. Jest to
również kategoria opisana naukowo. Prowadzone są pewne badania
związane z tabloidyzacją, oraz z drugim pojęciem, czyli
z metarelacjonowaniem, które dotyczy przede wszystkim dziennikarzy
i współczesnego dziennikarstwa politycznego. Pozwolę sobie podać
państwu kilka definicji, ale oczywiście nie będę ich szczegółowo omawiać.
Chciałabym natomiast zwrócić uwagę na kilka rzeczy oraz podzielić się
z państwem wynikami badań, które mają charakter pilotażowy, a więc są,
póki co, robione na małej próbie, lecz mimo to dają już pewne podstawy do
formułowania założeń dotyczących
dalszych badań, które zresztą
przewidujemy. Być może w przyszłości pojawi się okazja by podzielić się z
26
Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość dziennikarstwa politycznego?
państwem wynikami badań empirycznych, które – myślę, że w dużej mierze
– potwierdzą intuicje, które posiadamy już w tej chwili.
Czy tabloidyzacja i metarelacjonowanie polityki stanowią przyszłość dziennikarstwa politycznego? To pytanie jest wciąż pytaniem
otwartym. Można powiedzieć, że termin tabloidyzacja w dużej mierze
kojarzy się negatywnie, i tak też używany jest w dyskursie publicznym. Ta
intuicja jest słuszna, ale chciałabym nawiązać do tego, o czym mówił pan
prof. Goban-Klas – media zarówno pomagają, jak i szkodzą. To
stwierdzenie obejmuje też media tabloidyzujące się. Większość analityków
rynku medialnego i procesów komunikacji masowej i politycznej będzie
mówiła, że te media przede wszystkim szkodzą. Ale są też tacy, najczęściej
reprezentanci tzw. teorii kulturowej, którzy wskazują na to, że
tabloidyzujące się dziennikarstwo ma też pewne zasługi, polegające
chociażby na tym, że wprowadza się do dyskursu publicznego sprawy, które
wcześniej były pomijane. Przyjmuje się generalnie, że dziennikarstwo
tabloidyzujące się – bo nie mówimy tu tylko o tabloidzie, lecz o pewnym
procesie – to dziennikarstwo, które w dużej mierze prowadzi do
emancypacji pewnych grup społecznych, które wcześniej były pomijane,
nieobecne w sferze publicznej. Mówi się nawet o tworzeniu pewnej
alternatywnej sfery publicznej, gdzie grupy dotychczas w jakiś sposób
społecznie poszkodowane czy wyalienowane mają możliwość artykulacji
swoich zainteresowań i swoich problemów. Ta dyskusja jest oczywiście
dyskusją otwartą, chociaż – jak powiedziałam – z punktu widzenia elit
cokolwiek to słowo znaczy – medialnych, politycznych i naukowych,
tabloidy i dziennikarstwo tabloidowe są najczęściej potępiane.
W naszym ogródku naukowym również występuje tendencja do
potępiania tabloidów. Ale mówiąc szczerze, nikt tabloidów nie bada – to też
jest interesująca sprawa. Rok temu występowałam na konferencji, gdzie
porównywałam „Fakt” i „Super Express”, przede wszystkim pod kątem
dziennikarstwa politycznego. Osoba prowadząca ten panel powiedziała
wtedy o mnie: „Oto przykład osoby, która robi za nas to, czego my nie
mamy zamiaru robić”. Z góry założono, że moja praca była wynikiem
wielkiego poświęcenia. Przy okazji tej dyskusji pojawiło się parę
interesujących różnic między „Faktem” a „Super Expressem” jeśli chodzi o
dziennikarstwo polityczne – może kiedy indziej będzie okazja, by
powiedzieć o tym nieco więcej.
27
Dr Dorota Piontek
Tabloidyzacja i metarelacjonowanie to ściśle związane ze sobą
tematy. Pan prof. Goban-Klas wspominał o wielu przesłankach procesów
zmian w mediach. Chciałabym teraz krótko i syntetycznie wskazać trzy
najważniejsze procesy. Pierwszym z nich jest rosnąca konkurencyjność
rynku medialnego, a w konsekwencji komercjalizacja – czy jak niektórzy
twierdzą, hiperkomercjalizacja – rynku medialnego, która powoduje
nastawienie mediów na zaspokajanie potrzeb odbiorców. Potrzeby te
zmieniają się, co jest pochodną zmiany stylów życia i wszystkich uwarunkowań systemu społecznego. Do tego dochodzi rozwój technologii
medialnych, i to, o czym mówił pan profesor: fragmentaryzacja publiczności. Kanałów komunikacji przybywa zdecydowanie szybciej niż ludzi,
którzy z nich korzystają. W związku z tym, mamy do czynienia
z fragmentaryzacją, a w konsekwencji z rosnącą konkurencyjnością.
Komercjalizacja czy hiperkomercjalizacja wskazywana jest jako
najistotniejsza przesłanka tabloidyzacji.
Metarelacjonowanie wynika przede wszystkim ze zmiany w relacjach między politykami a dziennikarzami. Tutaj interesującą sprawą jest to,
że dziennikarze – tak przynajmniej twierdzą analitycy współczesnego
komunikowania politycznego, tzw. komunikowania trzeciej ery – tracą swoją
uprzywilejowaną pozycję w dyskursie publicznym. To ich szalenie frustruje i
wywołuje pewne działania, o których mówi się przy metarelacjonowaniu.
Rośnie polaryzacja poparcia w społeczeństwie, co w konsekwencji prowadzi
również do polaryzacji mediów. Rozwój technologii umożliwia to, że
spolaryzowane media – także elektroniczne, które wcześniej kojarzone były
z koniecznością dotrzymania zasady zachowania obiektywizmu, której już
po nich nie oczekujemy – odzwierciedlają polaryzację społeczną. Moim
zdaniem proces polaryzacji przebiegał w Polsce szczególnie dynamicznie od
2005 roku. Oczywiście wcześniej również mieliśmy do czynienia z mediami,
które popierały pewne opcje światopoglądowe. Natomiast od 2005 roku
możemy mówić o mediach, które wyraźnie uczestniczą w konflikcie
politycznym, a nie tylko w dyskusji politycznej, bo to wcześniej było
normalne.
Powiedziałam, że nie będziemy szczególnie omawiać definicji.
Warto jednakże zauważyć, że pierwsze definicje tabloidyzacji sformułowano
już w połowie lat 80. . Marvin Kalb, praktykujący dziennikarz, stwierdził, że
tabloidyzacja to pomniejszanie twardych wiadomości, wynoszenie seksu,
skandalu i infotainmentu. Proszę zwrócić uwagę, że z infotainmentem sytuacja
28
Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość dziennikarstwa politycznego?
jest o tyle ciekawa, że termin ten początkowo oznaczał zupełnie co innego,
niż obecnie. Pierwotnie infotainment miał oznaczać podawanie informacji
ważnych, w atrakcyjnej czy rozrywkowej formule, tak, aby się przebiły. W
tej chwili infotainment oznacza atrakcyjną formułę, która jest nośnikiem
informacji nieważnych. Infotainment nie byłby odbierany tak negatywnie jak
obecnie, gdyby nie zmieniła się jego zawartość.
Koncepcja Franka Essera – moim zdaniem bardziej interesująca –
rozbija tabloidyzację na poziom mikro i makro. Tabloidyzacja na poziomie
mikro dotyczy przede wszystkim standardów dziennikarskich, gdyż
prowadzi do rewizji tradycyjnego podejścia do dziennikarstwa, przede
wszystkim telewizyjnego, ale także i prasowego. Jest to wywołane przede
wszystkim preferencjami odbiorców i wymaganiami komercyjnymi,
wynikającymi z komercjalizacji mediów. Proszę pamiętać, że komercjalizacja
dotyczy wszystkich mediów, niezależnie od statusu nadawcy. Niezależnie od
tego, czy nadawca jest nadawcą komercyjnym ze swojej istoty, czy
publicznym, media są zawsze przedmiotem komercjalizacji.
Na poziomie mikro tabloidyzacja oznacza zmianę wyboru informacji i sposobów ich prezentacji. Pojawia się mniej relacji dłuższych,
a więcej relacji krótszych, którym towarzyszą – co doskonale widać na
przykładzie numeru „Faktu”, który pokazywał pan prof. Goban-Klas –
zdjęcia i wizualizacje. Zmienia się też styl mowy dziennikarzy i relacjonowania przez nich pewnych wydarzeń. Pojawia się język bardziej nieformalny, w którym zdecydowanie więcej mowy potocznej, i który trafi do
tzw. przeciętnego odbiorcy. Wiadomo, że chodzi o odbiorcę, który nie
grzeszy nadmiarem wykształcenia, nawet jeśli ma formalne, chociażby
z tego względu, że nasze szkolnictwo wyższe również się tabloidyzuje.
Tabloidyzacja na poziomie mikro ma swoje konsekwencje dla
poziomu społecznego, a więc dla poziomu makro. Oznacza to, że tworzy
się pewien proces społeczny, który symbolizuje pewne przewartościowania,
zmiany, które mają swoje konsekwencje dla fundamentów konstytuujących
społeczeństwo. Esser wskazuje, że mamy do czynienia z sytuacją, w której
mniej liczą się wartości tradycyjnie rozumianej edukacji i ćwiczenie
obywatela do intelektualnego uczestniczenia w poważnej debacie
politycznej, a dominującą rolę odgrywa marketing polityczny, który spłyca
debatę polityczną w rozumieniu tradycyjnym. Mówiąc krytycznie
o tabloidyzacji, najczęściej mamy na myśli pewne szkody, które wyrządza
ona na poziomie makro.
29
Dr Dorota Piontek
Można by jeszcze zwrócić uwagę na definicję Howarda Kurtza,
który jako pierwszy przebadał dziennikarzy amerykańskich i zdefiniował
tabloidyzację na podstawie tego co mówili, i na podstawie obserwacji
pewnych procesów w świecie prasy amerykańskiej w latach 90. Jego definicja koresponduje z jednej strony z założeniami Kalba, a z drugiej strony
z definicją tabloidyzacji na poziomie mikro.
Warto też zauważyć, że tabloidyzacja jest procesem. Z jednej strony
jest to zjawisko, z drugiej jednak zjawisko, które nabiera charakteru procesu.
W związku z tym, tabloidyzację należałoby badać w perspektywie
długoterminowej. Po drugie, tabloidyzacja nie dotyczy tabloidów, lecz
mediów tzw. tradycyjnych czy też tzw. dziennikarstwa jakości. Tak naprawdę
nie możemy mówić o tabloidyzacji „Super Expressu”, natomiast możemy
mówić o tabloidyzacji „Gazety Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, czy
jakiegokolwiek innego dziennika, który uważa się za bastion dziennikarstwa
w rozumieniu tradycyjnym – z trudem przychodzą mi one do głowy.
Podobnie możemy mówić o tabloidyzacji tygodników opinii, natomiast nie
tygodników, które są z założenia tabloidami. O tym też warto pamiętać.
Tabloidyzacja tak naprawdę polega na przejmowaniu standardów
dziennikarstwa tabloidowego przez dziennikarstwo opinii. Dlatego należy
badać media poważne. Wreszcie tabloidyzacja powinna być badana
w kontekście kulturowym i historycznym każdego kraju – przy każdym
systemie medialnym przebiega ona nieco inaczej.
Colin Sparks stwierdził, że istnieją trzy sposoby posługiwania się
terminem tabloidyzacja w dziennikarstwie. Oznacza ona zmianę tematów,
czyli zmianę tradycyjnych standardów – przede wszystkim w odniesieniu do
publicznych mediów elektronicznych. Sparks podkreśla, że – po drugie jest to zmiana priorytetów w konkretnym medium na rzecz rozrywki.
Trzecie założenie mówi o przekroczeniu granic dobrego smaku i podaje
przykład The Jerry Springer Show. W Polsce chwilowo nie ma jeszcze
odpowiednika tego programu, i myślę, że z wielu powodów nie pojawi się
on w takiej postaci. Kiedyś zdarzyło mi się jednak zobaczyć przypadkiem
program nadawany w telewizji publicznej, w którym jury oceniało
nieszczęścia uczestników i przyznawało nagrody, zależnie od tego, które
nieszczęście było najbardziej spektakularne.
Mówi się też o tabloidyzacji polityki i o tabloidyzacji emocji, które
są konsekwencją tabloidyzowania się dziennikarstwa. Tabloidyzacja polityki
obejmuje wzajemne wykorzystywanie się dziennikarzy i polityków, nie po
30
Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość dziennikarstwa politycznego?
to, by realizować istotne plany czy cele, o których mówił pan profesor, lecz
by osiągać cele wynikające z komercjalizacji: przyciąganie widowni przez
media i przyciąganie wyborców przez polityków. Tabloidyzacja emocji to
przypisywanie pewnym wydarzeniom przez media znaczenia zdecydowanie
większego, niż faktyczne, a więc hiperbolizacja, wyolbrzymianie rozmaitych
emocji czy wydarzeń. To jest oczywiście związane z koniecznością
rywalizowania.
Przedstawię teraz wspomniane na początku badania pilotażowe.
Nie będę tu mówiła o metodologii, jeśli ktoś jest tym zainteresowany, to
z chęcią opowiem o tym później – w tej chwili nie jest to najistotniejsze.
Przedstawiony materiał nie był badany przeze mnie – to analiza ilościowa
wykonana przez Press-Service. Na Rys. 1 widać porównanie liczby
materiałów w latach 2009 i 2010, w „Wydarzeniach”, czyli w polsatowskim
programie informacyjnym, w „Wiadomościach”, w „Panoramie”
i w „Faktach”. Są to główne programy informacyjne dwóch anten publicznych i dwóch komercyjnych. Proszę zauważyć, że w przypadku każdego z tych programów nastąpił przyrost liczby jednostek informacyjnych,
przy – co warto podkreślić – niezmienionym czasie emisji programu
informacyjnego. Mamy zatem mniej czasu poświęconego na poszczególne
jednostki informacyjne.
Rys. 2 przedstawia zestawienie zawartości tematycznej, zaczerpnięte
z moich badań. Próba była zdecydowanie mniejsza niż w przypadku PressService. Przedział czasowy znów obejmuje lata
2009 i 2010,
a badane programy to „Fakty” i „Wiadomości”. Proszę zauważyć, że na
pierwszy rzut oka polityka dominuje jako treść przekazu, ale gdyby zsumować pozostałe tematy, to wcale nie jest ona najważniejszym tematem
naszych serwisów. Mimo to zgodziliśmy się z panem profesorem, że
w znanych nam demokracjach, nie ma chyba aż takiej obecności polityków
w mediach informacyjnych jak w Polsce.
Następuje przyrost zainteresowania historiami ludzkimi. Proszę nie
patrzeć na sport, badania były wykonywane w okresie olimpiady, więc
wyniki są trochę zniekształcone. Po polityce mamy historie ludzkie, potem
sprawy społeczne i sensacje. Gdyby je zsumować, wyszło by tego więcej niż
problemów politycznych, nie mówiąc o ekonomii. Proszę zwrócić uwagę,
jak nikły jest udział tematów ekonomicznych w programach
informacyjnych. To jest traktowane jako wyznacznik tabloidyzacji.
Rys. 3 przedstawia liczbę materiałów tematycznych badaną przez
31
Dr Dorota Piontek
Rys. 1
Rys. 2
32
Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość dziennikarstwa politycznego?
Rys. 3
Rys. 4
33
Dr Dorota Piontek
Press-Service – nieco inaczej dokonano tu podziału tematów. Co prawda
dominuje polityka, ale znów – gdyby zsumować pozostałe rzeczy,
okazałoby się, że tematów politycznych jest relatywnie mniej.
Pan profesor wspominał też o aktorach. Rys. 4 pokazuje, że
w programach informacyjnych politycy stanowią dominującą grupę aktorów, choć jeśli mamy być szczerzy, chodzi tu zaledwie o dwudziestu
konkretnych polityków. Poza tym aktorami są tzw. zwykli ludzie. Mamy do
czynienia z bardzo interesującym zjawiskiem, jakim jest fragmentaryzacja
wypowiedzi. Dziennikarze funkcjonują jako swojego rodzaju brokerzy
informacji. Wypowiedzi polityków w programach informacyjnych to tzw.
setki. Najczęściej opierają się one nie na wypowiedziach ekskluzywnych,
czyli udzielanych wyłącznie dziennikarzowi konkretnej stacji, tylko na
wypowiedziach na rozmaitego rodzaju briefingach. To są
w istocie nieprzypadkowo wyselekcjonowane fragmenty. Dana wypowiedź
zostaje wybrana albo dlatego, że pokazuje, że dany polityk przygotował się i
powiedział coś, o czym wiedział, a więc ma szansę na nagłośnienie
medialne, albo dlatego, że wypowiedź pasuje dziennikarzowi do koncepcji
newsa, do pewnych treści, które chce tam umieścić. Podobnie rzecz ma się
z wypowiedziami tzw. ekspertów. To również zwykle krótkie wypowiedzi, i
tak dłuższe w rzeczywistości niż później to, co widzimy na ekranie. Rys. 5
przedstawia to, o czym mówił już pan profesor: zanik zainteresowania
informacjami zagranicznymi. Interesujemy się nimi o tyle, o ile mają one
jakiś związek z naszymi sprawami. W tym roku dość mocno nagłaśniano
sytuację w Egipcie, lecz wątkiem wiodącym w relacjach było to, co stanie się
z naszym wypoczynkiem – gdzie będziemy jeździć, skoro w Egipcie
pojawiły się problemy? Dosyć interesujące jest porównanie Polsatu News z
TVP Info i TVN24. Informacje międzynarodowe dotyczą tam tzw.
michałków – chodzi o informacje o tym, że gdzieś urodziła się jakaś panda,
albo miał miejsce jakiś wypadek. To nie są te newsy, które tradycyjnie
kojarzą się ze sprawami międzynarodowymi, w rozumieniu ważnych dla
społeczności międzynarodowej rozstrzygnięć.
Rys. 6 dotyczy analizy tego, kto wypowiada się w mediach. Jeśli
chodzi o polityków, najczęściej wypowiadają się naturalnie reprezentanci
koalicji rządzącej. Co ciekawe, Rys. 7 pokazuje, że w 2009 roku częściej
cytowani byli politycy pierwszoplanowi, podczas gdy w 2010 mamy do
czynienia ze zdecydowanie większym udziałem polityków drugoplanowych.
34
Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość dziennikarstwa politycznego?
Rys. 5
Rys. 6
35
Dr Dorota Piontek
Rys. 7
Rys. 8
36
Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość dziennikarstwa politycznego?
Osobiście tłumaczę to zmianą strategii komunikacyjnych partii
politycznych, które delegują określone osoby do kontaktów z mediami. W
naszych warunkach stosuje się pewną zasadę niedostępności liderów, dzięki
czemu liderzy nie zużywają się w codziennej konfrontacji i nie muszą się
ścierać z dziennikarzami.
Rys. 8 pokazuje, tematy poruszane przez polityków. Otóż politycy
najczęściej mówią o sobie. Wypowiedzi polityków z okresu badań dotyczyły
innych polityków, tego, jak dany polityk ocenia swojego kolegę – nie jego
projekty ustawodawcze, tylko to, jakim jest człowiekiem, a więc czy jest
godny zaufania, czy jest mądry itd. Najczęściej występuje tu pełno
złośliwości i negatywnego nastawienia wobec kolegów.
Chciałam jeszcze zasygnalizować pewną rzecz, co też może być
zachętą dla państwa do dyskusji. Chodzi o kwestię metarelacjonowania.
Mówimy tu znowu o pewnych procesach związanych z uwarunkowaniami
otoczenia, w którym odbywa się komunikacja polityczna. Metarelacjonowanie definiowane jest jako odejście od tradycyjnej roli mediów jako
kreatora przestrzeni, w której toczy się debata polityczna, czy publiczna.
Wskazuje się tu na to, że dziennikarze stają się uczestnikami debaty poprzez
mechanizm autoreferencji, który – przynajmniej u Essera – polega na
koncentrowaniu się na własnej roli. Dziennikarze koncentrują się więc na
sobie. Esser definiuje mechanizm autoreferencji jako metakomunikowanie
przez dziennikarzy świadomości bycia manipulowanym przez polityków.
Następnie, dziennikarze pokazują w jaki sposób te manipulacje się
dokonują, dekonstruując je, a na koniec ujawniają, w jaki sposób dzielnie się
przed nimi bronią.
To jest związane – jak już powiedziałam – ze
zmianą relacji, a przede wszystkim z profesjonalizacją komunikacji
politycznej. Coraz częściej jest tak, że polityk jest profesjonalnie
przygotowany do kontaktu z mediami. W imieniu polityków często
występują też zawodowi komunikatorzy. Bardzo często są to zresztą byli
dziennikarze, którzy doskonale znają funkcjonowanie mediów, czy też
pewne uwarunkowania i czynniki, które wpływają na selekcję informacji.
Te same osoby, które mówią o tabloidyzowaniu się polityki, które
twierdzą, że dziennikarze krytykują zachowanie polityków, to również ci,
którzy twierdzą, że dziennikarze mają poczucie, że stracili swoją
uprzywilejowaną pozycję w procesie komunikacji politycznej. Dziennikarze
przestają być pośrednikiem, wyrocznią, a zaczynają być ogrywani czy
oszukiwani. Stąd mówi się na przykład, że termin spin doctor to termin
37
Dr Dorota Piontek
tabloidowy, który ma zabarwienie negatywne, a został uknuty przez
polityków, którzy czują, że są ogrywani. Natomiast spin jest uznawany przez
specjalistów od public relations za rzecz naturalną, jest to bowiem
przedstawianie swojej wersji wydarzeń. Każdy z nas opowiada zawsze swoją
historię i nie ma w tym nic nagannego. Natomiast powiązanie tych działań z
terminem spin, który etymologicznie ma dosyć kontrowersyjne znaczenie,
powoduje postrzegane ich jako z góry nastawionych na nieuczciwą i
nieszczerą manipulację.
Typy metakomunikacji mogą przejawiać się w dwóch rodzajach
newsów: w newsach tzw. autoreferencyjnych, i w newsach dotyczących
procesu tworzenia newsów. Jeżeli chodzi o newsy autoreferencyjne to są to
newsy, które najczęściej dotyczą oceny własnego udziału dziennikarzy w
procesach komunikacji, najczęściej komunikacji dotyczącej wydarzeń
szczególnych, czyli na przykład wyborów. Proszę zwrócić uwagę, że zrobienie z wyborów wyjątkowego dla demokracji wydarzenia jest
w przypadku 24 godzinnych telewizji informacyjnych rzeczą praktycznie
niemożliwą. Kiedyś wybory stanowiły okres intensywniejszego komunikowania się polityków z obywatelami. W tym choćby sensie można było
mówić o pewnym święcie. W tej chwili, ci sami politycy, którzy występowali
miesiąc temu i trzy miesiące temu i dwa lata temu, pojawiają się w czasie
kampanii i mówią dokładnie te same rzeczy. Media starają się stworzyć
pewne sytuacje wyjątkowości poprzez, na przykład, organizowanie debat,
które tak naprawdę niczym się nie różnią od programów publicystycznych,
w których występują politycy. Mówi się tam jedynie o regułach, które są tam
przestrzegane. To z kolei daje dziennikarzom, poczucie, że pełnią w
procesie komunikacji szczególną rolę. Dziennikarze zajmują się potem
analizowaniem zorganizowanych przez siebie wydarzeń, z naciskiem przede
wszystkim na to, jaką rolę w tych wydarzeniach odgrywają oni sami. Często
podkreślają też, że jako jedyni dbają o poziom dyskursu publicznego, czy
też o to, by pewne tematy pojawiały się w przestrzeni publicznej.
Newsy autoreferencyjne dotyczą również zjawiska, które można
zaobserwować od 2005 roku w Polsce: relacjonowania sporów między
dziennikarzami. Dziennikarze zaczęli się pozywać, i z tych pozwów zaczęli
też czynić newsa. Nie tylko się pozywali – mają do tego prawo – ale
informowali o tym szeroką publiczność. Bardzo często obejmowało to
kwestionowanie wypowiedzi oponentów, pomniejszanie ich kompetencji
albo wręcz podważanie ich legitymizacji do publicznego wypowiadania się.
38
Tabloidyzacja i metarelacjonowanie – przyszłość dziennikarstwa politycznego?
Myślę, że obiektem szczególnych działań ze strony wielu mediów jest
„Gazeta Wyborcza” – choć nie przeprowadzałam w tej kwestii badań.
Istnieją pewne klisze autoreferencji, przede wszystkim związane z
konkretnymi jej przejawami. Są też newsy dotyczące produkcji newsów.
Mówi się, że widzowie kochają oglądać kulisy. Istnieją więc rozmaite
programy pokazujące wpadki i zakulisowe działania polityków, skupiające
się na strategiach marketingowych, na spindoctoringu, na wyjawianiu
mechanizmów, za pomocą których politycy chcą wpływać na dziennikarzy.
Bardzo często pojawiają się tu newsy o relacjach kandydat-media, newsy
dotyczące zachowywania się polityków w czasie kampanii, czy też relacje
dotyczące motywów kandydatów, najczęściej przedstawianych negatywnie.
Politycy pokazywani są jako osoby o partykularnych interesach, którzy nie
działają dla dobra ogółu. To wszystko jest konsekwencją tabloidyzacji, bo
gdyby dokonać rekapitulacji obrazu polityki w programach informacyjnych,
to tak naprawdę mamy do czynienia z ogromną personalizacją, ze
skupianiem się na osobach, z prywatyzacją w znaczeniu pokazywania
pewnych cech prywatnych polityków. To było szczególnie widoczne w 2010
roku, po katastrofie smoleńskiej. Chodzi tu też o specyficzny sposób
narracji dziennikarzy – pan profesor o tym wspominał – wykorzystywanie
narracji ludycznej, baśni, w których występuje ten zły, czyli władza, i ten
dobry, ale pokrzywdzony, czyli obywatel.
Na poziomie językowym można dostrzec stosowanie wartościujących i ocennych sformułowań. Dziennikarz pyta na przykład przedstawiciela władzy o to, dlaczego obywatel stał się ofiarą niekompetencji
urzędnika. Zakłada więc z góry, że chodzi tu o niekompetencję. Może też
użyć sformułowania „odrażająca zbrodnia”, przed wskazaniem, że
w ogóle doszło do czegoś takiego jak zbrodnia. Innym sformułowaniem
może być „bezduszny urzędnik”. Już na poziomie językowym mamy więc
całą masę sformułowań, które w gruncie rzeczy sytuują dziennikarza
przeciwko władzy, a to jest właśnie istota dziennikarstwa tabloidowego.
Tabloidy zawsze były antyelitystyczne, w tym rozumieniu, że sytuowały
siebie po stronie tych, którzy są słabsi, co nie oznacza, że nie czerpały z
tego wymiernych korzyści.
39
PYTANIA DO WYKŁADÓW
PROF. DR HAB. JERZY LUKIERSKI: Chciałem zapytać o słowa spin i
spin-doktor. Jak pani doktor rozumie te pojęcia w języku polskim?
DR DOROTA PIONTEK: Etymologicznie spin odnosi się do „kręcenia”.
Mówi się, że nazwę tę wymyślili politycy i dziennikarze mainstreamowych
mediów, na określenie pewnych działań z dziedziny public relations. Pojęcie
spinu ewaluowało, gdyż na poziomie public relations, spin oznacza przekazanie
pewnej wersji wydarzeń, ich interpretacji. Interpretacja ta może i jest
skrzywiona, ale skrzywienie jest immanentną cechą każdej interpretacji,
gdyż każda ma charakter subiektywny. Kiedy opowiadam jakąś historię, to
nawet jeśli robię to w najlepszej wierze i jestem przekonana, że czynię to
obiektywnie, to w istocie opowiadam ją tak, jak ją rozumiem – w tym sensie
jest ona zawsze subiektywna.
Pojęcie spin ewoluowało i w tej chwili w potocznym dyskursie jest
ono zabarwione negatywne. Spin traktowany jest jako działanie manipulacyjne, opowiadanie historii z intencją zmanipulowania świadomości
ludzi. Doradca jest kimś innym, ale w publicznym dyskursie zaciera się
różnica między pojęciem „doradca”, a spin – wszystko wrzuca się do worka
spin, co ułatwia w pewnym sensie przekaz tej skrótowej, negatywnej
informacji, w pewnym sensie fałszuje też rzeczywistość.
Okazuje się, że nikt nie wymyślił lepszego terminu w języku polskim. „Szacher-macher” jest przykładem terminu wartościującego, podczas
gdy w nauce anglosaskiej na początku lat 80. spin był terminem neutralnym
w odbiorze, który ewoluował coraz bardziej w kierunku bliskim pojęciu
„szacher-macher”.
PROF. DR HAB. TOMASZ GOBAN-KLAS: Ja ująłbym to trochę
inaczej: spin to „wywracanie kota ogonem”. Mieszkałem kilka lat w Stanach
Zjednoczonych, i uważam, że spin związany jest z sytuacją, w której jakaś
osoba publiczna, celebryta czy polityk, wpakowuje się w niekorzystną
sytuację, albo kiedy musi rozprawić się ze swoim oponentem. Spin polega
więc na tym, że jeśli jako aktor, polityk czy celebryta, na przykład, jechał
pod wpływem alkoholu, to musi wytłumaczyć dlaczego.
40
Wrocław, 5.11.2011
Robi się więc akcję charytatywną, w której przekazuję pieniądze z własnej
kieszeni na biedne dzieci, starając się pokazać, że w gruncie rzeczy
porządny z niego człowiek, któremu po prostu przydarzyło się coś
niedobrego. Spin jest oparty na tym, co Schopenhauer w Erystyce nazwał
retorsio argumenti, czyli odwróceniem argumentacji. Polega to na tym, że, na
przykład, kiedy młody chłopak ze staroświeckiego domu coś przeskrobał,
to tata zdejmuje pas i chce mu przylać, bo mówi, że mu się należy. Matka w
tym momencie mówi: „Jakże, Juzuś! Ty go będziesz bił? To przecież
dziecko!”. Matka uprawia więc klasyczny spin, bo należałoby ukarać syna,
ona zaś powołuje się na argumenty innego typu. Ojciec stosuje z kolei
„kontrspin”, odkręca sytuację w drugą stronę, mówiąc, że trzeba synowi
wlać, bo co z niego wyrośnie. Na spin nie ma rady, bo to nie jest
argumentacja oparta na pełnych faktach tylko na faktach cząstkowych.
„Wywracać kota ogonem” to chyba najbardziej adekwatne określenie.
WIESŁAW GAŁĄZKA: Panuje pewna ignorancja w Polsce dotycząca
public relations i pojęcia spin. Oczywiście, pojęcie to zostało ukute przede
wszystkim prze polityków i indolentnych dziennikarzy, którzy używają
takiego sformułowania jak „czarny PR”. Nie ma czegoś takiego jak czarny
PR, bo PR to utrzymywanie dobrych relacji z otoczeniem, nie może więc
być mowy o złym utrzymywaniu dobrych relacji z otoczeniem. Można
mówić o black magic, czyli o brudnych sztuczkach – tak przynajmniej jest w
Ameryce. Natomiast spin pochodzi od owijania. Kiedyś mówiło się w
Polsce: „nie owijajmy w bawełnę” a tu właśnie: „owijajmy
w bawełnę”, pokażmy naszą wersję. Pan profesor ma rację, natomiast to nie
jest tylko maskowanie prawdy. Interpretuję spin następująco: mamy cztery
rodzaje przesłania – atakujące, obronne, kontratakujące i popierające.
Musimy jeszcze znaleźć takie słowa klucze, które spowodują zainteresowanie. Zatem ja tłumaczę studentom, że spin to akronim oznaczający
„Specjalny Przekaz Intrygujący Nowością”.
PROF. DR HAB. TOMASZ GOBAN-KLAS: Zaprotestuję tylko
przeciwko temu, że w Stanach Zjednoczonych nie ma „czarnego PR”. Nie
lubię tego słowa, to obowiązuje tylko w Polsce, i ma korzenie w rosyjskim
odpowiedniku. W Stanach nie ma określenia „czarny PR”, bo wiadomo, co
tam jest czarne. Natomiast „czarny PR” to sformułowanie
rozpowszechnione w Rosji. Po angielsku „czarny PR”, po angielsku negative
41
Pytania do wykładów
reporting, po polsku „szukanie haków”. Mam w domu cztery grube książki
napisane przez byłych konsultantów sztabu wyborczego Republikanów.
Płacono im 500 dolarów na dzień, żeby jechali do danej miejscowości i
szukali niekorzystnych informacji na temat oponentów, w myśl zasady, że
na każdego znajdzie się hak. Przeszukiwali więc księgi parafialne, skarbowe
itd., aż znaleźli, że oponent nie zapłacił podatku, albo że ma nieślubne
dziecko itp. To jest negative reporting. W kampanii możemy używać
argumentów pozytywnych dla nas, albo deprecjonować innych polityków.
Jacek Kurski mówił o dziadku Tuska, który służył w Wehrmachcie – to był
klasyczny przykład szukania haka. Pod tym względem ostatnie wybory
parlamentarne, jakie by nie były, były dość pozytywne, bowiem nie były tak
negatywne. Być może polowania na haki były nieudane, a może zmieniła się
kultura polityczna – myślę, że prędzej to pierwsze, bo to w istocie trudna
sztuka szukać haków. Trzeba mieć dostęp do rozmaitych informacji, żeby
mieć tzw. przecieki, bo „czarny PR” opiera się na przeciekach. To jest inny
aspekt niż tabloidyzacja mediów, bo to jest zajmowanie się podskórnym
życiem. Spin nie kręci na górze, lecz kręci pod spodem. Trafne jest więc
określenie spin, bo to właśnie jest kręcenie nam w głowach. Czasem na
dobre, najczęściej na złe.
42
DYSKUSJA PANELOWA
„MEDIA – POPULIZM – DEMOKRACJA”
AGNIESZKA PAWELSKA: Przygotowując się do dzisiejszej konferencji
zastanawiałam się, od którego z elementów wymienionych w tytule
należałoby zacząć. Wszyscy jednak chyba zgodzimy się z tym, że jest to
pewien system naczyń połączonych – nie da się ich od siebie oddzielić. Jako
że o mediach była już w znacznej części mowa, chciałabym pozostawić je
chwilowo na boku. Teraz skupmy się na dwóch pozostałych: na populizmie
i na demokracji. Badacze twierdzą zgodnie, że populizm łączy się
z demokracją przedstawicielską niejako naturalnie. Początkowo nie miał on
negatywnych konotacji, natomiast teraz jest to słowo w większości języków
postrzegane pejoratywnie. W związku z tym chciałam zapytać państwa o to,
czy populizm jest zły, skoro naturalnie łączy się z demokracją. Jest o tym
zresztą mowa w publikacji pod redakcją dr Pacześniak, gdzie przeważa teza,
że populizm jest zarówno przejawem, jak i defektem demokracji. Pan
redaktor Marek
Beylin, w pierwszym zdaniu jednego ze swoich
artykułów, napisał, że „ilu polityków, tylu populistów”. Stąd moje pytanie –
czy populizm jest zły, skoro naturalnie łączy się z demokracją?
43
Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja”
DR ANNA PACZEŚNIAK: Jeśli chodzi o tytuł publikacji, której byłam
współredaktorką, czyli Populizm w Europie – przejaw i defekt demokracji?, to
początkowo łącznikiem była tu partykuła „czy”, a nie spójnik „i”.
Recenzentem tej publikacji był prof. Jerzy Szacki, który powiedział, że to
pytanie jest nie na miejscu. Po lekturze tekstu zasugerował nam, że trzeba
zamienić „czy” na „i”. Zgodziliśmy się z tym dlatego, że, tak jak pani
powiedziała, populizm jest immanentnie związany ze współczesną
demokracją, w Europie Środkowo-Wschodniej zapoczątkowaną w 1989
roku.
Pani pyta dlaczego słowo „populizm” jest kojarzone negatywnie.
Wydaje mi się że populizm jest kojarzony coraz mniej negatywnie, zużył się
jako epitet, bo teraz wszystkich nazywa się populistami. Analizując
jakąkolwiek kampanię, zwłaszcza silnie spersonifikowane kampanie
prezydenckie, można powiedzieć, że każdy jest populistą. Jeśli uznamy
bowiem, że populizm nie jest ideologią, tylko pewną retoryką, to w tym
momencie populistą może być zarówno przedstawiciel Zielonych, eurosceptyk i euro-entuzjasta. A skoro wszyscy są populistami, to trudno uznać
to za negatywną łatkę. Jeżeli wszystkich nazwiemy populistami i uznamy, że
populizm to przejaw demokracji, to równie dobrze możemy nazywać
wszystkich demokratami.
PROF. DR HAB. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI: Właściwie zgodziłbym
się ze wszystkim tym, co powiedziała pani dr Pacześniak. Uwypukliłbym
może tylko jedną rzecz – populizm jest w istocie rzeczy produktem
demokracji, jeżeli przez demokrację rozumiemy władzę ludu, a tak to
etymologicznie wygląda. Jeżeli demokracja polega na zdobywaniu poparcia,
na walce o głosy, to rzeczywiście można nazwać populistami wszystkich
tych, którzy się o to starają, tylko po co wprowadzać takie słowo? Populizm
to obecnie określenie zarezerwowane dla pewnego obszaru. Niezależnie od
tego, czy rozumiemy pod tym pojęciem coś w rodzaju ideologii czy
substytutu ideologii, czy jakiś ruch, czy jakąś wreszcie strategię polityczną,
to ona odróżnia się od tego, co mieści się w głównym nurcie. Wprawdzie
niektórzy badacze powiadają, że populizm panuje dziś w głównym nurcie
polityki, a więc że partie populistyczne nie stanowią obrzeża czy marginesu
polityki. Jeżeli mamy jednak posługiwać się tym słowem sensownie, to one
muszą się czymś odróżniać. Upierałbym się przy tym, że możemy odróżnić
zarówno lewicowe jak i prawicowe partie populistyczne. Często zresztą
44
Wrocław, 5.11.2011
dodaje się do populizmu określenia „radykalny”, które odróżnia pewne
partie od innych uczestników tej konfrontacji. Kwestią zasadniczą jest to, że
o ile populizm posiada pewną swoją historię, to należałoby odróżnić
rozważania o historii populizmu, w warunkach w jakich on się rodził, od
sukcesów politycznych populizmu, które są kwestią ostatniego czasu. To się
bardzo wyraźnie wiąże z rolą mediów – demokracja i populizm zazębiają się
w mediach.
AGNIESZKA PAWELSKA: Proszę redaktora Beylina o ustosunkowanie
się do postawionej przez siebie tezy – czy rzeczywiście ilu polityków tylu
populistów?
MAREK BEYLIN: Każdy polityk bywa populistą w pewnym swoich
zachowaniach, ale to nie znaczy, że przedstawia całościową albo rozwiniętą
postawę populistyczną. Populizm to kategoria niesłychanie pojemna, jak
zresztą antypopulizm, i obie te kategorie bywają niebezpieczne.
Antypopulizm bywa niebezpieczny, ponieważ łatwo określać jako populistyczne całkiem zasadne roszczenia różnych grup społecznych. Co powiedziawszy, uważam, że populizm można wyodrębnić jako postawę bardzo
szkodliwą polityce demokratycznej, ale taką, która jest z demokracją
nieodłącznie związana. Taką, która usiłuje zaradzić defektowi demokracji
narastającemu w ostatnich kilku dekadach. Mam na myśli kryzys
reprezentacji politycznej i, co się łączy, nasilanie się nieprzejrzystości
społeczeństwa. Społeczeństwo nie rozpoznaje siebie jako całości, rozpoznaje się jedynie w cząstkach. Nikt nie ma dzisiaj całościowego wyobrażenia społeczeństwa, ani politycy, ani badacze. Populizm usiłuje
stworzyć takie całościowe wyobrażenie i posługuje się ideologicznymi
instrumentami. Populista uważa na przykład, że reprezentuje cały lud.
Istnieje wpisana w populizm europejski – a Ameryce wygląda to jeszcze
inaczej – koncepcja jednolitego ludu przeciwstawionego wrażym elitom.
Występuje ona w różnych krajach Europejskich, pod różnymi postaciami.
Populista uważa, że większość ma zawszę rację, i że większość jest święta,
w przeciwieństwie do różnych mniejszości. W gruncie rzeczy uważa, że nie
ma czegoś takiego jak społeczeństwo – jest tylko wódz i masa, która za nim
idzie. Populiści wcale nie stawiają na aktywność społeczną, tylko na
aktywność swojej własnej elity, i wolą ludzi biernych od aktywnych.
45
Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja”
Długo można by te cechy wyliczać, ale jeszcze jedno jest ważne:
populizm z natury rzeczy jest niesłychanie prowincjonalny. Nie ma czegoś
takiego jak międzynarodówka populistyczna, która mogłaby się ze sobą
dogadać. Populizm to jest uświęcanie własnego grajdołu. Na tym polu
Populizm najsilniej łączy się z mediami, które też stają się coraz bardziej
prowincjonalne.
Charakterystyczne jest, że w ostatniej kampanii parlamentarnej
popularnym pytaniem stało się „jak żyć?”. Pytanie „jak żyć?” odwołuje się
do jednostki, do demokracji zindywidualizowanej, gdzie każdy na własną
rękę poszukuje sposobu życia. Demokracja indywidualistyczna jest bardzo
emocjonalna, właśnie emocje jednostki odgrywają w niej dużą rolę. Taka
demokracja jest więc bardzo medialna i potencjalnie bardzo populistyczna,
odwołuje się bowiem do jednostkowych sentymentów i resentymentów, a
nie do klasycznego, wcale nie leninowskiego w polityce pytania – które
zamarło, jak widać – „co robić?”.
AGNIESZKA PAWELSKA: Dziękuję. Myślę, że brak międzynarodówki
populistycznej wynika w przeważającej mierze z tego, że populizm nie jest
ideologią – jest tak różnorodny, że trudno byłoby utworzyć wspólną
płaszczyznę porozumienia między tymi ugrupowaniami.
MAREK BEYLIN: Nie jestem tego pewien, bo nacjonalizm bez wątpienia
jest ideologią, a nigdy nie udało się stworzyć trwałej międzynarodówki
nacjonalistycznej.
AGNIESZKA PAWELSKA: Być może dlatego, że nacjonalizm odwołuje
się do konkretnej narodowości i byłoby to sprzeczne z ideą międzynarodówki. Chciałabym włączyć do rozmowy pana redaktora Kurkiewicza
– czy populizm jest zły, czy może zły jest tylko neopopulizm, o którym była
mowa w pierwszej części konferencji, czyli populizm dzisiejszych mediów?
ROMAN KURKIEWICZ: Postrzegam populizm jako wartość, szczególnie dlatego, że o tym, kto jest populistą, decyduje kto inny – to wyznacza
i stygmatyzuje grupy ludzi, żądania i roszczenia. Częściowo zgodzę się więc
tutaj z Markiem Beylinem. Natomiast istnieje pewna elita – nazwijmy ją taką
czy inną – która mówi kto jest populistą. Powstaje wtedy pytanie o to, kto
nie jest populistą. Okazuje się, że populistą nie jest tzw. partia
46
Wrocław, 5.11.2011
odpowiedzialna, partia racjonalna, partia uwzględniająca bardzo wiele
czynników, a nie te kolejne, bardzo konkretne żądania jakiejś mniejszej,
bardziej wykluczonej grupy ludzi. Oczywiście ta stygmatyzacja odbywa się
przy pomocy współdziałania mediów, bo media – które moim zdaniem
właściwie już przestały istnieć – w tej roli, którą sobie jeszcze zostawiły, są
elementem aparatu władzy. Nie kontestują istniejącego stanu rzeczy, czy
układu władzy, a ci, którzy to robią, zostają zwyczajnie określeni jako osoby
prowincjonalne. I tu się głęboko nie zgodzę z tonem wypowiedzi Marka
Beylina – że ci prowincjonalni są głupi, są masą, która sama nie myśli tylko
potrzebuje wodza. Wydaje mi się, że ten ton wyższości charakteryzuje
politykę uprawianą również często przez media, politykę stygmatyzacji,
która stara się pokazać, że roszczenia mniejszych czy większych grup ludzi
są nieistotne, bo istnieje inny horyzont – pytanie, jaki to horyzont? Pytamy
tu o interesy władzy, o utrzymanie władzy, o podziały klasowe itd. W tym
sensie postrzegałbym populizm jako pewien rodzaj tęsknoty i wołania
o uzdrowienie demokracji w swoim rdzeniu.
Mowa w tej chwili o Polsce. Nie chcę wchodzić tu w problemy
rewolty arabskiej czy paru innych ruchów, które ostatnio przybierają na sile,
a które są oczywiście w opinii rządzących przejawem populizmu.
Okupujący Wall Street uznani są za populistów, lub za gówniarzy – bo jak
ktoś nie jest prowincjonalny, to jest gówniarzem. Gówniarze oburzają się
i w prowincjonalny sposób żądają czegoś, co jest kompletnie nieracjonalne.
To elita polityczna mianuje to populizmem. Według nich populista jest zły,
nie należy go słuchać, nie należy go traktować poważnie.
MAREK BEYLIN: O stygmatyzacji wolę mówić konkretnie. W Polsce jest
populistyczny i prowincjonalny PiS. Na Słowacji Fico, prowincjonalny. W
Austrii haiderowcy, prowincjonalni, uważający, że Unia i wspólna Europa
nie mają sensu. W krajach skandynawskich, w Holandii i w Danii –
podobnie. Ruchy populistyczne w Europie chcą naprawiać demokrację, ale
na przykład przez wysiedlenie imigrantów. Czy to jest sposób naprawy
demokracji? Do głowy by mi nie przyszło nazwać ruchy oburzonych
populistycznymi – to zupełnie inny rodzaj ruchu. Podtrzymuję tezę, że
populizm jako rodzaj postawy czy ideologii – a broniłbym tu stosowności
słowa ideologia – chce zamknąć społeczeństwo w swoim własnym grajdole,
i że jest niechętny wobec wszystkich innych i obcych.
47
Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja”
AGNIESZKA PAWELSKA: Chciałabym włączyć do dyskusji pierwszy
element – media, ponieważ z tej rozmowy wynikło wprost, że nie da się ich
zupełnie zostawić na boku. Chciałam zapytać o to, czy mamy do czynienia
w większym stopniu z mediatyzacją polityki czy raczej z polityzacją mediów.
Które z tych zjawisk byłoby według państwa groźniejsze
i jaki jest kierunek tego procesu? Jak transformacja mediów wpływa na
kształt demokracji, treść debaty publicznej i strategie partii politycznych?
Czy ten proces przebiega właśnie w tym kierunku, czy też może jest tak, że
spłycona i wyjałowiona z treści debata publiczna jest partiom politycznym
na rękę, gdyż politycy nie muszą już zastanawiać się nad tym, co mówić, a
jedynie jak to powiedzieć? Czy to rzeczywiście media kreują obecnie kształt
debaty publicznej?
PROF. DR HAB. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI: W pewnym sensie
kwestia ta wiąże się z poprzednim wątkiem, dotyczącym tego, czy populizm jest dobry czy zły. Populizm istotnie jest dobry, kiedy dostrzega
ewidentne defekty demokracji, jakim jest na przykład dogrywanie się elit do
społeczeństwa. Zły wkład populizmu polega na tym, że nie dostrzega on
różnorodności – o czym była już mowa. Jest przywódca i jest społeczeństwo, nawet nie większość, lecz jednorodne społeczeństwo. O społeczeństwie możemy mówić sensownie wtedy, kiedy uda nam się dostrzec,
zbadać, pokazać jego różnorodność – która jest obiektywna, niezależna od
naszej woli – i zastanowić się nad tym, co z tego wynika.
W tym oczywiście ogromną rolę mogą odegrać media, ale zarówno politykom, jak i dzisiaj mediom – o czym była mowa w pierwszej części – prosty
przekaz informacji o świecie jest na rękę. Dlaczego politycy populistyczni
cieszą się ogromną popularnością mediów? Dlatego, że, po pierwsze,
dobrze jest pokazywać barwnych liderów, a po drugie, dobrze jest
przekazywać proste przesłanie – czarne jest czarne, białe jest białe, choć,
jak wiemy, w Polsce nie do końca jest tak dla wszystkich. Politycy też są
zainteresowani przekazywaniem swojego prostego komunikatu.
W tym momencie te interesy się zbiegają. Nie powiedziałbym więc, że coś
tu jest pierwotne. Otóż istnieje możliwość połączenia interesów tych dwóch
podmiotów społecznych, jakimi są media i politycy, i to się w pewnych
momentach zbiega. Politycy populistyczni potrzebują mediów jak ryba
wody, ale media też potrzebują takich polityków, bo dzięki nim mogą
skutecznie przebijać się do odbiorcy.
48
Wrocław, 5.11.2011
ROMAN KURKIEWICZ: Mam poczucie, że banałem jest stwierdzenie,
że żyjemy w erze postpolitycznej, czyli takiej, w której nie wydaje się
absurdem, kiedy zarządca największej partii w Polsce, w ramach hasła
kampanii politycznej mówi coś w stylu: „Nie róbmy polityki, budujmy
autostrady, stadiony i przedszkola”. Oczywiście ostatecznie buduje się tylko
stadiony. Pytanie brzmi: czy jeśli zostają stadiony, to czy to nie jest polityka?
Wydaje mi się, że to jak najbardziej polityka. Partia, która nie jest
prowincjonalna, zaspokaja bardzo populistyczne żądania wąskiej grupy
konsumentów.
To, co powiedziałem o tym, że moim w przekonaniu w jakimś
sensie słowo „kryzys” nie oddaje stanu zapaści jakim są media w ogóle,
zaczerpnięte jest nieco z książki Pierre'a Bourdieu, O telewizji. Panowanie
dziennikarstwa. Bourdieu, socjolog francuski, twórca wielu znaczących
terminów socjologicznych opisujących świat, pisze tam, że nie ma osobistych pretensji do dziennikarzy. Jego problem z dziennikarzami polega na
tym, że nie są oni w stanie zastanowić się nad miejscem, które zajmują, nad
głosem, którym mówią, nad tym, czego nie widzą, bo są tym, kim są. Są na
przykład prowincjonalni, a rzeczy prowincjonalne nie mieszczą się
w przekazie medialnym. Rzeczy populistyczne są właściwie godne
wyśmiania i szyderstwa, i w tym sensie te dwa światy tworzą wspólny świat.
Polityka i media wędrują sobie radośnie – przynosząc niezłe zarobki – nie
odrywając się i nie wybierając się na przykład na wieś. Na przełomie lat 80.
i 90. pracowałem z Józefem Kuśmierkiem, jedynym dziennikarzem, którego
pamiętam, który jeździł na zadupie żeby napisać prosty tekst. Niekiedy
wracał w umazanych w gównie gumiakach. Takich dziennikarzy już nie ma,
nie ma potrzeby nigdzie jechać za informacją. Nie ma korespondentów
w Afryce, w Azji, w Europie Środkowej czy Zachodniej.
Rozmawiałem jakiś czas temu z Wojciechem Jagielskim, jednym
z najlepszych polskich reporterów. Powiedziałem mu, że sytuacja się
zmieniła, że nie ma już ludzi, którzy znają się na tych artykułach, i których
gazety zwalniają – to nie jest zarzut wobec „Gazety Wyborczej” – a on
mówi, że to nie jest polityka, tylko ekonomia. Nagle te dwa światy, które są
ze sobą de facto nierozerwalne, udają, że nie są w stanie tego dostrzec.
Główny zarzut do mediów polega na tym, że nie potrafią one dokonać
krytycznego oglądu samych siebie, i z poczucia bezradności i lęku
reprodukują durne pytania i durnych polityków. Nic nie wywołuje takiej
debaty jak to, kiedy w telewizji pokaże się jakiś przedmiot, na przykład
49
Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja”
rewolwer czy pistolet, czy sztuczny penis. Trzy lata mamy dyskusję
dotyczącą najważniejszego problemu polskiej polityki – kolejny populista –
który co prawda wywodzi się z partii establishmentowej i z establishmentu
biznesowego – pokazuje nam sztucznego penisa. To swojego rodzaju
zabawa w kotka i myszkę. Dlatego nastąpił pewien koniec tej formuły, bo
ona jest wycieńczająca.
Czy jest szansa na to, że powstanie inny rodzaj narracji, który
będzie zbliżony do dawnej narracji medialnej, a będzie korzystał z rewolucji,
którą przyniósł Internet? Internet bowiem pod względem komunikacyjnym
w niewiarygodny sposób zmienia całą naszą rzeczywistość, dużo bardziej
niż rewolucja Gutenberga, poprzez swoją dostępność, powszechność,
formułę kontaktu i trudność w postawieniu granic. Ten stary świat mediów
tradycyjnych
stawia
wciąż
fundamentalny,
radykalny
opór,
i długo jeszcze będzie stawiał.
AGNIESZKA PAWELSKA: Do Internetu jeszcze wrócimy, bo to ważny
wątek, ale chciałabym skierować jeszcze jedno pytanie do pana redaktora
Beylina. Czy gdybyśmy obecnie zmienili język debaty publicznej i zaczęli
rozmawiać z politykami na tematy merytoryczne, to czy nie poczuliby się
oni zagubieni?
MAREK BEYLIN: Zagubieni to eufemizm – oni by pouciekali ze strachu.
Zgadzam się z Kurkiewiczem, że to bałwaństwo dobiega końca, że model
polityka medialnego i dziennikarza, który wciela się w rolę idioty, uważając,
że reprezentuje społeczeństwo, chyli się ku upadkowi. W dziennikarstwie
tabloidalnym, głównie telewizyjnym, najciekawszy jest przedstawiany tam
wizerunek społeczeństwa: społeczeństwa kretynów, nierozumnej masy. Ale
takie przedstawienia społeczeństwa dobiegają końca. Owszem, również za
sprawą Internetu jako narzędzia, ale głównie za sprawą tego, że aktywizuje
się społeczeństwo obywatelskie, coraz wyraźniej widać społeczeństwo
różnych głosów i zaangażowań. Coraz trudniej udawać, że społeczeństwa
nie ma i podstawiać zamiast niego to, co komu wygodne. Zresztą powoli
następuje odpływ widzów tego typu telewizji na rzecz kanałów bardziej
wyspecjalizowanych czy bardziej elitarnych. To samo zresztą będzie się
działo z prasą. Bez wątpienia zostaną tabloidy, bo stawka na flaki, emocje i
krew zawsze przynosi korzyści, ale w mediach papierowych będzie zanikać
proste dziennikarstwo informacyjne, bo to wszystko już jest w sieci.
50
Wrocław, 5.11.2011
Powstanie dziennikarstwo bardziej elitarne, analityczne, komentujące i
głębiej wyjaśniające informacje . Takie elitarne media będą się kształtować
także w Polsce. Dlatego nie martwię się o przyszłość gazet papierowych –
one będą mniejsze, będą miały mniej czytelników, ale będą istnieć.
Natomiast politycy będą musieli się przystosować do nowych
mechanizmów. W zasadzie już tak robią, już starają się podłączyć do
różnych inicjatyw obywatelskich, afirmując je albo je wykorzystując. Swoją
drogą nie uważam, że PO nie jest prowincjonalne – to partia
prowincjonalna.
ROMAN KURKIEWICZ: Skoro wszystkie partie są prowincjonalne, to
po co używać tego terminu?
MAREK BEYLIN: Bo istnieje horyzont wartości nieprowincjonalnych.
AGNIESZKA PAWELSKA: Jaki to horyzont?
MAREK BEYLIN: To horyzont, ku któremu musimy podążać, jeśli
chcemy przetrwać jako część Europy. To jest na przykład sformułowanie
nie tylko interesów Polski, lecz także wspólnych interesów europejskich.
Żadna partia w Polsce nie jest na to obecnie gotowa, debaty na ten temat
nie ma. Wszyscy mówią o tym, co Polska ma robić w Europie, ale co ma
robić Europa wraz z Polską – żadna partia polityczna o tym nie mówi.
Dodam tylko, że wierzę w odrodzenie debaty w Polsce, ale od kuchni,
bocznym wejściem, przez Internet i ruchy obywatelskie.
PROF. DR HAB. ANRZEJ ANTOSZEWSKI: À propos społeczeństwa
obywatelskiego, byłbym trochę ostrożniejszy w ocenie, bo owszem –
dostrzegam pewne objawy kształtowania się społeczeństwa obywatelskiego,
ale mówiliście tutaj panowie na przykład o frekwencji, która jest wyrazem
pasywności. Przyznam szczerze, że nie mam odpowiedzi na pytanie o to,
poniżej którego pułapu frekwencji należy ubolewać, że to szkodliwe, grozi
czemuś itd. Natomiast wiem jedno – niska frekwencja wyborcza ośmiela
polityków, którzy, zdając sobie sprawę z tego, że ponad połowa ludzi
w ogóle nie interesuje się wyborami, przestają się martwić o swoje lobby.
Dlatego też jeśli chodzi o rozmowę z politykami o sprawach
merytorycznych, to jestem absolutnym pesymistą.
51
Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja”
DR ANNA PACZEŚNIAK: Odniosę się do pytania postawionego na
początku. Słuchając dwóch wykładów wprowadzających, cały czas zadawałam sobie pytanie – kto kogo bardziej wykorzystuje, czy to politycy
używają mediów czy raczej dziennikarze – bo dziennikarze to nie całe
media – używają polityków. Odpowiedź na to pytanie co pięć minut ulegała
zmianie. W wykładach nie padła ona wprost, natomiast myślę, że
pokazywały one, że jedni używają długich i vice versa. Pytała pani czy politycy też czerpią z tego korzyści. Jeżeli popatrzymy na fenomen, który
zrodził się przy okazji ostatnich wyborów, czyli na pana Janusza Palikota, to
można powiedzieć, że politycy doskonale radzą sobie z mediami, które
oczekują od nich obrazkowości, krótkiego przekazu, szybkich recept. Ale
patrząc chociażby na to, co wydarzyło się wiosną z niemal pewnym
kandydatem we francuskich wyborach prezydenckich Dominique'iem
Strauss-Kahnem można wnioskować, że politycy nie są w stanie w pełni
zapanować nad mediami, zwłaszcza, jeżeli te tabloidyzowane media atakują
z zewnątrz – w tej sytuacji chodziło bowiem o media amerykańskie. Myślę,
że ten francuski polityk był kompletnie nieprzygotowany na taki atak, mimo
że odbiór tej sytuacji w samej Francji, czy, szerzej trochę, w krajach
francuskojęzycznych, był trochę prześmiewczy, gdyż media francuskie
krytykowały media amerykańskie odkrywając pewne kolejne kroki, które
media podejmowały przeciwko Strauss-Kahnowi.
Wrócę do tego, jak to wpływa na debatę publiczną. Jestem pracownikiem zakładu europeistyki. Często patrzymy przez pryzmat Europy,
szerszego horyzontu, o którym powiedział redaktor Beylin. Przysłuchuję
się czasem debatom programowym europejskich partii politycznych
i transnarodowych federacji politycznych. Być może za sprawą mediów,
albo przez oczekiwania społeczne i sytuację kryzysową, w jakiej się obecnie
znajdujemy, europartie poszukują pewnych rozwiązań, ale od razu
zastanawiają się nad tym, jak je sprzedać. Ta debata wydaje mi się mniej
głęboka niż kiedyś. Z drugiej zaś strony, od razu pojawia się pytanie o to,
jak na przykład sprzedać przekaz Partii Socjalistycznej we Włoszech, gdzie
m.in. za sprawą wieloletniej polityki medialnej koncernu Berlusconiego
społeczeństwo jest zupełnie nieprzygotowane na głęboką debatę publiczną.
Myślę, że to negatywna konsekwencja populizmu. Populizm tylko udaje, że
wsłuchuje się w to, co ci, którzy dotychczas byli wykluczeni z debaty
publicznej, mają do powiedzenia, a tak naprawdę chodzi o odejście od
52
Wrocław, 5.11.2011
debat, od konsensusu, który przedstawiany jest jako wymysł elit. Sam
populizm nie proponuje żadnej odpowiedzi.
ROMAN KURKIEWICZ: Zgodnie z tezą, którą przedstawiłem, że media
idą razem z polityką, i zgodnie z wyrażoną przeze mnie na początku
pochwałą populizmu, chciałbym zachować się jak populista i zaproponować
bardzo proste rozwiązanie. Mówię zresztą w imieniu sporej grupy
obywateli. Myślę, że to co, zdumiało Strauss-Kahna i co sprawiło mu
trudność w przyjęciu reakcji mediów na jego formę funkcjonowania
w społeczeństwie to przede wszystkim to, że to mężczyzna. Mężczyzna jest
nieprzygotowany do przyjęcia takiej krytyki. Jako mężczyzna jest
przygotowany do tego, że wszystko mu wolno i że wszystko wie lepiej. Jako
mężczyzna jest nietykalny, ma władzę, której sobie nie uświadamia, i do
głowy mu nie przychodzi, że powinien ją oddać, albo że może być
krytykowany za jej nadużywanie. Moim populistycznym hasłem jest to, że
należy oddać władzę kobietom. Dlaczego tak uważam? W Polsce dlatego,
że jest ich więcej. Funkcjonujemy w ramach demokracji – więc to naturalne.
Wprawdzie kobiety w Polsce są bardziej konserwatywne niż mężczyźni –
tradycyjny model społeczeństwa jest zakonserwowany pod wpływem
Kościoła. Ale byłaby to znacząca zmiana.
Była mowa o tym, że dziennikarze zawsze mówią o sobie. Ja też
chętnie powiem o sobie, o jednym z moich najciekawszych doświadczeń
zawodowych. Przez osiem miesięcy prowadziłem w pewnym radiu komercyjnym program publicystyczny, do którego zapraszałem wyłącznie
kobiety. Okazało się, że w każdym temacie, który był w tym momencie
dyskutowany, znajdowałem rozmówczynie. To były bardzo ciekawe
programy, pokazywały kompletnie inny głos. Problem polegał na tym, że
aby zaprosić do tego programu kobietę, należało wcześniej odbyć
z nią minimum dwudziestominutowa rozmowę, każda z nich pytała bowiem „Dlaczego ja?”, O czym będziemy rozmawiać?”, „Czy moje kompetencje są wystarczające?”, „Czy sobie poradzę?”, „Może prezes wypowiedziałby się za mnie, bo on zawsze idzie do telewizji?”. Zachęcałem: „Ale
pani napisała na ten temat doktorat”. Odpowiadała: „Tak, ale nie wiem czy
w odpowiednim zakresie”. Natomiast mężczyźni zapraszani do radia, do
innych programów, które prowadziłem, zadawali tylko jedno pytanie: „O
której mam przyjść?”. To swojego rodzaju odpowiedź na pytanie o to,
dlaczego nasza debata wygląda tak, jak wygląda, i dlaczego kobiet nie ma
53
Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja”
w debacie publicznej, mimo iż w Polsce są one lepiej wykształcone, jest ich
więcej itd. Nie mówię tu już o różnych mniej policzalnych zaletach
przydatnych w życiu, którego ideałem nie musi być wyłącznie
społeczeństwo obywatelskie. Uważam bowiem, że w społeczeństwie
wartością są też jednostki, które kontestują system, nie popierają
obywatelskości jako pewnego ideału itd. Otwierają się tu nowe przestrzenie.
Moim zdaniem rozsadnikiem obecnego stanu i klinczu, w którym tkwi
polityka razem z mediami, są kobiety i Internet.
AGNIESZKA PAWELSKA: Rozumiem, że im więcej kobiet w polityce,
tym mniej populizmu?
ROMAN KURKIEWICZ: Na pewno będzie to inteligentniejszy i lepiej
merytorycznie przygotowany populizm.
AGNIESZKA PAWELSKA: Mam do państwa zasadnicze pytanie. Myślę,
że zgodzimy się co do tego, że media nie są już tylko czwartą władzą, lecz
że znajdują się nad władzą, a więc w pewien sposób kreują rzeczywistość.
Spotkałam się z tezą, że należy wyróżnić dwa wymiary związków między
mediami a władzą: władzy nad mediami i władzy mediów. W związku
z tym, chciałabym zapytać państwa o to, czym są dzisiaj wolne media –
wolne, czyli niezależne od kogo, od czego? Co w dzisiejszych czasach
możemy określić mianem wolnych mediów?
MAREK BEYLIN: Z wolnymi mediami jest jak z suwerennymi państwami – państwa są suwerenne, ale zawsze maja ograniczenia. Wolność
każdego medium hamuje to, że musi się ono sprzedać, musi znaleźć czytelników czy widzów i reklamodawców. Oczywiście, zawsze istnieje
w redakcjach wewnętrzny konflikt między tym, co by się chciało, a tym, co
można. Konflikt ten wyraża się choćby w języku. W redakcji mojej gazety
o reklamach które zapełniają strony, na ogół na dole, mówi się „podwały”.
W dziale reklamowym o tekstach redakcyjnych mówi się „nadwały”. Panuje
więc nieustanny spór między nadwałem i podwałem, choć ani nadwał, ani
podwał nie mogłyby istnieć osobno.
Wolna prasa istnieje w tym sensie, że władza ekonomiczna ani
władza polityczna nie wyznaczają linii redakcji. W tym sensie „Gazeta
Wyborcza”, ale też „Rzeczpospolita”, „Uważam Rze” są prasą wolną. Nie
54
Wrocław, 5.11.2011
są wolne od własnych przekonań, ale są wolne od zewnętrznych presji. W
Polsce silna prasa centralna bywa często bardziej wolna niż lokalne gazety,
które - niemało jest takich przypadków – muszą wchodzić w układy
z lokalną władzą, żeby przetrwać. Muszą się korumpować. Należałoby
lokalną prasę wspierać, gwarantować jej niezależność, ale nikt nie wie, jak to
zrobić. Zresztą, zdarzało się, że gdy słabe lokalne gazety, stawały się częścią
potężnych koncernów prasowych, sytuacja się nie zmieniała. Bo centrali
zależało na spokoju, nie chciała konfliktów z władzami. To jest wielki
problem demokracji lokalnej.
Myślę, że wskutek zmian społecznych dobiega też końca szczególny w Europie alians pomiędzy władzą a tabloidami. Tabloidy
w Niemczech miały, wciąż jeszcze mają moc kreowania siły politycznej. W
Wielkiej Brytanii długo politycy bali się wystąpić przeciwko tabloidom.
Podobnie w Niemczech. Także w Polsce czołowi politycy łaszą się do
brukowców. To się będzie powoli zmieniać, nie tylko wskutek skandalu
z gazetą Murdocha, ale właśnie za sprawą zmiany społecznej.
Jeszcze w sprawie wypowiedzi pani dr Pacześniak. Zgadzam się, że
populiści nie wkluczają tych, do których się odwołują. Całkowicie nie
zgadzam się jednak z tym, że społeczeństwo włoskie, polskie czy bułgarskie
może być odzwyczajone od debaty. Myślę, że kiedy pojawiają się poważne
problemy i poważne artykulacje tych problemów, to rozpoczyna się
poważna debata. Podobnie dzisiaj jest z ruchami oburzonych, które
wprowadzają do sfery publicznej najpoważniejsze tematy, czyli związek
między społeczeństwem i rynkiem, równością i państwem opiekuńczym. To
jest dzisiaj temat kluczowy. Każde społeczeństwo będzie podejmować ten
temat.
ROMAN KURKIEWICZ: Ja się nie zgadzam z tym poglądem w takim
sensie, że pytanie jest o media wolne, nie centralne, co jest kolejnym
protekcjonalnym sformułowaniem. Padł dogmat, że media muszą się
sprzedawać. Otóż chodzi o to, że wcale nie muszą – mało tego, istnieją już
media, które się nie sprzedają. Najlepszym programem motoryzacyjnym
jest brytyjski program Top Gear. Nie jest tak dlatego, że jest on
w jakiejkolwiek formie obiektywny, bo nie jest. Właściwie to jest to szowinistyczny, skrajnie subiektywny program. Najlepszym programem jest zaś
dlatego, że kanał telewizyjny, który go emituje, nie jest w żaden sposób
zależny od reklam. W Wielkiej Brytanii w jakimś stopniu ostała się jeszcze
55
Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja”
instytucja mediów publicznych, których my właściwie nie znamy. Co więcej,
nie zanosi się na to, że to się zmieni. Wszystkim jest to na rękę. Media nie
muszą się sprzedawać, choć nie mówię o dużych mediach. Niestety,
utożsamiamy dzisiaj media z gazetami tzw. centralnymi, które tak naprawdę
czytane są w skali całego społeczeństwa przez garstkę ludzi. De facto rządzi
telewizja, a wszystkie telewizje są – przynajmniej w Polsce – telewizjami
komercyjnymi. Wszystkie żyją z reklam i walczą o reklamy.
Marek Beylin mówił o tradycyjnym dziennikarstwie informacyjnym. Coś takiego nie istnieje, każda informacja jest bowiem wyborem.
Fakty nie istnieją – fakty konstruujemy i opisujemy. Nie mówmy, że mamy
informacyjne dziennikarstwo. Mamy pewne sztywne formuły. One się
bardzo poszerzyły, bo kiedyś był tylko jeden dziennik o 19:30,
a dzisiaj mamy dziennik całodobowy. Na świecie nie dzieje się tyle, żeby
było o tym warto mówić, ale trzeba, bo idzie o pieniądze.
Istnieje jednakże nowa internetowa jakość mediów społecznych.
Jeśli mamy wymienić najbardziej wolne z mediów tradycyjnych, to
w Polsce mamy jeden taki tytuł – tygodnik „Nie”, który zależy wyłącznie od
tego, ile ludzi go kupi, bo reklamy wiatrówek i sztucznych penisów nie
zapewniają stałego biznesu. To daje niezwykłą wolność Urbanowi, który
wali gdzie chce, i w którą stronę chce. Żadna inna gazeta nie ma właściwie
takiej wolności jak on.
Istnieją media, które nie polegają na tym że muszą się sprzedać –
na podwałach albo nadwałach – media nowego typu, internetowe.
W Polsce są one jeszcze słabe, ale w innych krajach maja już sporą siłę. To
się będzie rozwijało. Mamy tam typ nowego dziennikarstwa, świetnych
tekstów, często zresztą przewyższających wartością artykuły tzw. profesjonalnych dziennikarzy w uznanych mediach. W tym sensie widać światełko w tunelu, ale to będzie trudna droga.
AGNIESZKA PAWELSKA: Mam pytanie odnośnie Internetu do pana
profesora Antoszewskiego, jako politologa i teoretyka demokracji. Czy
nadzieja tkwi właśnie w mediach społecznościowych, w nowym dziennikarstwie społecznym? Czy Internet może być spełnieniem marzenia
o demokracji idealnej, w której każdy jest równy i każdy może zabrać głos?
Czy to nie jest jednak przypadkiem tak, jak rzekł wspomniany już Bernard
Poulet, że jest to dziki Zachód, który niedługo zostanie skolonizowany?
56
Wrocław, 5.11.2011
PROF. DR HAB. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI: Uważam, że idealna
demokracja to utopia. Możemy sobie konstruować takie czy inne wyobrażenie o tym, jak ludzie powinni ze sobą żyć, i w jaki sposób rozwiązywać swoje problemy, ale w moim przekonaniu pozostaje to ciągle tylko w
sferze wydarzeń i projektów, które są historycznie zmienne. Czy Internet
zmienia rzeczywistość? Oczywiście. Natomiast nie jestem do końca
przekonany czy jest odpowiedzią na wszystkie problemy w komunikowaniu,
które dzisiaj występują, kiedy analizujemy tradycyjne media. Jedno jest
pewne – Internet nie jest własnością, tak jak na przykład własnością są
media Berlusconiego. To jest dobry przykład mediów posiadanych przez
polityka. One mogą mu załatwiać bardzo wiele rzeczy. Jako że w Polsce nie
mamy takiej sytuacji – co rzecz jasna nie oznacza, że media są wolne –
dyskusja o wolności mediów ma dość akademicki charakter, bo to tak, jak
dyskutować o tym, co oznacza wolność w liberalizmie. Nie rozstrzygniemy
tej kwestii. Oczywiście, że zawsze istnieje zależność od kogoś lub od
czegoś. Natomiast to, co różni sytuację mediów w systemie
demokratycznym od sytuacji w systemie niedemokratycznym jest to, że
mediów jest wiele. Mamy więc możliwość wyboru informacji i komentarza,
który według nas porusza kwestie dla nas ważne, w sposób, który nam
odpowiada. Podobnie jest z Internetem – możemy dokonać tego wyboru,
nawiązać kontakty z tymi, z którymi chcemy je nawiązać, a odrzucić
kontakty z tymi, z którymi nie kontaktować się nie chcemy. Natomiast czy
to oznacza zrealizowanie projektu demokratycznego, w którym wszyscy
będą podejmowali wspólne decyzje, czy w którym dojdą do porozumienia,
na mocy którego moglibyśmy żyć razem szczęśliwie i wolni od trosk? To
jest moim zdaniem niemożliwe i żadna rewolucja technologiczna –
przynajmniej dzisiaj, w wyobrażalnej perspektywie – tego nie zmieni.
AGNIESZKA PAWELSKA: Czy pani dr Pacześniak uważa, że Internet
może zmienić język debaty publicznej? Chodzi mi tu o dwutorowość
komunikatu. Telewizja utrudniała komunikację w drugą stronę. Nowe
technologie, takie jak media społecznościowe, ułatwiają komunikację
oddolną. Czy to zmieni język debaty publicznej?
DR ANNA PACZEŚNIAK: Myślę, że rola Internetu zmienia również
zachowanie polityków. Nagle uświadomili oni sobie, że to nie oni objaśniają
rzeczywistość, że ludzie są w stanie wymieniać się informacjami bez ich
57
Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja”
pośrednictwa. Co więcej, ludzie mogą w bardzo krótkim czasie skrzyknąć
się przeciwko jakiejś idei, albo w jej imię. W sierpniu odbyło się
zgromadzenie europejskich politologów w Islandii. Wypowiadał się tam
bardzo mądry prezydent Islandii – mądry dlatego, że też jest politologiem.
Lansował on tezę, że Islandia jest laboratorium tego, co dzieje się na
świecie. Można z tym dyskutować, lecz powiedział on też, że wszelkie
demonstracje, które zbierają się w Islandii – biorąc pod uwagę, że w Islandii
mieszka około trzystu tysięcy ludzi, dość prosto jest się skrzyknąć –
organizują się między sobą za pośrednictwem Internetu, nie ma zaś czegoś
takiego, jak liderzy opinii, czy to politycy czy innego typu liderzy organizacji
pozarządowych. Jest to pewne novum. Moim zdaniem politycy – nie tylko
polscy, ale w całej Europie i na świecie – nie poradzili sobie jeszcze z taką
sytuacją. W Instytucie Politologii pojawia się coraz więcej prac studentów,
zajmujących się tym, w jaki sposób politycy używają Internetu. Wydaje mi
się, że politycy znowu podeszli do sytuacji inaczej, myśląc o tym, w jaki
sposób mogą użyć tego narzędzia, nie zaś w kategorii zmiany jakościowej,
w której według mnie należy rozpatrywać Internet.
PROF. DR HAB. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI: W pytaniu była mowa
o języku. W moim przekonaniu, Internet jest tu pewnym zagrożeniem dla
jakości języka. Bardzo istotna jest tutaj anonimowość. W mediach
tradycyjnych bierze się odpowiedzialność za słowa, w Internecie można jej
uniknąć. Nie bardzo spodziewałbym się też tego, że Internet przyniesie
nam widoczne zyski w procesie samoorganizowania się społeczeństwa
przeciw politykom. Przed wyborami 2011 pojawiła się bardzo ciekawa akcja
skreślania pierwszych kandydatów na listach wyborczych. Przyznam, że
wiązałem z tą akcją duże nadzieje. Nic z tego nie wyszło, nie było żadnego
skreślania jedynek. W Estonii, która przoduje w wykorzystaniu Internetu
w wyborach, 3% głosujących skorzystało z tego sposobu. Należy być
ostrożnym z optymizmem odnośnie Internetu.
ROMAN KURKIEWICZ: Istnieje zjawisko nowej struktury politycznego
działania, którą nazywa się ruchem ruchów. Jest to zjawisko opisane
wielokrotnie, między innymi przez Naomi Klein. Z założenia ruch ten nie
wyłania jednego lidera, który grupuje dziesiątki bardzo różnych form
i społeczności. Jak wiemy, demokratyczny projekt dla polis przeznaczony
jest dla mniej więcej pięciotysięcznego miasta i tam ma szansę się spełnić.
58
Wrocław, 5.11.2011
Te grupy nie przekraczają często takiej ilości, ale dzięki powiązaniom,
przepływowi, przenikaniu się tych ludzi, udaje im się coś osiągać. W takiej
grupie nie jest tak, że lider jednej partii zaprosi szefa drugiej partii, albo
rodzącego się ruchu, i jest z kim pogadać, jak go postraszyć, jak go
przekupić. Pojawia się więc nowe zjawisko, z którym związany jest Internet.
Nawet nie chodzi tu o to, co było pierwsze – czy Internet i ta forma
kontaktu, czy potrzeba wśród ludzi by dogadywać się na innych zasadach,
na przykład na zasadach pełnego konsensusu, już nawet nie głosowania.
Coraz więcej jest bowiem nowych, aktywnych politycznie grup, które
wprowadzają nową jakość, o której my, szczególnie w Polsce, mało wiemy,
bo to rzeczy niezauważalne. Nie ma w tych grupach dziennikarzy. W lipcu,
w Warszawie, odbyły się Mistrzostwa Świata Kurierów Rowerowych. Grupa
pracujących kurierów zorganizowała swoje mistrzostwa świata. Przybyło
500 osób z całego świata. Media dzwoniły do rzecznika, on zaś kazał im
spadać, mówiąc, że nie są im do niczego potrzebni. „Ale jak to, jesteśmy z
mediów” – padła odpowiedź. „A my jesteśmy kurierami rowerowymi, do
widzenia”.
Czy nasz kraj jest gorszy przez to, że nie usłyszeliśmy w wielkich
mediach o Mistrzostwach Świata Kurierów Rowerowych? Nie. Ale ta grupa
kilkuset osób zgromadzonych wokół tego wydarzenia ma za sobą jakąś
ciekawa przygodę. Takich przygód moim zdaniem pojawia się coraz więcej.
Jest to nowa jakość, związana z Internetem. Być może wyczerpuje się
formuła starego populizmu, bo tutaj problem przywództwa zostaje
zakwestionowany, a słynne pojęcie lidera, kultowe w świecie biznesu, staje
się bezwartościowe dla coraz większej grupy ludzi.
MAREK BEYLIN: Obawiam się, że dopóki będą istnieć partie polityczne
– a będą istnieć dopóki będzie istnieć ta postać demokracji – to będzie
istnieć problem populizmu politycznego, nie oddolnego, tylko odgórnego.
Ale zgadzam się z Romanem Kurkiewiczem, że to tworzy nową jakość.
Pojawiają się jednakże dwa niebezpieczeństwa. Pierwsze polega na tym, że
łatwo podjąć się internetowego zaangażowania i bardzo łatwo się z niego
wypisać. To nic nie kosztuje, więc to zaangażowanie jest często
powierzchowne i ulotne. To żaden sprawdzian obywatelskiej mocy i energii.
Drugie niebezpieczeństwo to niebezpieczeństwo łatwiejszej separacji. Powstaje grupa A, potem grupa B i trzydzieści innych grup. Każda
z nich się wyodrębnia i nie utrzymuje z pozostałymi kontaktu. To jest
59
Dyskusja panelowa „Media – Populizm – Demokracja”
bardzo niebezpieczne dla wspólnej sfery publicznej. Łatwo o sytuację,
w której różne grupy zaangażowania w ogóle nie mają ze sobą kontaktu,
tworzą całkowicie odrębne nie zainteresowane sobą światy.
60
PYTANIA I KOMENTARZE
UCZESTNIKÓW
DR DOROTA PIONTEK: Pozwolę sobie nazwać siebie medioznawcą
i politologiem. Miałam do każdego z państwa pytania i komentarze,
natomiast szczególnie poruszyła mnie kwestia Internetu. Opinie, które w tej
dyskusji wyrażamy, to opinie zdroworozsądkowe. Nie są więc potwierdzone
żadnymi badaniami. Co więcej, patrząc z perspektywy historii mediów,
z Internetem jest dokładnie tak samo, jak w przypadku wszystkich innych
mediów – tyle tylko, że procesy te zachodzą szybciej, i różnią się
w szczegółach. Proszę zwrócić uwagę, że zawsze pojawianie się każdego
rodzaju mediów powodowało wzrost oczekiwań i optymizmu społecznego
związanego z nowymi, wcześniej niedostępnymi możliwościami. Dokładnie
tak samo jest z Internetem. Okazuje się, że te oczekiwania i nadzieje – jak
to zwykle z nadziejami i oczekiwaniami bywa – nie spełniają się.
Uczestniczyłam we wrześniu w międzynarodowej konferencji
poświęconej nowym technologiom w komunikowaniu politycznym, przede
wszystkim związanej z zagadnieniem Internetu. W tej chwili prowadzone są
badania na temat Internetu – cały czas mają one charakter fragmentaryczny,
bo samo medium trudno badać całościowo. Na owej konferencji
wypowiadali się przedstawiciele najważniejszych ośrodków europejskich,
w których prowadzi się takie badania. Okazuje się, że Internet tak naprawdę
nie zmienił niczego w komunikacji politycznej, Sfera debaty politycznej jest
coraz lepiej i coraz aktywniej kontrolowana przez zatrudnianych przez
polityków specjalistów. Jeśli zaś chodzi o poszukiwanie informacji
politycznych – bo poruszyli dziś państwo bardzo dużo wątków, lecz mówię
tu o komunikacji politycznej – to okazuje się, że większość obywateli –
z tych, którzy w ogóle szukają informacji, bo również należy mieć na
uwadze takie zastrzeżenie – wchodzi na strony internetowe największych
mediów. To nie jest tak, że poszukuje się na przykład alternatywnych
programów politycznych. Tak naprawdę poszukuje się informacji u tego
źródła, które jest już postrzegano jako duże. Z punktu widzenia
dzisiejszych badań okazuje się, że tak naprawdę zmienia się jedynie kanał
dostępu. Nie zmienia się natomiast źródło informacji. Tak jak mówiłam,
istnieje wiele nadziei i oczekiwań związanych z Internetem, ale minęło już
ponad dwadzieścia lat, i o kazuje się, że znane mi badania w żadnej mierze
61
Pytania i komentarze uczestników
nie potwierdzają tak optymistycznego stosunku co do, na przykład, kwestii
budowy społeczeństwa obywatelskiego czy kwestii tzw. dziennikarstwa
obywatelskiego. Każdy z nas, dysponując nowoczesnymi technologiami,
może zrobić zdjęcie i je gdzieś wysłać. Dość często – szczególnie w
amerykańskiej literaturze – takie dziennikarstwo traktowane jest jako rodzaj
wykorzystywania internautów, których dowartościowuje się etykietami typu
„reporter”, czy „dziennikarz”, podczas gdy tak naprawdę ekonomizuje się
działalność mediów poprzez dostęp do rozmaitych wydarzeń, do których
media na co dzień nie miałyby dostępu. Tak naprawdę zawsze decyduje o
tym ktoś w redakcji. Badania nie potwierdzają więc tych wszystkich oczekiwań odnośnie Internetu, a pewna znajomość historii mediów pokazuje, że
Internet podąża w tym samym kierunku, w którym podąża telewizja, radio
czy prasa drukowana.
RADOSŁAW S. CZARNECKI: Na początek krótka dygresja do tego, co
mówili szanowni państwo paneliści o populizmie. Lula da Silva, zanim
został prezydentem, określony był w polskiej prasie jako skrajny populista.
Teraz w tej samej prasie czyta się, że jest to bardzo odpowiedzialny polityk,
jego prezydentura zaś jak najbardziej mieściła się w ramach political
correctness. Co to znaczy populizm?
Współczesne media są według mnie jak moloch, który pożera
demokrację. Pan profesor Goban-Klas wymienił trzy pozycje literackie.
Chciałbym jeszcze przypomnieć o trzech innych. Trzydzieści lat temu Neil
Postman napisał Zabawić się na śmierć. Benjamin Barber napisał
Skonsumowanych. Al Gore napisał Zamach na rozum. Te trzy pozycje podsumowują rolę współczesnych mediów. Prof. Goban-Klas przypomniał
Thomasa Jeffersona. Chciałbym zacytować tegoż Jeffersona w takim oto
schlagworcie: „Człowiek gdy już pozbędzie się rozumu, pozbywa się
strażnika, który strzeże go przed najbardziej monstrualnymi niedorzecznościami”. Czy współczesne media reprezentują model, podług którego
należy posługiwać się rozumem? Pytanie to zadaję nawet w kontekście tego,
co napisał Postman.
PRZEMYSŁAW FILAR: Ja również pozwolę sobie użyć cytatu noblisty,
Paula Krugmana, który ostatnio stwierdził, że amerykańscy kongresmeni
mogliby mieć na garniturach reklamy banków, tak jak kierowcy Indianapolis
500. Kto sponsoruje tak naprawdę prasę? Gdybyśmy przejrzeli sobie
62
Wrocław, 5.11.2011
główne gazety i przekonali się, z jakich branż są tam reklamy, to okazuje się,
że przytłaczająca grupa to reklamy państwowe lub samorządowe. Ciężko
mediom niezależnym i internetowym wygrać bez takich pieniędzy.
Niedawno w Warszawie odbyła się konferencja OpenGov, ten temat
praktycznie się tu dzisiaj nie pojawił. W Polsce dostęp do informacji
publicznej jest tak utrudniony, że dzięki temu tak naprawdę media prywatne
czy państwowe – bo skoro są sponsorowane przez państwo, to są
państwowe – wygrywają z niezależnymi mediami internetowymi.
PROF. DR HAB. JERZY LUKIERSKI: Chciałem zaapelować do tego,
by słowa „populizm” używać bardzo ostrożnie. Przymiotnik „populistyczny” używany jest do wartościowania pewnych poglądów.
W okresie, kiedy dominował naszą gospodarkę Balcerowicz, każde stwierdzenie, że, na przykład, własność państwowa może jakoś konkurować
w gospodarce z własnością prywatną, było uważane za wyraz poglądu populistycznego, a w tym czasie, w ankietach, 80% Polaków uważało, że nie
trzeba więcej prywatyzować. W słowie „populizm” nie ma zbyt wiele
obiektywnej treści, jest natomiast deklaracja polityczna. Kiedyś, na przykład, mówiło się o rewizjonizmie. Przy określonych oficjalnych poglądach,
populizm obejmuje także te powszechne przekonania, które można by
nazwać rewizjonistycznymi z punktu widzenia oficjalnej doktryny.
STANISŁAW ROGALA: Na wstępie chciałbym głęboko nie zgodzić się
z wypowiedziami pani dr Piontek i pana prof. Gobana-Klasa odnośnie tego,
że dziennikarze odczuwają swoją deprecjację ze strony polityków
występujących w telewizji. To nieprawda. Spójrzcie państwo na prowadzone
w telewizji publicznej i prywatnej wywiady. Dziennikarz zadaje pytanie,
przerywa odpowiedź w połowie, potem zadaje kolejne pytanie
i narzuca kolejny wątek. Klasycznym przykładem prywatnej telewizji jest
pani Monika Olejnik, skądinąd dobra dziennikarka. W swoim programie
dyktuje ona wszelkie zagadnienia. W prywatnych mediach właściciel może
jeszcze mieć na to istotny wpływ. Natomiast w państwowych mediach
publicznych, niestety, obsada personalna Rady Nadzorczej i Zarządu
Telewizji determinuje sposób prowadzenia różnego rodzaju reportaży,
wywiadów i dyskusji. Tak więc odczucia wyrażone w wykładach
wprowadzających są dla mnie bardzo dziwne, absolutnie nie przekonujące.
63
Pytania i komentarze uczestników
Chciałbym za to zgodzić się z panem Markiem Beylinem w ocenie
populizmu. Uważam podobnie. W potocznych rozmowach z ludźmi ten typ
myślenia wydaje mi się najbardziej adekwatny, najlepiej odzwierciedla
rzeczywistość. Pan Kurkiewicz jest chyba w mniejszości.
Mam pytanie do dyskutantów – czy ta swego rodzaju tabloidyzacja
mediów jest funkcją rozwoju cywilizacyjnego czy też funkcją zacietrzewienia i walki politycznej jaka odbywa się w danym państwie?
ANDRZEJ DOMINICZAK: Chciałem powiedzieć kilka słów na temat
Internetu. Sam jestem jego użytkownikiem i w jakiejś mierze entuzjastą, ale
z obserwacji i z badań – przeprowadzanych nie tylko przez politologów ale i
psychologów – przestrzegałbym bardzo przed wiązaniem nadmiernych
nadziei z tym medium. Bardzo interesujące były dla mnie wyniki badań na
temat skutków komunikowania się przez Internet, mierzonych pod
względem stopy agresywności w procesie komunikacji i liczby
nieporozumień, czyli jakości informacyjnej tego medium. Pisałem
o tym kiedyś w „Bez Dogmatu”. Komunikowanie się przez Internet wypadło najgorzej z różnych form komunikowania się, które były brane prod
uwagę. Oczywiście w tego typu badaniach jest tak, że nie wszystko można
kontrolować. Być może w innych badaniach nie wyglądało by to tak źle. To
były badania prowadzone w korporacjach, w dużych firmach. Być może w
innych środowiskach wypadłoby to trochę lepiej. Istnieją różne grupy,
niektóre patologiczne. Różne zjawiska są względnie uniwersalne lub mniej
uniwersalne – warto zwracać uwagę na takie cechy, które dają jakoś
racjonalnie wytłumaczyć wyniki badań. Wyniki badań, o których mówiłem,
nie były dla przeprowadzających je osób zaskakujące, dla mnie zresztą też
nie. Z początku byłem większym entuzjastą Internetu, teraz jestem
ostrożniejszy.
Ale chciałem wrócić do głównego tematu tej konferencji, czyli do
mediów i populizmu. Moim zdaniem media głównego nurtu – szczególnie
w Polsce – wytwarzają populizm w sposób, który upodabnia je do
zachodnioeuropejskich tabloidów. Nawiąże tutaj do tego, co przed chwilą
pan prof. Lukierski powiedział o ostrożnym używaniu pojęcia „populizm”,
które nie ma treści obiektywnych. Polskie media głównego nurtu często
nadawały treść temu słowu – zwłaszcza, w moim odczuciu, „Gazeta
Wyborcza”, choć inne być może też, ale „Gazetę” czytałem najczęściej.
Chciałem to zilustrować na ciekawym przykładzie. Ileś lat temu nasz
64
Wrocław, 5.11.2011
modelowy populista, Andrzej Lepper, po powrocie z Brazylii zaczął głosić
projekt minimum socjalnego dla każdego. Oczywiście natychmiast zostało
to uznane za projekt skrajnie populistyczny. Wielu dziennikarzy, nie tylko w
„Wyborczej”, tak to określiło. Ale kilka lat później, również w „Gazecie
Wyborczej”, Witold Gadomski pisał o Miltonie Friedmanie, oczywiście
bardzo pozytywnie – to było chyba w którąś rocznicę śmierci Friedmana –
i na zakończenie tego artykułu dodał – co było prawdopodobnie wynikiem
potrzeby powiedzenia prawdy, ale czymś kontrolowanej – mówię jako
psycholog kliniczny, więc wolno mi się tego domyślać – że Milton Friedman
jest również znany z różnych ekscentrycznych projektów, ale nie warto o
tym mówić. Milton Friedman rzeczywiście jest znany jako autor projektu
minimum socjalnego gwarantowanego dla każdego, w szczególnej wersji,
ale tych wersji tego projektu na świecie jest bardzo dużo. Sam bowiem ten
projekt społeczno-polityczno-ekonomiczny nie jest żadnym wymysłem
populistów, tylko środowisk akademickich, lewicowych, chrześcijańskich,
prawicowych. W Europie funkcjonuje on głównie na konferencjach naukowych, natomiast w Polsce – moim zdaniem w znacznym stopniu za sprawą
mediów głównego nurtu – zafunkcjonował jako jakiś skrajnie populistyczny
projekt. Tak więc kwestia w Europie czy w USA akademicka, w jakiejś
mierze polityczna, w Polsce stała się programem populistycznym i wręcz
wzmocniła skrzydło populistyczne, bo usuwa pewne kwestie, które w
normalnym świecie stają się przedmiotem normalnej debaty. Usuwa ona
sporo normalnej debaty i przesuwa w rejon, który bywa wykorzystywany
przez osoby o autorytarnych skłonnościach, ze wszystkimi wadami o
których pan mówił. W Polsce problem populizmu w niemałym stopniu jest
wynikiem bardzo zideologizowanych w tzw. duchu nowoliberalnym
zachowań w głównym nurcie medialnym.
MICHAŁ SYSKA: Chciałem dodać dwie krótkie uwagi: pierwsza odnosi
się do kwestii Internetu, którą podnosił Roman Kurkiewicz. Ja również nie
podzielam wiary w to, że niezależne dziennikarstwo może stać się
konkurencją dla dziennikarstwa mainstreamowego. Również czytałem
o badaniach, które przywoływała pani dr Piontek. Mówi się, że informacja
kosztuje. Żeby publikować jakąś informację, na przykład o Libii, należy
mieć dobrze zweryfikowaną informację dobrej jakości i trzeba za nią zapłacić. Dziennikarstwo obywatelskie na obecnym etapie rozwoju to głównie
dziennikarstwo komentujące, dziennikarstwo blogerów, którzy komentują
65
Pytania i komentarze uczestników
informacje zaczerpnięte z korporacyjnych portali internetowych – tych,
które mają największą liczbę odsłon. Widzę w tym problem. Oczywiście, co
do samej idei, to jestem zwolennikiem przełamania hegemonii korporacji
medialnych.
Druga kwestia dotyczy szans relacji między politykami a mediami
i tego, czy to, że media skupiają się na ekscesie i skandalu, a nie na samej
treści polityki, jest dla polityków wygodne. Pojawia się tu problem związany
z kryzysem ekonomicznym mediów. Jesteśmy mniej więcej co kilka miesięcy
informowani o masowych zwolnieniach w danej korporacji medialnej, gdzie
zwalnia się dziennikarzy, najczęściej z długim stażem pracy i dużym
zasobem wiedzy, ponieważ kosztują oni najwięcej. To powoduje, że zanika
debata pomiędzy dziennikarzem, a politykiem, w której dziennikarz jest w
stanie rozmawiać z politykiem z pozycji eksperta. O ile kiedyś byłem
jeszcze w stanie wymienić kilka nazwisk dziennikarzy, którzy od lat
specjalizują się w danej dziedzinie, tak dzisiaj bardzo trudno jest określić,
który dziennikarz od dwudziestu czy trzydziestu lat pisze o danej sprawie.
66
PODSUMOWANIE KONFERENCJI
AGNIESZKA PAWELSKA: Chciałabym przejść do podsumowań. Pojawiło się wiele wątków. Pozwolę sobie zatem zadać pytanie pomocnicze.
Co będzie w przyszłości? Czy osiągniemy taki poziom wyjałowienia debaty
publicznej, że widzowie poczują się obrażeni lub oburzeni? Przytoczę
pewną sytuację. W TVN24 relacjonowano pewnego razu wizytę Adama
Małysza u prezydenta Komorowskiego, po tym jak skoczek ogłosił koniec
swojej kariery. W pewnej chwili dziennikarz stwierdził, że pies prezydenta
miał okazję powąchać stopy Adama Małysza. Poczułam wtedy, jakbym
została uderzona w twarz. Pozostaje pytanie, czy istnieje gdzieś granica
żenady, płytkości informacji? Czy widzowie w końcu zbuntują się przeciw
infantylności mediów? Czy takich granic nie ma i będziemy podążać
w niewiadomym kierunku?
ROMAN KURKIEWICZ: Kiedy mówię o Internecie, to nie mówię
o nim z głupkowatym i naiwnym zachwytem, że to remedium na zły świat.
Ja w ogóle uważam, że zło nie istnieje – to jest taki judeochrześcijański
przesąd, który został nam wmówiony i zdejmuje z nas odpowiedzialność za
to, co robimy, i jak możemy zmieniać świat. Sam bywam ofiarą internetowej
agresji, z tego powodu na przykład przestałem prowadzić bloga – uznałem,
że uczciwe jest czytanie reakcji, ale to przerosło moją gruboskórną
wrażliwość. Uczestniczę za to w kilkunastu, nieprzypadkowych grupach
ludzi, którzy komunikują się w konkretnej sprawie, albo wokół jakiegoś
pomysłu. Poziom dyskusji, które tam się odbywają, poziom otwartości,
kultury, przekonywania się, argumentacji, efekty jakie przynosi to w życiu
tzw. niewirtualnym – czegoś takiego nie spotykam poza tym środowiskiem.
To nowa forma komunikacji, która ma swoje różne odsłony, lecz stanowi
nową jakość w moim życiu.
Ja również jestem wykładowcą akademickim i dostrzegam zmianę
w funkcjonowaniu studentów. Pojawiła się u nich pewna zmiana
w postrzeganiu świata. Nie zawsze działa ona na korzyść, delikatnie mówiąc, bo dużo zajmuję się zawodowo literaturą, i tutaj pojawia się niewątpliwie kłopot, ponieważ wykształcają się kompletnie nowe formy
odbioru komunikatów. Z drugiej strony ilość ludzi, która czytały onegdaj
książki, była jeszcze mniej liczna niż dzisiaj – obecnie więcej ludzi czyta, bo
proporcjonalnie większa ilość ludzi potrafi czytać.
67
Podsumowanie konferencji
Tkwimy w obłędnym europocentryzmie. Na szczęście wyszliśmy
w dzisiejszej rozmowie z polskocentryzmu, ale europocentryzm jet tu
nieznośny. Wiosna arabska wykonała się w dużej mierze za sprawą
Internetu – ma swoje fundamentalnie ważne odsłony w sieci, również
manipulacyjne, ale to nowa rzeczywistość. W ogóle nie mówimy o takich
miejscach jak Indie, Chiny – jak to jest tam, co to oznacza w tych krajach?
Afryka nas nie obchodzi, Ameryka Południowa nie istnieje.
Nie jestem bezkrytycznym piewcą Internetu, natomiast widzę, że
daje on niezwykłe możliwości i jest gwarancją pewnego typu wolności,
którą chce się nam zabierać. Kiedy mówimy o dziennikarstwie obywatelskim, to pojawiły się, na przykład, informacje o tym, jak służby
specjalne w Polsce, nie mając żadnych ustawowych umocowań, przygotowują narzędzia do kontroli Internetu, do blokowania sieci. Wykryła to
mała organizacja pozarządowa, której nikt nie daje pieniędzy, a ona monitoruje takie działania, czyta ogłoszenia o przetargach i buduje z tego zrąb
wiedzy. „Gazeta Wyborcza” może potem napisać o tym duży artykuł, ale w
istocie zajmują się tym ludzie spoza mainstreamu. Informacje zagraniczne
właściwie nie istnieją w polskich mediach. Są coraz tańsze, dlatego że albo
wysyłają je ludzie którzy są za granicą przy okazji, jak na przykład Andrzej
Lepper, czy dziesiątki dziennikarzy, którzy piszą de facto za darmo, albo
kupuje takie informacje w agencjach, bo wyłącznie kilka dużych agencji stać
na to, by wysłać ludzi za granicę. Tu się pojawia nowe zjawisko. Widzę
w tym jakąś przyszłość, dlatego o tym mówię z takim optymizmem. Ale
widzę też zmęczenie tradycyjnym modelem mediów, który staje się po
prostu nie do wytrzymania. Tę energię warto włożyć w coś nowego – tego
się będę trzymał.
PROF. DR HAB. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI: Przejdę do pytania
o jałowość debaty publicznej. Muszę powiedzieć, że im dłużej zajmuję się
funkcjonowaniem demokracji w Polsce, tym mniej wierzę w pojęcie debaty
publicznej. Mogę ją oczywiście jakoś zdefiniować, tylko w ogóle nie mogę
jej dostrzec, a nie jest dla mnie debatą publiczną wymiana inwektyw
w Internecie, którą mogę zaobserwować. Czemu mówimy zresztą o debacie
publicznej, jeżeli na przykład w polskich partiach politycznych, grupujących
ludzi którzy są, jak rozumiem, zaangażowani politycznie, nie toczy się żadna
debata? Coś takiego jak debata programowa w ogóle nie istnieje. Panuje
konsensus polegający na uznaniu roli lidera. Tu niestety pojawia się właśnie
68
Wrocław, 5.11.2011
ten lider, człowiek, który ma rację, który ma swoją wizję, któremu należy się
podporządkować. Internet, owszem, przyniósł nam to, że możemy się teraz
swobodnie obrzucać wyzwiskami, ale nie posuwa nas to ani trochę do
przodu jeśli chodzi o debatę publiczną, która miałaby czemuś służyć.
Druga moja uwaga dotyczy definicji populizmu, padło bowiem
pytanie, czym jest populizm, i czy Lula da Silva jest populistą, czy nie. Jeśli
Lula da Silva podoba się temu, kto go ocenia, to ten ktoś powie, że nie jest
populistą. Jeśli zaś się nie podoba, to powie, że jest populistą, bo populizm
spełnia przede wszystkim funkcję etykiety. Nie wiążę się z tym żaden
konkretny przekaz co do treści. Dlaczego polityka Luli miałaby być
populistyczna, a dlaczego nie miałaby być populistyczna? Czym
w ogóle jest polityka populistyczna? Oczywiście każdy polityk będzie się
zarzekał, że działa dla dobra ludu – to normalne przesłanie polityków, czy
to w autorytaryzmie czy w demokracji, bo wszyscy politycy muszą mieć
przynajmniej przeświadczenie, że działają w imieniu jakiejś szerokiej
zbiorowości. Stąd mamy problemy z określeniem tego, czym populizm
odróżnia się od tego, co można by nazwać „niepopulizmem”. Mówimy na
przykład, że są pewne partie populistyczne i inne, „niepopulistyczne”. Ale
przypominam sobie polityka PO – która za populistyczną partię nie
uchodzi – mówiącego: „jesteśmy oświeconymi populistami”. Słowo
„oświecony” miało pozytywnie dowartościować populizm, ale być może
ten polityk ukazywał prostą prawdę, że wszystkie partie są
w jakimś zakresie populistyczne, zwłaszcza, gdy zbliża się czas wyborów,
dobrze wiemy bowiem, że politycy składają nam wtedy różne, zorientowane
na nas obietnice, z których część jest albo nierealna, albo której części w
ogóle nie mają żadnego zamiaru dotrzymać.
Trzecia kwestia wiąże się z wypowiedzią pani dr Piontek. To bardzo
ważny wątek, który moim zdaniem trochę zszedł na dalszy plan. Badania
prowadzone w Polsce nie potwierdzają faktu, żeby Internet w jakiś sposób
rewolucjonizował naszą rzeczywistość społeczną. Myślę, że to uzmysławia
nam, jak dalece winniśmy dzisiaj akcentować potrzebę konfrontowania
wyników badań prowadzonych w ramach różnych dyscyplin naukowych.
Jeśli na przykład skoncentrujemy się tylko na nauce o komunikowaniu, to
będziemy badać relacje między odbiorcami, a nadawcami komunikatu. Ale
warto byłoby uwzględnić to, co robią socjolodzy, którzy pokazują, że w tym
czasie następuje rozpad więzi społecznych, rekonstrukcja, a przede
wszystkim słabnie poczucie zbiorowej tożsamości. To jest ważne. A jeżeli
69
Podsumowanie konferencji
zachodzą takie procesy, a takie badania są prowadzone, to prawdopodobnie
możemy powiedzieć, że nowe możliwości technologiczne komunikowania
się nie są dla nich przeciwwagą, nie są w stanie ich zablokować, czy choćby
osłabić efekty ich działania. Tego nie obserwujemy tylko w Polsce. Nie będę
się tutaj mądrzył na temat Chin, Ameryki Łacińskiej czy Afryki Północnej,
ale w Europie ten proces słabnięcia identyfikacji jest choćby widoczny w
badaniach wyborczych. Przywiązanie wyborców, identyfikacja grupowa albo
partyjna – to kwestia przyszłości. Mówimy o tym, że chwiejność wyborcza
jest u nas wysoka. Prof. Radosław Markowski za każdym razem powtarza
nam to w telewizji. W ostatnich wyborach ta chwiejność spadła, ale trzeba
pamiętać o tym, że w Europie się wznosi. To jest signum naszych czasów.
Tym bardziej odczuwam potrzebę uzupełniania i konfrontowania wyników
badań prowadzonych w różnych dyscyplinach, gdyż one sobie wzajemnie
pomagają.
DR ANNA PACZEŚNIAK: Może będzie to dość chaotyczne, ale najpierw zacznę od pytania o prezydenta Lulę. To może potwierdzać tezę,
która tu padała, że w momencie kiedy wchodzimy do mainstreamu, coraz
rzadziej otrzymujemy etykietkę populisty. Jeżeli środowisko międzynarodowe uznało, że da Silva to poważny polityk, to dla wielu przestał być
populistą.
Owszem, media ogłupiają, infantylizują. Myślę, że to jest dobrze, że
pani – tak jak pewnie wszyscy na sali – dostrzega, że siła mediów nie jest
tak wielka, bo zauważamy spadek poziomu informacji. Czy w przyszłości
będzie mniej populizmu czy więcej? Patrząc na skomplikowanie procesu
podejmowania decyzji, nie tylko w państwach, ale również na poziomie Unii
Europejskiej, to zarówno politykom i mediom jest przez to bardzo trudno
objaśnić rzeczywistość. W związku z tym, jeżeli dalej będziemy się trzymać
tego, że potrzebujemy tego objaśniania, to będziemy otrzymywać je w
bardzo uproszczonej formie. To jest kwintesencja tabloidyzacji
i populizmu w polityce. Dlatego tutaj nie byłabym optymistką, że będzie
tego populizmu coraz mniej, a media będą zyskiwały na jakości.
MAREK BEYLIN: Jestem przywiązany do myśli, że populizm można
wyodrębnić, i że różni się on od zwykłej demagogii, którą widzimy na co
dzień. Kiedy premier Tusk, uganiając się za poklaskiem, mówi o kastrowaniu pedofilów, to występuje jako typowy populista – nie jako polityk w
70
Wrocław, 5.11.2011
państwie prawa, tylko jako mściciel ewentualnych ofiar. Kiedy populista
mówi o tym, że istnieje jeden zdrowy lud, a każdy, kto do tego ludu nie
należy, jest nic niewarty, to nie jest to zwykła demagogia, tylko esencja
populizmu. Niechęć do obcych, do imigrantów, ale też pogarda dla
słabszych społecznie, dla biednych – to są klasyczne postaci dzisiejszych
populizmów. A dlaczego populizm narasta zarówno w polityce, jak
i w mediach? Wydaje mi się, że ludzie czują się coraz mniej reprezentowani
przez polityków, a politycy wiedzą, że coraz słabiej reprezentują ludzi, że ta
luka się powiększa. W tę lukę wchodzą idee i postawy zastępcze, takie jak
właśnie populizm. W tym sensie odrodzenie debaty jest sposobem na
marginalizowanie populizmu.
Wierzę w debatę. Wierzę nawet w to, że ona istnieje, bo od czasu
do czasu ją widzę. Przypomnijmy sobie kwestię emerytur i OFE – to była
całkiem poważna debata. Można by jeszcze wymienić inne przykłady. W
pewnych odsłonach debata jest poważna, w innych niepoważna, ale coś się
dzieje. Widać, że w całej Europie, w Polsce też, zbliża się wielka debata
o równości. To będzie poważne. Wprawdzie pojawią się populistyczne
odsłony tej debaty, ale będą i rzetelne. Nie boję się o przyszłość debaty
w demokracji, zwłaszcza, że już od kilku dziesiątek lat, partie nie są
motorami debat publicznych. To grupy obywatelskie, stowarzyszenia,
intelektualiści, naukowcy, ale też związki zawodowe, które akurat teraz mają
się jak najgorzej – to one inicjują debaty, nie partie polityczne.
Największy problem polega na tym, jak odrodzić partie polityczne
jako reprezentantów społeczeństwa. To kluczowe dla demokracji. Kiedyś
partie, politycy byli depozytariuszami zbiorowych celów społeczeństwa.
Takie cele istniały, pozostawały ze sobą w sporach, ale w sumie
odzwierciedlały jakąś całość społeczną. Dzisiaj nie ma ani jasnych celów
zbiorowych, ani tym bardziej ich depozytariuszy. Jak więc odzyskać partie w
ich funkcji filarów demokracji? To już temat na inną debatę.
DR DOROTA PIONTEK: Myślę, że to, o czym mówi pan Rogala, nie
wyklucza tego, o czym mówię ja. Zastrzegam się, że chwilowo mój osąd na
temat kontroli sytuacji podczas wywiadu to osąd zdroworozsądkowy,
wynikający z intensywniejszej może obserwacji debaty politycznej, niż
obserwacje czynione przez przeciętnego obywatela. Mam zamiar zająć się
tym tematem bardziej naukowo. Mogłabym podać kilka przykładów
agresywnych zachowań dziennikarzy, o których pan wspominał. Bardzo
71
Podsumowanie konferencji
często wynikają one ze świadomości, że tak naprawdę tracą oni kontrolę.
Politycy i tak mówią swoje, w związku z czym dziennikarz, chcąc usłyszeć
odpowiedź na pytanie, przerywa, zadaje pytanie ponownie, albo wręcz
formułuje odpowiedź, o której wie, że padłaby z ust polityka, gdyby
rzeczywiście chciał udzielić jej udzielić. W moim przekonaniu to się nie
wyklucza, natomiast nie jest to jeszcze potwierdzone żadnymi badaniami
empirycznymi, a my przywiązujemy wagę do tego, by weryfikować takie
założenia.
Myślę, że każdy z nas ma w dzisiejszej debacie rację, w sensie
własnych ocen. Myślę, że wszyscy mają pewne intuicyjne wyobrażenie na
temat funkcjonowania mediów, bo na co dzień z nich korzystamy.
W tym sensie na mediach zna się każdy.
Jak mniemam, znam się na mediach. Na populizmie znam się
zdecydowanie mniej, na demokracji też nie znam się zbyt dobrze, szczególnie kiedy jestem w towarzystwie pana profesora Antoszewskiego. Myślę
natomiast, że z populizmem problem zawsze polega na tym, że należy
ustalić co to jest, czy ideologia czy strategia marketingowa. Jeżeli spojrzymy
na tę kwestię z punktu widzenia komunikacji politycznej, to równie dobrze
może to być strategia marketingowa. W literaturze zachodniej, właściwie
amerykańskiej, pojęcie polityki lifestyle'owej może stanowić próbę zamiany
populizmu na styl życia. Te wszystkie procesy, o których tu mówiliśmy,
fragmentaryzacja itp. powodują, że ludzie nie odczuwają interesu
zbiorowego. Ich interesy wynikają z bardzo zróżnicowanych stylów życia.
Jedni lubią jazdę na rowerze lub zdrowy styl życia, więc będzie ich
interesowało to, co konkretny polityk ma do powiedzenia na ten temat. W
tym momencie polityka nie nabiera wymiaru metanarracji, tylko raczej
pragmatycznego odwoływania się do różnych kwestii. Myślę, że istnieją
przynajmniej cztery podstawowe modele demokracji. Każdy z tych modeli
w gruncie rzeczy formułuje inne postulaty normatywne w odniesieniu do
mediów – stąd też wynika pewien problem w debacie. Często używając tych
samych kategorii odnosimy je do innych zjawisk. Ogromnie dziękuję
organizatorom za to, że mogłam tu być i uczestniczyć z państwem w tej
szalenie interesującej dyskusji.
MICHAŁ SYSKA: Mówię jako ostatni, lecz oczywiście nie chcę mieć
ostatniego słowa. Chciałem podziękować wszystkim panelistom. Poczytuję
sobie za zaszczyt to, że udało nam się zaprosić do Wrocławia takie grono.
72
Wrocław, 5.11.2011
Bardzo się cieszę, że odbyliśmy tę ciekawą debatę. Wydaje mi się, ze skład
prelegentów, którzy reprezentowali różne dziedziny naukowe - nie tylko
świat nauki, ale i mediów - pozwolił pokazać ten temat z różnych
perspektyw. Mimo to, podczas tej debaty na pewno zostało poruszonych
kilka wątków, z które są warte głębszego i bardziej wyczerpującego
omówienia, co stanowi wyzwanie na przyszłość dla organizatorów
konferencji. Już teraz chciałem zapowiedzieć Ośrodek Myśli Społecznej im.
Ferdynanda Lassalle'a ma plany, by poruszyć w debacie publicznej
przynajmniej dwie kwestie, które się dzisiaj pojawiły. Pierwszą z nich jest
kwestia powszechnego dochodu gwarantowanego. Sama idea jest dyskutowaną w politycznym mainstreamie, nie tylko w Ameryce Południowej, ale
i w Europie. Druga kwestia związana jest z kryzysem demokracji. Wielu
komentatorów twierdzi, że globalny kryzys nie jest tylko kryzysem
gospodarki, ale również kryzysem demokracji i instytucji demokratycznych.
Obywatele nie czują się reprezentowani, nie tylko przez instytucje
demokratyczne, ale również przez innych aktorów demokracji jakimi są na
przykład partie polityczne. Jako Ośrodek Myśli Społecznej im. Ferdynanda
Lassalle'a jesteśmy zaangażowani – z racji naszych afiliacji ideowych –
w dyskusję na temat tożsamości ideowych współczesnych partii
socjaldemokratycznych. Bierzemy udział w kilku projektach międzynarodowych. Z pewnością będziemy dzielić się z państwem wynikami tych
badań i tej dyskusji we Wrocławiu.
Chciałbym państwu bardzo serdecznie podziękować. Dziękuję
również Fundacji im. Friedricha Eberta, dzięki której mogliśmy się tu dzisiaj
spotkać. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie będziemy mieli okazję
spotkać się na równie interesujących dyskusjach, także – mam nadzieję –
z gronem dzisiejszych prelegentów. Myślę, że takie spotkanie jest też formą
aktywizowania do debaty publicznej, dlatego też bardzo serdecznie dziękuję
państwu, jako tym obywatelom, którzy skłonni są brać udział w debacie
publicznej. Do zobaczenia na następnych spotkaniach.
73
74
Ośrodek Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle'a został założony w 2005 r. we Wrocławiu jako niezależne stowarzyszenie, którego celem
jest upowszechnianie idei sprawiedliwości społecznej, pokoju, praw człowieka
i zrównoważonego rozwoju. Patronem stowarzyszenia jest Ferdynand Lassalle
(1825-1864), twórca pierwszej partii robotniczej w Niemczech, który urodził
się we Wrocławiu i w tym mieście został pochowany.
Działania Ośrodka służą formułowaniu krytycznych refleksji o współczesnym świecie i jego rozwoju oraz budowaniu ideowej alternatywy dla postulatów konserwatywno-liberalnych i nacjonalistycznych, które dominują w dzisiejszym dyskursie politycznym w Polsce.
Ośrodek realizuje swoje cele poprzez organizację konferencji, seminariów, szkoleń i warsztatów, działalność badawczą, wydawniczą i publicystyczną
oraz kampanie społeczne.
Dzięki współpracy z lewicowymi fundacjami i instytucjami z innych
krajów OMS im. F. Lassalle'a bierze także aktywny udział w europejskiej debacie politycznej i międzynarodowych projektach badawczych.
www.lassalle.org.pl
75
The Media – Populism – Democracy
Written record of conference held on November 5, 2011
NOTES ON THE PARTICIPANTS
Prof. Andrzej Antoszewski, PhD – head of the Political Systems
Department at the Institute of Political Sciences, University of Wrocław.
He specialises in the area of the functioning of contemporary democracies
– their principles, institutions and procedures. He is currently conducting
research on the process of democratisation in Central Eastern Europe, as
well as parties and party systems. He is the author and the co-author of
works such as: Erozja systemu politycznego PRL. Studium procesu (The erosion of
the political system of the People's Republic of Poland. Process study) (1992),
Socjaldemokracja w Europie Zachodniej (Western European social democracy) (1995),
Systemy polityczne współczesnego świata (The political systems of the contemporary
world) (2001), Wzorce rywalizacji politycznej we współczesnych demokracjach
europejskich (Patterns of political rivalry in contemporary European democracies)
(2004), Systemy polityczne Europy (The political systems of Europe) (2006), Partie
polityczne Europy Środkowej i Wschodniej (The political parties of Central and
Eastern Europe) (2005), Partie i systemy partyjne państw Unii Europejskiej na
przełomie wieków (The parties and party systems in European Union states at the turn
of the century) (2009).
Marek Beylin – art historian. Journalist and publicist for the Gazeta
Wyborcza. Democratic opposition activist during the People's Republic of
Poland, member of the Krytyka and L'autre Europe editorial teams,
cooperative for the Tygodnik Mazowsze. Awarded the Polonia Restituta Cross
order. Cooperative of Polish and foreign science centres. Author of the
1995 book Dziennik kampanii wyborczej. Klapa '95 (Electoral campaign diary.
Flop '95).
Prof. Tomasz Goban-Klas, PhD – sociologist, media expert, specialist in
social and mass communication. Head of the Communication and Social
Media Department at the Jagiellonian University. Former director of the
Polish Information Center. Professor at the State University of New York,
Buffalo. Author and co-author of Społeczeństwo informacyjne. Szanse,
zagrożenia, wyzwania (Information society. Opportunities, dangers, challenges), Prasa
lokalna i środowiskowa w Stanach Zjednoczonych. W cieniu gigantów (Local and
environmental press in the United States. In the shadow of the giants), Mass media w
Polsce 1989-1992. Rekonstrukcja sfery publicznej (Mass media in Poland 198977
1992. A reconstruction of the public sphere), Media i komunikowanie masowe. Teorie i
analizy pracy radia, telewizji i Internetu (The media and mass communication. Theories
and analyses on the radio, television and the Internet).
Roman Kurkiewicz – columnist for the Przekrój weekly, journalism
lecturer at the Collegium Civitas and the University of Warsaw, host of
programme on books and reading Pod Tytułem in the TOK FM radio
between 2006-2010, press, radio and TV reporter. A selection of his
feuilletons appeared in the books Klapsy polskie (2009) and Lewomyślnie
(Leftminded) (2011).
Dr Anna Pacześniak – adjunct at the Political Sciences Institute of the
University of Wrocław, research assistant at the CEVIPOL Research Centre
of Political Life at the Free University of Brussels. Authoress and coauthoress of works such as: Kobiety w Parlamencie Europejskim. Przełamywanie
stereotypu płci w polityce (Women in the European Parliament. Breaking the gender
stereotype in politics) (2006), Populizm w Europie – defekt i przejaw
demokracji (Populism in Europe – defect and symptom of democracy?) (2010),
Ludzie partii: idealiści czy pragmatycy? Kadry partyjne w świetle badań empirycznych
(Party people: idealists or pragmatists? Party members in the light of empirical data)
(2011).
Dr Dorota Piontek – adjunct at the UAM and Political Sciences and
Journalism Department and the School of Social Sciences and Humanities.
Her doctorate deals with international communication, her habilitation (in
progress) with political communication. Chair member of the Polish
Communication Association. Authoress and science editor of four studies,
authoress of numerous academic articles on political sciences and media
studies. Interested in the relations between political communication and
popular culture, the tabloidisation of the political discourse, political
marketing and advertising.
Agnieszka Pawelska – doctoral student at the Political Sciences Institute
of the University of Warsaw. Social activist, member of the Democratic
Students' Association. Cooperative of the Ferdinand Lassalle Centre for
Social Thought.
78
Michał Syska
Introduction
On behalf of the Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought
and the Friedrich Ebert Foundation – Representation in Poland, I have the
pleasure and honour to welcome you to the conference entitled “The
Media – Populism – Democracy.” Thank you for coming and deciding to
participate in this event. For more than six years, the Ferdinand Lassalle
Centre for Social Thought has been involved in think tank activities related
to research and conference work. Today's conference is concerned with a
certain area of our interest, since apart from issues of society, education,
the city, party systems and political parties, we are also interested in the
media. We would like to talk about the relationship between the media,
politics and political parties. I would like to thank all of the speakers who
accepted our invitations and decided to participate in the conference.
79
Michał Syska
I would like to welcome Prof. Tomasz Goban-Klas from the
Jagiellonian University in Kraków, and Dr Dorota Piontek from the Adam
Mickiewicz University in Poznań. In the first part of the conference they
will provide an expert introduction to the subject which we will cover in
more detail in the panel discussion in the second part. The latter will
include Prof. Andrzej Antoszewski from the University of Wrocław, editor
Marek Beylin from the Gazeta Wyborcza, Roman Kurkiewicz, a columnist
for the Przekrój, journalist for TVP Kultura and Radio Dla Ciebie. I also
welcome a full-time cooperative of the Centre, Dr Anna Pacześniak from
the University of Wrocław, the co-authress of a publication dedicated to
populism5. The discussion will be moderated by Agnieszka Pawelska from
the Warsaw University, also a cooperative of the Lassalle Centre.
“The media – Populism – Democracy” – this topic is especially
important for Poland and Central Eastern Europe, but also for Europe as
a whole. The political scientist Cas Mudde argues in The populist zeitgeist6,
that one of the factors which foster the development of populist strategies
in politics is the tabloidisation of the media, which involves focusing on
scandals and on sensation. The competition amongst the media brings the
need to formulate increasingly radical and vivid political views. This
transformation within contemporary media inevitably changes both the
strategies of political parties and the status of politicians in public life.
Bernard Poulet, the author of a book recently published in Poland, The end
of newspapers and the future of information7, points out the increasing
dominance of television in the public discourse and shows how the power
of TV changes the status of politics in the public debate, when it comes to
the relations between the politician and the citizen, as well as between
public authority and the citizen. Poulet writes that “The power of television
as a vehicle of information and debate space brought profound changes to
the methods of making politics. The person of the speaker and the
visionary gradually gave way to the actor and the pragmatist.” He points out
that politics is being desacralised, with more politicians becoming
celebrities. The sacred element related to grand ideals and visions is missing
from the sphere of politics, while politicians are becoming an increasingly
5 De Waele, J.-M., Pacześniak A. (Ed.), Populism in Europe. Defect and symptom of
democracy? Warsaw 2010.
6 Mudde, C. The populist zeitgeist, Government & Opposition, vol. 39, No. 4, 2004.
7 Poulet, B. The end of newspapers and the future of information. Wołowiec 2011.
80
Introduction
important element of show business. Poulet claims that in the past, when
a politician appeared on TV, the idea was to provide some political content
or properly direct a political appeal. Now, the main criteria is whether the
politician makes a good impression on air. Poulet also describes changes in
what can be called the psychologisation of politics. Once, viewers would
ask themselves whether they a given politician seems trustworthy and
honest – now we ask ourselves whether they make a good impression,
whether they are successful in attracting the voters' attention with some
trick invented by their advisers and spin doctors, specialists in the field of
political marketing. This sort of television is all about entertainment, transforming the nature of information so that it becomes entertainment. This
phenomenon is referred to as infotainment – the merging of information
and entertainment.
It seems that there have also been some changes in the way one
makes politics in Poland. Many commentators of the political life, political
scientists or sociologists, consider the creation of the Polish tabloid Fakt by
the Axel Spinger AG corporation, and the launching of the 24 hour
information channel TVN24, as turning points. They argue the two events
radically influenced the way of making politics in Poland. It is interesting to
look at the Fakt tabloid and use it to show the connection between media
and populism. The philosophy of the tabloid is based on taking the side of
the citizen against evil, immoral and corrupted elites. Anger against the
elites, instigated by the tabloids, is never aimed at the unjust social or
economical system, but rather against specific officials or politicians. Some
might consider this to be a parallel between the strategy of the tabloid and
the strategy of populist parties, who also channel a certain social anger, and
do not direct it against an unjust social policy or an inefficient economical
system, but against given politicians, pointing out, that they are harmful for
the citizen8.
I would like to conclude my introduction with a quote from
Giovanni Sartori, who argues that we are experiencing the phenomenon of
the homo videns citizen, the television man, who looks but does not think. In
the last few weeks, young people entered the streets of European,
American and Israeli cities as part of a protest against a lack of
8 See more at: Syska, M. Trzecie urodziny „Faktu”, http://www.krytykapolityczna.pl/
Naszym-zdaniem/Syska-Trzecie-urodziny-Faktu-/menu-id-197.html
81
Michał Syska
perspectives. During these demonstrations, one slogan stated: “Turn off
your TV sets and open your eyes.” I would like to ask Prof. Goban-Klas to
begin with his introduction.
Michał Syska
Director of the Ferdinand Lassalle
Centre for Social Thought
82
Prof. Tomasz Goban-Klas, PhD
The tabloidisation of the media
and neopopulism
The subject of the conference is difficult. In a way it is a shot in
the foot, since even though thirty minutes for one speech is quite a lot by
today's standards, it leaves only ten minutes for each of the three issues
mentioned in the title of the conference. Thus I shall focus on the media
and speak about the other elements less, especially about democracy, since
Prof. Antoszewski will definitely know and say more on the subject of
democracy and populism.
Before I begin, I would like to mention a very important decision
on the part of the Polish authorities – the introduction of a new academic
discipline: media studies. This happened on the 1 st of October 2011.
History shows that a new academic discipline usually takes about
a hundred years to be nominated. That has been the case in the United
States, and still is everywhere else. We have just reached this centennial in
Poland, and thus we have media studies. This discipline, on the same rights
as sociology, psychology, politology etc. is a new branch of social studies.
83
Prof. Tomasz Goban-Klas. PhD
Why do I begin with this particular subject? That is because the
science circles in Poland finally noticed, that the media are more than just a
circus and a vehicle for propaganda. I fought for the recognition of the
media studies as a legitimate branch of science myself, even though
I preferred a slightly longer name. I am a sociologist by education, and
I have met with accusations on behalf of my colleagues, that the media are
ludicrous and that they are all about infotainment and or propaganda. How
than can we turn it into science? Well, it already happened, and for many
important reasons.
The essence of science is the search for truth. I have been working
with what is referred to as the media for forty years and I can repeat after
Socrates, that in my field, I know that I know nothing. The only thing
I know is that one cannot naively trust the media. This is the thing which
sets me apart from active journalists – even though I have been a publicist
myself. Most journalists act according to the TVN24 slogan “the whole
truth, 24 hours a day.” One needs only a little common sense to notice, that
it is not so, but they truly claim that they know the truth. I, standing here
before you, admit, that I do not know the truth. I am only looking for it.
Not long ago I have written two speeches. The first one, which
I wrote about a year ago, bears the title: “Are the media harmful for
democracy?” Later I wrote a second speech, with a slightly stronger title:
“In what way are the media harmful for democracy?” After a longer period
of reconsideration I have decided that I should point at the ways in which
the media spoil democracy. Still, in the first sentence of the second speech
I argued that the thesis that the media are helpful for democracy is also
correct. Both conclusions are true – the media work for and against
democracy. After visiting the States in the year 1831, Alexis de Tocqueville
wrote that he admires the free American press more for the evil that it
prevents than for the good it does. The good done by the press is usually
small, yet the evil that it prevents is often very great. This principle might
even apply in the case of a tabloid.
I have in front of me a typical Polish tabloid which I bought today
at a newsagent's. I encourage you to spend 1.60 zł to see for yourself the
quintessence of the tabloid – a tabloid “tabloidised” this much is a rare
find. There is a dramatic word of caution on the front cover – “They will
deprive widows of their pensions” – a perfectly populist ploy. Many other
articles in this paper make use of a similar tone. Despite this, even this
84
The tabloidisation of the media and neopopulism
tabloid may sometime function as a controller of political life, a so-called
watchdog, or fulfil an informative role etc. This specific issue perhaps does
that in the worst way possible, which is why it is a perfect example of the
tendency of the press to tabloidise. But let us remember that even the
worst tabloid has two sides to it: a better one and a worse one.
The goal of the “In what way are the media harmful for democracy?” paper was to undermine the idea created by professional propagandists and journalists – who are masters in convincing, also towards their
virtues – and to show that the situation with the media is not as brightcoloured as it may seem, since there are many ways in which democracy can
be spoiled through unintentional acts by the media.
If I had more time I would talk much more on each subject. The
definition of the media itself is an issue one could easily talk about for
thirty minutes as well as for thirty hours. St. Thomas Aquinus,
a scholar from the good old medieval times, called for the need to differentiate between terms. In a debate, one often uses general terms and notions from different categories. Thus, just like Thomas Aquinas, we should
say “distinguo” – I differentiate. The first thing I would suggest to
differentiate between – which might be useful for the upcoming debate –
are the terms “politicality” and “partiality” – which in Poland are the
subject of excessive confusion. These two terms stand for completely
different things. The politicality of the media is in a way their innate trait,
and, from a certain point of view, a good thing. But the partiality of the
media, their connection to political parties, is a terrible thing. The
politicality of so-called public media – I use the expression “so-called”
since it is debatable, but what I have in mind are national media – is not
dangerous. It is their partiality that is dangerous. The politicality of the
National Broadcasting Council is not dangerous – its partiality is. Partiality
is governed through legislature, it comes from the manner of nominating
the Council. Please remember this when discussing this subject. I would
personally link politicality to certain goals, but politics is not only about
setting goals, but also about realising them through administrative work. It
is a completely different thing to make a decision than it is to set certain
goals. We often focus on those who speak only of goals – politicians to the
core. But we forget about those who make the administrative decisions
work, or who make them the subject of public information. That is because
it is more complicated. It is easier to talk about goals.
85
Prof. Tomasz Goban-Klas. PhD
What is it that I think is currently happening with the media?
I am standing here not only in front of an academic circle, but also in front
of interested citizens. I will now talk of an issue related to, let us call it,
political sociology. The concept of a social system, which comprises of
certain actions of people – the actions, not the people – has its subsystems. The first sub-system, the political one, is still, in a certain sense,
the most important one. It is the sub-system for setting goals – not party
goals, but political goals. Next, we have the culture sub-system, the subsystem of heritage, of setting certain activity patterns. The third sub-system
is the social one, related to social norms. The fourth one is concerned with
resources and deals with the economy. These four systems cannot function
as systems if they are not grounded in the social circulation of information.
There is actually no such thing as an information society. Society has always
been based on information. The society of apes is an information society.
Even the most primitive, illiterate societies were information societies if
human speech was involved. Society was always founded on the circulation
of information. The question is – what was this circulation based on?
The circulation of information is referred to as social communication. Social communication has to do with the circulation of social
information through signs and symbols exchanged between humans. These
symbols circle around them in the political, the cultural and the social
sphere par excellence, that is the sphere of norms, as well as of social and
economical relations. There is no trade without information, there is no
politics without information, there is no culture without information, and
there is no society without circulatory, social information. What are the
vehicles for this information? For centuries speech was sufficient along
with simple forms of writing. Communication was direct, everything was
local, close, familiar. Economy and culture were first regional, then
regional-national. Politics was also like this, just as society. These forms
were sufficient. Speech works this way at today's meeting – we are gathered
in one room, though we would have to remove the microphones since they
introduce a medium.
Since the invention of printing, especially the press as periodical
communication, the conditions for the circulation of social information
underwent a change. The book is a different story, but please look at what
happened with the press. It was the press that introduced a periodical
circulation of social information, which in the 18 th century was still elitist,
86
The tabloidisation of the media and neopopulism
since newspapers were expensive. But near the end of the 19 th century
there appeared popular, mass-produced papers. The change occurred
through the technology of new printing, most of all due to a new need,
which was fostered by the spreading of the ability to read – this was never
the case before. Here is the thing which many people forget about when
speaking of the media: the word “media” entered English from Latin,
where it had different meanings. In the 18 th century, more so in the 19 th
century, it was used for the press. The press became a certain medium, a
receptacle, a vehicle for advertisements. Not for editor content, the basic
and original source, but for advertisements. The press carried the message
of a different source – the advertiser. Just like a wall is a medium for a flier,
since we have to put the flier on a wall, as it refuses to hang in the air on its
own, such was the press a medium for advertisements. In the 19th century
one would say: “We reach out to the audience through the medium of your
paper.” Very nice phrase. But a certain pitfall awaited within. Since the press
was now associated with advertisements, it could be cheap. Before that, it
was expensive. We pay a lot of money for a book, but we pay much less for
a newspaper, since the advertisers cover 80% of its cost – they cover all the
costs in the case of commercial television programmes. Thus, there was a
new situation in which the press started reaching a massive audience. In this
sense, the advertisers started to purchase our attention. When we read an
article, our eyes will eventually skip over to the advertisement column. We
watch a TV show and during the break our attention is drawn by
commercials.
What does the press produce? A certain concept from political
economy states that the essence of commercial media production – under
developed capitalism, which might sound Marxist, but is adequate here – is
not only the production of programmes and information, but also
producing recipient auditoriums, selling the attention of an auditorium to
the advertiser. Marshall McLuhan – who cannot be accused of being
Marxist – claimed that a TV programme is like a juicy stake a burglar
throws before a dog when he intends to rob a house. This way he distracts
the dog with the bait and enters the house to rob it. McLuhan's theory –
just as many other theories – shows that it is not that a TV programme is
interrupted with commercials. It is the commercials that are interrupted by
the programme. The time disproportion is unequal, but this is not a factor
here. I know myself, from working in the National Broadcasting Council,
87
Prof. Tomasz Goban-Klas. PhD
that no amount of power would force the TV broadcasters to decrease the
volume level of commercials, which many elderly people find annoying.
Though the Council attempted many times to change this, it failed.
Commercial channels reject their appeals, since it is the advertisers they
depend on, who force them to keep the current volume. Advertisers are not
naive and they know that during a break people walk away from their TV
sets. That is why, when they go to the bathroom or to the kitchen, their
attention is caught not by the image but by the words and the sounds of
the commercial.
The 19th century saw the marriage of the idea market and the
global market. Certain grand ideals from the Enlightenment period regarding the press, which assumed that human beings are rational, that they
need to be given information and will act rationally, led to the creation of
the marketplace of ideas concept, also called the ideas market. Truth was
supposed to emerge from the clash of all the ideas in this market. Thomas
Jefferson spoke in beautiful words that if he were to choose between
a government without newspapers or having newspapers without
a government, he would prefer to have newspapers without the
government, since the papers would then direct public thought. His only
condition was that everyone would have to have access to them and know
how to read. Both conditions are not exactly met today, since we are talking
here about reading complex political articles. Thus, we have the market
idea, which freed the press from the early Renaissance state censorship. The
papers emancipated themselves, they were becoming independent from the
state. This process began in the 19 th century, in the 20th century it was
undermined under authoritarian systems, but after the year 1989 it saw its
rebirth in many countries. The media achieved their independence from the
state. At the same time they became dependent on money, not from those
who bought the papers i.e. the readers – since for some media we paid increasingly less money, sometimes having access to them for free – but from
the money which reaches the media through a different channel, depending
on the amount of recipients.
The first emancipatory freedom movement for the press allowed
for the journalists and the media to have unique privileges as
a trade. I support these privileges, I was a journalist myself and I appreciated the fact that nobody tried to censor me, but no other trade, whether
pharmaceutical, medical, legal or academic, has such freedom as the press.
88
The tabloidisation of the media and neopopulism
The First Amendment to the American Constitution was a pioneer idea.
Why? The goal was to ensure a true market of ideas, to prevent any idea
from being artificially stifled. If it is to be rejected, it has to occur through
the confronting of truth with falsehood – the truth will emerge victorious.
The Founding Fathers did not take the economical element into account,
since at first it was not as important. Hearst and Pulitzer noticed it in the
19th century, creating huge media empires, press empires based on the
independence of press from state authority. Their wealth did not come
from the shallow pockets of the poor readers, but from the well-off
advertisers, who treated the American nation as the object of consumer
ads. Thus a second market was emerging – the business market, where one
competes with others for money, huge amounts of money at that. First it
was the press, Hearst and such, later television with Murdoch, now the
Internet, for which Zuckerberg is at war with Google after they both
financially defeated Microsoft, which prior to that finished other companies
as well.
This main idea created a trade which is privileged when it comes to
its freedom of action, and at the same time brings high revenues.
Theoretically, anyone can start a paper, though it actually requires huge
financial input. In the case of concession radio and television, the rule for a
long time was – and when it comes to terrestrial TV it still is – that granting
someone a TV license is as if to allow them to print money. Zygmunt
Solorz-Żak has been granted licence for his Polsat channel and made good
use of it. It was possible in the beginning, later the TVN channel received a
smaller nation-wide range, as things were more difficult. Now, in order to
have a nation-wide terrestrial TV, one would have to buy it from the current
broadcasters. TVN is for sale – please consider buying it. It is impossible to
enter the market otherwise, as there are no more frequencies, no more
space. One can launch satellites, or try their luck with cable, since otherwise
it is impossible.
Thus we have the clash of two markets, the free idea market and
the financial media market. Large media corporations do not allow for
others to see their finances. The tabloids also never reveal any information
regarding their income, let alone any information about the wages of chiefeditors, directors, or even a single journalist. And yet they are full of despair
for the situation of widows. If at some point some accountant jumps ship
89
Prof. Tomasz Goban-Klas. PhD
from a tabloid and publishes data regarding the income of the journalists,
that will be the ideal piece of information for serious press.
I had a small altercation with liberal economy professors, whom
I have delicately accused of not understanding two notions. I am not an
economist, but I can try to describe these notions. The first one is called
information economy. Information is a commodity like no other. The
material five złoty coin always has a certain value. I have heard that some
speculators buy nickels in America for six cents, knowing that when the
dollar drops, they still have four cents, since the copper itself always has
a certain value. Perhaps it is not worth to buy five złoty for ten złoty, but
please consider this option of keeping your income safe for the future –
buy the smallest coins possible. This value cannot be easily reproduced.
A paper bill can easily be reprinted, but a metal coin is becoming
increasingly harder to copy. When money becomes pure information, it can
be passed on and copied just like the information. This is where the crisis
of the so-called virtualisation of money comes from.
But moving on to information itself, we know that the value of
a book does not come from the paper it is printed on or from how thick it
is. It is the semantic information that counts. Once it was hard to reproduce
this value, people had to copy books in monasteries. Gutenberg created
printing, while today, thanks to computer technology, information is
created even faster, and it takes even less time to print it. One can also copy
the work of others – that is exactly what portal journalism is about. You
have ten sources and you merge them into the eleventh one. The director
of Google said once that if you count information in bits, since 2006 to
2009 alone there has been as much information produced as since the
beginning of the human race. Bits are used to measure asymmetrical
information – just like when you count the letters of a word. „Joe” and
„Doe” have the same amount of letters. The semantic difference between
„Doe” and „Joe” is what is important to us, but it is not as relevant when it
comes to counting the letters. The bits keep growing and what is slowly
taking place is what Stanisław Lem wrote about in his Megabyte Bomb – we
are starting to be flooded with information since the production of bits is
very simple.
What is more, a second element takes place. Information economics is concerned with the characteristics of information when it is
commodified. Information is reproduced in increasingly fast ways. But
90
The tabloidisation of the media and neopopulism
there is also the so-called attention economy, developed by the Nobel Prize
Laureate Herbert Simon. In this theory, Simon argues that human attention
is the rarest good in the world. Please think about this – we have seven
milliard people in the world. Each of them has a twenty four hour day and
night cycle. We take away eight hours for sleep and basic hygiene. Now we
can count how many hours of attention each one of us has left. This
amount is strictly limited and nobody will ever be able to increase it, not
even by a single minute. If I steal twenty five minutes from you, you lose it
forever. If during my speech someone was day dreaming, he was excluded
from many much more interesting activities. During the day we are often
multitasking – we do a number of things simultaneously. I, for example, am
addicted to reading papers while watching television. We jump from one
thing to the other to get more information, but eventually we are never
really successful. 19th century progress is about the incredible increase in the
supply of information, with a severely limited need as described by the
attention economy. Especially since there are other factors involved, such as
human tiredness. Despite what many might think, we are not as rested as
the people who could allow themselves not to work, like the French
aristocracy, who spent most of their time perfecting the art of conversation
in 18th century parlours. The current situation is completely different, yet
there is not much discussion about this. For one thing, the attention
economy remains ignored.
Luckily, the unprecedented creativity of the idea market is
a counterbalance for the market-nature of information. Which is a wonderful thing. I love the media, even though I do not entirely trust them;
both the new, Internet-based media, as well as the old press and television.
The media are close to me, since due to their business market activity we
have the funds and motivation to create new, fantastic things. The world is
characterised by an amazing connectivity, ensured mostly through mobile
phones with Internet connection. The progress is amazing. The
deregulation of the market, room for greater competition, licensing
becoming less harsh – these are the good sides. But there are bad sides as
well. Right now we know that the dominance of free market ideology on
the market undermines the character of information as a public good
worthy of constitutional protection, turning it into infotainment, which
undoubtedly is not worth such protection. What occurs is the
concentration of property. I think that the concentration of property,
91
Prof. Tomasz Goban-Klas. PhD
pluralisation, commodification – this is where I disagree with Leszek
Balcerowicz – can be a good thing, when you take for an example
automobiles. I have nothing against the fact that there are only five or ten
main producers of cars in the world, since each year they create better cars
at a reasonable price. That is a good thing. The progress when it comes to
television sets is also astounding. Who prefers the old Jowisz or Rubin sets
to a new Samsung?
But when it comes to culture, that is semantic information, the
question is: does the greater competition among the creators of mass
produced and differently packaged information lead to better or worse
quality? It would create good quality information were there standards of
evaluation. The problem is that we lack such standards. We are the standard
– our minds, our eyes and ears. One sits in front of the TV and picks
a given channel with the remote. If we were to choose quality programs –
whatever that means – things would be good. But we all know that we
usually choose the worse ones. The Gresham law of weaker money
repelling better money applies here very well. Why? Because we are
increasingly tired with the current state of things. We look for ways to
entertain ourselves, to take a break from the everyday life stress, from living
the moment, from the hurry and the tyranny of the moment.
There is no proof that an entirely unlimited competition leads to
the better quality of information, regardless what such information would
actually be. At a certain point the deregulation of the media market was a
good thing, when it was started by Reagan or Mrs Thatcher. Right now the
situation is becoming unfortunate. Social fragmentation caused by the
diversity of the media leads to a dispersion, but not only that – we are not
only dispersed but we are also selected. It is common knowledge that the
media prefer the younger than the elderly, whom I represent. That is
because you can sell a beer commercial to a younger audience and make
more money, while the only thing you can advertise for the likes of me is
pills for gout or prostate problems. Please, for a moment, think about the
kind of commercials placed in TV for a given target. Do not expect to see a
car commercial interrupting television theatre shows – this would be a
waste of money on the side of the advertiser. The audience of a show like
that are not the proper target for this kind of commodity. Not only there is
fewer of them than sports supporters, but they are also less valuable for the
given advertiser. TV audiences are bought according to the same principles
92
The tabloidisation of the media and neopopulism
which are used in Texas to sell bulls – young bulls cost more than old bulls
and cows.
It is worth remembering that the media are an important part of
what Zygmunt Bauman – my old teacher – refers to as liquid modernity.
This notion encompasses many phenomenons, but the media seem to be
most liquid. If each of us looks at their life, at what has changed the most,
it turns out that it is the media surrounding that changed the most. Fifty
years ago journalism was a quite simply defined type of public duty. This
includes all sorts of journalism, even commercial journalism. This duty
aimed at informing people about urbi et orbi – the city and the world. Right
now we notice a lack of foreign news in TV news reports – not only in
Poland. Americans, who in the '60s used to be somewhat interested in the
world, are no longer interested. It turned out people are local by nature,
national at most. Large stations remove foreign blocks. Such information is
usually just minimal, with the media focusing on confrontations. If you are
responsible for the finances of a TV station in Poland, you would have to
be a financial hero to send a correspondent to Libya, since it costs huge
amounts of money. The channel reporters have to travel with their
equipment abroad, which is costly. Besides, a news flash about an
earthquake or the flooding of Bangkok is too boring for the common
viewer – we have disasters enough in the world, they no longer cause any
emotional response. It is easier to organise a pseudo-debate the likes of
“Błaszczak vs. Ziobro” - this is a bloodbath for all to see, and it costs
nothing – the participants will come to the studio on their own. This is
politics subsidising media programmes, since politicians already know how
to act properly. They are the ones who make the show. They have money
for advisers and they present a ready product, just like a commercial shows
a given product. If you add a touch of drama, what you get is a specific
type of tabloidisation – dr Piontek will talk more of this.
The media are a functional element of contemporary life, be it
under democracy or not. I prefer democracy and tabloid media, to media
directed centrally by dictators. Populism and the so-called neopopulism
might be an issue here. Before I came here today, I checked, as
a scientist, what serious books have been published on the subject of populism. It turns out that there is not a lot of books about neopopulism and
the media. There is actually one book which covers it. I have read it, it
turned out to be very chaotic. I hope that Prof. Antoszewski will speak
93
Prof. Tomasz Goban-Klas. PhD
more about the older type of populism. When it comes to neopopulism,
I think it has to do with television and tabloid populism, which is a new
form. This sort of populism utilises images – this article in Fakt on the
widows is also a certain image. It is not about the phrase “They will deprive
widows from their pensions” being written in huge letters. Such an article
could also be published in Gazeta Wyborcza. Perhaps they would use a
smaller font there, or perhaps put it on the second page or phrase it
differently. But the tabloid uses a special graphic form. The only thing
missing is a crying widow asking “How am I to live?” I am starting to have
tears in my eyes already. This is the essence of the tabloid – excessive use
of our emotions. This is the most dangerous thing about neopopulism,
since these developed, highly tabloidised media deprive people of basic
reflections, of the element of an inner-debate. They expose emotions,
frustrations etc., reaching dispersed auditoriums, especially those which are
poorer and more frustrated. This sort of information costs almost nothing
– 1.80 zł or 1.60 zł. A good piece of information should be costly. But we
do not wish to pay for good quality information for various reasons, which
is why the media choose cheap, even free information, which, as a result, is
mostly emotional, simple, entertaining. One can already see a great crisis of
journalism in the West. I know this from my American colleagues who are
professors, but also from books written by former journalists – also
working for television – who were fired or who are now retired and expose
in their books the backstage specifics of their work. There is no such thing
in Poland, there is relatively little information, and journalists have no time
to write thick books. But the future of the journalist and journalism in
general, as indicated by Bernard Poulet, represents a grim perspective.
Is there hope? Homo sapiens is changing. Cognitive science is
a branch of study which studies the influence of the media on the mind.
“Internet-based” kids are different from us, at least from me. My grandchildren are different than I am. But I believe that they are also homo sapiens,
not only homo videns but also sapiens, that they also think apart from clicking
away at websites. Perhaps in a year, maybe two or ten, tabloidisation will
reach its limit. Perhaps after some time people will have enough and will be
bored with the constant evoking of emotions. One can already see some
signals of that happening. Certain TV series which should captivate the
viewer fail. Humanity underwent many different time periods and somehow
– perhaps often due to small groups – it emerged free. These small
94
The tabloidisation of the media and neopopulism
intellectual groups have to introduce certain ideas into public circulation.
This is where the good side of the media comes into play – perhaps not the
big, vastly commodified ones for now, but “vehicle” media, i.e. digital,
both-way Internet, social media. They are also appropriated, but there is at
least some hope, that a second circulation will emerge. In the communist
times one would talk about the first circulation, that is the mass circulation
fully controlled by the PZPR party, and the second circulation. When the
first one went out of order, the second one took over. The first circulation
of capitalism is starting to malfunction. It worked well so far, but lately it
increases social inequities. The resulting frustration might for a moment
take the form of neopopulist movements or leader parties, just as it is in
South America. But it can also assume the form of different types of social
organisation and smaller forms of communication, a further exchange of
information, not necessarily on the level of the tabloid. Sensible people
might still be able to regain control over the direction this world is heading
towards, but first there has to be a major shock or crash. Sooner or later
seven milliards of people cannot become as stupid or be such easily
cheated by the tabloids. The journalist crisis might break away into a form
of new quality public media. But this is a distant perspective.
In Stanisław Wyspiański's play The wedding, Czepiec asks: “What's
going on in politics, sir? Are the Chinese holding on!?” The journalist
answers: “Politicians is what I have had enough of.” He does not want to
talk, but the peasant coerces him and eventually says: “We read papers here
so we know everything.” This is the trap. The peasants, who used to read
one journal, probably the conservative Czas from Kraków, thought that
they know everything. This is the example of the narcotic function of the
media. But perhaps the peasant knew more about the Chinese than today's
viewer, since he was interested in a specific military situation on the
Chinese front.
I think that common reason will prevail and that we will wish to
“know everything,” perhaps not from the tabloids but from the newspapers
which used to be involved with international matters, like the Kraków Czas
a hundred years ago. Let us read, but let us also remember, that the more
we know, the less we can trust what we know.
95
Dr Dorota Piontek
Tabloidisation and metarelating – the future
of political journalism?
Speaking right after the professor is undoubtedly a challenge, yet
I will try and face it. On the one hand I would like to avoid making
a very academic speech, at the other I would like to point out that the category of tabloidisation is not only present in public discourse, where it is
very popular. It is also a category which has been the subject of academic
study. There are certain studies conducted concerning tabloidisation and
a second notion, metarelating, which mostly affects journalists and
contemporary political journalism. Please allow me to provide a couple of
definitions – I will, obviously, not delve too deep into the details. I would
like to point out a number of things and share with you the results of
a certain study. It is a pilot study, which is why it is currently conducted on
96
Tabloidisation and metarelating – the future of political journalism?
a small sample, but nevertheless it provides certain foundations for
formulating assumptions for further research, which we expect to
undertake. Perhaps the future will bring an opportunity to share with you
the results of the empirical research, which – I believe that to a large degree
– confirm the intuitions we already have.
Is the tabloidisation and metarelating of politics the future of
political journalism? This question remains open. One might say that the
term “tabloidisation” has largely negative associations, and that is how it is
used in public discourse. This intuition is correct, but I would like to refer
to what has been said by Prof. Goban-Klas – the media are at the same
time helpful and harmful. This statement also applies to the tabloid media.
Most analysts of the media market and the processes of mass and political
communication will argue, that this type of media is mostly harmful. But
there are also those, most often the representatives of the so-called cultural
theory, who point out that tabloid journalism has certain merits, like for
example the introduction of certain issues which have previously been
ignored, into the public discourse. It is generally accepted that tabloid
journalism – since we are not only talking here of tabloids, but a certain
process – is a type of journalism which to a large extent leads to the
emancipation of certain social groups, which were previously ignored and
absent in the public sphere. Some even speak of the creation of a certain
alternative public sphere, where groups which until now were somehow
socially hurt or alienated are given a chance to articulate their interests and
problems. This discussion is still an open discussion, though – as I have
already stated – from the point of view of the elites – what ever they may
stand for – be it media elites, political or academic elites – tabloids and
tabloid journalism are usually held in contempt.
In our science community there is also the tendency to denigrate
tabloids. But to be honest, nobody studies them – which is also an interesting matter. A year ago I spoke at a conference where I compared Fakt
and Super Express, mostly focusing on elements related to political
journalism. The moderator of the panel described me by saying that: “Here
is an example of a person who does for us what we do not wish to do
ourselves.” It was assumed beforehand that my work was the result of
a great sacrifice. During that discussion, certain interesting differences
between Fakt and Super Express were revealed when it comes to political
97
Dr Dorota Piontek
journalism – perhaps some other time there will be a chance to talk about
this in depth.
Tabloidisation and metarelating are closely connected subjects.
Prof. Goban-Klas mentioned the many reasons for the changes in the
media. I would now like to provide a short and synthetic description of the
three most important processes. The first one is the growing competitiveness of the media market, which results in the commercialisation –
or as some claim, the hypercommercialisation – of the media market, which
makes the media focus on the fulfilment of the needs of the recipients.
These needs change, which is the derivative of the changes in lifestyles and
all the conditions of the social system. Two other processes involved are
the progress of media technologies and the thing mentioned by Prof.
Goban-Klas: the fragmentation of the audience. The number of
communication channels is growing far faster than the number of people
who use them. That is why what occurs is fragmentation and, consequently,
growing competitiveness. Commercialisation or hypercommercialisation is
pointed out as the most important reason behind tabloidisation.
Metarelating is mostly the result of changes in the relations
between politicians and journalists. The interesting thing is that journalists –
at least as it is claimed by analysts of contemporary political communication, i.e. third age communication – are losing their privileged
position in the public discourse. It is terribly frustrating for them and
makes them resort to actions referred to as metarelating. The polarisation
of support among society is growing, which consequently leads to the
polarisation of the media. The technological progress enables the polarised
media – also electronic ones, which were earlier associated with the
requirement to stand by the principle of maintaining objectivity, which we
no longer expect from them – reflect social polarisation.
I think that the process of polarisation in Poland was especially dynamic
since the year 2005. Of course, earlier we also had media which supported
certain world-view options. Yet since 2005 we can talk of media, which
clearly participate in the political conflict, and not only in the political
debate, which was a normal state of things.
I said before that I will avoid detailed descriptions of definitions.
But it is worth noting that the first definitions of tabloidisation have been
formulated as early as the mid '80s. Marvin Kalb, an active journalist, argues
that tabloidisation is the depreciation of hard news, the glorification of sex,
98
Tabloidisation and metarelating – the future of political journalism?
scandals and infotainment. Allow me to point out that the situation with
infotainment is especially interesting, since this term was originally used for
something entirely different than it is today. At first, infotainment was
supposed to stand for the providing of relevant information in an attractive
or entertaining form, to make it stand out. Currently, infotainment is an
attractive formula which is the carrier of irrelevant information.
Infotainment would not be considered as negative as it is, if it were not for
the change within its content.
Frank Esser's concept – which I find more interesting – divides
tabloidisation to a micro and a macro level. Micro level tabloidisation
mostly has to do with the standards of journalism, since it leads to a revision of the traditional approach to journalism, mostly to television
journalism, but also to the press. This is first and foremost the result of the
preferences of the viewers and the commercial requirements which stem
from the commercialisation of the media. Please remember, that
commercialisation encompasses all types of media, regardless of the status
of the source. Regardless of whether the contributor is commercial or
public by nature, the media are always subject to commercialisation.
On the micro level, tabloidisation stands for the changes in the
selection of information and in the manner of their presentation. There is
fewer long reports and more shorter reports, accompanied – what you can
clearly see in the case of the issue of Fakt brought by Prof. Goban-Klas –
by images and visualisations. There is also a change in the elocution of the
journalists and the style in which they report certain events. Their language
is becoming more informal, with a definitive dominance of common
speech. This allows them to reach the so-called average recipient.
Obviously the recipient in question is one with an unimpressive education,
even if they have formal education – which is actually a result of the
tabloidisation of our high education.
Micro level tabloidisation has its consequences for the social level,
and thus for the macro level. This means that there is a certain social
process at work, which is a symbol of certain over-evaluations, changes
which have their consequences for the foundations which constitute
society. Esser indicates that we are experiencing a situation in which the
values of traditional education and the need to activate the citizen to
intellectual participation in a serious political debate are belittled, with
political marketing, which waters down the public debate in the traditional
99
Dr Dorota Piontek
sense. When we speak critically of tabloidisation, we usually refer to the
damage it deals on the macro level.
We could also take a look at Howard Kurtz' definition. He was the
first to study American journalists and define tabloidisation on the basis of
what they said and using the observation of certain processes in the world
of the American press in the '90s. His definition corresponds on the one
hand with the assumptions of Kalb, and on the other with the definition of
tabloidisation on the micro level.
It is also worth noting, that tabloidisation is a process. One the one
hand it is a phenomenon, yet on the other it is a phenomenon which is
becoming a process. That is why tabloidisation should be studied in a longterm perspective. Secondly, tabloidisation does not concern itself with
tabloids but rather with so-called traditional media, or so-called quality
journalism. We cannot really talk of the tabloidisation of Super express, yet
we can talk of the tabloidisation of the Gazeta Wyborcza and Rzeczpospolita
or any other journal which is considered a guardian of journalism in the
traditional sense – I find it hard to come up with examples of such papers.
Similarly, we can talk of the tabloidisation of opinion weeklies, but not
weeklies which are tabloids by nature. This is also worth remembering.
Tabloidisation is in fact all about the repossession of tabloid journalism
standards by opinion journalism. That is why the media have to be a subject
of serious study. Finally, tabloidisation should be studied within the cultural
and historical context of each country – in each media system it is
somewhat different.
Colin Sparks argued that there are three ways one can use the term
tabloidisation in journalism. It stands for a change in the subject – a change
of traditional standards – mostly when it comes to public electronic media.
Secondly, Spark stresses that it is a change of priority in a specific medium
for the sake of entertainment. The third assumption has to do with
crossing the barrier of good taste and gives the example of the Jerry
Springer Show. There is no Polish equivalent of this programme yet, and I
believe that for many reasons it will not appear here in such form.
However, I have once stumbled upon a programme broadcast in public
television, in which a jury evaluated the misfortunes of the show's
participants and rewarded the ones whose misfortunes were the most
spectacular.
100
Tabloidisation and metarelating – the future of political journalism?
Some also speak of the tabloidisation of politics and the tabloidisation of emotions, which are the consequences of the tabloidisation of
journalism. The tabloidisation of politics involves journalists and politicians
using each other, not in order to realise important plans or goals mentioned
by Prof. Goban-Klas, but in order to attain goals set by commercialisation:
for the media it is to draw an audience, for the politicians it is to draw
voters. The tabloidisation of emotions has to do with the aggrandisation of
certain events by the media. This is obviously related to the need for
competitiveness.
I shall now present the pilot study I mentioned in the beginning.
I will not talk of the methodology – if someone is interested, I will gladly
talk about it later – right now it is not as important. The material I will
present was not researched by me – it is a quantitative analysis done by
Press-Service. Image 1 shows the comparison of the amount of material in
the years 2009 and 2010 in Wydarzenia, the Polsat information programme,
in Wiadomości, Panorama and Fakty. Those are the major news
programmes of two public channels and two commercial ones. Please note
that in each of these programmes there can be observed an increase in
information units, whereas the running time of each programme did not
change. Thus we have less time for each information unit.
Image 2 shows a comparison of the content, taken from my own
study. The sample was definitely smaller than in the case of Press-Service.
The time period in question is also 2009 and 2010, and the programmes
studied are the Fakty and the Wiadomości. Please note, that at first
glimpse, politics seems to be the dominating topic, but if we were to sum
up the remaining ones, it would turn out to be less important. Despite that,
we agreed with the Professor that in the democracies known to us, the
presence of politicians is not as strong in informative media as it is in
Poland.
There is a growing interest in Poland with personal stories. Please
ignore the sport readings, the research was conducted during the Olympics
which is why the results are a bit inaccurate. After politics, the top spot is
taken by personal histories, then social matters and sensational stories. If
we were to sum them up it would be more than political problems, let alone
matters related to economy. Please notice how little economic information
there is in information programmes. This is considered an indicator of
tabloidisation.
101
Dr Dorota Piontek
Image 1
Image 2
102
Tabloidisation and metarelating – the future of political journalism?
Image 3
Image 4
103
Dr Dorota Piontek
Image 3 shows the amount of material researched by Press-Service
– with a slightly different division of topics. Politics seem to be dominant,
but again – if we were to sum up the other topics it would turn out that it is
not as prevalent.
Prof. Goban-Klas also mentioned actors. Image 4 shows that
politicians are the dominant group of actors in information programmes,
though, frankly speaking, this means only about twenty specific politicians.
The other actors are so-called everyday people. The fragmentation of
statements is an interesting phenomenon. The journalist acts as a sort of
information broker. Statements from politicians are usually based not on
exclusive statements given only to the reporter of a given station, but on all
sorts of statements uttered at various briefings. In fact, these are
deliberately selected fragments. A given statement is chosen because it
shows that a given politician was prepared and talked about something they
were familiar with, thus they have a chance for media exposure, or because
the statement fits the journalist's news concept, or certain content which
they intend to put there. It is similar with statements from so-called experts.
Their statements are also usually short, though still longer than what we
eventually see on the screen.
Image 5 shows an issue already mentioned by Prof. Goban-Klas:
the fall in interest regarding foreign news. We find them only interesting if
they are somehow related to our own business. This year the situation in
Egypt was quite prominent, but what was stressed was the issue of what
will happen to our vacations – where will we go if there are problems in
Egypt? This is also an interesting comparison of the channel Polsat News
with TVP Info and TVN24. International news on those channels are
concerned with singular, often petty events such as a panda bear being born
somewhere or some accident taking place abroad. This is not the news
which are traditionally associated with international matters, meaning events
that are relevant for the international community.
Image 6 is an analysis of who speaks in the media. The politicians
who appear in the media are usually those who represent the coalition in
power. What is interesting, Image 7 shows that in 2009 major politicians
were quoted the most, whereas in 2010 secondary politicians are definitely
more prominent. I personally interpret this as a result of the changes in the
communication strategies of political parties, which delegate certain people
104
Tabloidisation and metarelating – the future of political journalism?
Image 5
Image 6
105
Dr Dorota Piontek
Image 7
Image 8
106
Tabloidisation and metarelating – the future of political journalism?
to contact the media. In Poland, there applies a certain principle of the
inaccessibility of leaders. This prevents the leaders from being used up in
everyday confrontation, plus they do not have to struggle with journalists.
Image 8 shows the subjects brought up by politicians. Politicians
usually talk of each other. The statements of politicians in the studied time
period were concerned with other politicians. They would evaluate their
colleagues – not their legislative projects but whether they are trustworthy,
smart etc. There is usually a lot of malice and negative approach towards
political colleagues.
I would also like to quickly mention one thing which might encourage you to participate in the discussion – the issue of metarelating. It
also includes certain processes related to the determinants of the environment in which political communication takes place. Metarelating is
defined as the abandonment of the traditional role of the media as the
creator of space for political or public debate. It is pointed out that
journalists become the participants of a debate through the mechanism of
autoreference, which – at least according to Esser – is concerned with
concentrating on one's own role. Thus journalists focus on themselves.
Esser defines the mechanism of autoreference as the metacommunication
of the journalist's awareness of being manipulated by politicians. Next,
journalists show the ways in which this manipulation is done,
deconstructing them. Finally, they reveal the ways in which they bravely
oppose them. This is related – as I have already mentioned – to a change in
relations, and, first and foremost, with the professionalisation of political
communication. It is more often that a politician is professionally prepared
for a confrontation with the media. Certain professional communicators
often speak on behalf of politicians. Very often such people are exjournalists, who are perfectly familiar with how the media functions – they
know the determinants and factors which influence the selection of
information.
The same people who talk of the tabloidisation of politics, who
claim that journalists criticise the behaviour of politicians, are the same
people, who claim that journalists feel they have lost their privileged status
in the process of political communication. Journalists are no longer the
mediator, the oracle. Instead, they are being used and cheated. That is why
some say that the term “spin doctor” is a tabloid term which has negative
associations, and was coined by politicians, who feel they are being fooled.
107
Dr Dorota Piontek
In fact, “spin” is considered by public relations specialists as a natural
phenomenon, since it involves the presentation of one's own version of
events. Each of us always tells their story and there is nothing wrong about
that. Associating the term spin – which etymologically has a somewhat
controversial meaning – with aforementioned actions leads to their
interpretation as unjust and untruthful manipulation.
Different types of metacommunication can appear in two sorts of
news: in autoreferential news, and in news concerned with the process of
creating news. When it comes to autoreferential news, those are such which
most often involve the evaluation of the journalists' role in the
communication process, usually communication regarding special events,
such as the elections. Please note that turning the elections into
a special democratic event is practically impossible to do in a 24 hour information channel. Once, the elections were a time of intense communication between politicians and citizens. In this aspect we might call it
a sort of holiday. Currently, the same politicians who appeared on TV
a month ago and three months ago and two years ago, show up during the
campaign and say the exact same things. The media attempt to create
certain special events, for example by organising debates, which are no
different than publicist programmes with appearances by politicians. The
only difference is about certain rules which seemingly apply during debates.
This gives the journalists the feeling that they play an important role in the
communication process. They later analyse the events they organised,
focusing on their own role. They often stress that they are the only ones
who care about the quality of public discourse, or about certain topics
being brought up in public space.
Autoreferential news also involve a phenomenon which can be
observed in Poland since 2005: the relating of altercations between
journalists. Journalists started suing each other and they turned those
lawsuits into news. They no longer simply sued each other – it is their right
– but they informed the public about it. Very often this involved the
questioning of the statements of opponents, degrading their competence
or undermining their legitimacy for public statements. I think that Gazeta
Wyborcza is especially treated this way by certain media – but
I have not studied this issue.
There are certain clichés of autoreference, mostly related to its
specific manifestations. There are news concerned with the making of
108
Tabloidisation and metarelating – the future of political journalism?
news. It is often said that viewers love watching the backstage process.
Thus there are various programmes which show the mistakes and the
backstage work of politicians, focusing on marketing strategies, spin
doctoring, revealing the mechanisms used by politicians to influence
journalists. Quite often there are news about the candidate-media relationship, news on the behaviour of politicians during the campaign, or
reports regarding the motives of each candidate, usually showed in a bad
light. Politicians are usually shown as people with particular interests, who
do not act for the common good. All of this is a consequence of
tabloidisation, since if we were to recapitulate the image of politics in information programmes, it would show that we are experiencing great
personalisation, focusing on individuals, the privatisation in the sense of
showing certain private traits of politicians. This was especially apparent in
2010 after the Smoleńsk catastrophe. This also applies to the specific
narration of journalists – Prof. Goban-Klas mentioned this – the use of
the ludic narrative, the fairy-tale with the evil ruler and the good but
mistreated citizen.
On the level of language one can notice the use of certain evaluative phrases. A journalist for example might ask a representative of the
government why was a citizen the victim of the incompetence of an official. Thus he assumes beforehand that incompetence was involved. He
might also use the phrase “hideous crime” before there is indication that
any sort of crime was involved. Another phrase might be “soulless official.”
Even on the linguistic level we have lots of forms which situate the
journalist against the government, which is the essence of tabloid
journalism. Tabloids were always anti-elitist, in the sense that they always
positioned themselves on the side of those who were weaker, which does
not mean that they did not use this for their own benefit.
109
QUESTIONS REGARDING
THE LECTURES
PROF. JERZY LUKIERSKI, PHD: I wanted to ask about the words
“spin” and “spin doctor.” How do you understand these terms in Polish?
DR DOROTA PIONTEK: Etymologically, “spin” simply comes from
“spinning.” It is often said that the term has been introduced by politicians
and mainstream media journalists, to refer to certain public relations
activities. The term “spin” evolved, since on a public relations level it stands
for providing a certain account of events, their interpretation. This
interpretation can and is not entirely accurate, but this subjective element is
the innate trait of any interpretation, since each interpretation is subjective.
When I tell a story, even if I do this with my best intentions and when I am
certain that I am being objective, in fact I am telling it according to how
I understand it – in this sense it will always be subjective.
The term “spin” evolved and right now it is commonly used in
a derogative manner. Spin is considered as a sort of manipulation, a telling
of stories with the intention of manipulating the consciousness of others.
An advisor is always someone else, but in public discourse the difference
between the term “advisor” and “spin” is fading – everything is considered
as “spin,” which makes this short, negative information easier to convey, at
the same time somewhat falsifying reality.
It turns out no one was able to come up with a better term in
Polish. “Szacher-macher” is an example of an evaluative term, whereas in
the Anglo-Saxon science in the beginning of the '80s “spin” was
a neutral term, which evolved in the direction which makes it closer to the
meaning behind the Polish “szacher-macher.”
PROF. TOMASZ GOBAN-KLAS, PHD: I would put it this way: spin is
aptly described by the Polish idiom, which talks of turning “the cat,” i.e. the
truth, around. I have lived in the States for a couple of years and I think
that spin is related to a situation when a given public figure, celebrity or
politician, ends up in an unfavourable situation, or when they have to deal
with an opponent. Thus, spin stands for the actor, politician or celebrity,
who, for example, drove under the influence and now has to explain why.
110
Wrocław, 5.11.2011
That is why they launch a charity fund with all the money going from their
pocket for poor children, in an attempt to show that they are not such bad
people after all, that they simply fell victim to an unfortunate event. Spin is
based on what Schopenhauer called in his Eristic the retorsio argumenti, the
reversion of argumentation. Allow me to provide an example. A young boy
from an old-fashioned house did something wrong. His father unbuckles
his belt and wants to give him a spanking, saying that he deserves it. The
mother interrupts him and says “Johnny, you can't hit him, he's just a
child!” The mother is using a classic spin technique, since the boy should be
punished but she is using an argument of a different type. The father then
uses a counter-spin, turning the situation around, saying that the child
deserves to be punished to grow up a man. There is no way to deal with a
spin technique since it does not use arguments based on fact but rather on
partial facts. Spinning the truth – I guess this would be the most adequate
description.
WIESŁAW GAŁĄZKA: People in Poland are often ignorant when it
comes to a certain issue related to public relations and the notion of spin.
True, the term was coined mostly by politicians and indolent journalists
who use phrases such as “black PR.” There is no such thing as a black PR,
since PR stands for the maintaining of good relations with a given
surrounding, and there is no such thing as a bad maintaining of good
relations with a given surrounding. We can talk of “black magic,” dirty
tricks – that is how it is called in America. But the term “spin” comes
simply from spinning, showing our version of events. Prof. Goban-Klas is
correct, yet this is not only about covering the truth. I interpret spin in the
following manner: there are four types of messages – offensive, defensive,
counter-offensive and supporting. One has to look for other keywords
which would make the recipients interested. That is why I always tell my
students that spin is an acronym for “specjalny przekaz intrygujący
nowością” (“special message of intriguing novelty”).
PROF. TOMASZ GOBAN-KLAS, PHD: I disagree with the idea that
there is no black PR in the States. I dislike the phrase since it is in use in
Poland only and has its roots in its Russian equivalent. In the States there is
no black PR, since we all know what is black over there. But “black PR” is a
widespread phrase in Russia. In English, “black PR” is “negative
111
Questions regarding the lectures
reporting,” which is the equivalent of the Polish “looking for leaks.” I have
four thick books at home written by former consultants of the election
team for the Republicans. They were paid 500 dollars a day to go to a given
town and look for unfavourable information regarding their opponents,
according to the principle that everyone has secrets. Thus they would
search through church records, tax records etc. until they found that their
opponent did not pay their tax or that they have an illegitimate child etc.
That is “negative reporting.” During a campaign we can use arguments
which are positive for us or which depreciate other politicians. Jacek Kurski
talked about Tusk's grandfather serving in the Wehrmacht – a typical
example of looking for a leak. In this respect, the last parliamentary
elections, whatever one might say about them, were quite positive, since
they were not as negative. Perhaps the hunt for leaks was unsuccessful, or
perhaps political culture has undergone some changes – I would be
guessing it is the first reason, since looking for leaks is a hard job. One has
to have access to all sorts of information. It is something different than the
tabloidisation of the media, since it focuses on one's double life. Spin does
not work on the surface, it spins beneath the surface. Thus, “spin” is an apt
term, since it is all about making our heads spin. Sometimes for better,
most often for worse.
112
THE MEDIA – POPULISM – DEMOCRACY
PANEL DISCUSSION
AGNIESZKA PAWELSKA: When I was preparing for today's conference, I was wondering which element from those mentioned in the title
should we begin with. I guess we all agree that it is a certain system of
intertwined elements – one cannot separate one of them from the others.
We have already talked about the media, thus I would like to put them aside
for a while. Now let us focus on the two remaining ones: populism and
democracy. Researchers unanimously claim that populism is naturally linked
to representative democracy. Originally it did not have any negative
connotations, but now, in most languages it is a pejorative word. That is
why I would like to ask you whether populism is a bad thing if it is naturally
linked to democracy. The publication co-edited by Dr Pacześniak mentions
this issue, with the dominant thesis that populism is both a symptom and
a defect of democracy. Editor Marek Beylin wrote for the first sentence of
one of his articles that „the more politicians, the more populists.” Thus my
question is – is populism a bad thing even though it is naturally connected
to democracy?
113
The Media – Populism – Democracy Panel Discussion
DR ANNA PACZEŚNIAK: When it comes to the title of the publication
which I co-edited, Populism in Europe – defect and symptom of democracy?, an
“or” particle was originally in place of the “and” conjunction. The
publication was reviewed by Prof. Jerzy Szacki, who said that the original
question was incorrect. After reading the text he suggested to change the
“if ” to an “and.” We agreed, since, just as you said, populism is permanently connected with contemporary democracy, which started in
Central Eastern Europe in 1989.
You are asking why the word “populism” has negative connotations. I think it is becoming less negative, it is used up as an epithet, since
now everyone is being referred to as a populist. If we analyse any
campaign, especially the strongly personified presidential elections, one can
say that everyone is a populist. If we assume that populism is not an
ideology
but
a type of rhetoric, then both a representative of the Greens or an
Eurosceptic or an Euro-enthusiast can be populist. And since everyone is a
populist, it is hard to consider this to be a negative label. If we call
everyone populists and decide that populism is a symptom of democracy,
than we might as well call everyone democrats.
PROF. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI, PHD: I basically agree with
everything said by Dr Pacześniak. I would perhaps stress one thing –
populism is in fact a product of democracy, if by democracy we understand
the rule of the people, which is what it is etymologically speaking. If
democracy is about gathering support and struggling for votes, we can
indeed call all those who are involved in the process populists, but why
should we introduce this word in the first place? Populism is currently
a term reserved for a certain area. Regardless of whether we understand it
as a sort of ideology or a substitute for ideology, or some movement, or
finally a political strategy, it is different from what we refer to as the
mainstream. True, some researchers claim that populism occurs today
mostly in mainstream politics, and thus that populist parties are not the rim
or margin of politics. But if we are to use this world sensibly, populist
parties have to be special in some way. I would argue that we can
differentiate both leftist and rightist populist parties. Populism is often
accompanied by the word “radical,” which sets apart certain parties from
other participants of the confrontation. The key issue is that, while there is
114
Wrocław, 5.11.2011
a certain history to populism, one should differentiate assumptions on the
history of populism in the conditions under which it emerged, from the
political achievements of populism, which are a matter of recent times.
This is clearly related to the role of the media – democracy and populism
intertwine in the media.
AGNIESZKA PAWELSKA: I would like to ask Mr Beylin to address his
own thesis – is it truly so, that there are as many populists as there are
politicians?
MAREK BEYLIN: Every politician sometimes acts as a populist, but that
does not mean that they represent a general or developed populist stance.
Populism is an amazingly broad category, the same as with antipopulism.
Both these categories may be dangerous. Antipopulism may be dangerous
since it is easy to refer to certain justified claims by various social groups as
populist. That said, I believe that populism is an attitude which is very
harmful for democracy, despite being inseparable from democracy. It is an
attempt to repair the damage to democracy which has been growing for the
last few decades. I am referring to the political representation crisis and the
related decrease in the clarity of society. The society does not recognise
itself as a whole, it recognises itself only in parts. No one has the ability to
view society as a whole, neither the politicians nor researchers. Populism is
an attempt at creating a mutual perspective like that using ideological
instruments. The populist believes that, for example, he represents all
people. There is this concept which is part of European populism – since
in America it is different – which is a concept of a unified people opposing
the hostile elites. It exists in various forms in European states. The populist
believes that the majority is always right, and that it is sacred, unlike various
minorities. In fact, they believe that there is no such thing as society – there
is only the leader and the masses which follow him. Populists do not
support social activism, they only support the activism of its own elite, and
they prefer passive people from active ones.
One could enumerate a lot of the characteristics of populism, but
one more thing is important: populism by its nature is extremely provincial.
There is no such thing as a populist international, which could come to
mutual agreement. Populism is the glorification of one's burrow. In this
115
The Media – Populism – Democracy Panel Discussion
area, populism forms the strongest connection with the media, which are
also becoming increasingly provincial.
It was popular in the last parliamentary campaign to ask “how to
live?” This question is aimed at the individual, at individualised democracy,
in which everyone is looking for their way of life, on their own.
Individualist democracy is deeply emotional – the emotions of an individual play a key role. Such democracy is thus strongly rooted in the media
and potentially very populist, since it uses references to individual
sentiments and resentments, rather than the classic, not at all Leninist
question in politics – which seemingly faded into obscurity – “what to do?”
AGNIESZKA PAWELSKA: I believe that the lack of a populist international comes mostly from the fact that populism is not an ideology – it is
so diverse that it would be hard to find common grounds between these
groups.
MAREK BEYLIN: I am not so sure, since nationalism is also, undoubtedly, an ideology, and yet there has never been a stable national international.
AGNIESZKA PAWELSKA: Perhaps that is because nationalism refers to
a given nationality, which would be contrary to the idea of an international.
I would like Roman Kurkiewicz to join the conversation – is populism a
bad thing? Perhaps it is only neopopulism, mentioned in the first part of
the conference, the populism of contemporary media, that is a bad thing?
ROMAN KURKIEWICZ: I consider populism to be a value, especially
since it is the other party which decides who is a populist – this leads to the
selection and stigmatisation of certain groups of people, certain demands
and claims. I partly agree with Marek Beylin on this. But there is a certain
elite – regardless of what we call it – which points out populists. The
question is who is not a populist. It turns out that the so-called responsible
party, the rational party which takes many factors into consideration, but
not the next very concrete demands of some smaller, more excluded group
of people, is not populist. Surely this stigmatisation is co-authored by the
media, since the media – which, in my opinion, no longer exist – in the role
they left for themselves, are an element of power. They do not contest the
116
Wrocław, 5.11.2011
existing state of things or the power relations, while those who do, are
simply referred to as provincial. This is where I absolutely disagree with the
tone of Marek Beylin's words – that the provincial ones are stupid, that
they represent thoughtless masses which need a leader. I think that this
tone of superiority is characteristic of the politics often made by the media,
the politics of stigmatisation, which is an attempt to show that the demands
of smaller or greater groups of people are irrelevant, since there is a
different horizon – the question is, what kind of horizon is it? This is a
question about the interests of the authorities, about the maintaining of
power, class divisions etc. In this sense I would view populism as a certain
type of longing and a call for the healing of democracy at its core.
We are talking about Poland. I do not wish to bring up the
problems of the Arab revolt or a couple of other movements which have
lately gained strength, and which are obviously considered by those in
charge as populist. The people who occupy Wall Street are seen as populists
or brats – since if you are not provincial, you are a brat. The brats are upset
and demand something which is completely irrational, in a provincial
manner. The political elite refers to this as populism. It considers the
populist to be evil, undeserving of attention or serious treatment.
MAREK BEYLIN: I prefer to talk of stigmatisation using concrete examples. In Poland we have the populist and provincial Prawo i Sprawiedliwość party. In Slovakia, there is the provincial Fico. In Austria there are
Haider's people, provincial and convinced that the European Union and
a common Europe are nonsense ideas. It is similar in Scandinavia, Holland
or Denmark. Populist movements in Europe want to repair democracy, but,
for example, through resettling immigrants. Is this the way to repair
democracy? I would never think to call the Los Indignados populists – it is
a completely different type of movement. I support the thesis that
populism, as an attitude or ideology – and I would defend the use of the
word “ideology” in this context as justified – wants to lock society in its
own burrow and that it is reluctant towards everyone who is different.
AGNIESZKA PAWELSKA: I would wish to add the first element – the
media – into the discussion, since the last conversation showed that it
cannot be ignored. I would like to ask whether what we are experiencing
has to do more with the mediation of politics or the politicisation of the
117
The Media – Populism – Democracy Panel Discussion
media. Which of these phenomena would you consider more dangerous
and what is the direction this process is taking? How does transformation
influence the shape of democracy, the content of the public debate and the
strategies of political parties? Perhaps the bland and shallow public debate
is convenient for political parties, since politicians no longer have to
concentrate on what to say but rather how to say it? Do the contemporary
media shape the public debate?
PROF. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI, PHD: In a way, this issue is
related to the previous one, which had to do with whether populism is
a good or a bad thing. Populism is good when it notices the evident defects
in democracy, an example of which is the elites seemingly taking the side of
society. The bad contribution of populism is that it does not take variety
into account – this has already been said. There is the leader and the
society, not even the majority, but a unified society. We can talk
meaningfully about a society when we are able to notice, study and show its
variety – which is objective, independent of our will – and think about the
things that it means. The media can surely play a major part in this, but for
both the politicians as well as the media – this was said in the first part of
the conference – simple information is convenient. Why are populist
politicians so immensely popular in the media? Because, firstly, it pays to
show interesting leaders, secondly, it pays to show a simple message – what
is black is black and what is white is white, even though we all know that it
is not so for everyone in Poland. Politicians are also interested in sending
their simple message. This is where the interests of both sides meet. Thus I
would not say that one thing came before the other. There is the possibility
of connecting the interests of the two social subjects of the media and the
politicians, and at times it happens. Populist politicians need the media like
fish need water, but the media also need such politicians, since they can use
them to successfully reach their recipients.
ROMAN KURKIEWICZ: I feel that it is trivial to state that we are living
in a post-political era, in which it is not absurd for the leader of the largest
party in Poland to use the idea of “Let's not make politics, let's build
highways, stadiums and kindergartens” for a campaign slogan. Eventually
they focus only on building stadiums. The question is: is it not politics?
118
Wrocław, 5.11.2011
I think that it is certainly a type of politics. A party which is not provincial,
feeds the very populist demands of a small group of consumers.
What I said about the word “crisis” not doing justice to the critical
state which the media are currently in, is inspired by Pierre Bourdieu's book
On television. Bordieu, a French sociologist, the creator of many essential
sociological terms used to describe reality, wrote that he has no personal
grudge against journalists, that he simply thinks they cannot find a place for
themselves, cannot find a voice for themselves, and that there are certain
things they do not see because of who they are. For instance, they are
provincial, and there is no room in the media for that which is provincial.
Populist notions should deserve nothing else but to be ridiculed – this is
where the two worlds form a common reality. Politics and the media go
hand in hand – bringing good money – but do not notice things happening,
for example, in the countryside. In the late '80s I worked with Józef
Kuśmierek, the only reporter I remember to travel where the crow flies
backwards, to write a simple article. Sometimes he came back with his
wellingtons smeared with dung. Such journalists are no more, there is no
need to travel after news. There are no correspondents in Africa, Asia or in
Central or Western Europe.
Not so long ago I talked with Wojciech Jagielski, one of the best
Polish reporters. I told him that things have changed, that there are no
longer people who write great articles, that they are being fired – this is not
directed against Gazeta Wyborcza. He said that it is no longer politics but
economics. These two worlds which are in fact inseparable, pretend that
they cannot see it. The main charge against the media is that they are
unable to view themselves critically, and they reproduce stupid questions
and stupid politicians out of a feeling of helplessness and fear. Nothing
gets people talking better than showing some object on TV, be it a revolver
or an artificial penis. For three years now we have been discussing the most
important problem in Polish politics – another populist, who actually
comes from an establishment party and the business establishment, showed
us an artificial penis. This is a sort of a cat and mouse game. Which is why
this formula is slowly being overdone, since it is tiring.
Is there any chance that a different type of narration will emerge,
one which will be related to the past media narration and at the same time
utilise the revolution brought by the Internet? The Internet changes our
reality in an outstanding way when it comes to communication. It is far
119
The Media – Populism – Democracy Panel Discussion
better than Gutenberg's revolution, due to its accessibility, universality, the
form of contact it offers and the way in which it resists the creation of
boundaries. The old world of the traditional media is still fundamentally
defiant, and it will be so for a long time.
AGNIESZKA PAWELSKA: We will return to the issue of the Internet,
since it is an important element, but I would first like to direct another
question to Mr Beylin. If we were to change the current language of the
public debate and begin talking with politicians on relevant subjects, would
they feel confused?
MAREK BEYLIN: Confused is a euphemism – they would scatter in fear.
I agree with Kurkiewicz that this parade is coming to an end, that the
model of the media politician and the journalist who assumes the role of
an idiot thinking that they represent society, is coming to an end. In tabloid
journalism, especially in television, what is most interesting is the image of
society depicted there: a society of morons, a mindless mass. But such
depictions of society are becoming obsolete. True, this is also in part due to
the Internet being a tool, but mostly because of the civic society becoming
more active – different voices and different interests are becoming visible
within society. It is increasingly hard to pretend that society is not there and
substitute it for something which is more convenient. Actually, the viewers
of such type of television are slowly being replaced by those who watch
more specialised or more elitist channels. The same will happen with the
press. Undoubtedly, tabloids will survive, since focusing on guts, emotions
and blood will always bring revenue, but simple informative journalism will
soon disappear from the paper media since it is also available on the net.
A more elitist, analytical and commenting journalism will emerge, one
which will cover information in a deeper manner. Such elitist media will
also appear in Poland. Which is why I am not worried about the future of
newspapers – they will be smaller, they will have less readers, but they will
exist. Whereas politicians will have to adapt to new mechanisms. In fact
they are doing so already, they are already trying to get involved in various
civic initiatives, supporting them or exploiting them. Actually,
I do consider Platforma Obywatelska to be a provincial party.
120
Wrocław, 5.11.2011
ROMAN KURKIEWICZ: If all parties are provincial, why use this term
in the first place?
MAREK BEYLIN: Because there exists a horizon of non-provincial
values.
AGNIESZKA PAWELSKA: What is this horizon?
MAREK BEYLIN: It is the horizon in the direction of which we have to
move if we wish to survive as part of Europe. It is, for example, the
formulation of not only Polish interests, but also common European interests. No single party in Poland is currently ready for this, there is no
debate on the subject. Everyone keeps talking about what should the role
of Poland be in Europe, but no political party speaks of what should
Europe do alongside Poland. I will only add that I believe in the restitution
of debating in Poland, but through a side door, through the Internet and
civic movements.
PROF. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI, PHD: Regarding civic society,
I will be more cautious in my evaluation, since indeed – I am noticing certain symptoms of the formation of a civic society, but you have mentioned,
for example, attendance, which is an indicator of passivity. I admit that
I have no answer to the question below which attendance level we should
be alarmed, what level is harmful, dangerous etc. But I do know one thing
– low electoral attendance encourages politicians, who, knowing that more
than half of all the people are completely uninterested in the elections, stop
worrying about their lobby. That is why when it comes to talking with
politics on relevant topics, I am a true pessimist.
DR ANNA PACZEŚNIAK: I shall address the question asked in the beginning. While listening to the two introductory lectures I kept asking
myself – who is using who the most, is it the politicians using the media or
journalists – since journalists do not always represent the entire media –
that use politicians. My answer to this question kept changing every five
minutes. It did not emerge directly in the lectures, but I think that they
showed that the first are using the latter and vice versa. You asked whether
politicians are the ones to benefit from this situation. But if we take a look
121
The Media – Populism – Democracy Panel Discussion
at the phenomenon which emerged during the last elections, i.e. Janusz
Palikot, we might say that politicians know perfectly how to deal with the
media, which expect them to provide images, short messages, quick recipes.
But looking at what happened in Autumn with the almost certain candidate
in the French presidential elections, Dominique Strauss-Kahn, we might
conclude, that politicians are not entirely capable of taking control over the
media, especially if the tabloid media attack from the outside – in this case
the American media was involved. I think that the French politician was
completely unprepared for such an assault, even though the reception of
the situation in France, or more broadly in French speaking countries, was a
bit tongue-in-cheek, since the French media criticised the American media,
revealing certain actions undertaken by them against Strauss-Kahn.
I will return to how this influences the public debate. I work at the
Department of European Studies. We often look through the prism of
Europe, the broader horizon mentioned by Marek Beylin. I sometimes
observe the programme debates of European political parties and
transnational political federations. Perhaps due to the media, or social
expectations and the crisis we are currently experiencing, europarties are
searching for certain solutions, but immediately consider the ways in which
to sell them. This debate seems to me more shallow than it once was. On
the other hand, the question arises: how to, for example, sell the message
of the Socialist Party in Italy, where, in part due to the many years of media
politics by the Berlusconi concern, the society is completely unprepared for
a profound political debate. I think that this is a negative consequence of
populism. Populism is only a way to pretend that one listens to what those
who have so far been excluded from the public debate have to say, when in
fact it is a step away from debating, from the consensus which is often
showcased as an elitist fancy. Populism itself offers no answer.
ROMAN KURKIEWICZ: In accordance with the thesis which
I presented, the media go hand in hand with politics, and in accordance
with the acclamation of populism I expressed in the beginning, I would like
to act like a populist myself and propose a simple solution. I am speaking
on behalf of a large group of citizens. I think that the thing which
surprised Strauss-Kahn and made it difficult for him to accept the media
reaction to his form of functioning in society, had to do first and foremost
with the fact that he is a man. Men are not ready to accept such criticism.
122
Wrocław, 5.11.2011
As a man, he expects to have the freedom to do whatever he wants to. Men
think they know everything best. As a man he is untouchable, he has power
and the thought does not even occur to him that he should give it away or
that he could be criticised for abusing it. My populist appeal is this: we
should hand power over to women. Why do I think so? In Poland there is
more women than men. We function under democracy – this is the natural
democratic approach. Women in Poland are more conservative than men –
the traditional model of society is preserved by the influence of the
Church. But this would be a substantial change.
It was said today that journalists always speak about themselves.
I will also talk about myself, about one of my most interesting professional
experiences. For eight months I hosted a publicist programme in a certain
commercial radio, and I invited exclusively women. It turned out that for
each topic which was discussed at a given time I had no problem finding
women to talk with. The programme was very interesting as it showed
a different type of voice. The problem was, that in order to invite a woman
to the programme, I had to convince them for at least twenty minutes, since
each of them would ask: “Why me?”, “What are we going to talk about?”,
“Am I competent enough?”, “Will I manage?”, “Perhaps the chairman
could speak instead of me, since he is always the one to show up on
television?” I encouraged them: “But you wrote a doctorate on the
subject.” They would respond: “Yes, but I am not sure whether the field of
focus was sufficient.” Men who were invited to the radio to other
programmes I hosted asked only one question: “When am I to show up?”
This may answer the question about why our debate looks the way it does
and why there are no women in the public debate, even though in Poland
they are better educated, there is more of them etc. I am not even
mentioning other less countable assets of women, useful in life, which does
not have to be based around the idea of a civic society. I think that
individuals who contest the system and do not support civic involvement as
a certain ideal etc. are also valuable for society. There are new spaces
opening up here. I think that the thing which would break down the
current state and the chokehold in which politics is currently locked in with
the media, are women and the Internet.
AGNIESZKA PAWELSKA: I understand that the more women in
politics, the less populism?
123
The Media – Populism – Democracy Panel Discussion
ROMAN KURKIEWICZ: It would definitely be a more intelligent and
more materially prepared populism.
AGNIESZKA PAWELSKA: I have a fundamental question. I guess we
agree that the media are no longer the fourth power, but that they act above
power, thus shaping reality. I have come upon a thesis that two dimensions
of relations between the media and the government should be indicated:
the relation of the government over the media and the power of the media.
I would thus wish to ask: what currently are the free media – what or who
are they free from? What can we consider as the free media of today?
MAREK BEYLIN: Free media are like sovereign states – states are
sovereign but they always have certain limitations. The freedom of every
medium is limited by the fact that it has to sell, it has to find its readers or
viewers, as well as advertisers. It is true that there is always an internal
conflict within every editorial office, between what one wants to do and
what one can do. There is always a constant disagreement regarding the
material content and the advertisements, even though one could not exist
without the other.
Free press still exists in the sense that no economic power or
political power sets the course of action for the editors. In this sense,
Gazeta Wyborcza, but also Rzeczpospolita or Uważam Rze are examples of free
press. They are not free from their own convictions, but they are free of
exterior pressure. The strong central press in Poland is often more free than
local papers, which – it happens quite a lot – have to enter agreements with
the local authorities to survive. They have to become corrupt. Local press
should be supported, its independence should be guaranteed, but nobody
knows how to do it. There were times when weak local papers became part
of huge media corporations but their situation never changed. The central
press wanted peace, it did not want to get involved in conflicts with the
authority. This is a serious issue with local democracy.
I think that as a result of social changes, the unique European
alliance between the government and the tabloid is coming to an end. The
tabloids in Germany have had and still have the power to create
a political force. In Great Britain, the politicians were for a long time afraid
of acting against the tabloids. Just like in Germany. In Poland, major
124
Wrocław, 5.11.2011
politicians kiss up to tabloids. This will slowly change, not only due to the
Murdoch newspaper scandal, but because of social changes.
As for Dr Pacześniak's input, I agree that populists do not aid the
exclusion of those they are referring to. But I completely disagree with the
idea that any Italian, Polish or Bulgarian society can be unused to
participate in the public debate. I believe that whenever there appear grave
problems and serious articulations of these problems, a serious debate
ensues. The current Los Indignados situation is similar – they introduce
essential topics to the public sphere, such as the relationship between
society and the market, equality and the welfare state. This currently is a key
issue. Each society will keep bringing it up.
ROMAN KURKIEWICZ: I disagree with this opinion, in the sense that
the question was concerned with free media, not central media, which is yet
another condescending phrase. The dogma that the media need to sell is
obsolete. The thing is they do not have to sell – not only that, there already
exist media which are not for sale. The best automobile programme is the
British Top Gear show. It is not so because it is in any way objective, since
it is not. It actually is a chauvinist, radically subjective show. But it is the
most popular because the TV channel which broadcasts it is in no way
dependant on advertisements. There sill remains an institution of public
media in Great Britain which is alien to us. What is more, there is no reason
to think it will not stay this way. It is convenient for everyone. The media
do not need to sell, though I am not referring to major media.
Unfortunately, we associate the media with so-called central newspapers,
which are actually read by a handful of people in the scale of the entire
society. Television reigns supreme, and all TV broadcasters are – at least in
Poland – commercial. They all strive on ads and struggle for them.
Marek Beylin mentioned traditional informative journalism. There
is no such thing, since every piece of information is a choice. Facts do not
exist – we construe and describe facts. We should not talk of any
informative journalism. There are certain strict formulas. They have
definitely become broader, since once we only had a single news
programme at 7:30 PM and today we have a 24 hour news channel. Not all
the things that are happening in the world are worth showing on the news,
but one has to show them, since money is the concern.
125
The Media – Populism – Democracy Panel Discussion
But there is this new Internet quality of social media. If I was to
name examples of free traditional media, then I guess we only have one
such newspaper in Poland: the Nie weekly, which relies entirely on how
many people buy it, since ads for air rifles and artificial penises do not
ensure a steady business. This gives Jerzy Urban an amazing degree of
freedom – he can attack whatever he wants and in whichever directions he
wants. No other paper is as free as his.
There exist media which are not based around the idea of selling –
a new type of media that is based on the Internet. In Poland it is still weak,
but in other countries it has garnered considerable force. This will develop.
We have a new type of journalism, great articles, often superior in quality to
those by so-called professional journalists in the recognised media. In this
sense, there is light at the end of the tunnel, but this will be a tough road.
AGNIESZKA PAWELSKA: I have a question regarding the Internet for
Prof. Antoszewski, a political scientist and theoretician of democracy. Is
there hope in community media, in the new phenomenon of social
journalism? Can the Internet be the realisation of an ideal democracy,
under which everyone is equal and allowed to voice their opinion? Or
perhaps it is as said by the aforementioned Bernard Poulet, that it is a Wild
West that will soon be colonised?
PROF. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI, PHD: I consider the notion of an
ideal democracy to be utopian. We can construct our views on how people
should live and solve their problems, but to me it always remains in the
sphere of events and projects which are historically unstable. Does the
Internet alter reality? Obviously. But I am not entirely certain whether it is
the solution to all the current problems related to communication, when we
analyse the traditional media. One thing is certain – the Internet is not
property, like Berlusconi's media, for example. This is a good example of
a politician in possession of the media. He can use them for many things.
Since there is no such situation in Poland – which does not, naturally, mean
that the media are free – a discussion on the freedom of the media is quite
academic in character, since it is as if we were to discuss the meaning of
freedom in liberalism. We will not solve this issue. True, there is always
some sort of dependence on someone or on something. But what makes
the media different under democracy from their situation in a non126
Wrocław, 5.11.2011
democratic system is that there is a plurality of media. Thus, we have the
freedom to choose information and the commentary which we find
relevant for the issues which we consider important, in a manner which we
accept. The Internet works in a similar manner – we can choose who we
want to come into contact with, and refuse to stay in touch with those
whom we dislike. But does this allow for the realisation of a democratic
project, according to which everyone will make unanimous decisions and in
which we will all come to an agreement which would allow us to live
happily and care-free? I think it is not possible and no technological
revolution – at least today, in the foreseeable future – will change that.
AGNIESZKA PAWELSKA: Does Dr Pacześniak think that the Internet
can change the language of the public debate? What I mean is the two-way
character of the message. Television made communication in two
directions harder. New technologies, such as community media, foster
communication from the side of the recipient. Will this change the
language of the public debate?
DR ANNA PACZEŚNIAK: I think that the role of the Internet is also
changing the behaviour of politicians. They have suddenly realised that they
are not the ones to elucidate reality, that people are able to exchange
information without their mediation. What is more, people can quickly
stand up against any idea or support it. There was a conference for
European political scientists held in Iceland last August. The very smart
president of Iceland held a speech there – I say “very smart” since he is
also a political scientist. He promoted the thesis that Iceland is
a laboratory for what is happening in the world. It is debatable, but he also
said that all types of demonstrations held in Iceland – taking into account
that the population of Iceland equals about three hundred people it is not
that hard to form groups – are organised with the use of the Internet, with
no such thing as opinion leaders, be it politicians or other types of nongovernmental organisation leaders. This is a certain novelty. I think that
politicians – not only in Poland but also in Europe and the entire world –
have not yet handled this sort of situation. There is an increasing number
of studies by students at the Political Science Institute on the subject of
how politicians utilise the Internet. I think that the politicians, like before,
approached this matter in a different manner, focusing on how to use this
127
The Media – Populism – Democracy Panel Discussion
tool, rather than in the category of introducing a change in quality, which
I think should be the way to approach the Internet.
PROF. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI, PHD: The question was about
language. I personally think that the Internet is a certain danger for the
quality of language. Anonymity is a very important factor here. In the case
of traditional media, the journalist takes responsibility for what they write.
In the Internet, responsibility can be avoided. I would not expect the
Internet to bring us visible benefits in the process of the self-organisation
of society against politicians. Before the 2011 elections there was this
interesting initiative of crossing out the first candidates on voting lists.
I admit that I had high hopes regarding this idea. But eventually it did not
happen, there was no crossing-out of number ones. In Estonia, which is
the leading state in the use of the Internet for voting, 3% chose to use this
method. One has to be careful in one's optimism regarding the net.
ROMAN KURKIEWICZ: There is a phenomenon of a new structure of
political activity, which is referred to as the movement of movements. It
has been described many times, among others by Naomi Klein. By
principle, this movement does not nominate a single leader who would
group tens of various forms and communities. As we know, the democratic
project for the polis is intended for a city with five thousand inhabitants
and it is there that there is a chance it will be realised. These groups seldom
exceed such numbers, but due to connection, the flow and inter-flow of
these people, they are able to achieve something. In the case of such
a group there is no possibility of the leader of one party inviting the chief
of the other party or a newborn movement and threaten them or bribe
them. Thus a new phenomenon is emerging, and the Internet is closely
related. The issue what was first is not important – whether it was the
Internet and this form of communication, or the need among people to
interact on different terms, for example as part of a full consensus, not
even voting. There are more new, politically active groups which introduce a
new quality, which to us, especially in Poland is unfamiliar, since we cannot
notice these things. There are no journalists in such groups. In July, in
Warsaw, there was the Cycle Messenger World Championships of 2011. A
group of professionally active couriers organised their own championships.
500 people attended from all over the world. The media called their
128
Wrocław, 5.11.2011
spokesperson on the phone and he told them to get lost, saying that they
have no need for them. “But we're from the media” – was the answer. “So
what? We're cycle messengers, goodbye.”
Did our country lose anything because we did not hear about the
Cycle Messenger World Championships in the major media? No. But this
group of people who participated in the event have an interesting
adventure to remember. I think that the number of such events is growing.
This is a new quality related to the Internet. Perhaps the formula of old
populism is wearing out, since in this case the problem of leadership is
undermined, and the famous notion of the leader, revered in the world of
business, becomes worthless for a growing number of people.
MAREK BEYLIN: I am afraid that as long as there exist political parties –
and they shall exist until this form of democracy survives – there will be
the problem of political populism, not from below, but from above. But I
agree with Roman Kurkiewicz that this does constitute a new quality. Still,
there are two dangers involved. The first one has to do with the fact that it
is easy to become involved in the Internet and it is just as simple to cancel
that involvement. It costs nothing, thus this sort of involvement is often
shallow and short-lived. It is not a real test of civic power and energy.
The other danger is the danger of easy separation. One creates
group A, then group B appears and is followed by thirty other groups. Each
of them keeps to themselves and does not stay in contact with the others.
This is very dangerous for the common public sphere. A situation is likely
in which different activist groups will have no contact with each other,
creating completely separate, mutually uninterested worlds.
129
QUESTIONS AND COMMENTS
FROM THE ATTENDANTS
DR DOROTA PIONTEK: Allow me to consider myself a specialist in
the field of the media and a political scientist. I had questions and comments for each of the panellists, but I was especially interested in the issue
of the Internet. The views which we express in this debate are based on
common sense. They are not confirmed by any studies. What is more, from
the perspective of the history of the media, the Internet is identical to all
other media – apart from the fact that in this case the processes progress
faster and differ in details. Please consider that the appearance of a new
kind of media always leads to a rise in expectations and social optimism
related to new, previously unavailable possibilities. It is exactly the same
with the Internet. It turns out that these expectations and hopes – as it
usually is with hopes – never come true.
In September, I participated in an international conference dedicated to new technologies in political communication, in the most part
related to the Internet. There are currently studies conducted on the subject
of the Internet – they are still fragmentary studies, since the medium itself
is difficult to study as a whole. The representatives of the most important
European centres for such studies provided lectures during the conference.
It turns out that the Internet changed nothing in political communication.
The political debate sphere is more efficiently and more actively controlled
by specialists hired by politicians. When it comes to looking for political
information – since you have mentioned many things here today but I am
talking about political communication – it turns out that most citizens –
from those who are looking for information in the first place, since we also
have to make this reservation – enter the websites of the largest media
corporations. It is not that people are looking for alternative political
programmes. In reality, they are looking for information from sources
which are already considered big.
From the point of view of current research it turns out that it is
only the access channel which is changing. But the source of information
remains the same. As I said, there are many expectations and hopes
regarding the Internet, but more than twenty years have passed and it
turns out that the research I am familiar with does not confirm this optimistic attitude when it comes to, for example, the issue of building a civic
130
Wrocław, 5.11.2011
society or the issue of so-called civic journalism, whatsoever. Each of us,
with the help of contemporary technology, can take a photo and send it
somewhere. Quite often – especially in American literature – such
journalism is treated as a sort of exploitation of Internet users, whose selfesteem is boosted through the use of labels such as “reporter” or
“journalist,” when in fact the work of the media is economised through
access to many events which would normally be inaccessible to the media.
There is always someone in the editorial office who makes the decisions.
Research does not confirm all of the expectations regarding the Internet,
and a certain knowledge of the history of the media shows, that the
Internet is progressing along the same route which is taken by television,
the radio or printed press.
RADOSŁAW S. CZARNECKI: First, I would like to quickly digress from
what our distinguished panellists said about populism. Before becoming
president, Lula da Silva was considered by the Polish press an extreme
populist. Currently, when Silva became president, he has been described in
the same newspapers as a very responsible politician, whose presidency was
very much politically correct. What does populism mean?
I view contemporary media as a Moloch, devouring democracy.
Prof. Goban-Klas named three books. I would like to remind us of three
other publications. Thirty years ago Neil Postman wrote Amusing ourselves to
death. Benjamin Barber wrote Consumed. Al Gore wrote The assault on reason.
These three books sum up the role of the contemporary media. Prof.
Goban-Klas also mentioned Thomas Jefferson. I would like to quote the
same Jefferson, in the form of the following buzzword. Jefferson stated
that when a human being discards his reason, he gets rid of a guardian who
defended him from the most monstrous absurdities. Are contemporary
media representative of a model, where one should use their reason? I ask
this question even in the context of what was written by Postman.
PRZEMYSŁAW FILAR: I will also quote, indirectly, a Nobel Prize
Laureate, Paul Krugman, who lately said that American congressmen could
wear suits with bank ads, just like Indianapolis 500 drivers. Who is really
sponsoring the press? If we take a look at the major newspapers and find
out what businesses usually place advertisements there, it will turn out, that
an overwhelming amount comes from the state or from local authorities.
131
Questions and comments from the attendants
Independent and Internet based media cannot prevail without such
amounts of money. There was an OpenGov conference held in Warsaw
not long ago. This subject never appeared during today's debate. Public
access to information in Poland is so hard, that private or state-owned
media – since if they are funded by the state they are in fact state-owned –
win against independent Internet media.
PROF. JERZY LUKIERSKI, PHD: I would like to appeal to use the
word “populism” very carefully. The adjective “populist” is used to evaluate
certain views. At a time when Leszek Balcerowicz dominated our economy,
any claim that, for example, state property can in any way compete in the
economy with private property, was considered as an expression of populist
views, despite the fact 80% of Polish people at the time decided through
polls that there is no need for more privatisation. There is little objective
content in the word “populism,” but it does contain a political declaration.
Another example – once people talked of revisionism. Under set official
views, populism also encompasses those popular convictions, which could
be referred to as revisionist from the point of view of the official doctrine.
STANISŁAW ROGALA: Firstly, I would like to disagree with what was
said by Dr Piontek and Prof. Goban-Klas regarding the idea that journalists
feel that they are being depreciated by the politicians who appear on
television. That is not so. Please look at the interviews which are broadcast
on public and private channels. The journalist asks a question, interrupts
the answer before it is uttered, then asks the next question and forces
another topic on the interviewed. A classic example of how it is done in
private television is Mrs Monika Olejnik, actually a good journalist. In her
programme, she is in control of all of the topics. In the private media the
owner can have some power over this. But in the state public media the
personnel of the National Broadcasting Council determines the method of
providing reports, interviews and discussions. Thus I consider the views
expressed in the introductory lectures to be very odd and entirely
unconvincing.
But I would like to agree with Marek Beylin when it comes to his
evaluation of populism. My views are similar. In informal conversations
with people I see that this type of thinking is the most adequate, it aptly
describes reality. Mr Kurkiewicz seems to be the minority here.
132
Wrocław, 5.11.2011
I have a question to the panellists – is the tabloidisation of the
media a function of the civilisation development or is it a function of the
stubbornness and the political conflict in a given country?
ANDRZEJ DOMINICZAK: I would like to say a few things about the
Internet. I am an Internet user and to some degree an enthusiast as well,
but the observations and studies – conducted not only by political scientists
but also by psychologists – make me warn us from having too high hopes
for this medium. The results of research on the subject of the
consequences of Internet communication were especially interesting – the
consequences were measured based on the degree of aggressive behaviour
in the process of communication and the amount of misunderstandings,
thus, it was concerned with the quality of the medium. I wrote about this
once in Bez Dogmatu. Internet communication turned out to be the worst
form of communication in a long list of communication methods which
were studied. Of course one cannot take everything into account in such
studies. Perhaps other studies would not be as harsh regarding the Internet.
The study I am referring to was conducted in corporations and large
companies. Perhaps in other environments it would be a bit better. There
are many groups which are pathological. Certain phenomena are relatively
universal or not – we should take into account such factors, which can
provide a rational interpretation of the results of a given study. The results
I am referring to were not surprising for the researchers, nor are they for
me. At first I was a greater Internet enthusiast, now I am more cautious.
But I wish to return to the main subject of this conference: the
media and populism. I think that mainstream media – especially in Poland –
produce populism in a manner which makes them similar to Western
European tabloids. I will address what was mentioned here by Prof.
Lukierski – he said to be cautious about the use of the word “populism,”
which has little objective content. The mainstream media in Poland often
imbued this word with their own content – this especially applies in the
case of Gazeta Wyborcza, though perhaps other newspapers also did this,
but I read Gazeta the most. I would like to illustrate this on an interesting
example. A couple of year ago our model populist, Andrzej Lepper,
returned from Brazil and started advocating the social minimum for
everyone project. Naturally, this was immediately considered as an
extremely populist project. Many journalists, not only from Wyborcza,
133
Questions and comments from the attendants
treated it as such. But a few years later, also in Gazeta Wyborcza, Witold
Gadomski wrote about Milton Friedman, in a very positive manner – this
was probably during one of Friedman's death anniversaries – and
concluded his article by adding – which was probably the result of
a controlled need to tell the truth; I am a clinical psychologist thus I am
allowed to suspect it – that Milton Friedman is also known for his various,
eccentric projects which do not deserve to be mentioned. Indeed, Milton
Friedman is known as the author of the social minimum guaranteed to
everyone project, in his own version, but there are many versions of this
project. This socio-politically-economic project itself was not created by
populists, but by academic, leftist, Christian and right-wing circles. In
Europe it functions mostly as part of academic conferences, but in Poland
– in my opinion to a large degree due to mainstream media – it appeared as
some extremely populist project. Thus an idea which in Europe or the USA
is considered to be academic, somewhat political, is Poland is viewed as a
populist programme. It reinforced the populist wing, since it removes
certain issues which in a normal world would be the subject of a normal
debate. It gets rid of a large part of normal debate and moves it into an
area used by people with authoritarian tendencies. In Poland, the problem
of populism is to a large degree the result of highly ideological in the socalled neoliberal vein behaviours in the media mainstream.
MICHAŁ SYSKA: I wanted to add two short comments: the first one has
to do with the Internet – this issue was raised by Roman Kurkiewicz. I also
do not share the belief that independent journalism stands a chance against
mainstream journalism. I also read about the research mentioned by Dr
Piontek. It is said that information is costly. In order to publish a piece of
information, for example about Libya, one needs to have properly verified
information of good quality, and one has to pay for it. Civic journalism at
its current stage of development is mainly based on comments. It is the
journalism of bloggers, who provide comments regarding information
taken from corporate websites – the ones with the highest number of
views. I consider this a problem. As for the idea itself I support the
breaking of the hegemony of media corporations.
The other thing is related to the chances for communication
between politicians and the media, and whether the fact that the media
focus on excessive and scandalous material instead of the political content,
134
Wrocław, 5.11.2011
is convenient for the politicians. This leads to a problem related to the
economic crisis within the media. Each couple of months we are informed
about mass firings in a given media corporation, where the journalists who
are terminated usually have a long seniority and a large amount of
knowledge, since they are the ones who are the most expensive. This results
in a lack of debating between the journalist and the politician, with the
journalist being unable to talk with the politician as an expert. In the past
I was able to name a number of journalists who specialised in a given issue
for years – now it is very hard to determine, which journalist has been
writing about the same matter for twenty or thirty years.
135
CONCLUSIONS
AGNIESZKA PAWELSKA: I would like to move on to conclusions.
Many issues were brought up. Please allow me to ask a subsidiary question.
What is going to happen in the future? Will the public debate reach a level
of blandness which will make the viewers feel insulted or disgruntled?
A certain situation comes to my mind. TVN24 broadcast Adam Małysz
visiting president Komorowski, after the ski-jumper had announced the end
of his career. At a certain point the reporter pointed out that the president's
dog had a chance to sniff Adam Małysz's feet. I felt as if I was slapped in
the face. The question is: is there no end to this embarrassing, shallow type
of information? Will the viewers eventually rebel against the infantile
character of the media? Or perhaps there are no such boundaries and we
will be heading in an unknown direction?
ROMAN KURKIEWICZ: When I speak of the Internet, it is not with
silly and naive praise, as if it was a remedy for a world gone wrong. I do not
believe in the existence of evil – it is a Judeo-Christian superstition, which
was forced upon us and which deprives us of the responsibility for what we
do and how we can change the world. I have fell victim to Internet
aggression many times, which is why I have stopped writing my blog –
I decided that it is honest of me to read the reactions, but what
I read there was too much for my thick-skinned sensitivity. I am the participant of a number of groups of people who communicate regarding
a given issue, or around some idea. The level of the discussion taking place
there, the level of openness, the manners, the argumentation and the
discourse, finally – the results it brings in so-called non-virtual life – I have
never seen anything like that anywhere else. It is a new form of
communication, which has its different sides, but is a new quality in my life.
I am also an academic lecturer and I notice the changes in the
functioning of the students. There has been a certain change in the way
they perceive the world. It is not always a change for good, to put it lightly.
In my profession, I work a lot with literature and there is a problem here,
undoubtedly, since there appear completely new forms of receiving
communication. On the other hand, the amount of people who once read
books was smaller than it is today – currently more people are reading,
since a proportionally greater amount of people knows how to read.
136
Wrocław, 05.11.2011
We are being extremely eurocentrist during today's conference.
Luckily we moved outside of Poland, but the eurocentrism is unbearable.
The Arab Autumn was to a large degree achieved through the Internet – it
has its fundamental manifestations on the web, including manipulatory
ones, but it is still a completely new reality. We say nothing about the
situation in India, China – how are things there? What do these things
mean in those countries? We do not care about Africa, South America is
non-existent.
I am not an uncritical advocate of the Internet, though I see that it
grants us amazing possibilities and it guarantees a certain type of freedom,
which some wish to deprive us of. Speaking of civic journalism, recent
information emerged regarding the ways in which the Polish security
services, without any legal grounds, are working on tools to control the
Internet, to block the web. A small non-governmental organisation has
discovered this without any external funding. It is monitoring such actions,
reading auction ads and using this sort of data to form a knowledge
database. Gazeta Wyborcza might later write a large article on the subject, but
in fact, the people who deal with these things come from outside of the
mainstream. Foreign information is basically absent from the Polish media.
It is becoming increasingly cheap, since it is provided either by people who
happen to be abroad, like the aforementioned Andrzej Lepper, or by a
dozen journalists who write such articles practically for nothing; or perhaps
such information is bought in agencies, since only a number of large
agencies can afford to send people abroad. A new phenomenon is taking
place here. I consider it to be part of the future, which is why I may sound
so optimistic. But I also notice people being tired with the traditional model
of the media, which is simply becoming unbearable. It might be a good
idea to use this energy for something new – and I will stand by this idea.
PROF. DR HAB. ANDRZEJ ANTOSZEWSKI: I shall move on to the
question about the blandness of the public debate. I have to say, that the
longer I am studying the functioning of democracy in Poland, the less
I believe in the notion of public debate. I can, of course, define it
somehow, but I cannot see it at all. I do not consider the exchanging of
invectives on the Internet, which I am able to observe, as a debate. How
can we talk of any public debate, if, for example, there is no debate within
Polish political parties, which gather people who, as I understand, are
137
Conclusions
political activists? Such a thing as a programme debate is non-existent.
There is a consensus based on the acceptance of the role of a leader.
Unfortunately, this is where this leader figure comes in, this person, who
knows what is right, who has their own vision, who should be obeyed.
True, the Internet brought us the opportunity to call each other names, but
this does not bring us any closer to a political debate which would serve
some relevant purpose.
My second comment is related to the definition of populism.
There was this question about what exactly is populism and whether Lula
da Silva is a populist or not. If the person evaluating Lula da Silva likes him,
they will say that he is not a populist. If they do not like him, they will call
him a populist, since populism is used mostly as a label. There is no specific
message in this label regarding content, whatsoever. Why would Lula's
politics be populist, or why should it not be populist? What is populist
politics? Every politician will obviously keep saying that they are working
for the good of the people – that is the usual message of politicians, be it
under authoritarianism or under democracy, since every politician has to
have this conviction, that they act in the name of some wider collective.
That is why we encounter problems when we are to decide what makes
populism different from non-populism. But allow me to remind the words
of a politician from the Platforma Obywatelska party – which is not
considered a populist party – who said: “We are the enlightened populists.”
The word “enlightened” was supposed to positively reinforce populism, but
perhaps this politician showcased the simple truth, that all parties are to
some degree populist, especially around the time of the elections, since we
all know very well that during that time politicians offer us various
promises, aimed at us, part of which is either unrealistic or something
which they do not intend to fulfil at all.
The third issue has to do with Dr Piontek's contribution. It is
a very important matter, which, in my opinion, got lost somewhere in our
debate. Research conducted in Poland does not confirm the fact, that the
Internet revolutionised our social reality in any way. I believe that this
shows us how strongly we should stress the need to confront the results of
studies conducted within various academic disciplines. If we concentrate
only, for example, on the study of communication, we will study the
relations between the recipients and the source of a given message. But it
would be wise to consider the things done by sociologists, who indicate,
138
Wrocław, 05.11.2011
that we are experiencing the dispersion of social bonds, a reconstruction,
and most of all: the weakening of a group identity. This is important. If
such processes occur, and there are studies which deal with them, we can
probably say that the new technological possibilities for communication do
not outweigh them and are unable to block them, or at least weaken their
influence. This is something we can observe not only in Poland. I will not
try to pretend I am knowledgeable about the situation in China, Latin
America or North Africa, but in Europe this process of the weakening of
identification is visible, for example, in electoral research. The attachment
of the voters, their group or party identification – these are matters for the
future. We say that the electoral volatility is high in Poland. Prof. Radosław
Markowski keeps reminding us that on television. During the last elections
this volatility decreased, but we have to remember, that in Europe it is
rising. This is the sign of our times. That is why I strongly feel the need to
supplement and confront the results of studies within various disciplines,
since they reinforce each other.
DR ANNA PACZEŚNIAK: Perhaps this will be confusing, but I will start
by answering the question about president Lula. This might confirm the
thesis which appeared today, that the moment we enter the mainstream, it is
increasingly rare for us to receive the label of a populist. If an international
environment decided that da Silva is a serious politician, he ceased to be a
populist in the eyes of many people.
True, the media stupidify and infantilise. I believe it is a good thing
that you – just as probably everyone present here – notices that the power
of the media is not as great as it may seem, since we notice the fall in the
quality of information. Will there be more or less populism in the future?
Looking at the level of complexity within the process of making a decision
– not only within countries but also on the level of the European Union –
it seems it is very hard for both politicians and the media to describe reality.
Because of this, if we hold on to the fact that we need reality to be
described, we will keep receiving it in a very simplified form. That is the
quintessence of tabloidisation and populism in politics. That is why I would
not be an optimist regarding whether there will be less populism in the
future, and whether the media will gain on quality.
139
Conclusions
MAREK BEYLIN: I stand by the thought that populism is a separate
issue, different from typical demagogy which we see everyday. When Prime
Minister Tusk, in search of appraisal, talks of castrating paedophiles, he
talks like a typical populist – not as s politician in a state of law, but as the
avenger of potential victims. When a populist speaks of there being one
healthy people, and that everyone who does not belong to this people is
worthless – it is not pure demagogy, it is the essence of populism.
Animosity towards aliens, immigrants, but also contempt for the socially
weaker, for the poor – those are the classic forms of contemporary
populism. And why is populism increasingly strong both in politics and in
the media? I think that people feel increasingly less represented by
politicians, while politicians know that they represent the people
increasingly less, that this gap is growing. That is why they fill the gap with
substitute ideas and convictions, like populism. In this sense, the rebirth of
debating is a way to marginalise populism.
I believe in debating. I even believe that it is taking place, since
I see it happening from time to time. Let us not forget the issue of pensions and the Open Pension Fund – it was a quite serious debate. We could
name other examples. The debate may be serious one the one side and
ridiculous on the other, but something is happening. There are clear signs
of a great debate on the subject of equality coming to Europe, including
Poland. This will be a serious matter. There will surely be a populist side to
this debate, but there will also be relevant sides. I am not afraid for the
future of debating in democracy, especially since for decades parties have
not been the driving force behind public debates. It was the civic groups,
associations, intellectuals, scientists, but also trade unions, which are
currently in the worst situation possible – they are the ones to initiate
debates, not political parties.
The biggest problem is related to the difficulty in restoring the role
of the political party as a representative of society. This is a key issue for
democracy. Once, parties and politicians were the depositories of the
common goals of society. Such goals existed, they perhaps often
contradicted each other, but in a way they reflected a sort of social unity.
Today, there are no clear common goals, let alone their depositories. How
then are we to restore parties as the pillars of democracy? We would have
to talk about this on a different occasion.
140
Wrocław, 05.11.2011
DR DOROTA PIONTEK: I think that what Mr Rogala is saying does not
exclude what I am saying. I wish to make it clear that currently my
judgement regarding the controlling of the situation during an interview is
a common sense judgement, resulting from a perhaps more intensive
observation of the political debate than that by the common citizen.
I intend to deal with this subject in a proper, academic manner. I could
provide a number of examples of aggressive behaviour of journalists,
which you mentioned. Very often they are a product of the journalists'
awareness that they are losing control. Politicians say whatever they want
either way, which is why the journalist, who wants to have his question
answered, interrupts, asks again or even formulates the answer themselves,
knowing that it would eventually come from the mouth of the politician,
had he really wanted to provide it. I believe that what we are saying is not
mutually exclusive, but it has not been confirmed by any empirical research
– and we always consider the verification of such assumptions as a key
matter.
I believe that each of those who participated in the debate is right
when it comes to personal evaluations. I think that we all have some sort of
intuition regarding the functioning of the media, since we use them
everyday. In this sense, everyone has some knowledge of the media.
I consider myself a specialist in the subject. As for populism, my
knowledge is definitely less impressive. I also know little about democracy,
especially with Prof. Antoszewski in the room. But I think that the problem
with populism is always about the need to define it. Is it an ideology or
a marketing strategy? If we look at this matter from the point of view of
political communication, it might as well be a marketing strategy. In western
literature – American, to be precise – the notion of lifestyle politics might
be an attempt to substitute populism with lifestyle. All the processes which
were brought up here today – fragmentation etc. – result in people losing a
sense of mutual interest. Their interests come from their very diversified
lifestyles. Some like cycling or a healthy lifestyle, so they will be interested in
what a given politician has to say about the subject. At this point politics is
not related to metanarration, but rather to the pragmatic referring to
various issues. I think that there are at least four basic models of
democracy. Each of these models formulates other normative postulates in
regard to the media – which leads to a certain problem during any debate.
We often use the same categories for different phenomena. I would like to
141
Conclusions
sincerely thank the organisers for having me here and allowing me to
participate with you in this immensely interesting discussion.
MICHAŁ SYSKA: I am the last to speak but it is not that I wish to have
the final word. I would like to thank all the members of the panel.
I consider this an honour to have you all here in Wrocław. I am very glad
that we had this interesting debate. I believe that the choice of speakers,
who represent different fields of science – and not only science, but also
the media – allowed for showing the subject from various perspectives.
Despite that, during this debate, a number of issues have been touched
upon which definitely call for a deeper and more exhaustive study, which is
a future challenge for the organisers of this conference. I would already like
to announce that the Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought has
plans to bring up at least two issues which appeared today, in public debate.
The first one has to do with guaranteed income for all. The idea itself is the
subject of discussion within the political mainstream, not only in South
America, but also in Europe. The second issue is related to the crisis of
democracy. Many commentators argue that the global crisis is not only
a crisis of the economy, but also a crisis of democracy and democratic
institutions. The citizens no longer feel represented, not only by the
institutions, but also by other actors of democracy, like political parties. As
the Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought we are involved – due to
the nature of our ideological affiliations – in a discussion on the matter of
the ideological identities of contemporary social democratic parties. We
participate in a number of international projects. We will certainly share
with you the results of our research and the conclusions from this
discussion, here in Wrocław.
I would like to thank you all. A great deal of thanks goes to the
Friedrich Ebert Foundation, which made it possible for us to meet here.
I hope that in the near future we will meet here as part of equally interesting discussions, also – hopefully – with today's team of speakers. I think
that this sort of meeting is also a form of invigorating the public debate,
which is why I would also like to sincerely thank all those who decided to
attend today's meeting – citizens who are eager to participate in the public
debate. See you next time.
142
Wrocław, 05.11.2011
143
The Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought was founded
in 2005 in Wrocław as an independent association aiming at promoting ideas
of social justice, peace, human rights and sustainable development. The
association's patron is Ferdinand Lassalle (1825-1864), the founder of the first
labour party in Germany. He was born in Wrocław, the city in which he was
later buried.
The Centre's efforts are focused on formulating critical reflections
concerning the contemporary world and its development, as well as creating an
ideological alternative for conservative-liberal and nationalist postulates which
are currently dominating the political discourse in Poland.
The Centre is realising its goals through organising conferences,
seminars, courses and workshops, as well as performing research, publishing
and organising social campaigns.
Thanks to the cooperation of leftist foundations and institutes in
other countries the Ferdinand Lassalle Centre for Social Thought is also
actively participating in the European political debate and international
research projects.
www.lassalle.org.pl